Kiedy rozpoczynałem lekturę tej książki, nurtowała mnie jedna myśl - czy autorka da radę powiązać wszystkie wątki wysnute w poprzednich dwu tomach? Czy cała ta sieć zagadek i śladów prowadzi rzeczywiście do jakiegoś logicznego rozwiązania? Czy na każde rodzące się podczas czytania pytanie, znajdzie się odpowiedź?
Na wszystkie powyższe pytania jest jedna odpowiedź - tak. Pomimo, że nazbierało się tego trochę - od zagadki tożsamości Najwyższego i Panów Ziemi, aż do kwestii przeznaczenia Morgona, to wszystko zostało raz na zawsze związane i zamknięte. Co więcej, wszystko, czego potrzebowaliśmy do rozwiązania trapiących księcia Hed problemów stało nam od samego początku przed oczyma.
To tyle jeśli o zalety logiczno-fabularne. Jeśli zaś chodzi o przyjemność płynącą z lektury... Na pewno bardzo podoba mi się sposób, w jaki autorka przedstawia rodzinne i przyjacielskie więzi. Ciągłe przekomarzanie Raederle z Morgonem i nieustanne rodzinne kłótnie są efektem głębokich i szczerych uczuć, jakie wiążą ze sobą bohaterów. Prawdziwość przysłowia: "Kto się lubi, ten się czubi" pokazana jest tu szczególnie wyraziście.
Niestety na tym kończą się zalety stylu, w jakim napisano "Harfistę na wietrze". Książka jest jednocześnie zbyt rozwlekła i zbyt skondensowana. Autorka nie stroni od nadto przydługich opisów wnętrza Morgona i jego przeżyć, a jednocześnie ważne dla akcji wydarzenia skraca i kompensuje na kilku stronach, przelatując po nich pobieżnie.
Drugi mój zarzut to nadmierna zwiewność i nastrojowość. Jest taka granica między rzeczywistością a magią, której lepiej nie przekraczać, bo czytelnik może się bardzo łatwo zgubić pośród czarodziejskich gór, mgieł, bagien i wichrów. Ja niestety zabłądziłem gdzieś w okolicach góry Erlenstar, i nieprędko zdołałem wrócić, bo książka jest po prostu nieco zbyt odrealniona, jak na moje potrzeby. Przypuszczam jednak, że czytacze o zacięciu poetycko-nastrojowym uznają powyższy opis za zachętę.
A najgorsze jest to, że gdzieś wsiąkła cała przebojowość i zadziorność Raederle. Twarda i rozsądna księżniczka zachowuje się jak rozkapryszony bachor. Owszem niesie ona w sobie dylematy swojego pochodzenia, i mogę w pełni zrozumieć, że pewne działania wywołają w niej wstręt, ale jej grymasy są męczące.
Łatwiej wymieniać wady, niż zalety, więc nie ma się co zrażać powyższą recenzję. Warto przeczytać tą powieść i zaspokoić domagającą się ciągu dalszego ciekawość. Nie jest to zła książka, choć z wszystkich tomów cyklu ten wydaje mi się najsłabszy.
Patricia McKillip "Harfista na wietrze" ("Harphist in the Wind")
wydawnictwo MAG 2000, tłum. Jacek Manicki, cena 25 PLN
ISBN 83-87968-45-5
|
|