Jesteś młodym pisarzem pełnym entuzjazmu. Jedno z największych komiksowych wydawnictw w Stanach Zjednoczonych właśnie zaproponowało Ci współpracę. Masz szansę na stworzenie swojego własnego miesięcznika. Co zrobisz, żeby pozyskać czytelników? Co zrobisz, żeby seria nie padła po pół roku istnienia? Co zrobisz, by stworzyć serię, która będzie wolna od wpływu innych cykli istniejących w wydawnictwie, a jednocześnie będzie mogła dowolnie korzystać z ich osiągnięć?
W przypadku Neila Gaimana, autora, którego pomysł na serię wykorzystującą postać Sandmana właśnie dostał zielone światło wyjście było proste. Powoli i systematycznie zaczął wprowadzać swoich bohaterów, wykorzystując przy tym postacie już istniejące w komiksach wydawanych przez DC Comics. Przyjrzyjmy się jak to wyglądało.
Kilka pierwszych numerów 'Sandmana' stanowiło swego rodzaju lep na czytelników czytających już komiksy grozy. Pierwszy, stanowił ukłon w stronę opowieści pełnych mrocznych, starożytnych rytuałów i szalonych magów pragnących zawładnąć tajemnicami życia i śmierci (no, w najgorszym wypadku przynajmniej władać światem). Był również przedstawieniem tytułowego bohatera, próbą wyjaśnienia związków jakie łączyły postać o pseudonimie Sandman, która na co dzień udzielała się w komiksie Justice Society of America, z tym przedstawionym na kartach gaimanowskiego tytułu. Pierwszy numer był również wprowadzeniem do historii, jaka miała zawładnąć komiksem na kilkanaście pierwszych numerów. Klasycznej opowieści drogi, gdzie bohater w poszukiwaniu skradzionych mu przedmiotów (a później również mieszkańców krainy, którzy rozpierzchli się w różnych kierunkach podczas nieobecności Władcy) przemierza kolejne krainy, a czytelnicy razem z nim poznają rzeczywistość w której przyszło mu żyć. Pierwszy numer komiksu stanowił zwartą, zamkniętą całość, bez ingerencji postaci z innych komiksów - za to już w kolejnym, czytelnicy otrzymali prawdziwą lawinę...
(8) Rzekł Kain do Abla, brata swego: Chodźmy na pole. A gdy byli na polu, Kain rzucił się na swego brata Abla i zabił go. (9) Wtedy Bóg zapytał Kaina: Gdzie jest brat twój, Abel? On odpowiedział: Nie wiem. Czyż jestem stróżem brata mego? (10) Rzekł Bóg: Cóżeś uczynił? Krew brata twego głośno woła ku mnie z ziemi! (11) Bądź więc teraz przeklęty na tej roli, która rozwarła swą paszczę, aby wchłonąć krew brata twego, przelaną przez ciebie. (12) Gdy rolę tę będziesz uprawiał, nie da ci już ona więcej plonu. Tułaczem i zbiegiem będziesz na ziemi! (13) Kain rzekł do Pana: Zbyt wielka jest kara moja, abym mógł ją znieść. (14) Skoro mnie teraz wypędzasz z tej roli, i mam się ukrywać przed tobą, i być tułaczem i zbiegiem na ziemi, każdy, kto mnie spotka, będzie mógł mnie zabić! (15) Ale Pan mu powiedział: O, nie! Ktokolwiek by zabił Kaina, siedmiokrotną pomstę poniesie! Dał też Pan znamię Kainowi, aby go nie zabił, ktokolwiek go spotka. (16) Po czym Kain odszedł od Pana i zamieszkał w kraju Nod, na wschód od Edenu.
(Ks. Rodzaju 4:8-16, Biblia Tysiąclecia)
Kain, Abel i inni...
Drugi numer 'Sandmana' (przy którym zatrzymamy się na chwilę), był swoistym hołdem dla komiksów grozy jakie ukazywały się zarówno w latach pięćdziesiątych nakładem wydawnictwa E.C. Comics (które to później w znacznej mierze przyczyniły się do opublikowania niesławnej pracy doktora Fredrica Werthama "Seduction of the Innocents" i wprowadzenia sformalizowanej cenzury komiksowej), jak i dla rozlicznych kontynuatorów - w tym dla kilkudziesięciu tytułów opublikowanych przez wydawnictwo, które przygarnęło Gaimana - DC Comics. Komiksy grozy z E.C. Comics (klasyczne już 'Tales From The Crypt', 'The Vault Of Horror' czy 'The Haunt of Fear'), by zachować jakiś wspólny element w każdym numerze - główni bohaterowie z reguły ginęli w tajemniczych i makabrycznych okolicznościach, wprowadziły do swoich tytułów gospodarzy tytułowych krypt i lochów (najbardziej znanym w dzisiejszych czasach jest chyba Strażnik Krypty, spopularyzowany przez serial telewizyjny wykonany na podstawie klasycznych komiksów sprzed lat). Gospodarze mieli pełnić rolę narracyjną w kolejnych, mrocznych historiach. Sukces wydawniczy komiksów grozy był tak duży, że zagroził istniejącym już na rynku wydawnictwom - a te rozpoczęły produkcję swoich własnych antologii. I tak w wydawnictwie DC, wśród wielu innych tytułów gatunku, 'wybudowano' dwa domy - Dom Tajemnic ("House of Mystery", 1951) i Dom Sekretów ("House of Secrets", 1956). Wspomagane ówczesnymi mistrzami kreski tytuły szybko wybiły się ponad inne pozycje grozy, jakie można było znaleźć na
'The House of Mystery'
komiksowych półkach. Po kilku latach jednak zainteresowanie tytułami spadło, "House of Secrets" zaczął coraz częściej gościć bohaterów z głównego, superbohaterskiego, nurtu ('J'onn J'onzz'), tam też powstały pierwsze historie z cyklu 'Dial "H" for Hero'. Tytuł powoli zaczął tracić na zainteresowaniu czytelników, aż w końcu przestał się ukazywać. "House of Mystery" jeszcze jakoś utrzymywał się na rynku - aż do czasu, gdy w 1968 roku do pracy przy tytule został zatrudniony Joe Orlando, dawny rysownik komiksów E.C. Ten szybko ściągnął do tytułu wielkie nazwiska (i zdolnych rysowników): Neal Adams, Bernie Wrightston, Alex Toth, Wally Wood i Sergio Aragones rozpoczęli nową erę w dziejach Domu Tajemnic. Również pod dowództwem Joe Orlando, do Domu wprowadzono, wzorem tytułów z EC, jego gospodarza - był nim Kain. Okna Domu Tajemnic po raz kolejny świeciły pełnym blaskiem. Dość szybko reaktywowano bliźniaczy tytuł - "House of Secrets", a jako jego głównego mieszkańca osadzono w nim brata Kaina - Abla. Równie imponujący zestaw artystów doprowadził również do rozkwitu tej serii (tam też po raz pierwszy pojawił się Swamp Thing - jeszcze jeden bohater, który w znacznym stopniu przyczynił się do rozwoju komiksowego horroru). Biblijni bracia spotykali się od tego czasu coraz częściej - z czasem obaj domownicy trafili do jeszcze jednego, tym razem bardziej humorystycznego (ze wskazaniem na czarny, makabryczny humor) magazynu - do "Plop!". W nim to upiorne rodzeństwo pojawiało się na początku każdego numeru, często w towarzystwie wielkiego, zielonego gargulca (uderzająco podobnego do Gregorego z 'Sandmana') oraz starej wiedźmy z ptakiem na ramieniu (o niej i o jej ptaku usłyszymy jeszcze w kolejnych numerach). Z czasem komiksowe spotkania obu braci zaczęły bywać coraz częstsze. Kolejny przełom nastąpił gdy bracia pojawili się w, klasycznej już, opowieści, 'The Saga of
Kain i Abel w 'The Saga of the Swamp Thing'
the Swamp Thing' #33. Tam, podczas sennej wizyty Abigail Cable w krainie Snów, Abel dzieli się z niespodziewanym gościem Sekretem - on i brat są wytworem ludzkiej podświadomości. W tymże samym numerze Abigail przygląda się pierwszej opowieści w której wystąpił potwór z bagien (przedrukowana jest tam nowelka z 'House of Secrets' #92), a także jest świadkiem niecodziennego morderstwa. Kain wściekły na Abla za to, że ten podzielił się sekretem z niespodziewanym gościem, zabija go, po czym wyjawia zszokowanej dziewczynie tajemnicę klątwy ciążącej na rodzeństwie. Kain już do końca świata będzie zabijał Abla, a temu zawsze będzie się 'polepszało'. Została ustanowiona kolejna reguła rządząca istnieniem pierwszego mordercy i pierwszej ofiary. I taki stan rzeczy zastali też czytelnicy na łamach drugiego nuemru 'Sandmana' i taki pozostał już do końca serii - Abel - prostoduszny, jąkający się opiekun Domu Sekretów - i Kain - szalony i arogancki gospodarz Domu Tajemnic - do końca związani klątwą rzuconą u zarania czasu. Ciekawostką jest, że już po zdecydowaniu się na zastosowanie Kaina w swoim komiksie Gaiman przeczytał dokładnie ustęp Nowego Testamentu poświęcony tej postaci. "Po czym Kain odszedł od Pana i zamieszkał w kraju Nod, na wschód od Edenu." (Ks. Rodzaju 4:16, Biblia Tysiąclecia). Jednym ze znaczeń angielskiego słowa nod było "drzemać". Pasowało, jak ulał...
Ale Krainę Snu zamieszkują nie tylko biblijni bracia. Mieszkańców jest więcej. Lucien jest bibliotekarzem. Zajmuje się nadzwyczaj obszerną biblioteką w Zamku Morfeusza (w drugim numerze jeszcze nie odbudowaną). Półki w tej bibliotece zajmują dzieła nigdy nie napisane - od wyśnionych dzieł Szekspira, czy Hemingwaya do wszelkich prac stworzonych w marzeniach sennych przez domorosłych wierszokletów. Jako i bracia, także i ten bohater zagościł najpierw w antologii grozy. W trzyczęściowej 'Tales of Ghost Castle' Lucien był strażnikiem i bibliotekarzem porzuconego zamku w Transylwanii - jego rola w 'Sandmanie' była zbliżona więc do pierwowzoru.
Trzy wiedźmy
Również trzy wiedźmy (zwane w pierwszych numerach Trójnią), którą przywołuje Morfeusz by poznać losy swoich, skradzionych przed laty narzędzi pojawiły się wcześniej w komiksach. Tym razem szanowne panie - dziewica, wszechmatka i starucha - prowadziły wspólnie jeszcze jedną komiksową antologię z opowieściami niesamowitymi, zatytułowaną "The Witching Hour". Oczywiście, podobnie jak w przypadku Kaina i Abla, komiks nie był jedyną inspiracją tych postaci - trójka kobiet będących jednością pojawiała się już w starożytnym Egipcie, Grecji oraz Imperium Rzymskim. Ich role i nazwy, w zależności od kultur w których przebywały, zmieniały się. Był znane jako Furie (ich zadaniem było dokonywanie pomsty na śmiertelnikach, którzy dopuścili się zbrodni na własnym potomstwu bądź członku rodziny), Prządki (jedna z nich tkała ludzkie żywoty, druga je odmierzała, a ostatnia cięła te nitki życia, które dobiegały końca), Hekate (tu były potrójnym wcieleniem rządzącym odpowiednio niebem, ziemią i światem podziemnym). Irlandzkie mity widziały w nich Morrigan - boginie wojny (były to Nemhan, Babd i Macha), a w kulturze anglosaskiej znane były jako weird sisters bądź też Trzy Wiedźmy - te ostatnie zawitały między innymi do szekspirowskiego 'Makbeta' i Prachettowskiego Świata Dysku. Gaiman pozwolił sobie również na mały żarcik - gdy jedna z wiedźm wspomina imiona Diana, Mary i Florence doskonale pasuje to do składu zespołu muzycznego istniejącego w latach sześćdziesiątych - The Supremes. Do naszego komiksu szanowne panie zawitają jeszcze nie raz.
John Constantine w 'The Saga of the Swamp Thing'
John Constantine, Hellblazer
Trzeci z kolei numer 'Sandmana' gości Johna Constantine'a. Ten bohater po raz pierwszy pojawił się w jednym z wczesnych numerów 'Saga of the Swamp Thing' pisanych przez Alana Moore'a (przyjaciela Neila Gaimana i autora wielu dzieł, które przeszły do historii komiksu, jak choćby 'Watchmen', 'V for Vendetta' czy 'From Hell'). Jednym z powodów jego zaistnienia jako bohatera komiksowego był fakt, iż ówczesny rysownik serii - Stephen Bisette, z uporem wrysowywał w plansze tajemniczego blondyna w prochowcu (jego wygląd wzorowany był na image'u Stinga - popularnego piosenkarza). Postać zdawała się być wszędobylskim i milczącym obserwatorem poczynań potwora z bagien. Po kilku numerach autor scenariusza zdecydował się dopuścić przybysza do głosu. Początkowo pełnił on funkcję swoistego trenera - wydawał się wiedzieć wszystko na temat możliwości jakie drzemią w oszołomionym jeszcze stosunkowo niedawno odkrytymi wiadomościami o swoim pochodzeniu Swamp Thinga oraz jego niezbadanego dziedzictwa. John C. sam zresztą wspomina o nim, w trakcie rozmowy z Morfeuszem - "Powinienem przedstawić Ci wielkiego, zielonego gościa. Spodobałby ci się. On też nie ma poczucia humoru.". Constatine pojawiał się od czasu do czasu w 'Swamp Thingu', teczki na temat kilku ze spraw związanych z wydarzeniami z tamtego czasu ("American Gothic" oraz "Brujeria"), a także teczkę personalną samego Swamp Thinga ("The Plant Elemental") znaleźć możemy w szafie, w której grzebie bohater w poszukiwaniu danych o Sakwie z Piaskiem - jednym z zaginionych narzędzi Sandmana. Wśród teczek widać również teczkę oznaczoną "Crisis" - jeszcze jeden znak mocnego zakotwiczenia świata w którym dzieje się akcja komiksu w Uniwersum DC. Kryzys na Nieskończonych Ziemiach, był jednym z większych wydarzeń komiksowych końca lat osiemdziesiątych, a jego zakończenie pozostawiło widoczne znaki w rzeczywistościach (!) opanowanych przez komiksowych superbohaterów (więcej na temat Kryzysu w kolejnych numerach Esensji).
'Newcastle'
Urodzony w patologicznej rodzinie Constantine dość wcześnie zaczął uciekać z domu. W czasie jednej z ucieczek trafił do Londynu, tam zamieszkał i założył nowofalowy zespół rockowy "Mucous Mambrane". W Londynie też zaczął zaznajamiać się z arkanami magii. Jego motywy działania są często niewyjaśnione, działa on pod wpływem tylko sobie znanych impulsów - często pojawia się jako manipulant i szachraj, drzemie jednak w nim cząstka dobra - potrafi pomścić ludzkie krzywdy, nigdy celowo nie narażał swoich przyjaciół (choć większość z nich już umarła - i to nie z przyczyn naturalnych) i cały czas utrzymuje bliski kontakt ze swoją rodziną. Eksperymenty z magią doprowadziły do epizodu w Newcastle. Nieudane próby przywołania demona przeprowadzane przez niedoświadczonego adepta magii zakończyły się śmiercią małej dziewczynki - Astry w dość koszmarnych okolicznościach (szczegóły w 'Hellblazer' #11, ilustrowanym przez Richarda Piersa Raynera - autora m.in. 'Drogi do zatracenia') oraz dwuletnim pobytem Constantine'a w zakładzie psychiatrycznym. Nic dziwnego, że prosi Morfeusza o drobną przysługę. "Od czasu Newcastle męczą mnie koszmary. Paskudne. Przez większą część nocy. Zastanawiam się, czy mógłbyś...".
Neil Gaiman, który jak sam przyznaje , dzięki komiksom Moore'a po raz kolejny powrócił do czytania komiksów - nazwisko Constantine'a wykorzystał jeszcze kilkakrotnie. W jednym z kolejnych numerów 'Sandmana' przedstawił on czytelnikom Lady Constatnine, jedną z przodków naszego bohatera, a w 1990 roku, pisząc miniserię 'Books of Magic', pozwolił Johnowi zabrać głównego bohatera - młodego Tima Huntera, na wycieczkę po Piekle. Sam Constantine zaś, dzięki regularnym występom w 'Swamp Thingu', otrzymał (popularność wciąż rosła) swoją własną serię - 'Hellblazer". I tak już pozostało do tej pory - 'Hellblazer' jest najdłużej ukazującym się tytułem spod szyldu DC/Vertigo (ukazuje się nieprzerwanie od 1987 roku), a scenariusze do niego (prócz Neila Gaimana - #27) tworzyło wielu brytyjskich twórców - Jamie Delano, Garth Ennis, Paul Jenkins, Warren Ellis, Mike Carrey.
Jak widać stali czytelnicy komiksów sięgając po pierwsze numery Sandmana spotkali w nich starych znajomych. Czytelnicy w Polsce, pozbawieni byli tej okazji. Część magii zanikła bezpowrotnie.