Magazyn ESENSJA nr 3 (XV)
marzec 2002




poprzednia stronapowrót do indeksunastępna strona

Paulina Braiter-Ziemkiewicz, Anna Brzezińska
  Babskie gadanie :  Już nie niewinni czarodzieje

Brak ilustracji w tej wersji pisma
Elenium #1 - 'Diamentowy Tron'
PB: Dziś, ponieważ na świecie szaro, ponuro i przedwiosennie, pomówimy o autorze lekkim, łatwym i przyjemnym, a w zasadzie o autorów dwójce, choć do czasu pisujących jako jedna osoba. Przy czym od razu dodam przezornie: lekkim, łatwym i przyjemnym nie znaczy płytkim i banalnym. David Eddings (umówmy się może, że tak będziemy nazywać małżeństwo Eddingsów), choć lubiany, nie cieszy się zbytnią estymą krytyki, i przyznam, że nie bardzo rozumiem dlaczego...

AB: Może dlatego, że u nas utarło się, że każdy musi pisać arcydzieło, im bardziej skomplikowane i natkane aluzjami do innych arcydzieł, tym lepiej. Tymczasem Eddings tworzy prozę popularną i z pełną świadomością wykorzystuję masę akcesoriów uznawanych za "dobra wspólne". Bo istotnie jeśli rozbierzemy jego teksty na czynniki pierwsze, to mamy zestaw bardzo typowy - podróż, magiczny przedmiot, dzielny bohater, który stawi czoła Złu oraz piękna heroina. Pozornie nic bardziej banalnego.

PB: Aż chce się powiedzieć: No i co z tego? Wszak schemat, byle dobrze wykorzystany, może być wielkim atutem. A Eddings wykorzystuje go wyśmienicie, wprowadzając w dodatku własne smaczki. No i cudowne wręcz postaci.

AB: Zanim na dobre rozpiszemy się o Polgarze i Sparhawku, moim zdaniem jednej z najlepiej skrojonych postaci fantasy, wypada zwrócić uwagę na jeden prosty fakt. Eddings stroni od erudycyjnych popisów, ale jego teksty są bardzo głęboko osadzone w tradycji romansu rycerskiego. Który, co kilku krytykom należy przypominać dobitnie i przy każdej okazji, był tworzony dla uciechy dworskiej gawiedzi i składany z gotowych elementów. I wprawdzie porównanie Eddingsa do Chrétien de Troyes może być cokolwiek przesadne, ale zasadniczo jest to podobna technika. I daje równie wiele uciechy.

Brak ilustracji w tej wersji pisma
Tamuli #1 - 'Kopuły ognia'
PB: Przy czym, co istotne, a dla uciechy kluczowe, w odróżnieniu od wielu twórców fantasy Poważnej i Głębokiej, Eddings pamięta o pewnych, ahem, przemianach obyczajowych i o tym, że literaturę tę czytują także ludzie dorośli. I stosownie swoją prozę przyprawia...

AB: No właśnie. Nie masz wrażenia, że są to książki pisane w istocie dla dorosłych i przesycone dość przewrotnym rodzajem humoru?

PB: Mam, i to od dawna. Bo też wątki z naiwnym Beritem i zadurzonymi pannami, przygody Silka czy swobodne obyczaje cesarzowej Elysoun stanowczo nie są dla dzieci... Za to dzięki nim i im podobnym postaci stają się pełnokrwiste i czytelnikowi bliższe.

AB: Och, a wątek zakochanego Kringa oraz pomysł, aby na znak zaślubin wypalać piętna rozżarzonym żelazem? Albo pożegnanie Sprahawka z Lillias, kiedy cna owa niewiasta wydziera się niczym marcująca kotka oraz rozdziera szatę - na piersiach, a jakże, i jej wdzięki są opisane ze znaczną atencją - choć oboje wiedzą, że obdarzała tymiż wdziękami całą okolicę? To są cudne sceny, głównie dzięki poczuciu humoru Eddingsa, który nie ucieka się do grubych żartów i nie popada w tani sentymentalizm. Co jest nader rzadkie w fantasy.

PB: A wracając do postaci - bo prócz smaczków to w nich właśnie, jak wspominałyśmy, kryje się moc eddingsowych opowieści - to one też są, no, takie... dorosłe. Jakoś nie potrafię wyobrazić sobie wśród tolkienowskich bohaterów - mimo imaginacji niewiele ustępującej Czerwonej Królowej Carrolla - kogoś takiego jak Silk czy Stragen. Zresztą i sam Sparhawk czy Belgarath niespecjalnie pasują do kompanii Standardowych Bohaterów Fantasy, że już o postaciach kobiecych nie wspomnę.

Brak ilustracji w tej wersji pisma
Belgariada #5 - 'Ostatnia walka czarodziejów' (wyd. oryg.)
AB: Bo u Eddingsa nawet echo nie pobrzmiewa tonami eposu, a jeśli już mamy próbkę prozy w konwencji heroicznej, to jest ona na skroś humorystyczna - przypomnij sobie chociażby wyspę zagubionych Arendów. Bohaterowie wprawdzie stawiają czoła Wielkiemu Złu, ale później radośnie wracają do swych zajęć - nawet jeśli jest to złodziejstwo, czy inne drobne bądź niekoniecznie drobne przestępstwa. A na dodatek są przy tym przemożnie sympatyczni. Hmmm... to chyba nie są dydaktyczne powieści.

PB: I za to między innymi ją cenimy, bo też od pewnego etapu rozwoju czytelniczego proza dydaktyczna traci wiele na swej atrakcyjności. Tymczasem Eddings nas przede wszystkim bawi. I to bawi dobrze

AB: Również przez zderzenie szlachetnej i trudnej w  gruncie rzeczy misji z bardzo przyziemnymi realiami. Bo bohaterów, którzy wyruszyli na poniewierkę, by stawić czoło Wielkiemu Złu, w równym stopniu zaprząta kolejność kucharzenia przy ognisku. Najpotężniejszy czarodziej jest zarazem dość niechlujnym staruchem o zamiłowaniu do trunków i niezbyt wysublimowanych nawykach higienicznych. Ta zabawa konwencją przesądza, że pewnych rzeczy nie traktujemy nazbyt poważnie i jesteśmy w stanie polubić Stragena pomimo jego profesji i kilku niezbyt przyjemnych zgonów w rodzinie. Zarazem jednak Eddings potrafi wyciągnąć z tej konwencji nieoczekiwane konsekwencje i mało heroicznie, acz przejmująco pokazać samotność czarodziejów, którzy poprzez kolejne pokolenia muszą patrzeć na śmierć swoich potomków i zagładę krain, które kochają.

PB: Dlatego przyznam, że Eddings w klasie fantasy rozrywkowo-zabawnej jest mi bliższy niż np. Anthony czy Pratchett. Takie połączenie elementów humorystycznych z poważnymi po prostu bardziej mi odpowiada.

Brak ilustracji w tej wersji pisma
Malloreon #5 - 'Prorokini z Kell'
AB: Bo Eddings jest śmieszny na trochę innych poziomach. Przyznam, że bawi mnie również w samej głębokiej warstwie struktury tekstów, której powtarzalność - by wzorem krytyków nie rzec schematyczność - znajduje w pewnym momencie uzasadnienie teologiczne. No i ta bezczelność rozbawiła mnie do łez!

PB: O tak, i to w obu cyklach, co już jest mistrzostwem świata (no, wicemistrzostwem, Michaelowi Moorcockowi jednak nie dorówna...)

AB: Skoro wspomniałaś o cyklach, to przyznam się i do tego, że o ile byłam w stanie bez bólu czytać kolejne trylogie, o tyle w pewnym momencie te historie stały się nużące. Konkretnie, odkąd Eddings zaczął produkować didaskalia do własnego świata - a to historię Belgaratha w trzech tomach, a to wersję Polgary, a to opis krain. Powstrzymam się bohatersko od przytoczenia anegdoty o tym, po czym można poznać prawdziwego mężczyznę, ale wydaje się, że Eddings nie tylko przywiązuje się do bohaterów - on się do nich przykuwa żelaznym łańcuchem. Albo raczej łańcuchem banknotów o dużych nominałach, bo są to przecież książki niezmiernie popularne.

PB: To ja przyznam jeszcze bardziej heroicznie, że niechęć do cykli udało mi się przezwyciężyć tylko do pewnego stopnia i tych uzupełnień po prostu nie czytałam. Acz znam osoby, które uważają "Polgarę czarodziejkę" za najlepszą książkę Eddingsa, więc może kiedyś się przełamię. Przyznajmy jednak, że. przynajmniej teoretycznie, historia życia Belgaratha i Polgary to doskonały materiał powieściowy.

Brak ilustracji w tej wersji pisma
'Belgarath czarodziej'
AB: Bo historie pozostają ciekawe, sęk w tym, że możemy je w znacznym stopniu zrekonstruować z innych tomów, a nieodmiennie irytuje mnie serwowanie odgrzewanych potraw. Natomiast trudno przeczyć, że nawet te wtórne w sumie i niebezpiecznie bliskie autoplagiatu opowieści skrzą się dowcipem i czyta się je nader łatwo. Po części dlatego, że Eddings pisze przyjazną, łatwą frazą i popycha akcję głównie dialogiem.

PB: No i powracamy do punktu wyjścia: Eddings to pisarz wybitnie "przyjazny czytelnikowi" i pozbawiony pretensji do bycia Twórcą i Misjonarzem. Za to zapewnia rozrywkę naprawdę wysokiej klasy, i to bynajmniej nie jednorazowego użytku.

AB: A wiesz, że zdarzyło mi się czytać współczesną powieść obyczajową Eddingsa, która była bardzo ostrą satyrą na amerykański system opieki społecznej? Była to niewątpliwie powieść z zamierzenia polemiczna, ale - co ciekawe - również znacznie mniej udana od jego tekstów fantasy. Może dlatego, że świat rycerzy, złodziei i czarodziejek Eddings opisuje ze znacznie większą przyjemnością. I jego fascynacja średniowieczem i średniowiecznym romansem udziela się czytelnikowi. Toteż serdecznie polecamy.



ELENIUM
David Eddings, Diamentowy tron, tł. Maria Duch, Warszawa: Prószyński i Ska, 2001, ss. 424.
David Eddings, Rubinowy rycerz, tł. Maria Duch, Warszawa: Prószyński i Ska, 2001, ss. 392.
David Eddings, Szafirowa róża, tł. Maria Duch, Warszawa: Prószyński i Ska, 2001, ss. 544.

TAMULI
David Eddings, Kopuły Ognia, tł. Paulina Braiter, Warszawa: Prószyński i Ska, 1996, ss. 416.
David Eddings, Świetliści, tł. Paulina Braiter, Warszawa: Prószyński i Ska, 1997, ss. 604
David Eddings, Ukryte miasto, tł. Paulina Braiter, Warszawa: Prószyński i Ska, 1999, ss. 512

BELGARIADA
David Eddings, Pionek proroctwa, tł. Piotr W. Cholewa, Warszawa: Amber, 1994, ss. 314.
David Eddings, Królowa magii, tł. Piotr W. Cholewa, Warszawa: Amber, 1994, ss. 382.
David Eddings, Gambit magów, tł. Piotr W. Cholewa, Warszawa: Amber, 1994, ss. 364.
David Eddings, Wieża czarów, tł. Paulina Braiter, Warszawa: Amber, 1995, ss. 458.
David Eddings, Ostatnia walka czarodziejów, BEZ OPISU, SKORO WYDAWCA NIE ZADBAŁ, ABY KSIĄŻKA ZNALAZŁA SIĘ W BIBLIOTECE NARODOWEJ

MALLOREON
David Eddings, Strażnicy Zachodu, tł. Paulina Braiter, Warszawa: Amber, 1995, ss. 495.
David Eddings, Król Murgów, ZNÓW BEZ OPISU, Z TEGO SAMEGO POWODU
David Eddings, Demon, władca Karandy, tł. Paweł Czajczyński, Warszawa: Amber, 1996, ss. 397
David Eddings, Czarodziejka z Darshivy, tł. Paweł Czajczyński, Warszawa: Amber, 1996, ss. 367.
David Eddings, Prorokini z Kell, tł. Paweł Czajczyński, Warszawa: Amber, 1996, ss. 415.

David Eddings, Belgarath czarodziej, tł. Maria Duch, Warszawa: Prószyński i Ska, 1997, ss. 304.
David Eddings, Leigh Eddings, Czas niedoli, tł. Maria Duch, Warszawa: Prószyński i Ska, 1997, ss. 220.
David Eddings, Leigh Eddings, Tajemnica : trzecia część opowieści o losach czarodzieja Belgartha, tł. Maria Duch, Warszawa: Prószyński i Ska, 1998, ss. 359.
David Eddings, Leigh Eddings, Polgara Czarodziejka, tł. Maria Duch, Warszawa: Prószyński i Ska, 1999, ss. 688.
David Eddings, Leigh Eddings, Kodeks Rivański. Starodawne teksty Belgariady i Malloreonu, tł. Maria Duch, Warszawa: Prószyński i Ska, 2001, ss. 392.

poprzednia stronapowrót do indeksunastępna strona

64
powrót do początku
 
Magazyn ESENSJAhttp://www.esensja.pl
redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.