nr 9 (XXI)
listopad 2002




powrót do indeksunastępna strona

Autor Konrad Wągrowski
  Jason Bourne naszych czasów

        "Tożsamość Bourne'a"

Zawartość ekstraktu: 90%
'Tożsamość Bourne'a'
'Tożsamość Bourne'a'
Akcja "Tożsamości Bourne'a" Roberta Ludluma jest bardzo mocno osadzona w realiach początku lat 80. minionego stulecia. Kilka lat wcześniej nastąpiło nasilenie lewackiego terroryzmu w zachodniej Europie - porwania, zamachy bombowe, egzekucje. Po inwazji radzieckiej na Afganistan i wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce, na początku prezydentury Ronalda Reagana zimna wojna osiągnęła chyba największe natężenie od czasu kryzysu kubańskiego. To wszystko posłużyło za tło powieści Ludluma. Książka opowiada o zmaganiach z Carlosem vel. Szakalem (postacią autentyczną, najbardziej poszukiwanym terrorystą owych czasów) toczonych na tle rywalizacji wywiadów supermocarstw.

Dwadzieścia lat później, gdy Doug Liman brał się za ponowną ekranizację powieści Ludluma, realia były już zupełnie inne. Skończyła się zimna wojna, terroryzm nie zniknął, ale zmienił swoje oblicze, nikt już nie pamięta o Carlosie. Aby zachować wiarygodność i zainteresować widza należało więc odejść od Ludlumowskiego oryginału i fabułę uwspółcześnić. Dodatkowym argumentem za zmianami było to, że "Tożsamość Bourne'a" była już ekranizowana - w 1988 r. powstała telewizyjna wersja w reż. Rogera Younga z Richardem Chamberlainem w roli głównej. Widzowie poznali więc już tożsamość bohatera i opowiadanie tej samej historii po raz drugi mogłoby nie przynieść spodziewanego efektu. Trzeba było więc opowieść zmodyfikować - i w filmie Douga Limana udało się to znakomicie.

Ale po co w ogóle ją opowiadać? Dlaczego filmować właśnie "Tożsamość Bourne'a", skoro ekranizacja już istnieje? Istnieją ku temu dwa powody. Po pierwsze - "Tożsamość Bourne'a" to wspaniały materiał na film. Decyduje o tym dobra sensacyjna fabuła, ale przede wszystkim pomysł na zawiązanie historii, czyli amnezja postaci tytułowej. Na początku widz wie o tożsamości głównego bohatera dokładnie tyle co on - czyli nic, dzięki czemu może ową tożsamość poznawać razem z mężczyzną zwanym Jason Bourne. Drugim argumentem za nową wersją filmową jest to, że pierwszy obraz nie był do końca udany. Zbyt dużą wagę przyłożono do zgodności z książką, co - w przypadku wielowątkowej, kilkusetstronicowej powieści - na ekranie spowodowało dezorientację widza, zwłaszcza w drugiej części filmu. Warto było więc nakręcić "Tożsamość Bourne'a" ponownie, koncentrując się na pytaniu, kim jest główny bohater, i ubierając film w dynamiczną formę kina akcji. Dodano również szereg nowinek technicznych, zarówno w działaniach wywiadów, jak i w ...bankowości, co umiejscawia akcję filmu w XXI stuleciu.

W filmie Douga Limana nie ma Carlosa. Prawdziwy Illicz Ramirez Sanchez od ośmiu lat przebywa we francuskim więzieniu i jego nazwisko nie budzi już żadnych skojarzeń - sam musi się starać, w sposób raczej żałosny, podtrzymywać zainteresowanie swą osobą, np. poprzez informacje o ślubie ze swoją adwokat. Nową ekranizację oparto na dwóch innych pomysłach pochodzących z powieści Ludluma - oczywiście początkowej utracie pamięci oraz ściganiu Bourne'a przez byłych sprzymierzeńców. Rzecz jasna, więcej powiedzieć nie mogę.

Jednym z dziwniejszych odkryć Bourne'a była umiejętność odbycia stosunku z wieżowcem.
Jednym z dziwniejszych odkryć Bourne'a była umiejętność odbycia stosunku z wieżowcem.
Film sprawia wrażenie sensacyjnej produkcji sprzed kilkunastu lat. Nie ma w nim zbyt dużo sztuczek i efektów specjalnych. Reżyser postawił na sceny walk, pojedynki, pościgi - i osiągnął znakomity efekt. Oglądamy trzymające w napięciu widowisko z zaskakującymi zwrotami akcji i kilkoma naprawdę świetnymi scenami - narastające napięcie w byłym paryskim mieszkaniu Bourne'a i niesamowity zimowy pojedynek między Bourne'm a zabójcą granym przez Clive'a Owena. Kilka słów należy się scenom walk wręcz - bez szaleńczych skoków kamery, stopklatek i wyszukanych efektów specjalnych osiągnięto dynamizm i efektowność rzadko spotykaną na ekranie. Należy jeszcze wspomnieć o pościgu samochodowym z wykorzystaniem... mini morrisa.

Do roli Jasona Bourne'a zatrudniony został Matt Damon. Wygląda na to, że aktor chciał zmienić nieco swój image ukształtowany przez "Good Will Hunting" i filmy Kevina Smitha, i zagrać postać twardego mężczyzny. Trudno zresztą mu się dziwić - kto z panów nie chciałby pokazać na ekranie, jak w kilka chwil powala kilku rosłych przeciwników? Można się spierać, czy do roli Bourne'a Damon jest odpowiedni, zastanawiać się, czy kilku innych aktorów nie nadawałoby się bardziej, ale przyznać należy, że po początkowym wahaniu dalej akceptujemy takiego Bourne'a bez problemu.

Damonowi towarzyszy niemiecka aktorka Franka Potente znana szerzej z głównej roli w filmie "Biegnij, Lola, biegnij". W tym przypadku również dokonano istotnej zmiany w porównaniu z książkowym oryginałem. Marie nie jest już poważną kanadyjską ekonomistką, lecz zbuntowaną i nieco zagubioną niemiecką dziewczyną. Potente świetnie sprawdza się w tej roli, a na dodatek udało się uchwycić 'iskrzenie' między Marie i Jasonem - wątek męsko-damski, choć zdecydowanie drugoplanowy, jest chyba lepiej poprowadzony niż w książce.

Film nie jest pozbawiony humoru i błyskotliwych onelinerów ("Jakże mógłbym cię zapomnieć? Jesteś jedyną osobą, jaką znam"), ale nie jest nimi przeładowany, pozostając jednak obrazem sensacyjnym. Jednym z najlepszych w tym roku.

Na koniec wypada wspomnieć o głównej przewrotności scenariusza, ale ponieważ zdradzę tu dość istotny element fabuły, proszę wszystkich, którzy jeszcze nie obejrzeli filmu, a mają zamiar to zrobić, aby w tym miejscu przerwali lekturę.

Wszystko wskazuje na to, że Jason Bourne z powieści Ludluma i filmu Younga jest mordercą i sam zaczyna w to wierzyć. Okazuje się jednak, że jest on porządnym człowiekiem o nazwisku David Webb, który udawał mordercę. W filmie Limana Bourne nie podejrzewa, kim jest, choć wszystko wskazuje na to, że jest mordercą. Widz znający powieść czeka więc na zaprzeczenie tej tezy. Przewrotność scenariusza objawia się jednak tym, że Bourne okazuje się być... mordercą o nazwisku Jason Bourne. Mordercą na usługach państwa, ale nadal mordercą. Pointa bardziej pasująca do powieści le Carre'a niż Ludluma. Zimna wojna się skończyła, nie ma już czarno-białego podziału, inaczej patrzy się na pracę wywiadu. To kolejny znak naszych czasów.



"Tożsamość Bourne'a" (The Bourne Identity)
USA 2002
Reżyseria: Doug Liman
Scenariusz: William Blake Herron, Tony Gilroy
Zdjęcia: Don Burgess, Oliver Wood
Muzyka: John Powell
Obsada: Matt Damon, Franka Potente, Chris Cooper
Ocena: 90%
Gatunek: sensacja

powrót do indeksunastępna strona

102
 
Magazyn ESENSJAhttp://www.esensja.pl
redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.