Motto: Dyskordianin nie wierzy temu, co czyta i tylko połowie tego, co widzi
-- Principia Discordia
 |
|
Znam kilka osób, którym wydarzyła się podoba historia - z braku czasu wolnego czasu zarzuciły oglądanie telewizji i czytanie gazet. Skutek we wszystkich przypadkach był podobny - po włączeniu telewizora czy przejrzeniu gazety nagle znajdowały się w zupełnie innym kraju. W zupełnie innej sytuacji społecznej i politycznej.
Ale czy na pewno?
Świat prezentowany przez media nie jest światem realnym. Media nie są w stanie ogarnąć wszystkich aspektów przedstawianych zagadnień, a nawet gdyby były w stanie, nie zrobią tego. Zadaniem mediów jest przede wszystkim zdobywać oglądalność, a tego nie da się osiągnąć komplikując przedstawiany obraz świata. Dodatkowo każdy publikator ma swoją charakterystykę, pewien filtr, przez który świat widzą i interpretują (wszystkie bez wyjątku, te felietony też).
Świat prezentowany przez media jest światem przez media kreowanym. Prowadzi to do takich efektów ubocznych, jak powstanie zjawiska celebrities - ludzi sławnych dlatego, że są sławni. Zjawisko to dotyczy też spraw poważniejszych. Gazety i publikatory opisują świat polityki, który sam sobie wystarcza. Politycy nie raz mówili, że rząd się sam wyżywi, czy też, że wyborcy są dla nich przypadkowym społeczeństwem. A media są bardziej dla polityków niż dla wyborców.
Spotkałem kiedyś człowieka pracującego w podobnej do mnie dziedzinie. Komputerowca. W rozmowie rzucił pytanie, czy czytałem coś na dzisiejszym Onecie. Osłupiałem. Po cóż miałbym zaglądać na Onet?
Nie korzystam z portali. Wszelkie potrzeby sieciowe (poczta, publikowanie WWW) zaspokajają mi niezależne serwery. Wyszukiwanie to google. Pare zachodnich serwisów informacyjnych powie, co dzieje się w branży, tu NASDAQ jest ważniejszy od WIG. A polityka?
Jak długo politycy wykonują swoją pracę w sposób akceptowalny, nie jest właściwie ważne, jakie wartości sobą przedstawiają. Zresztą trudno dopatrzeć się wielkich różnic między opcjami politycznymi. Jak mówi stara anarchistyczna zasada: gdyby wybory mogły coś zmienić, zostałyby zabronione. Polityka w liberalnej demokracji jest jak sport wyczynowy - wygrywają ci, którzy są dobrzy w wygrywaniu. Ale polityk powinien robić coś jeszcze po dobiegnięciu do mety, po zdobyciu mandatu. O tym nikt nie pamięta.
Zaczepił mnie kiedyś na ulicy ankieter. Przepytał o coś związanego z reklamą, później poprosił jeszcze o odpowiedź na kilka pytań: ulubiony kanał TV? Nie oglądam telewizji. Czytane gazety codzienne? Żadne. Stacje radiowe? Jak wyżej. Popatrzył dziwnie i poszukał następnej osoby do przepytania.
Nie oglądam telewizji, nie czytam gazet. O sytuacji politycznej opowiadają mi taksówkarze, jesli nie uda mi się na czas zmienić tematu. Selekcjonuję to, co wchodzi do mojego świata. Wyemigrowałem pozostając na miejscu.