 |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma | Biorąc do ręki "Baudolino", powieść rozmiarów potężnych, dostajemy w rzeczywistości do ręki kilka książek. Umberto Eco zdecydował się najwyraźniej na zamieszanie czytelnikowi w głowie i postanowił połączyć w jedno fantasy z historią, powieść historyczno - refleksyjną z podróżniczo - awanturniczą. Co więcej, powiesił na swym dziele sztandar bujdy i dumnie nim macha, co jeszcze bardziej potęguje zamęt. Ale po kolei. Lekturę rozpoczynamy od wejścia w warstwę historyczną. Tytułowy bohater urodził się we Włoszech wieku dziesiątego. Kraj piękny i pełen możliwości, trapiony jednak nieustającymi wojnami między bogatymi miastami Italii. W ten bałagan pakuje się, z wdziękiem Panzerkampfwagenu, Cesarz Rzymski Narodu Niemieckiego Fryderyk Barbarossa. Niewiele mu z tego dobrego przyjdzie, chyba największą korzyścią będzie Baudolino właśnie, młody włoski chłopak, którego cesarz uzna za swojego przybranego syna. Nic dziwnego, że kiedy Barbarossa ruszy na krucjatę, to jego ulubieniec znajdzie się w orszaku i będzie z dumą robił za krzyżowca. Tam też wkroczymy w obszary fantastyczne. Ale pochylmy się na moment nad historyczną stroną "Baudolino". Ciężko laikowi ocenić prawdziwość zaproponowanego przez Eco obrazu średniowiecza, ciężko też docenić ogrom pracy, która była niezbędna do jego stworzenia. Abstrahując od fachowości przyznać należy, że jest to wizja lśniąca literackim talentem. Historia kreślona piórem Umberto Eco żyje i pasjonuje, staje się żywą codziennością czytelnika. Wzdychać należy jedynie żałośnie, że podręczników nie piszą takim stylem. Wątek fantastyczny w "Baudolino" poraża swoją kanonicznością. Jest Podróż do Celu, jest Drużyna, jest nawet Graal i jego poszukiwanie. Dziwne to nieco, powykręcane, ale doprawdy, zaskakujące, jak znakomicie ten schemat można dopasować do treści historycznej (chociaż... czy takie zaskakujące? "Narrenturm" w końcu powstał i niezły jest). Jeżeli jeszcze uwzględnić, że autor raczy nas wyszukanym bestiarium i wspaniale portretuje krainy wymyślone przez ludzi średniowiecza, to trzeba przyznać, że "Baudolino" powieścią fantasy jest znakomitą. Połączenie tych dwóch nurtów - historycznego i nierealnego - daje w efekcie zgrabną powieść przygodową. Naprawdę, "Baudolino" to po prostu świetna rozrywka - podróże, bitwy, fortele, historie niesamowite i kryminalne - sam smak. Szczególną uwagę pragnąłbym zwrócić na klimat podróży w nieznane, na atmosferę tajemniczości, którą czytelnik z rozkoszą wdycha pełnym płucem. Pogratulować autorowi zdolności skomponowania książki tak masywnej, a jednocześnie pociągającej z każdą stroną. Ale łyżka dziegciu też być musi. Czy Umberto Eco naprawdę musiał sobie z czytelnikiem pogrywać? Czy musiał pakować do powieści swoje ironiczne spojrzenia z różnego kąta, swoje naśmiewania z ludzkiej łatwowierności, swoje (ciekawe skądinąd) poglądy na ruch bujdy w ludzkim stadzie? To wszystko jest bardzo przemyślane, interesujące, owszem, ale utrudnia lekturę, niczym przedstawiciele handlowi ruch na A2. Ledwo człowiek wciągnie się, zachwyci, da ponieść autorskiej wizji, a już z hukiem przyjeżdża następna chwila przegrzewania mózgu. "Baudolino" nie jest powolnym "Imieniem Róży", gdzie był czas, żeby usiąść i podumać, tu nadmiernie intelektualne wtręty burzą harmonie powieści i są - no, wtrętami są. "Baudolino" to świetna powieść - dobrze pomyślana i skonstruowana, z interesującym światem i bohaterami, rzecz warta nabycia i przeczytania. Ale mogła być lepsza, gdyby autor zdecydował się - albo powieść przygodowa, albo coś do medytacji.
Umberto Eco "Baudolino" Przekład: Adam Szymanowski Noir Sur Blanc 2001 ISBN 83-88459-17-1 gatunek: przygoda & rozrywka |
|