 |
Jarosław Loretz |
Lepiej późno, niż wcale... |
Christopher Rowley "Smok na Krańcu Świata" |
 |
 |  | 'Smok na Krańcu Świata' | Cykl o Bazilu Złamanym Ogonie (czy raczej jego giermku Relkinie Sierocie) autorstwa Christophera Rowleya to w gruncie rzeczy militarna odmiana fantasy - mnóstwo tu wojen, potyczek, oraz generalnie rzezi i okrucieństw. Z tomu na tom następuje eskalacja przemocy, a autor wymyśla coraz to nowe sposoby na unaocznienie czytelnikowi (zapewne młodemu) zwyrodnienia ZŁA; jednak tom czwarty stanowił w tej serii chyba pewną granicę. Wielka wojna, drobiazgowo dziesiątkowana przez autora armia (na co składają się dokładne opisy urywanych kończyn i miażdżonych głów), a do tego mordercze dinozaury. Cóż można by jeszcze wymyślić, żeby przebić te okrucieństwa? Otóż chyba właśnie niewiele, przynajmniej nie tyle, żeby nadal móc sprzedawać książkę młodzieży. W związku z tym autor zmienił podejście i w tomie piątym zatytułowanym "Smok na Krańcu Świata" (czemu z wielkich liter?) wyrwał bohaterów z kieratu ratowania świata i staczania coraz większych i bardziej krwawych bitew. Przerzucił ich na inny kontynent, gdzie muszą sobie radzić sami, bez pomocy Legionów, czarownic i smoków bojowych. Kontynentem tym jest Eigo - dziki, owiany tajemnicą ląd, po którym hasają niezliczone ilości dinozaurów wszelkich znanych autorowi typów (czyli głównie T. Rexy ;-). Dość szybko jednak bohaterowie natrafiają na ranną przedstawicielkę Ardu - praprzodków rasy ludzkiej; rasy, która zachowała ogon. W związku z tym, że Ardu są celem wypraw łowców niewolników, a przede wszystkim dlatego, że Relkin zakochał się w napotkanej dziewczynie, obaj bohaterowie decydują się pomóc tubylcom. Odbijają kilka transportów niewolników, a potem uczą ogoniastych ludzi "cywilizowanych" metod walki (innymi słowy - zastępują maczugi mieczami). Niestety, w wyniku splotu niesprzyjających okoliczności (to znaczy rzuconej przez niezadowolone staruszki Ardu klątwy) zniewolony Relkin trafia do Mirchazu - miasta, w którym tysiące niewolników zużywanych jest do podtrzymywania funkcjonowania wyrafinowanej i - jak zwykle - niesłychanie okrutnej Gry, będącej dekadencką rozrywką długowiecznych elfich panów. Tym samym los miasta zostaje przypieczętowany... Książka po prostu zaskakuje - jest zdecydowanie lepsza od poprzednich tomów cyklu. Więcej - wygląda tak, jak by była pierwszą, do której autor naprawdę się przyłożył, nigdzie się nie spiesząc, nie "połykając" żadnych zdarzeń, wygładzając każdy rozdział, ba! każdy akapit, a przede wszystkim dbając o sensowny scenariusz (nadal jednak pod wyczuwalnym znakiem infantylizmu). Naturalnie powieść wciąż obfituje w opisy bitew, wojskowych forteli i detali wypruwanych z nieprzyjaciela elementów, bo inaczej Rowley nie byłby Rowleyem, ale opisy te nie dominują nad fabułą. Wygląda na to, że autor znalazł wreszcie dawno poszukiwany złoty środek (albo skończył dodatkowy kurs pisania) i skonstruował dobrze wyważoną fabułę, z trochę może za dużą ilością przemocy, ale z bardziej niż dotychczas wiarygodnymi psychologicznie postaciami (o ile w ogóle w przypadku takiego cyklu można mówić o psychologii), z solidnym opisem wykreowanego świata, a także z dość rzetelnym wątkiem miłosnym. Takie zróżnicowanie tematyczne wyszło książce zdecydowanie na dobre. Możliwe, że przyczyna takiej zmiany jest prozaiczna - dotychczasowi czytelnicy (to znaczy młodzież) już trochę podrośli (w końcu od wydania pierwszego tomu minęło w ojczyźnie autora pięć lat) i jedyną metodą utrzymania ich przy cyklu było jego (i bohatera) "udoroślenie". Bowiem Relkin w dość szybkim tempie zmężniał, dojrzał psychicznie, ale także i seksualnie - "Smok na Krańcu Świata" obfituje bowiem w - troszeczkę tylko maskowane - sceny erotyczne, ocierające się niekiedy o wyuzdanie. Równie interesująca jest również sprawa elfów. Ich wizerunek stoi w jawnej sprzeczności z potocznymi (głównie literackimi) wyobrażeniami - elfy okazują się istotami znudzonymi życiem i przekonanymi o swojej wyższości nad innymi rasami. Dość symptomatyczny jest tekst: "Wolni ludzie, powiadasz. Boję się, że to sprzeczność sama w sobie. Ludzie urodzili się, by być niewolnikami. Pojawili się na świecie tylko po to, by służyć elfom. Panoszą się tak wyłącznie dlatego, że ich naturalni panowie wycofali się ze świata". Oczywiście Rowley nie jest pierwszym autorem, który z elfów zrobił potwory niewolące ludzi (przypomnę tylko "Zgubę elfów" duetu Andre Norton/Mercedes Lackey), ale niewielu autorów zdecydowało się dotychczas na taki krok. Z podanych powyżej powodów uważam "Smoka na Krańcu Świata" za całkiem niezłą książkę (nie wiem, czy nie najlepszą w cyklu) i szczerze ją polecam, choć równocześnie ostrzegam - nadal nie jest to literatura wyrafinowana i bardziej, niż do kontemplacji i przemyśleń, nadaje się do wagonu czy autobusu.
Christopher Rowley "Smok na Krańcu Świata" (A Dragon at World's End) Przekład: Jerzy Marcinkowski ISA 2002 394 strony ISBN 83-88916-06-8 cena: 22,90 zł |
|
 |
|