nr 05 (XXVII)
lipiec 2003




powrót do indeksunastępna strona

Paweł Pluta
  A Słowo było u ludzi

        Siergiej Łukjanienko "Zimne brzegi"

Zawartość ekstraktu: 100%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Na początku było słowo udostępnione nam przez tłumaczkę. Nawet całkiem wiele słów, około pięćdziesięciu pierwszych stron "Zimnych brzegów", siódmej w Polsce, a trzeciej wydanej przez Książkę i Wiedzę powieści Siergieja Łukianienki. W poprzednim, 4. (XXVI) numerze Esensji zaprezentowaliśmy ten fragment i mam nadzieję, że wzbudził on zainteresowanie Czytelników. Zaś teraz, znając już całość (no, całość pierwszego tomu, jako że jak zwykle jest to dylogia) mogę o niej powiedzieć coś więcej.

Początek nie zapowiada właściwie niczego wyjątkowego. Przed czytelnikiem rysuje się historia fantasy opowiedziana solidnie, interesująco, z pewną nawet dozą oryginalności, ale ostatecznie czy mało już widzieliśmy zbiegłych skazańców, nawet, a może zwłaszcza, skrywających zaskakujące tajemnice? To jednak tylko wstęp. W "Zimnych brzegach" na uwagę zasługuje znacznie więcej niż tylko awanturnicza historia dwójki uciekinierów.

Fantastyczny świat powieści okazuje się być bliższy, niż myślimy; to głównie Europa, odmienna od naszej, lecz równocześnie znajoma. Co więcej, według wspomnianego mimochodem kalendarza, są to okolice roku 2000. Opisywane wydarzenia dzieją się w zachodniej części naszego kontynentu, lecz oczywiście nie bez wpływów potężnego Chanatu Rosyjskiego. Warta polecenia jest zwłaszcza rosyjska restauracja w Brukseli. Znajdziemy też i epizodyczny, ale miły sercu wątek warszawskiej księżniczki, wprawdzie zmarłej dość młodo, lecz matki jednego z głównych bohaterów. W pierwszej chwili nasuwa się więc określenie "historia alternatywna". Trudno jednak wskazać konkretny moment, w którym nastąpiłoby jej oddzielenie od tej rzeczywistej, to raczej cały alternatywny świat.

Podstawową jego odmiennością jest niedostatek żelaza, czy to z powodu wyczerpania złóż rudy, czy też może zagubienia dawno temu wydajnego sposobu produkcji. W każdym razie niegdyś nie było ono taką rzadkością. Przyczyny obecnego stanu są wspominane gdzieś na marginesach opisywanej historii i być może nawet da się je określić precyzyjniej, lecz przyznam, że spiesząc się, by przeczytać o kolejnych zdarzeniach, nie zwracałem na to odpowiedniej uwagi.

Żelazo jest cenne; moda zaleca akurat elegancko zardzewiałą biżuterię. Znalezione w skrytce żelazne sztaby są niewyobrażalnym nawet dla złodzieja-specjalisty bogactwem. Ale równocześnie tak uniwersalny materiał jest przecież wykorzystywany w technice. Rzecz jasna, niedobór ma olbrzymie znaczenie dla jej rozwoju, opóźnionego o jakieś sto, dwieście lat, zależnie od dziedziny, widzimy jednak fascynujący tego rozwoju moment - narodziny wieku pary i elektryczności. Na razie to tylko ciekawostki: parowy powóz jest jeszcze zabawką, a światło elektryczne nieprzyjemnie razi; ale już rakiety startowe szybowców, nazywane pchaczami, uruchamiane są za pomocą prądu, bo zapalniki chemiczne były zbyt zawodne.

Napisałem, że brak żelaza to podstawowa odmiennośc świata naszego i "Zimnych brzegów". To jedynie pół prawdy, jest bowiem i różnica druga, równie - jeśli nie bardziej - ważna, lecz zupełnie innych spraw tycząca. To wiara. Świat nie jest, jak dość często się w tego gatunku książkach zdarza, areligijny. Nie spotykamy też, choć początkowo może się tak wydawać, kolejnego politeizmu. Z pojawiających się tu i ówdzie wzmianek da się mianowicie złożyć przynajmniej kilka rozdziałów ewangelii. Ewangelii alternatywnego chrześcijaństwa, w którym obok surowego, bezkompromisowego Zbawiciela jest wybaczająca ludzkie słabości jego Siostra Orędowniczka.

Z tego dualizmu Siergiej Łukianienko wyprowadza cały podwójny Kościół, którym opiekuje się z Rzymu Pasierb Boży. Oba, można powiedzieć, superzakony istnieją razem, zgodnie, aczkolwiek można przypuszczać, że pod tą oficjalną powłoką tli się konflikt. W drugiej części dylogii, która powinna się pojawić w Polsce już niedługo, zapewne dowiemy się znacznie więcej o tej intrygującej religii, znacznie wyraźniej nota bene obecnej w życiu ludzi niż nasza. Czemu zresztą nie ma się co dziwić, ponieważ wiara w tym świecie wsparta jest wiedzą i bardzo przekonującymi dowodami.

Moim zdaniem to wyjątkowe (nie przypominam sobie innej podobnej koncepcji) politeistyczne chrześcijaństwo jest najbardziej wartym uwagi elementem "Zimnych brzegów". Z jednej strony obce, z drugiej doskonale rozpoznawalne, pozostaje w pamięci. Oczywiście wielkie znaczenie ma przy tym także forma nadana powieści przez autora. Siergiej Wasiliewicz jak zwykle stworzył świat żywy, barwny, z dobrze wyważoną domieszką humoru. Dla lubiących odautorskie mrugnięcia okiem znajdzie się i zastanawiająco znajomy policjant z twardym, niemieckim akcentem, i wydarzenia w teatrze znane czytelnikom może mało popularnego, ale uznanego cyklu Karla Wagnera "Kane". Nie brak też sugestywnych scen aż proszących się o sfilmowanie, z bombardującym wroga szybowcem na czele.

Wszystko to natomiast jak zwykle świetnie przetłumaczone przez Ewę Skórską (jej umiejętności szczególnie są widoczne na tle jedynej nie przez nią tłumaczonej powieści Łukianienki, nietrudno znaleźć której). Książka wydana jest przyzwoicie, aczkolwiek styl okładki przypomina niestety "ludlumy" sprzed dekady, a ilustracja na niej niewiele jest lepsza. Nazwisko autora, może w ramach konkurowania z Amberem, pisze KiW przez "ja" (Łukjanienko), zamiast "ia". Zdaje się, że jest to nawet formalnie bardziej zgodne z regułami transkrypcji, aczkolwiek osobiście jakoś wolę wersję amberowską i, jeśli można, pozwolę sobie doradzić unifikację w tym kierunku. Czytelnikom będzie wygodniej, zwłaszcza kupującym w księgarniach internetowych, bo prawdopodobnie szukać będą bardziej popularnej formy nazwiska (no i znajdą, szanowni państwo, tylko ofertę konkurencji).

Powyższe, czepialskie uwagi nie mają jednak właściwie żadnego znaczenia dla książki samej w sobie. Jest ona jednym z najlepszych znanych mi dzieł Siergieja Łukianienki, a i w bardziej ogólnej klasyfikacji stawiam ją wysoko.

A Słowo? Słowo to zbyt ważna kwestia, aby w recenzji zdradzać jego tajemnice choć słowem.



Siergiej Łukjanienko "Zimne brzegi" (Zimnyje bieriega)
Przekład: Ewa Skórska
Książka i Wiedza 2003
ISBN 83-05-13277-3
Kup w Merlinie

powrót do indeksunastępna strona

64
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.