13
Byli umówieni w pizzerii na Lipowej. Takie ciemne, zaciszne miejsce. Wchodząc rozglądali się, czy ktoś ich nie śledzi.
Ostatni wszedł Obi-Wan. Cranberry i Nessie siedziały już przy stoliku.
- Źle się dzieje - zaczął bez wstępów - Zarriko Tan nie żyje. To byli Sithowie.
- Skąd wiesz, że nie jeden? - spytała Nessie.
- Wiemy, że było ich dwóch. Nieważne skąd. Nie przerywaj mi. Yoda jest przekonany, że pojawił się ktoś nowy, kogo nie znamy. Ktoś czwarty.
- No i ciągle nie znamy ich mistrza - odezwała się nagle Cranberry, która do tej pory nic nie mówiła.
- Tak. Nie znamy - zamyślił się Obi-Wan.
Drzwi otwarły się i wszedł wysoki Jedi i kobieta w lekko już widocznej ciąży. Rozejrzała się niepewnie po sali i uśmiechnęła na widok Obi-Wana.
- Witam, mistrzu. Oczywiście was też - znały się od dawna, nie musiała dbać o etykietę.
Siadła, poprawiając kunsztowny warkocz.
- Witaj, Wasza... - zaczęła Cranberry.
- Padme - przerwała jej.
- Witaj Padme.
- Tak lepiej.
***
Wracały we dwie z Nessie. Padał deszcz, światła miasta odbijały się w mokrym asfalcie.
- Widziałaś, Cranberry?
-Tak.
- Teraz już wiemy, dlaczego ją przywieźli.
- To jego dziecko?
- Pewnie.
- Amidala przeszła już gorsze rzeczy.
- Nie byłabym taka pewna. To nie ty, Cran, jesteś w ciąży z Sithem. Chyba nie masz świadomości kim, a właściwie czym on teraz jest.
- Przestań. Wkurza mnie takie gadanie. Zaczynasz jak Qui-Gon i Obi-Wan. Czasem myślę... - urwała nagle.
- No? - Nessie odwróciła się do niej, odchylając kaptur, żeby ją lepiej widzieć.
- Nic nie mówiłam.
Kopnęła wściekle kamień.
- Nie strasz mnie, Cranberry. Nie lubię, kiedy tak się zachowujesz. Anakin...
- Vader.
- Anakin - zignorowała Nessie. - Anakin też najpierw złościł się byle czym. Bił się nieprzepisowo... Pamiętasz przecież.
Cranberry nie odpowiedziała.
***
Walczyli oboje przeciwko Vaderowi.
- Beyre, od dołu! - krzyknął Maul, ale nie zdążyła zareagować. Jej wciąż włączony miecz zawirował wysoko w powietrzu i zgasł dopiero na podłodze.
Vader wyszedł płynnie z półobrotu, sparował cios Maula i kopnął go w brzuch. Walka była skończona.
- Rób, co ci każę! - warknął Maul wstając, zrobił krok do przodu i wyciągnął dłoń w jej stronę.
Beyre poleciała na ścianę i uderzyła o nią plecami. Już miała w ręku miecz, ale jedno słowo Imperatora wystarczyło, żeby ich rozdzielić.
***
Obraz drżał, miała złą holokamerę.
- Na dwie strony trudno grać.
- Nie wiem, o czym mówisz, mistrzu.
- Źle udawać. Wrócić powinnaś. Póki możesz.
- Naprawdę nie rozumiem. Mam polecieć na Dagobah, bo trudno być w konspiracji pod bokiem Lorda Sith?
- Zrozumieć ci łatwo. Oszukać mnie chcesz. Przez ciebie patrzę i Ciemną Stronę widzę. Złych uczniów ma Obi-Wan, a Qui-Gon nie lepszych.
- Ale mistrzu...
- Zamilcz. I "Lord Sith" nie mów, za często tego słowa nie używaj - Yoda podniósł głos i stuknął laską w niewidzialną podłogę. - Tak, moim uczniem Zarriko Tan był. Tydzień ci daję. Potem rozmawiam z Qui-Gonem.
Cranberry nie mogła wykrztusić ani słowa.
- Niech Moc będzie z tobą - powiedział surowo Yoda.
Obraz zniknął.
***
Obi-Wan i Cranberry stali przed domem i patrzyli na pas Drogi Mlecznej stykający się na horyzoncie z masywem Lodowego. Było już bardzo zimno, koniec października.
- Palpatine zjawił się na Ziemi. - zaczęła Cranberry.
- Jak to? Po co?
- Nie wiem. Ale jest w Warszawie.
Ze środka wyjrzała Nessie.
- Co tu robicie? Chodźcie do ciepła.
- Cran mówi, że na Ziemi jest Palpatine, w Warszawie.
- Co ty, Cran? Gdzie?
- Widziałam go w recepcji "Forum".
- To na pewno był on? Może ktoś podobny?
- Mistrzu Kenobi, na jakim świecie żyjesz? Myślisz, że pomyliłabym z kimś Nubiańczyka w narodowym stroju? No, chyba że mam halucynacje.
Obi-Wan poszedł powiedzieć o wszystkim Qui-Gonowi. Cran i Nes zostały na chwilę same na dworze.
- Cranberry, czemu mi nic nie powiedziałaś tydzień temu?
- Jakoś tak... - wzruszyła ramionami nagle poirytowana.
- Jak to "jakoś tak"? Powinnaś mi powiedzieć.
Cranberry prychnęła coś nieartykułowanego i ruszyła w stronę szosy.
- Cran, gdzie idziesz?
- Poćwiczyć.
- Co, jeśli wolno wiedzieć?
- Bieganie w samotności, zadowolona?
Nessie pokręciła głową. Czasem się kłóciły, ale nigdy nie tak. Nikt w Zakonie się tak po szczeniacku nie kłócił.
***
Zaświergotał czujnik holokamery. Qui-Gon poprawił coś przy przełącznikach.
- Wiadomość dla ciebie mam. Królowa dłużej tu bezpieczna nie będzie.
- Dlaczego?
- Senator Palpatine na Ziemi jest.
- Wiem. Kryjówka jest dobra, a on zaraz odleci.
- Nie sam jest i nie taki, jak go znasz.
- Wytłumacz, mistrzu.
Yoda uśmiechnął się zadowolony.
- Zagadkę rozwiązałem, nad którą wszyscy długo myślicie. Mistrza Sith szukacie. To go wam znalazłem.
- Skąd masz pewność?
- Za dużo ktoś o jedno słowo powiedział. Z przypadku lub z dobrej woli. Może nieświadomej.
|
|