Magazyn ESENSJA nr 2 (XIV)
luty 2002




poprzednia stronapowrót do indeksunastępna strona

Paweł Laudański
  Wiatr ze Wschodu

        edycja 12 - luty 2002

Siergiej Łukianienko
Siergiej Łukianienko
I. AUTORZY -  SIERGIEJ ŁUKIANIENKO

1. Po raz pierwszy z prozą Siergieja Łukianienki zetknąłem się pod koniec 1988 roku, kiedy to w jednym z ówczesnych warszawskich Empików szczęśliwie zakupiłem grudniowy numer owianego legendą miesięcznika "Ural'skij sliedopyt"; szczęśliwie, bo - poza wcześniejszym, listopadowym - były to jedyne numery tego pisma, które trafiły do mych rąk. Były to bowiem czasy, w których bez większego problemu można się było u nas zaopatrzyć w "Wokrug swieta", w "Znanije-siła", "Tiechnikę mołodioży" czy wreszcie w "Iskatiel'a", "Ural'skowo sliedopyta" natomiast, pomimo częstych wizyt we wspomnianych Empikach, ani wcześniej, ani później oczy me - ku wielkiemu mojemu żalowi - nie ujrzały.

Wracając jednak do Łukianienki: głównym punktem fantastycznej części numeru była druga część przyzwoitej mikropowieści Wasilija Gołowaczewa Władiki. Na końcu, jakby na doczepkę, znalazło się jednostronicowe opowiadanko noszące tytuł Za liesom, gdie podłyj wrag.... Oto, co można było przeczytać w zamieszczonej obok notatce o jego autorze: "Siergiej Wasiliewicz Łukianienko urodził się w 1968 roku. Mieszka w Ałma-Acie, jest studentem czwartego roku medycyny na AGMI. Jego opowiadania ukazały się na łamach ałma-atinskiego pisma "Zaria". W naszym piśmie debiutuje." I wszystko. Opowiadanko było sympatyczne, ale na jego podstawie niewiele, lub zgoła nic, nie można było powiedzieć o możliwościach jego autora. W tym samym roku "Ural'skij sliedopyt" opublikował jeszcze - poza wymienionymi - powieści i opowiadania Olgi Łarionowej i Georgija Gurewicza (te nazwiska powinny być znane polskiemu czytelnikowi), Lwa Kuklina, Jewgienija Drozda, Stiepana Wartanowa i Jewgienija Filienki (twórcy z pewnym dorobkiem, u nas chyba nie tłumaczeni), jak również Aleksandra Czumanowa, Igora Fiedorowa, Iwana Tiagłowa, Siergieja Trusowa i Wadima Chudakowa. Do chwili obecnej nazwiska z ostatniej z wymienionych grup nic mi nie mówią. Wtedy, trzynaście lat temu, do tej właśnie grupy zaliczyłem Łukianienkę. Autora, który dziś jest chyba numerem jeden rosyjskiej fantastyki.

2. Siergiej Łukianienko przez długi czas żył i pracował w Ałma-Acie (Kazachstan), kilka lat temu przeprowadził się do Moskwy, gdzie mieszka do dziś. Żonaty. Pierwsze opowiadania - jak już wspomniałem - opublikował w 1988 roku. Co prawda na oficjalnej stronie pisarza można znaleźć informację, jakoby zadebiutował wspomnianym już opowiadaniem Za liesom, gdie podłyj wrag..., jednakże ze znajdującej się na tej samej stronie bibliografii twórcy wynika, że wcześniej ukazały się jeszcze cztery inne teksty (najwcześniej - "Naruszienije" w lutowym numerze czasopisma "Zaria"). Początkowo w jego utworach widać silny wpływ Władimira Krapiwina i Roberta A. Heinleina, z czasem jednak Łukianienko zaczął rozwijać swój własny styl, który sam autor określił jako "fantastykę twardej akcji" lub "fantastykę drogi".

Debiut książkowy Łukianienki nastąpił w roku 1992, kiedy to światło dzienne ujrzały: zbiór opowiadań Atomnyj son i powieść Rycari Soroka Ostrowow. Następnie ukazały się (podaję daty pierwszych wydań): Łord s płaniety Ziemlia (1993, powieść + opowiadania), Otłożiennoje wozmiezdije (1996, zbiór opowiadań), Impieratory illiuzij (1996, dwie powieści: tytułowa i Linija griez), Ostrow Rus' (1997; trzy mikropowieści napisane razem z Julijem Burkinem), Osiennije wizity (1997, powieść), Łabirint otrażienij (1997, powieść), Zwiezdy - chołodnyje igruszki (1997, powieść), Dwier' wo t'mu (1997, zbiór opowiadań), Nie wriemia dlia drakonow (1997, powieść napisana wspólnie z Nikiem Pierumowem), Zwiezdnaja tien' (1998, powieść), Chołodnyje bieriega (1998, powieść), Nocznoj Dozor (1998, powieść), Fałsziwyje zierkała (1999, powieść), L - znaczit liudi (1999, zbiór opowiadań), Gienom (1999, powieść), Dniewnoj dozor (2000, powieść napisana wspólnie z Władimirem Wasiliewem), Blizitsia utro (2000, powieść) oraz Tancy na sniegu (2001, powieść).

Wiele jego tekstów zdobyło prestiżowe branżowe nagrody: "Start" (Atomnyj son), "Miecz Rumaty" (Rycari Soroka OstrowowImperatory illiuzij), "Interpresskon" (opowiadania: Fugu w mundirie oraz znany polskiemu czytelnikowi z publikacji w "Nowej Fantastyce" Sługa), "Sigma-F" (Osiennyje wizity) oraz "Bolszoj Zilant" (Łabirynt otrażienij). W 1999 roku Łukianienko otrzymał nagrodę "Aelita" za wkład wniesiony w rozwój fantastyki.

3. Łukianienko to pisarz uniwersalny. Trudno byłoby wskazać podgatunek fantastyki, w którym nie spróbował swych sił. W jego twórczości znajdzie coś dla siebie fan space opery (cykl opowiadań Priekrasnoje dalieko, powieści: Łord z płaniety Ziemlia, Linia griez, Impieratory illiuzij, Zwiezdy - chołodnyje igruszki, Gienom oraz Tancy na sniegu), klasycznej fantasy (Nie wriemia dla drakonow), cyberpunku (cykl, w skład którego wchodzą dwie powieści: Łabirint otrażienij i Fałsziwyje zierkała oraz mikropowieść z 2001 roku Prozracznyje witrażi), urban fantasy (Nocznoj dozor, Dniewnoj dozor, ewentualnie Osiennyje wizity), historii alternatywnej z domieszką rozprawy religijnej (dylogia Iskatieli nieba, czyli powieści Chołodnyje bierega oraz Blizitsia utro), humoresek (cykl Siewodnia, mama!, w skład której wchodzą trzy mikropowieści: tytułowa, Ostrow Rus' oraz Car', cariewicz, korol', koroliewicz..., czy samodzielne opowiadanie Fugu w mundirie), czy wreszcie fan fiction (dwa utwory powstałe w ramach projektu Miry Brat'iew Strugackich - wriemia uczienikow: Wriemiennaja sujeta i Łaskowyje mieczti połunoczi). W każdym z wymienionych gatunków Łukianienko potrafi czytelnika zaciekawić, oferując mu wartką akcję, interesujące pomysły i znakomity warsztat. Choć trudno może - poza kilkoma wyjątkami, ale o tym niżej - byłoby uznać jego utwory za kamienie milowe w rozwoju rosyjskiej fantastyki, Łukianienko jednak zdaje się takich zadań przed sobą nie stawiać, skupiając się na dostarczeniu czytelnikom kawałka solidnej, stojącej na wysokim poziomie prozy. Co mu się - znów poza nielicznymi wyjątkami - udaje, a każda nowa książka staje się z miejsca bestsellerem (nakład startowy wydanej pod koniec 2000 roku powieści Blizitsia utro wynosił 50.000 egzemplarzy przy średniej innych autorów wahającej się w granicach 7.000-15.000 egzemplarzy).

Długo zastanawiałem się, jak przybliżyć tak obszerną przecież twórczość Łukianienki w tym krótkim w gruncie rzeczy eseju. W końcu zdecydowałem się na taki wariant: opiszę bliżej kilka moich ulubionych utworów, w przypadku pozostałych ograniczając się tylko do krótkiej notatki. Nie zajmę się też tutaj opowiadaniami, których ostatnimi czasy Łukianienko nie pisze dużo (choć, jak trzeba przyznać, gdy już mu się to przytrafi, teksty te robią sporo pozytywnego szumu w fantastycznym światku).

4. Prezentację moich faworytów rozpocznę od udanego skrzyżowania parodii science fiction z powieścią przygodową dla młodzieży, baśnią oraz kryminałem, czyli trylogii Siewodnia, mama!, popełnionego do spółki z Julijem Burkinem (o Burkinie jeszcze kiedyś, mam nadzieję, będę miał okazję napisać!).

W pierwszej części owego cyklu (noszącej zresztą taki sam tytuł jak cały cykl), za fantastycznym sztafażem, będącym satyrą na wyeksploatowany już chyba do cna wątek podróży w czasie i związanych z nimi paradoksów, kryje się przygodowa powieść dla młodzieży. Wraz z dwoma nastoletnimi braćmi trafiamy w XXV wiek, w sam środek konfliktu pomiędzy ludźmi a zamieszkującymi Wenus sfinksami, potem lądujemy w Egipcie pierwszych faraonów, gdzie chłopcy spotykają swoją przyszłą matkę (!), którą to, z ledwością ratując swą skórę z rozlicznych opresji, zabierają ze sobą w przyszłość (choć, co oczywiste, nie do końca...), by tam mogła ich urodzić... Przygoda goni przygodę, akcja płynie wartko, narracja aż skrzy się od przesyconych cynizmem komentarzy starszego z braci. W opisach społeczeństwa przyszłości wyczuć można lekki wpływ twórczości Stanisława Lema ("Dzienniki gwiazdowe"), w obrazach starożytnego Egiptu zaś - Terry'ego Pratchetta ("Piramidy"). Jednym słowem - pierwszorzędna rozrywka.

Ostrow Rus'
Ostrow Rus'
Druga mikropowieść - tytułowa Ostrow Rus' - to skrzyżowanie parodii science fiction z baśnią. Akcja toczy się na Rusi wyjętej żywcem z ludowych opowieści, choć może bliższe prawdzie byłoby stwierdzenie, że mamy raczej do czynienia z potocznymi wyobrażeniami na temat tego, jak taka bajkowa Ruś wyglądać powinna. Pełno tu atrybutów lub postaci rodem z ludowych opowieści: piec używany jako środek transportu, szczupak spełniający wszystkie życzenia, samonakrywający się obrus, smok Gorynycz, Iwan-Durak, księżniczka co to nigdy się nie śmieje, Kościej Nieśmiertelny... Iwan jest tak głupi, że podczas solidnej popijawy każe przyrządzić i podać wspomnianego szczupaka jako zagrychę pod samogon. Autorzy puszczają nadto oko w stronę lubujących się w klasycznej powieści Dumasa: trzej bohaterowie i Iwan na doczepkę, stają do walki z wrażymi siłami z dziwnie znajomo brzmiącym okrzykiem "jeden za wszystkich..." na ustach, kniaź-fujara jest pod przemożnym wpływem podstępnego popa Hapona, ogrywającego go bezlitośnie w domino okrutnie przy tym oszukując, gotowego zdradzić swą ojczyznę dla osiągnięcia prywatnych korzyści, mamy też misję: czterej przyjaciele muszą wyruszyć do siedziby siejącego strach Kościeja, by uratować honor kniahini. Bliższe zatem prawdzie - wbrew temu, co twierdzą sami autorzy - byłoby uznanie, że "Wyspa Ruś" stanowi jakąś hybrydę bajkowej Rusi z "Trzema muszkieterami". Pewne zamieszanie do tego obrazu zdają się wprowadzać obficie występujące banany, ulubiony - co oczywiste - posiłek każdego dzielnego Rusina. Ani te nieszczęsne banany jednak, ani też kilka innych nie pasujących do utartego wyobrażenia o Rusi atrybutów nie są w stanie przygotować czytelnika na odkrycia co do natury otaczającej rzeczywistości jakby żywcem wyjęte z co lepszych powieści Philipa Dicka. Zdecydowanie najlepsza część cyklu.

Wreszcie trzecia opowieść - Car', cariewicz, korol', koroliewicz... - stanowi krzyżówkę parodii science fiction z powieścią detektywistyczną. Kościej, którego mieliśmy okazję poznać w Wyspie Ruś, wynajduje maszynę pozwalającą na przeniknięcie do świata opisanego na kartach książek. Oszalały naukowiec porywa znanych z Dziś, mamo! braci i ukrywa ich w jednym z takich światów. Zaprzyjaźnieni agenci sił bezpieczeństwa Ziemi XXV wieku ruszają wraz z czarnoskórym Iwanem-Durakiem na poszukiwania chłopców, do pomocy mając ściągniętych z utworów (dosłownie!) Conan Doyle'a Sherlocka Holmesa i doktora Watsona. Wędrujemy przez światy kilku książek, zahaczając w pewnym momencie o słynne dzieło Car, carewicz, król, królewicz... Bracia zostają oczywiście odnalezieni, a Kościej, sprawca ich niedoli, ponosi sprawiedliwą karę. Powrót do stylu pierwszej części cyklu, rzecz zdaje się być od niej lepsza, bardziej dojrzała, lepiej pomyślana i zrealizowana.

Na próżno doszukiwać się w utworach wchodzących w skład Siewodnia, mama! jakichś głębszych treści (no, może poza częścią środkową). To po prostu pierwszorzędna rozrywka, z wartką akcją przesyconą udanym (z reguły) dowcipem. Albo kupi się ją w całości, a wtedy jej lektura sprawi niebywałą przyjemność, albo pozostanie się na jej wdzięki obojętnym - a wtedy czytanie skończy się prawdopodobnie na jakiejś dziesiątej, może dwudziestej stronie.

5. Rok 1997 był - jak widać po przedstawionym powyżej zestawieniu - dla Łukianienki przełomowy. Sześć nowych książek, w tym aż trzy powieści. Tego fenomenu nie da się wytłumaczyć tylko tym, że ów rok był również czasem odrodzenia rosyjskiej fantastyki, kiedy to czytelnicy, zmęczeni zalewem importowanej, przede wszystkim anglojęzycznej tandety, ponownie zainteresowali się literacką produkcją rodzimych pisarzy (ale to już temat na inną opowieść). Po prostu Łukianienko pozbył się już wspomnianej fascynacji twórczością Krapiwina i Heinleina, tak widocznej we wcześniejszych jego tekstach, i zaczął wreszcie przemawiać własnym głosem.

Łabirynt otrażenii
Łabirynt otrażenii
Za zdecydowanie najciekawszą powieść opublikowaną po raz pierwszy w owym roku uznać należy Łabirint otrażienij, przez wielu uznawaną w ogóle za najlepszy utwór Łukianienki.

Tytułowy labirynt znajduje się w Głębinie, alternatywnej rzeczywistości wykreowanej w pamięci globalnej sieci. Do wejścia w Głębinę niewiele potrzeba: wystarczy domowy komputer zaopatrzony w urządzenie automatycznie przerywające połączenie po upływie ściśle określonego czasu, skafander umożliwiający odbieranie i przesyłanie bodźców pomiędzy komputerem a ciałem i odwrotnie, i pewna prościutka aplikacja, stworzona kiedyś najzupełniej przypadkowo przez zblazowanego hipisa, nieświadomego, że tworzy coś epokowego, coś, co zmieni diametralnie ludzką cywilizację. Wystarczy skupić wzrok na owej aplikacji, i człowiek - o ile nie należy do piętnastoprocentowej, uodpornionej na jej działanie części ludzkości - ląduje w Głębinie.

Dzięki skafandrowi podróżnik ma poczucie absolutnej realności tego, co w Głębinie zostało wykreowane. A jest tam chyba wszystko - miasta i wsie z pełną, odpowiadającą im infrastrukturą, są tam banki i siedziby korporacji, są centra rozrywki (np. gigantycznych rozmiarów budynek stworzony dla amatorów Doom'a), są knajpy, w których można coś zjeść i wypić. Gdyby nie ustawiane fabrycznie ograniczenia można by przebywać w tym świecie w zasadzie bez przerwy, tak długo, aż wycieńczony organizm w realu oddałby ostatnie tchnienie, zwłaszcza, że samodzielne wydostanie się zeń jest niemożliwe. Od tej zasady są nieliczne wyjątki - mowa o diverach, którzy dzięki rzadkiej, bliżej niezbadanej cesze umysłu są w stanie kontrolować czas swego pobytu w Głębinie.

Wszystko działa jako tako aż do momentu pojawienia się w Głębinie osobnika, który nie ma swego odpowiednika w realnym świecie, nie jest też osobowością stworzoną przez sieć. Kim jest? Skąd się wziął? Jakie ma cele? Czy to sztuczny umysł wykreowany przez miliony połączonych ze sobą w jeden sztuczny super mózg komputerów? A może to jednak przybysz z kosmosu, który właśnie penetrację Głębiny uznał jako najlepszy sposób nawiązania kontaktu z ludzkością? Odpowiedzi na te pytania usiłuje odnaleźć pewien diver wraz z grupą wypróbowanych przyjaciół, a próbuje mu w tym przeszkodzić tajemniczy Czarny Diver...

Fałsziwyje zierkała
Fałsziwyje zierkała
Łukianienko, namówiony ponoć przez wydawcę i czytelników zachwyconych Labiryntem, napisał dwa lata później jego sequel. Fałsziwyje zierkała mają wszelkie zalety i wady charakterystyczne dla kontynuacji; zalety - bo opisują dobrze nam znane: świat i bohaterów, wady - bo pomysły są już odrobinę wtórne, i nieźle trzeba się nagimnastykować, by czymś jeszcze zaskoczyć odbiorców. W Głębinie pojawia się nowe niebezpieczeństwo. Do tej pory śmierć po tamtej stronie kończyła się jedynie paroma niezbyt przyjemnymi wrażeniami i natychmiastowym przerwaniem połączenia z siecią. Nagle zaczyna być groźnie: ci, co giną w Głębinie, tracą życie również w rzeczywistości. Ponownie do akcji wkracza diver znany z Labiryntu, i znów po drugiej stronie barykady staje znany z Labiryntu Czarny Diver...

Obie powieści napisane są w iście brawurowym stylu, akcja płynie wartko, Łukianienko co krok daje dowody na to, że wyobraźnię ma przebogatą. Od czasu do czasu autor puszcza oko do wytrawniejszych czytelników - na przykład bohater Zierkał zastanawia się, kim był niejaki Gibson, nazwiskiem którego została nazwana jedna z alei Deeptown, centrum Głębiny. Dobrze jest mu natomiast znany Andriej Czertkow, którego nazwisko nosi jedna z krzyżujących się ze wspomnianą aleją ulic. Polskim czytelnikom fantastyki oba nazwiska nie powinny być obce; Williama Gibsona chyba nie trzeba przedstawiać, Andriej Czertkow natomiast to jedna z pierwszoplanowych postaci rosyjskiego fandomu - niedawno Rebis wydał skompilowaną przezeń antologię "Światy braci Strugackich - Czas uczniów".

Labirynt odbić i Fałszywe lustra doczekały się dalszych kolejnych - tym razem już luźnych - kontynuacji. Początkowo w internecie, na stronie księgarni "Ozon", a następnie w antologii Fantastyka 2001 ukazała się nowela Łukianienki Prozracznyje witrażi, w ubiegłym roku ponadto nakładem wydawnictwa AST ukazał się tomik noszący tytuł Deep-sklieroz, w którym troje mało znanych autorów (Olieg Kułagin, Artiem Prochorow i Tatiana Matwiejewa) oddało hołd mistrzowi, umieszczając akcję swych utworów w Głębinie.

ciąg dalszy na następnej stronie

poprzednia stronapowrót do indeksunastępna strona

55
powrót do początku
 
Magazyn ESENSJAhttp://www.esensja.pl
redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.