Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXXVI

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »

‹Avengers: Impas – Atak na Pleasant Hill›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułAvengers: Impas – Atak na Pleasant Hill
Data wydania8 marca 2019
Wydawca Egmont
CyklAvengers
ISBN9788328134942
Format420s. 165x255 mm
Cena89,99
Gatuneksuperhero
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Na przedmieściach wciąż biją…
[„Avengers: Impas – Atak na Pleasant Hill” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Redaktorzy Marvela nie mają litości. Jeszcze na dobre nie przyzwyczailiśmy się do zmian, jakie nastały po „Tajnych wojnach”, a tu serwuje się nam kolejny, zakrojony na szeroką skalę event – „Avengers. Impas: Atak na Pleasant Hill”.

Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Na przedmieściach wciąż biją…
[„Avengers: Impas – Atak na Pleasant Hill” - recenzja]

Redaktorzy Marvela nie mają litości. Jeszcze na dobre nie przyzwyczailiśmy się do zmian, jakie nastały po „Tajnych wojnach”, a tu serwuje się nam kolejny, zakrojony na szeroką skalę event – „Avengers. Impas: Atak na Pleasant Hill”.

‹Avengers: Impas – Atak na Pleasant Hill›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułAvengers: Impas – Atak na Pleasant Hill
Data wydania8 marca 2019
Wydawca Egmont
CyklAvengers
ISBN9788328134942
Format420s. 165x255 mm
Cena89,99
Gatuneksuperhero
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Przyznam, że tęsknię za czasami, kiedy crossovery stanowiły sensacyjną wiadomość, a nie były stałym elementem świata Marvela. Ich nagromadzenie w ostatnich czasach stało się wręcz męczące. Zwłaszcza, że większość z nich to puste nawalanki i te na prawdę udane przedsięwzięcia można zliczyć na palcach jednej ręki. Dla „Avengers. Impas” zabraknie tam miejsca, co nie znaczy, że mamy do czynienia ze złą pozycją. Na pewno w porównaniu z megalomańskimi, kosmicznymi epopejami tworzonymi przez Jonathana Hickmana („Nieskończoność”), wyróżnia się on dość kameralną atmosferą. Albowiem nawet, jeśli przez karty komiksu przetaczają się całe rzesze superbohaterów i superłotrów, to jednak pole ich działania jest dość ograniczone, a sprowadza się do obszaru miasteczka Pleasant Hill.
To urokliwe miejsce, położone gdzieś w Stanach Zjednoczonych, stanowi uosobienie amerykańskiego snu o cudownej, beztroskiej atmosferze, przyjacielskim sąsiedztwie i życiu nie ponad stan, ale też bez zmartwień o to w jaki sposób dociągnąć od pierwszego do pierwszego. I wszystko byłoby wspaniale, gdyby nie to, że jest to tylko ułuda. Tak naprawdę Pleasant Hill trawi choroba stokroć poważniejsza, niż robactwo podgryzające lukrowane przedmieścia w filmie „Blue Velvet” Davida Lyncha. By zbadać tę sprawę do miasteczka zaczynają docierać kolejne zaniepokojone zastępy superbohaterów, przeważnie związane z Avengers. Pierwszy na miejscu jest jednak Kapitan Ameryka. I to aż w trzech odsłonach – dawnej (Bucky „Zimowy Żołnierz” Barnes), najbardziej znanej (podstarzały Steve Rogers) i obecnej (Sam „Falcon” Wilson),
Fabułę miał opanować jeden człowiek – Nick Spencer i przez pierwsze dwa albumy, kiedy tylko on odpowiadał za wydarzenia, akcja rozgrywała się powoli, nakręcana atmosferą tajemniczości. Niestety wkrótce potem na arenę wchodzą inni scenarzyści, odpowiedzialni za takie serie, jak „Agents of S.H.I.E.L.D.”, „New Avengers”, „Uncanny Avengers”, „All-New, All-Different Avengers”, „Howling Commandos of S.H.I.E.L.D.” i „Illuminati”. Aby dopasować treść przygód Kapitana Ameryki, który rozpoczął całe zamieszanie, do pozostałych bohaterów, zdecydowanie za wcześnie poznajemy tajemnicę Pleasant Hill, przechodząc do kolejnych pojedynków w różnych konfiguracjach.
Ponieważ mamy do czynienia z dziełem zbiorowym, kolejne zeszyty prezentują różną jakość. Zarówno pod względem treści, jak i strony wizualnej. Choć Nick Spencer stara się zapanować nad pomysłami kolegów, w paru miejscach mu się to ewidentnie nie udaje. Chodzi zwłaszcza o momenty, kiedy zostają rozwijane wątki przynależne konkretnym seriom, nie związane ściśle z tym, co widzimy w „Impasie”. Sztandarowym przykładem tego typu działań jest całkiem absurdalny z naszego punktu widzenia pojedynek krewniaka Godzilli z robotem, który urwał się z planu zdjęciowego „Pacific Rim 3”.
Z drugiej strony możemy przypomnieć sobie o postaciach, które nie miały dotąd swojej reprezentacji w Polsce. Mówię tu zwłaszcza o Dum-Dum Duganie i jego Wyjących Komandosach, których pobyt w Pleasant Hill stanowi jeden z najjaśniejszych momentów historii. Podobnie sytuacja wygląda z zeszytem poświęconym Illuminatom, w którym główne skrzypce gra trochę zapomniany już Absorbing Man. Przy okazji należy zaznaczyć, że nareszcie mamy do czynienia z postaciami stanowiącymi jeden z trzonów uniwersum Marvela, a które przeważnie są niedoceniane przez scenarzystów. Chodzi o malowniczych superłotrów działających na lokalną skalę, jak wspomniany Absorbing Man, Titania, Trapster, Kraven, Wrecker, czy Jack O′Lantern. Miło dla odmiany popatrzeć na tych gości, choć nie stanowią tak globalnego zagrożenia, jak Thanos, czy Budowniczowie.
Nie chcę zdradzać za dużo fabuły, by nie psuć radości z czytania, więc poprzestanę tylko na tych przykładach. Niemniej argumenty przemawiające na korzyść, jak i niekorzyść „Avengers. Impas” można mnożyć. Od tak prostych, jak to, że tradycyjnie zanim kolejne odłamy Avengers zaczną ze sobą rozmawiać muszą się wpierw pobić, przez dekonstrukcję amerykańskiego snu, po filozoficzne dysputy o tym, czy w imię szczytnych celów można posunąć się do największego okrucieństwa.
Jak już wspomniałem, od strony graficznej dzieje się sporo, bo i lista rysowników biorących udział w przedsięwzięciu jest imponująca. Mimo to żaden z nich nie wybija się szczególnie na tle pozostałych i po lekturze nie zostaną nam w pamięci wiekopomne kadry. Co innego okładki, zwłaszcza te autorstwa Alexa Rossa, z których najlepsza jest ta, nawiązująca do pamiętnej grafiki zdobiącej pierwszy zeszyt „Captain America”, na której Rogers sprzedaje prawy sierpowy samemu Adolfowi Hitlerowi. A wszystko to w ramach obchodów 75 urodzin Kapitana.
Choć „Avengers. Impas: Atak na Pleasant Hill” posiada pewne minusy, to jednak nie przysłaniają one plusów, z których najbardziej istotny jest ten, że całość po prostu dobrze się czyta. Choć niewątpliwie historię można było lepiej zagospodarować i zamienić ją w dreszczowiec moralnego niepokoju, to ma ona swoje momenty, dla których warto sięgnąć po niniejszą pozycję.
koniec
24 maja 2019

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Normanie, powtarzasz się
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

2 VI 2024

„Zielony Goblin powraca” to oryginalnie 850 numer „Amazing Spider-Man”. U nas wszedł w skład dziesiątego tomu serii ukazującej się w ramach linii Marvel Fresh.

więcej »

Galaktyczny syndrom sztokholmski
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

1 VI 2024

Marvel to mistrz rozmieniania się na drobne. Jeśli jakiś pomysł zaskoczył, możemy być pewni, że za chwilę powstanie milion kopiujących go komiksów. Tak właśnie stało się z Mroczną Phoenix, której potęga przez kolejne pokolenia scenarzystów jest uszczuplana. Na przykład w takich historiach jak „Avengers: Wejście Feniksa”.

więcej »

Góra, czyli punkt kulminacyjny
Marcin Osuch

31 V 2024

Makoto Fukamachi, japoński fotograf uczestniczący w wyprawach wysokogórskich, podąża śladami Habu Jojiego, jednego z najwybitniejszych himalaistów z Kraju Kwitnącej Wiśni. Spotykając się z kolejnymi osobami, które miały do czynienia z Jojim, Fukamachi odkrywa przed czytelnikami historię tego tajemniczego człowieka. Tom pierwszy „Szczytu bogów” kończy się, gdy wspinacz wchodzi na arenę międzynarodową.

więcej »

Polecamy

Ambasadorka pokoju

Niekoniecznie jasno pisane:

Ambasadorka pokoju
— Marcin Knyszyński

Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński

Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński

Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński

Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński

Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński

„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński

Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Tegoż autora

Normanie, powtarzasz się
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Galaktyczny syndrom sztokholmski
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Niech żyje król!
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Sześćdziesiąt lat minęło…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Napoleon i jego cień
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Maska kryjąca twarz mroku
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Włoski Kurosawa
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Palec z artretyzmem na cynglu
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Idź do krateru wulkanu Snæfellsjökull…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

I ty możesz być Kubą Rozpruwaczem
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.