Czy uważacie za możliwe, aby film nakręcony w Chinach przez chińskiego reżysera i opierający się głównie na walkach wręcz, nie był filmem klasy B?
Nie?
Kiedyś też tak myślałem.
A potem pojawił się niejaki Ang Lee i nakręcił "Przyczajonego tygrysa, ukrytego smoka", czerpiąc w dużej mierze z setek produkcji klasy B, C i niższej, jakimi chińscy producenci przez lata nękali zachodnich imperialistów. I stworzył coś, czego nikt się nie spodziewał. Opowieść. Fantasy. Bajkę.
Pierwsze wieści na temat tego niezwykłego filmu dotarły zza oceanu, gdzie "Przyczajony tygrys, ukryty smok" święcił niesamowite tryumfy, zbierając pochlebne recenzje nie tylko od publiczności, ale także u krytyków - co w końcu za Atlantykiem nie zdarza się często. I w Polsce znalazł się wreszcie dystrybutor na tyle odważny, aby spróbować wprowadzić na ekrany film zrealizowany przez Chińczyków. Wypada mi tylko bić brawo, tak samo jak przy okazji pojawienia się na ekranie "Mononoke Hime".
Jest bowiem "Przyczajony tygrys..." filmem naprawdę niezwykłym, pięknym i znaczącym - ale ryzykownym. Oto u Shu Lien (Michelle Yeoh), opromienionej sławą bohaterki wielu opowieści, pojawia się inna legenda - mistrz Li Mu Bai (Chow Yun-Fat). Mistrz jest zmęczony, mimo długich medytacji na górze Wudan nie udało mu się uzyskać oświecenia, co sprawia, że zwątpił w swój los. Decyduje się na rozstanie z legendarnym mieczem - Zielonym Fatum - który pochodzi sprzed czterystu lat. Prosi Shu Lien, aby przekazała miecz w darze panu Te (Sihung Lung), zaufanemu przyjacielowi. Sam chce wypełnić jeszcze tylko jedno zadanie - zabić Nefrytową Lisicę, która przyniosła śmierć jego mistrzowi. Shu Lien spełnia tę prośbę. Pan Te przyjmuje miecz, lecz jest tym rozwojem wypadków zasmucony. Domyśla się, że za zgorzknieniem Li Mu Baia stoi jego miłość od Shu Lien, której żadne z dwojga nie potrafi wyrazić. Dom pana Te odwiedza młoda Jen (Ziyi Zhang) wraz z guwernantką. Jen wkrótce ma wyjść za mąż. Shu Lien nawiązuje z nią nić przyjaźni. Nie wszystko jednak przebiega spokojnie - w nocy ktoś kradnie miecz, a Shu Lien rzuca się w pogoń...
Narracja w filmie jest prowadzona równym, spokojnym tempem, mocno różnym od tego, jakim zwykle raczy nas Hollywood. Reżyser i operator wyraźnie korzystają z innych tradycji kinowych, posługują się raczej długimi ujęciami w szerokich planach, nie atakują widza kąśliwymi jednolinijkowcami, nie budują akcji z użyciem hitchcockowskiego trzęsienia ziemi. Od początku dają do zrozumienia, że jest to film do głębi chiński i jeżeli komuś ta stylistyka nie pasuje, może mieć pretensje tylko do siebie. Ma to zarówno dobre, jak i złe strony. Dobre, ponieważ film zyskuje zupełnie niesamowity klimat, odrealniony, charakterystyczny dla przypowieści. Złe, ponieważ brak kompromisu z publicznością powoduje dziwne reakcje na sali - o czym będzie dalej.
Ang Lee opowiada o bohaterach, bohaterach z legendy, o których układa się poematy i śpiewa pieśni. Jego postacie posiadają nadnaturalne umiejętności, potrafią unosić się w powietrzu, walczyć w najróżniejszych okolicznościach, imponować sprawnością i wewnętrzną siłą. Język, jakim się porozumiewają, jest całkowicie wyprany z cynizmu, czego w kinie dawno już nie widziałem. Ich kwestie brzmiałyby może śmiesznie podniośle i żałośnie dramatycznie, gdyby nie fakt, że stanowią przyczynek do mitu, są elementem świata prawdziwych bohaterów. A robią oni naprawdę wrażenie - Li Mu Bai podczas wykonywania kata z mieczem, czy Shu Lien podczas walki szablą nie pozostawiają wątpliwości, że mamy do czynienia z mistrzami. W ogóle walki w filmie zrealizowane są naprawdę świetnie, według mnie lepiej niż w "Matrix". Imponuje zwłaszcza praca kamery, która niekiedy śledzi postacie podczas zupełnie karkołomnych wyczynów.
Jednak siłą tego filmu jest przede wszystkim klimat. Ang Lee wie coś na ten temat, skoro jego "Rozważna i romantyczna" zbierała tak pochlebne opinie. Posługując się dość obcymi dla zachodniej techniki filmowej chwytami, prowadząc narrację w sposób jednostajny i spokojny (a nawet zaskakująco wtrącając retrospekcję w samym środku filmu), kreuje klimat opowieści o dawnych, bohaterskich dniach, o złym losie i niespełnionych marzeniach. Ciekawe, że obywa się bez Wielkiego Zła, które przy takich okazjach twórcy często wykorzystują. Z uwagi na kulturowe dziedzictwo twórcy, wydaje się zrozumiałe, że największym zagrożeniem dla człowieka jest to, co tkwi w nim samym. Przekonują się o tym Li Mu Bai, Shu Lien i młoda Jen, która postawiona na rozdrożu nie jest w stanie wybrać dobrze. Jak w każdej bajce chodzi o pokonanie jakiegoś smoka - u Anga Lee ten smok tkwi w nas samych.
"Przyczajony tygrys..." obok wyszukanych scen walki obfituje też w ujęcia wysmakowane plastycznie oraz bogate w symbole. Widzimy stada kruków zrywających się pośród nocy z koron drzew, szerokie ujęcia górskich strumieni, bezkresną, czerwoną pustynię, walkę toczoną w koronach młodych bambusów. Warstwa wizualna została przedstawiona bez zarzutu, a chwilami poszczególne kadry po prostu zachwycają kompozycją. Z wartych odnotowania rzeczy, jest m. in. widok Zakazanego Miasta otoczonego przedmieściami złożonymi z drewnianych domków - tak, jak musiało to wyglądać dawno temu. Także odtwórcy głównych ról są zupełnie bez zarzutu, chociaż po ekranizacji takiej opowieści trudno oczekiwać fajerwerków aktorstwa. Chow Yun-Fat doskonale pasował do roli Li Mu Baia, w sposób naturalny promieniując wewnętrzną siłą. Świetnie poradziła sobie także młoda Ziyi Zhang.
W tej beczce miodu jest jednak łyżka dziegciu. Powstał naprawdę wspaniały film, ale wymaga on przyjęcia pewnej konwencji - bo przecież normalnie nie da się biegać po wodzie czy latać w powietrzu. Niestety z przyczyn dla mnie nieznanych część publiczności na pokazie przedpremierowym starała się oglądać "Przyczajonego tygrysa..." jak kolejny film z Jimem Carreyem lub Nicholasem Cagem - a tak się nie da. Wobec tego ostrzegam osoby chcące iść na film Anga Lee: przygotujcie się na masowe rechoty i głupawe odzywki. W sposób niemal doskonały rujnują nastrój filmu, ale obawiam się, że nie może się bez nich obejść.
"Przyczajony tygrys, ukryty smok" ("Wo hu zang long" aka "Crouching tiger, hidden dragon")
reż. Ang Lee
wykonują: Chow Yun-Fat, Michelle Yeoh, Chang Chen, Zhang Ziyi i inni
Produkcja: USA/ Chiny/ Tajwan
czas trwania: 120 minut.
|
|