nr 05 (XXVII)
lipiec 2003




powrót do indeksunastępna strona

Eryk Remiezowicz
  Wyścigi z cieniem

        James Barclay "Cień w południe"

Zawartość ekstraktu: 70%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
W pierwszym tomie cyklu - "Złodzieju Świtu" autorstwa Johna Barclaya - Krucy, najemny dream team z zasadami z kontynentu Balaia, zdołali dokonać niemożliwego i powstrzymali WiedźMistrzów, sycących magią szamanów ludu Wesmenów i gnających wesmeńskie hordy na podbój. W zasadzie przyszedł już czas na wypoczynek, luz, grzanie stóp przy kominku i opowiadanie wnukom odpowiednio podkolorowanych historyjek, ale, jak to w życiu bywa, rozwiązanie jednego problemu konfrontuje nas natychmiast z następnym - o czym opowiada "Cień w południe", drugi tom kruczej sagi.

WiedźMistrzów nie ma - no dobrze, nieźli jesteście, Krucy. Ale zobaczymy, jak wam pójdzie z powstrzymaniem inwazji smoków. Magia, która wyrwała Wesmenom magiczne kły, wybiła międzywymiarową dziurę, którą trzeba szybko zatkać. Potrzebni do tego czarodzieje są pod ręką, należy jeszcze znaleźć dzieła wybrane Septerna, który jako jedyny cokolwiek rozumiał z problemów związanych ze smoczymi wymiarami. Nie dziwi mnie to specjalnie, bo podawane w książce wyjaśnienia dotyczące dziur, portali, źródeł i tym podobnych wymagają wysiłku umysłowego większego niż zrozumienie wyprowadzenia równania dyfuzji z nałożoną konwekcją.

Zaczyna się zatem wyścig z czasem. Z jednej strony galopują Krucy, z drugiej nadlatują smoki. A czytelnik, rozparty wygodnie w fotelu, siedzi pośrodku z radością chłonąc pełną tempa akcję. Barclay poprawił pisarskie rzemiosło, szczególnie widać to w jego opisach walki, które wyzbyły się dźwięku kostek, w związku z czym lektura "Cienia w południe" idzie szybko i nie bez przyjemności. Powieść wchodzi gładko, niosąc czytelnika przez kolejne zwroty i kulminacje bez burzenia jego koncentracji i obrażania jego inteligencji. W zasadzie jedynie jedna myśl burzyła moją radość z żarłocznego wczytywania się - czemu smoki Kaan, sprzymierzone z Krukami, nie wysłały paru młodziaków do pozamiatania armii Wesmenów? Juniorzy zyskali by trening i rozrywkę, a działania naszych bohaterów byłyby znacznie ułatwione.

Przy tym zaznaczyć wypada, że autorowi nie tylko rozrywka w głowie. Obserwuję ostatnio w fantasy bardzo pozytywny trend, polegający na stawianiu bohaterów przed trudnymi wyborami, na unikaniu fabularnych schematów i szukania sposobu na zgubienie powszechnej opinii głoszącej, że jest to jedynie prosta bajka dla dorosłych. Oczywiście, gatunek ten od początku miał swoich mistrzów, sięgających poza horyzont pościgu za magicznym durszlakiem, ale zaskakuje mnie, że w takim czysto głównonurtowym rwaniu duszy celuje militarno - polityczny trend fantasy! Barclay jest tu przykładem, za nim idzie Salvatore, coś ciekawego zaczyna się tu dziać. "Cień w południe" to nie jest prosta historyjka, dająca trzy godziny radości i odprężenia, a ściślej, to nie jest jedynie taka historyjka, tu się zaczyna myśleć.

A zatem - warto przeczytać tę książkę, bo rozrywka to przednia, naprawdę wyrywa ze świata i daje odpocząć, a czasem nawet się pośmiać (główny bohater, Hirad Coldheart, jest nazywany barbarzyńcą i mam wrażenie, że zyskał to miano z powodu zachowania, a nie pochodzenia. Przednie miewa wypowiedzi, doprawdy). Zarazem jest tu parę momentów refleksji (głównie podczas oblężenia Julatsy) i choć Barclay głębią Donaldsonowi nie dorównuje, to nie nazywałbym go jedynie prostym rzemieślnikiem.

PS: No i okładka ładna. Bardzo ładna okładka.



James Barclay "Cień w południe" (Noonshade)
Przekład: Paweł Pyrka
ISA 2003
ISBN 83-881916-12-2
Cena 34,90 zł
gatunek: fantasy
Kup w Merlinie

powrót do indeksunastępna strona

63
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.