 |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma | Po przeczytaniu "Europy w deszczu", mikropowieści Krzysztofa Kochańskiego opublikowanej w "Wizjach Alternatywnych 4", zacząłem podejrzewać, że mam do czynienia z autorem pełnym świeżych pomysłów i umiejącym nadać im interesującą postać. Sięgnąłem więc po "Mageota", oczekując porządnej literackiej strawy. Książka skończyła się szybko, lecz choć lektura była przyjemna, to uczucia mam mieszane. Pierwsza z zalet, o którą podejrzewałem Kochańskiego, potwierdziła się w całej rozciągłości, ale z drugą już gorzej. Zacznijmy od plusów. Kochański ma wyobraźnię, naprawdę ogromną wyobraźnię. W "Mageocie" wiele jest pomysłów i scen, świadczących o tym, że autor wiele widzi i potrafi to opisać Sama idea magii, wszechpotężnej, zdolnej do ożywienia martwego człowieka (dokonanego, dodajmy, w sposób bardzo niekonwencjonalny), a przy tym nie podlegającej kontroli czarodzieja, przychodzącej i odchodzącej jak letnia burza, jest już sama w sobie interesująca. Autor potrafi zaś wykorzystać w swojej książce zalety takiego postawienia sprawy i raczy nas serią interesujących wizji opartych o postać czarodzieja potężnego i bezbronnego zarazem. W dodatku Kochański opisuje wydarzenia językiem plastycznym, nie ma najmniejszego problemu z przeniesieniem ich na papier. Zdawałoby się, że jest nieźle. Problem w tym, że z "Mageota" wyziera chęć stworzenia powieści, która miałaby czytelnika dogłębnie wzbogacić duchowo. Zamiar słuszny, ale chybiony z dwóch przyczyn. Po pierwsze - niezwykłe drobiazgi, te pasjonujące kawałki z których złożona jest książka nie zostały osadzone na większej ramie. Wydarzeniom brak połączenia, opowieść, od początku trójdzielna i rozbita w czasie i przestrzeni, rozpada się na ciąg zdarzeń, interesujących jako elementy i nużących jako całość. Ta niejednorodność nie jest brakiem fabuły, tu po prostu brak zarysu, celu, dla jakiego autor wziął pióro w dłoń. Po drugie, "Mageot" jest, niestety, niedopracowany. Końce niektórych wątków wiszą luźno (Autystyn), inne zaś zostały podsumowane w sposób beznadziejnie płaski, zniechęcający do zastanawiania się nad głębszym przekazem utworu (Talphur). Powieść składa się z trzech części ("Gniew", "Nazywam się Mageot", "Powrót Mageota") i należy się mocno zastanowić, czy próba połączenia ich w jeden tekst za pomocą kilku postaci, stworzeń i artefaktów była rozsądna. Niejednokrotnie wydaje się, że byłoby znacznie lepiej, gdyby Krzysztof Kochański uczynił dwie pierwsze części samodzielnymi opowiadaniami, a przyłożył się bardziej do części trzeciej, bo to właśnie w niej zostało najwięcej pola do popisu. Pomimo tych niedoróbek, "Mageot" pozostaje w pamięci na długo. Talentu nikt nie może autorowi odmówić, powieść ma klimat, potrafi wciągnąć i zafascynować, choć na krótko, bo autor skorzysta z najbliższej okazji, żeby napisać coś głupiego. Ale kiedy już zakończy się lekturę, to nadal nosi się w głowie pewne sceny i to przez długi czas. Niełatwo przykleić tej książce etykietkę "dobra", lub "zła". Trzeba przeczytać i podjąć decyzję samemu.
Krzysztof Kochański "Mageot" MAG 2002 ISBN 83-89004-22-4 gatunek: fantasy Zobacz fragment powieści |
|