Detektyw Garrett, cyniczny dowcipniś, który lubi od czasu do czasu okazać się skłonnym do wzruszeń romantykiem, jest jedną z moich ulubionych postaci fantasy. Szybki w myśleniu i pięści, rozwiązuje zagadki kryminalne za pomocą swoich przedziwnych metod, polegających na mieszaniu w sprawie i obserwacji wyników. Wspiera go kilku typów spod ciemnej gwiazdy, którzy, wiedzeni sympatią do Garretta i jego pieniędzy, wykonują za niego co drobniejsze prace. Razem burzą mętne tonie miasta TunFaire wydobywając grzeszki swoich władców i ratując uciśnione dziewice.
Już trzy razy Garrett zdołał wplątać się w obfitujące w zagrożenia afery i za każdym razem przysięgał sobie, że nigdy więcej nie da się nie wplącze się w nic paskudnego. Jako, że reprezentuje on zdrową postawę życiową, polegającą na lenistwie kontrolowanym i unikaniu pracy niepłatnej, zdawałoby się, że to już koniec jego rozrywek z kościołami, złotem, czy wampirami. Niestety, był kiedyś w wojsku i kiedy pojawia się Czarny Pietrek, jego dawny sierżant, uprzejmy Garrett wpuszcza go za drzwi. Zacytuję naszego głównego bohatera: "I, bracie, dałem się wrobić".
Tym razem autor umieścił biednego prywatnego detektywa w starym nawiedzonym domu i kazał mu rozwiązywać zagadkę w stylu "wszyscy jesteśmy podejrzani". Ludzie znikają i pojawiają się z powrotem, są mordowani szybko, lub powoli, po olbrzymim domu włóczy się duch, pracodawcę ktoś okrada, a do Garretta lgną, jak zwykle, piękne kobiety, co tylko na początku wydaje się bardzo zabawne.
"Stare cynowe smutki" mają wszystkie zalety kryminału - wartą, przykuwającą uwagę akcję, dobrze pomyślane zagadki i mnóstwo zaskoczeń dla nic nie podejrzewającego czytelnika. Dodatkowo powieść wzbogacona jest sardonicznym humorem głównego bohatera i serią jego przemyśleń, tradycyjnie pesymistycznych względem ludzi. Najważniejsze jest jednak chyba to, że Glen Cook potrafi wykorzystać możliwości jakie autorowi kryminałów daje umieszczenie akcji w świecie, w którym istnieje magia i całe mnóstwo nieludzkich ras o całkowicie nieludzkim systemie wartości.
I jeśli do czegoś można się przyczepić, to jedynie do straszliwie ponurego zakończenia. Akta detektywa Garretta nigdy nie obfitowały w happy endy i opowieści do czytania dzieciom na dobranoc, ale na końcu "Starych cynowych smutków" robi się wyjątkowo smutno. Poczuł to nawet chyba sam autor, bo próbuje wprowadzić na samym końcu nutkę optymizmu, ale nie jest to manewr specjalnie udany.
Niemniej jednak, powieść przeczytać można i trzeba. Jest to coś nowego, momentami przygnębiające, momentami śmieszne, ale nigdy nudne.
Glen Cook "Stare cynowe smutki" (Old Tin Sorrows)
Wydawnictwo MAG 2000, tłum. Aleksandra Jagiełłowicz
cena: 25 PLN, ISBN 83-87968-22-6
|
|