nr 9 (XXI)
listopad 2002




powrót do indeksunastępna strona

Esensja
  Krótko o...

        Steven Brust "Yendi", Sean Russel "Jedno królestwo", Dennis L. McKiernan "Oko Łowcy", Christopher Rowley "Smok bojowy", Stephen King "Mroczna Wieża III. Ziemie jałowe"

Zawartość ekstraktu: 70%
'Yendi'
'Yendi'
Eryk Remiezowicz     Jasna strona mafii

Vlad Taltos, człowiek, gangster, wyposażony w zaprzyjaźnionego jherega (to taka przerośnięta jadowita i latająca jaszczurka) zdołał się dochrapać skromnej pozycji. Wykroił sobie rewirek, w którym to on jest ściągającym haracze samcem alfa i zamierza swojego miejsca na ziemi zębami, pazurami i nożem bronić. Można by mieć pewne zastrzeżenia co do moralnej strony tego przedsięwzięcia, w końcu mamy do czynienia z grabieżcą, bandytą bezwzględnie wymuszającym opłaty. Z drugiej strony, patrząc na politykę naszych władz, zaczynam się zastanawiać, czy nie wolałbym jednak płacić podatków Taltosowi, który jest słowniejszy i dużo lepiej dba o swoje owieczki.

W "Yendi", drugim tomie cyklu o przygodach Vlada, jest on jeszcze młodym, raczkującym, acz obiecującym zbrodniarzem. Szczyty morderczej sławy jeszcze przed nim, poznaliśmy go na nich w rozpoczynającym cykl "Jheregu". Teraz Vlad Taltos staje przed pierwszym w swojej karierze wyzwaniem - sąsiad, potężniejszy, starszy i bogatszy, zamierza go wykopać z interesu i pozbawić dochodów, a następnie życia. Z tomu pierwszego wiadomo, że główny bohater przeżyje, nawet gdyby umarł (magia, moi drodzy, magia), ale Brust pisze na tyle sprawnie, że reszta pozostaje nieodgadniona aż do końca. Jest to wyzwanie - jak napisać o przygodach naszego bohatera, jak zainteresować czytelnika, skoro i tak wiadomo, że nie dość, że przeżyje, to jeszcze stanie się z jednym z głównych graczy na gangsterskim boisku. Autor stawia temu dylematowi czoła i radzi sobie znakomicie - "Yendi" zaskakuje rozwojem akcji i jej nagłymi zwrotami, czytający mocno jest zdumiony, że tak szybko dotarł do końca. Tak, tak, za pomocą dobrego stylu i gładko formułowanych zdanek to nie takie rzeczy można wyczyniać.

Czy poza byciem dobrym, pasjonującym i pełnym humoru czytadłem "Yendi" może czymś jeszcze zadziwić? Nie. Ale po co? Dwie godziny rozkoszowania się lekkimi opisami gangsterskiego światka, humorem Loiosha i pisarską sprawnością Stevena Brusta to naprawdę wiele i z niecierpliwością czekam na następne tomy cyklu.



Steven Brust "Yendi" (Yendi)
Przekład: Jarosław Kotarski
Rebis 2002
ISBN 83-7301-079-3
Cena 23,- zł
Gatunek: fantasy




Zawartość ekstraktu: 50%
'Jedno królestwo'
'Jedno królestwo'
Joanna Słupek     Powtórka z rozrywki

Wygląda na to, że zbyt dużo fantasy już czytałam, i na dodatek nie należę do ludzi, którzy lubią tylko te piosenki, które już znają. Jedno królestwo jest napisane sprawnie, akcja toczy się niezbyt szybko, ale też się nie ślimaczy, liczba wątków dobrana w sam raz... tylko wciąż towarzyszyło mi nieznośne uczucie deja vu. Który to już raz widziałam książkę, w której było kiedyś wielkie królestwo, ale upadło lub też rozpadło się na księstwa; ile razy czytałam o podstępnym, oddanym tylko własnym celom doradcy księcia; dlaczego główni bohaterowie to znowu prości młodzieńcy z prowincji (choć prawdopodobnie szlachetnego pochodzenia, o czym sami nie wiedzą), za to potrafiący stawić czoła doborowemu oddziałowi książęcej gwardii; motyw przepowiedni i powtarzającego się konfliktu sprzed lat też wygląda dziwnie znajomo.

Na szczęście autor wplótł w książkę kilka bardziej oryginalnych pomysłów (na przykład wątek rzeki), więc od czasu do czasu rozwój akcji potrafił mnie zaskoczyć. Szkoda tylko, że najwyraźniej skupił się na atrakcyjności fabularnej kosztem tła - na przykład dla dobra akcji bohater o wiedzy stanowczo przekraczającej przeciętną zapomni przekazać bardzo istotne ostrzeżenie, najwyraźniej tylko po to, żeby ktoś znalazł się w sytuacji bez wyjścia i musiał zaakceptować groźną dla siebie propozycję. I nie jest to, niestety, przypadek odosobniony.

Podsumowując - nie wydałabym na Jedno królestwo swoich ostatnich oszczędności, jednak jako wypełniacz wolnego czasu spełnia swoje zadanie. Pozostaje tylko niedosyt, bo sporo wskazuje na to, że autora stać na więcej.



Sean Russel "Jedno królestwo" (The One Kingdom)
Przekład: Zbigniew A. Królicki
MAG 2002
ISBN 83-89004-03-8
Cena: 29,- zł
URL: www.mag.com.pl
Gatunek: fantasy




Zawartość ekstraktu: 60%
'Oko łowcy'
'Oko łowcy'
Jarosław Loretz     Czas czytelnika

"Oko Łowcy" jest drugą książką McKiernana na naszym rynku, podobnie jak poprzednia "Podróż Lisiego Jeźdźca", zaproponowaną przez wydawnictwo ISA. Również w tej powieści akcja osadzona jest na pradawnej, przedhistorycznej Ziemi. Książki te jednak nie są częścią zadnego cyklu, i łączy je jedynie osoba nieśmiertelnego elfa Aravana.

Otóż wyrusza on wraz z Riathą (również nieśmiertelna elfka), Faeril i Gwyllym (to warrowy, będące w istocie niziołkami) odszukać porywającego i torturującego wszelkie dostępne istoty potwora - barona Stoke'a. Riatha i przodkowie obu warrowów niemal go pokonali tysiąc lat wcześniej, jednak udało mu się ujść srebrnemu ostrzu, i spadł - wraz z uczepionym szyi ukochanym Riathy, Urusem, do szczeliny w lodowcu. Teraz właśnie lodowiec wypuścił ze swych mroźnych objęć Stoke'a i Urusa. Pościg zaczyna się na nowo. Nie można dopuścić, by znów zaczęli ginąć niewinni.

Książkę czyta się szybko i przyjemnie, choć trochę denerwuje fakt, iż wprowadzenie do fabuły zajmuje równe dwieście stron - są to mapki, historia konfliktu ze Stoke'em, dzieje warrowów i Riathy, a także nie taki znów krótki przegląd zdarzeń z klikuset lat, jakie upłynęły od zagłady wyspy Rwn (czyli praktycznie od zakończenia "Podróży Lisiego Jeźdźca"). Innymi słowy - książka zaczyna się tak na dobrą sprawę na stronie 206, kiedy pościg rusza wreszcie pełną parą. I tak jest do samego końca - bohaterowie krok w krok podążają za baronem, starając się zakończyć trwającą ponad tysiąc lat pogoń. Może tylko trochę za dużo jest przy tym próżnych, niewiele wnoszących do fabuły dysput, jednak i one napisane są żywym, działającym na wyobraźnię językiem.

Najważniejszą jednak zaletą jest to, że książka nie jest częścią żadnego cyklu, to znaczy można ją czytać bez znajomości innych książek McKiernana. Jest to dość rzadkie obecnie zjawisko, bowiem większość autorów parających się fantasy bardzo przywiązuje się do swoich bohaterów i jest gotowych w nieskończoność ciągać ich po różnych krainach i narażać na liczne (notabene w sumie niezbyt groźne) niebezpieczeństwa. Książka jest więc idealna na podróż, czy na deszczowe wieczory - błyskawicznie się pochłania, zabierając godziny, z którymi nie wiadomo, co zrobić.



Dennis L. McKiernan "Oko Łowcy" (The Eye of the Hunter)
Tłum. Joanna Wołyńska
ISA 2002
s. 621
ISBN 83-88916-34-3
Cena 29,90 zł




Zawartość ekstraktu: 70%
'Smok bojowy'
'Smok bojowy'
Jarosław Loretz     Ekspedycja makro

"Smok bojowy" to już czwarta część cyklu o smokowym Relkinie i jego podopiecznym - smoku Bazilu Złamanym Ogonie. Książka to dziwna (na przykład połowa marynarzy to kobiety), niedopracowana (o tym niżej), miejscami dość infantylna (plącze się tu jakiś mały, pasiasty słonik, który z mety pomaga bohaterom, podając w potrzebie pomocną trąbę), ale mimo wszystko wciągająca i wytwarzająca ciekawy, niespotykany w innych książkach klimat.

Otóż na krańcach świata (a konkretnie na dalekim południu, na sąsiednim kontynencie - Eigo) pojawia się kolejne zagrożenie dla wolnego świata - do życia powołany zostaje martwy od stuleci prorok Kraheenu. Miejscowy lud wpada w ekstazę i rwie się do podbijania świata, a prorok wyrywa serca kolejnym niewolnikom, upijając się wyciskaną z nich krwią. Krainy Argonathu muszą zażegnać niebezpieczeństwo wprowadzenia na całym świecie okrutnych, szowinistycznych rządów (które byłyby związane ze zniesieniem równouprawnienia kobiet). Dwa legiony ładują się więc na ogromne statki i płyną na sąsiedni kontynent, napotykając po drodze mnóstwo przeszkód, które najczęściej usuwane są głównie dzięki Relkinowi i jego smokowi.

Zdaje się, że Christopher Rowley już zmęczył się tym cyklem i traktuje go coraz mniej poważnie. Jeszcze odmalowuje całkiem przyzwoite sceny batalistyczne, ale są one coraz krótsze, porwane, jakby pisane w pośpiechu. Zdarza się nawet, że cała wielka bitwa kwitowana jest jednym akapitem. Tendencję tę widać bardzo wyraźnie przy porównaniu początku książki z zakończeniem poprzedniego tomu cyklu. "Smoki wojny" kończą się wielką bitwą, która zanosi się na klęskę legionów, a "Smok bojowy" zaczyna się w Marneri kilka miesięcy później, z drobną adnotacją w dalszej części tekstu, że walki były krwawe, ale zwycięskie.

W dodatku - dla wniesienia świeżych pomysłów w obniżającą loty fabułę - na scenie pojawiają się dziko żyjące dinozaury, które za cel obierają sobie zmorzone zarazą Legiony. Jednym z nielicznych, który może stanąć w obronie współtowarzyszy, jest naturalną koleją rzeczy Relkin. Chłopak, najwyraźniej mający jakichś boskich opiekunów (bo ciut za dobrze mu się powodzi w życiu) nadal mężnie stawia czoła niebezpieczeństwom, i nadal wychodzi z opresji praktycznie bez żadnego draśnięcia.

Daleko Rowleyowi do Jordana, ale czytać jego książki się daje, i to nawet z przyjemnością. W sam raz na nadchodzące długie wieczory...



Christopher Rowley "Smok bojowy" (Battledragon)
Tłum. Jerzy Marcinkowski
ISA 2002
ISBN 83-88916-05-X
Cena 24,90 zł




Zawartość ekstraktu: 80%
'Mroczna Wieża III. Ziemie jałowe'
'Mroczna Wieża III. Ziemie jałowe'
Tomasz Kujawski     Odpowiedzi jałowe

Na każdą prośbę Eddiego i Susannah o jakiekolwiek wyjaśnienia dotyczące Mrocznej Wieży lub światów, po których podróżują, Roland, ostatni rewolwerowiec, reaguje odmownie, mówi, że jeszcze nie teraz, że właściwa pora na opowieści nadejdzie niebawem. Tym sposobem trzecia odsłona cyklu - mimo że najobszerniejsza - nie daje odpowiedzi na żadne z najważniejszych pytań, które nasuwają się po lekturze pierwszych dwóch tomów. Nadal nie wiemy, kim właściwie są rewolwerowcy, czym jest Mroczna Wieża, ani po co grupka bohaterów do niej zmierza. Tajemnicą pozostaje także sam Roland i jego przeszłość. Dodatkowo ciekawość wywołana brakiem odpowiedzi, potęgowana jest jeszcze nowymi zagadkami i tropami podsuwanymi czytelnikom.

Przyczyną skrytości rewolwerowca i odmowy udzielania jakichkolwiek wyjaśnień jest - zdaje się - nie tylko chęć wciągnięcia czytelników we wszechświat Wieży oraz zmuszenia ich do kupna kolejnego tomu, ale i niewiedza samego autora. King w przedmowach i posłowiach nie ukrywa, że książki pochodzące z cyklu piszą się same i on też jeszcze nie zna odpowiedzi na większość pytań. To czuć. Czytając powieść, nietrudno odnieść wrażenie, że wymigiwania się Rolanda są nieco sztuczne; Eddie i Susannah co chwilę narażają własne życie, nie wiedząc, w imię czego to właściwie robią (chociaż ich zachowanie poniekąd tłumaczy brak możliwości powrotu do własnych światów). Akcja jest wartka, książka wsysa w stopniu porównywalnym do najlepszych dokonań autora, ale jest też jednym wielkim - bardzo frapującym dodajmy - odwlekaniem momentu, w którym przynajmniej część kart zostanie odsłonięta. Jakby wszystkiego było mało, Ziemie jałowe kończy klasyczny cliffhanger. Zdaje się jednak, iż King ma świadomość, że cierpliwość nawet najwierniejszych czytelników posiada swoje granice, i w tomie czwartym wreszcie rozwiąże część tajemnic (być może dlatego - z potrzeby "dowiedzenia się", o co w tym wszystkim chodzi - autor potrzebował aż sześciu lat, które dzielą wydanie Ziem jałowych oraz Czarnoksiężnika i kryształu).

Trzeci tom cyklu zaczyna się kilka miesięcy po Powołaniu trójki i opisuje w sumie dość krótki, acz obfitujący w perypetie, epizod z wędrówki Rolanda i jego kompanii. Grupa poszerzy się o kolejnych członków i razem odbędą podróż po dziwnym świecie Rolanda, gdzie przeżyją między innymi spotkanie z obdarzonym świadomością... pociągiem. Przemieszanie przeróżnych konwencji daje ponownie mieszankę dość wybuchową, oryginalną i, co najważniejsze, wciągającą. Choć Ziemie jałowe niewiele wnoszą do rozwoju głównych wątków cyklu, to spełniają inną ważną rolę. King początki swoich powieści, często bardzo obszerne, sięgające nawet kilkuset stron, poświęca opisom normalności oraz przedstawieniu bohaterów i wytworzeniu więzi pomiędzy nimi a czytelnikiem. Cykl o Wieży jest dziełem specyficznym i w pierwszych dwóch tomach trochę zabrakło miejsca na takie zabiegi. Musiał w nich zawiązać fabułę i przedstawić choćby zarysy wymyślonego przez siebie uniwersum, ale na szczęście Ziemie jałowe rekompensują to i wypełniają powstałą lukę. Przystępując do lektury tomu, Susannah, Eddie oraz Roland byli tylko znajomymi, ale na jego końcu są już postaciami, co do których mam pewność, że pozostanę z nimi do samego końca. Że wraz z nimi odbędę wędrówkę do Mrocznej Wieży.



Stephen King "Mroczna Wieża III. Ziemie jałowe" (The Dark Tower III: The Wastelands)
Przekład: Zbigniew A. Królicki
Albatros 2002
ISBN 83-7359-024-2
Str. 560

powrót do indeksunastępna strona

118
 
Magazyn ESENSJAhttp://www.esensja.pl
redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.