Magazyn ESENSJA nr 7 (X)
wrzesień 2001




poprzednia stronapowrót do indeksunastępna strona

  Szept poleca
Gilbert     (bez tytułu)

właściwie pusty pokój, ściany koloru papieru toaletowego
nie dzieje się nic oprócz pisania
(to dziś pierwsza rzecz która się dzieje)
oprócz myśli
dużo różnych myśli

właściwie pusty pokój, jednak na oknie wisi nadzieja
nie dzieje się nic prócz jej szeptu
będzie dobrze, ona przecież zrozumie
jest też tu lęk
dużo mego lęku

właściwie pusty pokój, wypełniony jednak uczuciami do sufitu
uśmiechy przeplatane szyderstwem
że jestem głupi i nie powinienem
zostawić miłości
zapisanej na kartce




Ichiae Lucsav     Oczyszczenie potem trzy potwarze

Lunatycy! myjcie twarze
Zakrwawione zauważę
Przyjaciela będę miał serce gorące

Przyjaciele! chłodźcie twarze
Słońca cień wam oczy praży
Niewidomych nie widzicie dźgania słońcem

Bezwstydnicy! kryjcie twarze
Nieba blask samotny starzeć
Będzie się mścił na was zmarszczką

Zbawiciele! miejcie twarze
Sopla klingą siłę razić
Re inkarnacja Twa marzłoć

[25 IV 2001, Warszawa]




Ichiae Lucsav     Ostatnia lalka z szyfonu

Wiatr przedłużenie Twojego oddechu
Chłodny, wszechogarniający

Chmury prześwit nieufnie patrzysz na gablotkę
Liść przetaczasz
Ulega

Ta lalka dla Ciebie wszystkim, a wszystkiego mieć nie możesz
Przyklejasz nosek do szyby fantom przytulasz do serca
Samotna

Na co się gapisz czas ucieka klient nasz pan się roześmiał
Dźwięczy słodko w skórzanym portfelu judaszowa
Groszowa
Nadzieja

[24 VI 2001, Warszawa]




Jakub Korthals     Daj nam Panie

Daj nam Panie daj
ukochany kraj.

Te matki nad dębowa kołyską,
tego chłopa z ubogą miską,
i te babki co płaczą, szlochają, kochają
i wołają: o Boże, o Boże,
dziś poranne wstają zorze.

Daj nam Panie daj
ukochany kraj.

Te plaże w słońcu skąpane
i te drogi różami usłane,
i te ptaki co kraczą, ćwierkają, śpiewają
i wołają: o kraju, o kraju,
dlaczego tak zimno nam w maju?

Daj nam Panie daj
ukochany kraj.

Te kominy co kończą się w niebie,
żółte kutry w piaszczystej Łebie,
i te dzieci co krzyczą, szaleją, śpiewają
i wołają: o słońce, o słońce,
najmocniej ty świecisz nam w Polsce.




Jakub Korthals     Ostatni oddech

Nim posadzisz ostatnie drzewo,
zanim zbierzesz ostatni plon,
nie żałuj sobie niczego
nim Pan Bóg cię spisze na złom.

Bo w tym ostatnim oddechu
ostatnia nadzieja tkwi,
by w naszym ziemskim pośpiechu
godnie zakończyć swe dni.

Nim opróżnisz ostatnią butelkę,
nim sięgnie twe oko do dna,
za życie pij - jedną kropelkę,
choć ta kropelka to łza.

Bo w tym ostatnim napoju
ostatnia nadzieja tkwi,
by w naszym ziemskim nastroju
godnie zakończyć swe dni.

Nim ochrzcisz ostatnie dzieci,
nim spiszesz testament swój,
zaśpiewaj: mój miły świecie!
Lecz czy on jeszcze jest twój?

Bo w tej ostatniej piosence
ostatnia nadzieja tkwi,
by w naszej ziemskiej udręce
godnie zakończyć swe dni.

Nim zamkniesz ostatni raz oczy,
nim zgaśnie pochodni blask,
nie szukaj na darmo pomocy,
to nie jest najlepszy czas.

Bo w tej ostatniej rozpaczy
ostatnia nadzieja tkwi,
że Pan Bóg ci wszystko wybaczy
i godnie zakończysz swe dni.

Nim ruszysz w ostatnią drogę,
nim róża przykryje twą skroń,
podnieś do góry swą głowę,
podnieś do góry swą dłoń.

Bo w tym ostatnim twym geście
ostatnia nadzieja tkwi,
by w naszym ziemskim kontekście
godnie zakończyć swe dni.




Jakub Korthals     Pierwszy akt

Jak kabaret to kabaret.
Czy to balet
czy też szalet.
Nasze życie to jest
tylko pierwszy akt.
Ludzie piszą pamiętniki,
mają słabość do muzyki.
Kto zaśpiewa mi choć jeden
prosty takt?

Jak kabaret to kabaret.
Piąty walet
to jest talent.
Nie skończymy nim
ostatnia spłynie łza.
Sąsiad ciągle ma nam za złe,
że w tej sztuce jest wciąż błaznem
i nie widać ani szczytu
ani dna.

Jak kabaret to kabaret.
Czy w upale
czy w Nazaret.
Sam już nie wiem
czy skończymy salwą braw.
Ludzie klepią się po barach,
potem kończą w nocnych barach.
Tylko święci nie opuszczą
głównych naw.

Jak kabaret to kabaret.
Czy to balet
czy też szalet.
Nasze życie to jest
tylko pierwszy akt.
Ludzie proszą o coś Boga
bo ich wnet dopadła trwoga,
a sam diabeł podpisuje
z Bogiem pakt.




Jakub Korthals     Wina, panowie, mi dajcie

Wina panowie,
wina mi dajcie.
A może potem lepszy będzie świat.
Razem panowie
zaraz tu siadajcie,
bo nie wiadomo ile jeszcze
nam przybędzie lat.

Wina nalejcie do mego kielicha
i zgaście światło, niech nie patrzą w twarz.
Ta biała z kosą gdzieś już na mnie czyha,
za długie lata małą skrzynkę masz.

Wina nalejcie, niech utopi smutek,
utopi żary gorejących serc.
Odchodzić darmo zechce tylko głupek,
odchodzić darmo do nieznanych miejsc.

Wina panowie,
wina mi dajcie.
A może potem lepszy będzie świat.
Razem panowie
zaraz tu siadajcie,
bo nie wiadomo ile jeszcze
nam przybędzie lat.

Wina panowie, chociaż siwy włos,
niech patrzę młodzi jak zabawa trwa,
póki w tych piersiach jeszcze zabrzmi głos,
póki w tych oczach jeszcze jedna łza.

Wino ostatnie i nie płaczcie już,
wino ostatnie i rozbity dzban.
Niech żal nie będzie szczytów ani mórz,
starych i młodych, którym winem tran.




Misiek     Pejzaż

Że pamiętam wybacz

dwa jeziora tam gdzie wzrok
nad nimi rząd traw drgających na wietrze
pod idealną prostotą drzewa
dalej kawałek jaskini
z tuzinem białych stalaktytów
zawsze rzęsiście skąpanych w słońcu
boś wciąż gaduła
poniżej wzgórza
symetrycznie wypiętrzone 2
cóż o nich dalej pisać?
dziś wydają się jeszcze większe
później ciągnęła się dzika równina
nieskażona upływem chwil
przechodząca z cicha
w lekko zarysowaną sawannę...
i jeszcze smukłe gałązki
często grające na strunie pędzla...

Dalej nie pamiętam - wybacz
nie chcę




nonFelix     Ciemna

Gdy skończyło się górskie martini
(wódka z lodem, jakoś trzeba sobie radzić)
Noc była taka ciemna, zimna i... i ciemna
(nie oszukujmy się, to jej wychodzi najlepiej)

Coś otworzyło okna i zaprasza mnie na zewnątrz
I może nawet skorzystałbym z propozycji, ale
Noc była taka ciemna, zimna i... i ciemna
A ogień w kominku płonął zupełnie inaczej.

I kiedy tak wstawałem, nie wiem, po co
(może chciałem spojrzeć na wszystko z innej strony?)
Jakoś nie włączyłem przy tym telewizora
(same idiotyzmy jak... ech, przecież wiecie)

No dobrze, nie wstałem do końca,
Rzeczywistość zachwiała mi się pod nogami.
Ale podłoga też jest miękka
A wypity alkohol też może posłużyć za poduszkę.

Zmęczona samotność pocałowała mnie na dobranoc
(objąłem ją w talii i przytuliłem do piersi)
I chyba zasnąłem tak, prawie szczęśliwy
(gdy noc była taka ciemna, zimna i... i ciemna)




Ula     (bez tytułu)

powiedz
przepraszam
przebaczę ci
słońce
jaśnieje
zatrzepoczą radośnie skrzydełka
małych motyli
na brzmienie
tych
słów

powiedz
chodź
przytulę cię
serce
zadudni
echo odbije wielokrotnie
wśród lasów
brzmienie
twych
słów

powiedz
dotknij
na nowo poznam cię
morze
zaleje
zmysły
to przypływ
on sprawi, że rozejdzie się falami
kolor twych
słów
poprzednia stronapowrót do indeksunastępna strona

17
powrót do początku
 
Magazyn ESENSJAhttp://www.esensja.pl
redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.