nr 07 (XXIX)
wrzesień 2003




powrót do indeksunastępna strona

Milena Wójtowicz
  Laser Alladyna

        ciąg dalszy z poprzedniej strony

Ilustracja: Piotr 'Grabcu' Grabiec
Ilustracja: Piotr 'Grabcu' Grabiec
     W ładowni zirytowany Movik po raz kolejny pocierał laser.
     - To nic nie daje!
     - Ależ przysięgam, że stąd wyszła - jeden z techników padł na kolana i zaczął bić się w piersi.
     - Wypłynęła w postaci gazowej - skorygował drugi.
     - Czy gaz może płynąć? - zastanowił się trzeci.
     - Może już sobie poszła - zasugerował ten drugi.
     - Jest tam, czy jej nie ma, sprawę trzeba zbadać - zadecydował Movik. - Rozebrać laser.
     Z lufy wysunął się obłoczek dymu i uformował się w głowę otoczoną loczkami.
     - Nie - chlipnęła głowa.
     - Czy jest pani istotną znaną jako "Dżin", podejrzaną o kilkuminutowe otępienie członków załogi statku floty Zjednoczenia Planet "Odkrywca", rozdwojenie Alchadeldenarissy Be're'te'ach're, znanej także jako Rissa, boskiej królowej, imperatorki Dwudziestu Planet i uwielbianej pani swojego ludu, a także doradcy dyplomatycznego i głównego mechanika na statku Zjednoczenia "Odkrywca" i o próbę przejęcia kontroli nad rzeczonym statkiem?
     Dżin pokiwała głową i pociągnęła nosem.
     - Zechce więc pani podążyć za mną w celu przeprowadzenia konfrontacji.
     Dżin wyczołgała się z lufy i poleciała za nim.
     - Ja naprawdę nie wiedziałam, że jej będzie dwie - pisnęła żałośnie.
     
     W ambulatorium Rissa nietrzeźwa poderwała się z leżanki.
     - To ta abordażystka!!
     Rissa trzeźwa zaszczyciła Dżin spojrzeniem.
     - Ostrzegałam, ze ucieczka przed konsekwencjami jest niemożliwa.
     - Ja naprawdę nie chciałam - Dżin skuliła się. - Skąd miałam wiedzieć, że z ciebie będą dwie ty?
     - Nie zważanie na konsekwencje jest cechą ludzi o ciasnych umysłach - powiedziała Rissa trzeźwa.
     - Ciągłe myślenie o konsekwencjach jest cechą ludzi paranoicznych - dorzuciła Rissa nietrzeźwa.
     Spojrzały na siebie spode łba.
     - Może należało by je rozdzielić? - zaproponował kapitan.
     - Wykluczone - doktor zerknął na wyniki badań. - One są jedną osobą.
     - Ma pan na myśli, że są tożsame genetycznie? - zapytał Movik.
     - Mam na myśli, że są ogólnie tożsame. Nie wiem, jak to wyjaśnić, bo fizycznie obie są kompletnymi ludźmi, ale każda stanowi tylko połowę Rissy.
     - Rzeczywiście, nie udało się panu tego wyjaśnić - stwierdził kapitan. - Umiesz je złączyć z powrotem? - zapytał Dżin.
     - Ja nawet nie wiem, dlaczego ich jest dwie!!!
     - Wy tu sobie radźcie, a ja pójdę do mesy poszukać czegoś do picia - oznajmiła Rissa nietrzeźwa.
     - Rozsądna propozycja. Należy uzupełnić ubytek energii w organizmie. Czas na posiłek - powiedziała Rissa trzeźwa.
     - Miłego myślenia - rzuciły obie jednocześnie przez ramię i wyszły.
     - Mogę też już sobie iść? - pisnęła Dżin.
     Kapitan zastanowił się.
     - Właściwie to należało by ją gdzieś zamknąć.
     - Ja nic złego nie zrobiłam - zaprotestowała Dżin.
     - A ja jestem binuriańskim dzikiem - prychnął doktor.
     - Jak chcesz, to mogę ci to załatwić - odgryzła się Dżin.
     - Widzicie? Niebezpieczna dla otoczenia - stwierdził z satysfakcją doktor.
     - Kapitanie?
     - Wsadźcie ją z powrotem da lasera i zaspawajcie lufę.
     - Nie!!! - zaprotestował Dżin.
     - Kapitan wydał rozkaz. Do odwołania pozostanie pani w... areszcie domowym.
     - Ale nie wyrzucicie mnie w kosmos, prawda??
     - Kapitanie?
     - Nie wyrzucimy. Tylko ją stąd zabierzcie. Doktorze, ma pan jeszcze te tabletki od bólu głowy?
     
     Movik wrócił na mostek.
     - Zabezpieczyliśmy podejrzaną - zameldował. - Statek nie wykazuje uszkodzeń.
     - Świetnie. Co z Rissą?
     - Jest w tej chwili w ambulatorium. Jedna z niej potknęła się i złamała rękę.
     - A druga?
     - W tej chwili funkcjonuje w jednej osobie.
     Na mostek wszedł doktor, a za nim Rissa z zabandażowaną prawą ręką.
     - To niesamowite!! - rozświetlił się doktor. - Ani śladu rozdwojenia jaźni. Nic!!! Ma wspomnienia dwóch siebie dotyczące ostatniej godziny, ale funkcjonuje jako jedna kompletna osobowość!!
     - Co? - do kapitana nie wszystko dotarło.
     - Jemu chodzi o to, że jak jestem jedna fizycznie, to psychicznie też - wyjaśniła Rissa siadając na pustym fotelu.
     - Czuje się pani nieswojo, to oczywiste - ciągnął doktor.
     - Wcale się nie czuję. W końcu mam pewność, że jak widzę siebie przed sobą, to jest to lustro. I wreszcie mi się jasno myśli.
     - To oczywiste - rozbłysł doktor. - Wszyscy wiemy, że zarówno pani osobowość, jak i umiejętności, zmieniają się w zależności od stężenia alkoholu w pani krwi. Cokolwiek ta Dżin zrobiła, musiało ugodzić w barierę pomiędzy dwoma stronami pani natury!
     - To może ja bym znowu była jedna - warknęła Rissa. - Bo jak na razie nie mogę się zdecydować, która z tych dwóch mnie jest bardziej niestrawna.
     - W pewnym sensie nic się nie zmieniło - pocieszył ją kapitan. - Przecież wcześniej też byłaś genialnym pijanym mechanikiem albo twardym dyplomatą z zasadami.
     - Ale wcześniej, kiedy byłam pijana, naprawiałam coś i śpiewałam o suśle, to gdzieś we mnie tkwiła ta godność i te zasady, a kiedy byłam twardą i nieustępliwą imperatorką, to gdzieś w środku tkwiło te sto pięćdziesiąt siedem zwrotek piosenki o suśle. A teraz wóz albo przewóz. Albo jestem wieczną pijaczką albo sztywną arystokratką. I to jeszcze na raz! Jak ja mam w takich warunkach normalnie funkcjonować???
     - Może niech pani spróbuje wyjść z siebie - poradził ze współczuciem doktor. - Kiedy jest pani dwie, to bardziej niż problemy egzystencjalne zajmuje panią dogryzanie sobie.
     Rissa zastanowiła się.
     - A co mi tam. Wszystko lepsze od rozmyślań nad samą sobą - wstała z fotela i z siebie.
     - Hmmm - doktor podrapał się w głowę.
     - Dlaczego ja też mam złamaną rękę, jeśli to ona się potknęła? - zapytała Rissa trzeźwa.
     - Bo jesteś mną - odburknęła Rissa pijana.
     - To jeszcze nie powód.
     - Kiedy jedna z was złamała rękę, to tak jakby Rissa złamała rękę ... - próbował wyjaśnić doktor.
     - Przez nią - wtrąciła Rissa trzeźwa.
     - ... a ponieważ wy obie jesteście Rissą, chociaż zajmujecie dwa różne miejsca w przestrzeni, to w tej samej chwili druga z was też złamała rękę.
     - Właściwie to po połączeniu Rissa powinna być zalana w trupa, a obie cały czas powinny być pijane - zasugerował kapitan.
     - Wydaje mi się, że alkohol jest ściśle związany z osobowością. Ale to wymaga dalszych badań - zamyślony doktor przysiadł na jakimś panelu.
     - Kapitanie - odezwał się Movik. - Kontaktuje się z nami Ar'chat, wielki wezyr imperium Dwudziestu Planet.
     - Tylko jego tu brakowało - jęknął kapitan.
     - Może zwariuje - wysunęła supozycję Rissa nietrzeźwa.
     - Obawiam się, że to prawdopodobne - dodała Rissa trzeźwa.
     - Może panie by wróciły w siebie? - zaproponował doktor.
     - I miałaby nie zobaczyć jego miny? Nie ma mowy - zaprotestowała Rissa nietrzeźwa.
     - Moim obowiązkiem jest poinformowanie go o ewentualnych zagrożeniach wynikających z mego obecnego stanu - dodała Rissa trzeźwa.
     - Jak chcecie - zgodził się kapitan. - Odpowiedzieć.
     Na ekranie pojawiła się twarz wezyra.
     - Moje serce raduje się, a myśli biegną ku dawno nie widzianym - skłonił głowę.
     - Moje serce wita cię, a myśli wspominają twoją zacność - odpowiedziała Rissa trzeźwa.
     - Chociaż to, czy w ogóle masz jakąkolwiek zacność, jest sprawą do przedyskutowania - dodała złośliwie Rissa nietrzeźwa.
     Wezyr zamilkł. Nad okiem zaczęła mu pulsować żyłka.
     - Tak, ich jest dwie - powiedział smętnie kapitan. - Nie, nie możemy panu oddać inteligentniejszej, bo w sumie ich jest jedna.
     - Niech spróbuje naprawić przekaźnik jonowy, to zobaczycie, jaka jest inteligentna - mruknęła Rissa nietrzeźwa.
     - Spróbuj poprowadzić jakiekolwiek negocjacje pokojowe, a zobaczymy jak szybko doprowadzisz do wojny - odcięła się Rissa trzeźwa.
     Wezyr odzyskał głos.
     - Jak? - powiedział słabo.
     - Mieliśmy drobne kłopoty natury...
     - Kosmojonowoparaanomalicznej - podpowiedział kapitanowi Movik.
     - Właśnie. Kosmojono-i-tak-dalej. Rissa się nam czasami rozdwaja. To nie jest szkodliwe, ani nic z tych rzeczy. Chyba - za nim dwie Rissy przeszły do mniej wyszukanych obelg.
     - Rozdwaja? - zapytał wezyr.
     - Tak - doktor uśmiechnął się promiennie. - Następuje chwilowe rozdwojenie wzorców osobowościowych, połączone z rozdwojeniem formy fizycznej. Stan częściowo możliwy do kontrolowania, ale też w pewnym stopniu nieprzewidywalny.
     Przez całą długość mostka przeleciała butelka i rozbiła się o ekran. Kapitan, ignorujący dotąd wyszukane wyzwiska, jakimi obrzucały się Rissy, poczuł się zmuszony zareagować.
     - Rissa, natychmiast wejdź w siebie, to jest rozkaz!
     Rissa spojrzała na siebie z niechęcią.
     - Muszę? My się niezbyt dobrze dogadujemy.
     - Dlatego wolę was mieć w jednym egzemplarzu. Przynajmniej będziecie się kłócić w duchu.
     - Ty tu jesteś kapitanem - powiedziała Rissa i weszła w siebie.
     Kapitan wziął pięć głębokich oddechów.
     - Dobrze. Wszyscy funkcjonują w jednej osobie? Świetnie.
     - Szczerze mówiąc, kapitanie... - wtrącił Movik. - Jak pan wie, nasz mechanik jest Txiltem i po ostatnim pączkowaniu jest go dwóch. Było trzech, ale jeden zdezerterował.
     - Miałem na myśli tych, dla których występowanie w dwóch osobach jest stanem nienormalnym.
     - W takim razie wszystkich nas jest po jednym.
     - Dokładnie takiej odpowiedzi oczekiwałem - uśmiechnął się kapitan. - A teraz, wezyrze, co pana skłoniło do skontaktowania się z nami?
     - Drobiazg - mruknął wezyr, machając lekceważąco ręką. - Mały konflikt militarny, właściwie nic wielkiego, w gruncie rzeczy królowa nam tam niepotrzebna.
     - Ma rację - zgodziła się Rissa. - Królowa jest potrzebna przy konfliktach tylko wtedy, gdy podbija się kogoś i przejmuje nad nim absolutną kontrolę. To taki ceremoniał - przerwała. - Skąd ja to właściwie wiem?
     Doktor przyjrzał się jej z naukowym zainteresowaniem.
     - Zapewne rozdwojenie synaps spowodowało uaktywnienie dotychczas uśpionych receptorów zawierających wiedzę, jak być królową. To bardzo ciekawe. Kolejne testy....
     - Malutki konflikt militarny? - skrzywił się kapitan.
     - Kapitanie - odezwał się Movik. - Jak zechciał pan zauważyć, rolą Zjednoczenia jest zapobieganie konfliktom militarnym każdego kalibru.
     - Właśnie to miałem na myśli - przytaknął boleśnie kapitan. - Wezyrze, z przyjemnością udzielimy Imperium pomocy przy rozwiązaniu tego konfliktu.
     - Ależ nie trzeba. To naprawdę drobiazg, nie chciałbym kłopotać Zjednoczenia taką błahostką...
     - To żaden problem. Nasze czujniki właśnie namierzają wasz statek. Polecimy za wami na miejsce konfliktu. Do zobaczenia na miejscu - wyłączając komunikator kapitan uśmiechnął się promiennie i nieszczerze. - Doktorze, więcej tabletek!

ciąg dalszy na następnej stronie

powrót do indeksunastępna strona

6
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.