Magazyn ESENSJA nr 3 (XV)
marzec 2002




poprzednia stronapowrót do indeksunastępna strona

Andrzej Filipczak
  Być fantastą

        Definicja uzależnionego

Czy zastanawialiście się kiedyś, kim są fantaści? Zapewne niejeden raz. Ja zacząłem rozważać tę kwestię dopiero ostatnimi czasy. Do refleksji skłoniła mnie emisja odcinka popularnego w Polsce serialu. Film traktował m.in. o zmaganiach lekarzy walczących o życie chłopca, który wypadł przez balkon. Jak się później okazało, nie był to przypadek. Chłopak wyskoczył przez balustradę, wierząc, że siłą woli nauczy się latać. Wiara we własne możliwości wzięła się u niego z lektury komiksów i zabaw plastikowymi figurkami, jako żywo przypominającymi te, którymi posługują się gracze RPG. Fantasta całą gębą, przynajmniej w rozumieniu autorów scenariusza. Zadrżałem. Przecież ten serial ogląda połowa Polski. Biorąc pod uwagę ostatnią nagonkę na Harry'ego Pottera i wciąż jeszcze świeże głosy krytyki odnośnie Wiedźmina, można uznać, że sezon polowań na czarownice został rozpoczęty...

Kiedyś mój brat, chcąc mi dokuczyć, porównał fantastów do sekty. Spójrzcie, powiedział do rodziców. Spotykają się we własnym gronie, rozmawiają o dziwnych rzeczach, których nie rozumie "zwykły" (to znaczy on) człowiek, mają "swoje" filmy, "swoje" książki, "swoich" autorów. Są gotowi pojechać na jakiś konwent chociażby na drugi koniec Polski. I to tylko po to, by spotkać podobnych sobie. Sekta. Stuprocentowa sekta. I chociaż zaraz obrócił słowa w żart, niepokój w sercach rodziców pozostał. Oczywiście z wyjazdu na konwent musiałem zrezygnować.

Minęło kilka lat. Los znów zetknął mnie z kolejną definicją fantastów. W rozmowie ze znajomą stwierdziłem, że kiedyś miałem więcej złudzeń co do życia i ludzi. Odpowiedziała mi: "Bo fantaści to właśnie ludzie ze złudzeniami". Brzmi pięknie, nieprawdaż?

Co sprawia, że stajemy się "fantastami"? Byłem na kilku większych konwentach i wiem, że poza fantastyką nie łączy nas zbyt dużo. Spotykałem tam różnych ludzi. Uczniów szkół podstawowych i profesorów wykładających na uniwersytetach, fizyków, chemików i polonistów. Lekarzy i prywatnego detektywa (to nie żart, jest wśród fantastów przynajmniej jeden taki). Starszych i zupełnie młodych. Jedni grali, inni rozmawiali, jeszcze inni oglądali filmy.

Kim właściwie jesteśmy? Dużymi dziećmi, które nie przestają się dziwić otaczającemu nas światu? Wyalienowanymi jednostkami, które nie mogąc pogodzić się z rzeczywistością uciekają w świat fantazji? Dziwakami, którzy nie lubią oglądać Świata według Kiepskich i słuchać Ich Trojga, woląc po raz setny przeżywać przygody Luka Skywalkera i rozkoszować muzyką Vangelisa do Łowcy androidów? Rodzimy się tacy, czy też wyrastamy na fantastów pod wpływem otoczenia?

A może... Może to rozbudzona przez lektury wyobraźnia sprawia, że jest nam ciężko zanurzyć się w błogiej nieświadomości, że potrzebujemy od życia czegoś więcej, że wciąż szukamy nowych impulsów lub kurczowo trzymamy się tych starych, sprawdzonych. Czy te objawy Wam czegoś nie przypominają?

Kiedyś czytałem opowiadanie, w którym autor porównywał książki do narkotyków. Patrzcie, pisał, książki tak samo uzależniają od siebie, tak samo trudno się z nimi rozstać. Tylko skutki takiego uzależnienia są całkowicie odmienne.

Być fantastą, to być uzależnionym. Uzależnionym od fantastyki.

poprzednia stronapowrót do indeksunastępna strona

73
powrót do początku
 
Magazyn ESENSJAhttp://www.esensja.pl
redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.