![Przed rozpoczęciem filmu Shrek miał jeszcze kupę do zrobienia, ale reżyser prezentuje nam bohatera już gotowego do filmowych przygód. [Kadr z filmu 'Shrek']](../img/ilustr/12_026a.jpg) | Przed rozpoczęciem filmu Shrek miał jeszcze kupę do zrobienia, ale reżyser prezentuje nam bohatera już gotowego do filmowych przygód. [Kadr z filmu 'Shrek'] |
KRZYWA ANIMACJI CIĄGLE W GÓRĘ
MCh: Oczywiście nie można zapominać o animacji. Znowu, kolejny rok z rzędu mam wrażenie, że kino animowane rozwija się lepiej niż jakakolwiek inna część kina. Przynajmniej w tej kwestii możemy być wdzięczni amerykańskim producentom, że próbują zadowolić każdego widza, he he. Dzisiaj praktycznie nie da się już nakręcić animacji tak, żeby służyła tylko najmłodszym - film musi przemawiać do każdego widza. O ile kino fabularne sprowadza to do coraz niżej ustawionego wspólnego mianownika, o tyle animacji wyjątkowo wychodzi na zdrowie. Zaprotestuje ktoś, że "Shrek" był w tym roku odkryciem sezonu?
KW: Oczywiście, że nie zaprotestuję i przyznaje, że "Shrek" był wydarzeniem. Ale znowu - w zeszłym roku mieliśmy "Uciekające kurczaki", "Toy Story 2" czy "Księżniczkę Mononoke". W tym - ogólnie jednak chyba słabiej.
MCh: Jeśli wyciągasz takie armaty, to oczywiście trudno z nimi wiele porównać (obok tych trzech był zresztą w zeszłym roku również świetny "Stalowy gigant"). Niemniej ważne dla mnie jest to, że od kilku lat amerykańska animacja z dużych studiów, w odróżnieniu od ich filmów fabularnych, praktycznie gwarantuje jakość. Zresztą 2002 rok również zapowiada się pod tym względem dobrze. W momencie pisania tych słów nie pojawił się jeszcze na naszych ekranach film "Potwory i spółka", ale tak się składa, że udało mi się obejrzeć go jeszcze w ubiegłym roku i moim zdaniem jest to rzecz jeszcze lepsza niż "Shrek". Oba filmy są zresztą głównymi kandydatami do wręczanego w tym roku po raz pierwszy animowanego Oscara.
ER: Ja też nie zaprotestuję przeciw pochwałom dla "Shreka", ale "Shrek" przytłumił co najmniej dwa znakomite filmy Disneya - "Atlantydę" i "Nowe szaty cesarza". Oba są znakomitymi, pełnymi tempa komediami i oba pokazują, że twórcy filmów animowanych przestają się wstydzić bycia, "tymi od kreskówek". W tych filmach specjaliści od animacji nie próbowali w żaden sposób fascynować podobieństwem świata narysowanego na taśmie do rzeczywistości (w przeciwieństwie "Final Fantasy"), ale uznali się za odrębny gatunek z ogromnymi możliwościami.
MCh: A tak, zgadza się. To jest zresztą jedno z pytań, które chodziło mi po głowie przy tych wszystkich wiadomościach docierających na temat realizacji "Final Fantasy" - po co za grube pieniądze próbować udawać coś innego, rezygnując z możliwości wykorzystania przewagi, jaką dają cechy własnego gatunku? Nie chcę powiedzieć, że porażka kasowa "Final Fantasy" mnie ucieszyła, ale powiedzmy sobie szczerze - ten film to znowu było zagranie w stylu "musicie zobaczyć te efekty". A bez dobrej historii efekty ciekawią mnie maksymalnie przez kwadrans. "Shrek" i wspomniane filmy Disneya postawiły najpierw na historię i postacie, a dopiero później obudowywały to technologią. Nie mam wątpliwości, że to słuszna kolejność.
GW: Tak tak, "Shrek" i "Potwory i spółka" bardzo zgrabnie połączyły zaawansowaną technikę cyfrowego generowania obrazów z interesującą fabułą obfitującą w naprawdę zabawne gagi. Można się sprzeczać jak wiele obie te produkcje (a zwłaszcza "Shrek") zawdzięczają rewelacyjnemu dubbingowi, nie sposób jednak zaprzeczyć, że stanowią klasę samą w sobie. Branża zdecydowanie się rozwija, zarówno technologicznie, jak i fabularnie. Naprawdę na ironię losu zakrawa fakt, że pierwszy "prawdziwy" film wygenerowany w całości na komputerze ("Final Fantasy") poległ całkowicie nie z powodu niedoskonałości technicznych, których się po tak pionierskiej produkcji spodziewano, ale z powodu żałośnie banalnego i pozbawionego klimatu scenariusza. Wciąż nie mogę uwierzyć, że do tak zaawansowanego projektu nie chciało im się opracować porządnej story i zatrudnić porządnego scenarzysty.
AD: Dodam od siebie tylko jedno. Bezsprzecznie "Final Fantasy" rozczarowuje fabułą, ale nie bądźcie aż tak bezlitośni. To film pierwszy w swoim rodzaju, na rodzynki mamy jeszcze czas sądzę.
Artur Długosz: (kolejność nie odgrywa roli) |
1. Przyczajony tygrys, ukryty smok (Crouching Tiger, Hidden Dragon), reż. Ang Lee
2. Braterstwo wilków (Le Pacte des Loups), reż. Christophe Gans
3. Traffic, reż. Steven Soderbergh
4. Shrek, reż. Andrew Adamson, Vicky Jenson
5. Memento, reż Christopher Nolan
6. Amelia (Le Fabuleux destin d'Amélie Poulain), reż. Jean-Pierre Jeunet
7. Purpurowe rzeki (Les Rivieres Pourpres), reż. Mathieu Kassovitz
8. Niezniszczalny (Unbreakable), reż. M. Night Shyamalan
9. Taxi 2, reż. Gerard Krawczyk
10. ...brak pomysłu, chyba za mało filmów obejrzałem
|
WYJĄTKOWE WSPOMNIENIE
MCh: Jedno pytanie do wszystkich - wymieńcie ten jeden film, który w tym roku zrobił na was największe wrażenie. Lista "Top 10" (albo krótsza) każdego będzie oczywiście na końcu tekstu, ale poproszę o ten jeden najważniejszy film z uzasadnieniem.
ER: "Bracie, gdzie jesteś?". Za propagowanie życiowego optymizmu, za pokazanie, że nie ma łatwych rozwiązań, za radość bijącą z całego obrazu, i za miłość do muzyki. Jest to chyba jedyny tegoroczny film, za którym autentycznie tęsknię i czekam niecierpliwie na następną okazję obejrzenia go.
KW: "Moulin Rouge". Pokazać klimat kabaretu z początku XX wieku widzowi z początku XXI za pomocą piosenki będącej połączeniem utworu z lat 50 zeszłego stulecia ("Diamonds are girl's best friends") i z lat 80-tych ("Material girl") to majstersztyk. Podobnie śpiewanie przez mężczyznę "Like a virgin", czy scena miłosna wewnątrz słonia, odśpiewana fragmentami znanych piosenek na tle uśmiechającego się księżyca... I to wszystko grało, pasowało i robiło niepowtarzalne wrażenie. Szkoda trochę tej fabuły - wydaje mi się, że poza wizualnym i dźwiękowym mistrzostwem, film mógł jednak też coś nam powiedzieć. Może następnym razem?
Na szczycie swojej listy postawiłem natomiast "Memento" pierwszorzędny thriller o niebanalnej konstrukcji i pomyśle, pozostający w pamięci (sic!) na długo, również dzięki znakomitemu zakończeniu. Nie jest to może rewolucja w kinie, jak "Moulin Rouge", ale film bardzo wart uwagi.
![Bob Hoskins podejmuje próbę pobicia rekordu konsumpcji łóżka wraz z nadzieniem. [Kadr z filmu 'Podróż Felicji']](../img/ilustr/12_026b.jpg) | Bob Hoskins podejmuje próbę pobicia rekordu konsumpcji łóżka wraz z nadzieniem. [Kadr z filmu 'Podróż Felicji'] |
MCh: Oczywiście wiem, że wspomnę o obrazie sprzed 2 lat, ale rozumiem, że trzymamy się zasady zaliczania filmów do roku kalendarzowego według polskiej premiery. Mój absolutny faworyt roku - "Podróż Felicji" Atoma Egoyana. Film przemknął przez polskie ekrany praktycznie niezauważony, a uważam, że jest arcydziełem. Bardzo trudne kino, wymagające potężnej dawki koncentracji i ciągłego skupienia, a do tego przynajmniej dwóch seansów, jednak nagroda za poświęcenie mu uwagi jest ogromna. Moim zdaniem to jeden z najlepszym filmów ostatnich 5 lat, z jednej strony przemyślany i zrealizowany perfekcyjnie do ostatniego ruchu kamery, z drugiej strony dotykający widza w sposób bardzo niekonwencjonalny, powiedziałbym że wręcz niefilmowy. Szczyt formy jednego z najważniejszych obecnie twórców filmu na świecie.
AD: Wymienię "Braterstwo wilków" i mam nadzieję, że nie narażę się na żadne ostracyzmy. Choć nie jest to film, jaki byłbym sobie życzył na ten jeden jedyny film w roku, ale bardzo mu blisko. I zdaje sobie sprawe, że to tytuł komercyjny w pełnym tego słowa znaczeniu, ale podany w wyjątkowo smacznym sosie.
JL: Gdybyż tylko się kończył na pokazaniu wypchanej bestii na królewskim dworze... Wszystko, co było potem, było zupełnie niepotrzebne. Natomiast najlepszy film - no cóż, wiele ich się nie naoglądałem, więc postawię na piedestale "Shreka".
GW: Z mojej strony tytuł, o którym padło już tutaj wystarczająco dużo: "Przyczajony tygrys, ukryty smok".
Jarosław Loretz: |
Z racji nieczęstych wizyt w kinie, w dodatku ukierunkowanych na fantastykę, jak również w związku z nędznym rokiem w kinie, daję trzy typy:
1. Shrek, reż. Andrew Adamson, Vicky Jenson
2. Stary, gdzie moja bryka? (Dude, Where is My Car?), reż. Danny Leiner
3. Braterstwo wilków (Le Pacte des Loups) , reż. Christophe Gans
|
PÓKI ŻYCIA, PÓTY NADZIEI
MCh: Rok temu wiadomo było, na co wszyscy w nowym roku czekają - fani SF mieli dostać nowego Spielberga i nowego Tima Burtona, fani kina ustawionego bliżej nurtu fantasy czekali na "Przyczajonego tygrysa", zapowiadał się też jak zawsze nowy Woody Allen, podobno niezły film Zemeckisa ("Cast Away"), podobno wyjątkowy film Soderbergha, nowa produkcja Shamaly... Shyama... Shama-lama-ding-donga ("Niezniszczalny") i tak dalej . W sumie żaden z tych filmów nie przeszedł przez ekrany bez kontrowersji - w najlepszym razie zadowolonych było tylu ilu niezadowolonych. Mam wrażenie, że w tym roku oczekiwania mamy jeszcze wyższe i jeszcze większe nadzieje na dobry kinowy rok. Po pierwsze - oczywiście "Władca pierścieni", o którym cały świat rozpisuje się już, że to pierwsze wielkie arcydzieło kina popularnego w nowym wieku. Po drugie, Spielberg przygotowuje ekranizacje "Minority Report" Philipa K. Dicka. Znowu filmy Soderbergha, Allena, Michaela Manna itd. No i oczywiście nie można zapomnieć o tej malej produkcji z gwiazdami i wojnami w tytule. Liczycie, że wyjdzie z tego coś rozsądnego?
GW: Nie sposób pominąć w rozważaniach bardzo dobrego publicity jakim cieszy się "Władca". Bez wątpienia 2002 będzie rokiem Petera Jacksona, z drobnym interludium w maju 2002. Mam bardzo poważne wątpliwości, czy George Lucas sprosta wizualnej (i fabularnej) jakości filmu Jacksona. Niewykluczone, że "Władca pierścieni" usunie "Gwiezdne Wojny" w cień na zawsze - jeżeli "Atak klonów" nie zaoferuje fanom i zwykłym widzom czegoś równie porywającego, to premiera "Dwóch wież" w grudniu pogrąży film Lucasa już w kilka miesięcy po premierze. Także po ekranizacji Dicka nie obiecuję sobie wiele, bo to autor który ma specyficznego farta do ekranizacji. Liczę natomiast na postęp prac nad "Solaris". Poza tym nie wertuję specjalnie wnikliwie stron filmowych i czekam, aż w 2002 jakiś obraz mnie zaskoczy. Pozytywnie.
KW: Liczę na "Władcę pierścieni" :-) Wierze, że się nie zawiodę. Ogromne nadzieje wiąże z filmem "Piękny umysł" ("A Beautiful Mind") Rona Howarda, gdyż tematyka jest mi bliska, a poza tym stęskniłem się już za Russelem Crowe w poważnej roli dramatycznej. Po "Gorączce" i "Informatorze" stałem się wielkim fanem Michaela Manna, ale nie jestem pewien, czy temat biografii Mohammeda Ali może mnie zainteresować ("Ali"). Podobnie rozczarowałem się informacja, że Curtis Hanson, kreci film o Eminemie ("8 mile") - znów temat zupełnie mnie nie interesujący, choć Hanson jest u mnie wysoko ("Tajemnice Los Angeles", "Cudowni chłopcy"). Liczę tez na Finchera (na 2002 zapowiadany nowy film), może "Czerwony Smok" okaże się lepszy od "Hannibala" (cieszę się na możliwość oglądania Eda Nortona), jestem ciekaw "Ocean's Eleven" (Soderbergh i taka plejada gwiazd! Clooney+Pitt+Damon+Garcia+Roberts) i, jak zwykle, Allena.
![Przestrzeń, kominek, wygodne siedzisko... Lada moment rewolucja miała bezpowrotnie zmienić wygląd francuskich wychodków. [Kadr z filmu 'Braterstwo wilków']](../img/ilustr/12_026c.jpg) | Przestrzeń, kominek, wygodne siedzisko... Lada moment rewolucja miała bezpowrotnie zmienić wygląd francuskich wychodków. [Kadr z filmu 'Braterstwo wilków'] |
AD: Jak wszyscy tutaj, bardzo czekam na "Władcę pierścieni" i sądzę, że sie nie zawiodę. Liczę na świetną rolę Russela Crowe'a w "Pięknym umyśle". Wypatruję francuskiego "Vidocq" i "Le Placard" (ten film znacząco poza "Amelią" i "Braterstwem wilków" przyczynił się do sukcesu kina francuskiego w Stanach - był to najlepszy rok)...
MCh: Zdarzyło mi się już widzieć "Vidocq" i niestety wspominam ten seans fatalnie, jako jeden z najgorszych w ubiegłym roku. Połączenie spektakularnego kina a la "Braterstwo wilków" i stylu kręcenia Dogmy 95 już samo w sobie nie wydaje mi się najcelniejszym zagraniem, ale ten film kładzie przede wszystkim bardzo słaba reżyseria. Szkoda, bo sama historia ma w sobie duży potencjał, ale opowiedziana została niestety bardzo nieudolnie - ot, kolejny komiks źle przeniesiony na ekran. Aczkolwiek uprzedzę od razu, że ja słabo zareagowałem również na "Braterstwo wilków" - tutaj z kolei moim zdaniem bardzo dobre pierwsze półtorej godziny filmu zostało niepotrzebnie zmarnowane zbyt długą, słabą drugą połową. Ale nie będziemy dyskutować o gustach. Ważne, że już z tej listy którą wyżej wymieniamy widać, że w kinie bardziej i mniej popularnym czeka nas jednak parę rzeczy, po których można sobie w tej chwili więcej obiecać.
KW: Aha - życzę sobie filmu z Nortonem i Tobeyem Maguire w rolach głównych - kto nakręci? :-)
MCh: Jeśli tylko nie zrobi tego Joel Schumacher, również zgłaszam się do kolejki po bilet.
KW: Ale rok jest jednak rokiem "Ataku klonów" i na niego czekam (po "Władcy pierścieni") najbardziej. Czy Lucas słuchał krytyki, czy stracił już kontakt z rzeczywistością? Czy będzie poważniej i mroczniej? Czy fakt, że trailer jest mniej zachęcający niż do "Mrocznego widma", będzie znaczył, że, dla odmiany, film będzie lepszy?
AD: Tutaj chyba jednak wszelkie prawa się załamują...
MCh: To ja w tym miejscu wyznam, że nie oczekuje już od Lucasa dosłownie nic dobrego. "Mroczne widmo" było dla mnie na tyle dużym rozczarowaniem, że po prostu nie spodziewam się od tego człowieka nagłego nawrócenia, tym bardziej, że wyniki kasowe utwierdziły go chyba w przekonaniu, że obrał właściwą linię. Natomiast liczę mocno na film Jacksona, który obejrzymy dosłownie lada dzień. W wysokobudzetowym kinie liczę też na to, że Sam Raimi pokaże nam dobrego Spidermana, Sonnenfeld zdoła jeszcze bardziej ulepszyć "Facetów w czerni", a Spielberg nie zepsuje ekranizacji Dicka. No i zanosi się, że zobaczymy w tym roku nowe filmy m.in. Martina Scorsese, Johna Woo, Roberta Altmana itd. Czyli jest nadzieja, że w nowym roku starzy mistrzowie będą skutecznie kontratakować reżyserską
młodzież :)
KW: A dzięki temu widz będzie miał mnóstwo przyjemności. Miejmy nadzieje, że tak będzie, myślę, że rok zaczyna się dobrze, lepiej od minionego.
MCh: Zatem tym optymistycznym akcentem kończymy stary kinowy rok i zaczynamy nowy. Jak widać nikt z nas nie był do końca zadowolony z tego, co kino zaoferowało nam w 2001 roku. Miejmy nadzieję, że w tej samej dyskusji za rok będziemy mogli rozpocząć i zakończyć w dużo lepszym nastroju.
|
|