Wśród ognia, grzmotu i kłębów dymu na planetę zstąpił Anioł Zagłady. Miał postać olbrzymiej, jaskrawoczerwonej rakiety. Jej lądowanie było bardzo widowiskowe, podobnie jak błyskawiczny wyładunek setek obłych, szkarłatnych pojazdów. W niecałe dziesięć minut pola, na których stał obcy statek, zaczęły zaludniać się zaciekawionymi ludźmi zdążającymi w pośpiechu z pobliskiego miasteczka. Oni też pierwsi zginęli.
Szwadrony śmierci grasowały po świecie, za nic mając sobie używaną przez tubylców broń. Niestrudzenie parły do przodu, zostawiając za sobą dymiące zgliszcza miast i wsi, pełne poskręcanych trupów ludzi i zwierząt. Pancerze ich pojazdów były niezniszczalne, uzbrojenie niezawodne, a paliwo i amunicja niewyczerpane. I gdy na całej planecie została nie więcej niż setka żywych ludzi, jedna z maszyn, której pancerz zdobiony był złotym, dowódczym pasem, zamiast strzelić do człowieka, przemówiła:
- Ja, Autonomiczna Jednostka Egzekucyjna, działając w imieniu Jedynego Prawdziwego Rządu Republiki Elizjum, pytam się was, nędzne istoty z Prekumbrii Dziewięć, czy jesteście świadomi, za co zostaliście skazani na eliminację?
Wyczerpany ucieczką mężczyzna nie był ciekaw, czemu za chwilę zginie. Niezrażona maszyna kontynuowała:
- Powody, jakie ściągnęły zgubę...
W tym momencie człowiek ocknął się z letargu i wtrącił:
- Co to jest ta "Prekumbria Dziewięć"?
Maszyna jakby się zatchnęła. Przez chwilę, która zdawała się trwać wieczność, nie wydała żadnego dźwięku. W końcu jej głośnik ożył:
- Planeta. Ta, na której właśnie się znajdujemy.
Mężczyzna niepewnie zamrugał oczami.
- Aaale... To jest Ziemia...
- Ha-Ha! Ci z poprzedniej... - w głośniku coś zachrobotało - Znaczy się... Każdy tak mówi na swoją planetę! A co do powodów elimi...
Maszyna gwałtownie urwała i wzmocniła mikrofon. Człowiek wyraźnie mamrotał coś na temat pierwszego kontaktu. W niedowierzaniu wyostrzyła soczewki kamer i przemówiła karcącym tonem:
- Co za "pierwszy kontakt"?! Istoty z Prekumbrii od stuleci krążą po gwiezdnych szlakach, a księżyce ich globu słyną na całą galaktykę z mnogości rozrywek! Bez sensu jest więc...
- Księżyce? - człowiek znów wszedł w zdanie - Przecież mamy tylko jeden księżyc?
Skonsternowana maszyna definitywnie zamilkła. Stwierdziła, że nie radzi sobie w dyskusji i połączyła się z macierzystym mózgiem. Wymiana zdań była bardzo burzliwa i dominowało w niej wyrażenie "cholerne żyroskopy". W końcu, po dobrej minucie, maszyna ożyła. Zdezaktywowała uzbrojenie, po czym schowała w pancerz zewnętrzne działka i zamknęła wyrzutnie. Z głośnika popłynął ciepły, energiczny głos:
- Najmocniej pana przepraszam. Nastąpiło godne ubolewania nieporozumienie. Rzeczywiście nie jest to Prekumbria Dziewięć. W całym tym zamieszaniu nie policzyliśmy krążących po orbicie księżyców. Naturalnie niniejszym zaprzestaje się działań wymierzonych przeciw miejscowej ludności.
Z kadłuba pojazdu wysunął się srebrzysty chwytak. W jego szczypcach tkwił mały, tekturowy kartonik.
- Proszę - oto wizytówka naszego prawnika. W razie konieczności proszę się z nim skontaktować. Jego biuro jest otwarte w każdy wtorek i czwartek, od dziewiątej zero zero do szesnastej zero zero. Życzę przyjemnego dnia! I jeszcze raz przepraszam za nieporozumienie.
Z tymi słowami szczypce chwytaka rozwarły się, puszczając kartonik wprost pod nogi oszołomionego człowieka. Zaraz potem skryta pod pancerzem maszyneria zaszumiała i pojazd zawrócił w kierunku gotującej się do startu rakiety. Jej mózg w tym czasie aż kipiał z wściekłości. Jeszcze jedna taka pomyłka i naprawdę komuś wpadnie do głowy sformatować go! Musiał, po prostu musiał jakoś znaleźć tę przeklętą Prekumbrię Dziewięć...
15.01.2001
|
|