Bywa, że zachęceni przez znajomych, decydujemy się poznać nowe medium, nowe środowisko, nową (dla nas) usługę internetu, jaką jest Usenet lub listy dyskusyjne. Mamy wtedy szansę przeżyć jedne z najniezwyklejszych przeżyć i emocji... I tak:
1) wysłanie pierwszego postu - to obawa, ciekawość, niecierpliwość w oczekiwaniu na odpowiedź. Nierzadko wiążemy z wątkiem spore emocje, na tyle duże, że przełamały tremę - dlatego wkraczamy dynamicznie, z dodatkowym napięciem, które narasta do momentu, gdy otrzymujemy:
2) pierwszą odpowiedź - w zależności od tego, jak zabrzmiała, wywołuje albo dumę, albo wściekłość. To drugie, gdy prowadzący z nami polemikę oponent nadal ośmiela się mieć własne zdanie, a nawet - co gorsza - popierać je dyskwalifikującymi nasze stanowisko dowodami. Jeśli - nie uznając racji drugiej strony - w toku dalszej dyskusji dajemy upust emocjom, zaczynając posługiwać się epitetami obraźliwymi bądź wulgaryzmami, niechybnie czeka nas:
3) pierwsza informacja o splonkowaniu: zdumienie, często niezrozumienie, a także tłumiony wściekłością strach, obawa - z jednej strony nie bardzo wiemy bowiem, co dokładnie to dla nas oznacza, z drugiej zaś - czy zdanie rozgoryczonego oponenta podzielą także inni. Bywa, choć rzadko, że naszą z oponentem dyskusję podchwycą także inni zainteresowani, podzielając - o dziwo - nasze stanowisko. Wtedy zdarza się, że na cudzy plonk naszej osoby nastąpi:
4) pierwsza obrona - jedno z najniezwyklejszych uczuć, jakie można przeżyć na sieci. Świadomość, że obca ci osoba, nic nie mówiące imię, nazwisko lub pseudonim, czyjś umysł ulokowany w ciele oddalonym o setki kilometrów naraża swoje dobre imię, stając w obronie twojego. Jakimi słowami to opisać? Duma, radość, zdumienie, szczęście... Szeroki uśmiech na twarzy. Jest to jednak bardzo ważny dla nas moment - oto zostajemy poddani próbie: jej wynik, czyli nasza reakcja, będzie miał decydujący wpływ na naszą pozycję w świadomości przyglądających się wątkowi czytelników (a jest ich zawsze więcej, niż przypuszczasz!). Nie podam tu uniwersalnego rozwiązania gwarantującego sympatię i uznanie wszystkich stron, bo takie oczywiście nie istnieje... Często wszakże bywa, że w odpowiedzi na cudzy plonk dokonujemy:
5) pierwszego wpisu do KillFile'a, czyli odfiltrowania wypowiedzi danej osoby: złość, ale i duma, satysfakcja, ale i strach - a może jednak dana osoba poda kiedyś ważną dla nas informację? Z tego właśnie powodu stosowane są często lżejsze metody postępowania: plonk terminowy (filtrowanie przez z góry określony czas) lub plonk mentalny (świadome ignorowanie widzianych wypowiedzi delikwenta).
Jeśli pierwsze kroki w Usenecie nie zniechęciły nas do tego medium, po pewnym czasie mamy okazję doświadczyć kolejnych specyficznych emocji, dostarczanych przez:
a) dyskusję nad proponowaną przez nas nową grupą newsową;
b) głosowanie nad ową grupą;
c) pierwsze wiadomości na "naszej" grupie;
a po jeszcze dłuższym czasie ("na oko" dwa, trzy lata):
d) zarzucenie nam, że w sieci jesteśmy lamerami i nowicjuszami.
I - przewrotnie - właśnie tego ostatniego Wam życzę, gdyż śmiech, którym w tym momencie wybuchniemy, to - jak wiadomo - zdrowie.
|
|