Z jednej strony zachęcająca okładka i dobry papier, z drugiej mała objętość i uboga treść. Pismo o ambicjach profesjonalnego magazynu, ale o jakości sklepowego zinu. Proszę Państwa, oto "Games Unplugged".
Pozazdrościć temu amerykańskiemu pismu można wszystkiego: od świetnej okładki zrobionej przez firmę Decipher, przez doskonały papier aż do masy całostronicowych reklam wydawnictw RPG (prawie 50 proc. objętości pisma!). Kontrastuje z tym uboga treść, a największą wartość informacyjną mają niestety właśnie reklamy...
Bo cóż znajdujemy w tym 48 stronicowym magazynie? Raptem dwa duże teksty! Jeden to instrukcja jak zrobić amatorską stronę www poświęconą grom, drugi - stronniczy przegląd amerykańskich erpegowych stron/serwisów w Internecie. Przy czym nie ma co ukrywać - z tym drugim tekstem poradziłby sobie dziesięciolatek.
Reszta pisma to rachityczny dział newsowy i kilka stron recenzji (gry RPG, karcianki, planszówki i różności: programy komputerowe, muzyka itp.). Wszystko to przecina na pół 10 stron ładnie zaprezentowanych, ale niewiele wnoszących informacji o laureatach GAMY Awards 2000 (od najseksowniejszej gry, przez grę najcięższą po ulubioną przekąskę erpegowców). Całość zamyka kiepski komiks.
Podsumowanie? "Games Unplugged" absorbuje uwagę na kwadrans. Ma możliwości, ma potencjał, który w sposób przerażający jest marnowany. Zdecydowanie GU najlepiej prezentuje się od strony graficznej (konkretnie - jest dobrze, w miarę dynamicznie złamane), treść pozostawia póki co sporo do życzenia.
Zachęcająco prezentuje się lista przewodnich tematów następnych numerów - istny hit za hitem, ale co z tego wyjdzie? Któż to wie?
|
|