WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Tytuł | Astonishing X-Men #1 |
Scenariusz | Joss Whedon |
Data wydania | 19 września 2018 |
Rysunki | John Cassaday |
Przekład | Tomasz Sidorkiewicz |
Kolor | Laura Martin |
Wydawca | Mucha Comics |
Cykl | Astonishing X-Men, X-men |
ISBN | 978-83-65938-24-4 |
Format | 304s. 190x280 mm |
Cena | 99,00 |
Gatunek | superhero |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | MadBooks.pl |
Wyszukaj w | Selkar.pl |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Niekoniecznie jasno pisane: Zawsze będą nas nienawidzićMarcin KnyszyńskiNiekoniecznie jasno pisane: Zawsze będą nas nienawidzićZarówno Joss Whedon i Warren Ellis trzymali się mocno pierwotnego założenia – nie bierzemy udziału w wielkich, epickich marvelowskich crossoverach. „The Astonishing X-Men” mniej zajmuje się światem w jakim przyszło żyć mutantom, a bardziej nimi samymi. U Whedona Cyclops wpada na pomysł, aby „wyjść do ludzi” i zająć się superbohaterstwem, zamiast tkwić za murami Instytutu i szkolić młodych adeptów w sztuce przetrwania wśród „normalnych ludzi”. Kitty Pryde ma być w tym układzie „dziewczyną z plakatu” ponieważ najbardziej z wszystkich członków przypomina zwykłego człowieka. Kurs na superheroizm, ambiwalentny stosunek do lekarstwa Benetechu i przepowiednia z Breakworld posłużyły Whedonowi nie tylko do budowy ciekawej fabuły, ale przede wszystkim do zarysowania dylematów każdego z bohaterów z osobna. Nie wyszło to do końca dobrze w każdym przypadku – taki Wolverine chociażby zaprezentowany został jak rubaszny wujaszek, popijający piwko przy każdej okazji i podkreślający, że „sporo już przeżył”, a o całej rzeszy uczniów Instytutu (społeczności tak mocno obecnej u Morrisona) Whedon zwyczajnie zapomniał (z małym wyjątkiem Armor i jej kolegi Winga). Śledzimy trudny związek Scotta Summersa i Emmy Frost, w którym cały czas obecny jest duch „tej trzeciej”, czyli nie żyjącej już Jean Grey. Szczególnie postać Cyclopsa jest u Whedona mocno rozbudowana – obok Kitty Pryde staje się on głównym bohaterem, a promienie którymi strzela z oczu nigdy nie były tak niszczycielskie. Wspomniana Shadowcat mierzyć się musi z nagłym powrotem do życia swego ukochanego Petera Rasputina, Hank McCoy nadal nie może znieść swojej kudłatej formy – choć swego rodzaju pocieszeniem może być fakt, że agentka Abigal Brand traci dla niego głowę i razem oddają się niecnym, „niemal nienaturalnym”, igraszkom. „The Astonishing X-Men” jest komiksem bez porównania prostszym niż „The New X-Men” zarówno pod względem narracyjnym i ideowym. Jest bardziej klasyczny, ze standardowym układem kadrów (przynajmniej za „kadencji” Johna Cassadaya), taki trochę „retro” w stylu Chrisa Claremonta. Za scenariuszami Whedona nie kryje się wielka filozofia (choć nie znaczy to, że jej wcale nie ma) jak u Morrisona i brakuje tu tej specyficznej „dziwności”, tak bardzo obecnej u poprzednika. Wydaje się to uzasadnione – równolegle do runu Whedona, trwały wielkie „epopeje” z mutantami w roli głównej, czyli „Mordercza geneza” oraz „Powstanie i upadek Imperium Shi’ar” prowadzące do „Wojny królów”. Tam działo się dużo, mocno, wystrzałowo – epoka Whedona i Cassadaya była dobrą przeciwwagą do omawianych wydarzeń. Joss Whedon zaczął zadawać pewne pytania dotyczące moralnej natury swoich postaci. Przyszedł Ellis i zaczął udzielać odpowiedzi. W jego wersji „X-Men” wyraźnie słychać echa „Authority” – opowieści o grupie, która w imię większego dobra nie boi się podejmować kontrowersyjnych i naprawdę brzemiennych w skutkach decyzji. Zabójstwo kogoś, kto grozi ci śmiercią? Bez wahania – u Ellisa nie można cofać się w pół kroku. Trudno jest też polubić jego bohaterów – zresztą oni sami sprawiają wrażenie, jakby sami się ledwie tolerowali. Oderwana od rzeczywistości Storm, zimna jak lód i twarda jak diament (dosłownie) Emma Frost, opryskliwy i nihilistyczny Wolverine, psychopatyczny Cyclops i trochę męcząca (wszystkich – członków ekipy i czytelnika) Armor. Jedynie Hank „Bestia” McCoy wprowadza trochę luzu – jego łamiący schematy (i tabu jakby nie patrzeć) związek z Abigail Brand jest naprawdę zabawny. Ellis skupia się również na pewnych motywach nie związanych z samymi postaciami. „The Astonishing X-Men” w jego wydaniu jest rasowym science fiction, skupionym na transhumanizmie – Ellis pokazuje jak może wyglądać „bio-transgresja” i horror postępu naukowego. Wplata w to wszystko oczywiście teorie znane z „Authority”, czyli wszechświaty równoległe – można się między nimi przemieszczać za pomocą tak zwanych „widmowych skrzynek”. Wielkie pojazdy kosmiczne, zaawansowane technicznie maszyny, zmodyfikowane genetycznie istoty – wszystko to zilustrowało dwóch grafików. Włoch Simone Bianchi zrobił to w oryginalnym, dość eksperymentalnym stylu – nie dość, że odszedł całkowicie od standardowego, „podręcznikowego” układu kadrów to jeszcze maluje wszystko akwarelami. Znany w superbohaterskim fandomie Phil Jimenez podszedł do tematu bardziej klasycznie i oszczędnie – trochę jak John Cassaday u Whedona. Transhumanizm i związane z nim egzystencjalne bolączki mutanciej społeczności są u Ellisa przedmiotem krytyki. W ostatniej opowieści antagonistą drużyny jest potwornie zdeformowany mutant, geniusz genetyki i biotechnologii – taki trochę bondowski mastermind. Przemawia on do znienawidzonych X-Men tymi oto słowy: „Mutacje? Wyglądacie jak gwiazdy filmowe. Wasze ubrania aż cuchną samochwalczą seksualnością, to kostiumy dla bohaterów akcji. Uważacie, że świat was źle traktuje? Wyobraźcie sobie rodziców, którzy wymiotują za każdym razem, gdy na was spoglądają. (…) Dokonali mężczyźni i kobiety, którzy ustawiają się w bohaterskich pozach i biją brzydszych od siebie”. Grant Morrison podkreślał, że mutacje będące przypadłością regularnych członków X-Men są niczym w porównaniu do potencjalnych deformacji, jakie mogą dotknąć zmutowanego osobnika. Warren Ellis wraca do tego tematu i bardzo sprawnie go eksploatuje. Dochodzi na koniec do jednego smutnego wniosku, tego samego jak inni twórcy przed nim. Niezależnie od stopnia mutacji, niezależnie od postępowania i uczynionego dobra i niezależnie do czasu i miejsca – „zawsze będą nas nienawidzić”. Po odejściu Ellisa, „The Astonishing X-Men” pisało jeszcze kilku twórców – Daniel Way, Christos Gage i Marjorie Liu, która zamknęła serię na sześćdziesiątym ósmym odcinku w grudniu 2013 roku. Na jej miejsce powołano kolejną, „The Amazing X-Men” – czyli kolejne nawiązanie do „Ery Apocalypse’a”. Tutaj za pisanie scenariuszy wziął się Jason Aaron. Runy Whedona i Ellisa uznawane są za jedne z najlepszych, jakie przytrafiły się mutantom w dwudziestym pierwszym wieku – fani „X-Men” nie mogą tego nie pominąć. |
W jubileuszowym 25 zestawieniu najlepiej sprzedających się komiksów, opracowanym we współpracy z księgarnią Centrum Komiksu, król mógł być tylko jeden! I kompletnie zdeklasował konkurencję.
więcej »Sporo już pisałem o Batmanie i Supermanie, przyszła więc w końcu pora wspomnieć o „tej trzeciej”. Księżniczka Diana, alias Wonder Woman, to najważniejsza kobieca postać w DC Comics, z tradycją sięgającą aż do roku 1941 – trzy lata po Kryptończyku i dwa lata po mrocznym rycerzu pojawia się ona, wojowniczka z Rajskiej Wyspy i jej ambasadorka w świecie ludzi. Sześćdziesiąt trzy lata po debiucie bohaterki, niejaki Greg Rucka rozpoczął jeden z najlepszych okresów w jej komiksowym życiu – całość jego (...)
więcej »Końcówka maja to oczywiście Komiksowa Warszawa i to wydarzenie widać bardzo dobrze w zapowiedziach premier wydawców. Premier szykuje się bardzo dużo, poniżej zwracamy uwagę na część z nich.
więcej »Ambasadorka pokoju
— Marcin Knyszyński
Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński
Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński
Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński
Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński
Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński
„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński
Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński
Nowe status quo
— Marcin Knyszyński
Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński
Ambasadorka pokoju
— Marcin Knyszyński
Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński
Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński
Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński
Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński
Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński
„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński
Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński
Nowe status quo
— Marcin Knyszyński
Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński
Sekrety Xaviera
— Andrzej Goryl
Siedemdziesiąt lat minęło
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Akurat dla fanów superhero
— Dagmara Trembicka-Brzozowska
Nadchodzą mroczne czasy
— Marcin Knyszyński
Tysiąc lat w przód, czy trzydzieści w tył?
— Marcin Knyszyński
100% Morrisona w Morrisonie
— Marcin Knyszyński
Witajcie w świecie Fantastycznej Czwórki!
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Barbarzyńca hazardu
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Oprawa zdobi fabułę
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Jesteśmy trójwymiarowym efektem ubocznym dwuwymiarowego wszechświata
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Żywot łajdaka
— Marcin Knyszyński
Sztuka istnienia
— Marcin Knyszyński
Magią i mieczem
— Marcin Knyszyński
Rzeźnia numer dwa
— Marcin Knyszyński
Urodziny Pająka
— Marcin Knyszyński
Obrazy grozy
— Marcin Knyszyński
Po komiks marsz: Maj 2024
— Paweł Ciołkiewicz, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady
Wiosna, wiosna wkoło, zabłysły kły
— Marcin Knyszyński
Plateau
— Marcin Knyszyński
Beznadziejna piątka
— Marcin Knyszyński