Babskie gadanie: Już nie niewinni czarodziejePaulina Braiter-Ziemkiewicz, Anna Brzezińska Zarazem jednak Eddings potrafi wyciągnąć z tej konwencji nieoczekiwane konsekwencje i mało heroicznie, acz przejmująco pokazać samotność czarodziejów, którzy poprzez kolejne pokolenia muszą patrzeć na śmierć swoich potomków i zagładę krain, które kochają.
Paulina Braiter-Ziemkiewicz, Anna BrzezińskaBabskie gadanie: Już nie niewinni czarodziejeZarazem jednak Eddings potrafi wyciągnąć z tej konwencji nieoczekiwane konsekwencje i mało heroicznie, acz przejmująco pokazać samotność czarodziejów, którzy poprzez kolejne pokolenia muszą patrzeć na śmierć swoich potomków i zagładę krain, które kochają. PB: Dziś, ponieważ na świecie szaro, ponuro i przedwiosennie, pomówimy o autorze lekkim, łatwym i przyjemnym, a w zasadzie o autorów dwójce, choć do czasu pisujących jako jedna osoba. Przy czym od razu dodam przezornie: lekkim, łatwym i przyjemnym nie znaczy płytkim i banalnym. David Eddings (umówmy się może, że tak będziemy nazywać małżeństwo Eddingsów), choć lubiany, nie cieszy się zbytnią estymą krytyki, i przyznam, że nie bardzo rozumiem dlaczego… AB: Może dlatego, że u nas utarło się, że każdy musi pisać arcydzieło, im bardziej skomplikowane i natkane aluzjami do innych arcydzieł, tym lepiej. Tymczasem Eddings tworzy prozę popularną i z pełną świadomością wykorzystuję masę akcesoriów uznawanych za „dobra wspólne”. Bo istotnie jeśli rozbierzemy jego teksty na czynniki pierwsze, to mamy zestaw bardzo typowy – podróż, magiczny przedmiot, dzielny bohater, który stawi czoła Złu oraz piękna heroina. Pozornie nic bardziej banalnego. PB: Aż chce się powiedzieć: No i co z tego? Wszak schemat, byle dobrze wykorzystany, może być wielkim atutem. A Eddings wykorzystuje go wyśmienicie, wprowadzając w dodatku własne smaczki. No i cudowne wręcz postaci. AB: Zanim na dobre rozpiszemy się o Polgarze i Sparhawku, moim zdaniem jednej z najlepiej skrojonych postaci fantasy, wypada zwrócić uwagę na jeden prosty fakt. Eddings stroni od erudycyjnych popisów, ale jego teksty są bardzo głęboko osadzone w tradycji romansu rycerskiego. Który, co kilku krytykom należy przypominać dobitnie i przy każdej okazji, był tworzony dla uciechy dworskiej gawiedzi i składany z gotowych elementów. I wprawdzie porównanie Eddingsa do Chrétien de Troyes może być cokolwiek przesadne, ale zasadniczo jest to podobna technika. I daje równie wiele uciechy. PB: Przy czym, co istotne, a dla uciechy kluczowe, w odróżnieniu od wielu twórców fantasy Poważnej i Głębokiej, Eddings pamięta o pewnych, ahem, przemianach obyczajowych i o tym, że literaturę tę czytują także ludzie dorośli. I stosownie swoją prozę przyprawia… AB: No właśnie. Nie masz wrażenia, że są to książki pisane w istocie dla dorosłych i przesycone dość przewrotnym rodzajem humoru? PB: Mam, i to od dawna. Bo też wątki z naiwnym Beritem i zadurzonymi pannami, przygody Silka czy swobodne obyczaje cesarzowej Elysoun stanowczo nie są dla dzieci… Za to dzięki nim i im podobnym postaci stają się pełnokrwiste i czytelnikowi bliższe. AB: Och, a wątek zakochanego Kringa oraz pomysł, aby na znak zaślubin wypalać piętna rozżarzonym żelazem? Albo pożegnanie Sprahawka z Lillias, kiedy cna owa niewiasta wydziera się niczym marcująca kotka oraz rozdziera szatę – na piersiach, a jakże, i jej wdzięki są opisane ze znaczną atencją – choć oboje wiedzą, że obdarzała tymiż wdziękami całą okolicę? To są cudne sceny, głównie dzięki poczuciu humoru Eddingsa, który nie ucieka się do grubych żartów i nie popada w tani sentymentalizm. Co jest nader rzadkie w fantasy. PB: A wracając do postaci – bo prócz smaczków to w nich właśnie, jak wspominałyśmy, kryje się moc eddingsowych opowieści – to one też są, no, takie… dorosłe. Jakoś nie potrafię wyobrazić sobie wśród tolkienowskich bohaterów – mimo imaginacji niewiele ustępującej Czerwonej Królowej Carrolla – kogoś takiego jak Silk czy Stragen. Zresztą i sam Sparhawk czy Belgarath niespecjalnie pasują do kompanii Standardowych Bohaterów Fantasy, że już o postaciach kobiecych nie wspomnę. AB: Bo u Eddingsa nawet echo nie pobrzmiewa tonami eposu, a jeśli już mamy próbkę prozy w konwencji heroicznej, to jest ona na skroś humorystyczna – przypomnij sobie chociażby wyspę zagubionych Arendów. Bohaterowie wprawdzie stawiają czoła Wielkiemu Złu, ale później radośnie wracają do swych zajęć – nawet jeśli jest to złodziejstwo, czy inne drobne bądź niekoniecznie drobne przestępstwa. A na dodatek są przy tym przemożnie sympatyczni. Hmmm… to chyba nie są dydaktyczne powieści. PB: I za to między innymi ją cenimy, bo też od pewnego etapu rozwoju czytelniczego proza dydaktyczna traci wiele na swej atrakcyjności. Tymczasem Eddings nas przede wszystkim bawi. I to bawi dobrze AB: Również przez zderzenie szlachetnej i trudnej w gruncie rzeczy misji z bardzo przyziemnymi realiami. Bo bohaterów, którzy wyruszyli na poniewierkę, by stawić czoło Wielkiemu Złu, w równym stopniu zaprząta kolejność kucharzenia przy ognisku. Najpotężniejszy czarodziej jest zarazem dość niechlujnym staruchem o zamiłowaniu do trunków i niezbyt wysublimowanych nawykach higienicznych. Ta zabawa konwencją przesądza, że pewnych rzeczy nie traktujemy nazbyt poważnie i jesteśmy w stanie polubić Stragena pomimo jego profesji i kilku niezbyt przyjemnych zgonów w rodzinie. Zarazem jednak Eddings potrafi wyciągnąć z tej konwencji nieoczekiwane konsekwencje i mało heroicznie, acz przejmująco pokazać samotność czarodziejów, którzy poprzez kolejne pokolenia muszą patrzeć na śmierć swoich potomków i zagładę krain, które kochają. PB: Dlatego przyznam, że Eddings w klasie fantasy rozrywkowo-zabawnej jest mi bliższy niż np. Anthony czy Pratchett. Takie połączenie elementów humorystycznych z poważnymi po prostu bardziej mi odpowiada. AB: Bo Eddings jest śmieszny na trochę innych poziomach. Przyznam, że bawi mnie również w samej głębokiej warstwie struktury tekstów, której powtarzalność – by wzorem krytyków nie rzec schematyczność – znajduje w pewnym momencie uzasadnienie teologiczne. No i ta bezczelność rozbawiła mnie do łez! PB: O tak, i to w obu cyklach, co już jest mistrzostwem świata (no, wicemistrzostwem, Michaelowi Moorcockowi jednak nie dorówna…) AB: Skoro wspomniałaś o cyklach, to przyznam się i do tego, że o ile byłam w stanie bez bólu czytać kolejne trylogie, o tyle w pewnym momencie te historie stały się nużące. Konkretnie, odkąd Eddings zaczął produkować didaskalia do własnego świata – a to historię Belgaratha w trzech tomach, a to wersję Polgary, a to opis krain. Powstrzymam się bohatersko od przytoczenia anegdoty o tym, po czym można poznać prawdziwego mężczyznę, ale wydaje się, że Eddings nie tylko przywiązuje się do bohaterów – on się do nich przykuwa żelaznym łańcuchem. Albo raczej łańcuchem banknotów o dużych nominałach, bo są to przecież książki niezmiernie popularne. PB: To ja przyznam jeszcze bardziej heroicznie, że niechęć do cykli udało mi się przezwyciężyć tylko do pewnego stopnia i tych uzupełnień po prostu nie czytałam. Acz znam osoby, które uważają „Polgarę czarodziejkę” za najlepszą książkę Eddingsa, więc może kiedyś się przełamię. Przyznajmy jednak, że. przynajmniej teoretycznie, historia życia Belgaratha i Polgary to doskonały materiał powieściowy. AB: Bo historie pozostają ciekawe, sęk w tym, że możemy je w znacznym stopniu zrekonstruować z innych tomów, a nieodmiennie irytuje mnie serwowanie odgrzewanych potraw. Natomiast trudno przeczyć, że nawet te wtórne w sumie i niebezpiecznie bliskie autoplagiatu opowieści skrzą się dowcipem i czyta się je nader łatwo. Po części dlatego, że Eddings pisze przyjazną, łatwą frazą i popycha akcję głównie dialogiem. PB: No i powracamy do punktu wyjścia: Eddings to pisarz wybitnie „przyjazny czytelnikowi” i pozbawiony pretensji do bycia Twórcą i Misjonarzem. Za to zapewnia rozrywkę naprawdę wysokiej klasy, i to bynajmniej nie jednorazowego użytku. AB: A wiesz, że zdarzyło mi się czytać współczesną powieść obyczajową Eddingsa, która była bardzo ostrą satyrą na amerykański system opieki społecznej? Była to niewątpliwie powieść z zamierzenia polemiczna, ale – co ciekawe – również znacznie mniej udana od jego tekstów fantasy. Może dlatego, że świat rycerzy, złodziei i czarodziejek Eddings opisuje ze znacznie większą przyjemnością. I jego fascynacja średniowieczem i średniowiecznym romansem udziela się czytelnikowi. Toteż serdecznie polecamy. 1 marca 2002 ELENIUM David Eddings, Diamentowy tron, tł. Maria Duch, Warszawa: Prószyński i Ska, 2001, ss. 424. David Eddings, Rubinowy rycerz, tł. Maria Duch, Warszawa: Prószyński i Ska, 2001, ss. 392. David Eddings, Szafirowa róża, tł. Maria Duch, Warszawa: Prószyński i Ska, 2001, ss. 544. TAMULI David Eddings, Kopuły Ognia, tł. Paulina Braiter, Warszawa: Prószyński i Ska, 1996, ss. 416. David Eddings, Świetliści, tł. Paulina Braiter, Warszawa: Prószyński i Ska, 1997, ss. 604 David Eddings, Ukryte miasto, tł. Paulina Braiter, Warszawa: Prószyński i Ska, 1999, ss. 512 BELGARIADA David Eddings, Pionek proroctwa, tł. Piotr W. Cholewa, Warszawa: Amber, 1994, ss. 314. David Eddings, Królowa magii, tł. Piotr W. Cholewa, Warszawa: Amber, 1994, ss. 382. David Eddings, Gambit magów, tł. Piotr W. Cholewa, Warszawa: Amber, 1994, ss. 364. David Eddings, Wieża czarów, tł. Paulina Braiter, Warszawa: Amber, 1995, ss. 458. David Eddings, Ostatnia walka czarodziejów, BEZ OPISU, SKORO WYDAWCA NIE ZADBAŁ, ABY KSIĄŻKA ZNALAZŁA SIĘ W BIBLIOTECE NARODOWEJ MALLOREON David Eddings, Strażnicy Zachodu, tł. Paulina Braiter, Warszawa: Amber, 1995, ss. 495. David Eddings, Król Murgów, ZNÓW BEZ OPISU, Z TEGO SAMEGO POWODU David Eddings, Demon, władca Karandy, tł. Paweł Czajczyński, Warszawa: Amber, 1996, ss. 397 David Eddings, Czarodziejka z Darshivy, tł. Paweł Czajczyński, Warszawa: Amber, 1996, ss. 367. David Eddings, Prorokini z Kell, tł. Paweł Czajczyński, Warszawa: Amber, 1996, ss. 415. David Eddings, Belgarath czarodziej, tł. Maria Duch, Warszawa: Prószyński i Ska, 1997, ss. 304. David Eddings, Leigh Eddings, Czas niedoli, tł. Maria Duch, Warszawa: Prószyński i Ska, 1997, ss. 220. David Eddings, Leigh Eddings, Tajemnica : trzecia część opowieści o losach czarodzieja Belgartha, tł. Maria Duch, Warszawa: Prószyński i Ska, 1998, ss. 359. David Eddings, Leigh Eddings, Polgara Czarodziejka, tł. Maria Duch, Warszawa: Prószyński i Ska, 1999, ss. 688. David Eddings, Leigh Eddings, Kodeks Rivański. Starodawne teksty Belgariady i Malloreonu, tł. Maria Duch, Warszawa: Prószyński i Ska, 2001, ss. 392. |
Pora przedstawić książkę, która okazała się najlepiej przyjętą przez czytelników powieścią SF 2021 roku. Nie zaniedbam również krótkiej formy i spojrzę na kolejną antologię opowiadań wielokrotnie nominowanego do nagród wydawnictwa Modern Phantastic.
więcej »Czy „Nowy wspaniały świat” Aldousa Huxleya, powieść, której tytuł wykorzystałem dla stworzenia nazwy niniejszego cyklu, oraz ikoniczna „1984” George’a Orwella bazują po części na pomysłach z „After 12.000 Years”, jednej z pierwszych amerykańskich antyutopii?
więcej »Kontynuując omawianie książek SF roku 2021, przedstawiam tym razem thriller wyróżniony najważniejszą nagrodą niemieckojęzycznego fandomu. Dla kontrastu przeciwstawiam mu wydawnictwo jednego z mniej doświadczonych autorów, którego pierwsza powieść pojawiła się na rynku przed zaledwie dwu laty.
więcej »Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner
Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner
Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner
Fantasy a la Polonaise
— Paulina Braiter-Ziemkiewicz, Anna Brzezińska
Gdy człek zdrowy i mu stoi, bezrobocia się nie boi
— Paulina Braiter-Ziemkiewicz, Anna Brzezińska
Arcydzieła na celowniku: Bezwolna czarownica
— Anna Brzezińska
Arcydzieła na celowniku: Zniszcz mnie!
— Anna Brzezińska
To lubię: Kuchnia pełna książek
— Anna Brzezińska
Harce Hordy
— Paulina Braiter-Ziemkiewicz, Anna Brzezińska