Dni przed bitwą
Na początku września 401 roku p.n.e., po długotrwałym marszu wzdłuż Eufratu i granicy pustyń arabskich, armia Cyrusa znalazła się na żyznych polach Mezopotamii. Do Babilonu pozostawał jeden krok. Wielki Król musiał wreszcie zaatakować, jeśli myślał o utrzymaniu tronu.
Pierwszą przeszkodą, jaką Cyrus napotkał po drodze, był szeroki rów, biegnący z południa na północ, wykopany przez ludzi króla, a mający za zadanie opóźnić marsz najeźdźców. Cyrus i Klearch spodziewali się także, że zostaną zaatakowani podczas przeprawy przez ten rów, król jednak tym razem nie uderzył. Nie wiadomo, dlaczego przepuścił tak dogodną okazję, być może wciąż czekał na oddziały, które miały zasilić jego armię.
Odtąd kolumna Cyrusa szła w pełnym szyku, w każdej chwili spodziewając się ataku. Ale minął jeden spokojny dzień. Następnego marsz odbywał się w szyku rozluźnionym. Trzeciego dnia najemnicy Cyrusa zupełnie pozdejmowali ciężkie wyposażenie - nigdzie nie było widać przeciwnika. Chodziły nawet pogłoski, że Wielki Król nie zamierza walczyć o tron.
Rankiem 3 września zwiadowcy postawili cały obóz na nogi - zbliżała się armia Artakserksesa! W pośpiechu wdziewano zbroje i ustawiano się w szyku. Lewe skrzydło zajęli Persowie Cyrusa, którymi dowodził dostojnik Ariajos. Prawe skrzydło stanowili Grecy. W centrum ulokował się Cyrus z przybocznymi.
Miało to miejsce nieopodal wioski Kunaksa, niecałe sto kilometrów na zachód od miasta Babilon, symbolu bajecznych bogactw Wschodu. Do dziś naukowcy nie ustalili dokładnego miejsca rozegrania bitwy.
Ustawienie wojsk
Szczegółowe informacje w kwestii uformowania wojsk posiadamy jedynie w odniesieniu do armii Cyrusa, a tak naprawdę tylko o Grekach możemy powiedzieć coś pewnego. O oddziałach Wielkiego Króla Ksenofont przekazał nam to, co sam mógł zobaczyć - opisał formacje zgromadzone naprzeciw stanowiska najemników helleńskich.
Skraj prawego skrzydła armii Cyrusa przytykał do północnego brzegu Eufratu, co miało uniemożliwić liczniejszym obrońcom obejście Greków od południa. Właśnie w tym miejscu pozycję zajął liczny oddział peltastów (być może nawet wszyscy peltaści), co stanowiło novum w historii wojskowości greckiej. Dotąd peltaści nigdy nie byli samodzielną jednostką, zawsze zajmowali się wspieraniem falangi hoplitów. Jak jednak pokazała ta bitwa, oddzielenie peltastów może przynieść znaczną korzyść. I wodzowie greccy wyciągnęli wnioski z bitwy pod Kunaksą: jedenaście lat później osobno sformowani ateńscy peltaści byli w stanie rozbić oddział kilkuset najlepszych hoplitów helleńskiego świata - Spartan.
Na północ od peltastów pozycję zajął Klearch na czele swych hoplitów. W centrum stali ciężkozbrojni Proksenosa Beoty, wspierani przez tysiąc jeźdźców paflagońskich, których na czas bitwy Cyrus wyjął spod komendy Ariajosa. Najdalej na północ wysuniętym oddziałem hoplitów dowodził Menon z Tessalii, główny rywal Klearcha do pozycji naczelnego wodza. Reszta Greków, także uszykowanych w falangę, stała z tyłu, w drugiej linii.
Na północ od Menona uformował się nieliczny oddział Cyrusa. Stanowiło go sześciuset ciężkozbrojnych jeźdźców, którzy, jak wynika z opisu Ksenofonta, byli uszykowani na wzór środkowoazjatyckich katafraktów: zakuci w zbroje i hełmy, dosiadali opancerzonych koni. Ponoć wywodzili się z najszlachetniejszych rodzin Cyrusowej satrapii. Ksenofont nic nie wspomina o obecności u boku księcia jego gwardii trzystu hoplitów Kseniasa Parrazyjczyka, być może weszła ona w skład głównej falangi greckiej, być może też, iż Ksenias Parrazyjczyk był tożsamy z Kseniasem Arkadyjczykiem, który opuścił armię Cyrusa w Issoj.
Lewe skrzydło zajmowała przytłaczająca większość armii Cyrusa, owe sto tysięcy Lidyjczyków, Frygijczyków, Kapadocjan i innych Małoazjatów. Dowodził nimi Ariajos. Nie znamy ustawienia tej części wojska, wiadomo tylko, że przodem podążało dwadzieścia rydwanów z kosami bojowymi zamocowanymi u kół.
Daleko w tyle pozostały tabory: oddzielnie sformowany ogromny tabor Persów, w którym, oprócz przedmiotów należących do żołnierzy, znajdowało się kilka tysięcy handlarzy, niewolników, prostytutek i sług, oraz ulokowany na południe od niego obóz Greków. Był on znacznie mniejszy, nie ciągnęli za nim ani handlarze, ani markietanki (aby skorzystać z ich usług Hellenowie udawali się do taboru Cyrusa). Jak wynika z dalszych wydarzeń, obóz grecki został obsadzony dość silną załogą i uformowany w obronny kwadrat (lub koło, opis jest niejasny), zza którego można było skutecznie odpierać ataki.
Armia Artakserksesa była nieporównywalnie większa od Cyrusowej. Ksenofont pisze o trzech korpusach po trzysta tysięcy żołnierzy każdy, czyli o prawie milionie wojowników! Liczba ta wydaje się przesadzona, ale z całą pewnością Artakserkses posiadał nad bratem przytłaczającą przewagę. Świadczy o tym chociażby następujący fakt. Według perskiego zwyczaju, król zawsze znajdował się pośród walczących, w centrum formacji, skąd najłatwiej mu było wydawać polecenia. Tuż przed bitwą Cyrus rzekł Klearchowi, by Grecy jak najspieszniej dążyli do uderzenia na centrum linii wroga i do zabicia Wielkiego Króla. Klearch jednak zdał sobie sprawę z nierealności takiego zamiaru, gdyż centrum Persów, i król, znajdowali się daleko na północ od północnych krańców szyków Ariajosa! Z tego jednoznacznie wynika, że armia Cyrusa nie stanowiła nawet połowy wojsk Artakserksesa!
Przewaga byłaby jeszcze znaczniejsza, gdyby na czas dotarł satrapa Fenicji, Abrokomas, z następnym "trzystutysięcznym" korpusem. Ale jemu chyba niespecjalnie zależało na narażaniu życia, wolał poczekać na wynik bitwy i uznać aktualnego zwycięzcę za króla. Zjawił się w obozie triumfatora dopiero pięć dni po konfrontacji.
Lewym skrzydłem, ustawionym naprzeciw Greków, dowodził Tyssafernes, który otrzymał to stanowisko zapewne ze względu na swe długoletnie doświadczenie w walce z oddziałami helleńskimi w Azji Mniejszej. Centrum zajmował Wielki Król z konną gwardią, liczącą 6 tysięcy ciężkozbrojnych, być może też uszykowanych na wzór katafraktów. Prawe skrzydło zapełniały zastępy pozostałych dwóch wodzów perskich, Gobryasa i Arbakesa.
Przed zastępami równym szeregiem podążały rydwany. Było ich 150 (jak pamiętamy, podobnych wozów bojowych Cyrus posiadał tylko 20). Pora więc omówić, jak one mogły wyglądać.
Posiadamy przedstawienia perskich wozów bojowych na starożytnych płaskorzeźbach. Są to rydwany ciągnięte przez parę odświętnie wystrojonych koni, czasem można rozróżnić też blachy ochronne na czołach i piersiach zwierząt. Skrzynia wozu miała kształt zbliżony do sześcianu o boku ok. jednego metra. Burty sięgały pasażerom tuż ponad kolana. Oba koła umieszczone były na tej samej ośce i zaopatrzone w gwieździście rozmieszczone szprychy. W wozie mieścił się woźnica i "właściwy" wojownik, uzbrojony w miecz, łuk i kilka włóczni. Taki typ wozu bojowego został upowszechniony na początku II-go tysiąclecia p.n.e., najprawdopodobniej przez przybyłe ze stepów azjatycko-nadczarnomorskich ludy indoeuropejskie (na Bliski Wschód przyniosły je plemiona hetyckie i huryckie, zaś do Grecji - pragreckie), wcześniej używano ciężkiego, czterokołowego rydwanu stosowanego od czasów sumeryjskich.
Ksenofont wspomina o jeszcze jednym szczególe wyposażenia wozów - o kosach. Pisze: "Przed nimi [zastępami Artakserksesa - przyp. a.s.] w znacznych odstępach od siebie jechały wozy zaopatrzone w kosy. Miały one kosy wystające z osi w bok i skierowane spod pudeł ku ziemi, aby ciąć na kawałki, cokolwiek podpadnie."
Można z tego wywnioskować, że górne części kół były przykryte "pudłami", które chroniły też newralgiczne fragmenty łączenia kos z ośkami. Dopiero spod nich wystawały tnące części kos, skierowane pod ostrym kątem ku ziemi. Kosy te musiały się obracać, a przez to ciąć wszystko z większą mocą.
Wiadomo, że rydwanów bojowych w wojsku perskim używali nie tylko Persowie i Medowie, ale także Indowie i Libijczycy, oni to więc mogli być przeciwnikami Greków.
Jak zauważył Ksenofont, oddziały perskie były ustawione narodowościami w kwadraty (jest to zgodne z prawdą, Persowie rzeczywiście szykowali do walki formacje z poszczególnych satrapii w oddzielne czworokąty). Naprzeciw Greków znajdował się kwadrat ciężkozbrojnych jeźdźców w białych kaftanach, obok szli piechurzy z plecionymi tarczami, dalej piesi z wielkimi drewnianymi tarczami, których Ksenofont uważa za Egipcjan, przy nich znów jazda (nie opisana bliżej), potem łucznicy.
Owymi ciężkozbrojnymi jeźdźcami mogli być albo Persowie-Medowie-Elamici, albo koczownicy ze Środkowej Azji (czyli, przypuszczalnie, ludy sako-scytyjskie). Piechurzy z plecionkowymi tarczami mogli być dowolnym ludem strefy irańskiej: Persowie, Medowie, Elamici, Hyrkańczycy, Partowie czy Sogdyjczycy ubierali się bardzo podobnie i nosili właśnie owe wiklinowe tarcze. Następni piesi wyglądają rzeczywiście na Egipcjan - wprawdzie Egipt usamodzielnił się od Persji, ale ciągle dostarczał najemników - jednak termin "Egipcjanin" należy tu rozumieć tylko jako oznaczenie kogoś pochodzącego z terenu tamtego państwa. Najprawdopodobniej owi "Egipcjanie" to osiadli w Delcie Nilu Żydzi, którzy już od wielu pokoleń stanowili trzon piechoty egipskiej i uznawani byli za naprawdę dobrych wojowników.
Co do występujących na końcu wyliczenia łuczników, nie możemy powiedzieć niczego pewnego - łuk, jako broń pomocnicza, stosowany był przez piechoty wszystkich narodów strefy irańskiej i większości ludów Azji Mniejszej.
Na tym koniec wiadomości dostarczonych nam przez Ksenofonta. Niezrozumiały jest tylko jeden fakt - dlaczego ani słowem nie wspomniał o sławnym kontyngencie Nieśmiertelnych, doborowej pieszej jednostce dziesięciu tysięcy szlachetnie urodzonych Persów, Medów i Elamitów, którzy zawsze wyruszali tam, gdzie szedł Wielki Król? Można wysunąć przypuszczenie, że znaleźli się oni na prawym skrzydle, ale przecież ich zadaniem było przebywać jak najbliżej króla i czekać na jego rozkazy. Tymczasem Ksenofont pisze, że otoczenie króla stanowiło sześć tysięcy jeźdźców, którymi dowodził Artagerses. Nieśmiertelni jakby zniknęli.
|
|