 |
 |
'Yans: Tęczowa plaga' |
Konrad Wągrowski
Jedyny prawdziwy mężczyzna
Najnowszy Yans nie różni się wiele od ostatnich części. Jak zwykle fabuła nie ma wiele wspólnego z dotychczasowymi odcinkami. Jak zwykle dowiadujemy się, że w świecie Yansa istnieje coś, o czym do tej pory nie wspomniał nikt ani słowa, choć wydaje się to dziwne, zważywszy, że chodzi ni mniej ni więcej, tylko o bliźniacze Miasto (więcej szczegółów nie mogę podać, aby nie psuć efektu zaskoczenia). Jak zwykle na niebezpieczną, wręcz szaleńczą misję wyrusza Yans, jak wiadomo, przywódca Miasta, osoba niezastąpiona. Czyżby w całym Mieście nie było żadnej innej wiarygodnej i odważnej osoby, czyżby Yans był jedynym prawdziwym mężczyzną? Wszystko na to wskazuje.
Na szczęście album nie spełnił moich najgorszych oczekiwań, gdy, dowiedziawszy się, ze Yans ma siedem zadań do wykonania, podejrzewałem scenariusz godny gry komputerowej. Okazało się jednak, że mamy w albumie jeden naprawdę wielki i zaskakujący zwrot akcji - i to jest główna zaleta komiksu. Drugą zaletą jest ładny rysunek Kasprzaka, który, o dziwo, bardziej mi się podoba od rysunków Rosińskiego we wcześniejszych częściach. Nie ma co prawda tej dynamiki, ale jest staranniejszy, a przede wszystkim, Orchidea wszędzie wygląda jak Orchidea. Po stronie minusów mam wspomniane wcześniej zastrzeżenia oraz niebywałe wręcz pójście na łatwiznę w zakończeniu odcinka - ucięcie całej fabuły jednym zdecydowanym, nie do końca uzasadnionym, ruchem. A tego, że już od dawna nie mam pojęcia, w jakim właściwie kierunku zmierza cała seria, nie wypada mi już właściwie dodawać.
"Yans: Tęczowa plaga"
Scenariusz: Andre-Paul Duchateau
Rysunki: Zbigniew Kasprzak
ISBN 83-237-1280-8
Cena 16.90 zł
 |
 |
'Dylan Dog: Powrót potwora' |
Konrad Wągrowski
16 lat wcześniej
Zdążyłem już bardzo polubić Dylana Doga, detektywa mroku. Wystarczyły mi do tego dwa albumy ("Johny Freak", a zwłaszcza "Świt żywych trupów") i kilka historyjek, które pojawiły się w "Świecie komiksu". Zadecydowało o tym znakomite połączenie formuły horroru (z wszystkimi jego kliszami i zabawą konwencją), znakomitego, czasem nieco surrealistycznego humoru i starannego, choć prostego rysunku. Polubiłem serię do tego stopnia, że gnam po każdy nowy album zaraz po otrzymaniu informacji o jego wydaniu i jestem w stanie wybaczyć nieco słabszy zeszyt. A takim jest bez wątpienia wydany ostatnio "Powrót potwora". Oczywiście, kreska nie odbiega w żaden sposób od całości serii, w scenariuszu też mamy to, co otrzymać powinniśmy - mroczną tajemnicę sprzed lat, którą musi rozwiązać detektyw mroku. Tajemnicą tą jest rzeź mieszkańców pewnego domu przed szesnastu laty, podczas gdy pewne przesłanki wskazywać mogą na możliwość powtórzenia tej tragedii... Zawiązanie akcji jest znakomite, zakończenie zaskakujące, choć nie wydaje mi się całkiem logiczne i spójne. Ten fakt decyduje o tym, że album nie dorównuje poprzednim; zawiera dużo mniejszą dawkę humoru, do tej pory nieodzownego elementu serii o skutecznym, choć przez niektórych nie uważanym za osobę w pełni wiarygodną, detektywie mroku, Dylanie Dogu.
"Dylan Dog: Powrót potwora"
Scenariusz: Tiziano Sclavi
Rysunki: Luigi Piccatto
ISBN 83-237-1260-3
Cena 9.95 zł
 |
 |
'Krakers #18' |
Marcin Herman
Potrzebne zmiany
Za nami kolejny numer "Krakersa". Niestety obawiam się, że poziom magazynu nie dorasta do potrzeb czytelników.
W komiksie całkiem interesująca pod względem graficznym historia "Pan Sieci" Gacha i Mierzyńskiego. Niestety rysownik o tak wyraźnym stylu powinien popracować nad układem kadrów i wyglądem planszy. Na razie jest monotonnie. Fabuła niezbyt niezrozumiała.
Stłoczony na dwóch planszach komiks o przygodach Kleksa jest bardzo nieczytelny. Nie wiem, czy to świadomy zabieg Szarloty Pawel, czy też ingerencja redaktora Antosiewicza. Zbyt duża ilość kadrów na planszy przytłacza fabułę. "Pies i kot" Macieja Łosia to najsłabszy komiks w numerze. Dziwię się Michałowi, który nie lubi przemocy w komiksie, że go wydrukował. Bardzo lubię "Milkymena", ale osiem plansz na 48 stron pisma to chyba trochę za dużo. "Na dworze króla Ćwieczka" Birka to zgrabna i zabawna dwuplanszówka. Poprawna, ale nie zachwyca. Na koniec "Noema" Marka Turka. Po niedawnym "Fastnachtspielu" powracamy do miasta, aby odkrywać jego kolejne tajemnice. Zapowiada się ciekawie. Ostatnia plansza w kolorze!
Publicystykę godnie reprezentuje tekst Wojtka Birka o Francoisie Bourgeonie (szkoda dla Krakersa, że to przedruk - odgrzewana potrawa nie smakuje już tak dobrze). Wart uwagi jest również artykuł Daniela Gizickiego o Andreasie. Ponadto zbyt szczegółowa relacja (a właściwie sprawozdanie) Jarka Obważanka z MFK w Łodzi oraz zupełna pomyłka w postaci rozważań teoretycznych Michała Antosiewicza na temat piramidy komiksu. Nie zachwyca też tekst o Dziadzie Borowym, który okazuje się de facto artykułem o Borucie. Dział smaczne kąski wydaje się ciekawy, ale nie dla osoby, która uważnie czyta komiksy. W każdym razie jest to najlepszy punkt z ostatnich zmian w magazynie. Ogólnie wydawca powinien popracować nad składem i łamaniem. Duże bloki tekstu drukowane małą czcionka bardzo źle się czyta.
Krakersowi, a także innym pismom tego typu w kraju, zaczyna brakować pomysłów, dobrych komiksów i tekstów. Myślę, że wydawcy powinni pomyśleć nad zmianą formuły, ponieważ przy ilości komiksów, którą można obecnie znaleźć na rynku, trudno będzie znaleźć nabywcę na mało czytelny pod względem zawartości produkt.
"Krakers #18"
Michaś Potrafi 2001
ISSN 1429-9062
Cena: 8,00 PLN
 |
 |
'Asteriks: Wielka przeprawa' |
Andrzej Filipczak
Ole!
W dwudziestym drugim tomie przygód Asteriks, Obeliks i nieodłączny Idefiks wyruszają w długą podróż, chociaż tym razem wcale tego nie planowali. Mieli zamiar złowić tylko kilka świeżych ryb. Jednakże zbyt dosłowne potraktowanie pewnych słów i burza spowodowały, że ich podróż nieco się przedłużyła. I gdyby nie statek piratów z przygotowaną ucztą urodzinową dla kapitana, mogłoby być z naszymi Galami naprawdę krucho... Tym razem wspaniałomyślnie nie zatapiając okrętu piratów, bohaterowie kontynuują podróż , docierając w końcu do dziwnego miejsca: pełnego gulguli, niedźwiedzi i czerwonoskórych rzymskich najemników. Nieco trudności sprawia naszym bohaterom identyfikacja narodowości najemników, ale w końcu to Obeliks odkrywa "prawdę": "To Iberowie! Iberowie uwielbiają tańczyć!" Głośne "Ole!", które powtarzają za nim przybrani w pióropusze czerwonoskórzy "najemnicy" potwierdza jego przypuszczenia.
To jednak dopiero początek przygód. Do dziwnego lądu zbliża się łódź Wikingów...
To jeden z bardziej udanych albumów o przygodach małego Gala. Tym razem duet Goscinny-Uderzo pozwolił sobie na odrobinę szaleństwa artystycznego (całkowicie białe lub czarne plansze jedynie z dymkami wypowiedzi bohaterów), tym niemniej ożywia to ograną już nieco formułę "Asteriksa". Zaś zbiór nowych, wyśmienitych gagów potrafi rozśmieszyć czytelnika do łez.
Dołączony do albumu leksykon zawiera wiele faktów z kultury amerykańskiej. Poświęca też nieco miejsca Wikingom, no i oczywiście naszym dzielnym Galom.
"Asteriks: Wielka przeprawa" (La Grande Traversée) - wydanie z leksykonem
Tekst: René Goscinny
Rysunki: Albert Uderzo
Przekład: Jolanta Sztuczyńska
Leksykon: Horst Berner
Egmont 2001
Cena (oprawa prosta): 12,90 zł
ISBN: 83-237-1401-0
 |
 |
'Asteriks: Obeliks i spółka' |
Andrzej Filipczak
Język ludzi interesu być tego trudny
Dwudziesty trzeci album przygód Asteriksa rozpoczyna się dość tajemniczo. Wszyscy spiskują przeciwko Obeliksowi - tak mu się przynajmniej wydaje. Dopiero po chwili wszystko się wyjaśnia. Do obozu Rabarbarum przybywa nowa zmiana. "Świeża dostawa" Rzymian jest, jak się okazuje, prezentem urodzinowym dla Obeliksa. Spotkanie dobrodusznego grubasa z "prezentem" kończy się jak zwykle całkowitą klęską rzymskich legionistów. To kolejny afront dla Cezara. Tym razem Juliusz ma w zanadrzu nową broń - wykształconego Ekonomikusa, który obiecuje, że doprowadzi najpierw do pokoju z Galami, a potem zniszczy ich wioskę, gdy złoto przemieni ich w dekadentów. Ale najpierw należy wpuścić nieco więcej pieniędzy do wioski. Przypadkowo wybór pada na Obeliksa i jego menhir. Ekonomikus kupuje go, zamawiając kolejny. Podnosi też stawkę. Mimo iż język ludzi interesu okazuje się być trudny, Obeliks szybko chwyta podstawy. Po kilku dniach ma już kilkunastu pracowników. Połowa produkuje menhiry, a reszta poluje na dziki, aby ich wyżywić. Szaleństwo pogoni za pieniądzem powoli ogarnia całą wioskę. Całą? Nie! Na szczęście jest jeszcze Asteriks i druid Panoramiks. Postanawiają pobić Rzymian ich własną bronią...
Jeden ze słabszych albumów, ale nie odbiegający zbytnio od normalnego, wysokiego poziomu "Asteriksa". W przystępny sposób przybliża młodemu czytelnikowi podstawowe reguły rynku jak: sprzedaż, popyt, kampania reklamowa... Niestety tym samym obniża się nieco atrakcyjność rozrywkowa tej przygody. Zamieszczony na pierwszych stronach albumu leksykon przybliża nam jak zwykle świat starożytny i wyjaśnia liczne aluzje do współczesnego, tym razem z większym naciskiem na jego ekonomiczną stronę. Ty to zrozumiałeś?
"Asteriks: Obeliks i spółka" (Obélix et Compagnie) - wydanie z leksykonem
Tekst: René Goscinny
Rysunki: Albert Uderzo
Przekład: Jolanta Sztuczyńska
Leksykon: Horst Berner
Egmont 2001
Cena (oprawa prosta): 12,90 zł
ISBN: 83-237-1250-6
 |
 |
'Rork: Cmentarzysko katedr' |
Daniel Gizicki
Lekcja architektury
Trzecia część przygód Rorka p.t. "Cmentarzysko katedr" jest niewątpliwie jednym z najwybitniejszych dzieł komiksowych, jakie ukazały się w naszym kraju. Rok 1993 jest moim zdaniem okresem największego wybuchu talentu artysty.
Fabuła to rewelacja: ekspedycja, tajemnicze katedry w środku dżungli, ich niemniej tajemniczy mieszkańcy, tajemnicze pojawienie się Rorka, tajemnicze moce drzemiące w podziemiach katedr i tajemnicza śmierć Sidney'a. Cały album jest pełen tajemnic! Niezwykły jest również pomysł wykorzystania motywu Świętej Inkwizycji oraz ciągłych intryg pomiędzy architektami.
Rysunek jest na wysokim poziomie. Kreska, w porównaniu do części poprzednich wciąż ewoluuje, gdyż w sposobie ukazywania postaci pojawia się lekka ironia i groteska. A co dzieje się w warstwie rysowania architektury! Niejeden zawodowy architekt mógłby się zapewne z "Cmentarzyska..." wiele nauczyć. W pewnym momencie następuje zmiana stylu na średniowieczne malowidła ścienne, które są ciekawym novum w komiksie. Kolor jest bardzo dobrze dobrany i dobrze nałożony.
Na świecie nic nie jest jednak doskonałe. W komiksie znajdujemy pewną niekonsekwencję pomiędzy rysunkiem a scenariuszem. Mianowicie jeden z bohaterów, Yosta, który wchłonął szkielet Sidneya, jest raczej szczupły i nie widać, by miał dwa systemy kostne. A musiałoby to być widoczne, choćby na twarzy.
Nie popisuje się również anonimowy tłumacz, bo Yosta spoczywający w pieczarze pod katedrą przez kilkaset lat, nie może mówić językiem współczesnym, lecz archaicznym, co uwzględnia na przykład wydanie anglojęzyczne. Błędów w tłumaczeniu jest więcej: profesor "de Wolff", a nie "Wolf" itp.
Mimo wszystko komiks ten jest naprawdę obowiązkową pozycją na półce każdego fana komiksu. Gorąco go polecam.
"Rork: Cmentarzysko katedr"
Scenariusz i rysunki: Adreas
Motopol Twój Komiks 2002
cena: 18,90 PLN
 |
 |
'Armada: Talizman demonów' |
Wojciech Gołąbowski
W przyjemny sposób
Czwarty album "Armady" udowadnia, że i o poważnych sprawach można opowiadać w przyjemny dla oka sposób. "Talizman demonów" czerpie pełnymi garściami z kolorystyki zastosowanej w "Ogniu i popiele" oraz "Kolekcjonerze", odcinając się od szaroburych "Trybów rewolucji". Rzecz dzieje się w cieplejszych niż ostatnio okolicach, co bezpośrednio przekłada się na znany z pierwszych dwóch części ubiór bohaterki...
Na wyróżnienie zasługują także dymki, graficznie nawiązujące do stylistyki pierwszej części: oto krzyki żołdaków już na pierwszy rzut oka odróżniają się od normalnej mowy, wiadomości otrzymywanych drogą radiową (?) czy wreszcie krzyków innych stworzeń.
Fabule niewiele można zarzucić. Może jedynie sztuczne ucięcie akcji pod koniec albumu i kiczowate zakończenie. Czy nie lepiej byłoby skończyć, zatrzymując czytelnika w niepewności co do losów Hurumaru i generała?
Sytuację ratują malownicze sceny zbiorowe - marszu armii pięciu ras i oblężenia cytadeli.
"Armada: Talizman demonów" (Le Signe des Demons)
Scenariusz: Jean-David Morvan
Rysunki: Philippe Buchet
Tłum. Maria Mosiewicz
Egmont 2002
ISBN 83-237-1273-5
 |
 |
'Cygan: Dzień cara' |
Artur Długosz
Cygan górą!
Trzeci album cyklu poświęconego tarapatom upartego cygana Cagoja, "Dzień cara", dopowiada wątki zawiązane w poprzedniej części. Na głowie młodego i przerażonego cara ląduje korona. Cagoj natomiast zostaje wcielony do armii zwolenników cara i bierze udział w zakończonym sukcesem szturmie na Żygańsk. Oczywiście przy każdej nadarzającej się okazji popisuje się swoimi paskudnymi cechami, a to bitewnymi, a to językowymi, pozostając cały czas sobą. Podobnie jak i album, który trzyma poziom poprzedniego tak fabularnie, jak i plastycznie. Mamy tu i sceny ostrej walki i ckliwe chwile, kiedy cygan sięga po skrzypce, mamy prymitywizm i brzydotę jak i wzniosłe momenty koronacji czy pasji scen łóżkowych. W sumie dokładnie to, czego po serii jej miłośnik może się spodziewać. Duet Marini i Smolderen raz jeszcze wyczarowuje przed czytelnikiem wartką opowieść, z której Cagoj wychodzi cało, a z nim wszyscy, którzy wystarczająco blisko się go trzymali. Charakter cygana, idealnie skrojony do okrucieństwa świata, w jakim przyszło mu żyć, przeważa szalę na jego korzyść nawet w zawieruchach rewolucji na dalekiej Syberii.
"Cygan: Dzień cara" (Le jour du tsar)
Scenariusz: Smolderen
Rysunki: Marini
Tłum. Maria Mosiewicz
Egmont 2001
ISBN 83-237-1243-3
cena 17,90 zł
 |
 |
'Milczenie i krew: Noc wilczej strzelby' |
Artur Długosz
O dwóch takich, co musieli uciekać
"Noc wilczej strzelby" otwiera nowy serię komiksową "Milczenie i krew", której główną osią są losy włoskiej mafii w Stanach Zjednoczonych. Pierwszy album to rekonstrukcja ucieczki dwóch przyjaciół, Ciro i Giovanniego, którzy jako młodzi chłopcy zmuszeni są do ucieczki z rodzimej Sycylii. Ich perypetie poznajemy z ust starego Ciro, który dzień wcześniej pożegnał na cmentarzu swego najlepszego przyjaciela i współtowarzysza niedoli sprzed kilkudziesięciu lat. Opowiada on historię swojego życia dwóm dziennikarzom przygotowującym cykl artykułów poświęconych mafii. Poznajemy okoliczności, jakie zmusiły obu chłopców do porzucenia miejsca, gdzie się wychowali, strach i poczucie beznadziejności, jakie stały się ich udziałem podczas ucieczki, okrucieństwo tropiących ich zabójców oraz to, skąd wziął się tytuł albumu.
Przyznam, że sama historia mnie nie wciągnęła. Choć fabularnie spójna, została podana w jakiś chaotyczny sposób, co przy akademickim rysunku Malesa sprawiło, że powstał komiks ledwie przeciętny. Na jego korzyść przemawia przemyślane i skuteczne stosowanie odpowiedniej kolorystyki uwypuklającej klimat opowieści. Szkoda tylko, że jest ona tak płaska. Według informacji zamieszczonych w albumie całość serii liczy obecnie jedenaście części, przy czym rysowało ją trzech rysowników. Cóż, sceptycznie nastawiony, czekam na kolejną część.
"Milczenie i krew: Noc wilczej strzelby" (De Silence et de Sang: Le nuit du tueur de loups)
Scenariusz: Corteggiani
Rysunki: Males
Tłum. Wojciech Birek
Motopol Twój Komiks 2001
ISBN 83-7320-250-1
cena 18,90 zł
 |
 |
'Titeuf: Sposób na dziewczyny' |
Artur Długosz
Kłopotliwe pytania
Zachwycałem się wybrykami Titeufa w pierwszym albumie "Zawiłości miłości" i otwarcie przyznaję, że będę zachwycał się również drugim zatytułowanym "Sposób na dziewczyny".
Zep wyraźnie pozostaje w doskonałej formie malując perypetie dorastającego dzieciaka, którego ciekawość doprowadza do szału rodziców, rodzinę, nauczycieli i innych przygodnych dorosłych. Kontrast w postrzeganiu świata przez umysł niesfornego dziecka i dorosłych jest dla autora pretekstem do zabawienia czytelnika, ale nie tylko. Titeuf może być równie dobrze lekturą edukacyjną zalecaną dla młodych czy spodziewających dziecka rodziców, doskonale przybliżającą problemy, jakie napotkać mogą oni w starciu z niezaspokojoną ciekawością - nieodłączną cechą każdego malca. Drugi album, podobnie jak pierwszy, krąży tematycznie blisko spraw dla rodziców najbardziej bolesnych i kłopotliwych: relacji kobieta-mężczyzna czy kwestii skąd się biorą dzieci. Zdaje się, że autor Titeufa musi być bacznym obserwatorem poczynań kilkulatków, bo niektóre z historii aż nadto przypominają mi opowieści znajomych matek i ojców. Ale nie moralizujmy.
"Titeuf" to przede wszystkim naprawdę udana seria humorystyczna. Uśmiechnąć można się nad każdą historyjką, a parę razy nawet przypłacić czytanie łzami. Czekam na więcej!
"Titeuf: Sposób na dziewczyny" (Ca épate les filles...)
Scenariusz i rysunki: ZEP
Tłum. Maria Mosiewicz-Szrejter
Egmont 2001
ISBN 83-237-1257-3
cena 15,90 zł