Pewien operator telefonii komórkowej zorganizował duże przedsięwzięcie sieciowe - wirtualne miasto. Ponieważ korzystam z usług tej firmy, w wolnej chwili zajrzałem do szeroko reklamowanej wirtualnej rzeczywistości. Cóż zastałem? Kilka ładnych obrazków połączonych ciekawą nawigacją. Wszedłem (jako niezalogowany gość) do dzielnicy mieszkaniowej i zacząłem zwiedzać...
Tak, jak się - niestety - spodziewałem, wyrażająca się w nazewnictwie "domów" kultura ich "mieszkańców" nie zachęcała do bliższego poznania - skorzystania z czatu. Zresztą - na 80% mógłbym przewidzieć przebieg takiej pogawędki: doświadczenia nabyte podczas wielu sesji IRCa nie znikły jeszcze w odmętach niepamięci...
Nie, do poważniejszych i ciekawszych rozmów zdecydowanie bardziej nadaje się poczta, czy to tradycyjna (jakoś ostatnio zapomniana), czy elektroniczna. Dostępne ogółowi tematyczne grupy Usenetu, czy bardziej kameralne listy dyskusyjne, zapraszają. Niestety, z owego zaproszenia regularnie korzystają osoby nie znające - a raczej nie chcące poznać i zaakceptować specyfiki tego medium, w następstwie czego traktujące je jako kolejny czat, miejsce na pogawędki o przysłowiowej d... Maryni. Uświadamianie takich osób, mniej lub bardziej bolesne, to jednak temat na zupełnie inny artykuł.
My tymczasem wróćmy do owej wirtualnej rzeczywistości sieciowego miasta. Otóż o tym, co się w nim dzieje, dowiaduję się regularnie z dołączanego do faktury miesięcznika. Przeglądanie go zajmuje mi około trzech minut - no, góra pięciu. Dlaczego? Ponieważ tworzony jest na podobnej zasadzie, co wiele innych czasopism - artykuły, stanowiące mniej lub bardziej zakamuflowaną formę reklamy, mają zachęcić czytelnika do kolejnych zakupów. Czy to mowa o zaletach telefonii komórkowej ogólnie, czy to testowane są nowe aparaty, czy wreszcie opisywane rozliczne zalety nowych usług... kupuj, kupuj, kupuj!
Jak już wspomniałem, z gazetki tej dowiaduję się także o nowinkach w mieście. I tak, dzięki najnowszemu numerowi wiem już, że gdy tylko zaloguję się1, będę mógł kupić nie tylko wydawnictwa muzyczne, ale będę mógł także kupić artykuły spożywcze, kupić kwiaty z dostawą, kupić samochód (w prezencie otrzymam pełny bak paliwa)... Zaiste, świetny pomysł - Mercedes w środę, Mercedes w sobotę...
Czy to ja zwariowałem, czy świat?
Z ulgą wracam z takich sieciowych wycieczek do kolejnego numeru magazynu Esensja. Magazynu dostępnego dla wszystkich, który Czytelnik otrzymuje za darmo, z serwisu, do którego nie trzeba się logować.
Tymczasem przeglądając wspomniany wyżej dodawany do faktury miesięcznik, zauważyłem dział poczty. Jeden z Czytelników ubolewa nad tym, że - korzystając z systemu pre-paid i nie otrzymując faktury - nie ma kontaktu z pismem. Pyta o możliwości prenumeraty. W tym momencie moje skojarzenie było jednoznaczne:
- I jak tam twoje ogłoszenie "szukam żony"?
- Otrzymałem dziesiątki odpowiedzi typu "weź pan moją".
1 Co to za idiotyczna moda na logowanie się do darmowego serwisu sieciowego? Jeśli strona wita mnie żądaniem hasła, za żadne skarby na nią więcej nie zajrzę...
|
|