Mrozioł |
Patriota o strajku |
Autor znany dotąd z kilku utworów opublikowanych na łamach The VALETZ Magazine, w tym wstrząsająacej "Miary cierpienia", opowiadania nominowanego do Nagrody Elektrybałta w pierwszej edycji nagrody. W poprzednim numerze Esensji zaprezentowaliśmy jego prace plastyczne, i zapowialiśmy, że przedstawimy także jego utwory literackie. Oto mała ich próbka. |
 |
 | ilustracja: Aleksander Jasiński |
W imię Boga i ojczyzny! Sprawiedliwości pamiętaj! Ojczyzno... matko nasza...nie zapomnij....nie trafia to do mnie....może do innych trafi... Wznoszę sobie już dłuższy czas takie okrzyki, dla otuchy. Ładnie dźwięczą w szpitalnym korytarzu. Spokój jest, cisza. Co tam krzyki pacjentów, co tam lament. Ja siedzę i wznoszę okrzyki. To wszystko przez ten strajk. Strajk tych lekarzy....Ale, ale...cóż to ja robię? Czy prawdziwy patriota ma dylematy. Nie! Prawdziwy patriota szuka logicznych wyjaśnień swego męczeństwa. Nie wolno mi się poddawać. Ile to razy, gdy lekarz nie chciał za nic w świecie wypisać recepty w imię strajku, szydziłem z niego? Czy to nie był patriotyzm? A gdy wbiegałem do apteki bez owej recepty, spoglądałem po twarzach tych stłoczonych tam ludzi i śmiałem się, czy to nie była oznaka, jak długo i mężnie potrafię wytrwać w proteście przeciw protestowi? Lekarze strajkują, ale nic to dla mnie. Ja im pokażę, kim jest prawdziwy obywatel. Obywatel wierzy władzy. Obywatel wierzy państwu. Nawet dziś... gdy w ramach protestu lekarze obcinają kończynę dolną, ja... prawdziwy obywatel wyzywam ich na pojedynek... ducha. Nie wywrą na mnie wrażenia, a tym bardziej na rządzie, który wiedzie naszą kochaną ojczyznę. I gdy ja - prawdziwy obywatel - czekam na decyzję, która kończyna zostanie obcięta, ufam państwu. Bo państwo nie ulegnie byle argumentowi. Nie może przecież autorytet władzy postępować według zachcianek hipokrytów, którzy przysięgę Hipokratesa mają tam, gdzie sięga lewatywa przy głębokiej penetracji. Prawdziwy obywatel powinien się cieszyć, że ma taką silną władzę i... i...ja ....to rozumiem i... ja... to popieram, ale wciąż nie mogę pozbyć się obaw. Szczególnie teraz, gdy słyszę jak po mnie idą. Nie rzucim ziemi... Mimo wszystko ten łomot w mojej piersi to nie odwaga. Bo nie trafia, do mojej świadomości, że ta noga będzie dowodem naszego zwycięstwa. Zwycięstwa moralnego. Wybacz mi, matko, ojczyzno moja, te chwile zwątpienia...
Właśnie zapadła decyzja, co dziś amputują. I pomimo tego, że anestezjolog odmówił mi znieczulenia, jestem zadowolony. Przez łzy uśmiecham się na myśl o mej wyższości. Wyższości wszystkich obywateli. Piękna siły rządzącej, potęgi nieustępliwej władzy... Poza tym, widzicie, to właśnie lewą kostkę miałem skręconą.
grudzień 96
|
|
 |
|