Magazyn ESENSJA nr 5 (VIII)
czerwiec 2001




poprzednia stronapowrót do indeksunastępna strona

Autor Eryk Remiezowicz
  Wielowątkowy zawrót głowy

Zawartość ekstraktu: 60%
Okładka książki
Okładka książki
Czasem autorowi własne pomysły nie mieszczą się w głowie i przelewa je wszystkie na papier. Pracuje biedak ciężko i wydajnie, aby tylko spleść je w wartką i sensowną fabułę, znaleźć do nich odpowiednich bohaterów i miejsca, a co najważniejsze, stara się związać rozbuchane dygresje w sensownie zakończoną całość. Powieści takie są zazwyczaj duże i grube, a reakcje budzą mieszane. Niewątpliwie autor obdarzony wielką wyobraźnią (a tego Davidowi Brinowi nie sposób odmówić) zafascynuje część czytelników samym rozmachem i obszernością swojej wizji, ale niejeden poczuje się zagubiony w gąszczu spakowanych i ubitych do jednej powieści wątków.

Raz już się Brinowi udało stworzyć powieść zachwycającą zarazem wielkością jak i mistrzowskim panowaniem nad wydarzeniami (mowa tu o "Wojnie Wspomaganych") a i "Rafa Jasności" sroce spod ogona nie wypadła. Nowa trylogia o Wspomaganiu zapowiadała się więc nieźle - tu sześć ras z Jijo, wspaniale wyrysowanych i godnych osobnej powieści każda, tam okazyjnie rozsiane tajemnice i wskazóweczki co do tajemnic dawnych a strasznych, a i postacie z ich najróżniejszymi konfliktami błyszczały swoim, całkiem przyjemnym blaskiem.

W "Brzegu Nieskończoności" nieco się to wszystko rozlazło. Postaci zrobiło się za dużo, nieraz autor niepotrzebnie konstruuje osobną kilkustronicową przypowieść poświęconą marginalnemu bohaterowi i jeszcze bardziej nieistotnemu wydarzeniu. Książka przechodzi dzięki temu do kategorii "superciężkiej" (ze względu na rozmiar), ale przyrost wagi jest jedynym przyrostem od czasu poprzedniego tomu. Akcja toczy się też o kilka punktów za wolno, i zbyt łatwo przychodzi czytelnikowi zagubienie się w pobocznym opisie, z którego już nie tak łatwo wrócić do głównego nurtu. Pewnym sposobem na tą dolegliwość może być czytanie w stylu "Nad Niemnem", tzn. ścisłe trzymanie się dialogów, ale traci się wtedy wiele z klimatu powieści, jak i z rozrzuconych na kartkach Brinowskich wizji przyszłości.

Ma ta książka jednak i zalety. Czytelnik obdarzony obszerną pamięcią (i chęcią do obciążania jej mnóstwem nikomu niepotrzebnych szczegółów) może rozkoszować się różnymi drobnymi smaczkami, za pomocą których autor próbuje pokazać swoje nastawienie do dzisiejszego stanu ludzkości. Niewątpliwym plusem będzie również dla miłośników cyklu opis przygód "Streakera" na gwiezdnych szlakach. Będzie można zagłębić się w Jophuran, a także poobserwować różne ludzkie i nieludzkie dziwactwa i lęki.

Książka byłaby więc całkiem wysoko na mojej prywatnej skali ocen, ale zakończenie jest stuprocentowo do bani. Ja rozumiem, że w trzytomowym cyklu niełatwo jest wstawić sensowną cezurę, która pozwoli powiedzieć "Tu kończy się drugi tom". Mogę pojąć, że pewne sprawy zostaną w zawieszeniu, a tajemnice poczekają do tomu trzeciego. Ale w "Brzegu nieskończoności" autor w końcu, po długich deliberacjach, doprowadza fabułę do ostatecznego kosmicznego spięcia, i pozwala jej w tej chwili zastygnąć. Taki numer usprawiedliwia dowolny stek wyzwisk pod adresem Davida Brina, i psuje całkiem pozytywne wrażenie z lektury.



David Brin "Brzeg nieskończoności" (Infinity Shore)
Tłum. Michał Jakuszewski
Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2001
ISBN: 83-7150-920-0
cena: 29,90 PLN

poprzednia stronapowrót do indeksunastępna strona

63
powrót do początku
 
Magazyn ESENSJAhttp://www.esensja.pl
redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.