nr 10 (XXII)
grudzień 2002




powrót do indeksunastępna strona

Milena Wójtowicz
  Statystyka magii

        ciąg dalszy z poprzedniej strony

     Stokrotka chrapał, zwinięty w kłębek przy piecu. Herbert, zmęczony dźwiganiem zbroi, poszedł w jego ślady. Papuga skubała z niesmakiem krakersa, strasznie się przy tym nudząc. Lanfred szperał w zakurzonej bibliotece. Z sąsiedniej komnaty dobiegały prychnięcia i posapywania Amadeusza, który został stanowczo nakłoniony do zażycia kąpieli. Iskierka nieustępliwie szorowała jego ubłocony pysk. Czajka siedziała obok i podawała jej kolejne kostki mydła. W najdalszym kącie zawinięty w koce Syk robił przepierkę, zerkając z nienawiścią na smoka.
     - To przez niego.
     - Nie przez niego, tylko przez tych bojówkarzy - zaprotestowała wiedźma. -  Taką młodzież należy resocjalizować, a nie puszczać na ulice.
     - Tu nie ma ulic - powiedziała Czajka.
     - Puszczać do lasu też ich nie należy.
     - Ten kretyn z drągiem miał takie muskuły... - rzekł zawistnie Syk.
     - Za to zero intelektu - rzuciła Iskierka znad balii. - Mózg i mięśnie pozostają w ścisłej proporcji.
     Czajka patrzyła ponuro na kolejną kostkę mydła.
     - Następnym razem zamienisz go w jakieś paskudztwo - zasugerowała.
     - Paskudztwem to jestem ja - westchnął Syk.
     - Niska samoocena zaczyna być chorobą społeczną - zauważyła Iskierka. - Nie martw się, już ja cię z tego wyleczę - zagroziła.
     - Nie trzeba - przestraszył się bożek. - Już czuję, jak mi samoocena rośnie.
     Do komnaty zajrzał Tygrys.
     - Co za idiota wymyślił generałów pacyfistów?
     - Wojna i generałowie to twoja działka, kochanie - wypomniała wiedźma znad balii z Amadeuszem.
     - Ale nie pacyfiści!! To absurd! To wprowadza chaos totalny do.. - odwrócił się i spojrzał podejrzliwie na Czajkę, która z miną męczennicy podawała Iskierce kolejną kostkę mydła.
     - To nie ja - zaparła się. - Ja od trzech tysiącleci mam depresję i nic mi się nie chce robić.
     - Może i nie ty - zgodził się dziwnie łatwo Tygrys. - A, w komnacie tronowej postawiłem nową rzeźbę. Sztuka nowoczesna. Sam zrobiłem - uśmiechnął się promiennie i poszedł sobie.
     - Od kiedy on się interesuje sztuką? - zapytał podejrzliwie Syk.
     - Nie mam pojęcia - Iskierka owinęła Amadeusza w różowy ręcznik. - Już jesteś czysty. Teraz kolej na Lucillę.
     - Zamierzasz ją wykąpać?
     - Zamierzam ją odczarować.
     - Stawiam dziesięć sztuk złota, że ci się nie uda - zaproponował Syk.
     - Ja bym postawiła pięćdziesiąt - mruknęła Iskierka.
     - Pójdę poszukać jakichś zaklęć - zaofiarowała się Czajka.
     Wyszła, a za nią wybiegł Amadeusz, gubiąc po drodze różowy ręcznik. Od razu trafił do komnaty, gdzie stała rzeźba. Była niejadalna, o czym od razu się przekonał, i krucha. Zaczynając od miejsca, w którym ją ugryzł, pęknięcia szybko objęły cały szklany blok. Amadeusz nie czekał na rezultat, tylko uciekł, obawiając się kary.
     Szklany blok pękł i znikł. W komnacie pozostał oszołomiony człowiek, który pół godziny wcześniej nagle znalazł się w szklanej pułapce. Godzinę wcześniej negocjował pokój, a potem nagle zjawił się nie wiadomo skąd brodaty choleryk protestujący przeciwko zaprzestaniu walki. Generał uprzejmie wytłumaczył mu, dlaczego pokój jest lepszy i usłyszał, że owszem, pobudki są szlachetne, ale działania nie do przyjęcia. Teraz znalazł się w nieznanym miejscu, a narwani dowódcy mogli już rozpocząć jatkę. Generał pośpiesznie wyszedł z komnaty.
Wersja light - bez ilustracji
     Już na korytarzu natknął się na kogoś. Ten ktoś niósł dziesięć opasłych ksiąg, zataczając się pod ich ciężarem, a druga dziesiątka leciała za nim w powietrzu. Generał nie miał czasu na uprzejmości.
     - Gdzie ja jestem? - spytał
     Postać zatrzymała się.
     - A nie tutaj?
     - Gdzie są konie?!?
     - Nie wiem. Amadeusz je gdzieś spłoszył.
     - Skąd ja się tutaj wziąłem?!?!
     - Dlaczego ja mam wszystko wiedzieć?! - zaprotestowała postać. Rzuciła książki na ziemię i okazała się ładną, strasznie rozczochraną dziewczyną z wyrazem śmiertelnej urazy na twarzy. - Ja nic nie wiem i nic mnie nie obchodzi!! Odczepcie się ode mnie - odwróciła się na pięcie i poszła sobie.
     W drzwiach ukazał się ziewający wilkołak.
     - Musicie tak krzyczeć? Dzień dobry - zauważył generała i przywitał się życzliwie.
     - Dzień dobry - odparł odruchowo generał. - Gdzie ja jestem?
     Wilkołak stropił się.
     - Tutaj chyba.
     Generał westchnął.
     - Są tu jakieś konie?
     - Uciekły. Ale za dzień, dwa, wrócą.
     - Za dzień, dwa, to będzie po bitwie i nie będzie szans na pokój!
     Stokrotce coś zaświtało.
     - Ejże, ty nie jesteś przypadkiem tym generałem pacyfistą, co chce pokoju a nie rzeźni?
     - Generał Niedźwiedź z armii Pięciowieży.
     Wilkołak rozpromienił się.
     - A ja już myślałem, że na świecie są sami psychopaci! - złapał generała za rękę i potrząsnął nią serdecznie. - Stokrotka jestem. Nie sądziłem, że Tygrys podejmie aż takie działania.
     - Tygrys?
     - Duży, wściekły, z brodą.
     - Chyba miałem przyjemność go spotkać. To on mnie tu sprowadził?
     - Na to wygląda - powiedział Stokrotka.
     W głębi korytarza rozległo się straszliwe "Iiiiiiiiiiiiiiii" i obok nich przebiegła różowa świnka, piszcząc w niebogłosy. Za nią biegła Iskierka.
     - Lucillo, stój!!
     - To jest Lucilla?!? - zdumiał się Stokrotka spoglądając za nimi.
     - Oj tak - powiedział z szerokim uśmiechem Syk. - Na obiad będzie wieprzowina - zachichotał.
     Generał postanowił zignorować wydarzenia i skupić się na swoim zasadniczym celu.
     - Chciałbym porozmawiać z tym Tygrysem.
     Syk zerknął na niego.
     - O, ten idiota pacyfista. Tygrys go ściągnął? Musiał się naprawdę wściec.
     Niedźwiedź zaczął tracić cierpliwość.
     - Lada chwila zacznie się naprawdę krwawa wojna. Muszę temu zapobiec. Gdzie jest ten Tygrys?!?
     - A kto go tam wie - westchnął Syk. Wyciągnął z kieszeni karty. - Pokerek?
     - We dwóch? - skrzywił się Stokrotka.
     - Dokooptujemy księciunia, Iskierka zaraz wróci. Umiesz grać? - spytał generała.
     - Mam ważniejsze rzeczy na głowie.
     - Twoja strata. Tygrys nie gra, a to znaczy, że każdy ma szansę.
     Generał westchnął ciężko. Jedno było pewne: porwał go jakiś kretyn militarysta posługujący się magią. Poza tym wszystko było kompletną niewiadomą, a ludzie, których tu spotkał, jeśli w ogóle można ich tak nazwać, byli co najmniej oryginalni. Rozczochrana z kolorowymi włosami wyglądała na niezrównoważoną. Brunetka robiła dziwne wrażenie. Wilkołak i brzydal byli dziwni sami w sobie. Tylko prosiak wyglądał w miarę normalnie. Generał poszedł przed siebie i znalazł wyjście. Las wyglądał normalniej niż jaskinia. A droga, którą widział, musiała dokądś prowadzić. Istniała szansa, że spotka kogoś, kto wie, gdzie jest. Energicznym krokiem ruszył na poszukiwanie.
     
     Pół godziny później zirytowany Tygrys zajrzał do kuchni, gdzie wiedźma, książę, wilkołak, chłopiec, bożek i bogini grali w pokera.
     - Syk, ta Fikołka łazi po lesie i cię szuka. Zabierz ją gdzieś, zanim tu trafi - polecił. - To było po pierwsze. A po drugie, gdzie jest moja rzeźba?
     - Jaka rzeźba? - zainteresowała się słabo Iskierka, pochłonięta grą.
     - Moja. Duża. Szklana.
     Wiedźma podniosła głowę.
     - Szklana rzeźba w domu, gdzie są małe dzieci - powiedziała karcąco. - Amadeusz mógł się skaleczyć!
     - Albo ją rozwalić - rzucił na odchodnym Syk.
     - Dlaczego od razu on? - zaprotestowała Czajka. - Mógł to zrobić ten co tu się pętał.
     Nie zauważyła znaków dawanych jej przez wilkołaka, ale za to dostrzegł je Tygrys.
     - Kto tu się pętał?
     - Lucilla biegała - odpowiedziała nieprzytomnie Iskierka.
     - Na tych papuzich nóżkach? - zdziwił się mimowolnie wojownik.
     - Nie, na kopytkach. Iskierka zmieniła ją w świnkę.
     - Może przynajmniej przestanie skrzeczeć.
     - Za to teraz kwiczy. Nie wiem, co było gorsze - Stokrotka zapatrzył się ponuro w swoje karty.
     - Jakby ją spróbowała odczarować jeszcze raz, to może by ją zmieniła w coś, co nie ma głosu - zaproponował Herbert.
     - W karpia na przykład - podsunął wilkołak.
     - Jesteś pewien, że karpie nie mówią? - zainteresowała się Czajka.
     - A rozmawiałaś z jakimś?
     - Wracając do tematu - przerwał dyskusję Tygrys. - KTO się tutaj pętał?
     Patrzył na Iskierkę, która poczuła się zobligowana do odpowiedzi.
     - Nie zwróciłam uwagi - powiedziała. Zastanowiła się chwilę. - Przystojny był.
     - Nie zwróciłaś uwagi, a wiesz, że był przystojny?! - wkurzył się Tygrys. - To na co ty zwracasz uwagę?
     - Jakiś strasznie niezorientowany - dodała Czajka. - Miał strasznie dużo pytań.
     Tygrys spojrzał na Stokrotkę i Herberta.
     - Mnie tam nie było. Spałem - zastrzegł się chłopiec.
     Stokrotka ugiął się pod ciężarem spojrzenia.
     - To był ten generał. Pacyfista.
     - Świetnie - zirytował się Tygrys. - Ciężko pracuję, wracam do domu i co się okazuje?!? Moje dziecko stłukło klatkę z pacyfistą, moja kuzynka jest zbyt wielką idiotką, żeby go zatrzymać, moja narzeczona nie zwraca na niego uwagi, ale wie, że jest przystojny, jej kumpel ukrywa przede mną fakt ucieczki niebezpiecznego pacyfisty, po korytarzach lata kwiczący prosiak, a mój uczeń sobie w tym czasie śpi! - spojrzał na Lanfreda. - A jedyną niewinną osobą jest przypadek beznadziejny!
     - Zapomniałeś o Syku - mruknęła znad kart Iskierka.
     - Jeszcze sobie przypomnę - warknął Tygrys. - Muszę wracać i pilnować tych kretynów. Wcale im się nie pali do wojny. A wy znajdźcie tego pacyfistę, zanim on znajdzie pole bitwy.
     - Ja muszę znaleźć Lucillę, zanim ją ktoś zje - zaprotestowała Iskierka.
     - Ja jej muszę pomóc - powiedział Lanfred. - W końcu to moja narzeczona.
     - Ja muszę się bawić z Amadeuszem - oznajmił Herbert.
     - Ja jestem niedojda - powiedział, promieniejąc szczęściem wilkołak.
     - Ja mam depresję - rzuciła Czajka.
     - Nie szkodzi - powiedział zimno Tygrys. - Najlepszym lekarstwem na depresję jest znalezienie sobie jakiegoś zajęcia. Do roboty, ale już - znikł.
     
     Musiałek siedział na zwalonym pniu i ostrożnie obmacywał wielkiego guza, sycząc przy tym z bólu.
     - Sam sobie jesteś winien - stwierdził niemiłosiernie Skarpeta. - Tłumaczyłem ci, że tu nic nie jest takie jak powinno być.
     - Baba przyłożyła mi kijem - jęknął rycerz.
     - Zważywszy, że zepsułeś jej romantyczne tete-a-tete, wcale się nie dziwię. Masz szczęście, że zaraz potem sobie poszła, bo mogła zrobić ci większą krzywdę.
     - Jestem skompromitowany!
     - Nie dramatyzuj. Mogło być gorzej.
     - Jak?
     - Mogła przyłożyć ci kijem na środku tej twojej loży rycerskiej. To by dopiero była kompromitacja.
     Musiałek pokiwał głową. Nagle zmarszczył czoło i przez chwilę nasłuchiwał.
     - Ktoś idzie.
     - Odłóż ten kij - zaproponował Skarpeta. - Ty tu sobie siedź, a ja będę mówił.
     Musiałek niechętnie posłuchał, ale zaraz poderwał się na nogi.
     - Ja go znam! - wykrzyknął. - Niedźwiedź z Czarnoboru!! Pamiętasz mnie?? Musiałek z Wężogrodu, spotkaliśmy się na uczcie u króla Frydmunda!
     - Oczywiście, że pamiętam - odparł Niedźwiedź. - Cóż za niespodziewane spotkanie.
     - Nie miałeś przypadkiem dowodzić w tej chwili wojskami króla Frydmunda pod Mysią Górą? - zainteresował się Musiałek.
     - Miałem - stwierdził ponuro Niedźwiedź.
     - To dlaczego...
     - Pozwól, że zgadnę - wtrącił się Skarpeta. - Miał z tym coś wspólnego jakiś wilkołak, strach na wróble, książę, smok albo papuga?
     - Mniej więcej - Niedźwiedź spojrzał na niego podejrzliwie. - A skąd ty to wiesz?
     - Skarpeta LeFlądr, mistrz magii - skłonił się Skarpeta. - Po prostu umiem łączyć fakty.
     - A umiesz odesłać mnie pod Mysią Górę?
     - Te umiejętności pozostają tajemnicą dla większości magów.
     - A ty do tej większości należysz?
     Skarpeta skrzywił się.
     - Chwilowo tak.

ciąg dalszy na następnej stronie

powrót do indeksunastępna strona

7
 
Magazyn ESENSJAhttp://www.esensja.pl
redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.