nr 04 (XXVI)
maj-czerwiec 2003




powrót do indeksunastępna strona

Agnieszka "Achika" Szady
  Próby i błędy

        ciąg dalszy z poprzedniej strony

     Po dwóch godzinach Nessie opuściła salę gimnastyczną zgrzana i obolała, ale w znacznie lepszym humorze. Miał rację Obi-Wan, który zawsze powtarzał, że na różne smutki nie ma to, jak porządny trening.
     Wróciła do kwatery. Kontrolka holocomu mrugała zielono: ktoś zostawił wiadomość. Nessie włączyła odtwarzanie. To Qui-Gon korzystał z tego, że na krótko wyszli z nadprzestrzeni nad Ukio, które stanowiło jeden z przystanków po drodze. Czekało go jeszcze kilkanaście godzin lotu... a potem nie wiadomo ile tygodni żmudnego śledztwa. Nessie westchnęła w duchu. Prawdopodobnie to ostatnia wiadomość od mistrza na bardzo długi czas. Kiedy zajmie się misją, nie będzie mógł zawracać sobie głowy wysyłaniem pozdrowień swojej uczennicy.
     Qui-Gon skończył mówić i uśmiechnął się, spoglądając prosto w soczewkę niewidzialnej kamery, co dawało taki efekt, jakby patrzył Nessie w oczy.
     - Niech Moc będzie z tobą, padawanko.
     - I z tobą, mistrzu - odpowiedziała cicho. Wcisnęła przycisk "pauza", aby dłużej nacieszyć się tym uśmiechem. Gdy zgasiwszy światła kładła się spać, niebieskawy poblask hologramu oświetlał ciemny salon i wpadał przez otwarte drzwi do sypialni.
     Nagranie wyłączyło się automatycznie, kiedy zasnęła.
     
     
     Następne dni potoczyły się zwykłym trybem. Treningi indywidualne i zbiorowe, obiady w stołówce, lekcje odrabiane przy komputerze zgodnie z dopasowanym do jej wieku i umiejętności programem nauczania. Samotne medytacje. Spacery w świątynnym ogrodzie i wypady do miasta z Kriddem, Ne'drą i innymi przyjaciółmi, gdy pozwalał na to opiekun ich grupy. Słowem - zwyczajne, codzienne życie przeciętnego padawana. Wypełnione pracą i spokojne.
     Przynajmniej do czasu.
     Początkowo nie zapamiętywała tych snów. Budziła się nad ranem zlana potem i z bijącym gwałtownie sercem, ale nie potrafiła sobie nic przypomnieć. Żadnych szczegółów, poza tym, że śniło jej się coś bardzo złego.
     Starała się to ignorować - Jedi nie miewają koszmarów. Zresztą z psychologii ogólnej wiedziała już dostatecznie dużo, żeby potraktować to jako normalną reakcję organizmu na stres. Próbowała radzić sobie medytacjami i zwiększoną dawką ćwiczeń fizycznych, tak, aby wieczorem nie mieć już siły na nic poza padnięciem na łóżko.
     Po raz pierwszy zapamiętała coś więcej ze snu, kiedy któregoś razu przebudziła się z krzykiem: "Mistrzu!!...", prawie siadając na pościeli.
     Sypialnia tonęła w szarawym mroku - nad Coruscantem zaczynało świtać. Nessie odgarnęła z czoła posklejane od potu włosy i usiłowała uspokoić oddech i rozdygotane nerwy. Jej mistrz... w tym śnie coś się działo z Qui-Gonem, coś strasznego... jakieś... Starała się chwytać strzępki snu, ale rozpływały się w pamięci jak topniejący szybko śnieg. Im bardziej wysilała pamięć, tym bardziej umykały, zresztą, tak naprawdę bała się przypomnieć sobie, co ją w tym śnie tak przeraziło.
     Usiadła skulona na łóżku, obejmując kolana ramionami. W gardle czuła wielką kulę. To był tylko sen, powtarzała sobie. Zwykły, głupi sen. Czternastoletni Jedi nie mają jeszcze prawdziwych wizji. I bardzo dobrze. To był tylko sen.
     Uspokajała się powoli. Udało jej się z powrotem zasnąć na pół godziny przed sygnałem budzika.
     
     ***
     
     - Koniec rozgrzewki, proszę włączyć zdalniaki. Raz, dwa! Pamiętajcie o zachowaniu odległości. Start!
     Sala gimnastyczna wypełniła się brzęczeniem latających kul i trzaskiem ładunków odbijających się od ostrzy mieczy świetlnych. Na zbiorowym treningu to dość proste - jak dla Jedi - ćwiczenie było dużo trudniejsze, bo każdy z padawanów musiał uważać, aby nie odbijać promieni w swoich kolegów, jak również, by przypadkowo odbitym promieniem nie oberwać. Przypominało to trochę trening z kilkunastoma zdalniakami naraz i wymagało dużej koncentracji.
     - Nessie, obudź się! - glos Lin Tekku zabrzmiał nieoczekiwanie surowo. - Zaliczyłaś cztery trafienia. Co się z tobą dzieje?
     - Przepraszam - bąknęła zawstydzona dziewczynka, opuszczając miecz.
     - Nie przepraszaj, tylko skup się! I nie opuszczaj zasłony... o, widzisz, co się dzieje?
     Nessie uskoczyła przed strzałem zdalniaka, ale za późno - promień porażający musnął jej udo. Z sykiem bólu złapała się za nogę. Lin Tekku podeszła do niej.
     - No, mała, co się dzieje? - zapytała łagodniej, kładąc jej dłoń na ramieniu. Machnięciem dłoni przełączyła zdalniaka w stan oczekiwania. - To poniżej twoich możliwości. Źle się czujesz?
     Nessie potrząsnęła głową, niezbyt pewna, czy powinna się przyznać do trapiących ją snów.
     - No! To do roboty! - mistrzyni klepnęła ją w plecy, przyjacielsko, ale z wymówką, i z powrotem uruchomiła kulę. Nessie zacisnęła zęby i zmusiła się do skupienia całej uwagi na nadlatujących strzałach.
     
     
     Po obiedzie udało jej się mniej więcej wrócić do normalności, ale ucząc się na pamięć warunków klimatycznych i przyrodniczych Kothlis nagle przyłapała się na tym, że zamiast powtarzać, bezmyślnie wpatruje się w przestrzeń i usiłuje przypomnieć sobie sen. Zła na siebie wyłączyła komputer i poszła pospacerować trochę korytarzami Świątyni. Może po drodze przypadkowo wpadnie na Yodę i będzie go mogła zapytać, czy te sny oznaczają coś poważnego...
      Obeszła całą Świątynię dookoła. Tętniący życiem główny korytarz podziałał na nią w jakiś sposób kojąco, chociaż Yody oczywiście nie udało jej się spotkać. Właściwie tak naprawdę go nie potrzebowała - wystarczyło podejść do pierwszego z brzegu znajomego mistrza Jedi, opowiedzieć o swoich problemach i poprosić o pomoc. Nessie jakoś jednak nie mogła się do tego pomysłu przekonać.
     Popatrzyła na zegarek. Mogłaby pokręcić się trochę przed salą Rady albo przed kwaterą Yody (chociaż w obu tych miejscach samotny padawan ściągnąłby na siebie zainteresowanie każdego przechodnia), ale nie było już czasu: zaraz zaczynał się popołudniowy trening, a jeszcze lekcje czekały na odrobienie... Pobiegła do sali gimnastycznej. Kridd pomachał do niej z daleka.
     - Cześć, Nessie! Pójdziesz z nami później poćwiczyć na symulatorach?
     - Pewnie! - odkrzyknęła i nagle zalała ją fala wstydu i złości na samą siebie. Kridd przeżył największą tragedię, jaka może dotknąć Jedi, i jest w stanie normalnie żyć, a ona tu przejmuje się jakimiś snami. Natychmiast masz przestać zajmować się głupotami i skupić na rzeczywistości!, zwymyślała samą siebie.
     Podziałało. Aż do następnego ranka.
     
     
     Czterdzieści siedem, czterdzieści osiem... nie będę o tym myśleć... czterdzieści dziewięć, pięćdziesiąt. Nie będę o tym myśleć. Jedi nie wierzą w sny... Teraz pompki. Raz... dwa... trzy... to był tylko sen, głupia... cztery...
     Nessie miała świadomość, że im bardziej próbuje nie myśleć o swoich snach, tym bardziej o nich myśli. Starała się wynajdywać sobie różne zajęcia dla odwrócenia uwagi, ale akurat poranna gimnastyka nie była do tego najlepsza - zajmowała tylko ciało, podczas, gdy umysł swobodnie krążył wokół najbardziej niechcianych tematów.
     Za karę dołożyła sobie dodatkowych dwadzieścia pompek, ale nie pomogło. Przez ostatnie dwa dni sytuacja robiła się coraz gorsza. Nessie albo w kółko rozmyślała o dręczących ją koszmarach, albo zamartwiała się, co się dzieje z jej mistrzem. Nie przesłał jej żadnych wiadomości i z tego, co wiedziała, nie odmeldował się Radzie, to jednak nie musiało jeszcze oznaczać nic złego.
     Nie musiało, ale... Oprócz uporczywych snów, które starała się ignorować, Nessie coraz częściej miała wrażenie, że coś wyczuwa. Nie mogła pozbyć się wrażenia, że dzieje się coś złego, że Qui-Gon jest w niebezpieczeństwie, że potrzebuje pomocy. Starała się wmówić sobie, że to tylko jej przywidzenia. Ostatecznie, była dopiero padawanem; gdyby naprawdę coś się działo, to przecież Obi-Wan pierwszy by to wyczuł.
     Może wyczuł, skąd możesz wiedzieć. Przecież tu go nie ma. Och, przestań w kółko o tym myśleć! Za kwadrans trening, lepiej się pozbieraj, kretynko, bo mistrzyni Tekku znowu ci zmyje głowę przy wszystkich.
     Przypasała miecz i wybiegła z kwatery, przekonując samą siebie, że zostawia złe myśli za zamkniętymi drzwiami.
     
     Dzień upłynął całkiem przyjemnie. Lin Tekku pokazała im kilka nowych ciosów, a po południu poszli z Kriddem, Ne'drą i Bai-Tr do miasta, bo akurat wypadało jakieś kalamariańskie święto i Kridd zaprosił ich na ciastka. Potem powygłupiali się trochę, biegając i skacząc po wąskich galeryjkach i przęsłach konstrukcyjnych na wysokości dwudziestego piętra. Uspokoili się dopiero wtedy, kiedy jakaś starsza Twi'lek o mało nie zemdlała, patrząc na nich.
     Nessie wróciła do kwatery w wyjątkowo dobrym humorze. Błyskawicznie odrobiła lekcje, odbyła wieczorną medytację i ćwiczenia relaksacyjne, potem pozwoliła sobie na obejrzenie w holowizji jakiegoś programu rozrywkowego. Kiedy się skończył, zaczęła bezmyślnie przerzucać kanały, aż uświadomiła sobie, że tak naprawdę próbuje tylko odwlec chwilę pójścia spać.
     Dosyć tego. Jutro idę porozmawiać z Yodą.
     
     
     Posiedzenia Rady Jedi odbywały się o stałych porach, znanych wszystkim, choć oczywiście nikt postronny nie miał na nie wstępu bez wezwania. Nessie z bijącym sercem stanęła w obszernym, półkolistym przedsionku przed salą Rady. Pancerne okno wychodziło na piękną panoramę rozsłonecznionego Coruscantu, ale nie miała teraz głowy do widoków. W myślach powtarzała sobie ułożone rano zdania i gorączkowo zastanawiała się, jak rozegrać sprawę. Podejść do Yody i zagadnąć go? Niegrzecznie. Może lepiej stać z boku i czekać, aż sam podejdzie? Ale wtedy może w ogóle nie podejść...
     Zorientowała się nagle, że nerwowo przygryza koniec warkoczyka, więc wyjęła go z ust. Podejść czy nie podejść? Może poczekać, aż wszyscy się rozejdą i dopiero wtedy zaczepić Yodę? Ale co będzie, jeśli wyjdzie jako pierwszy?...
     Syk otwieranych drzwi zaskoczył ją tak, że aż drgnęła. Przeklęła się w myślach za brak skupienia: powinna była wyczuć, że ktoś podchodzi do wyjścia.
     Członkowie Rady zaczęli opuszczać salę. W ułamku sekundy Nessie nabrała ochoty, żeby odwrócić się i uciec, ale było już za późno i należało wziąć gundarka za rogi.
     Odetchnęła głęboko i wyprostowała ramiona. Oni cię nie zjedzą, idiotko, czego się boisz?!
     Plo Koon i Ki-Adi-Mundi w drodze do windy minęli ją jak powietrze. Nessie poszukała wzrokiem Yody, ale stary mistrz z jakichś powodów najwyraźniej został jeszcze na sali. Zawahała się, niepewna, czy ma prawo tam wejść, i w tym momencie podszedł do niej Saesee Tinn.
     - Co tu robisz, dziecko?
     Przechodząca obok Adi Gallia zatrzymała się, zaciekawiona.
     - Po... chciałam... porozmawiać - wykrztusiła Nessie, czując, jak zdradzieckie gorąco zalewa jej policzki. Całe szczęście, że Rada znów odbywała się w okrojonym składzie, bo gdyby tak zwróciło na nią uwagę wszystkich dwunastu członków, to chyba umarłaby na miejscu.
     - Z mistrzem Yodą - dodała szybko, rzucając pełne nadziei spojrzenie na drzwi do sali, w których pojawiła się właśnie znajoma, spiczastoucha postać.
     Iktotchianin odwrócił się, zamiatając ciemnobrązowymi szatami.
     - Mistrzu Yodo? Ktoś ma ważną sprawę do ciebie - w jego głosie pobrzmiewało rozbawienie, ale Yoda na rozbawionego nie wyglądał.
     - Co takiego, hmm?
     Cała tak starannie przygotowana przemowa dawno już wywietrzała Nessie z głowy. Zebrała więc całą odwagę i rzuciła się na głęboką wodę.
     - Czy mistrz Qui-Gon Jinn się odmeldowywał, bo mam poważne obawy, że grozi mu jakieś niebezpieczeństwo - wyrzuciła z siebie jednym tchem.
     - Niebezpieczeństwo rycerzowi Jedi często grozi - powiedział surowo Yoda. - Poradzić sobie Qui-Gon Jinn potrafi, dlatego mistrzem jest. Zbyt wiele spraw w całej galaktyce się toczy, byśmy jego bezpieczeństwem zajmować się mieli.
     - W układzie Otega grozi wojna planetarna, kanclerz Valorum poprosił Radę o interwencję - dodał Saesee Tinn jakby wyjaśniająco. - W dodatku zaostrza się ten konflikt z Federacją Handlową...
     - Nie tłumacz jej, mistrzu Tinn! - Yoda ostro stuknął swoim kijkiem o podłogę. - Nawet padawan orientować się powinien, które sprawy najważniejsze są.
     - To może chociaż wysłalibyście mu kogoś na pomoc, na przykład rycerza Kenobiego - desperacko powiedziała Nessie i aż zabrakło jej tchu z przerażenia, kiedy uświadomiła sobie, co właśnie robi: poucza członków Rady! Zakręciło jej się w głowie i dopiero po chwili dotarło do niej, co mówi Yoda:
     - ...mówiłem, na teraźniejszości, nie na swoich przeczuciach skupić się powinnaś! Przywiązanie do mistrza chwalebne jest, jednak świata ci przesłaniać nie powinno.
     Jeszcze raz stuknął laseczką, odwrócił się stanowczo i podreptał w stronę swojej kwatery. Saesee Tinn również odszedł, oglądając się przez ramię; z wyrazu jego ceglastoczerwonej twarzy nie dawało się nic wyczytać. Przy Nessie została tylko Adi Gallia.
     - O jakich przeczuciach mówił Yoda? Miałaś jakieś wizje?
     - Sny - przyznała niechętnie Nessie, opuszczając głowę. - Wiem, że to głupie... starałam się je ignorować... robię co mogę, naprawdę, ale to nic nie daje. Pogarszają się. Nie mogę.. nie mogę się na niczym skupić. Nie wiem, co mam robić - w przypływie rozpaczy podniosła wzrok i spojrzała młodej mistrzyni prosto w oczy, zaraz jednak z powrotem spuściła głowę, zawstydzona.
     Adi Gallia współczującym gestem dotknęła jej ramienia.
     - Nie martw się, padawanko. Qui-Gon pomyślnie kończył ryzykowne misje jeszcze zanim ty się urodziłaś - łagodnie uniosła podbródek dziewczynki i z uśmiechem popatrzyła jej w twarz. - Wszystko będzie dobrze, zobaczysz.
     Nessie zmusiła się, by odpowiedzieć jej uśmiechem, chociaż wcale nie czuła się pocieszona.
     - Niech Moc będzie z tobą - kobieta serdecznie poklepała ją po ramieniu. - No, biegnij. Czy mi się zdaje, czy powinnaś być teraz na przedpołudniowym treningu? - uniosła szelmowsko brew i roześmiała się na widok spłoszonej miny dziewczynki. - Nie martw się. Powiedz Lin Tekku, że rozmawiałaś ze mną, to cię usprawiedliwi. Wie, jaka potrafię być gadatliwa.
     Nessie roześmiała się również, trochę zakłopotana.
     - No! I tak trzymaj! - najmłodsza członkini Rady odwróciła się zamaszyście i pomaszerowała w głąb korytarza.

ciąg dalszy na następnej stronie

powrót do indeksunastępna strona

20
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.