 |  | Plakat reklamowy |
Legenda Godzilli trwała nieprzerwanie od roku 1954, kiedy to na ekrany kin wszedł pierwszy z serii filmów o zielonym, zmutowanym jaszczurze. I było tak aż do roku 1998, kiedy to pewien pochodzący z Niemiec reżyser (którego nazwisko jest powszechnie znane i po dziś dzień przeklinane) postanowił zrobić Godzillę w wersji "hamerykańskiej". Nie dość, że wygenerowany komputerowo potwór rodem z "Jurassic Park" okazał się być prymitywnym, niesłychanie zwinnym zwierzęciem, którego motto życiowe brzmi: "Nażreć się i rozmnożyć", to w dodatku dość szybko i definitywnie dał się ukatrupić. W efekcie z filmu zadowoleni byli chyba tylko jego producenci - w końcu zarobili na nim niemałe pieniądze.
Na szczęście nie tylko widzowie poczuli się urażeni zabiciem Godzilli. Również japońska wytwórnia Toho, która w swej łatwowierności udostępniła amerykańskiemu przemysłowi filmowemu prawa do Godzilli, stwierdziła, że zabicie kultowego potwora było pewnym nadużyciem ze strony Amerykanów. W związku z tym dość szybko podjęła prace nad nowym filmem, w którym tradycyjnie za Godzillę miał robić facet w stukilowym, lateksowym kombinezonie.
 | Kadr z filmu |
Teraz mamy właśnie okazję oglądać efekty tej pracy, bowiem w kinach pojawił się "Powrót Godzilli". Fabuła filmu jest dość tradycyjna - Godzilla, badana przez prywatną, trochę niepoważną "instytucję" (młody naukowiec Shinoda, plus jego córka i zaprzyjaźniona dziennikarka), postanawia nagle w ramach walki o czyste środowisko pograsować po terytorium Japonii i zniszczyć kilka elektrowni (w tym jedną atomową). Agencje rządowe pragną do tego nie dopuścić, więc podejmują próbę zabicia Godzilli. W tym czasie chciwi producenci prądu (znaczy się właściciele koncernu energetycznego) podnoszą z dna morza prastary meteoryt, który zdaje się sam z siebie produkować olbrzymie ilości energii. Niestety - meteoryt nagle ożywa i odlatuje. Wkrótce okazuje się, że w jego wnętrzu tkwił statek kosmiczny. Statek, który w niedługim czasie powoła do życia olbrzymie i niszczycielskie monstrum (a imię jego Orga). Przeciwstawić się mu może jedynie Godzilla...
 | Kadr z filmu |
Mimo, iż japońska Godzilla nadal nie jest animowana komputerowo, charakteryzatorom udało się uczynić ją nieco bardziej drapieżną - ma większe i ostrzejsze zęby, takież płyty kostne na grzbiecie, oraz groźniejsze oczy. Szczególnie wyraźnie widać to na początkowych sekwencjach, które są bardzo dopracowane - z mroku wyłania się ogromny, groźny potwór, przerażający nawet dla ludzi sypiających na codzień z krokodylami. Potem jest już trochę bardziej normalnie - Godzilla chadza swoim charakterystycznym, ciężkawym krokiem, w takt którego chwieją się (choć już nie tak silnie, jak kiedyś) doczepione na grzbiecie płyty, a niszczone budynki kładą się jak domki z tektury (którymi pewnie w istocie są). Na tym tle całkiem nieźle prezentuje się statek - mimo lustrzanego kadłuba (dość obciachowego notabene) porusza się w sensowny sposób (to znaczy widać, że porusza się on, a nie dekoracja pod nim). Bardzo sympatyczne jest również nawiązanie do "Dnia Niepodległości" - ze statkiem nasuwającym się nad miasto (aczkolwiek zdecydowanie mniejszym), i osiadającym na najwyższym budynku. Z tym, że w "Powrocie Godzilli" statek zwyczajnie siada na dachu i miażdży swoim ciężarem kilka ostatnich pięter.
Bardzo przyjemnie jest wrócić do klasycznej Godzilli, choć jest ona ździebko kiczowata i trudno ją brać na serio. Nie wróżę jej jednak - przynajmniej w Polsce - wielkiego sukcesu. Przede wszystkim dlatego, że zabrakło reklamy - dystrybutor ograniczył się do plakatów formatu A2, oraz sporadycznych reklam w branżowych pismach. A to troszkę mało, by zapełnić sale kinowe i dystrybutorskie kieszenie. W związku z tym następna japońska Godzilla, o ile w ogóle ktoś ją do Polski sprowadzi, do kin raczej nie trafi. A szkoda, bo mimo najnowszej techniki mały ekran wciąż nie wytrzymuje porównania z dużym.
"Powrót Godzilli" (Godzilla 2000, Gojira ni-sen mireniamu)
Japonia 1999
reż. Takao Okawara, scen. Hiroshi Kashiwabara, Wataru Mimura, muz. Takayuki Hattori
wyst. Tsutomoto Kitagawa, Takehiro Murata, Hiroshi Abe, Naomi Nishida, Shiro Shado.
|
|