Magazyn ESENSJA nr 7 (X)
wrzesień 2001




poprzednia stronapowrót do indeksunastępna strona

Autor Jarosław Loretz
  Lizak na gorzkim patyku

Zawartość ekstraktu: 80%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Okładka książki
Książczyna ta na pierwszy rzut oka nie urzeka. Jest co prawda niezbyt gruba, ale notka z okładki sugeruje stereotypową fabułę (niebywale podobną do "Spellsingera" Alana Deana Fostera) - historię przeniesionych w świat fantasy ludzi, którzy zostają wplątani w tradycyjną walkę Dobra ze Złem. Ale to tylko pozory...

Faktycznie, niemal na początku książki schemat ten zostaje przełamany. Do obcego świata (a jest to świat stworzony przez kaprys jakiegoś przeogromnego, wszechpotężnego smoka) zostają przeniesieni hurtem wraz z domami wszyscy mieszkańcy uliczki jednego z amerykańskich miast - zwykli ludzie, jakich można spotkać na każdym kroku (w Ameryce, naturalnie). Cała ta sąsiedzka grupa zostaje w docelowym miejscu pojmana przez oddział uzbrojonych w łuki i miecze żołnierzy i odprowadzona przed oblicze Złego maga. W trakcie konfrontacji ginie jeden z sąsiadów (malownicza postać, która ma pretensje do wszystkich naokoło o dewastowanie wypielęgnowanego trawnika), a nieopodal siedziby maga spod straży wyrywa się czwórka dzieciaków.

Z czasem fabuła zaczyna nieść coraz więcej dziwnych elementów, całkowicie nie pasujących do znanych z innych powieści fantasy schematów - przeniesieni z naszego świata mężczyźni na ogół okazują się być nieporadni i zwyczajnie bezużyteczni, przestraszone kobiety ciągle trzymają się razem (na zasadzie kółka gospodyń wiejskich, czy może raczej stadka kur), dzieci (czwórka chłopców i dziewczynka) krążą po okolicy i stanowią odrębne centra wydarzeń, a prym wiedzie zażywna, starsza pani (w trakcie przenosin zyskała zdolności czarodziejskie).

W dodatku zły mag - wbrew obiegowej o takich istotach opinii - nie jest wszechpotężny i nieomylny, i powoli zaczyna tracić kontrolę nad ściągniętym przez smoka towarzystwem. Stojący zaś niejako po drugiej stronie barykady mag (niby dobry) wygląda na roztrzepańca, który w nic już nie wierzy (włącznie ze swoim zwycięstwem).

Fabuła jest żywa, szkodzi jej jedynie kilka retrospekcji, które praktycznie niczego nowego nie wnoszą) i skrzy się humorem (chociaż daleko jej do "Katarem i magią"). Daje też wrażenie sielskiej krainy, gdzie nikt naprawdę nie ginie, wilki i kruki mówią, a między ludźmi panują rodzinne wręcz stosunki.

Czemuż więc napisałem, że jest to lizak na gorzkim patyku? Ano - im bliżej końca książki, tym jaśniej widać, że nie stanowi ona zamkniętej całości. Jest to bowiem pierwszy tom cyklu, a nie "serii", jak wydawca łaskaw był napisać na okładce. Niby słowo podobne, a jednak inne - bo książek z cyklu "W kręgu smoka", jak sądzę, nie można czytać w innej kolejności, niż zostało to przez autora przewidziane. A takie niedomówienie (że to seria, a nie cykl), uważam za zwyczajne oszustwo.



Craig Shaw Gardner "Gdy smok śpi" (Dragon Sleeping)
tłum. Dariusz Kopociński
Zysk i S-ka 2001
s. 365, ISBN 83-7150-785-2, cena 29.00.

poprzednia stronapowrót do indeksunastępna strona

51
powrót do początku
 
Magazyn ESENSJAhttp://www.esensja.pl
redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.