Magazyn ESENSJA nr 8 (XI)
październik 2001




poprzednia stronapowrót do indeksunastępna strona

Paweł Dębek
  Wszyscy zabójcy księcia

        ciąg dalszy z poprzedniej strony

     ***
     
     Różowy smok imieniem Alduś przebiegł radośnie przez ścieżkę i zatrzymał się na jej skraju, wąchając wysokie storczyki.
     - Jest uroczy, prawda? - spytała księżniczka.
     - Tak, on też wygląda ślicznie... - potwierdził Landar.
     - Dziękuję.
     - ...na tle tych jasnoniebieskich cudownych storczyków.
     - Hm.
     Alduś zamerdał ogonkiem i ruszył truchtem za nimi.
     - To najmilszy prezent, jaki otrzymałam w życiu.
     - Pomyślałem po prostu, że skoro i tak już trafił do rzeźni, będzie mu wszystko jedno - mruknął Landar.
     Usiedli na ławce i księżniczka zerwała koniczynę szesnastolistną:
     - Kocha, jest bogaty, jest bogatym księciem, jest bogatym księciem z perspektywami, jest bogatym księciem z perspektywami, który kocha, zginie w wypadku zanim mnie pozna...
     - Co ty wyprawiasz?! - Landar uświadomił sobie, że wróżba dotyczy go w bardzo małym stopniu.
     - Wróżę sobie. A co, nie wolno mi?
     - To bzdury. Jeśli chcesz ja ci powróżę. Jestem w końcu wizjonerem.
     - Tak, ale powiedziałeś mojemu ojcu, że dzisiaj będzie padać.
     - Eeee... dzień się jeszcze nie skończył.
     - No i mówiłeś, że wygra wojnę z piratami w tym tygodniu.
     - Tydzień też się jeszcze...
     - A wczoraj piraci zatopili całą naszą flotę.
     - Chcesz żebym ci powróżył, czy nie?!
     - Dobra.
     Landar wziął ją za rękę, zamknął oczy i wtedy z tyłu dobiegł go znajomy głos:
     - Najcięższe kasztany spadły mi wczoraj na głowę.
     - Obserwowałem to z plaży, po drugiej stronie mostu - odparł drugi głos i dodał - Co za bałwan wymyśla te hasła?
     - Pewnie ten sam, który pisze to opowiadanie - stwierdził ten pierwszy i w tym samym momencie Tassa, bogini śmierci wyznaczyła datę pogrzebu dla obydwu na najbliższą sobotę.
     Księżniczka poruszyła się nerwowo:
     - No?
     - Co? - Landar starał się myśleć, tymczasem z tyłu dobiegała go rozmowa:
     - Więc u pana wszystko jest dopięte na ostatni guzik.
     - Prawie.
     - Co to znaczy, prawie?
     - Mój rozporek ostatnio... znaczy, kiedy ostatnio...
     - Ja się pytam o pański wycinek planu.
     - A, tu w porządku. Ale jeżeli chodzi o ten świstek, gdzie wszystko było zapisane, to właśnie chciałem powiedzieć, że ostatnio w czasie śniadania...
     - Pan na pewno odpowiada za policję w tym mieście...?
     Landar o mały włos nie spadł z ławki.
     - Widzisz tego faceta na ławce za nami? - spytał.
     - Czy to on...? - księżniczka wychyliła się w kierunku sąsiedniej ławki. - Ależ Landar, to jest jakiś facet pod trzydziestkę. I do tego jest szefem naszej policji.
     - A ten, z którym rozmawia?
     - Och, daj spokój. Ten jest jeszcze starszy od niego. W dodatku kogoś mi przypomina... kogoś bliskiego... Jeżeli naprawdę chcesz mi wmówić, że któryś z nich jest moim księciem, to musisz być żałośnie zazdrosnym...
     - Cicho! Muszę posłuchać o czym mówią.
     - No tak. Idziesz ze mną na spacer, a kiedy chcę pomyśleć o miłości mojego życia, podsłuchujesz rozmowy jakichś dziadków. W takim razie zostań tu sobie, a ja idę na poszukiwanie mojego jedynego. On mnie zrozumie i będzie...
     Landar trenował kiedyś magię. Ale pierwsza zasada mówi: wszelkie zaklęcia paraliżujące, uspokajające i tym podobne tracą o połowę swoją skuteczność, kiedy ich obiektem staje się kobieta. Wobec tego zastosował znacznie skuteczniejszy sposób.
     - Siadaj i zamknij się - warknął.
     - Poskarżę się... - zaczęła księżniczka, ale wzrok Landara upewnił ją, że jeśli się nie zastosuje do jego prośby może nie mieć okazji do skarżenia się komukolwiek.
     - Więc wszystko jest już przygotowane? - pytał nieznajomy.
     - Owszem.
     - A znalazł pan kogoś do tej roboty?
     - Mam go u siebie.
     - Zgodził się?
     - Jeszcze nie, ale jesteśmy na jak najlepszej drodze.
     - Proszę się pospieszyć, turniej zaczyna się za trzy dni.
     - Powtórzmy to jeszcze raz. Pan wygrywa ten turniej, wtedy ten ktoś załatwia tego, o kim wiemy i pan, jako zwycięzca okryty chwałą zajmuje jego miejsce na tronie Tor - Lin.
     - Tak właśnie wyglądają szczegóły.
     - A wtedy ja dostaję swoją gubernię.
     - Słucham?
     - Moją gubernię!
     - A tak, tak, porozmawiamy jeszcze o tym. To do widzenia. Tylko, żeby ten ktoś był fachowcem. Robota musi być na medal.
     - To jeden z najlepszych ludzi w swojej branży w całej Kalambrii. Aha, miał mi pan coś pokazać... To było...
     - Tak, pamiętam, mam to u siebie w hotelu.
     - Tylko że kurtyzana Emma nie pamiętała pana, kiedy ostatnio...
     - Kobiety mają słabą pamięć. Jak się spotkamy następnym razem, to pokażę to panu. Do widzenia.
     Landar usłyszał, jak ktoś wstaje z sąsiedniej ławki i rusza aleją w ich kierunku. Chwycił księżniczkę i zaczął ją namiętnie całować. Gomez minął ich i poszedł dalej, pogwizdując walczyka.
     - Nie wiem, co to miało znaczyć, Landar, ale jeżeli chciałeś mnie w ten sposób przeprosić, to jesteś gburem. Gruboskórnym gburem. Gruboskórnym głupim gburem!
     - Co mówiłaś, rybko - Landar oderwał zamyślony wzrok od oddalającego się rycerza. - Później odprowadzę cię do domu, bo teraz się strasznie spieszę. Cześć!
     
     ***
     
     Szef policji upewnił się, że drzwi wejściowe są zamknięte, przeszedł do spiżarni, stamtąd sekretnym wejściem dostał się do tajnej biblioteki, z której ukryty w podłodze właz prowadził do podziemnej sieci tuneli. Po paru minutach marszu skręcił we właściwą odnogę i stanął nad brzegiem podziemnej rzeki. Wsiadł do łódki i spłynął nią paręnaście metrów, po czym w miejscu oznaczonym w sposób znany tylko wtajemniczonym zanurkował na dno, gdzie odsunął spory głaz i razem z wodospadem dostał się do podziemnego jeziora. Tu przepłynął wpław na wyspę i wskoczył do teleportu, który zaniósł go do prywatnego więzienia.
     - Cześć - odezwał się na jego widok L, niemrawo machając przykutą do ściany ręką.
     Szef policji nalał sobie kawy i usiadł wściekły w fotelu. Z niewiadomych przyczyn podróż do tajnego więzienia zawsze wpędzała go w paskudny nastrój.
     - Nadszedł czas wyboru - rzekł ponuro.
     - Masz na myśli konkurs dla abonentów? - spytał L.
     - Mam na myśli moją ofertę. Zrobisz dla mnie to, o co cię prosiłem.
     - Przykro mi, ale nie preferuję brunetów.
     - Nie, nie. Chodzi o tę późniejszą prośbę.
     - Aaa... chodzi o księcia...
     - Ciszej! Może być podsłuch.
     - Przecież to ty wydajesz pozwolenia na podsłuchy.
     - Zgadzasz się, czy nie?
     - Ale bez pierwszego warunku.
     - Zgoda. Będziesz mógł potem o tym wszystkim napisać książkę. Za parę dni przyjdę po ciebie. A teraz... muszę wrócić do siebie. Tą samą drogą! Boże, za co to wszystko? Tylko dlatego, że powiedziałem, że autor tego opowiadania jest bałwanem? Przecież wszyscy to wiedzą - powiedział szef policji i gdyby nie to, że był potrzebny do dalszej części scenariusza oraz że znajdował się w podziemiu, padłby w tej chwili rażony piorunem.
     
     ***
     
     - Podoba mi się tu - rzekł Sam i lekko nieprzytomnym wzrokiem powiódł po gościach Speluny.
     - Nie powinieneś tyle pić - stwierdził Landar.
     - Dlaczego? Przecież to na kredyt.
     - Mam dla ciebie robotę.
     Sam spojrzał na niego przekrwionymi oczami.
     - Zgodnie z czwartą poprawką do szóstej wersji, już nie musimy się wam wysługiwać.
     - Nie, nie. Nie o to mi chodzi. To przyjacielska przysługa.
     - Przed tą poprawką nie mieliśmy przyjaciół. A teraz każdy biały musi mieć jednego kolorowego przyjaciela, bo inaczej idzie siedzieć na rok.
     - Daj spokój, Sam. To, że jesteś czarny nie ma tu...
     - Ja jestem czarny?!?!?!
     
     ***
     
     Sam zakolebał się, aż wszystkie butelki na stole niebezpiecznie brzęknęły. Landar próbował złapać ostatnią pełną, ale w końcu uniósł tylko dłoń w ostrzegawczym geście.
     - Więc to dlatego w dzieciństwie wszyscy opowiadali mi bajkę o brzydkim kaczątku - Sam spróbował donieść szklankę do ust.
     - Nie przejmuj się, bajki to bujda.
     - Landar?
     - Nooo...?
     - Upijesz się ze mną?
     - Jeszcze raz?!
     - A co mi zostało?
     - Właśnie chciałem ci o tym powiedzieć.
     - Myślisz, że jak zostanę gwiazdą popu to skóra zacznie mi bieleć?
     - Pamiętasz tego gościa, co mu zwinąłeś ten obrazek?
     - On był biały prawda?
     - No, nie. Ściany to były tam wyraźnie żółte. Ale chciałbym, żebyś się czegoś o nim dowiedział.
     - Kto go wykonał?
     - Nie, no nie aż tak daleko. Wystarczy, jak ma na imię i co robi w tym mieście. Wiesz, podsłuchasz tu i tam, popytasz się. To w końcu twój fach. Zbierzesz informacje, rozumiesz?
     - A co tu jest do rozumienia? Jestem czarny i już. Będę z tym musiał jakoś żyć.
     - Wiesz, dotychczas całkiem dobrze ci szło.
     
ciąg dalszy na następnej stronie

poprzednia stronapowrót do indeksunastępna strona

8
powrót do początku
 
Magazyn ESENSJAhttp://www.esensja.pl
redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.