Magazyn ESENSJA nr 7 (XIX)
sierpień-wrzesień 2002




poprzednia stronapowrót do indeksunastępna strona

Andrzej Filipczak
  [Hitalia] :  Projekt "Hitalia"

        ciąg dalszy z poprzedniej strony

     - Taaakie buty - ciszę przerwał Shogun. - To dlatego na początku tak się ścinaliście z Khorstem. To o to chodziło...
     - Owszem - potwierdził Flower. - Ale to już przeszłość. Wyjaśniliśmy sobie z pułkownikiem pewne rzeczy i zakopaliśmy topór wojenny.
     - Może trzeba za nim pójść? - zaniepokoiła się Judith.
     - Zostaw - sucho rzucił szpakowaty. - Skoro wszystko jest w porządku, to niedługo wróci do nas. Mężczyzna czasami potrzebuje chwili samotności...
     - Samotny wilk, co, Russo? - roześmiała się Eva. - Tutaj nie musicie zgrywać twardzieli. Telepatia zmieniła wszystko....
     - Hej, jest tam kto? - obcy, dźwięczący głos dobiegł ich sprzed namiotu. Wybiegli na dwór. Na placu przed tipi stał potwór. Wielki łeb otaczała koścista kryza, a tuż za nią siedziała drobna postać.
     - O, cholera... - wystękał zdumiony Shogun. Po raz pierwszy widział z bliska tak wielkie zwierzę.
     Osóbka siedząca na potworze zeskoczyła na ziemię. Długi warkocz brązowych włosów pofrunął do góry, by po chwili opaść na plecy. Podeszła do osłupiałego Murzyna.
     - Ty jesteś Flower? - Nie czekała na odpowiedź. Wyciągnęła coś z kieszeni i wcisnęła w czarną dłoń. Flower spojrzał na nią zdumiony.
     - Co to? - wydukał.
     - Orzeszki salvaco. Postaraj się aby się przyjęły. Odjęłam je sobie od ust. Dosłownie.
     Murzyn zamachał rękami.
     - Nie, nie to, eee...
     - Corrina - zadźwięczał rezolutny głosik. - Przepraszam, że od razu się nie przedstawiłam, ale wypadło mi z głowy...
     - Co to? - powtórzył Flower patrząc na potwora.
     Dziewczyna obejrzała się.
     - To? Mastodont - powiedziała to takim tonem jakby mówiła o najoczywistszej rzeczy pod słońcem.
     - Oswojony?
     - Nie, dziki jak cholera - zdenerwowała się Corrina. - Jasne, że oswojony.
     - Jak ci się udało go wytresować?
     - Oswoić, Flower. Oswojony, to znaczy, że się mnie nie boi. Czy ty myślisz, że gdybym mogła sterować tym bydlakiem, włóczyłabym się przez dwa tygodnie po sawannie?
     - Ale jak...?
     - Mam już dosyć tych idiotycznych pytań. Od dwóch dni nic nie miałam w ustach, więc może ktoś by się wreszcie zapytał, czy nie jestem głodna.
     Flowera zatkało. Spojrzał na nią, a później znów na potwora.
     - Przepraszam, ale to dlatego, że nas tak kompletnie zaskoczyłaś - Judith odzyskała rezon. - Prosimy do środka. Zaraz zobaczymy co się zostało z obiadu....
     Na placu zostały trzy osoby.
     - Czy ty wiesz, co to oznacza? - Flower trącił łokciem Kalena. - Jeśli uda nam się oswoić, a później wytresować kilka takich bestii, to ruszymy do przodu. Przecież to doskonała siła pociągowa, nie mówiąc już o tym, że znikną problemy z mięsem. Ciekawe, czy ich mleko jest smaczne... Lecę - okręcił się na pięcie. - Muszę się dowiedzieć, jak to zrobiła.
     Ruszył w stronę tipi. Nagle zatrzymał się.
     - Niezła jest ta Corrina, no nie, Kalen?
     - Niezła, niezła - przytaknął zagadnięty.
     - Dobra, lecę. Może już się najadła.... - Flower wpadł do namiotu. Kalen uśmiechnął się i podszedł do zapatrzonej w niebo Evy. Delikatnie pocałował ją w kark.
     - Co się stało? - wymruczał.
     - Boję się - odpowiedziała poważnie. Spojrzała mu w oczy. - Coś groźnego zbliża się do nas. Stamtąd - znów spojrzała w niebo.
     Spochmurniał.
     - Też to wyczułaś - stwierdził raczej niż zapytał. - To coś zbliża się już od kilku dni, ale myślałem, że jestem przewrażliwiony...
     - Kalen... - nagle się zawahała. - Musimy się dowiedzieć co to jest. Musimy - powtórzyła z naciskiem.
     - Dobrze, Eva. Dobrze.
     
     *
     
     Coś zaszeleściło w krzakach. Sahm obrócił głowę w tamtą stronę. Odetchnął. To tylko Alex. W tym stanie pokonałoby go nawet najmniejsze zwierzę.
     "Cześć, Alex" starał się napełnić swoje myśli ciepłym głosem. "To dobrze, że już wróciłeś.... dzięki za uratowanie życia... Gdyby nie ty... Co to? Mięso? Surowe.... Fuj... Nie, nie chcę.... Dobrze, już dobrze.... Tylko spokojnie, Alex... Tylko spokojnie... Nie trzeba krzyczeć.... Widzisz. Już jem... Dobre mięsko, pyszne mięsko.... Mniam, mniam. Naprawdę...."
     
     *
     
     Natchniony, żywe wcielenie własnego boga był niepocieszony. Koloniści ponownie odrzucili próbę nawrócenia. Nie chcieli słuchać ostrzeżeń, by pozbyć się wszelkich wytworów cywilizacji, które ich zgubią. Wzywał ich do powrotu do natury, apelował, by zacząć wszystko od nowa. Najpierw przegoniono go z polany, potem z Grodu. Pozostawali jeszcze rolnicy, ale był tam w zeszłym tygodniu i skutek był równie mizerny. O mało go tam nie zlinczowano za zniszczenie jedynej sprawnej latarki. Ale musiał tak postąpić. Skoro ludzie sami nie chcą zrezygnować z techniki, jego posłannictwem jako proroka było ułatwianie im powrotu na właściwą drogę.
     Roztarł posiniaczone ciało. Mimo wszystko należało zaliczyć dzisiejszy dzień do udanych. W nieoczekiwanym dla wszystkich momencie przerwał naukę i rzucił się na prymitywną prądnicę, jaką skonstruowano w Grodzie. Zanim mu przeszkodzono wyszarpał większość przewodów z wnętrza urządzenia. Pewnie i tak je naprawią, ale bóg był zadowolony z poświęcenia proroka.
     
     *
     
Ilustracja: Robert 'Blutengel' Łada
Ilustracja: Robert 'Blutengel' Łada
     - Gotowa? - zapytał i przytulił ją do siebie.
     - Tak - wyszeptała.
     Leżeli na wielkim, płaskim kamieniu w środku Kręgu. To tu, zarówno Kalen jak i Alex uzyskali swoje niezwykłe zdolności. Teraz Kalen postanowił wykorzystać Siłę Kręgu do wzmocnienia własnej.
     - Pamiętaj, mamy tylko jedna szansę. Nie możemy się pomylić.
     - Wiem - odpowiedziała Eva.
     Ruszyli. Przed ich oczami zamigotała tęcza, by po chwili rozprysnąć się na miliony kawałków. Teraz lecieli w całkowitej ciemności. Prowadziła Eva, korzystając z siły nośnej Kalena. Wokół nich migotały miliardy gwiazd. Powoli, stopniowo przebijał się do nich chłód kosmosu. Przeraźliwa pustka wypełniająca wszystko dookoła coraz silniej wdzierała się między nich. Słabli oboje. Z każdą chwilą było im coraz trudniej przebijać się dalej. Kalen obawiał się, że jeśli nie zawrócą za chwilę, to raz na zawsze zagubią drogę powrotną do ich ciał na Hitalii.
     "Wracajmy", zaproponował.
     "Już blisko. Wytrzymaj jeszcze trochę." Nie kłamała. Rozpoznawała już znajome konstelacje. Wkrótce dotrą do centrum Federacji. To stąd pochodziło zagrożenie.
     "Eva...."
     "Jeszcze chwila, Kalen. Proszę."
     Byli już tak blisko. Jeszcze odrobina wysiłku. Jeszcze troszeczkę. Ogarniało ich coraz bardziej lodowate zimno. Mimo to nie mogli zawrócić. Jeszcze nie teraz.
     Minęli wielki krążownik Federacji, klasy "Nova". To było to. Źródło zagrożenia...
     "Jesteśmy."
     "Wiem."
     Odkryła coś jeszcze. Na pokładzie "Novej" był ktoś znajomy. Wróg czy przyjaciel, zastanawiała się przez chwilę. Przemknęła przez pokryte chodnikami korytarze do jego pokoju. Jeśli ktoś coś wiedział, to z pewnością był to Luqaz. Spał. Nie spodziewał się niczego, gdy przebiła się przez zasłony jego umysłu...
     Rozpoznał ją...
     "Eva?"
     
     *
     
     Pływał właśnie w przejrzystych wodach Konilli, gdy poczuł intruza. Oburzenie, jakie go ogarnęło dało najeźdźcy sekundę czasu. Drugą dało mu zaskoczenie, które ogarnęło Luqaza, gdy go rozpoznał. Była to najmniej spodziewana osoba... Osoba, która powinna gnić gdzieś na krańcu Galaktyki.
     "Eva?"
     Wykorzystała dany jej czas i rzuciła się do ucieczki. Popędził za nią. Jednym susem wyrwał do przodu i zagrodził jej drogę. Minęła go sprytnym zwodem. Ponownie wyprzedził ją i zablokował ucieczkę, lecz znów uciekła z pułapki. Coś nie dawało mu spokoju. Nie była sama. Było z nią coś potężnego, co potęgowało jej siły. Dotarli do ścian statku i chcąc nie chcąc musiał zawrócić. Przeraźliwa, lodowata pustka była dla niego zamknięta. Powrócił do ciała, przeklinając wszystkich biurokratów Federacji, którzy tak długo odwlekali decyzję o zamknięciu projektu. Eva tymczasem odkryła coś, co uczyniła ją jeszcze potężniejszą... Cholera, a już prawie ją miał w ręku.
     - Wezwij kapitana! - rzucił do przerażonego asystenta. - I to już!!!
     
     *
     
     "Widziałeś?", zapytała, gdy wykończeni powrócili na powierzchnię planety.
     "Aha", mruknął Kalen. Nie mógł z siebie nic więcej wydusić. Wstrząsały nim dreszcze. Niczego już nie czuł. Powrócił do własnego ciała i zapadł w letarg. Dał się osłonić delikatnej mgiełce, która pojawiła się w Kręgu. Stojący w środku, płaski pseudo-kamień pulsował bezpiecznym ciepłem...
     Eva westchnęła i przytuliła się do niego. Ona nie widziała żadnej mgły. Musiała ostrzec ludzi, ale nie mogła zostawić tu Kalena samego... Nie mogła... Nie chciała.
     
     *
     
     - Więc mówisz, że to dzięki salvaco? - Murzyn był nieufny. Siedzieli na brzegu rzeki, na miękkiej, zielonej trawie. Flower zaprosił ją na wieczorny spacer po okolicy.
     - Mhmmm - mruknęła niewyraźnie dziewczyna. Wrzuciła płaski kamień do rzeki. Podskoczył dwa razy, zanim nie skryła go woda.
     "Dlaczego?" Flower przeszedł na mentalną. Coraz częściej z niej korzystano. Ten sposób komunikacji przekazywał więcej niż same słowa. No, chyba, że ktoś chciałby coś ukryć przed rozmówcą...
     - Co, "dlaczego"? - Corrina udała zdziwioną.
     "Nie, udawaj, Corrina. Nie musisz mnie oszukiwać, abym zajął się twoimi cennymi orzeszkami. I tak zrobię, co tylko w mojej mocy, aby się tu przyjęły, ale nie dlatego, że uwierzyłem w tę bajkę o oswajaniu nimi mastodontów, ale ze względu na ciebie."
     Odwróciła wzrok, zmieszana. Nie bardzo wiedziała, co ma powiedzieć.
     - Widzisz tę wysepkę, tam na rzece? - Flower w końcu przerwał niezręczną ciszę. - Widzisz, jak kipi roślinnością? Tam dopiero musi być żyzna gleba. Problem w tym, żeby tam się dostać. Rozmawiałem już z Russo, aby pomógł mi w budowie promu...
     - Aha - mruknęła uprzejmie.
     - Bo widzisz, dysponując promem ....
     Corrina dyskretnie ziewnęła.
     
     *

ciąg dalszy na następnej stronie

poprzednia stronapowrót do indeksunastępna strona

19
powrót do początku
 
Magazyn ESENSJAhttp://www.esensja.pl
redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.