Magazyn ESENSJA nr 6 (XVIII)
czerwiec-lipiec 2002




poprzednia stronapowrót do indeksunastępna strona

Esensja
  [GW] :  Długie nocne Polaków rozmowy o epizodzie II

        ciąg dalszy z poprzedniej strony

Brak ilustracji w tej wersji pisma
Star Wars, The Lost Episode: Gay Club Afficionados
A: Geonosis mi się podoba, natomiast kompletnie nie podoba mi się Dooku. Jest jakby z innej bajki, ubrany jak zły czarodziej (o ile w świecie "Gwiezdnych wojen" można mówić, że ktoś jest dziwacznie ubrany, to on właśnie jest) i w dodatku źle zagrany, jakby Christopher Lee próbował nieudolnie naśladować Seana Connery'ego. Poza tym nie widać specjalnie, że jest taki zły.

C: Jak to nie? Widać. Zachowuje się, jakby chciał powiedzieć: "Jestem demonicznym starcem z komiksu, bójcie się mnie!".

K: Brakuje w II Epizodzie czarnego charakteru na miarę Vadera. W TPM przynajmniej mieliśmy Maula.

Wszyscy (westchnienie): Ech, Maul...

A: Podoba mi się cały ten motyw, jak Obi-Wan nie może się połączyć z Coruscantem, ale czegoś nie rozumiem. Jeżeli chce się połączyć z Anakinem, to przecież wie, że mu się nie uda, bo nie wierzę, żeby komunikator typu "damska golarka" miał zasięg połowy galaktyki, a Anakin tylko taki ma przy sobie.

C: On się łączy na statek. Nie odpowiadała komórka, to zadzwonił na stacjonarny...

A: Przecież Anakin udał się na Naboo publicznym transportem. Obi-Wan nie wie, że odleciał stamtąd Nubianem. Według jego wiadomości, to ten statek stoi spokojnie w hangarze w Theed.

C: A może tam były jakieś przekaźniki, które przekierowywały sygnał?

A: To by mu przekierowały na Coruscant. Podoba mi się, że Obi-Wan każe robotowi szyfrować przekaz (wreszcie ktoś poszedł po rozum do głowy) i nadać go na "Dom Seniora".

S: Jaki dom seniora??? Gdzie tam było dom seniora???

A: Mieszkanie Yody. Fajny kod. Tylko nie bardzo rozumiem, dlaczego Anakin tak grzecznie reaguje, jak Mace Windu mu każe zostać na miejscu i chronić Amidalę. Najpierw cały czas jest pokazywany jako ktoś, kto niewiele sobie robi z zakazów i nakazów, a tu nagle takie posłuszeństwo?

C: Wydaje mi się, że on był tak wstrząśnięty tym, że wymordował Tuskenów, że chwilowo wolał położyć uszy po sobie. Ale zobaczcie, co z tego wyszło: o mało co nie popełnił czegoś okropnego, czyli nie pozwolił zamordować swojego mistrza!

K: Ta scena jest trochę źle zmontowana, bo wynika z niej, że Artoo po usłyszeniu komunikatu czeka jeszcze długi czas i przybywa przekazać wiadomość dopiero w czasie pogrzebu Shmi. Jestem pewna, że kto jak kto, ale Artoo przekazałby ją natychmiast!

C: Cała scena z lądowaniem Anakina i Padme na Geonosis jest bez sensu. Zobaczcie, co się dzieje: bohaterowie lądują w szybie wentylacyjnym i pierwsze, co znajdują, to lądowisko, następnie pomost prowadzący do drzwi. OK, można uznać, że był to tunel do transportu czegoś, na przykład rudy. No więc wchodzą tam i zostają zaatakowani przez gromadę tubylców, którzy nie wiadomo na co się czaili, czyżby na tę rudę?

A: Oj wiesz, może ich narodową rozrywką jest chowanie się w ścianie, a tu im jacyś intruzi zakłócili... Każdy by się wkurzył.

C: Całą tę scenę w fabryce najchętniej bym wykreśliła. Wygląda jak z gry komputerowej.

A: Tak, platformówka starego typu! Poza tym ta taśma produkcyjna jest bez sensu: tu coś siekają, stemplują, przyspawują, spust surówki do jakichś prymitywnych kadzi.... Co to jest, fabryka czy huta? Ale muszę przyznać, że ogląda się dobrze.

K: Ta rzecz, którą Anakinowi przyspawali rękę, wyglądała zupełnie inaczej od innych. Za to fajne było "Machines making machines?!". I podobało mi się, jak zobaczył swój zniszczony miecz i jęknął "Obi-Wan mnie zabije!".

A: Ciekawa jestem, dlaczego te stwory na arenie nie atakują siebie nawzajem lub nie rzucają się wszystkie na jednego jeńca? Każdy zajmuje się "swoją" ofiarą, jakby były wytresowane, a przecież widać, że strażnicy z trudem nad nimi panują.

K: Jednego tygrysoszczur zeżarł i to było bardzo fajne.

C: Może one po prostu często były używane do takich egzekucji i przywykły do tego, kogo i jak mają atakować? A tygrysoszczur jest wspaniały!

A: Nie rozumiem, dlaczego wszystkie zwierzęta w GW muszą być tak brzydkie i nienaturalnie zbudowane. Mało, że są konstruowane na bazie dinozaura, to jeszcze wygląd mają wręcz odstręczający. Jakieś garby, tępe trójkątne wyrostki zamiast ogonów... Czy nikomu z projektantów nie wpadnie do głowy, że na innych planetach mogą żyć np. jeleniowate?

K: I te paszcze a la owadożerna roślina.

Brak ilustracji w tej wersji pisma
'Mister De Mille, I'm ready for my close-up.'
A: Stwór, który atakuje Obi-Wana, kojarzy mi się z Moczyknurem, szefem firmy Monsters Inc. Tylko łeb ma jak Obcy. Ale podoba mi się, jak każde z naszych bohaterów radzi sobie ze "swoim" potworem w inny sposób. Nawiasem mówiąc, Amidala świetnie jeździ wierzchem.

C: Mamy wreszcie to, czego nam w GW brakowało: ty jazdę wierzchem, ja - Black Hawki...

A: I rydwany.

C: Bardzo mi się podobało, jak Anakin uspokaja tego triceratopsa Mocą. Ładna scena i ładnie się wpasowuje w nasze dyskusje, co można Mocą zrobić, a co nie.

A: Tak, to było ładne. Podobało mi się też, jak Anakin w biegu wskakiwał do rydwanu.

C: Ta scena oddaje istotę ich związku: ona powozi, on siedzi w powozie. :-)

A: Za to mam zastrzeżenia do tego, jak Amidala skacze z pięciometrowego słupa i ląduje na grzbiecie potwora okrakiem. Mój komentarz: AUĆ!

J: Dobrze, że to nie facet, bo mówiłby potem bardzo cienkim głosem...

K: Co do brzydkich i nienaturalnych zwierząt, to najgorsze są te kleszcze, które się pasą na łące przy wodospadzie. Przecież tak zbudowane zwierze nie mogłoby się w ogóle poruszać, a co dopiero tak brykać. W dodatku Anakin jedzie na nim wyjątkowo nierealistycznie, bo po pierwsze stoi w miejscu, z którego od razu by spadł, a po drugie, porusza się zbyt płynnie, od razu widać, że to animacja komputerowa. Powinno nim rzucać na boki, a on się przelewa jak ameba.

J: Przez tyle lat marzeniem facetów od komputerowych efektów specjalnych było zrobienie płynnego ruchu, że teraz, kiedy wreszcie to potrafią, to trochę nadużywają.

C: O, co do łączki jeszcze: bardzo, ale to bardzo mi się podobała rozmowa o polityce na tle wodospadów, natomiast same wodospady były przesłodzone i sztuczne. Ale świetne jest, jak Anakin wyraża się pozytywnie o dyktaturze i wycofuje się dopiero na widok miny Amidali.

A: Muszę powiedzieć, że dla mnie cały ten wątek miłosny jest kompletnie niewiarygodny. Nawet jeżeli to gadanie Anakina, że myślał o Padme codziennie, odkąd się rozstali, to tylko taka poetycka przenośnia, to i tak nie wierzę, żeby dziewięcioletnie dziecko przez dziesięć lat przechowywało w sercu miłość do cztery lata starszej dziewczyny. Po prostu nie wierzę.

C: A już to, że Amidala zakochała się w nim, jest szczytem nieprawdopodobieństwa. Przecież to niedojrzały gówniarz, a ona poważna pani senator. Znacznie bardziej realistyczne byłoby, gdyby zakochała się w Obi-Wanie i to już w Epizodzie I.

A: Strasznie mi się podobała bitwa Jedi z robotami na arenie. Jeju, jak mi serce waliło, jak chyba jeszcze nigdy na żadnym filmie! Bałam się, że ich tam wszystkich wytłuką i zostaną tylko te postaci, które pojawiają się w epizodach IV - VI. Najbardziej się bałam o Mace Windu.

W: Ale rycerze Jedi powinni przejść przez te roboty jak nóż przez masło, a nie ginąć jak muchy!

A: Pod zmasowanym ostrzałem nawet Jedi nie poradzi.

C: Yoda na Black Hawku przebił wszystko!!! Mało nie spadłam z fotela na ten widok. Jakbym wcześniej zobaczyła to zdjęcie, to bym myślała, że to fanowski fotomontaż. I jeszcze te pojazdy były podobne do helikopterów: otwarte z boków, z przodu taka buła i nawet odgłos wydawały podobny do terkotania śmigieł.

S: Słuchajcie, nigdy nie sądziłam, że to powiem, ale szturmowcy są sympatyczni!

A: I bardziej skuteczni, niż w klasycznej trylogii. Nie pudłują i poruszają się zgrabniej. Może to dlatego, że ich zbroje są mniej debilne.

K: Ale jak jeden podszedł do Amidali leżącej na wydmie, to odruchowo poczułam dreszcz, że ją aresztuje... O, jeszcze jedno: przy takiej prędkości ona raczej nie przeżyłaby wypadnięcia z Black Hawka, a gdyby nawet przeżyła, to lepiej nie myśleć, jak by wyglądały jej plecy po zetknięciu się z piaskiem. Zdarłoby jej skórę do krwi.

S: Nie zdziwiło was, że Dooku umie strzelać błyskawicami? Myślałam, że tylko Imperator to potrafi.

A: O kurczę, ja też! A w trakcie oglądania zupełnie nie zwróciłam uwagi na to, że mi to zaburza moje wyobrażenia.

E: Może wszyscy Sithowie to potrafią?

A: To dlaczego Vader nie strzelał?

K: Vader preferuje bezpośredni kontakt z pacjentem, dlatego używa duszenia.

Brak ilustracji w tej wersji pisma
Strój był odpowiedni, ale nikt nie przewidział, że Nosferatu okaże się takim kurduplem.
A: Podobało mi się, jak Yoda odbijał błyskawice albo je absorbował. I jak Obi-Wan bez wysiłku odbił je mieczem.

C: Co powiecie na taką teorię: Yoda naładował się błyskawicami i potem mieliśmy oszalałą wiewiórkę.

S: Trochę się bałam, jak ta walka Yody będzie pokazana, ale bardzo mi się podobała. Świetne było to, jak nie sięgnął po swój miecz, tylko przywołał go Mocą.

K: A kiedy nasi chłopcy się budzą, to przywołuje swoją laseczkę i znowu jest małym chomiczkiem.

A: Tylko dlaczego on lewitował ten słup, który podciął Dooku, zamiast go po prostu odepchnąć? Łatwiej jest popchnąć coś, co spada, niż to utrzymać.

E: To i tak niebezpieczne, bo padający słup drugim końcem podskakuje i nie wiadomo, w co trafi. Lepiej dla naszych chłopców było go unieść i odłożyć.

W: Powinien był przy... ładować tym słupem w statek Dooku. Daleko by wtedy nie zaleciał.

C: I oczywiście musieli Anakinowi obciąć rękę!! Wrrrrr!!!! Nienawidzę tej sceny i tego, jak ten kikut mu sterczy, coś okropnego! Lucasa trzeba zaprowadzić do psychologa, facet ma najwyraźniej jakąś obsesję na punkcie obciętych rąk.

K: Ta scena jest bardzo źle zagrana. W ogóle nie widać, żeby Anakina coś bolało, powinien się przynajmniej skulić albo złapać za ramię, a już na pewno nie powinien móc potem wstać. Powinni go stamtąd wynieść na noszach!

A: Zgadza się, jakoś po nim nie widać, żeby się tym specjalnie przejął. Już pomijając ból, to widok własnej ręki leżącej na podłodze powinien nim chyba trochę wstrząsnąć? Pamiętacie, jak wyglądał Luke po obcięciu ręki? Powinni go stamtąd wynieść na noszach, zwłaszcza, że przed chwilą nieźle oberwał błyskawicami i rzuciło nim o ścianę.

C: To wynoszenie byłoby nawet dość filmowe. A tak to obcinają mu tę rękę ewidentnie dlatego, że "tak musiało być" (bo miał później sztuczną), a cała akcja dzieje się jakby mimo to.

K: I jeszcze Padme mu się wiesza na szyi, zamiast chłopaka podtrzymać.

A: Powinna zemdleć, jak go w takim stanie zobaczyła... Wiem, ona jest twarda, ale jakoś powinna zareagować. no, chociaż krzyknąć czy coś.

K: Się zgadzam w całej rozciągłości. Jedna z najważniejszych scen filmu i tak skopsana. Zupełnie jak śmierć Maula w E1. Czyli nieprawdopodobnie rozegrana. A przy okazji tej ręki tyle było do wygrania: okrucieństwo Dooku (przecież wcale nie musiał mu tej ręki obcinać, OWK nic nie odciął, a mimo to go załatwił, to i z Anakinem mógł tak samo. A tu w filmie szast, uciął, po problemie, nie zatrzymujemy się nad tym), lęk OWK o życie i zdrowie swojego ucznia (może raz mógłby pokazać, że mu na padawanie zależy), oraz to, co zapewne dla Anakina najważniejsze - nowo nabyte doświadczenie, że wbrew pozorom nie jest nietykalny, a szczęście i Moc nie zawsze będą mu sprzyjać.

E: Nie rozumiem tylko, dlaczego mu nie przyszyli normalnej ręki. Przy takiej technologii powinni chyba umieć wyhodować kończynę? U nas już niedługo będzie można, to co dopiero tam!

W: Albo skorzystać z wolnych części zamiennych po bitwie na arenie... Dużo ich było... O, mam teorię: Amidala to fetyszystka i podniecają ją takie różne metalowe zabawki!

E: Metalowe? Jak dla mnie, to ta jego reka pokazana w ostatnim ujęciu jest raczej z czegoś takiego, jak galareta... Poza tym kauteryzacja kauteryzacją, ale w ramieniu jest tętnica i krew powinna sikać jak z zarzynanego prosiaka. Nie sądzę, żeby zwęglenie tkanek mieczem mogło w tym wypadku pomóc.

Brak ilustracji w tej wersji pisma
Niesamowity Człowiek-Pałąk
K: Im dłużej o tym myślę, tym bardziej nie podoba mi się całe to zajście z areną, zarówno pomysł, jak i realizacja. Wolałabym, żeby całego tego finalnego epizodu na Geonosis po prostu nie było. Oczywiście nie mówię o Yodzie na Black Hawku :-). To zawsze i wszędzie. A mój największy zarzut do całości tyczy się problemu klonów. Przez cały film, no nie, od Kamino, kiedy wynikła sprawa armii klonów, czekałam na jakieś moralne rozstrzygnięcie tej kwestii. W opinii etyków bowiem klonowanie ludzi jest kategorycznie i bezsprzecznie niemoralne.

SA: Widocznie w tamtej galaktyce nie jest...

K: Nie wolno. Ani klonować, ani używać. I w chwili, kiedy w naszym świecie od ręki klonuje się zwierzęta, a co i rusz podejmowane są próby eksperymentowania na ludzkich komórkach, oczekiwałabym od Lucasa (cha, cha) - z racji jego wielkiego wpływu na popkulturę - zajęcia jakiegoś stanowiska. A tymczasem nic. Ani słowa o tym, że sklonowana armia to zło, to niemoralne narzędzie. Jedi nie zastanawiają się "czy", tylko "jak" jej użyć dla własnych celów. Nie oni ją zamówili, ale z filmu wynika, że równie dobrze mogliby - nie mają bowiem żadnych etycznych oporów przed użyciem jej. Żadnych. To, że jej używają, samo w sobie SANKCJONUJE klonowanie ludzi. Nie myślą o tym, czy i co ci sklonowani ludzie czują, po prostu używają ich. Jak mięsa armatniego. Takie nowe, doskonalsze maszyny do zabijania. Nowe zabawki. Gdyby chociaż padło zdanie: "Nie mamy wyboru, musimy skorzystać z pomocy klonów, choć to niemoralne i może zwrócić się przeciwko nam. To najcięższa decyzja, jaką Zakon musiał podjąć od tysiącleci". A tu nic! I tego Lucasowi nie daruję. Zarówno jako etyk, jak i widz. Bo to jest o wiele gorsze od tych nieszczęsnych midi-tfu, z których można się tylko śmiać. Bo co z tego, że to "tylko film", adresowany w dużej mierze do dzieci i nastolatków - właśnie DLATEGO powinien uczyć! I pierwsza, klasyczna trylogia uczyła. Była bajką, ale bajką, w której Dobro wyraźnie oddzielone było od Zła. A na pierwszym miejscu stały miłość, przyjaźń, odwaga, lojalność. A tu? Od E1 Lucas zmienia koncepcję. Porzuca narrację z punktu widzenia mitu i próbuje pokazać nam świat takim, jakim jest, z jego brudami, kłótniami, szarymi odcieniami moralności. Nie ma wyraźnego Dobra, jest punkt widzenia. Nie ma Miłości jest... co? współczucie, ogarniające wszystkie istoty, jak mówi Anakin Amidali? Co to za brednia? Nie wolno kochać jednostki, nie wolno się do nikogo przywiązać, należy za to "kochać" świat. Nierealne, niewykonalne. Ktoś, kto nie potrafi pokochać jednostki, tym bardziej nie ogarnie całej populacji. "Wyłącz uczucia osobiste", mówi ostro OWK do Anakina, kiedy Amidala spada w dół i nie wiadomo, czy przeżyła upadek. Anakin chce lecieć do niej i ja go doskonale rozumiem, ale OWK mówi mu, że jeśli to zrobi, zostanie wyrzucony z Zakonu. Czy on w ogóle nie ma serca?! W tej scenie, jak i w wielu innych solidaryzuję się z Anakinem (przeciw OWK, niestety), tak jak kibicowałam Luke'owi, kiedy pędził na pomoc przyjaciołom. Tyle, że tam, było to pokazane jako dobry odruch, za to Luke'a kochaliśmy - za jego serce, współczucie, dobro. Luke ostatecznie wygrał - właśnie DZIĘKI tym cechom, a nie wbrew nim. W E2 jednakże mamy potępiać Anakina. Za osobiste zaangażowanie, za troskę, za nieposłuszeństwo mistrzowi, który zabrania mu spieszyć na pomoc umierającej matce i ukochanej kobiecie, która znalazła się w niebezpieczeństwie. Ja chrzanię takich Jedajów! Nie dziwię się Anakinowi, że szukał wsparcia u Palpatine'a. Naprawdę się nie dziwię po E2. A POWINNAM! Bo chyba nie o to chodziło Lucasowi, żeby pokazać, że Anakin przeszedł na Ciemną Stronę, bo miał ku temu wszelkie możliwe powody? Przeszedł na Ciemną Stronę, ponieważ kochał, współczuł, troszczył się?! To miał być chyba upadek, a nie deska ratunkowa, akt wyboru, któremu przyklaśnie cała widownia, prawda? Czy widzicie to, co zaczyna się tu dziać? Jakieś osobliwe odwrócenie wartości. Nie jest dobrze. Bo ja, szczerze mówiąc, miałam ochotę powiedzieć: "Przechodź już teraz, dzieciaku. Dowal tym zimnym draniom, pokaż im, do czego tak naprawdę prowadzi wyłączenie uczuć osobistych, dowal tym Jedajom, co zabronili ci kontaktu z matką, ale nie widzą przeszkód, by klonować ludzi. Pokaż im wszystkim!" Nie chciałabym żyć w galaktyce, nad którą "czuwają" tacy Jedi. I za nic na świecie nie chciałabym mieć takiego mistrza jak Obi Wan! Qui-Gona - tak, ale on był wyjątkowy i w wiecznym konflikcie z Radą, która nie popierała jego metod - tzn. wychowania z miłością i oddaniem. A przecież nie to miałam czuć po obejrzeniu filmu! I za to jestem zła na Lucasa. Bardzo zła. Bo tego już nie odkręci i tego się nie da przemilczeć tak, jak midi-tfu. Wszystko to odbije się echem w E3. I już teraz boję się na samą myśl o tym, co za trzy lata zobaczymy...

I tym pesymistycznym akcentem....

KONIEC

poprzednia stronapowrót do indeksunastępna strona

81
powrót do początku
 
Magazyn ESENSJAhttp://www.esensja.pl
redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.