 |
Eryk Remiezowicz |
Żegnaj Bridget, witaj Anno |
Izabela Szolc "Wszystkiego najlepszego" |
 |
 |  | 'Wszystkiego najlepszego' | Przygody Bridget Jones odniosły taki sukces, że, zgodnie z prawami rynku, pojawiły się książki próbujące zdyskontować ten sukces. Nawiasem mówiąc, chciwość i żądza zysku, wiodące wydawców i pisarzy do tworzenia mdłych naśladownictw każdego bestselleru w imię mamony, każą największemu nawet liberałowi wątpić w wolny rynek. Polskich Bridget powstał bowiem legion, czytelnik rozeznać się w nich rady nie daje, więc, na wszelki wypadek, omija powieści tego typu szerokim łukiem. I ma pecha, bo traci w ten sposób szansę na zapoznanie się z książką "Wszystkiego najlepszego" pióra Izabeli Szolc. Najbardziej zaskakujące w tej książce jest to, że, zewnętrznie przynajmniej, podąża ona za schematami wyznaczonymi przez oryginał. Jest sobie Anna, bez męża i dzieci, z mnóstwem osobistych kłopotów, wśród których pierwsze miejsce zajmuje brak mężczyzny u boku.... stop. To pierwsza z różnic, które nadają "Wszystkiego najlepszego" błysk. Bohaterka jest kobietą inteligentną i samodzielną, nie szukającą właściwego faceta z rozpaczą w oku i zdaniem "niech mnie ktoś weźmie, no" na wargach, lecz rozsądnie przepatrującą kandydatów i zdecydowaną ciągnąć ten wózek w razie potrzeby samodzielnie. Zarazem nie jest Anna zimną heterą, bestią pracy czy też brylującą na salonach kobietą towarzyską. Nie, bohaterka nasza jest zwykłą, uczuciową i mądrą dziewczyną, która czuje dużo silniej niż Bridget (będę się do niej odwoływał - zgodzimy się chyba, że jest to pewien nowy standard kobiecości). Nie jest roztrzepana, nie jest przypadkowa, wie czego chce i, pomimo pewnego bezładu, idzie prosto w tym kierunku. Chaos ten jest zresztą, moim zdaniem, pozorny i wynika z kobiecego sposobu pojmowania świata, niezrozumiałego, choć pełnego uroku. Widać to najlepiej w warstwie humorystycznej - "Wszystkiego najlepszego" roi się od dziwnych zdarzeń, przezabawnych momentami, ale nie jest to efekt ewidentnej głupoty bohaterki, a zbieg okoliczności, przypadek po prostu. Wspomnieć należy, że "Wszystkiego najlepszego" skrzy się wręcz od humoru i radości życia. O ile to pierwsze nie jest niespodzianką, bo zarówno książka Helen Fielding jak i powstały na jej kanwie film, były mocno komiczne, to drugi aspekt powieści cieszy i zadziwia. Anna ma w sobie więcej życiowej siły niż Bridget. Jej narzekania zdają się często działaniami pro forma, bo dziewczyna tak naprawdę znakomicie bawi się światem. Z tego chyba wynika jej spokój w kwestii stosunków męsko - damskich (spokój relatywny, jak już wcześniej zaznaczyłem, Anna jest kobietą żywą i uczuciową). Dziewczyna potrafi się tym światem cieszyć i - jak do tego znajdzie partnera - to świetnie. A jak nie, to nie. Mówimy wiele o postaci, a tu autorce też należy oddać hołd. "Wszystkiego najlepszego" to książka, którą czyta się z ogromną przyjemnością, jej styl zachęca do zarywania wieczorów, a gdyby książka była grubsza, to i noc miałaby szansę przepaść. Wydarzenia opisane są z niezrównaną lekkością, to, co widzi Anna, miesza się płynnie z tym, co na ten temat odczuwa, książka jest delikatnie utkana z uczuć i spostrzeżeń narratorki. Stąd moje wątpliwości co do ekranizacji "Wszystkiego najlepszego" - tu za mało się dzieje, a za dużo się myśli. To nie jest powieść z fabułą i dowcipami na każdej stronie, to może by dało się pokazać w teatrze, ale w kinie - nie bardzo (pomijając już legendarną wręcz zdolność polskich reżyserów do tworzenia świetnych ekranizacji). Rekomenduję zatem powieść Izabeli Szolc każdemu jako niegłupią rozrywkę. Mam szczerą nadzieję, że wybije się z tłumu "polskich Bridget" i stanie się bestsellerem, bo w pełni się jej to należy.
Izabela Szolc "Wszystkiego najlepszego" Zysk i S-ka 2003 ISBN 83-7298-363-1 Cena: 19,- zł Gatunek: mainstream Kup w Merlinie |
|
 |
|