nr 01 (XXIII)
styczeń-luty 2003




powrót do indeksunastępna strona

Kamil Szałach
  Przesycenie

        Autor pisze o sobie:
Mam 24 lata uczę się i pracuję gdzie popadnie, urodziłem się w mieście z przeszłością (1978 Malbork), dużo rysuję (grafika raczej komiksowa, niektórzy twierdzą, że dobra), mniej piszę ale chyba w chwili obecnej to zmienię. Gram na gitarze i śpiewam. Staram się ukończyć Inżynierię.
W tytule "Pócz!?!" błąd jest celowy :-)
     Piosenka szarością przesycona / zima A.D. 2002

Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
     - Co pani właściwie robi? - stanąłem obok małej, pogodnej staruszki na niewysokim pagórku.
     - Ja? Ja się tylko przyglądam - uśmiechnęła się.
     - Czemu, jeśli można wiedzieć, pani się przygląda?
     - Przyglądam się śmierci - wzdrygnęła ramionami. - Zawsze byłam ciekawska; wie pan, to nawet miłe - ujrzeć w końcu coś, na co tyle lat się czeka.
     Wiatr powiał mocniej, starsza pani opatuliła się szarym, podniszczonym płaszczem i zaczęła schodzić z pagórka. Zachmurzyło się, silny, lodowaty, listopadowy wiatr przywiał złowieszcze, niesamowicie ponure obłoki. Niebo stało się szare i chyba sprawiało wrażenie smutnego. Razem z niebem cały świat wokół poszarzał. W szarym parku nieopodal szary piesek gonił szarą piłeczkę rzuconą przez szarą dziewczynkę; szara para całowała się na szarej ławce; a szarzy starsi państwo raczyli się szarym winem, siedząc na szarym kocu. Zacząłem powoli schodzić, kierując się w stronę mojego, o ironio w rzeczywistości również szarego, domku; odwróciłem się jeszcze w stronę, w którą udała się ta przemiła staruszka i... Moja dusza także poszarzała. Ujrzałem podniszczony, szary płaszcz leżący jakieś sto metrów od pagórka, a spod niego wystającą rękę, pomarszczoną i zniszczoną, zaciśniętą jakby w geście nieodłącznie towarzyszącej życiu walki. Startą przez ten nieubłagany, wiecznie młody, wiecznie stary, wiecznie aktualny i chyba wiecznie szary czas.




     Pócz!?!

Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
     - Tak, moje świnki! Tak trzymać - wielki knur stojący na górze gnoju dyrygował biegającymi tam i z powrotem spoconymi i zaróżowionymi z wysiłku świnkami.
     - Nie dajmy się! Człowiek nie może tak nami pomiatać, o nieee, powiadam, nie, moje drogie, musimy mu pokazać, że nie damy się. Udowodnijmy wartość naszej Rzeczyświńskopolitej!
     - Eeeee, szefie? - mały prosiak pukał z tyłu w wielkiego przywódcę.
     - Nie teraz - knur obrzucił przybysza tylko krótkim, wymownym spojrzeniem. - Znoście kamienie, klej, drewno... Zabijmy na cztery spusty dzieło tych tyranów, niech wiedzą, że dzięki takim jak my dobrze im tam, gdzie są. Walczcie świnki, walczcie o swe jutro i prawa, powiadam!
     - Ale szefie - mały prosiak niemiłosiernie się pocił, próbując zwrócić uwagę swego przywódcy.
     - Idź! Pomóż swym pobratymcom, wstrętny kolaborancie, walcz z nami lub przeciw nam stań. A wtedy niech niebiosa nad twą zdradziecką duszą staną i wyrok słuszny wydadzą!
     - Ale szefie! To, co barykadujemy, to chlew! Tam jedzonko i leża nasze.
     - Ah... - knur zamilkł. - Tak... no cóż... - szybko zaczął się oddalać, nucąc pod ryjkiem melodię "Roty" i kopiąc przechodzącego akurat zawianego kurczaka.
     Świnki jak jeden mąż stanęły nagle, zdziwione takim obrotem sprawy, i spojrzały na pagórek gnojowy, gdzie sam, pozostawiony przez swego przywódcę, stał mały, spocony i niesamowicie czerwony prosiak. Spuścił głowę i powiedział:
     - Wiecie...? - zaczerwienił się mocniej i pogrzebał raciczką w ziemi - Chyba straszne będą tego wszystkiego lepperkusje...
powrót do indeksunastępna strona

32
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.