Muzyka w filmie i muzyka na płycie to dwie odmienne sprawy. Wielkim
zaskoczeniem nie jest, że dysk kompaktowy, ograniczony czasowo do 80
minut, zawiera jedynie wybór muzyki z filmu, który samoistnie powinien
tworzyć pewną całość. Wydany przez Sony Classical CD, zawiera wprawdzie
zestawienie chyba najbardziej interesujących tematów, jednak płyta nie
jest pozbawiona zgrzytów, być może niedostrzegalnych dla niewprawionego w
muzyce Williamsa słuchacza. Mało istotnymi szczegółami niech pozostaną
drobne detale: pomyłki w nazwach ścieżek (niektóre tytuły nie odpowiadają
faktycznym wydarzeniom z filmu), czy zabezpieczenie płyty w sposób
uniemożliwiający odtwarzanie na komputerach osobistych. Ścieżki na płytach
z kompozycjami muzycznymi z filmów tworzone są przez umiejętne połączenie
wielu krótkich fragmentów, ilustrujących poszczególne sceny, w jedną
całość. Czasem zdarza się, że temat zagrany jest od początku do końca, lub
- co typowe u Williamsa - tworzona jest koncertowa suita dla wybranych
tematów (tutaj jest to utwór "Across The Stars", wcześniej były to choćby
"Duel Of The Fates" czy "Forest Battle"). Częściej, szczególnie gdy jedna
ścieżka na płycie zawiera muzykę z różnych scen z filmu, konieczny jest
montaż. Wystarczy powrócić pamięcią do oryginalnego wydania muzyki z
"Gwiezdnych wojen", żeby przypomnieć sobie jak składnie zmontowane były
fragmenty z różnych części filmu. Na płycie z "Ataku klonów" stosowane są
podobne praktyki, niestety momentami na tyle nieumiejętnie, że aż uszy
bolą. Nie ma tego zbyt wiele, żeby wspomnieć o najbardziej słyszalnym
"wbiciu" w temat krótkiego motywu atakujących droidów z "Mrocznego widma",
ale niesmak pozostaje.
Kiedy jednak oddzielić muzykę w filmie i jej wydanie płytowe od
autentycznej pracy Williamsa, można zrozumieć skąd wziął się opisany na
samym początku zachwyt nad nowym, niewątpliwym dziełem kompozytora i
całkiem spore nadzieje związane z filmem. Słuchanie "Ataku klonów" jeszcze
przed premierą kinową było dla mnie tyle niebezpieczne, co niesamowite.
Niebezpieczne, ponieważ Williams muzyką opowiada całą historię, co może
spowodować osłabienie efektu zaskoczenia na sali kinowej. Niesamowite - bo
nowe tematy są po prostu pochłaniające.
Słowo "tradycyjnie" padnie w tekście pewnie jeszcze kilka razy, ale tutaj jest
absolutnie konieczne. Płytę tradycyjnie otwierają fanfary tytułowe,
niezmienione od ponad dwudziestu lat, płynnie przechodzące w ilustrację
muzyczną planety Kamino (wbrew temu co głosi tytuł ścieżki). Jako że sceny
na tej oceanicznej planecie należą do najlepszych w filmie, dobrze jest
móc wysłuchać tej źle oznaczonej kompozycji na płycie. Kamino w filmie
towarzyszy niesamowita atmosfera napięcia, że mieszkańcy planety - choć na
pozór niegroźni - mogą w jakiś sposób zagrozić węszącemu Kenobiemu. Temat
zagrany dość nisko, jednak z wyraźnie słyszalnymi fanfarami powitalnymi i
szumiącym w tle wiatrem, zwiastuje właśnie takie zagrożenie.
Temat drugi, "Across The Stars" jest dla "Ataku klonów" tym, czym w
"Imperium kontratakuje" był marsz imperialny. Chociaż kompozycja ta nie
pojawia się w tej postaci w filmie (podobnie jak w E5 wspomniany marsz),
jest doskonałym tłem dla miłości zakazanej przez kodeks rycerski Jedi,
uczucia Anakina Skywalkera do Amidali. Temat jakże wzruszający w pierwszej
części, pełen romantycznego brzmienia skrzypiec z wtórującą delikatnie
harfą, dalej staje się bardziej niepokojący dzięki instrumentom dętym,
zwiastującym przejście głównego bohatera na ciemną stronę Mocy. Williams
tą właśnie kompozycją, wykorzystaną w samym filmie kilkukrotnie, ratuje
zupełnie drętwo zagrane sceny z Christiansenem i Portman. "Across The
Stars" stara się tchnąć w "Atak klonów" te prawdziwe emocje, których
zabrakło w "Mrocznym widmie". Williams spełnił swoją rolę,
aktorzy - niestety nie.
"Zam The Assassin and The Chase Through Coruscant" po pierwszym
odsłuchaniu wbił mnie w fotel z co najmniej dwóch powodów. Pierwszy jest
taki, że temat jest doskonałą ilustracją sekwencji pościgu. Drugą
przyczyną było całkowite zaskoczenie, ponieważ styl tej kompozycji nie
pasuje do tego, do czego przez lata przyzwyczaił widzów Williams. Utwór
zagrany oczywiście symfonicznie, nie brzmi jakby był odtwarzany przez
orkiestrę. Jest bardzo miejski, czuć w nim atmosferę tętniących arterii
potężnego Coruscant, po których odbywa się pościg. Jest dynamiczny i
napędzany uderzającymi tu i ówdzie nieco orientalnymi bębenkami i
dzwoneczkami. Zupełną nowością jest wprowadzenie gitarowych rifów
(usuniętych w filmie), u Williamsa zupełnie nieoczekiwanych, ale
brzmiących w tym "ulicznym" zgiełku zadziwiająco dobrze.
Pierwszy z moich faworytów na płycie, "Yoda And The Younglings", nie
zaskakuje wprawdzie jak dwa poprzednie tematy, ale niesie w sobie pewien
spokój - łagodną atmosferę właściwą niewielkiemu wzrostem, za to wielkiemu
duchem mistrzowi Jedi. Utwór ma w sobie coś z muzyki Williamsa do
Harry'ego Pottera, która chociaż nie jest dokonaniem wybitnym, na pewno
jest dziełem wartościowym. Podobnie tutaj - nie ma elementu nowości, jest
natomiast stary dobry John Williams, wprowadzający najpierw fragment
"Across The Stars" do ujęcia w którym Anakin rozmawia z Amidalą, aby już
chwilę później odświeżyć gdzieś zapomniany temat Yody, napisany jeszcze do
"Imperium kontratakuje" i tutaj brzmiący jak kiedyś wzruszająco. Moja
sympatia dla tej ścieżki związana jest właśnie z przywołanymi przez
wyobraźnię obrazami z E5. Temat ilustruje scenę, w której Kenobi rozmawia
z Yodą o zaginionej planecie Kamino, w towarzystwie zupełnie młodych
adeptów Jedi, a w tle słychać przepiękny niemy chór. Ścieżkę kończy
odważniej zagrany temat Mocy, przechodzący następnie w silną aranżację
"Across The Stars".
Start promu wiozącego Amidalę i Anakina na Naboo ilustruje krótki temat
"Departing Coruscant". Po raz kolejny powraca motyw Mocy, zakończony
mocniejszą orkiestrową frazą gdy statek opuszcza granice Coruscant. Grany
spokojnie i nisko "Anakin And Padme" towarzyszy chyba najsłabszemu
fragmentowi filmu, w którym młody Skywalker stara wyznać się uczucie
Amidali. Williams używa tutaj oczywiście motywu z "Across The Stars".
Począwszy od "Jango's Escape" akcja nabiera tempa. Utwór stanowi tło
muzyczne dla pojedynku Kenobiego z Jango Fettem na platformie startowej na
Kamino i ucieczki łowcy nagród przed rycerzem Jedi. Kompozycja należy do
tych, za które tak lubię Williamsa. Pełna jest szalejących instrumentów
dętych blaszanych, kojarzących się nieodmiennie z najlepszymi sekwencjami
akcji choćby z Indiany Jonesa. Końcowy, wyraźnie inny fragment utworu
ilustruje przylot Anakina i Amidali na Tatooine. "Meadow Picnic", zgodnie
z tytułem, wybrzmiewa w filmie podczas lukrowanej randki zakochanej pary
gdzieś na łące na Naboo, odbywającej się w towarzystwie mocno
przerośniętych pcheł (czy cokolwiek to było). Temat niezwykle pogodny i
radosny, kończy się mrocznie w scenie z Kenobim zdającym raport z
poszukiwań przed Yodą i Mace Windu.
Pościgu za Fettem ciąg dalszy. "Bounty Hunter's Pursuit" rozgrywa się w
polu asteroidów, kolejnej ekscytującej muzycznie i wizualnie sekwencji z
"Ataku klonów". Ponownie pracuje "pościgowy" zestaw instrumentów orkiestry
symfonicznej, w połączeniu z niesamowitymi efektami dźwiękowymi
towarzyszącymi detonacjom torped, wywołujący u widzów dreszcze. Druga
cześć tematu pojawia się w filmie w scenach z Kenobim wizytującym fabryki
klonów na Kamino. Muzyka staje się znowu niepokojąca, napięta, niestety na
samym końcu efekt zostaje nieco rozmyty przez zbędne pojawienie motywu
droidów z "Mrocznego widma".
W dalszym ciągu Williams podgrzewa temperaturę widowiska, dając zaledwie
moment wytchnienia na początku "Return To Tatooine", gdzie Anakin poznaje
swojego przybranego brata Larsa i dowiaduje się, że Shmi została porwana i
uwięziona przez Ludzi Pustyni. Temat staje się bardziej niepokojący, gdy
Anakin wyrusza w poszukiwaniu swojej matki w piaski Tatooine. Kompozytor
dodaje scenom dramatyzmu prowadząc muzykę niezwykle nisko, aby w końcu
odważnie przywołać motyw Mocy, który - co następuje już kolejny raz -
nieumiejętnie łączy się z fragmentem odgrzewanym z "Mrocznego widma", tym
razem z "Duel Of The Fates". Utwór kończy się w momencie, w którym Kenobi
dolatuje za Fettem na Geonosis.
Anakin Skywalker odnajduje swoją matkę umierającą w namiocie jeźdźców
Tusken w "The Tusken Camp and The Homestead". Kompozycja wybrzmiewa cicho,
powoli, aż do tragicznego punktu kulminacyjnego, w którym Skywalker czyni
krok w kierunku ciemnej strony Mocy. Wtedy następuje najbardziej
emocjonujący muzycznie moment w całym "Ataku klonów". John Williams po raz
pierwszy wprowadza to, na co czekali wszyscy fani - wyraźnie słychać
krótki urywek imperialnego marszu. Temat znajduje swój finał, kiedy Anakin
powraca z ciałem Shmi do domu, a w tle słychać złowrogi niemy męski chór.
Utwór "Love Pledge and The Arena" jest złączeniem dwóch tematów:
pierwszego, w którym uwięzieni Anakin, Amidala i Obi-Wan zostają
wprowadzeni na Arenę na Geonosis, oraz drugiego, ilustrującego pościg za
hrabią Dooku. Początek całkiem logicznie zawiera spory fragment "Across
The Stars", z impetem przeobrażający się w masywny marsz, ostatecznie
jednak wycięty z filmu. Druga część rozgrywa się już po bitwie na arenie i
zawiera kolejne wcielenie tematu miłosnego oraz sugestywnie zagrany motyw
Mocy w samym końcu.
Tytuł przedostatniej kompozycji na płycie jest mylący. Pierwsza część
"Confrontation With Count Dooku and Finale" rozgrywa się nie na Geonosis,
ale już na Coruscant, gdzie Dooku naradza się ze swoim mistrzem Darthem
Sidiousem. Fragment kończy się wersją marszu imperialnego, pamiętaną z
"Imperium kontratakuje" i przechodzącą w "Across The Stars", tym razem
skojarzony w filmie ze sceną ślubu Anakina i Amidalii. Finał "Ataku
klonów" Williams zbudował w sposób tradycyjny, znany z poprzednich
epizodów, łącząc ze sobą najważniejsze tematy muzyczne z całego filmu.
Temat miłosny w wersji rozbudowanej brzmi tutaj niezwykle dramatycznie, a
całość kończy się połączeniem mistycznej wersji motywu Mocy, jeszcze
jednego wcielenia "Across The Stars" i dość niskiego i powolnego wydania
marszu imperialnego, razem sugerujących nadejście Vadera w kolejnym
epizodzie. Szkoda, że finał w takiej postaci można usłyszeć tylko z płyty.
Srebrny krążek zamyka dodatkowa ścieżka "On The Conveyor Belt",
ilustrująca niesamowite sceny w fabryce droidów na Geonosis i w dużej części niewykorzystana w filmie. Jest to temat o całkiem "przebiegłym"
klimacie, w którym z jednej strony słychać pracujące maszyny, z drugiej
walkę bohaterów o przeżycie. Obok "Yoda And The Younglings" to drugi
mój ulubiony temat na tym dysku.
Komponując muzykę do "Ataku klonów", John Williams nie zawiódł. Jego
dzieło, ze sztandarowym utworem "Across The Stars", w istocie funkcjonuje
jak "Imperium kontratakuje" nowej trylogii. Dostarcza nowych,
interesujących i istniejących również poza filmem tematów, które być może
w moim prywatnym rankingu nie prześcigną kompozycji z epizodu piątego, ale
którymi twórca nie pierwszy raz dowiódł widzom i wiernym słuchaczom swojej
niepodważalnej klasy. Pokazał, że do tematów, istniejących w świadomości
fanów Gwiezdnych wojen, można dołożyć nowe kompozycje, w bieżącym
rozrachunku najlepsze w sadze od 1980 roku: dwa wskazane przeze mnie
utwory (ścieżki 4 i 14) oraz wspominany w całym tekście temat miłosny i
rewelacyjną ilustrację pościgu po Coruscant.
"Atak klonów" Johna Williamsa spełnia jeszcze jedną rolę, która niestety w
komentarzach bywa zarzutem wobec kompozytora. Epizod drugi spaja muzycznie
"Mroczne widmo" z oryginalną trylogią. Choćby dlatego Williams nie mógł po
prostu zrezygnować z przetwarzania znanych już tematów na korzyść
całkowicie nowych kompozycji - byłoby to nierozsądne i niewytłumaczalne.
Nie ma znaczenia, że część tematów brzmi znajomo. Bardziej istotny jest
sposób potraktowania spuścizny po klasycznej trylogii sprzed dwudziestu
lat. Williams manipuluje swoją twórczością umiejętnie, z niezwykłym
wyczuciem emocji, jakie jego muzyka będzie wywoływać u widza siedzącego w
ciemnej sali kinowej i obcującego z obrazem.
Szkoda jedynie, że muzyka, która dla mnie jest jednym z najważniejszych
osiągnięć w tej dziedzinie w ciągu ostatnich dwudziestu lat, została tak
okrutnie potraktowana na ostatecznym etapie post-produkcji "Ataku klonów".
Trudno mi wyobrazić sobie zgodę samego Williamsa na nieumiejętne,
pozbawione wyczucia sprowadzenie jego pracy do tego, co można usłyszeć w
filmie, a częściowo również na płycie.
"Atak klonów" będzie być może jednym z kandydatów w oskarowym wyścigu,
jednak statuetki raczej nie otrzyma, podobnie jak w 1981 roku nagroda nie
przypadła "Imperium kontratakuje". Większe nadzieje wiążę z muzycznym
wkładem Williamsa w najnowszy film Spielberga, "Minority Report". Pierwsze
amerykańskie recenzje sugerują bowiem dzieło mroczne, zwrotne dla samego
reżysera, a być może przez to również dla kompozytora, od lat związanego z
twórcą "Szczęk".
Sam miód: Yoda And The Younglings, On The Conveyor Belt
"Star Wars Episode II: Attack Of The Clones - Original Motion Picture Soundtrack"
John Williams
Sony Classical SK 89965
Czas trwania: 76:40
Spis utworów: |
1. | Star Wars Main Title and Ambush On Coruscant | 3:46 |
2. | Across The Stars (Love Theme From "Attack Of The Clones") | 5:33 |
3. | Zam The Assassin and The Chase Through Coruscant | 11:07 |
4. | Yoda And The Younglings | 3:55 |
5. | Departing Coruscant | 1:44 |
6. | Anakin And Padme | 3:56 |
7. | Jango's Escape | 3:48 |
8. | The Meadow Picnic | 4:14 |
9. | Bounty Hunter's Pursuit | 3:23 |
10. | Return To Tatooine | 6:56 |
11. | The Tusken Camp and The Homestead | 5:54 |
12. | Love Pledge and The Arena | 8:29 |
13. | Confrontation With Count Dooku and Finale | 10:48 |
14. | On The Conveyor Belt | 3:07 |
|
|