 | 'Cztery lata na huśtawce' | Pamiętam, że któregoś wieczoru, kiedy byłem mały, z wypiekami na twarzy po skończeniu kolejnej książki przygodowej zasiadłem do atlasu i wykreśliłem na mapie swą wymarzoną trasę wędrówki dookoła świata. Trzy razy okrążała Ziemię i przecinała chyba wszystkie oceany i morza, a w wielu miejscach planowałem dłuższy pobyt przeznaczony na zwiedzanie lądu. Podróż miałem z pewnością odbyć na własnym jachcie, który kiedyś, za parę lat, miałby się stać moim domem na długi czas... O realizacji analogicznego planu z dzieciństwa opowiada właśnie książka "Cztery lata na huśtawce", której autorem jest Wojtek Kmita - człowiek, który wraz z żoną Gosią w ciągu czterech lat opłynął świat na własnoręcznie zbudowanym jachcie. Państwo Kmita zostali pierwszym polskim małżeństwem, które dokonało tego wyczynu. Lata wyrzeczeń i odkładania pieniędzy na zachciankę z dzieciństwa to wysiłek wart podkreślenia, bo przecież wielu z nas w wirze dorosłego życia prawie zapomina o dziecięcych snach. Oni jednak nie zapomnieli i wydaje się, że swojemu celowi podporządkowali życie. Jest coś wyjątkowego w tym podejściu, wszakże, jak mówi stare porzekadło, każdy z nas jest kowalem własnego losu. Intratny zawód alpinisty przemysłowego być może pozwoliłby autorowi na prowadzenie całkiem wygodnego życia jako szczur lądowy, ale on, zafascynowany morskimi opowieściami i huśtawką pokładu jachtu, decyduje się poświęcić całe lata życia na realizację marzenia z kołyski. To w dzisiejszych czasach rzadka postawa. Autor pracował przez 10 lat jako alpinista przemysłowy. Pierwszą swą łódź zaczął budować w wieku 14 lat, ale dopiero trzecia szkutnicza próba zakończyła się zwodowaniem własnego dziewięciometrowego jachtu, ochrzczonego imieniem "Temi", bo przecież "temi ręcami" został zbudowany - opowiada autor. I właśnie na tym jachcie, po latach przygotowań, rusza wraz z małżonką we wrześniu 1993 roku w podróż dookoła świata. Trudno jednoznacznie zaklasyfikować tę książkę. Jak na podróżniczą za mało tu informacji o odwiedzanych miejscach, są one zbyt skrótowe, ogólne, często wyrwane z kontekstu, podane jedynie jako ciekawostki. Jak na przygodową za mało tu akcji charakterystycznej dla tego rodzaju opowieści. Z drugiej strony - plejady prawdziwych postaci i wydarzeń przewijających się przez karty nie powstydziłby się autor fikcyjnych przygodówek. Książka najbliższa jest chyba w formie pamiętnikowi, choć autor starał się nadać swoim wspomnieniom tempo i charakter czegoś innego - z lepszym lub gorszym skutkiem. Kmita rezygnuje z fachowego słownictwa żeglarskiego, więc książkę czyta się dość lekko. Niestety, ma on skłonność do nader częstego podkreślania walorów swojego trybu życia. Tego, że miast gonić za realizacją kreowanej w dzisiejszym świecie spirali potrzeb, on gonił za realizacją dziecięcego marzenia. Tego rodzaju wtręty pojawiające się na kartach książki co parę-paręnaście stron, inspirowane zawsze napotkaniem luksusowego jachtu, odwiedzeniem diabelsko drogiego, cywilizowanego portu czy też zakotwiczeniem na bezludnej wyspie, stają się po pewnym czasie nużące i wręcz denerwujące, bo nie tego spodziewa się człowiek, który chce przekonać się o tym, jak można w cztery lata opłynąć świat na własnoręcznie zbudowanej łodzi. Sednem wspomnień żeglarza są przecież odwiedzone miejsca, poznani ludzie i zwyczaje, wreszcie przepis na realizację podobnych marzeń i opis problemów, na jakie można się natknąć. A tych jest bardzo wiele, na przykład niepewny silnik, choć zakupiony jako nowy, okazuje się po pewnym czasie złomem nadającym się jedynie do wyrzucenia. Podróż została zaplanowana w drobnych szczegółach i autor książki przewidział, w których miejscach będą musieli zatrzymać się na dłużej, uzupełnić zapasy prowiantu, słodkiej wody, paliwa do silnika, gdzie będzie trzeba wyczyścić i pomalować dno łodzi, a gdzie spędzić parę miesięcy na pracy zarobkowej, z której pieniądze wyda się na kolejny etap trasy. Części poświęcone pobytowi na lądzie czyta się naprawdę dobrze, są najbardziej przygodowe i podróżnicze, najbardziej bliskie temu, czego spodziewać się będzie czytelnik. Opisy wysp Bahama, Dziewiczych, Małych Antyli, Florydy, Kanału Panamskiego, żegluga przez Pacyfik do pierwszych wysp Polinezji, potem Markizy, Wyspy Towarzystwa, Cooka, Samoa Zachodnie, Nowa Zelandia, Wielka Rafa Koralowa i Australia, Mauritius i Reunion, wreszcie Afryka (dokładnie Republika Południowej Afryki) a potem wyspa Świętej Heleny, historyczne Azory i powrót przez kanał La Manche na Bałtyk. Czyż to nie brzmi fantastycznie? Przez cztery lata małżeństwo przebyło 74 tysiące kilometrów, a ich domem był kołyszący się, a niekiedy przechylony na stałe pokład jachtu "Temi". Ich zaradność w najprzeróżniejszych sytuacjach, jakie zgotował im los, godna jest podziwu, ale to także skutek długoletnich przygotowań przeprowadzonych z uwzględnieniem zasady, że jeśli na coś jest się przygotowanym, to akurat to się nie wydarzy. Tylko ta spirala potrzeb, zupełnie zbyteczna i nadająca niezwykłej opowieści charakter oczywistych, pseudofilozoficznych rozważań, sprowadzająca rozpaloną wyobraźnię czytelnika raz po raz do prozy życia, jaką ma za oknem...
Wojtek Kmita "Cztery lata na huśtawce" Kemot 2002 ISBN 83-917118-0-3 |
|