 |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma | Komiks to przede wszystkim historia. Historia opowiedziana przy pomocy rysunków i dymków. Komiks to jeszcze jedna metoda na wciągnięcie odbiorcy w wir wydarzeń, często fikcyjnych, wykreowanych przez autorów na potrzeby określonego czasu, jaki zajmuje przeczytanie albumu. Komiks ma pełną analogię do filmu, książki czy gry, gdzie również chodzi o opowiedzenie czegoś, przy czym każde z tych mediów posługuje się swoim własnym, specyficznym językiem. Miarą powodzenia danej implementacji opowieści jest to, w jakim stopniu odbiorca zostaje wciągnięty w historię, do jakiego stopnia ona go poruszy. Ideałem jest, kiedy wszystkie elementy wpływające na odbiór opowieści współgrają ze sobą, co w przypadku komiksu przekłada się na fabułę, rysunki i tempo komiksowej narracji. Nie ma wtedy konieczności uciekania się do artystycznych zabiegów i ryzykownych eksperymentów formalnych. Historia sama się broni i poraża czytelnika swą naturalnością. "Krwawe gody" są takim właśnie ideałem. Dotychczas to jedyny wspólny komiks mistrza scenariusza, Jeanna Van Hamme'a i mistrza komiksowego rysunku, Hermanna Huppena. Powstanie albumu poprzedziło długie leżakowanie pomysłu w głowie scenarzysty oraz równie długie oswajanie się rysownika z myślą, by narysować coś właśnie z Van Hammem. Podobnie jak z jakością wieloletniego wina, tak długo dojrzewający pomysł przerodził się w komiks, którego seria wydawnicza "Mistrzowie Komiksu" jest właściwym uhonorowaniem.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma | Jak często bywa z opowieściami fikcyjnymi punktem wyjścia dla "Krwawych godów" jest faktyczny incydent, o którym Van Hamme usłyszał dawno temu. Tam, gdzie w rzeczywistości historia kończy się dobrze, komiksowa fikcja rozpoczyna swe "gdybanie", sprawiając, że drobnostka przeradza się koszmar... Podczas jednego z hucznych wiejskich wesel ojciec pana młodego stwierdza, że podane właśnie pomidory faszerowane krewetkami są nieświeże. Nakazuje właścicielowi oberży wymienić je na inną potrawę, ale ten w obawie o swoje zyski odmawia. Ojciec pana młodego postanawia zmienić miejsce, gdzie odbywa się wesele. Doprowadza to do wściekłości restauratora, który zamyka na klucz przebywającą właśnie w toalecie pannę młodą i stawia ojcu pana młodego ultimatum: albo zapłata albo synowa! W rzeczywistości teść ustępuje i chwiejąca się na ostrzu noża sprawa kończy się bez dalszych reperkusji. W fikcji zacietrzewia się jeszcze bardziej, co rozpętuję oblężenie oberży i jej szturm.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma | Piękno tego komiksu to wiarygodna opowieść o nieprawdopodobnym wydarzeniu. Tylko w dalece absurdalnych spekulacjach w wyniku nieświeżości potrawy dochodzi między ludźmi do sporu, który przeradza się w dramat ich życia, zostają na stale okaleczeni, czy też żegnają się z życiem. Albo chwyta się tak rozpaczliwego pomysłu jakiś artysta, tłumacząc wszystko eksperymentalnym podejściem do materii komiksu, albo osadza się akcję w odrealnionym świecie rządzącym się prawami, które nam, ludziom współczesnym, zrozumieć nie jest dane. W "Krwawych godach" bohaterowie z krwi i kości, ludzie tacy jak my, ulegają napięciu chwili i porzucając zdrowy rozsądek wdają się w bezsensowną wojnę, w której nie ma wygranych. Pozostają jedynie przegrani. Dramatu opowieści nie sposób przewidzieć. Miesiąc poślubny młodego małżeństwa przeradza się w noc, podczas której zupełnie niespodziewanie przeleje wiele krwi. Nikt nie ma zamiaru nikogo krzywdzić - przecież to pierwszy dzień nowego życia młodej pary. Sielankowe, weselne tempo opowieści nagle przybiera na tempie i zanim twórcy pozwalają się czytelnikowi otrząsnąć z szoku, sprawa zachodzi na tyle daleko, że od raz podjętych decyzji nie ma już odwrotu. Czyż nie tak właśnie układa się życie? Zanim człowiek się obejrzy, często wdepnie w coś niedobrego... Autorzy konfrontują czytelnika z atmosferą napięcia rodem z najlepszych thrillerów. Dbałość o szczegóły, o tło postaci, o ich uzasadnione charakterami decyzje pogłębia odbiór komiksu. "Krwawe gody" to nie dramat jednostki. To dramat wszystkich ludzi, których los sprowadził o danym czasie w jedno miejsce. Nieistotny jest tu osobisty stosunek poszczególnych osób do wydarzeń, bo wydarzenia same pazernie wyciągają swe macki w kierunku kolejnych ofiar, omotując je i zaludniając ten dramat.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma | Hermann maluje ten dramat z perspektywy dokumentalisty. To książkowy wręcz przykład komiksu realistycznego, zadbanego w każdym detalu istotnym dla poszczególnych wątków opowieści, bez zbędnych balastów plastycznych. Kto widział choćby "Jeremiaha", ten wie jak świetnie Hermann radzi sobie opowiadaniem historii przy pomocy obrazków i dymków. Jego charakterystyczny styl rysowania, kolory spod których wychodzą często ołówkowe szkice, poraża naturalnością. Nie ma tu miejsca na upiększania bohaterów, zresztą w ujęciu Hermanna natychmiast przychodzi na myśl określanie ich osobami dramatu. Nieludzkie często grymasy, jakimi obdarza ich twarze to lustra emocji, które nimi targają. Szarość scenografii podkreśla tragizm sytuacji, a wymowne kadrowanie trzyma w ryzach narastające napięcie opowieści. Są tu plansze, zamrożone chwile dramatu, które dzięki swej statyczności oddziaływają na odbiorcę ze zwiększoną intensywnością. Znamienna jest tu sama wymowa komiksu, już w oderwaniu od fabuły, która mu posłużyła. Oto współczesna przypowieść o wadze każdej chwili, o odpowiedzialności i nieuchronności podejmowanych przez nas decyzji. O bezduszności machiny losów, która raz wprawiona w ruch karmiąc się ofiarami ani myśli się zatrzymać.
"Krwawe gody" (Lune de guerre) Scenariusz: Jean Van Hamme Rysunki: Hermann Huppen Przekład: Marta Bańkowska Egmont 2003 ISBN 83-237-9627-0 Cena 24,90 zł Zobacz planszę ilustracyjną |
|