nr 10 (XXII)
grudzień 2002




powrót do indeksunastępna strona

Tomasz Kujawski
  Kraina zamętu

        Peter Straub "Kraina cieni"

Zawartość ekstraktu: 50%
Wersja light - bez ilustracji
Prób zaadoptowania dzieł Petera Strauba na polski rynek było już kilka, jednak wszystkie zakończyły się niepowodzeniem. Nie licząc napisanego do spółki ze Stephenem Kingiem Talizmanu i jego kontynuacji - Czarnego domu, wydano już dość dawno temu cztery powieści autora: Julię, Upiorną opowieść, Krainę cieni oraz Tajemnicę. Kolejnym wydawnictwem, które próbuje zainteresować Straubem polskiego czytelnika, jest Mag. Bardzo dobrze, że tak się dzieje, gdyż pisarz to oryginalny i ciekawy, a horrorów wydaje się u nas zbyt mało. Szkoda tylko, że zdecydowano się na opublikowanie powieści po pierwsze już w Polsce znanej, po drugie, na nieszczęście, niezbyt udanej.

Początek Krainy cieni przenosi nas w rok 1958 do staromodnej, surowej szkoły średniej, i opisuje kilka pierwszych miesięcy spędzonych w niej przez grupkę chłopców, skupiając się przede wszystkim na Tomie Flanaganie i Delu Nightingale'u, dwóch przyjaciołach interesujących się prestidigitatorstwem.

Często podkreśla się, że autor nawiązuje swoją twórczością do powieści gotyckiej, i tak też jest w tym przypadku. Powolna, ale hipnotyzująca narracja, poetycki język i mroczne klimaty zapowiadają bardzo interesującą lekturę, jednak po początkowych 150 stronach fabuła książki wykonuje zwrot o 180 stopni. Przyjaciele wyjeżdżają na wakacje do wujka jednego z nich - mistrza sztuk magicznych. Zaczyna się zupełnie inna powieść, która szkieletem fabularnym przypomina trochę Maga Fowlesa. Chłopcy stają się świadkami przedziwnych, aranżowanych tylko dla nich widowisk, uczestniczą w nietypowych lekcjach magii, wysłuchają długich opowieści wuja. Początkowo druga część książki jest nawet bardziej frapująca niż pierwsza; niestety, z każdą kolejną setką stron wszystko robi się coraz bardziej zagmatwane. Autor próbuje coś powiedzieć, mnoży i wpycha gdzie się da ogromną ilość przeróżnych motywów-symboli. Co chwilę przeskakuje pomiędzy narracją pierwszo- a trzecioosobową, wybiega z akcją o kilkadziesiąt lat w przyszłość do powieściowej teraźniejszości, by za chwilę wpleść kilka retrospekcji. Akcja prowadzona jest bardzo chaotycznie. Pod koniec już zupełnie nie wiemy, czy opisywane wydarzenia są rzeczywistością, kolejnym przedstawieniem, czy snem. Oczywiście trudno w takiej sytuacji przejmować się bohaterami, gdyż nie wiemy, czy niebezpieczeństwa, wobec których stają, nie są przypadkiem tylko "na niby". Jakby tego było mało, zakończenie nie przynosi żadnych wyjaśnień, żadnych niespodzianek, żadnej pointy.

Uczciwie należy zaznaczyć, że wielu czytelników Strauba Krainę cieni stawia bardzo wysoko. Mnie jednak autor nie przekonał wcale. Wykonał kawał dobrej pisarskiej roboty, plusy jego warsztatu można wymieniać długo, ale tu wszystko nie bardzo składa się w całość. To, co w większości powieści działa na plus (na przykład niejednorodny sposób prowadzenia narracji i niechronologiczność przedstawiania zdarzeń), tutaj, w połączeniu z niejasną fabułą, wypada niekorzystnie. Pisarz nie może też się zdecydować, czy tworzy powieść stricte rozrywkową, czy ma jakieś większe ambicje.

Jednym zdaniem: Straub - tak, Kraina cieni - niekoniecznie.



Peter Straub "Kraina cieni" (Shadowland)
Przekład: Irena Lipińska
Mag 2002
ISBN 83-89004-35-6
Str. 486
Cena 32,- zł

powrót do indeksunastępna strona

90
 
Magazyn ESENSJAhttp://www.esensja.pl
redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.