nr 10 (XXII)
grudzień 2002




powrót do indeksunastępna strona

Autor Wojciech Gołąbowski
  Ani śmiać się, ani płakać

        Jan Kaczmarek "Elita: moje życie, moja przygoda"

Zawartość ekstraktu: 50%
'Elita: moje życie, moja przygoda'
'Elita: moje życie, moja przygoda'
Książkę kupiłem w ciemno. Osoba Jana Kaczmarka jest mi doskonale znana, sygnowane jego nazwiskiem piosenki zazwyczaj wywołują uśmiech na mej twarzy. Czasem zadumę. A jako że ostatnimi czasy rzadko mam możliwość słuchania radia, w którym wyżej wzmiankowane byłyby puszczane, sięgnąłem po tę pozycję, będąc pewien, że przynajmniej w ten sposób rozjaśni mi ponure dni.

Sięgnąłem do niej parę dni temu z kartką i ołówkiem w ręku, przewidując trudny orzech do zgryzienia - znalezienie kilku charakterystycznych fragmentów, przez zacytowanie których mógłbym ową książkę polecić w esensyjnym cyklu "Śmiejmy się".

Zawiodłem się w obu przypadkach.

Książka nie jest wesołym zbiorkiem skeczów, humoresek czy tekstów piosenek. Owszem, cytowane są one dość często, ale... Zasadniczą treścią książki okazuje się niespodziewanie... to, co głosi tytuł. "Elita: moje życie, moja przygoda" jest historią kabaretu Elita, jest obszernym fragmentem życia Jana Kaczmarka i jego znajomych i przyjaciół. Jest jakby fragmentem autobiografii.

"W porządku", chciało by się rzec. "Niech będzie i autobiografią. Skoro napisał ją Kaczmarek, to..." No właśnie. Logicznym wydaje się oczekiwanie, że także tekst prozatorski, publicystyczny twórcy "Kurnej chaty" będzie się czytało z prawdziwą przyjemnością, co chwila wybuchając śmiechem przy licznych anegdotach i celnych pointach odautorskich. W dodatku pozycja została wydana w serii "Biblioteka Don Chichota"...

A tu... klops.

Książka składa się z trzech głównych części i kilku drobiazgów. Po wstępie, mniej czy bardziej tradycyjnym, swój wstęp do książki spisał sam Kaczmarek - wierszem... Pierwszy rozdział nazwano "Stare dzieje" - i faktycznie, tytuł ten odpowiada zawartości. Autor opisuje drobiazgowo początki kabaretu Elita, wspominając niemal każdy wyjazd, każdy koncert. Omawia okres prosperity, czyli gierkowskie lata 70., krótko notuje lata 80. i... koniec. Historia urywa się.

Następny rozdział to "Studio 202", artykuł Kaczmarka przedrukowany z książki Heleny Małachowskiej pod tym samym tytułem. Artykuł zawiera praktycznie te same informacje co poprzedni, tyle że spojrzenie pada nieco pod innym kątem - pod lupę idzie działalność radiowa Elity, czyli prowadzone przez nieodżałowanej pamięci Andrzeja Waligórskiego "Studio 202".

Artykuł kończy się szybko i zaczyna się rozdział trzeci, zatytułowany "Barwna galeria głównych twórców kabaretu Elita i Studia 202". Zawiera... znowu to samo, co poprzednie rozdziały, tyle że tym razem informacje są rozdzielone i przypisane do konkretnych osób, których dotyczą. W dodatku wcale nie jest taka barwna, jak sugeruje tytuł, bo co rusz okazuje się, że opisywana osoba już nie żyje... Zrozumiałe jest, że lwią część opisów Autor poświęcił Andrzejowi Waligórskiemu. Nie mam o to pretensji. Opisuje swych licznych kolegów i koleżanki po piórze i klawiaturze - w porządku. Ale dlaczego robi to w sposób tak ponury?!

Następnie otrzymujemy "Kalendarium pierwszej dekady kabaretu Elita". Tytuł mówi za siebie. Kolejny raz to samo, tu uszeregowane jako suche daty i fakty.

Potem "Touch of America, czyli po raz pierwszy na Zachodzie". Coś nowego! Dzień pierwszy - zachłyśnięcie się pełnymi sklepami, wspomnienie szarego PRLu. Dni kolejne - tęsknota za rodziną. Przygnębiające zapiski obywatela PRLu spoglądającego na Zachód z perspektywy kilkunastodniowej "wycieczki".

Na koniec książki Autor przygotował "Kompendium podstawowej wiedzy o kabarecie Elita i Studiu 202", czyli... Tak, zgadliście. To samo, co w poprzednich rozdziałach, ale ubrane na modłę leksykonową.

Podczas lektury uśmiałem się tylko trzy razy. Dwa razy było to zasługą cytowanych: wiersza i skeczu. Raz jeden udało się Kaczmarkowi mnie rozśmieszyć przy pomocy słów własnych, pisanych prozą - gdy opisał swą telefoniczną poradę sposobu naprawienia radzieckiego kalkulatora EW80. Trzeba tu wspomnieć, że Jan Kaczmarek - jako absolwent Wydziału Łączności Politechniki Wrocławskiej - zatrudniony był w 1973 roku jako inżynier elektronik w Centralnym Biurze Rozliczeń Przemysłu Węglowego. Był jedynym inżynierem w tym biurze i jedyną osobą, która umiała obsługiwać maszynę z 1800 lampami elektronowymi, zajmującą halę o wymiarach 20 na 20 metrów... Maszynę, która wyliczała zarobki dla górników węgla brunatnego.

Kiedyś, pamiętam mój zastępca dzwonił w nocy do Szczecina, bo akurat tam grała Elita, z pytaniem: "Co mam zrobić, jak ten ruski s...syn nie chce zaokrąglać?" "To idź Rysiek do lewego panelu, policz trzecią szafkę od góry i pier...nij pięścią z całej siły". Za chwilkę słyszałem w słuchawce łomot i radosny krzyk Rysia: "Panie inżynierze! Naprawiłem s...yna! Dziękuję bardzo".

Opisując początki swej działalności w Studiu 202, wspomina Kaczmarek o swych kłopotach związanych z próbami napisania tekstu radiowego:

Andrzej życzliwie zachęcał, pomagał, poprawiał pointy. Miałem dużo dobrych chęci, ale wyżej przeciętnego felietoniku satyrycznego nie podskoczyłem. [...] Andrzej jednak był nie tylko świetnym satyrykiem, ale i bardzo dobrym psychologiem. Szybko połapał się, że nie napiszę w najbliższym czasie dobrego "obrazka", jak nazywano wtedy skecz lub scenkę. Kiedyś w barze przy kawie wymyślił mi więc zajęcie w Studiu 202: "Jasiu! Ty po prostu rób to co umiesz i pisz piosenki!"

Po przebrnięciu przez ponad dwustustronicowy tom szarych wspomnień, mimo całego szacunku dla osoby Jana Kaczmarka (a może właśnie z tego powodu), pozostaje mi się tylko pod wypowiedzią pana Andrzeja podpisać...



Jan Kaczmarek "Elita: moje życie, moja przygoda"
Europa 2002
ISBN 83-87977-04-7

powrót do indeksunastępna strona

95
 
Magazyn ESENSJAhttp://www.esensja.pl
redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.