Magazyn ESENSJA nr 5 (XVII)
maj 2002




poprzednia stronapowrót do indeksunastępna strona

Paweł Laudański
  Wiatr ze Wschodu

        edycja 14 - maj 2002

Mam nadzieję, że nazwisko Siergieja Łukianienki czytelnikom tych słów nie jest już obce. I to nie tylko w wyniku moich - i Esensji - starań. Polskie tłumaczenie powieści Linia marzeń zbiera pozytywne recenzje, mniej więcej miesiąc temu zaś nakładem wydawnictwa Amber ukazała się druga powieść tego niekwestionowanego mistrza współczesnej fantastyki rosyjskiej, nosząca tytuł Imperator iluzji. Obie wymienione książki to bez wątpienia gratka dla fana space opery. Oczekiwanie na kolejne utwory Łukianienki, z których pierwsze jeszcze w tym roku powinny trafić do naszych księgarń, skróci - mam przynajmniej taką nadzieję - poniższy wywiad z autorem; z tego, co się orientuję, nikt dotąd u nas wywiadu z Łukianienką nie przeprowadził - Esensja i tym razem jest pierwsza. Przed lekturą proponuję przypomnienie sobie dwunastej edycji Wiatru, w której spróbowałem przybliżyć sylwetkę i twórczość autora Łabirynta otrażienij.

W drugiej części niniejszego WzW znajdziecie krótkie podsumowanie ubiegłego roku w rosyjskojęzycznej fantastyce. Trochę to podsumowanie spóźnione, ale cóż - dwa miesiące temu absolutne pierwszeństwo miał Pierumow i Jeskow, miesiąc temu zaś - z przyczyn ode mnie niezależnych - zawaliłem termin oddania tekstu do składu i kwietniowy numer Esensji ukazał się bez niego.

I jeszcze jedna rzecz - w czasie warszawskich Targów Książki, a w szczególności w cyklu spotkań pod nazwą Art Fantastica, poświęconych różnym formom szeroko pojmowanej fantastyki, organizatorzy przewidzieli również miejsce dla fantastyki rosyjskiej; w piątek 17.05, o godz. 17.30, próbę jej przybliżenia podejmą/podjęli Ewa Skórska, Lech Jęczmyk, EuGeniusz Dębski oraz niżej podpisany.

WYWIAD Z  SIERGIEJEM ŁUKIANIENKĄ

Brak ilustracji w tej wersji pisma
Siergiej Łukianienko
Esensja: Kiedy zaczął się Pan interesować fantastyką?

Siergiej Łukianienko: We wczesnym dzieciństwie. Zacząłem czytać w wieku pięciu lat - i od razu polubiłem fantastykę. Na początku dziecięcą - książki Nikołaja Nosowa, baśnie. Potem - "dorosłą". Trudno ją było wtedy "dostać" - udało mi się jednak zdobyć W krainie purpurowych obłoków Strugackich i Mgławicę Andromedy Jefremowa. Potem polowałem na wszystkie fantastyczne książki...

E.: Pamięta Pan swój literacki debiut? Co to było?

S.Ł.: Pewnego dnia, miałem wtedy 18 lat, przydarzył mi się nudny wieczór. Siedziałem w domu, nie miałem ochoty nigdzie pójść, nie miałem zupełnie nic do czytania. Przyszła mi wtedy do głowy myśl - a dlaczego by nie napisać opowiadanie samemu? Takiego, jakiego sam bym chciał przeczytać? Wziąłem zeszyt i w ciągu jednego wieczoru napisałem trzy krótkie opowiadania. Jedno z nich, Za liesom, gdie podłyj wrag, rok później zostało opublikowane. I od tego wszystko się zaczęło. Początkowo moje opowiadania czytali przyjaciele, chwalili je, co dawało mi motywację do dalszej pracy. Potem przyszły publikacje. A potem pisanie stało się moim zawodem.

E.: Czy fakt, że jeszcze do niedawna żył Pan w Kazachstanie, wywarł wpływ na Pańską twórczość? A jeśli tak, to jaki?

S.Ł.: Kazachstan - to jeszcze nie do końca Azja, lecz już niezupełnie Europa. To styk europejskiej i azjatyckiej kultury, stosunku do świata... Wielonarodowy, bardzo interesujący kraj. Nie jestem w stanie wskazać dokładnie, jaki wpływ wywarło na mnie życie w Kazachstanie - bez wątpienia jednak jakiś wpływ miało.

E.: Czy w Kazachstanie pisze się fantastykę? Czy jest to coś wartego uwagi?

S.Ł.: Od czasu, gdy stamtąd wyjechałem - nie. :-) Oczywiście żartuję, są tam autorzy, ale w większości piszą w języku kazachskim... i poziom ich utworów, szczerze mówiąc, nie jest zbyt wysoki.

E.: Co sprawiło, że przeprowadził się Pan do Rosji, do Moskwy?

S.Ł.: Do chwili rozpadu Związku Radzieckiego nie miało większego znaczenia to, gdzie się mieszka - w Rosji czy w którejś z republik. Teraz wszystko się zmieniło. Co prawda Kazachstan zdołał ustrzec się przed poważniejszymi wstrząsami na tle narodowościowym, wojnami i pogromami, jednakże jest to już inny kraj, z odmienną kulturą, coraz bardziej ciążącą w stronę islamu. A ja jestem Rosjaninem i prawosławnym chrześcijaninem.
Jest jeszcze jeden, bardziej przyziemny powód: największe wydawnictwa skupione są w Rosji, w Moskwie. Aby być w centrum życia literackiego, trzeba często bywać w Moskwie. A odległość dzieląca Ałma-Atę od Moskwę jest większa, niż, dajmy na to, Moskwę od Warszawy.

E.: Jak się Pan czuje w roli autora, którego książki osiągają w Rosji rekordowe nakłady wśród współczesnej rosyjskojęzycznej (i nie tylko) fantastyki?

S.Ł.: A jak autor może czuć się w takiej sytuacji? Oczywiście, bardzo mnie to cieszy. Chociaż odczuwam też nie lada odpowiedzialność... Jak mawiają: ze szczytu jest tylko jedna droga - w dół. Tak więc zmuszony jestem do szukania nowych szczytów, żeby nie zacząć się staczać. :-)

E.: Czy poza pisarstwem ma Pan jakieś inne źródło utrzymania? Czy możliwe jest utrzymanie we współczesnej Rosji z pisania fantastyki?

S.Ł.: Już od dawna jestem profesjonalnym literatem. Niewielu jednakże twórców jest w stanie się z tego utrzymać. Ważne jest w tym przypadku nie tylko to, żeby pisać popularne książki, wydawane w wielkich nakładach, ale i to, żeby owe książki nie znikały z rynku, żeby nieprzerwanie cieszyły się popularnością. To właśnie daje możliwość spokojnej pracy nad nową książką - dodruki wcześniejszych "karmią" autora.

E.: Jest Pan z wykształcenia lekarzem. Czy pracował Pan w tym zawodzie?

S.Ł.: Bardzo krótko. Ukończyłem studia medyczne w Ałma-Acie, odbywałem staż jako lekarz-psychiatra, przepracowałem jednak tylko rok. Potem podjąłem pracę w fantastycznym piśmie "Miry" i pisałem, pisałem, pisałem... Niestety, nie jest możliwe w pełni wydajne połączenie dwóch zawodów. Bez względu na wszystko jednemu z nich nie uda się poświęcić wystarczająco dużo czasu. A komu potrzebny jest kiepski lekarz, który zamiast zabrać się za samodokształcanie, czytanie specjalistycznych książek i pracę z chorymi chce jak najszybciej wrócić do domu, aby zasiąść do pisania nowej powieści? Wielu rosyjskich autorów było lekarzami - dla przykładu można by wskazać i Czechowa, i Bułhakowa, i mnóstwo mniej głośnych nazwisk. Mimo to, uważam, że naprawdę dobrze można wykonywać tylko jeden zawód.

E.: Proszę opowiedzieć pokrótce o swoim warsztacie pisarskim. Jak udaje się Panu stworzyć dwie, a nawet trzy interesujące powieści w ciągu roku?

S.Ł.: Trzy - to nie do końca prawda, coś takiego rzadko się zdarza. Dwie książki - to całkiem łatwe. Siadam z rana przy komputerze, piszę do obiadu, czasem do wieczora. I tak - pięć, sześć dni w tygodniu. Zazwyczaj powieść udaje mi się napisać w ciągu trzech-czterech miesięcy, maksymalnie w ciągu pół roku. Czasami tylko zdarza się pracować dłużej nad jedną książką. Potem krótka przerwa - i następna powieść. Nie mogę powiedzieć, że nie mam wolnego czasu - starcza go i na czytanie, i na zabawę w gry komputerowe, i na nieliczne podróże. Główne niebezpieczeństwo stanowi Internet, gotowy pożreć cały wolny czas, jeśli tylko mu się na to pozwoli.

E.: Gdzie szuka Pan natchnienia?

S.Ł.: Zazwyczaj natchnienie przychodzi po filiżance kawy z koniakiem. :-) A na początku, kiedy dopiero planuję powieść, ważny jest jakiś impuls: piękna scena, interesująca fraza, niezwyczajny bohater albo świat. Kiedy przychodzi mi do głowy jakiś taki szczegół, siadam i zaczynam pisać - często zdarza się wtedy, że nie znam fabuły powstającej książki. Fabuła pojawia się dopiero w trakcie pisania.

E.: Co ma wpływ na wybór tematyki Pańskich utworów: pisze Pan to, na co ma Pan ochotę, czy też to, co, jak można sądzić, spodoba się czytelnikom? Czy jest jakiś temat (jaki?), którym chciałby się Pan zająć, lecz z jakichś przyczyn (jakich?) Pan tego nie robi?

S.Ł.: Zazwyczaj piszę o tym, o czym mam akurat ochotę opowiedzieć. Podporządkowanie wszystkiego pod kątem czytelniczych gustów to droga donikąd. Czytelnik zawsze wyczuje fałsz, brak szczerości. A i owe gusta zmieniają się nader szybko. Autor nie powinien uganiać się za nimi, lecz kształtować je, proponować nie to, co było interesujące w dniu wczorajszym, lecz to, co stanie się interesującym jutro. Dopiero wtedy książka nie stanie się "jednodniówką", którą zapomina się zaraz po przeczytaniu.
A książek, które chciałbym napisać, ale nie napisałem, nie ma. Są zarzucone fragmenty, które początkowo fascynowały, ale powieść nie została od razu napisana - i przestałem się nimi interesować. Ale to co innego...

E.: Tworzy Pan space-operę i fantasy, cyberpunk i historię alternatywną... W którym z gatunków fantastyki czuje się Pan najlepiej?

S.Ł.: Najbardziej w kosmicznej operze... i w ogóle - w science fiction. Magia, smoki, elfy - to wszystko jest interesujące, pisałem o tym i z przyjemnością czytuję fantasy sam, ale tutaj czuję się niepewnie. Ważne jest dla mnie, bym mógł sam uwierzyć w to, co się dzieje. A ja nie wiem, dlaczego lata smok, a pod elfem trawa się nie gniecie. :-) Dlaczego latają gwiazdoloty - to wiem. Dlaczego działają zaklęcia - tego nie wiem. Dlatego też większość moich utworów - to naukowa (albo pseudonaukowa) fantastyka.

E.: Napisał Pan coś oprócz fantastyki?

S.Ł.: Nie. Co i rusz nachodzi mnie taka chęć, ale potem myślę sobie - po co? Kryminał? Przecież mogę napisać kryminał sf. Powieść o miłości? Przecież może być ona fantastyczna. Powieść sensacyjna? Tym bardziej.
Fantastyka - to bardzo wygodny chwyt, bardzo dobre narzędzie dla pisarza. I wyrzucanie go tylko dla wykazania, że i bez fantastyki jest się w stanie składać litery w słowa, jest głupie. Oczywiście, dobry majster i z samą siekierą może zbudować dom, ale po co się męczyć, jeśli pod ręką znajduje się hebel, piła i młotek?

E.: Dlaczego ostatnimi czasy pisze Pan tak mało opowiadań?

S.Ł.: Kryzys "małej formy" w rosyjskiej fantastyce związany jest w pierwszej kolejności z niewielką ilością pism drukujących fantastykę. Przez długi czas opowiadania po prostu nie były publikowane - istniała opinia, że czytelnik pragnie długich, najlepiej - wielotomowych powieści.
Obecnie sytuacja poprawiła się, ukazuje się więcej fantastyki, pisma (w tej liczbie i te, które wcześniej ku fantastyce się nie zwracały) publikują ją chętniej niż kiedyś. I ja zacząłem pisać więcej opowiadań - trzy lub cztery obowiązkowo w ciągu roku się pojawiają. Jak dotąd ukazały się dwa zbiory moich opowiadań, mam nadzieję, że przez jakieś trzy lata uzbiera się dostateczna ilość materiału na kolejny.

E.: Które utwory z pańskiego dorobku podobają się Panu najbardziej?

S.Ł.: Trudno odpowiedzieć na to pytanie... To tak, jakby spytać wielodzietną matkę, które ze swych dzieci najbardziej kocha. Zapewne najbardziej - najmłodsze, albo to, które właśnie nosi w swym łonie. :-) Tak samo jest z pisarzem - najbardziej cenioną przezeń powieścią jest ta, którą właśnie pisze, ewentualnie ta, która dopiero co ujrzała światło dzienne.
Ale jeśli bym dobrze się zastanowił... Zapewne najbardziej lubię powieści Osiennyje wizity, Nocznoj Dozor, Łabirint otrażienij, Linia griez (Linia marzeń - P.L.). Chyba dlatego, że każda z nich jest inna, każda z nich stanowiła swego rodzaju etap mojej twórczości.

E.: Jak doszło do tego, że napisał Pan kilka tekstów do spółki z Julijem Burkinem, Nikiem Pierumowem i Władimirem Wasiliewem? Jak się Panu z nimi współpracowało?

S.Ł.: Wszyscy wymienieni autorzy są moimi przyjaciółmi. W ogóle mam wrażenie, że współautorstwo możliwe jest tylko z bliskim duchem (nie koniecznie stylem pisania) człowiekiem.
Julij Burkin chciał stworzyć powieść dla swoich synów, ale stwierdził, że nie potrafi pisać dla dzieci. Właśnie dlatego zaproponował mi współautorstwo. Wyszło, jak sądzę, całkiem nieźle, i to nie tylko dla jego dzieci, ale i dla tysięcy innych (chodzi o cykl trzech mikropowieści Siewodnia, mama!, opublikowanych kilka lat temu w jednym tomie zatytułowanym Ostrow Rus' - P.L.).
Z Nikiem Pierumowem postanowiliśmy połączyć jego umiejętność pisania fantasy i moją miłość do fantastyki naukowej. Pisaliśmy szybko, z przyjemnością, książka (Nie wriemia dlia drakonow - P.L.) zdobyła popularność zarówno wśród zwolenników fantasy, jak i wśród fanów klasycznej sf.
A Wołodii Wasiliewowi bardzo spodobała się moja powieść Nocznoj Dozor, i zapragnął napisać kontynuację od strony "sił ciemności", czyli Dniewnoj Dozor. Ponieważ miałem podstawy ku temu, by sądzić, że może on zrobić krzywdę moim bohaterom :-), zaproponowałem mu wspólne pisanie powieści, by móc go przypilnować.

E.: Nad czym Pan obecnie pracuje?

S.Ł.: Kończę powieść Spiektr (możliwe, że tytuł jeszcze się zmieni), to space opera, ale pozbawiona kosmicznych okrętów. Jej akcja toczy się niemalże w naszych czasach. Powieść jest obszerna, dlatego też praca nad nią przedłużyła się - zamierzałem napisać ją przed Nowym Rokiem, a kończę dopiero teraz.

E.: Jak scharakteryzowałby Pan sytuację na rynku współczesnej rosyjskojęzycznej fantastyki?

S.Ł.: Jako stabilną. Nie ma teraz jakichś wyraźnych wahań - większość znanych autorów eksploatuje te lub inne odkryte przez siebie obszary, nowe pokolenie fantastów dopiero zaczyna przebijać się do czytelnika (i, co tu kryć, wielu z nich pisze bardzo wtórne rzeczy). Jestem zdania, że kolejny zryw naszej fantastyki będzie miał miejsce za jakieś dwa-trzy lata, to wtedy powinno pojawić się wiele oryginalnych i interesujących rzeczy. Zresztą polskiemu czytelnikowi przyjdzie jeszcze zaznajomić się z płodami wcześniejszego fantastycznego wzlotu - w ciągu ostatnich pięciu lat w rosyjskiej fantastyce pojawiło się wiele interesujących, niepowtarzalnych utworów.

E.: W ostatnich dziesięciu latach ukazało się wiele nowych utworów rosyjskojęzycznej sf&f. Które z nich szczególnie się Panu spodobały?

S.Ł.: Mnogorukij bog Dałajna Swiatosława Łoginowa, Szram, Pieszczera i liczne opowiadania Mariny i Siergieja Diaczenków, Katali my waszie sołnce, Zona sprawiedliwosti i wiele opowiadań Jewgienija Łukina, Posmotri w głaza czudowiszcz Andrieja Łazarczuka i Michaiła Uspienskiego, trylogia Tam, gdie nas niet Michaiła Uspienskiego, Oczag na basznieCziełowiek naprotiw Wiaczesława Rybakowa, trylogia Płochich ludiej niet Holma Van Zaitchika (pseudonim autora, którego nazwiska nie mam prawa publicznie zdradzić), Put' mieczaGieroj dołżien byt' odin H. Oldiego (pseudonim Aleksandra Gromowa i Oliega Ładyżienskiego z Charkowa), Miagkaja posiadkaSzag wliewo, szag wprawo Aleksandra Gromowa (z Moskwy, nie mylić z Gromowem z Charkowa), Czierep na rukawie Nika Pierumowa oraz Wybrakowka Oliega Diwowa. Lista ta mogłaby być jeszcze dłuższa, to tytuły, które jako pierwsze przyszły mi do głowy.

E.: Jeśli pewnego dnia zgłosiłby się do Pana jakiś polski wydawca z prośbą o wskazanie dziesięciu, może dwudziestu powieści z tego okresu, to które z nich zostałyby wyróżnione (wyłączmy może z tych rozważań utwory Łukianienki...)?

S.Ł.: Wszystko zależy od oczekiwanej jakości przekładu, jak i od serii, w której miałaby ukazać się dana książka. Na przykład utwory Michaiła Uspienskiego przesycone są trudno przekładalną grą słów - niezbędny jest profesjonalista bardzo wysokiej klasy, aby zrobić adekwatny przekład. W książkach Wiaczesława Rybakowa czy małżeństwa Diaczenków wielkie znaczenie ma poetyckość autorskiego języka, co również nie zawsze udaje się dobrze przełożyć. Szereg wymienionych przeze mnie książek bardzo ściśle powiązanych jest z rosyjską specyfiką - życiem codziennym, realiom politycznym i socjalnym...
Sądzę, ze polskiego czytelnika mogłoby zainteresować powieść Łazarczuka i Uspienskiego Posmotri w głaza czudowiszcz oraz powieści Diaczenków, akcja których toczy się w umownym, "europejskim" świecie. Jako nadzwyczaj oryginalne zarówno pod względem treści jak i wizji wykreowanego świata każdego czytelnika bez względu na kraj jego pochodzenia może zainteresować książka Łoginowa Mnogorukij bog Dałajna lub odwołujące się do mitologii powieści H. Oldiego.

E.: Ostatnimi czasy w Polsce - za wyjątkiem Kira Bułyczowa i braci Strugackich - prawie w ogóle nie tłumaczy się i nie wydaje rosyjskojęzycznej fantastyki. Jakie są, Pana zdaniem, przyczyny takiego stanu rzeczy?

S.Ł.: Również w Rosji był okres, kiedy to naszych autorów nie wydawano, przedkładając nad nich pisarzy amerykańskich... Podejrzewam, że coś podobnego przeżyła i polska fantastyka. Poza tym stosunki pomiędzy naszymi państwami do chwili rozpadu Związku Radzieckiego nie były najlepsze, trudno się zatem dziwić, że nieprzyjaźń do ZSRR przenosiła się także i na rosyjską kulturę, poddawaną totalitarnej kontroli partii komunistycznej. Wydaje mi się, że potrzebny był czas, aby cień przeszłości przestał wpływać na gusta czytelników. Chciałoby się wierzyć, że mamy to już za sobą. W każdym bądź razie w krajach nadbałtyckich, gdzie stosunek do Rosji tradycyjnie był jeszcze bardziej nieprzejednany, wydawane są moje książki, i cieszą się popularnością. Zapewne w chwili obecnej zagranicznym czytelnikom łatwiej jest wykreślić granicę pomiędzy ZSRR a Rosją, pomiędzy "komunistyczną fantastyką" i zwykłą fantastyką.

E.: Wkrótce w Polsce ukaże się kilka Pańskich powieści. Jak Pan sądzi, skąd takie nagłe zainteresowanie tymi utworami?

S.Ł.: Nie wiem. Moimi książkami zainteresowała się polska tłumaczka Ewa Skórska, która została również moim agentem literackim - i oto rezultat: zaczyna ukazywać się cała seria książek. A dlaczego i jej, i wydawcy spodobały się właśnie moje powieści? Cóż, skoro nie jestem w stanie dokładnie wyjaśnić przyczyn ich powodzenia wśród naszych czytelników, to cóż mówić o czytelnikach zagranicznych... Popularność tego lub innego autora to absolutnie mistyczny proces, nie poddający się prognozie. Są autorzy bezspornie mocni, mający jednak bardzo niewielkie audytorium. Są jawnie słabi - ale popularni. Są autorzy znani tylko w swoim kraju, i przeciwnie, są też tacy, którzy znaleźli uznanie tylko poza jego granicami.
Nikt chyba nie jest w stanie określić, jakie przyczyny za tym stoją. I dzięki Bogu, gdyż w innym przypadku nowi autorzy byliby wymyślani i narzucani, jak nowy rodzaj szamponu lub jogurtu. Chciałoby się, oczywiście, żeby moje książki zdobyły w Polsce popularność nie mniejszą niż w Rosji. Ale to już zależy nie ode mnie, a nawet nie od wydawcy. Końcowy werdykt zawsze wydaje czytelnik.

E.: Czyta Pan zagraniczną fantastykę? Twórczość których autorów ceni Pan najbardziej?

S.Ł.: Z tego, co przeczytałem w ostatnich kilku latach, spodobały mi się książki Dana Simmonsa, George'a Martina, Andrzeja Sapkowskiego, Vernora Vinge'a. A tak w ogóle to czytam dość sporo. Trzeba być na bieżąco w fantastyce, aby samemu nie wynaleźć roweru. Bardzo jest przykro, gdy obmyśli się niezwykłą fabułę, zacznie się nad nią pracować, i nagle okaże się, że bardzo podobna rzecz została już napisana. Przytrafiło mi się już coś takiego.

E.: A czy - poza wspomnianym Sapkowskim - zna Pan polską fantastykę? Co Pan o niej sądzi?

S.Ł.: Polska jest krajem z tradycyjnie silną fantastyką. Zrozumiałe jest, że pierwsze nazwisko, które przy tej okazji przychodzi na myśl, to Stanisław Lem. Autor bez wątpienia wielki, gwiazda światowego formatu. W ostatnich latach w Rosji nie mniej popularny niż w Polsce jest Andrzej Sapkowski. Nie twierdzę, że spodobała mi się bez wyjątku cała jego twórczość, ale obowiązkowo czytam wszystkie wychodzące u nas jego książki, i robię to z wielką przyjemnością. Kiedyś na jego spotkaniu autorskim w Moskwie podarowałem mu nawet swoją książkę - niestety, Pan Sapkowski nie zrozumiał, po co podsunąłem mu opasły tomik, złożył na nim swój własny autograf powyżej mojego, po czym zwrócił mi go. Teraz z satysfakcją trzymam na półce własny tom z autografem Pana Andrzeja. :-) Czytałem również opowiadania innych polskich autorów, nie zaryzykuję podania ich nazwisk z pamięci, mogę tylko powiedzieć, że pozostawiły po sobie ogólnie dobre wrażenie. Moim zdaniem, Rosja i Polska są krajami, których literatura fantastyczna jest w stanie realnie konkurować z fantastyczną prozą powstającą w USA. I jeśli w przypadku ogromnej Rosji potencjał taki jest w pełni zrozumiały (no, po prostu statystycznie powinno być u nas wielu pisarzy-fantastów), to fenomen polskiej fantastyki jest unikalny.

E.: Czy był Pan w Polsce? Jeśli nie, to kiedy nas Pan odwiedzi?

S.Ł.: W Polsce jeszcze nie byłem, choć, oczywiście, chciałbym być. Niestety, nie udało mi się przyjechać na Eurocon, kiedy ten odbywał się w Polsce... Myślę, że jeżeli moje książki będą nadal u was wychodzić, to z pewnością przyjadę albo w tym, albo w następnym roku.

ciąg dalszy na następnej stronie

poprzednia stronapowrót do indeksunastępna strona

76
powrót do początku
 
Magazyn ESENSJAhttp://www.esensja.pl
redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.