 | 'Mniejsze zło' |
Esensja: Wiedźmina narysował pan w nowym stylu. Porzucił pan swą cienką, czystą kreskę na rzecz grubych ołówkowych linii. Z czego wynika ta zmiana i czy teraz pan nie żałuje tej decyzji?
BP: Nie żałuję, ponieważ nie mam czego żałować. Gdybym nie zmienił tej kreski i gdyby Wiedźmin powstał w stylu Kovala, to podniósłby się wrzask, że Polch niczego innego nie potrafi i zawsze, cokolwiek zrobi, to wyjdzie mu Koval. Znam grupkę krytykantów, którzy tę sprawę strasznie rozdmuchali, są to ludzie związani z magazynem AQQ. Udowodniłem im, że należą do ludzi, którzy mają drewniane oczy. Bo osoba żyjąca z oglądania sztuki powinna patrzeć i widzieć, a oni tylko patrzą a nie widzą. Udowodniłem to właśnie wydawcom tego magazynu, kiedy opublikowaliśmy kilka próbnych stron w Komiksie Fantastyka, bez kolejnej numeracji stron, aby nikt nie zgadł, kto jest kim. A oni stwierdzili, że ten gościu tutaj - Kowal, to jest właśnie wiedźmin, a przecież on wygląda zupełnie jak Funky Koval. A to akurat właśnie jest Kowal, żeby było śmieszniej, tylko że Kowal przez 'w' pisany. Ale Maciek pisząc w scenariuszu, napisał tego Kowala przez 'v' i to mnie natchnęło pomysłem, żeby faktycznie dać mu twarz Funky`ego Kovala, tylko z innym uczesaniem. Ale to w żadnym wypadku nie miał być Wiedźmin! Wtedy właśnie zaczęły się bardzo krytyczne lamenty różnych zawiedzionych "specjalistów" rozczarowanych faktem, że to nie im Andrzej Sapkowski zlecił adaptację Wiedźmina. To po prostu zawistna grupka ludzi, o których nikt nie pamięta.
A wracając do kreski, to kreska musiała być inna, żeby uniknąć zarzutu, że inaczej Polch nie potrafi. Niektórzy z tych krytyków posunęli się do tego, że jeśli Polch rysuje, to nawet nie wychodzi mu tylko i wyłącznie Koval, ale cokolwiek rysuje, to wychodzi mu Żbik! To już mnie rozbawiło do łez. Ale każdy ma prawo mówić i pisać co chce, a moim prawem jest to czytać i prostować albo olewać.
Z drugiej strony nie chcę dramatycznie zmienić stylu, tak, żeby ludzie powiedzieli, że zrobił to ktoś inny. Ja nie mogę jako autor doprowadzić do sytuacji, w której odbiorca, który mnie lubi i ceni, był rozczarowany i zmartwiony zmianą mego stylu. Trzeba się zmieniać, ale w granicach rozsądku.
 | 'Ostatnie życzenie' |
A moja kreska ewoluowała również podczas rysowania Wiedźmina. Ostatni tom ("Zdrada": - przyp. red.) pokazuje, że kreska stała się dużo cieńsza, bardziej precyzyjna, a na ogólny wygląd nieostrej i rozmazanej kreski miała drukarnia. (Później dowiedziałem się, co było przyczyną nieostrej kreski. Popełniono karygodny błąd i teksty, które były wpisywane na kalce technicznej, były przyklejane na oryginalną planszę z komiksu i ostrość ustawiono na tekście. Nie wiedziałem z początku, co to jest, ale zorientowałem się, że to jakiś błąd wydawniczy. Nie mogłem jednak tego sprawdzić na miejscu, bo musiałbym jechać do Piły, a to była wycieczka, której nie mogłem odbyć, bo byłem potwornie zapracowany. A przy tym cześć błędów popełniono już w Warszawie - całość zeskanowano w zbyt niskiej rozdzielczości, o czym dowiedziałem się, gdy już było za późno. Do tego maszyna drukująca była jakimś unikatem, ponieważ najpierw drukowała kolor czarny, a dopiero potem kładła na to triadę. A jest to zupełny nonsens, ponieważ przy komiksie robi się zupełnie odwrotnie - czerń jest ostatnia, żeby nie była zabita, zagnieciona składowymi triady. Suma faktów spowodowała, ze wyszło to, jak wyszło, a o części błędów dowiedziałem się dopiero teraz, przy wznowieniu. Tak naprawdę całość powinna zostać przygotowana jeszcze raz i zeskanowana od nowa, ale niestety wykorzystano ten materiał, który już był i nadal nie jest to zrobione tak, jak moim zdaniem powinno być. Aczkolwiek cieszy mnie bardzo dobry papier i twarda okładka, ponieważ na początku nawet mowy nie było o twardej okładce i miał być jakiś kartonik. Ale gdy zobaczyłem, jaki papier mi proponują, to zacząłem szturmować właścicieli, bo z wydawcą w ogóle nie mogłem znaleźć wspólnego języka. Udało się dopiero po napisaniu listu otwartego do Prószynskiego - że jeżeli mi na tym papierze, który jest proponowany, wydrukuje, to będzie to od początku drukowanie makulatury. Udowodniłem, że papier miał za niska gramaturę, do tego był spuchnięty i pofalowany, jakby był wyjęty z magazynów po powodzi, zawilgotniały a potem wysuszony. Tłumaczono mi, że wydają książki na tym i że te książki dobrze wychodzą. Pokazali mi je i tam było parę zdjęć, które moim zdaniem bardzo źle wyszły, bo ten papier w ogóle nie dawał czerni, tylko głęboką szarość, której do czerni było daleko strasznie. Więc wypunktowałem wszystkie zastrzeżenia i właściciel przyznał mi rację. I raptem okazało się, że papier się znalazł, bardzo porządny, okładki zrobiły się twarde i jest OK.
 | 'Granica możliwości' |
Wydawca Wiedźmina natomiast tak sobie wykombinował, że zrobi reedycję ze zdjęciami filmowymi. Najpierw zawarł ze mną umowę na wznowienie mojej pracy, a potem mi mówi, że zrobi ze zdjęciami. Ja wtedy mówię: "Zaraz, zaraz, czegoś tu nie rozumiem, co my tu robimy? Czy robimy komiks, czy reklamę dla filmu?" Ale my musimy - jak twierdził wydawca - tak zrobić, bo to nam powiększy sprzedaż. Ja mówię: "Spokojnie. Tak czy tak się sprzeda, bo sam fakt istnienia tych dwóch rzeczy na raz na rynku spowoduje, że zainteresowanie zadziała w obie strony." Po ogromnych naciskach uznałem, że owszem, mogę dopuścić fakt istnienia zdjęć w moim komiksie, ale tylko i wyłącznie po zakończeniu historii, na końcu, jako osobną rzecz. I jeszcze pod warunkiem, że porozumiem się z producentem filmowym. I zaczęły się podchody. Z jednej strony chcieli na mnie wymusić, aby te zdjęcia szły na początku każdego opowiadania, a poza tym jeszcze na okładce. Więc mówię: "Panowie, spokojnie. Najpierw musimy się umówić, czyje co jest a jeżeli chcecie mieć okładkę, to ja mam nawet gotowy projekt. Możemy zrobić pół okładki mojego Wiedźmina a drugie pół twarzy Żebrowskiego, zmontujemy to komputerowo i będzie to kapitalna okładka, to będzie po prostu hit. Ale mam swoje warunki." Krótkie zdanie, że twórcy filmu oświadczają, że zainspirowały ich wątki z twórczości Polcha. Taka notatka na końcu czołówki i w epizodach telewizyjnych oraz zawarcie kontraktu na odpłatne wykorzystanie produktu. I wtedy okazało się, że cokolwiek im zaproponowałem, to wszystko było za dużo. Tłumaczyli się, że oni korzystali z tego samego materiału, co i ja, więc stąd to niezwykłe podobieństwo. Ale w argument, że z przepisu na babkę wielkanocną, ktokolwiek i gdziekolwiek na świecie ją zrobi, to zawsze mu taka sama babka wyjdzie, bo korzysta z tych samych składników - to ja nie wierzę. Bo są rzeczy, które ja inaczej narysowałem, niż opisał to Sapkowski, a w filmie jest to pokazane tak, jak ja narysowałem, a nie jak opisywał to Andrzej.
I w tym momencie pomysł wspólnego wydania padł, aczkolwiek nie sądzę, żebym miał zbyt wygórowane żądania, zwłaszcza, że nie doczekałem się jakiejkolwiek propozycji zadośćuczynienia od Vision.
Esensja: A czy planuje pan narysowanie kolejnych części Wiedźmina?
 | 'Wiedźmin' #2 |
BP: Nigdy nie powiedziałem, że to koniec. Wszystko jest możliwe, jeśli chodzi o narysowanie, tylko, że to musi być przygotowane profesjonalnie. Przede wszystkim Sapkowski musiałby wyrazić zgodę na to, bo bez niego, nie ma cudów, nie ruszymy. Poza tym potrzebujemy wydawcy zawodowca, który wie, czego chce, i który wie, jak długo się rysuje; wie, że normalny ilustrator na Zachodzie jest w stanie narysować jeden album rocznie, w konwencji oczywiście realistycznej, bo w semi-funny, półśmiesznej, rysuje się trochę łatwiej, natomiast dla konwencji realistycznej 10 miesięcy to jest absolutne minimum.
A przy rysowaniu Wiedźmina zostałem sam na placu boju. Pomogła mi jedynie żona, która zrobiła dużo koloru, co odświeżyło komiks, bo był to jednak inny kolor, na co znawcy i krytycy nie zwrócili uwagi. Podziwiam drewniane oczka tych ludzi, którzy nie zauważyli, jak piękne są kolorystycznie niektóre historie w Wiedżminie. Mnie jest idiotycznie o tym mówić, bo wiem, że one są piękne, ale ja nie chwalę siebie, ja chwalę swoją żonę i jej prace. A są one miejscami rewelacyjne - ja sam bym tego tak nie zrobił, bo po prostu trochę inaczej myślę i trochę inaczej patrzę i oglądam. I niewykluczone, że jeśli znajdzie się wydawca, który zapewni mi odpowiednie warunki, żebym mógł w spokoju poświęcić rok na narysowanie kolejnego albumu - to na pewno nie odmówię.
Esensja: Czy oglądał pan film "Wiedźmin"?
BP: Tak, musiałem obejrzeć film. Mówię "musiałem", ponieważ dostałem zaproszenie do telewizyjnego programu pana Żakowskiego "Autograf", do którego był zaproszony również Maciek Parowski. Miał to być program poświęcony twórczości Andrzeja Sapkowskiego. A nie mogłem pójść na rozmowę o Wiedźminie Sapkowskiego nie znając filmu, bo wiedziałem, że prędzej czy później padnie pytanie o film. Więc poszedłem prawie pod przymusem i muszę powiedzieć, że się rozczarowałem, ale na plus. Po wcześniejszym przeczytaniu wszystkich recenzji, które do tego momentu zostały napisane, miałem pewność, że jest to absolutna chała. Wszędzie widziałem po jednej gwiazdce czy kropce i byłem przekonany, że jest to totalny chłam. Rozczarowałem się na plus, ponieważ nie jest to totalny chłam. To jest po prostu błędnie zmontowany film, albo z błędnego  | Nieopublikowana wersja okładki 'Chrztu ognia' przygotowana przez Bogusława Polcha. Pojawienie się minismoka jako zapalniczki, nie przypadło do gustu autorowi książki, Andrzejowi Sapkowskiemu. |
założenia wyszli ludzie montujący film. Prawdopodobnie wyszli z założenia, że to będzie trailer do serialu telewizyjnego. I został taki trailer złożony z dziesięciominutówek, tyle im z tego wyszło. Widać, że film jest pocięty i nie trzyma się kupy. Był to po prostu ogromny błąd reżysera, że zgodził się to puścić w takiej formie i nie dziwię się, że uciekł ze swoim nazwiskiem scenarzysta, jak zobaczył co w końcu wyszło. W sumie film jest tragedią, ale nie jest to chłam i mam nadzieję, że sukcesem może będzie serial telewizyjny, ponieważ nie będzie w nim takiego szarpania na epizody, tylko to będzie zmontowane profesjonalnie... Teraz przecież można wiele rzeczy poprawić. I mam też nadzieję, że to będzie bliższe Sapkowskiemu. Andrzej kiedyś powiedział, ze Wiedźmin kinowy to Wiedźmin Polcha. Dla mnie zabrzmiało to bardzo ciekawie, ja nie mam nic przeciwko temu [śmiech]. Nie mam również wątpliwości, że jest to film w dużej mierze oparty na moich przemyśleniach i pomysłach. Ja sobie nie uzurpuję żadnych praw do filmu, ale są w nim efekty plastyczne zaczerpnięte z mojego komiksu, z moich ilustracji, z mojego świata; moje przemyślenia, sposób kadrowania...; wystarczy przyłożyć zdjęcia i ilustracje i widać wtedy, że twórcy filmu byli pod wpływem mojego komiksu i moich rozwiązań. A jeśli byli pod takim wpływem, to zażyczyłem sobie, aby podali to jasno w czołówce filmu i zawarli ze mną stosowny kontrakt. Wtedy cała sprawa byłaby załatwiona zgodnie z prawem.
Esensja: Wróćmy jeszcze do komiksów. Czy w najbliższym czasie można się spodziewać jakiegoś albumu Pana autorstwa?
BP: Na pewno będą wznowienia, reprinty innych moich komiksów - nawet kapitana Żbika. Jest plan, żeby zdążyć z nimi na targi książki w maju (wznowione zeszyty są już do kupienia - przyp. redakcji), a może nawet na Warszawskie Spotkania Komiksowe w marcu. Trwają rozmowy o wznowieniu Kovala, ale uwaga - uzupełnionego kawałkiem nowego materiału. Kawałkiem, ponieważ nie dam rady zrobić całego albumu w pół roku. Będzie to kilkanaście czarno-białych stron.
Esensja: A kontynuacje Kovali? Maciek Parowski twierdzi, że ma pomysły na jeszcze trzy albumy: jeden prequel i dwa sequele.
 | Ostateczna wersja okładki 'Chrztu ognia' |
BP: Tak, tylko że Maciek Parowski ma swoje wizje, a ja mam swoje. Ja pod żadną z tych wcześniej sygnalizowanych przez Macka się nie podpisałem, chcę zrobić coś zupełnie innego. On to oczywiście napisze. Jesteśmy właśnie na etapie uzgadniania, bo to nie może być prosty ciąg dalszy, ani też prequel. Chcemy wszystkich zaskoczyć, bo tylko wtedy mamy szanse, żeby zająć tym ludzi i przyciągnąć ich uwagę. To musi być coś mocnego, coś z jajem.
Esensja: "Ostatni rozkaz"?
BP: Jest taka szansa. W tej chwili są prowadzone wstępne rozmowy na temat wznowienia i albo będzie jedynie "Ostatni rozkaz", albo, za czym optuję, wydanie całości - w dwóch tomach, jak Wiedźmin, bo ta formuła się sprawdza. W każdym razie rozmowy z wydawcą trwają.
Esensja: Jakieś nowe komiksy, oprócz wspomnianego epizodu z Kovalem?
BP: Na pewno będą. Kiedyś przecież przyjdzie moment, że już nie będę czynny zawodowo i trzeba będzie coś robić, żeby się nie zanudzić na śmierć. Mam mnóstwo własnych pomysłów. Tytuł będzie "Rokosz", ale nie jako czynność, tylko jako nazwisko. Rzecz się będzie działa dość daleko od Polski, ale nie w kosmosie, przynajmniej nie wyłącznie w kosmosie, bo będą występowały skoki orbitalne. Nie będzie to fantasy. Mam scenariusz pierwszego albumu i ścieżkę, którą, być może, pójdę, z jakimś scenarzystą. Ale chciałbym, żeby to był mój autorski pomysł.
Esensja: Dziękujemy za rozmowę.
BP: Pozdrawiam Czytelników.
W imieniu Esensji rozmawiał Paweł 'nurek' Nurzyński.
|
|