nr 06 (XXVIII)
sierpień 2003




powrót do indeksunastępna strona

Marcin Herman, Marcin Lorek
  Motyl przebity szpilką

        Na temat albumu "Dwie podróże z Fellinim" dyskutują Marcin Herman i Marcin Lorek.

Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Marcin Herman: Ile to już czasu upłynęło od naszej ostatniej rozmowy na łamach Esensji? Zdaje się, że można to już liczyć w latach...

Marcin Lorek: Faktycznie. Mam jednak nadzieję, że nowy cykl naszych rozmów na stałe zagości w Esensji. O ile tylko starczy sił, bo ostatnio o ciekawe tematy do dyskusji nie trudno.

MH: Wydaje mi się, że wydanie przez POST "Dwóch podróży z Fellinim" jest dobrym powodem, by powrócić do naszych rozważań. Ten wyjątkowy album został praktycznie przemilczany przez "komiksową krytykę". A zawiera on aż dwie prace mistrza komiksu erotycznego Milo Manary, zrealizowane do scenariuszy filmowych Federico Felliniego. Zaryzykuję stwierdzenie, że jest to album zarówno wyjątkowy, jak trudny. Od momentu wydania minęło kilka miesięcy, a dopiero teraz zdobyłem się na to, by coś na jego temat nieśmiało powiedzieć...

ML: Rzeczywiście "Dwie podróże z Fellinim" to pozycja bardzo wyjątkowa. W liczącym ponad 140 stron albumie znalazło się miejsce nie tylko dla komiksów, ale także dla wspomnień i wypowiedzi ich autorów. Odkrywają oni okoliczności towarzyszące powstawaniu "Podróży do Tulum" i "Podróży G. Mastorny zwanego Fernet", co ułatwia odbiór samych komiksów. Nasuwa się pytanie, czy album ten nie jest nieco zbyt wyjątkowy dla przeciętnego polskiego miłośnika komiksów?

MH: Z pewnością. I bardzo dobrze, że komiks ukazał się wraz z dodatkami. Nawet z nimi jest wystarczająco trudny, a bez nich brak znajomości twórczości Felliniego i brak odpowiedniego literackiego "zaplecza", uczyniłyby go praktycznie niezrozumiałym. Wydaje mi się również, że POST nie ma zamiaru trafiać do przeciętnego polskiego miłośnika komiksów, ale do zupełnie innej grupy odbiorców...

ML: "Dwie podróże z Fellinim" to gratka przede wszystkim dla znawców i miłośników filmów Felliniego. Zarówno fabularnie, jak i wizualnie "Podróż do Tulum" oraz "Podróż G. Mastorny" nawiązują do twórczości tego reżysera. Co więcej, "Podróż G. Mastorny" to komiks powstały na podstawie scenariusza filmu fabularnego, którego realizacji Fellini nigdy nie doprowadził do końca. Jestem pewny, że mimo wszystko znakomita większość miłośników komiksów znajdzie tu także coś dla siebie. Mam na myśli oczywiście doskonałe rysunki Milo Manary.

MH: Oba komiksy są piękne. Jakkolwiek narysowane jedną ręką, bardzo się od siebie różnią. "Podróż do Tulum" jest barwna. Znajdziemy tam kontrastujące ze sobą kolory. "Podróż G. Mastorny zwanego Fernet" jest mocno stonowana kolorystycznie. W przypadku obu komiksów sposób realizacji silnie wiąże się z fabułą.

ML: A propos fabuły. "Podróż G. Mastorny zwanego Fernet" rozpoczyna się podczas podróży lotniczej głównego bohatera. Na skutek burzy kapitan zmuszony jest do awaryjnego lądowania w górskim miasteczku. Mastorna trafia do luksusowego hotelu, gdzie spotyka swoich bliskich znajomych i uczestniczy niezwykłej kolacji. Opowieść ta pełna jest dziwacznych, zaskakujących czytelnika zdarzeń, które prowadzą wprost do punktu kulminacyjnego. Jeden kadr, jedno zdanie wypowiedziane przez spikerkę telewizyjną, pozwala inaczej spojrzeć na wszystko, co do tej pory przydarzyło się Mastornie.

MH: Nieco inaczej jest w przypadku "Podróży do Tulum". Podróż zapoczątkowana potrzebą zrobienia filmu, staje się sama w sobie procesem tworzenia. Opowieść pozornie nieskomplikowana, z czasem obrasta w dodatkowe znaczenia. Pełno tam symboli i nawiązań. Można powiedzieć, że jest to metaforyczna podróż na granicy jawy i snu, gdzie może zdarzyć się dosłownie wszystko. Stąd taka, a nie inna kolorystyka.

ML: Również w "Podróży G. Mastorny zwanego Fernet" środki wizualne zastosowane przez Manarę - kolorystyka utrzymana w jednej tonacji - podkreśla niezwykłość i nierealność doświadczeń głównego bohatera. Wprowadza pozorny spokój, który wyraźnie kontrastuje z nieprawdopodobnymi i nielogicznymi wydarzeniami. O ile jednak w przypadku "Podróży G. Mastorny zwanego Fernet" autorzy zdecydowali się dać czytelnikom klucz do rozwiązania zagadki, w przypadku "Podróży do Tulum" tego klucza najwyraźniej brakuje. Powoduje to, że zrozumienie tego komiksu i interpretacja przedstawionych w nim wydarzeń stanie się znacznie trudniejsza i mniej jednoznaczna... Sposób odczytania sensu tworów wyobraźni Felliniego zależy praktycznie wyłącznie od wyobraźni czytelnika.

MH: Zastanawiam się, ilu czytelników będzie czerpać pełną przyjemność z odbioru tych opowieści? Przyznam, że wiele motywów w obu komiksach przerasta mnie. I pochlebię sobie tutaj stwierdzeniem, że nie jest to wina mojego braku wyobraźni, ale braku znajomości twórczości Felliniego. Tak więc pozostają miłośnicy kina Felliniego.

ML: Mimo wszystko chyba jednak nie tylko oni, choć bez wątpienia im właśnie będzie najłatwiej poruszać się po złożonym świecie przedstawionym przez autorów tych komiksów. Pozostali mogą czerpać przyjemność z próby dokonywania własnych interpretacji.

MH: W jednym z komentarzy, które znalazły się w albumie, Manara twierdzi, że dla Felliniego kino i kamera to coś więcej, niż opowiadanie historii. Dla niego to trzecie oko, dzięki któremu uczestniczy w przeobrażaniu świata i daje tę możliwość również nam, a fabuła staje się jedynie pretekstem. Zastanawiam się, czy przez to komiks ten nie traci więcej, niż zyskuje.

ML: Musimy pamiętać, że było to przede wszystkim przedsięwzięcie o charakterze artystycznym. Fellini zdecydował się odbyć mały romans z komiksem, pasją, która nigdy go nie opuściła. Do realizacji swoich filmowych scenariuszy wybrał Milo Manarę. Do ich nakręcenia przymierzał się wielokrotnie, zawsze nieskutecznie. To, czego nie udało mu się osiągnąć w filmie, przełożył na język komiksu. Być może właśnie odmienność medium jakim jest komiks pozwoliła mu wreszcie uzyskać zadowalający efekt.

MH: Odmienność, polegająca na pięknie statycznego obrazu, "sytuacji zastygłych poza czasem". Odmienności, którą określił jako "bezruch motyla przebitego szpilką". Film uchwycony w karby niezmiennego obrazu komiksowego.

ML: Tak czy inaczej, "Dwie podróże z Fellinim", poza niewątpliwym wyzwaniem intelektualnym, zachwycają swoją plastyką. Jest to jedna z najważniejszych pozycji komiksowych tego roku.



"Dwie podróże z Fellinim"
Scenariusz: Federico Fellini
Rysunki: Milo Manara
Tłumaczenie z języka francuskiego: Ewa Kosakowska
Tłumaczenie z języka włoskiego: Joanna Grząka
Post 2003
Zobacz planszę ilustracyjną
Kup w Merlinie

powrót do indeksunastępna strona

66
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.