Magazyn ESENSJA nr 7 (XIX)
sierpień-wrzesień 2002




poprzednia stronapowrót do indeksunastępna strona

Eryk Remiezowicz
  Kundle

        "Dzień świra"

Zawartość ekstraktu: 90%
'Dzień świra'
'Dzień świra'
Cały film to jeden dzień z życia inteligenta. Nauczyciela (język polski), mężczyzny w sile wieku, o skłonnościach poetyckich i przeświadczeniu o tym, że powinien do czegoś światu być potrzebny. Zaczyna się pobudką, kończy... zaśnięciem, niech będzie, że zaśnięciem, nie wiadomo, czy "Esensji" przypadkiem nie czytają nieletni. W międzyczasie Adam Miauczyński, nasz bohater, idzie do pracy, próbuje napisać wiersz, kontaktuje się z rodziną i odbywa kilka innych rytuałów dnia codziennego. Film, na pierwszy rzut oka prosty, bez wielkich nakładów finansowych, ale za to z wkładem intelektu przerastającym dokonania ostatnich pięciu lat polskiej kinematografii. Wreszcie ktoś uczynił brak pieniędzy zaletą filmu.

"Dzień świra" jest bowiem filmem niegłupim i wielowarstwowym. Ze zdarciem każdej powłoki zyskuje na wartości i wnosi coś nowego, daje materiał do długich przemyśleń i dreszczyk odkrywania ponownych znaczeń. Pierwsza warstwa jest najbanalniejsza - ot komedia z dużą ilością słów na k..., na ch... Gagi tworzone są według procedury dość standardowej - autor filmu bierze denerwujący go element naszej rzeczywistości i wyolbrzymia go do surrealistycznych rozmiarów. Dostaje się naszym parlamentarzystom, którzy rzeczywiście niewiele odbiegają poziomem intelektu i wychowania od szalikowców, wykpione z nienawiścią zostają reklamy, bardzo też Koterskiemu podpadły psy i ich głupi właściciele (swoją drogą, z tymi psami trafił reżyser w sedno, ostatnio na dwudziestu metrach znalazłem sześć dowodów na zdrowe psie trawienie). Różne są gusta, i nie każdemu taki właśnie typ humoru przypadnie do gustu (mnie przypadł), ale nie lekceważyłbym jednak tego poślizgowego elementu filmu, bo dzięki chóralnemu rykowi śmiechu możemy w spokoju obejrzeć film bardzo nieprzyjemny dla Polaków wszystkich.

W następnej warstwie widać bowiem rodaka powszedniego, jego głupotę, bezinteresowną złośliwość, brak ideałów i zupełny brak zainteresowania kimkolwiek poza sobą. Czy to w sklepie, czy w Sejmie, każdy zdaje się być najbardziej zainteresowany możliwością przypieprzenia głównemu bohaterowi i sposobami na umilenie własnego życia. Świetnie podsumowuje to kończąca film scena wieczornej modlitwy zbiorowej. Jest to, oczywiście, obraz wyolbrzymiony, przejaskrawiony bardzo, ale zmysłu obserwacji i zdolności do przeniesienia swoich refleksji na ekran nie można odmówić Markowi Koterskiemu, reżyserowi i scenarzyście "Dnia świra" .

Drugie podejście... może teraz uda się do ust.
Drugie podejście... może teraz uda się do ust.
Tyle tylko, że ów Miauczyński Adam, wieszcz niespełniony, wcale, ale to wcale nie jest lepszy niż jego otoczenie! Wydaje mu się, że jest centrum tego świata i Twórcą, niedocenionym z powodu chamstwa i podłości rasy niższej (czytaj: reszty ludzkości), a jest po prostu nadętym typkiem o paskudnym charakterze, który przekonany jest święcie, że przeczytanie Mickiewicza i znajomość reguł języka polskiego nadaje mu status istoty wyższej. Chroni się codziennymi rytuałami i roztaczaniem dookoła siebie pogardliwej atmosfery, i dobrze, bo nie zniósłby chyba świadomości, że sam się wpakował w swoje przykre położenie. Nawet kiedy pojawia się szansa na zmiany, szansa o której marzy, Miauczyński chowa się głęboko i wynajduje tysiące dowodów, dla których nie może mu się udać.

Nic dziwnego, że Adam M. prowadzi żywot tak jałowy i nudny, że nie widzi sensu wstawania o poranku. Film, pomyślany jako drwina z codzienności i pospolitości uderza ostrzem swojej satyry w inteligencję. Pokazuje, jak nadęci potrafią być polscy absolwenci szkół wyższych i jak niewiele mają do tego powodów. Prosi się ten film o esej, w którym długo i brzydko pisałoby się o niezdolności przyjęcia awansu społecznego i spaczeniach, jakim osobowość awansowanego bardzo często ulega, ale Melchior Wańkowicz napisał już "Kundlizm".

Pozostaje więc pisać o samym filmie. Filmie, który ma niezły scenariusz i myśl przewodnią. Filmie dobrze zagranym i wyreżyserowanym. Filmie pomysłowym, inteligentnym i zapadającym w pamięć. Naprawdę pójść na "Dzień świra" należy, choćby po to, żeby zobaczyć dobry film nakręcony w Polsce i o Polsce.



"Dzień świra"
Polska 2002
Reżyseria: M. Koterski
Scenariusz: M. Koterski
Obsada: Marek Kondrat w roli głównej
Strona oficjalna: www.swir.pl

PS: Ale za granicę na konkursy, to ja bym tego nie wysyłał.

poprzednia stronapowrót do indeksunastępna strona

79
powrót do początku
 
Magazyn ESENSJAhttp://www.esensja.pl
redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.