nr 06 (XXVIII)
sierpień 2003




powrót do indeksunastępna strona

Krystyna Myszkiewicz
  Uwaga wysokie stężenie ektoplazmy

        Autorka pisze:
Oto cykl wierszy, który tematycznie bliski jest s-f, bowiem traktuje o pewnej historii starego domu, gdzie wydarzyła się tragedia. Jej szczegóły czytelnik poznaje stopniowo i niechronologicznie z każdą kolejną częścią cyklu. Myślę, że cykl ten można przypisać do gatunku horror-poetry, bądź poezji z dreszczykiem, może niezbyt wysokich jest lotów tematyka, bo trudno ją wrzucić w sferę literatury wysokiej, jednak moje doświadczenia z czytelnikami tych wierszy wskazują, iż są w pewien sposób interesujące, jak serial, na którego kolejny odcinek czeka się w napięciu. Być może niebawem powstanie obok warstwy poetyckiej- prozatorska, która stanowić będzie dopełnienie przedstawionej fabuły.
Notka biograficzna:
współredaguję Literacko-Artystyczne Pismo Informacyjne "Obrzeża" i pełnię funkcję sekretarza redakcji, pomagam w organizacji Nadnyskich Spotkań Literackich.
Jestem członkinią Klubu Literackiego "Inspiracje" w Zgorzelcu i Związku Twórczego Pisarzy Polskich.

Tomiki:
"Kamienie dumie w twarz" - wydany własnym sumptem w 1994r.
"Powiłam słowo" - Wrocław 1996r.
"Gniazdo na odludziu" (ISBN 83-88380-11-7) - Oficyna Wydawnicza "Obrzeża", Zgorzelec 2001 r.

Antologie:
"O łagodny uśmiech Safony" (1996r.) Oficyna Wydawnicza "Obrzeża"-Zgorzelec; "Wrastanie" (1997r.), Oficyna Wydawnicza "Obrzeża", Zgorzelec; "Obecność słowem znaczona" (2000r.) Oficyna Wydawnicza "Obrzeża", Zgorzelec; "Prezentacje" - corocznie wydawany almanach z okazji Nadnyskich Spotkań Literackich, Oficyna Wydawnicza Obrzeża, Zgorzelec.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
1. [dom na końcu ulicy]
     
     w starym domu rzeczy głęboko zakryte kurzem
     
     mosiężne lichtarze wbite nogami
     w kamienne półki na korytarzach
     żywią się resztkami świec
     
     w cienkim paśmie światła
     które wpada przez otwór wytłuczony kamieniem
     okna wiją się przęsłami pajęczyn do sufitu
     potem opadają łukiem na mozaikę kafli
     chłodnych od kroków zmarłych
     
     stoję w progu
     przeciągi liżą gołe futryny
     
     
2. [pustka]
     
     grube tapety skrzypią nagle cięższe
     
     ukazują się krzywe rzędy wnęk
     z progami zapomnianych pokoi
     echo roznosi cierpliwie odległe szepty i śmiech
     z przeskokiem stuleci
     
     a kiedy nastaje cisza
     w półmroku wyziera dębowa płachta drzwi
     faluje
     
     idę w stronę klamki
     buty grzęzną
     
     
3. [duch dziewczynki]
     
     nie idź tam
     zawróć kuchennym wyjściem
     na podwórze
     gdzie osty zarastają brukowane ścieżki
     
     omiń stajnię i pamiętaj by nie wchodzić
     gdy słyszysz krzyk dziewczynki
     
     zostaw te grabie ze strzępami włosów w zębach
     boli mnie gdy na nie patrzę
     
     to tu
     
     studnia
     zimna komnata o jednym oknie

     
     
4. [stajnia]
     
     nie mogę minąć stajni
     w drodze powrotnej przez rosiczkowe zielniaki
     zbaczam pod trzeszczącą na wietrze
     północną wiatę
     gdzie stoi pieniek
     
     pośród trocin
     znalazłam patyczki
     
     są suche i podłużne
     ze zgrubieniami stawów
     
     
5. [ogrodnik]
     
     ze stajennej bramy odpadły deski
     zostawiając szkielet sam sobie
     z zawiasami w których jest więcej rdzy
     niż cichego przyzwolenia na wejście do środka
     
     jeśli nie patrzę wprost
     kątem oka widzę ogrodnika w szarym kapturze
     przeciwdeszczowej kurtki
     
     wspiera się na grabiach
     
     wtedy krzyk dziewczynki
     jest wyraźniejszy niż odgłos korników
     pracujących w ścianach
     
     
6. [strzęp prawdy]
     
     to lepiej że nie widzisz
     odkąd wygrabiam podwórze z ostów
     stałem się im podobny
     dziką chaotyczną urodą
     nic we mnie nie leży na swoim miejscu
     poza brzydotą
     
     nie słuchaj małej diablicy z ogrodu
     
     na kamiennych brzegach studni
     wmurowała sierpy
     jeśli położysz dłoń
     twoje palce spadną do mętnej wody
     w której butwieją liście

     
     
7. [matka]
     
     kobieta na piętrze rozsypuje włosy
     by pełzły po ceglastych ścianach
     
     klamka przywiera do palców
     prosi o krok poza próg czasu
     który zatrzymał się wewnątrz
     
     ona siedzi na krześle
     wbijając strach w lustro naprzeciw
     obok nuci ogrodnik
     i czesze ją żelazną szczotką
     
     
8. [podziemia]
     
     za drzwiami niekończące się schody w dół
     z grubymi klatkami półpięter
     ściany zdobione rzędami ramek
     w których czarna rwana kreska
     nieudolnych obrazków
     
     odklęta przeszłość
     
     znam te nerwowe rysunki skreślone twarze bez głów i dłoni
     sznur na gałęzi z pętlą sądu zamazany zaraz potem
     noże w sercach namalowanych kobiet
     
     kiełkują w umysłach
     odrzuconych dzieci
     
     
9. [zimna komnata o jednym oknie]
     
     poza zasięgiem wzroku słuchu i sumienia
     w najgłębszej piwnicy
     za siedmioma włazami
     za siedmioma ryglami
     wydrapywała szczeliny spinką do włosów
     w kamiennym murze pomiędzy
     dziecinnym pokojem a studnią
     
     
10. [kto obcina palce]
     
     chciałbym być szczęśliwy w tej cichości
     nie wiedzieć nie pamiętać
     ale w alkowie zmiętej tajemnicą
     pościel szarzeje wciąż ciepłym westchnieniem
     
     ucichnie piwniczny chrobot głosu dziecka
     za szczękiem rygli ciężkie kroki zarosną kurzem
     by nie było śladu po prawdzie
     
     teraz można zamknąć powieki
     i wymierzyć czas
     za każdą waszą noc - jeden palec
     za każdą waszą noc - jeden krzyk
     
     rzeczą możliwą jest zabić
     możliwą rzeczą jest zabić
     kochanie

     
     
11. [gdzie jest ogrodnik]
     
     odszedłby
     gdyby tylko mógł coś zyskać
     
     płacz dochodzi spod ziemi
     przykłada więc ucho
     i kopie w tak wielu miejscach
     bez skutku
     
     mgiełka na szybie
     znak oddechu
     ściany zjeżone pułapkami
     nie dają oparcia dla tęsknoty
     
     wszystko to cień obecności
     przeczucie że ona tam jest
     ale żadna pewność
     czasem prawie szaleństwo
     
     odszedłby
     gdyby tylko mógł nie kochać
     
     
12. [dziewczynka widzi światło]
     
     kamienie wpadły do wody
     z drugiej strony prześwit
     wilgotny haust wolności
     zapomniany sznur
     - droga do sklepienia życzeń
     
     na dnie studni jest tak cicho
     że słychać jak zbłąkana żaba porusza nogami
     
     ktoś się pochyla
     przysłania światło
     
     woda połyka spadające grudki zaprawy
     
     
13. [odwet]
     
     gdy zanurzysz palce w chłód przeszłości
     czas przystaje
     a pomruk gniewu ociera się o sufity
     
     mężczyzna zgięty w krześle
     przytrzymuje wnętrzności w dłoniach
     
     dziewczynka stoi pod łukiem okna
     w jej czarnych oczach jest smutek
     w zaciśniętych piąstkach pordzewiały sierp
     wyostrzonej spinki
     
     będę szukała odkupienia do słodkiej lepkości skruchy
     będę trzymała ich myśli dopóki nie oddadzą mi światła
     będę szukała odkupienia do słodkiej lepkości skruchy

     
     
14. [koniec]
     
     to nie burza zwodzi dziecięcym płaczem pod stajnią
     szuraniem lnianej sukienki o bruk ścieżki
     nie burza nie wiatr jękiem odzyskanej wolności
     klęczy w strugach nocy i nie ma co zrobić
     z przestrzenią której nagle tak po horyzont dużo
     
     czerwoną spinkę zaciska mocniej w brudnych palcach
     
     a kiedy widzi kobietę nadchodzącą od domu
     i ogrodnika we wrotach stajni kiedy słyszy
     jak nawołują ją zapomnianym imieniem ich bliskość
     razi obcym zapachem dziwi każe uciekać
     by nie rozdrapać strupów nieznanych emocji
     
     grabie rzucone niezdarnie
     w trawnik śliskich jesiennych liści
     złapały w zęby spłoszone zwierzę
powrót do indeksunastępna strona

30
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.