Piosenka szarością przesycona / zima A.D. 2002  |
Ilustracja: Piotr 'Grabcu' Grabiec |
- Co pani właściwie robi? - stanąłem obok małej, pogodnej staruszki na niewysokim pagórku.
- Ja? Ja się tylko przyglądam - uśmiechnęła się.
- Czemu, jeśli można wiedzieć, pani się przygląda?
- Przyglądam się śmierci - wzdrygnęła ramionami. - Zawsze byłam ciekawska; wie pan, to nawet miłe - ujrzeć w końcu coś, na co tyle lat się czeka.
Wiatr powiał mocniej, starsza pani opatuliła się szarym, podniszczonym płaszczem i zaczęła schodzić z pagórka. Zachmurzyło się, silny, lodowaty, listopadowy wiatr przywiał złowieszcze, niesamowicie ponure obłoki. Niebo stało się szare i chyba sprawiało wrażenie smutnego. Razem z niebem cały świat wokół poszarzał. W szarym parku nieopodal szary piesek gonił szarą piłeczkę rzuconą przez szarą dziewczynkę; szara para całowała się na szarej ławce; a szarzy starsi państwo raczyli się szarym winem, siedząc na szarym kocu. Zacząłem powoli schodzić, kierując się w stronę mojego, o ironio w rzeczywistości również szarego, domku; odwróciłem się jeszcze w stronę, w którą udała się ta przemiła staruszka i... Moja dusza także poszarzała. Ujrzałem podniszczony, szary płaszcz leżący jakieś sto metrów od pagórka, a spod niego wystającą rękę, pomarszczoną i zniszczoną, zaciśniętą jakby w geście nieodłącznie towarzyszącej życiu walki. Startą przez ten nieubłagany, wiecznie młody, wiecznie stary, wiecznie aktualny i chyba wiecznie szary czas.
Pócz!?!  |
Ilustracja: Katarzyna Oleska |
- Tak, moje świnki! Tak trzymać - wielki knur stojący na górze gnoju dyrygował biegającymi tam i z powrotem spoconymi i zaróżowionymi z wysiłku świnkami.
- Nie dajmy się! Człowiek nie może tak nami pomiatać, o nieee, powiadam, nie, moje drogie, musimy mu pokazać, że nie damy się. Udowodnijmy wartość naszej Rzeczyświńskopolitej!
- Eeeee, szefie? - mały prosiak pukał z tyłu w wielkiego przywódcę.
- Nie teraz - knur obrzucił przybysza tylko krótkim, wymownym spojrzeniem. - Znoście kamienie, klej, drewno... Zabijmy na cztery spusty dzieło tych tyranów, niech wiedzą, że dzięki takim jak my dobrze im tam, gdzie są. Walczcie świnki, walczcie o swe jutro i prawa, powiadam!
- Ale szefie - mały prosiak niemiłosiernie się pocił, próbując zwrócić uwagę swego przywódcy.
- Idź! Pomóż swym pobratymcom, wstrętny kolaborancie, walcz z nami lub przeciw nam stań. A wtedy niech niebiosa nad twą zdradziecką duszą staną i wyrok słuszny wydadzą!
- Ale szefie! To, co barykadujemy, to chlew! Tam jedzonko i leża nasze.
- Ah... - knur zamilkł. - Tak... no cóż... - szybko zaczął się oddalać, nucąc pod ryjkiem melodię "Roty" i kopiąc przechodzącego akurat zawianego kurczaka.
Świnki jak jeden mąż stanęły nagle, zdziwione takim obrotem sprawy, i spojrzały na pagórek gnojowy, gdzie sam, pozostawiony przez swego przywódcę, stał mały, spocony i niesamowicie czerwony prosiak. Spuścił głowę i powiedział:
- Wiecie...? - zaczerwienił się mocniej i pogrzebał raciczką w ziemi - Chyba straszne będą tego wszystkiego lepperkusje...