Magazyn ESENSJA nr 5 (XVII)
maj 2002




poprzednia stronapowrót do indeksunastępna strona

Agnieszka Szady
  [GW] :  Na straży

        ciąg dalszy z poprzedniej strony

     Zmuszony do osłaniania się przed ich ogniem Kenobi zostawił Vadera i pobiegł do wyjścia. Dogonił Nessie już przy pierwszych statkach, stojących nieruchomo w długim rzędzie. Na szczęście imperialni żołnierze chwilowo nie ścigali ich, zajęci swoim rannym panem.
     Zza sterty metalowych skrzyń stojących przy jakimś koreliańskim transportowcu wyskoczył nagle Luke. Bez słowa podbiegł do Nessie i objął ją w pasie z całych sił, wciskając twarz w okolice jej żołądka. Przygarnęła go do siebie.
     - Nessie!...
     - Chodź, Luke. Jeszcze nie jesteśmy bezpieczni.
     - Nessie!...
     - No, już dobrze. Nic mi się nie stało. Chodź, musimy uciekać.
     - Stanowisko czternaste - powiedział Obi-Wan. - Biegnijcie przodem, będę was osłaniał.
     
     
     Do statku dotarli bez przeszkód. Był to mały stateczek pasażerski, starego nubiańskiego typu. Kenobi otworzył trap i w tej chwili na końcu korytarza zobaczyli szturmowców. Wskoczyli do środka w ostatniej chwili.
     Nessie wpadła do kabiny pilota, odruchowo zajmując fotel nawigatora. Obi-Wan włączył zapłon. Rozgrzanie silników trwało kilka sekund, najwyraźniej były jeszcze ciepłe. Wyglądało na to, że przyleciał tu przed chwilą.
     - Luke, zapnij pasy - rzuciła Nessie przez ramię. Mały posłusznie usadowił się na fotelu pasażera. Kenobi już wyprowadzał statek z hangaru, ignorując sygnały wieży kontrolnej, która zakazywała mu startu.
     Żółta plama pustyni mignęła na moment na ekranie; już po chwili wychodzili z atmosfery. Po lewej stronie zamajaczyła sylwetka imperialnego niszczyciela. Zaczęto do nich strzelać, ale Obi-Wan zamiast uciekać, ryzykownym manewrem poprowadził statek prosto na niego, błyskawicznymi skrętami unikając trafień. Minęli wieżyczkę mostka z tak bliska, że Nessie odruchowo zmrużyła oczy, i już byli w miarę bezpieczni - wyszli poza zasięg większości dział niszczyciela. Kilka było umieszczonych na wieżyczce, obróciły się, bezskutecznie zasypując uciekinierów ogniem.
     - Zero dwa do skoku - zameldowała Nessie znad komputera. - Zero jeden... już!!
     Kenobi pchnął dźwignię hipernapędu i gwiazdy na przednim ekranie rozmazały się w białe smugi. Siła przyspieszenia wparła ich w fotele.
     Po chwili dookoła nich była już tylko bezgwiezdna pustka nadprzestrzeni.
     Obi-Wan rozluźnił mięśnie, odchylił głowę do tyłu i przymknął oczy. Nessie odpięła pasy, na chwilę zgarbiła się, opierając łokcie na kolanach i chowając twarz w dłonie. Przeciągnęła rękami po mokrych od potu włosach.
     - I co teraz? - odważył się zapytać Luke.
     Odwróciła się do niego, próbując uśmiechnąć się pokrzepiająco, ale była na to zbyt wyczerpana.
     - Na razie nic, Luke. Jesteśmy w nadprzestrzeni. Tu nas nie złapią.
     - Tak wygląda nadprzestrzeń? - lekko rozczarowany spojrzał w przedni ekran.
     - No, przecież ci opowiadałam.
     Przez jakiś czas siedzieli w milczeniu, odpoczywając po przeżytym wysiłku i emocjach. Pierwsza odezwała się Nessie.
     - Dziękuję, Obi-Wanie. Uratowałeś mnie w ostatniej chwili. Skąd się tam w ogóle wziąłeś?
     - Tropiłem Vadera - odparł Kenobi, potwierdzając jej domysły.
     - Ten w czarnym ubraniu nazywa się Vader? - zapytał Luke. - Kto to jest?
     Obi-Wan na chwilę zacisnął szczęki, aż drgnęły mu mięśnie na policzkach.
     - To Sith. Zabił twojego ojca.
     Luke aż się zachłysnął, otwierając szeroko oczy. Nessie gwałtownie poderwała głowę znad pulpitu, ale nic nie powiedziała; odwróciła twarz, żeby tamci nie widzieli jej spojrzenia.
     - Chyba nie powinniśmy teraz o tym rozmawiać - powiedziała wreszcie, ważąc każde słowo. - Mały ma i tak dosyć jak na jeden dzień.
     Luke skulił w fotelu pasażera zmęczony strachem i ucieczką. Szok powoli mijał, dopiero teraz zaczynało do niego docierać, że ciocia Beru i wujek Owen nie żyją. Coś zapiekło go pod powiekami.
     - Pójdę do łazienki - wymamrotał, zsuwając się z siedzenia.
     Kiedy zostali sami, Nessie zwróciła się do Obi-Wana:
     - Dlaczego powiedziałeś mu, że Vader zabił jego ojca? A jeżeli kiedyś Luke dowie się... Jak mogłeś mu to zrobić?
     - Vader zabił Anakina Skywalkera - powtórzył dobitnie Kenobi, nie zmieniając zaciętego wyrazu twarzy. Gdyby nie to, że Nessie nie wyczuwała żadnych zakłóceń w jego aurze, zaczęłaby się obawiać, że jej przyjaciel popada w szaleństwo.
     Przez jakiś czas siedzieli w milczeniu, wreszcie Nessie wstała z fotela i udała się na poszukiwanie Luke'a. Znalazła go w łazience, skulonego w kącie koło wejścia do natrysku: zachłystywał się szlochem z głową wtuloną w podciągnięte kolana. Przyklękła obok niego.
     - Luke... nie płacz - dotknęła jego ramion. - Nie płacz. - Sama miała ochotę płakać, wyczuwając jego bezbrzeżną rozpacz. Pamiętała, jakim ciosem była dla niej śmierć Qui-Gona, a przecież była już wtedy dorosłym, w pełni wyszkolonym Jedi. Luke był tylko dzieckiem.
     Aż zadygotał z powstrzymywanego łkania.
     - N-nie mogę... się p-powstrzymać - wykrztusił, schylając twarz jeszcze niżej. Przyłożyła mu dłoń do czoła, odgarniając posklejane od potu włosy, skoncentrowała się, przywołując Moc. Nikt z Jedi nie miał władzy na tyle, aby całkowicie odegnać smutek drugiej osoby, mogła jednak spróbować uwolnić go od najgorszego bólu.
     Lekki impuls Mocy rozproszył nieco szarpiącą chłopcem rozpacz. Luke podniósł głowę i spojrzał trochę przytomniej, choć oczy nadal miał pełne łez. Nessie wyciągnęła papierowy ręcznik z podajnika i wytarła mu twarz.
     - Dlaczego tak się stało? - spytał cicho, dziwnie dorosłym tonem.
     - Jest wojna, Luke - nic więcej nie umiała powiedzieć. Przysunęła się bliżej i objęła go ramieniem. Spojrzał na nią poważnie.
     - Jesteś rycerzem Jedi, prawda? Dlaczego nigdy nie mówiłaś?
     - Nie mogłam. Walczyłam z Imperium i musiałam się ukrywać.
     - Czy ja też mogę zostać rycerzem Jedi?
     - Tak.
     - To zostanę. Też będę walczył z Imperium. Zemszczę się na nich za... - twarz znowu skrzywiła mu się do płaczu - za wujka i ciocię. - Z całej siły potarł oczy, żeby powstrzymać łzy.
     - Luke - Nessie zacisnęła mocniej palce na jego ramieniu; nie wiedziała, jak mu to wytłumaczyć, żeby zrozumiał, ale musiała spróbować. - Rycerzom Jedi nie wolno się mścić. Walczymy ze złem dlatego, że jest złe, a nie po to, żeby... wyrównywać rachunki. Gniew i zemsta są po ciemnej stronie Mocy.
     Patrzył na nią, najwyraźniej starając się zrozumieć, co mówi.
     - Po ciemnej stronie... jak ten w hangarze? Jak Vader? - powiedział w końcu. Poprzez więź Mocy Nessie wyczuła powracający cień jego przerażenia.
     - Tak.
     - Nie chcę być taki jak on.
     - Więc musisz zawsze panować nad swoim gniewem. Szczególnie w walce. Wtedy ciemna strona staje tuż przy tobie i... - pohamowała się, zdając sobie sprawę, że zaczyna mu robić wykład. Mały miał już i tak dosyć, jak na jeden dzień. - Po prostu musisz zawsze nad sobą panować.
     - To trudne.
     - Życie rycerza Jedi nie jest łatwe - w ostatniej chwili stłumiła westchnienie. Luke myślał intensywnie i wydawał się coś przetrawiać.
     - Będę walczył z Imperium - powiedział w końcu - po to, żeby już nigdy nikomu nie zabijali jego... jego... - wyważona, dorosła przemowa załamała się, kiedy chłopiec rozszlochał się znowu, na wspomnienie tego, co się stało. - Przepraszam, N-nessie - chlipnął. - Nie chcę płakać, ale nie daję rady przestać.
     Przygarnęła go do siebie.
     - Płacz to nic złego, Luke. Nie musisz się wstydzić.
     - Ale Jedi nie p-płaczą, prawda?
     - Każdy czasami płacze.
     Poczekała chwilę, żeby się uspokoił. W końcu przestał szlochać, wytarł nos ściskanym kurczowo w garści ręcznikiem. Wstała z podłogi.
     - Chodź, padawanie. Wracajmy do kabiny.
     Podniósł na nią pytający wzrok.
     - Padawanie?
     - Tak się mówi na uczniów Jedi - uśmiechnęła się lekko. Zgodnie z przewidywaniami, aż wstrzymał oddech, zapominając na chwilę o płaczu.
     - Jestem twoim uczniem?!
     Znów się uśmiechnęła.
     - Od czasu, jak skończyłeś pięć lat.
     
     
     Weszli do kokpitu, gdzie Obi-Wan siedział ponuro, wpatrzony w monitory. Nessie usiadła na swoim miejscu, Luke zajął fotel pasażera. Znowu zaczął popłakiwać. Odwróciła się do niego.
     - Chodź tutaj.
     Wzięła go na kolana. Usiadł trochę sztywno, nieprzyzwyczajony do takich czułości z jej strony, ale pozwolił się przytulić i w końcu zasnął z głową na jej ramieniu, wyczerpany przeżyciami. Nessie niewidzącym wzrokiem patrzyła w bezgwiezdną pustkę za przednią szybą, pogrążona we wspomnieniach. Kiedyś, wiele lat temu Qui-Gon czasami usypiał ją w ten sposób, kiedy dręczyły ją jakieś koszmary. Była wtedy starsza, niż Luke teraz i szybko z tego wyrosła.
     Nagle w pełni dotarło do niej, że ma teraz ucznia, prawdziwego padawana. To coś całkiem innego, niż tylko czuwać nad jego bezpieczeństwem i od czasu do czasu udzielać mądrych rad lub uczyć pilotażu, całe wychowanie pozostawiając Beru i Owenowi. Teraz jest całkowicie odpowiedzialna za jego los: naukę panowania nad sobą i właściwego korzystania z Mocy, naukę walki, negocjacji i dziesiątków innych rzeczy, które dobrze wyszkolony Jedi powinien wiedzieć i umieć. Ogrom jej zadania niemal ją przeraził, ale przypomniała sobie Qui-Gona. Zawsze powtarzał, że najlepiej uczy się własnym przykładem. I patrząc wstecz na swoje życie wiedziała, że to prawda.
     Ogarnęła ją powracająca czasami fala tęsknoty za mistrzem, za jego dobrocią, mądrością, łagodnym głosem, nieskończoną cierpliwością, z jaką odpowiadał na najdziwaczniejsze pytania i za tym, że zawsze po prostu był przy niej, kiedy tego potrzebowała. Teraz przyszła jej kolej na stanie się kimś takim dla nowego pokolenia Jedi.
     Będę dla ciebie najlepszym mistrzem, jakiego można mieć, Luke. Tak jak Qui-Gon był dla mnie.
     Przez kilka godzin czuwała nad jego snem, w końcu oparła policzek o jego włosy i też zasnęła. Obi-Wan patrzył na nich przez długą chwilę, potem przykrył oboje swoim płaszczem i cichutko wyszedł.

poprzednia stronapowrót do indeksunastępna strona

16
powrót do początku
 
Magazyn ESENSJAhttp://www.esensja.pl
redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.