Genevieve
[wszystko przez bazylię]
to bazylia tak pachniała narkotycznie
zniekształcając wyobrażenie ucieczki
(świat stawał się wtedy bardziej)
wdeptując w murawę kwiaty zła
(pan charles był wybitnie zirytowany)
wybiegliśmy z raju
bóg z rozwichrzoną brodą
(w której umilkły świerszcze)
krzyczał oddajcie mi władzę nad snami
inni machali chusteczkami
(obowiązkowo białymi na znak pokoju)
tłum nie napierał na barierki
rzeczywistość po drugiej stronie pachniała kawą
(miała białe ściany i kraty w oknach)
nie mieliśmy śmietanki ni cukru
odwiedzali nas wszyscy święci
przynosili słodkie kołacze z serem
(wtedy łatwiej było znieść ich milczenie)
gdy nadeszła już pora pożegnań
(kilka łez i dużo biurokracji)
bóg otworzył drzwi kuchenne
stanęliśmy z powrotem w szeregu
machaliśmy chusteczkami uciekającym
(obowiązkowo białymi na znak pokoju)
Herszełe
Go
ostatnio podrywała mnie lesbijka
miała na sobie czarne pistolety
i tylko
oczami strzelała jak z bicza
pif paw
otarła łzę z mojego oka
nawlekła nie nawykła na szpilę cyrkla
circa mojego serca
osiedle Szosa Krakowska
tam składałem się bezkształtnie
przyjmując formę odrzuconej z pamięci
perwersyjnej femme fatale
Świtezianek
przypadki macieja borawskiego
linia pomiędzy światłem a
cieniem jest kręcona
izolowana półtorej dioptrii niewidzialności
i prowadzi do końca
kiedy po niej biegnę
staje się włosem blondynki
linia pomiędzy światłem sceny a
cieniem jej powiek
jest ością w symetrii
i wydziela spośród złudzeń
wieczny okruch prawdziwej rozkoszy
linie i formy które nadają mi kształt
prowadzą mnie bezwolnego przez miasto
ja nie protestuję gdy przechodzimy
na ciemną stronę ulicy
(wszystkie denerwujące układy
odłożyłem na jutro na nigdy
zanurzyłem w formalinie)
wreszcie nadpływa światłocień
dusi krzyki knebluje myśli
mój upośledzony demiurg samobójca
znów może pociągnąć za sznurki
on - zaciska wszystkie pętle
różnicy pomiędzy tym białym wierszem a
czarnym życiem powinno nie być
ale nie sposób jej uniknąć
kiedy chce się ze złego życia
napisać dobry wiersz
Garrick
Bitwa pod ***. 1921.
Rozpętać się może bitwa sprzeczności
Kiedy pokusa uśmierca
Bo ile w uczuciu było miłości
A ile w miłości serca.
Zdarzyć się może bitwy finale
Zdarzyć się może i musi
Żeby na zawsze zrozumieć swe żale
A co kusiło, niech skusi.
Wtedy pod borem, gdzie promyk ukwita
Poległych ciała powstaną
I patrząc jak w serca ich radość zawita
Z żadną już blizną, czy raną.
Asia
3 razy o płci przeciwnej
I
Entuzjazm mężczyzny.
Przepraszam bardzo...
Zatańczysz?
Zatańczmy!
Choć, potańczymy.
No dobra.
Innym razem.
Sama sobie tańcz.
Nie rycz.
Nie chcę już z tobą tańczyć.
To tylko tango.
II
Dialog
- Upiłam się jego oczami.
- Jak to?
- Były piwne.
- A on?
- Co on?
- Ty też masz piwne...
- On miał mocną głowę.
III
Mimoza
Serio?!
Seryjnie?
Ssss...
Spoko że cię widzę bo fajnie mi się na ciebie patrzy bo masz duże oczy.
Dużo o tobie myślałem i tak sobie tęskniłem i mam ochotę cię teraz
pocałować.
Dowcipny nie jestem ale to nie jest przecież najważniejsze ale to tobie
nie
przeszkadza.
Dawno temu już chciałem to zrobić to co teraz zrobię.
Didaskalia!
Bierze do rąk czerwono krwistą różę.
Zostań moją żoną!
Zawsze o tobie marzyłem.
Zrobię dla ciebie wszystko.
Zdradzać nie będę.
Odchodzi.
Upuszczona róża: artysta...
semideus
tokot
płynie z gracją
przez włóczki głębiny
nie ulepiony on z gliny
pojawia się i znika
lawirując z radością
między światłem a ciemnością
własnym życiem
ogon jego żyje
niestrudzenie miota się i wije
z oczu blask
bije diaboliczny
a uśmiech ma liryczny
jednym mruknięciem
potrafi zsyłać sny
władca wszechobecny
nonFelix
*** [jednym słowem...]
Jednym słowem: nie
przestań się niespodziewać
przestań unosić rękę
i wygłaszać te swoje śmieszne żądania
chęci to jeszcze nie wszystko
nie zawsze jest tak jak byśmy chcieli
w zwolnionym tempie kazania
od jednej do drugiej niedzieli
Jednym słowem: tak
trzeba znaleźć osobisty konsensus
pozycję w której obojgu nam będzie wygodnie
i jeszcze tylko myśl - nie sparzyć się ogniem
szczęśliwie Mars zamieszkał w mej głowie
stworzył rozwiązanie zatrzymanego zegara
pozostawię po sobie blizny
ślady zębów marzenie patologa
Datura
veni, vidi, vici
Mnogość świateł
Tysiące szklistych płomieni
Miliony rozłożonych ciał (duszy?)
i wśród tego ogniska śmierci
jestem ja
mała
pusta
nędzna
czemu walczę o nic?
o światełko na moim wieku
o sąsiada rozkładającego się
od stóp do pustej czaszki, gdzie
dzwoni cisza...
Konrad R. Kruczkowski
*** [wreszcie się nauczyłem]
wreszcie się nauczyłem,
co to znaczy być głupcem,
stąpać po kruchym lodzie,
i dziesięć tysięcy razy rozpamiętywać
wcześniejsze kroki
wreszcie się nauczyłem,
co to znaczy być ślepcem,
patrzeć na słońce,
nie zwracając uwagi na to że razi,
zachwycać się jego ciepłem
wreszcie się nauczyłem,
co to znaczy być dzieckiem,
cieszyć się z drobnych rzeczy,
nie oglądając się na to,
że inni mogą się śmiać
wreszcie się nauczyłem,
co to znaczy być
...człowiekiem
i nic to,
że człowieczeństwo czasem
musi boleć
Stagiryta
wittgenstein
Zaczęło się ściemniać
a ja nie widziałem ciemności
Mężczyzna i kobieta
jak dwoje rozkapryszonych
Dzieci
które roztrwoniły wszystko