 | 'Żywoty diabłów polskich' | [...] Czart jednak nie prędzej puścił zdrajcę, aż mu Mefisto zaprzysiągł na wszystkie znaki piekielne, iż opuści Polskę natychmiast i nigdy już do niej nie powróci. Sam Werner odebrał przysięgę i powtórzył ją wszystkim diabłom, które stały kołem i gotowały się do walki. Żaden człowiek nie byłby się dowiedział o tym zdarzeniu, gdyby brat Anzelm z bernardyńskiego klasztoru nie widział na własne oczy, jak diabeł osmagał diabła. Brat Anzelm znał mowę niemiecką i tatarską, więc chociaż go strach mroczył, podsłuchał, co między sobą czarty szwargocą, i pobiegł zawiadomić przeora o dziwnym zdarzeniu. Nie było więc co czekać. Diabły nierade z zakończenia sprawy rozlazły się po ziemi, aby swą złość, zapaloną przez niemieckiego czarta, wywrzeć na ludziach. Obity Mefisto, mocno kulejąc, skoczył na ulicę i jak mógł najspieszniej, zmykał ku Staremu Miastu, nurzając się w ciemnych zaułkach. W jednym z domów paliło się jeszcze światło i rzucało mdłe promienie na ulicę. Czart spojrzał po sobie i cofnął się natychmiast w najciemniejszy kąt, aby go nie dostrzegło jakie znajome oko. Był bowiem obdarty jak łachmaniarz. W kubraku dziury, brak jednej nogawicy, piękne pióro na berecie złamane na dwoje, a z jedwabnej delii pozostała tylna część, przednią bowiem urwali mu kmotrowie. Niepodobieństwem było w takim stroju pokazywać się ludziom i przyjaciołom. Na zawsze bowiem straciłby dobrą opinię. Siadł tedy w kącie i czekał, a kiedy błysnął pierwszy brzask, zabrał się do roboty. Tu okroił, tam dodał, co trzeba było załatał i wyprostował, i nim słońce wzeszło, był gotów z robotą. Sam się zdziwił, że poszło mu tak sprawnie, choć ubranie było nie do rzeczy: z tyłu długie, z przodu krótkie, razem wielkie błazeństwo, ale cóż miał robić, skoro nie dostawało materiału? A gdy tak wysztafirowany zmierzał ku bramie, aby wyjść z Warszawy, jako przyrzekł, spotkał wesołą kompanię wracającą z nocnej hulatyki. Sami dobrzy znajomi! - Guten Tag, buon giorno! - krzyczeli rozbawieni bibosze, dziwiąc się, że cudzoziemiec wygląda tak kuso. - Nie wiecie? Po raz pierwszy widzicie? - tłumaczył Mefisto. - Teraz taka moda. Żaden piękniś nie włoży na siebie innego ubrania. Po prostu nie uchodzi! Czart mówił z taką bezczelną pewnością siebie, że mu uwierzono i uznano modę za piękną i praktyczną. Nazajutrz wprowadzono fraki w mieście.
Witold Bunikiewicz "Żywoty diabłów polskich" Wydawnictwo Poznańskie 2002 ISBN 83-7177-055-3 Cena 20,- zł |
|