nr 9 (XXI)
listopad 2002




powrót do indeksunastępna strona

Autor Eryk Remiezowicz
  Feniks z popiołów powstał niechcąco

        Annie Proulx "Kroniki Portowe"

Zawartość ekstraktu: 100%
'Kroniki portowe'
'Kroniki portowe'
Czy dziennikarz może napisać interesującą powieść? Materiał ma, nie da się ukryć, styka się na co dzień z setkami, tysiącami ludzkich spraw, nurza się na w życiu, w jego zakamarkach ciemnych i pełnych blasku, więcej - musi to, co zobaczy w interesujący sposób opisać. Na niekorzyść takiego literata rodem z gazety działają jednak nawyki skrótowości, ciągła potrzeba uderzania w czytelnika udanym hasłem oraz niechęć do codzienności i dnia powszedniego. W końcu artykuł nie może dotyczyć tego, co zwyczajny Jan Kowalski przeżywa od nieprzyjemnej pobudki do wymęczonego zaśnięcia, ma opisywać coś, czego rzeczony Kowalski w swym dniu szarym nie doznaje, co go zainteresuje innością.

Wychodzi więc na to, że dziennikarz pewnie umiałby napisać powieść, ale musi się bardzo starać. Anne Proulx, która na dziennikarstwie zęby zjadła pokazała zaś w swoich świeżo zekranizowanych "Kronikach portowych", jak ma taka książka wyglądać. Wykorzystała wszystkie dziennikarskie atuty - umiejętność szybkiego opisania sytuacji i osoby, zdolność do tworzenia krótkich, wyrazistych zdań, znajomość tysiąca i jednej anegdoty i umiejętność nasycenia nimi tekstu, oraz zdolności do obserwacji i wyciągania wniosków - po to, aby opowiedzieć na nowy, interesujący w swej niedbałości sposób, znaną powszechnie historię o przemianie i odrodzeniu ludzkiej duszy.

Opowieść okręca się dookoła faceta o imieniu Quoyle i jest z początku bardzo czarna. Źle się zaczyna nasza znajomość z głównym bohaterem. Gość jest codziennie używany przez własną żonę w charakterze wycieraczki i choć jest to poniżenie największe, to nie jedyne i nie pierwsze. Nasz główny bohater jest ogromną bryłą gliny, którą można w dowolny sposób naciskać i rozciągać, bo nie odda i nie zaprotestuje. Jego poczciwość jest właśnie w trakcie przechodzenia w głupotę, a on sam, zamiast litości, zaczyna z wolna budzić obrzydzenie. I wtedy dostaje swoją szansę.

W tym momencie widać, jak dobrze autorka zna życie. Nie wydarza się cud - choć pojawia się namiastka dobrej matki chrzestnej, to przełom w swoim życiu Quoyle zawdzięcza nieszczęściu i upodleniu. Nie zachodzi w nim nagła zmiana i odrodzenie, nie odkrywa on w sobie nieznanych mu wcześniej mocy, po prostu dalej toczy się utartymi szlakami, tyle, że kto inny kopie w jego wózek.

On się w końcu zmieni i to bardzo. Ale nie będzie to wynikało z nagłych wydarzeń, a raczej z powolnego dochrapywania się własnej szafki w wielkiej szatni wszystkich żyjących. Czasem przypadkiem, często dzięki pomocy innych, a czasem i dzięki samemu sobie, Quoyle wychodzi ze swojej larwalnej postaci i przeistacza się w człowieka i mężczyznę. Czy dzięki temu zyskał sobie sympatię autorki, a co ważniejsze czytelnika? Wątpię. Autorka ma go dokładnie w tym samym miejscu co na początku powieści, przedstawia go poprzez fakty, nie poprzez opinie, nie próbuje nas do niego nastawić, po prostu rejestruje proces. A czytelnik? Czytelnik, dzięki takiemu nastawieniu pisarki, nie bardzo ma powody do lubienia i szanowania głównego bohatera.

Oto i szkielet opowieści. Szkielet dodajmy, przypominający nieco ludzki, złożony z wielu części, połączonych ze sobą na dziwne sposoby, a mimo to zdolnych do zdumiewająco sprawnego działania. "Kroniki portowe" to powieść złożona z następujących po sobie przypowieści, powiązanych ze sobą jedynie losem Quoyla. Liczne fragmenty mogłyby, po dodaniu kilku zdań wstępu, spokojnie funkcjonować jako nowelki. Węzły, jakie bohaterka opisuje na początku większości rozdziałów, dobrze obrazują niezwykła formę tej powieści-liny splecionej z fragmentów ludzkich losów.

Ten sznur splecionych ze sobą opowiadań porasta, niczym mech, gruba warstwa anegdot i obserwacji, celnych, interesujących i podanych od niechcenia. Często jedno, dwa zdania niosą ze sobą spostrzeżenia wielu lat skondensowane w inteligentny sposób - nie sposób nie zachwycić się i formą i treścią takiego klejnotu. Polecam więc mocno i gorąco "Kroniki portowe", lekturę pełną treści i opowieści, książkę w stylu nietypową, wręcz eksperymentalną, ale mówiącą o tym co najważniejsze - ludziach i zmianach w ich duszach.



Annie Proulx "Kroniki Portowe" (The shipping news)
Przekład: Paweł Kruk
Dom Wydawniczy REBIS 2002
Cena: 27,- zł
ISBN 83-7301-186-2

powrót do indeksunastępna strona

117
 
Magazyn ESENSJAhttp://www.esensja.pl
redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.