 |  | 'Lucy Crown' | Fabuła powieści "Lucy Crown" oplata się dookoła małżeńskiej zdrady, którą wymieniona w tytule Lucy popełniła na wakacjach z młodym sportowcem wynajętym przez jej męża do pilnowania ich syna. To wydarzenie - krótki wakacyjny epizod - zdeterminuje przyszłość bohaterki, jej męża i syna. I to właśnie to "po" zdradzie jest najsmakowitsze w powieści Irwina Shaw, dla tej części powieści warto się w nią zaopatrzyć. Lucy oczywiście zrobiła źle, każdy to powie, więcej - dalszy ciąg powieści pokazuje, jak bardzo źle. Upokorzyła męża, złamała syna, odbierając mu ufność i czyniąc cynikiem - pozornie ciężar winy spoczywa na niej. A jednocześnie, dzięki pisarskim umiejętnościom autora, ta kobieta - przypisana do męża i syna, nieustannie tłamszona i stawiana w cieniu - budzi sympatię, i kiedy w końcu znajduje odwagę do konfrontacji z mężem, stajemy mimowolnie po jej stronie. Tu należy wspomnieć, że książka napisana jest ciekawym stylem, oszczędnym, ale wiele mówiącym. Irwin Shaw w pełni sprostał trudnemu przecież zadaniu, jakim było pokazanie różnych postaci i ich nietuzinkowych przeżyć w sposób, który pozwoliłby czytelnikowi im współczuć i rozumieć ich dylematy. Wszyscy popełnili błędy, wszystkim jest żal, głupio i wstyd. Opancerzyli się, zatopili w działaniach pozwalających im zapomnieć o tamtym feralnym lecie, i dopiero pod sam koniec powieści niektórzy z nich zdołają wybić sobie furtkę w tym pancerzu. "Lucy Crown", choć rozpoczyna się dość typowo, wiedzie czytelnika w dziwne regiony. W dodatku nie jest to powieść fabuły, a raczej powieść myślenia, czucia - tekst jest tu jedynie pretekstem do zanurzenia się w rozważania i wyobrażenia. Oczywiście jest to rzecz bardzo subiektywna, każdy z nas inaczej jest nastrojony i "Lucy Crown" potrąci w nim inną strunę. Mnie osobiście od początku pociągała wykładnia zasady łagodnego, kojącego kłamstwa, którą Shaw ceni wysoko, pokazując poprzez losy swoich bohaterów, jak niszcząca i tak naprawdę niepotrzebna potrafi być prawda. Zdawałoby się, że ten lekarski pomysł mający na celu omamienie bliźniego, a nieraz i ukrycie własnych błędów, jest, no, po prostu kłamstwem, podłością zwykłą. A tu nagle okazuje się, że odrobina obłudy robi wszystkim dobrze i z upływem czasu, kiedy rodzina dezintegruje się, a małżonkowie niszczą nawzajem, ten, który miał być okłamany, wzdycha za błogą nieświadomością. Można w tej powieści zwrócić uwagę i na inne aspekty. Na potrzebę konfrontacji, jasnego wypowiedzenia swych potrzeb i bólów, na wagę, jaką należy przykładać do swoich działań i na konieczność myślenia o tym, że jedno potknięcie może wywrócić świat do góry nogami. Każdy czytelnik musi to jednak zrobić sam, bo takie odczucia to rzecz wyjątkowo osobista. Napomknę tu jedynie o bardzo udanej moim zdaniem końcówce "Lucy Crown". Nie jest to, modne obecnie, czarne zakończenie w stylu "wszyscy są źli, a świat najbardziej". Nie jest to również hollywoodzki szczęśliwy koniec z wzajemnym brataniem się i obcałowywaniem. Nie, książka kończy się szczyptą nadziei, szansą nieledwie na pozytywne zakończenie; szansą, nad którą trzeba będzie ciężko pracować, ale realną i istniejącą. Jak to w życiu.
Irwin Shaw "Lucy Crown" Książnica 2003 Przekład: Maria Boduszyńska-Borowikowa ISBN 83-7132-652-1 Cena: 19,80 zł Gatunek: psychologiczno-obyczajowy Ekstrakt: 90% Kup w Merlinie |
|