Tomek "TomasH" Zieliński |
[Wiedźmin] : Encyclopaedia ekranizacjana |
...czyli co się działo kiedy. Autor jest studentem informatyki, od półtora roku prowadzi Stronę Filmową - serwis poświęcony ekranizacji twórczości Andrzeja Sapkowskiego (www.film.sapkowski.pl). |
 |
 | Pierwotny plakat filmu |
Chyba każdy, kto czytał opowiadania Andrzeja Sapkowskiego, nieraz łapał się na myśli: "ta scena świetnie wyglądałaby w kinie". Nie ulega wątpliwości, że proza AS-a - dowcipna, zawierająca mistrzowskie dialogi, opisująca bohaterów z krwi i kości - to idealny materiał na adaptację filmową.
Sapkowski od wielu lat powtarzał w wywiadach, że sprzedał prawa do ekranizacji opowiadań, ale w ogóle nie będzie się angażował w ich produkcję (filmową ani telewizyjną). Ganił fanów, którzy oczekiwali po nim osobistego doglądania scenariusza. Wskazując na Stephena Kinga udowadniał, że tego rodzaju troska mogłaby filmowi znacząco zaszkodzić. Wyśmiewał protesty przeciw obsadzie Michała Żebrowskiego w roli Geralta, wraz z Maciejem Parowskim przywołując dawne protesty przeciw obsadzie "Potopu". Z drugiej jednak strony, kilkukrotnie podkpiwał z filmowców, mówiąc, iż "pierwsza wersja scenariusza zawierała kilka lapsusów - porównywalnych tylko do czegoś takiego, jak gdyby w ekranizacji sienkiewiczowskiej Trylogii bohaterowie wzywali instancji świętego Zbaraża: "Święty Zbarażu, ora pro nobis". Choć Sapkowski konsekwentnie odmawiał wypowiedzi na temat filmu, którego nie widział, jednak pełen pesymizmu skreślał cały gatunek ("Film będzie wpadką, fantasy filmowe nie bronią się" - spotkanie z czytelnikami w maju 1998). Pierwsza część tej wypowiedzi sprawdziła się, oby nadchodzący "Władca pierścieni" zadał kłam drugiej.
Wieści o rozpoczęciu prac nad ekranizacją opowiadań Sapkowskiego (autor nie udostępnił praw do powieści) pojawiły się w maju 2000. Plotka przyniosła informację, że odtwórcą głównej roli będzie nie kto inny, jak Michał Żebrowski, dyżurny obiekt westchnień rzeszy nastolatek. Ów młody aktor pół roku wcześniej pojawił się na dużych ekranach w, oględnie mówiąc, niezbyt wyrazistej roli Tadeusza ("Pan Tadeusz"), jakże odległej od postaci książkowego Geralta.
Od samego początku wiadomo było, że adaptacja filmowa (jak się później okazało, film fabularny i serial) nie będzie wierna, gdyż do publicznej wiadomości podano, kto zagra rolę Adeli. Jakiej Adeli, pytali fani. Wiedźminki Adeli ze szkoły żeńskiej, odpowiadali twórcy. Informacje o obsadzie przedostawały się z wolna do wiadomości publicznej, wśród części czytelników obiekcje wzbudziło obsadzenie Zamachowskiego w roli Jaskra. Aktor, choć bardzo utalentowany, zupełnie nie pasuje do książkowego opisu wspomnianej postaci. Sympatie czy antypatie dotyczące obsady nie były jednak istotne, wszyscy obawiali się o to, jak bardzo scenariusz odbiegać będzie od prozy Sapkowskiego.
 | Cięcie! |
W czerwcu 2000 zacząłem zbierać i - dzięki uprzejmości Johna - publikować na Sapkowski Zone wszystkie informacje wiążące się z powstającą ekranizacją. Materiały te były z początku zgromadzone na jednej stroniczce, zatytułowanej bezceremonialnie "Strona Filmowa". Kilka tygodni później, gdy rozrosła się ona do rozmiarów pokaźnego serwisu, na zmianę nazwy było już za późno. Filmowa szybko zdobyła stałych czytelników, których też w szybkim tempie przybywało.
Fani skupieni wokół listy dyskusyjnej Sapek mieli okazję zapoznać się kilka miesięcy wcześniej z pierwotną wersją scenariusza do filmu fabularnego. Wówczas wszystkie niedorzeczności i przeinaczenia budziły gromki śmiech i rozbawienie. Nikt nie wierzył, że do produkcji mogła zostać skierowana rzecz tak niespójna i pozbawiona sensu. Nie warto wymieniać w tym miejscu pojawiających się tam absurdów, bo spora ich część przetrwała bez zmian wszystkie rzekomo rewolucyjne zmiany scenariusza i trafiła ostatecznie do filmu kinowego.
Zdjęcia do filmu rozpoczęły się w drugiej połowie lipca 2000. Pewne zdziwienie budził fakt, że tak duża (jak na polskie warunki) produkcja została powierzona debiutantowi. Marek Brodzki pracował przy wielu filmach jako drugi reżyser, lecz był to jego pierwszy film prowadzony samodzielnie. Samodzielność ta, jak się miało później okazać, była mocno ograniczona przez Michała Szczerbica, niespełnionego twórcy scenariusza, anioła stróża przydzielonego Brodzkiemu. Scenarzysta przebywał na planie praktycznie cały czas i - pełniąc także rolę producenta - bezceremonialnie forsował swoje wizje.
W lipcu grupa młodych ludzi zorganizowała na krakowskim rynku happening przeciwko obsadzeniu Żebrowskiego w roli wiedźmina Geralta. Inicjatywa przyjęła nazwę "Komitet Obrony Jedynie Słusznego Wizerunku Geralta". Media raźno podchwyciły temat, powstała strona internetowa poświęcona protestowi, gdzie można było umieszczać swoje głosy poparcia. Choć wybryk był jednorazowy, a witryna znikła z sieci po kilku tygodniach, od tamtego czasu wszystkie media z wielką radością przypominały wszem i wobec, jaki to film jest kontrowersyjny a fani (wszyscy jak leci) nierozsądni i zaślepieni. Znamienny jest fakt, że wśród przedstawicieli producenta jedynie Marek Brodzki odróżniał Komitet od fanów skupionych wokół listy dyskusyjnej Sapek i Strony Filmowej.
 | Pierwsze oficjalne zdjęcia Wiedźmina |
W sierpniu wytwórnia Heritage opublikowała pierwsze zdjęcia Żebrowskiego ucharakteryzowanego na Geralta. Jednocześnie uniemożliwiono dziennikarzom odwiedzanie planu filmowego, zaś pani rzecznik prasowa filmu, bardzo przejęta swoją misją, odmawiała informacji, gdzie obecnie toczą się zdjęcia. Nie trzeba dodawać, że wiadomości takie drukowała każda lokalna popołudniówka. Dzięki osobom współpracującym z Filmową sporo informacji wydostawało się na światło dzienne, m.in. upadek z konia, po którym Michałowi Żebrowskiemu założono na czole kilka szwów. Po przetworzeniu tej wiadomości przez dziennikarzy ze zdziwieniem przeczytaliśmy, że efektem wypadku jest... "filmowa" blizna na policzku.
Na początku września 2000 w Kazuniu pod Warszawą odbyła się konferencja prasowa filmu "Wiedźmin". Dziennikarze mogli wreszcie obejrzeć aktorów ucharakteryzowanych na postacie z prozy Sapkowskiego. Zjawił się tam między innymi Olbrychski przebrany za dziada (czytaj: dostojnego Filavandrela, króla elfów). Aktor ów, na pytanie, jaką rolę odgrywa, z ociąganiem odpowiedział "chyba wiedźmina". Konferencja prasowa zaczęła się od zagajenia konferansjerki: "Zacznę od pytania: kto to jest Wiedźmin? To mutant poddawany odpowiedniej kuracji ziołami i wieloletniemu szkoleniu po to, by niszczyć strzygi, wiwerny, lesze, wampiry i smoki, które ciągle zagrażają i zatruwają ludziom życie... Słucham? Smoki nie?" (Jolanta Fajkowska). Dowiedzieliśmy się też, że "Vesemir - tak, jak u Sapkowskiego - jest u nas kapłanem". Większość niewygodnych pytań filmowcy zbywali kpiną. Fanów z podziwu godnym uporem tytułowano "wiedźminautami", "sapkologami" i "sapkolubami". Konferencja była okazją do zrobienia kilku ciekawych fotografii, o szczegółowe informacje na temat produkcji nie było łatwo. Jak tło muzyczne puszczano utwór "Pierwsza krew" (opublikowany później jako "Wiedźmin").
Na początku listopada ruszyła oficjalna internetowa strona filmu, przystrojona intensywną zielenią. Przez rok jej wygląd nie uległ zmianie, choć późniejsza oprawa graficzna materiałów promujących "Wiedźmina" została utrzymana w bardzo ciepłych barwach. Stronę oficjalną uaktualniano rzadko i częstokroć mało starannie, ale była cennym punktem kontaktowym z przedstawicielami producenta i dystrybutora. Współpraca Filmowej z firmą Vision (dystrybutor) układała się przyjaźnie, mimo, że na swych łamach Filmowa kilkukrotnie publikowała zarzuty skierowane przeciw stronie oficjalnej.
W drugiej połowie listopada członkowie listy dyskusyjnej Sapek zorganizowali spotkanie z aktorami i twórcami filmu. Odbyło się ono w Malborku, gdzie kręcono wtedy sceny rozgrywające się na cintryjskim zamku królowej Calanthe. Zaproszenie przyjęli m.in. Michał Szczerbic (scenarzysta), Michał Żebrowski i Marek Brodzki. Dwaj pierwsi byli zresztą przekonani, że spotykają się z członkami wspomnianego wcześniej Komitetu Obrony. Michał Szczerbic okazał się być człowiekiem niekontaktowym, zadufanym w sobie i przekonanym o własnej nieomylności. W trakcie dyskusji (dość jednostronnej zresztą) zdarzyło mu się powiedzieć do fanów "to nie będzie film dla was". Jak się miało okazać, miał rację. Znacznie przyjemniej rozmawiało się z Markiem Brodzkim, który okazał się być prawdziwym miłośnikiem prozy Sapkowskiego. Niestety, z relacji osób obecnych na planie wiadomo, że pierwsze skrzypce grał tam właśnie Szczerbic.
W lutym ekipa filmowa realizowała zdjęcia w Karkonoszach oraz w zamkach Grodziec i Bolków. Potem wrócono do Warszawy, gdzie nakręcono resztę ujęć studyjnych. Prace zakończyły się ostatecznie w połowie marca 2001, po 168 dniach zdjęciowych. W marcu Michał Szczerbic udzielił wywiadu miesięcznikowi Magia i Miecz. Wypowiadał się tam m.in. na temat Nilfgaardu ("gdzie ludzie są smagli, nie ma prawa własności, świat jest zupełnie inny, nie ma takich potworów jak tu"), Jaskra ("Ich przyjaźń jest bezinteresowna (...), pokazuje Jaskra jako człowieka, który decyduje się oddać życie za Geralta"), dopplera ("postać dopplera Dudu, który zmienia się czasami w kruka i towarzyszy wiedźminowi") czy wiedźmińskich egzaminów ("Aby wyzwolić się, (...) usamodzielnić, (...) [Geralt] musi przejść serię prób: gór, snów, kobiety"). Po takich rewelacjach trudno było wierzyć, że film i serial zachowają cokolwiek wspólnego z prozą Sapkowskiego.
Pierwszego kwietnia na Stronie Filmowej pojawiła się informacja o opublikowaniu trailera filmu. Przez cały dzień odbierałem e-maile z dramatycznymi apelami o ustawienie właściwych praw dostępu do plików multimedialnych. Jak miało się później okazać, od prezentacji trailera dzieliło nas jeszcze wiele miesięcy. Amatorski zwiastun zaprezentowała za to Sekcja Filmowa Plan 9, działająca przy Poznańskim Fan-Klubie Star Wars. O ile w ich produkcji charakteryzacja i gra aktorska były bardzo słabe, o tyle efekty specjalne (rzucanie czarów) wypadły nie mniej przekonująco, niż w filmie kinowym.
 | Pierwsze oficjalne zdjęcia Wiedźmina |
Informacja o prezentacji "Wiedźmina" na festiwalu Ińskie Lato Filmowe (przełom lipca i sierpnia) okazała się fałszywa. Skądinąd wiadomo, że w owym czasie film był jeszcze w rozsypce, choć premierę zaplanowano na siedemnastego sierpnia. W ostatnim dniu maja Vision podało do publicznej wiadomości decyzję o przesunięciu premiery filmu na listopad. Dwa główne powody to niska odwiedzalność kin w miesiącach letnich i bliska premiera "Qvo vadis", polskiej superprodukcji o najwyższym priorytecie. Jednocześnie zaprezentowano plakat filmowy z hasłem promocyjnym "Nadchodzi czas pogardy", nawiązującym jawnie do pięciotomowej powieści. Andrzej Sapkowski skomentował to ironicznie, że filmowcy kupili już najwidoczniej prawa do ekranizacji powieści, ale nikt go jeszcze o tym nie poinformował. Kolejne wersje plakatów zawierały sentencję "Miecz przeznaczenia ma dwa ostrza. Jednym jesteś ty".
W czerwcu na Stronie Filmowej odbył się czat z Markiem Brodzkim. Reżyser przyznał, że gdyby sam pisał scenariusz, to byłby on znacznie wierniejszy książkowemu pierwowzorowi, potwierdził uwzględnienie sceny z balią, obiecał, że zwiastun filmu pojawi się za miesiąc. Trzydziestosekundowy teaser, zawierający garść przypadkowych scen, opublikowano już dwa tygodnie później, lecz na trailer z prawdziwego zdarzenia czekaliśmy jeszcze ponad dwa miesiące. Nie przypominał on jednak swych zachodnich odpowiedników, gdyż nie przedstawiał osi akcji ani fabuły filmu. Zagadka ta rozstrzyga się dopiero po projekcji - w "Wiedźminie" te dwa elementy prawie nie istnieją.
W drugiej połowie września firma Vision zaoferowała bilety na uroczystą premierę filmu w warszawskiej Sali Kongresowej. Premiera miała odbyć się 5-go listopada, cztery dni przed wprowadzeniem filmu do normalnej dystrybucji. Osoby, które zdążyły zarezerwować bilety, zostały wystawione do wiatru, gdyż miesiąc później przesunięto termin na... 13-go listopada. Na osłodę obniżono o połowę ceny, z 60-100 zł do 30-50 zł. Atrakcją wliczoną w tę cenę miał być bankiet z udziałem twórców filmu i aktorów. Sala Kongresowa została wypełniona niemal do ostatniego miejsca, ale na "bankiecie" (serwowane w kuluarach paluszki, chipsy, owoce i wino) aktorów nie zauważyłem.
W połowie października wystartowała promocja "Wiedźmina". W Warszawie zorganizowano Piknik z Wiedźminem, kilka portali internetowych promowało grę prowadzoną przez SMS-y, w znanej pizzerii znalazły się kupony z pytaniem, co wspólnego ma Pizza Hut z wiedźminem, w sklepach pojawiły się małe, gumowe Geralty. Film promowany jest intensywnie w TVP, radia puszczają często piosenkę "Nie pokonasz miłości". Kampania reklamowa nie oszołomiła rozmachem, ale o filmie dowiedziało się sporo osób nie znających prozy Sapkowskiego.
Ostatniego października film obejrzeli dziennikarze. Pokaz miał miejsce w warszawskim kinie Relax. W trakcie kilku co bardziej patetycznych scen kilkukrotnie rozległy się nieskrywane chichoty, po projekcji wątłe, grzecznościowe oklaski trwały raptem kilka sekund. Na konferencji prasowej pojawili się aktorzy i twórcy filmu. Sensację wzbudził fakt, że scenarzysta wycofał swoje nazwisko z napisów i nie pojawił się na spotkaniu. Lew Rywin i Marek Brodzki wyjaśniali, że stało się tak, gdyż Szczerbic nie brał udziału w pracach nad finalną wersją filmu i się z nią nie identyfikował. Odpowiedź: "ten wątek zostanie rozwinięty w serialu", powtarzała się tak często, jakby film był pierwszym na świecie, kinowym, dwugodzinnym zwiastunem serialu TV. Nie inaczej się zresztą prezentuje...
Niniejsze słowa kreślę w środę, czternastego listopada. Tydzień temu okazało się, że na skutek wygórowanych żądań finansowych dystrybutora, film nie będzie (przynajmniej na początku) wyświetlany w multipleksach sieci Ster Century i Multikino. Mimo tego, w ciągu pierwszych trzech dni wyświetlania "Wiedźmin" przyciągnął do kin przeszło 180 tysięcy widzów, co stawia jest trzecim otwarciem tego roku (po "Quo vadis" i "W pustyni i w puszczy"). Jest to bez wątpienia bardzo duży sukces marketingowy.
Dotychczasowe recenzje prasowe dzielą się na trzy grupy. Do pierwszej należą te, których autorzy nie widzieli filmu i produkują tekst oparty o materiały producenta (Film, Cinema, Machina). Do drugiej te, których autorzy może i widzieli film, ale nic o nim nie piszą, skupiając się na obsadzie i popularności książek Sapkowskiego (dziesiątki pozycji). Najbardziej opiniotwórcze periodyki bez wahania obnażyły jednak braki i słabości "Wiedźmina" (Wyborcza, Rzeczpospolita, Wprost). Żenująco brzmiały słowa Włodzimierza Otulaka (Vision), który przed uroczystym pokazem oskarżał dziennikarzy i krytyków o "nagonkę na film". Sukces kasowy nie oznacza wszak sukcesu artystycznego.
Na ten film tysiące fanów twórczości AS-a czekało z utęsknieniem całymi latami. Z całą odpowiedzialnością można stwierdzić, że nie było warto. Może serial, który zobaczymy za dwa lata, okaże się lepszy, ale szansa na rzetelną, kinową adaptację Sapkowskiego została zaprzepaszczona na długie lata. Bardzo chcę wierzyć, że nie na zawsze.
|
|
 |
|