Magazyn ESENSJA nr 7 (XIX)
sierpień-wrzesień 2002




poprzednia stronapowrót do indeksunastępna strona

Michał Prochownik
  Proste ruchy

        Autor pisze o sobie:
Mam 29 lat, mieszkam w Chorzowie i pracuje w fabryce tramwajów, gdzie zajmuje się komunikacja zewnętrzną i projektami graficznymi.
W czasach dużej popularności komputera Amiga, zacząłem działać na tzw. "scenie" komputerowej wydając z przyjaciółmi magazyn dyskowy THING, gdzie pisałem rożnego rodzaju teksty, głownie o zabarwieniu humorystycznym. Jako ciekawostkę mogę dodać fakt, ze w owych czasach napisałem scenariusz i muzykę do polskiej gry przygodowej pt. Alfabet Śmierci (na komputer Amiga), która podobno nawet się ludziom podobała...
Odkąd postanowiłem pisać rzeczy bardziej ważne i poważne upłynęło 5 lat. Niniejsze opowiadanie jest moim pierwszym opublikowanym tekstem.

     W nocy
     
     Kiedy właśnie mam zasnąć, fragmenty myśli krążą nad moją głową jak drobne wycinki gazet, lekko zmięte i unoszone strumieniem powietrza jakby z suszarki, choć może to tylko mój oddech. Zdania nie zaczynają się i nie kończą. Unosząc się chwiejnie i wirując nad moją głową, składają się czasem w niezrozumiały, zdyszany bełkot gonitwy myśli. Kiedy próbuję zamknąć oczy, powstrzymuje mnie przekonanie, że rozwieją się nie wiadomo gdzie i nie złapię sensu, który pewnie da się z tych urywków ułożyć. Im bliżej jestem zaśnięcia, tym bardziej wydaje mi się, że jestem o włos od wielkiego odkrycia...
     
     
     Dworzec
     
     - Która jest godzina? - Dziad odwraca się do mnie, drapiąc hałaśliwie swoją nieświeżą brodę
     - A to widzisz zależy... Na jaki pociąg chcesz zdążyć. Tu są różne zegary. Niektóre stoją bo się, kurna, ich pociągi się wykoleiły... no wiesz.. z szyn nie?. Łatwo poznać bo naklejki nie ma... Tu też był jeden ale ktoś go wyniósł... Teraz jest gablotka...
     
     " KOBIETO! STRZEŻ SIĘ CHORÓB WENERYCZNYCH" "W PORĘ ZGŁOŚ SIĘ DO PORADNI W"
     
     - Widzisz? Dzwoni zegar... Ten ze słoniem zielonym... w rogu... koło kasy... - łomot pociągu spod ziemi
     - To pod ziemią też jeżdżą? Przecież tory są tam...
     - Te tam to dla tych co mieli w szkole same piątki... Cwani idą pod peron... Ale jak? Sam bym poszedł... A ty jak chcesz mieć oko na odjazdy, to kup w kiosku gazetę z wkładką... Tam podobną są takie naklejki jak na zegarach... tylko trochę kurna inne, ale wyznać się idzie... no ... kapewu nie? kapewu? Tutaj podobno każdy zegar pokazuje inną godzinę i tyle samo jest pociągów co godzin
     - Dzień dobry Państwu. Jestem studentem ekonomii. Sprzedaję koszulki z napisem "Nie jest dobrze wsiąść w zły pociąg". I mówię wam że....
     
     Stałem przed ścianą zegarów. Można do niej było przejść przez tą gablotkę z informacją o chorobach wenerycznych, pociąłem sobie palce przy wyjmowaniu szyby. Przed ścianą zegarów z końców palców kapała mi krew na podłogę. Ktoś się przysunął i zaczął ją zlizywać. To dziad. Chciałem go kopnąć ale tylko osunąłem się w próżnię... Wśród stuku kół... zegarek mi stanął. To nie wagon sypialny... Wstawać, wstawać...
     
     
     Rano
     
     "Przynieśli go! Przynieśli... Chciał to zrobić sam w nocy, żeby nikt nie widział jak biegnie, jak się odbija. Nie rusza się. Znowu ta krew. Co z nim teraz będzie?" Na przedzie biegł Generał, przytrzymując jedną ręką organki przy twarzy, którymi co chwilę uderzał sobie mimowolnie w zęby. Głowa ofiary zwisała do tyłu z prowizorycznych noszy. Między głową a nogami ofiary, kotłowanina zakrwawionej atłasowej kołdry i rozerwanego ubrania. Kiedy biegli, na ziemię spadł guzik. Swoją drogą takie błyszczące, różowe kołdry pikowane zawsze kojarzyły mi się z wnętrznościami. Kiedy byłem dzieckiem widziałem dużo takich kołder w małym sklepiku Pani Felicji. Wtedy tak sobie wyobrażałem flaki. Bladoróżowa kołdra z mdławym wilgotnawym połyskiem. Ciekawe jak długo wytrzymam to regularne chodzenie na siłownię.
     
     
     Tytoń
     
     Lubię patrzeć na dym. Zapalam sobie lampkę na biurku, kieruję światło na siebie (takie przesłuchanie) i wydmuchuję dym prosto w żarówkę. On odbija się od środka lampki i wraca. Za plecami zmienia obrazy włączony telewizor. Zresztą już nic nie widzę, bo dym gryzie mnie w oczy. Gdzieś tam za moimi powiekami, po prawej stronie leżą na stole pomarańcze i nóż. Potem je zjem i wezmę prysznic żeby na siłowni nie było czuć. Te gadki... Czy wiesz, że każdy papieros zmniejsza Twoje szanse na przeskoczenie bramy? Wstałem... przewróciłem się przez buty. Mój głupi łeb....
     
     
     Siłownia
     
     Jeszcze dwa tymi stalowymi krążkami i potem na ławeczce - raz dwa, raz dwa, raz dwa... Proste ruchy pozwolą mi przeskoczyć bramę, proste ruchy to podstawa. Nie wiem, jak to dalej leciało, zresztą to Elektronik zawsze układał takie głupie piosenki. Generał pożycza mu za dużo filmów o wojsku - lubię za to, jak ćwiczy bo przynajmniej nie odwala takiego teatru jak inni. To mnie zawsze odpycha, to sapanie, te wargi wypychane do przodu i kropelki potu. Ociekające śliną zaciśnięte zęby i smród spod pach, który prędzej czy później przebije każdy tani dezodorant - a innych nie używamy. W takich chwilach obiecuję sobie, że jak wrócę do pokoju to się wygolę pod pachami - te posklejane włoski są takie okropne. Nawet nie wiem, czyje to buty weszły w moje pole widzenia. Elastyczne skarpetki - nienawidzę elastycznych skarpetek... Już mnie ma.... już zaczynam sobie wyobrażać, jaki smród musi być w tych butach. Słyszę gdzieś Lambadę graną na organkach przez Generała. Nic tylko ta zasrana Lambada. Ten człowiek nie potrafi grać niczego innego. Dzisiaj jest luźniej, bo Liszaj jest podźgany. Leży pewnie w tym swoim pokoiku, pod ścianą z kulturystami. Chyba go odwiedzę wieczorem... przed snem... albo wcześniej...
     
     
     Orkiestra
     
     Dwóch. Chudzi. Akordeonista ma wełniane rękawiczki. Hej sokoły... Nienawidzę tego. Gra dziwnie, tak jakoś watowato, jakby te wełniane rękawiczki przeszkadzały dźwiękom, a przecież trafia w klawisze. Rytm nawet nieco zbyt skoczny. Aaaa... A więc ten drugi po klarnet tak sięgał. No i grają. Od grania bramy nie da się przeskoczyć. Może już to kiedyś zrobili? Może o niej nie wiedzą? A może wiedzą, że zwyczajnie da się dojść za bramę, idąc wystarczająco długo w jedną stronę? Zawsze jak patrzę na ulicznych muzykantów przypomina mi się brama. Promo-cipki. To druga rzecz. To wuefista je tak nazywa. Promo-cipki, chłopcze!. Chłopcze! Chłopcze, pamiętaj! W supermarketach. Zawsze w mini i z kawałkami kiełbasy do spróbowania. Ja się jednak nie dam nabrać. To może wszystko przekreślić... No i przestali grać, a klarneciarz schyla się znowu tak powoli i ostrożnie. Ma zawiniątko... Kiełbasa w papierze... To zawsze wszystko psuje...
     
     
     Olejek
     
     No i nic tylko charczy. Czasem jęczy. Obok na fotelu siedzi Elektronik i błyszczy. A to się Liszaj ucieszy jak się wyliże, znowu fotel do wymiany. Nie wiem jak można spędzać całe życie w przetartych w kroku kąpielówkach z napisem, smarując się ciągle olejkiem. Potem na czym siądzie, to od razu całe tłuste. Dlatego wszystkie meble ma szpitalne w swoim... Skaj, chromowane rurki i plakaty kulturystów. No i elektroniczny zegarek. Precyzja - mówi Elektronik. On i ta jego precyzja. Chyba nie ma tu co siedzieć. Ten bałwan nachyla się nad aparaturą, spod której nie widać prawie Liszaja i pokazuje mu swoje mięśnie, zaraz zacznie pierdolić jak to jego budowa mięsno-szkieletowa coś tam.... Głodny jestem.... Ręka.. Mam znowu tłustą rękę... i obolałą.
     
     
     Czerwony dres
     
     Dzisiaj spędzam czas z Wuefistą. Poszedłem popatrzeć na uczennice. Wuefista ma jak zwykle czerwony dres z czterema białymi paskami wzdłuż rąk i nóg. Prawie Adidas, a nawet więcej.... Wuefista chłopcze! Chłopcze! Wuefista!. Ten wojskowo-sportowy dryl. On zawsze jak rozmawia z uczniakami i oni są tacy chudzi, piegowaci i mają koszulki z numerami to zaczyna lub kończy na "Chłopcze!" Ma takiego wąsa jakiego zapuszczają prymitywy, kiedy chcą być uznawani za ostrych gości. Wąs spadający w dół. Podobno kiedyś miał go przedłużanego do wpuszczanych bokobrodów ale zgolił jak schudł. Jak gra w siatkówkę z nauczycielami, to lubi przypieprzyć ścinkę. Potem przechodzi się pod siatką ze zgarbioną głową - jak mięśniak. Że niby wkurwił się i pokazał na co go stać.
     Dzisiaj dwie dziewczyny miały okres. Wuefista każe im meldować w kantorku. Dodatkowo ustalił, że jak mają okres to muszą przychodzić w spódniczkach, żeby od razu było wiadomo kto ćwiczy a kto nie, bo jest wzrokowcem - taaaak... wzrokowcem to on jest na pewno. Ale meldować i tak muszą. Ma nawet specjalny kapownik, rubryczki. Podobno z tymi, co więcej ćwiczą na siłowni i mają z nim wspólny temat, nawet wymienia się uwagami na temat cycków. Każe wtedy biegać wokół sali i zaciąga się papierosem. Tak jak teraz... O, wyjrzał przez okno na boisko, trzymając papierosa nisko, żeby chłopcy nie widzieli.
     Chłopcze! Chłopcze! Bo ja się z tobą poboksuję! No!
     
     Skąd się wziąłem?
     
     Szanowna Pani!
     
     Pragnę jeszcze raz najmocniej przeprosić za to że, kiedy Pani pochylała się nad biurkiem dyrektora, to ja wykonywałem za Pani biodrami imitację ruchów frykcyjnych. Chciałbym podkreślić, że nie wiedziałem, że jestem obserwowany. Gdybym to wiedział, na tak niewybredny żart nigdy w życiu bym sobie nie pozwolił. Bardzo Panią szanuję i jest mi wstyd, zwłaszcza, w wyniku tych niefortunnych okoliczności sprawa stanęła na zebraniu związków. Naprawdę nie wiem, co powiedzieć i jak wynagrodzić Pani szkody moralne, jakie Pani odniosła w wyniku dowcipu, który -  już teraz wiem - bardzo był nie na miejscu. Nigdy w życiu nikogo nie skrzywdziłem. Bardzo proszę o wstawienie się z mną u dyrektora i powiedzenie mu, że się Pani nie gniewa i że ja już Panią przeprosiłem kilka razy. A chętnie to jeszcze uczynię i zrobię wszystko żeby Pani zadośćuczynić. Bardzo się tego dnia źle czułem, ale ja nie chcę się tłumaczyć bo to nie o to chodzi, żeby zwalać winę do której się przyznaję, lecz składam skruchę.
     
     Jeszcze raz przepraszam.
     ...

     
     
     Cyja
     
     Jaki piękny jest zachód słońca. Kiedy człowiek taki zagoniony za tym pieniądzem i tą karierą i nie zauważa - prawda - takich prostych rzeczy, no niech sama Pani powie, prawda? A tak się czasami zadumać, zamyślić. Tyle piękna wkoło i od razu lepiej... Och przepraszam. Bo mi się tak zrymowało - prawda - ale to nie szkodzi, bo to tak nawet zabawnie, a zachód słońca taki piękny... No rzeczywiście, rzeczywiście. Kiedyś robili wywiad z takim znanym aktorem czy naukowcem - teraz to mi uciekło, ale on miał brodę. To znaczy wtedy nie miał, bo to było w radiu.. ale no! Nieważne, prawda mądry facet i tyle! I on właśnie zwiedził - prawda - pół świata zwiedził. No... był tam wszędzie... te ameryki... I pytali go, a on powiedział, że tak naprawdę liczą się w życiu takie proste przyjemności. Że to najwięcej radości mu, kiedy on sobie siądzie na balkonie i popatrzy na sad i słońce. No. I tak właśnie mówił, że takie proste przyjemności są najlepsze - i nawet jakiś taki kawał opowiedział, jak to siedzi facet z wędką, ale sobie nie przypomnę, bo mąż mówi... Ja zawsze zarzynam kawały.. No każdy położę, ale tam, to wie pani, leciało tak, że on siedział z tą wędką i łowił, a ktoś mu tam proponował jakiś byznes, żeby ryby sprzedał no i on je sprzedał i zarobił ALBO NIE! To znaczy potem miał jakoś tych wędek więcej i musiał - prawda - mieć ludzi no i wie Pani więcej i więcej tych wędek bo mu się byznes... jak to byznes... No i jak miał tych wędek dużo i pieniędzy... No wie pani - jakoś tak już był bogaty- to.... w każdym razie konkluzja była, że jak już miał te pieniądze to pojechał nad jezioro i uciekł i mówi że teraz... O! O, że teraz to sobie może spokojnie połowić... No i? Proszę taka anegdota i ile prawdy. A przepiękny jest zachód słońca.
     
     Siedzący pod ścianą pijany muzykant uderzył nie do końca trafnie w klawisze akordeonu i zaśpiewał piosenkę o cwelach.
     
     
     Koniec Jazzu
     
     Nie lubię dni, które kończą się jak
     Kończą się kawałki jazzowych big-bandów
     Takim przeciągniętym do granic jazgotem na wszystkich tych trąbkach
     Tyle że w głowie. Wysokie tony jakby były w niej cały czas.
     Natarczywe, hałaśliwe i do dupy
     I potem ta Cisza, którą
     Nie mogę się nacieszyć bo zaraz zasypiam.
     Nawet mięśnie nie bolą. Może to i dobrze....
     
     
     Sen do ramion
     
     No i miałem głupi sen. Stoi na środku stara, gruba baba. Jest siwa i obcięta na krótko, jak od rondla, ma skwaszoną minę i grube, blade nogi w tych ohydnych podkolanówkach. Wygląda jakby była napełniona jakimś zepsutym powietrzem. Ramiona ma rozłożone jak do krzyża. No i tak stoi zła i dziwna jak napompowany strach na wróble. Ja jadę czerwonym mokrym tramwajem, drzwi się otwierają i baba nie może wsiąść bo ramiona jej przeszkadzają. Robi się tłok, ktoś łamie okulary. A ona milczy, coraz bardziej zła i próbuje przejść i atakuje wejście z zaciętym, kamiennym wyrazem twarzy, coraz mocniej. Jej ręce walą o blachę po obu stronach drzwi. Nagle ktoś krzyczy: - Siaty! Dajcie jej siaty! No i, deus ex machina, przybiega jakiś chudzielec z siatami. Muszą być ciężkie jak cholera, bo aż nim zamiata po przystanku. Z wielkim wysiłkiem podnosi najpierw jedną, potem drugą. Swoją drogą - skąd wziął takie stare? Jedna jest z brązowego, poprzecieranego ortalionu z dwoma plastikowymi kółkami do trzymania. Druga to oberwana siatka z żyłki. Obie wypchane nieforemnymi kształtami zawiniętymi w poplamiony papier pergaminowy, chyba mięso z jatki. W momencie podania siatek, spękane dłonie baby zaciskają się mocno na plastikowych kółkach i plecionce z żyłki, ramiona zjeżdżają powoli do boków, jak wysięgniki z szalupami na statkach pasażerskich. Baba, kołysząc się, wchodzi z siatami. Z jednej cieknie, jakby bardzo rozwodniona krew. To na pewno z tego mięsa. Nie. To nie z mięsa w siatkach, to z rękawa. Na piersi, tam gdzie serce, widzę powiększającą się mokrą, różowawą plamę.

ciąg dalszy na następnej stronie

poprzednia stronapowrót do indeksunastępna strona

14
powrót do początku
 
Magazyn ESENSJAhttp://www.esensja.pl
redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.