 |
Będzie tylko kilka szybkich strzałów z biodra, czyli w żargonie rewolwerowców "fanning". Podstawą mojej polemiki było przekonanie, że sympatia czy antypatia recenzenta, odczuwana do bohaterów filmu, nie może być podstawą do oceny jakości i wartości filmu. Gdyby tak miało być, doszlibyśmy do absurdu, bo okazałoby się, że nie można nakręcić dobrego filmu np. o Adolfie Hitlerze, chyba że taki, w którym A.H. byłby postacią wzbudzającą sympatię widza. Rozumiem, że Eryk ma pewną wizję świata. Rozumiem, że nie podoba mu się postępowanie bohaterek filmu "Godziny". Ale ludzie tak właśnie czasem postępują. I film jest dobrą analizą ich zachowań. Możemy się spierać o to, czy jest wyjście z pułapki inności - ale jest to zagadnienie osobne od oceny samego dzieła filmowego i nie tylko filmowego. Spór o to, czy Wokulski był mądry czy głupi, nie jest sporem o jakość i wartość "Lalki". Zasada ta dotyczy "Godzin" tym bardziej, że ich bohaterki nie są w filmie osądzone ani pozytywnie, ani negatywnie. Film nie narzuca widzowi oceny przedstawionych postaci - pozwala jedynie poznać je bardzo dobrze, na chwilę zobaczyć świat ich oczami. Co do oceny procentowej: w Esensji nie ma osobnych działów dla filmów akcji, komedii czy filmów ambitnych. Jest jeden dział filmowy, w nim filmy są recenzowane i ocenianie bez rozróżnienia gatunkowego. Owszem, można wprowadzać oceny w ramach gatunku, ale określenie "genialny film akcji" ma jednak inne znaczenie niż "genialny film". Do tej właśnie szeroko pojętej genialności z całą pewnością bliżej "Godzinom" niż "Misji Kleopatra". Podana ocena powinna to odzwierciedlać, bo jeśli nie, to dochodzimy do kolejnego absurdu. Nie można oceniać muzyki "Ich troje" na 10 - bo to genialny kicz, a Sonaty Księżycowej na 7 - bo jak na geniusza to mógł Beethoven postarać się bardziej, po czym umieszczać tych ocen obok siebie, bez dodatkowego komentarza. Co do emocji: jeśli "Godziny" były w stanie wywołać w Eryku tak silne emocje wobec bohaterek filmu i ich życia, to jest to raczej powód do podniesienia oceny filmu - aby poczuć tak silne emocje, trzeba choć na chwilę uwierzyć w realność fikcyjnych przecież postaci. A nawet jeśli emocje te były negatywne, to czy każdy film, aby być uznanym za dobry, musi mieć przynajmniej jednego pozytywnego, wzbudzającego sympatię i dającego dobry przykład bohatera? Do kolejnego strzału potrzebny mi będzie mały cytat: "rozumiem, że ludzie bywają nieszczęśliwi, niemniej jednak to, że reżyser twierdzi, że nie ma dobrego rozwiązania odrzuca mnie zupełnie od "Godzin"". No cóż Eryku, dla jednych pewnie jest rozwiązanie, dla innych nie ma. Dla bohaterek filmu ja osobiście wyjścia nie widzę, bo rady "postaraj się cieszyć tym co masz", brzmią dla mnie trochę jak genialnie ironiczny tekst Starszych Panów: "Obywatele, naprawdę, miejcie małe mieszkanka" napisany w dobie niekończącego się kryzysu mieszkaniowego. Takie już to nasze życie jest, Eryku, że niektórzy są w nim nieszczęśliwi niemal od urodzenia, z rzadkimi przebłyskami szczęścia, lub nawet bez i nieszczęśliwi umierają. Jeśli nawet gdzieś po drodze było dla nich wyjście z tej matni, nie skorzystali z niego: nie mogli, nie potrafili, nie chcieli... Dobrze nakręcony film o takich ludziach mówi pewną prawdę - można na nią zamykać oczy, ale nie można własnego, negatywnego stosunku do tej prawdy czynić podstawą krytyki samego dzieła. I na koniec: w słowa piosenki Christiny Aguilery raczej się nie wsłucham, chociaż to na pewno bardzo dobra artystka jest - w swojej kategorii. |
|
 |
|