Magazyn ESENSJA nr 7 (X)
wrzesień 2001




poprzednia stronapowrót do indeksunastępna strona

Justyna Fular
  Wakacyjny luz

Wakacje mają to do siebie, że robi się wiele rzeczy, których nie robi się w ciągu roku. Przez dziesięć (dziewięć!) miesięcy pisze się o sprawach raczej poważnych. Sezon ogórkowy przeciwnie, aż prosi się o artykuły, które są łatwe, lekkie i przyjemne. Ja również postanowiłam dać się ponieść temu uczuciu i tym razem napisać nie o sprawach istotnych, ale o błahostkach (chociaż zdaję sobie sprawę, że dla niektórych te rzeczy mogą być niezwykle ważne).

Po roku ciężkiej pracy każdemu należy się odpoczynek. Przed zaplanowaną podróżą po Europie, chciałam spędzić trochę czasu z dala od miejskiego zgiełku, być bliżej natury. Wyjechałam więc na wieś planując, że będę chodzić po polach i łąkach, wdychając świeże powietrze zachwycać się przyrodą. Niestety czynniki zewnętrzne (ulewy) sprawiły, że zamiast na łące leżałam na tapczanie, a zamiast chmur oglądałam telewizję (z ograniczoną ilością kanałów).

Lato to w programie telewizyjnym to głównie powtórki wszelkich możliwych filmów, szczególnie seriali. To wszystko z myślą o tych, którzy w zawierusze dnia codziennego przegapili 1375 odcinek swojej ulubionej telenoweli i chcą to nadrobić. Trzecią część oferty telewizyjnej stanowią także starocie. O przepraszam, klasyka filmu polskiego (i nie tylko polskiego). Idąc za ciosem utrwaliłam więc sobie klasykę i wciągnęłam się delikatnie w niektóre tasiemce. Nie jest to trudne, gdyż program tak skonstruowano, że w ciągu jednego dnia widz jest skazany na kilka odcinków tego samego filmu. A jak odmówić sobie przyjemności sprawdzenia, czy tym razem Michael rzuci Barbarę dla Vicki lub czy Brunner odkryje dla kogo tak naprawdę pracuje Hans Kloss (jaki on jest męski mówiąc: "Brunner, ty świnio!" ;-)?

Cierpliwość jest cnotą, ale nawet najlepsza oferta TV może się po kilku dniach znudzić. W końcu i ja miałam dość. Postanowiłam spróbować rozrywki bardziej intelektualnej - czytania książek. Zanim jednak sięgnęłam po literaturę, pod ręką znalazły się czasopisma dla kobiet. W letnich numerach tych periodyków można znaleźć mnóstwo wakacyjnych porad począwszy od tych na temat numeru filtru w kremie do opalania, poprzez modę plażową, na wskazówkach dla szefów wyjeżdżających na urlop skończywszy. Ciekawa jestem czy ktoś się do tych porad stosuje? Bo na pytanie czy ktoś to czyta, odpowiedź jest zdecydowanie twierdząca. Prawdopodobnie osób takich jak ja, którym kolorowe brukowce wpadną w ręce, jest więcej. Zapewne jest jeszcze więcej takich, którzy kupują je regularnie.

Mój odpoczynek wakacyjny, mimo, że nieco inny niż zaplanowałam, był bardzo przyjemny i minął szybko. Na szczęście na dalszą część lata mam inne plany, ciekawsze niż telewizja i czytanie tanich gazet. Studenckich wakacji pozazdrościli mi ci, którym przysługują tylko dwa tygodnie urlopu. Ciekawe, że nikt nie pomyśli o sesji - studenckich "godzinach szczytu" - nieprzespanych nocach, nie zjedzonych obiadach, zjedzonych nerwach... Ale to dopiero za kilka miesięcy. Tymczasem cieszmy się latem.

Kończąc ten tekst zastanawiam się nad jego pointą - o co mi właściwie chodzi? I doszłam do wniosku, że latem o nic nie musi chodzić. Sezon ogórkowy w pewnym sensie zwalnia z myślenia. Czysta rozrywka. Podobnie jak w powtórkach znanych filmów czy gazetowych poradach - chodzi o to, żeby było miło! Czego i Tobie, drogi czytelniku, życzę.

poprzednia stronapowrót do indeksunastępna strona

38
powrót do początku
 
Magazyn ESENSJAhttp://www.esensja.pl
redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.