 |  | 'Showtime' |
Przepis na amerykańską kasową komedię sensacyjną. Bierzemy dwóch znanych aktorów - zagrają przeciwstawny charakterologicznie duet policyjny. Tu drobna uwaga: dobrze, aby dwie główne postacie różniły się nie tylko bogactwem życia wewnętrznego i charakterem, ale (to dla mniej wprawnych widzów lub widowni amerykańskiej) również zewnętrznie. Wskazane są następujące pary: policjant rasy białej i Afroamerykanin, młody i starszy, doświadczony i nowicjusz plus oczywiście wszystkie możliwe miksy tych zestawień. Budujemy dla nich tło; może być bogate życie rodzinne, nietypowe hobby, pogmatwana przeszłość itp. i wstawiamy w całość jakiś mniej lub bardziej sensowny wątek kryminalno-sensacyjny. Jego jakość i stopień prawdopodobieństwa ma znaczenie drugorzędne - będzie stanowił wyłącznie oś, wokół której scenarzysta zbuduje ciąg mniej lub bardziej udanych scenek, zabawnych dialogów czy sytuacji. Wskazane jest także umieszczenie na drugim planie miłego przedstawiciela płci pięknej, co umożliwi lekkie pogłębienie i skomplikowanie intrygi (niekiedy rozwinięcie wątku miłosnego) i najczęściej w finałowej scenie filmu usprawiedliwi moralnie działania głównych bohaterów i umożliwi pozbycie się bez żalu dla widza "czarnych charakterów".
Według powyższego schematu powstało dziesiątki filmów zarówno świetnych (cykl "Zabójcza broń") jak i mniej udanych ("Czerwona gorączka", "Godziny szczytu"). Kolejnym obrazem powstałym według tego kanonu jest najnowsza amerykańska komedia policyjna "Showtime".
 | He he, w tym wieku to mało prawdopodobne. Nawet u kapitana Kirka... |
Mamy tu wszystkie wymagane elementy. Jest duet policyjny: doświadczony detektyw Mitch Preston (w tej roli odrobinę znudzony, choć trzymający poziom Robert De Niro), oraz energiczny, żądny sławy i sukcesów Trey Sellars (Eddie Murphy). Oba składniki tego teamu różnią się wszystkim: charakterem, upodobaniami, sposobem działania, filozofią życiową. Mitch Preston żyje według zasady "pozwólcie mi wykonywać moją robotę i poza tym dajcie mi spokój". Trey to zawołany showmen i aktor, szuka swojej drogi do sławy (praca w policji jest dla niego jedynie okazją do wypromowania własnej osoby, stara się pokazać w jakiejś spektakularnej akcji). Jednocześnie próbuje swoich sił w castingach do ról w serialach telewizyjnych.
Punktem wyjścia do opowiedzenia prostej w sumie historii jest pomysł scenarzystki telewizyjnej Chase Renzi (w tej roli jak zwykle urocza Rene Russo) na nowy policyjny reality show. Ma w nim wystąpić - dodajmy zmuszony drobnym szantażem Mitch w roli twardego bezkompromisowego gliniarza. Oczywiście niezbędne staje się odnalezienie odpowiedniego dla niego partnera. Od tej chwili wiadomo że Trey zrobi wszystko, aby tę rolę otrzymać. Wykaże się przy tym dużą inwencją i pomysłowością inscenizacyjną.
Dalej akcja filmu toczy się według utartych schematów, przy czym śledzimy ją bez zbytniego zaangażowania i emocji, choć, co należy również przyznać, bez przykrości. Wątek kryminalny jest dopisany nieco na siłę i raczej bez pomysłu. Moim skromnym zdaniem film nic by nie stracił gdyby go zabrakło. Rozwiązanie intrygi i zakończenie filmu jest w pełni przewidywalne i jasne gdzieś w połowie projekcji.
 | 'I teraz, stary, jak pociągnę, to autentycznie mogę zdjąć majty jedną ręką bez rozpinania spodni.' |
Mam problem z tym filmem. Lubię De Niro (już w "Depresji gangstera" pokazał swój talent komediowy) i Murphy'ego (trudno wymienić wszystkie komedie z jego udziałem), ale uczucia mam mieszane. Ostatecznie produkt jaki otrzymujemy nie zadowala do końca. Jest kilka świetnych scen (lekcje aktorstwa jakie dostaje Mitch), parę niezłych (pokój zwierzeń w komisariacie policyjnym), kilka zabawnych sytuacji i sprawnie napisanych dialogów, ale w sumie nie daje to komedii, która choć zbliżałaby się do poziomu "Zabójczej broni" Trudno tak naprawdę powiedzieć czego brakuje - mam to uczucie gdy zamawiam w restauracji swoją ulubioną potrawę, której składniki są doskonale znane, sposób przygotowania niezmienny i nie-do-zepsucia, a mimo wszystko nie smakuje jak zwykle. Głód został zaspokojony ale przeżyć kulinarnych brak. Właśnie tak jest z tym filmem. Aktorzy są sympatyczni (trudno nie lubić takiego zestawu) i generalnie starają się nie zejść poniżej pewnego poziomu, scenariusz to po prostu samograj (nie jest trudno wykpić niedorzeczności reality show), historia toczy się wartko, ale to nie wystarcza. Po obejrzeniu filmu z gatunku do którego należy "Showtime" można sobie postawić pytanie, czy straciliśmy trochę cennego dziś wolnego czasu, czy też za kilkanaście złotych kupiliśmy sobie odrobinę dobrej rozrywki. Niestety w tym przypadku bliżej prawdy jest pierwsza odpowiedz.
"Showtime" (Showtime)
USA 2002
Reżyseria: Tom Dey
Obsada: Rene Russo, Robert De Niro, Eddie Murphy
Gatunek: sensacja
|
|