 | Marek Hłasko | Marek Hłasko - jeden z najoryginalniejszych i najważniejszych polskich pisarzy XX wieku - przyszedł na świat w Warszawie 14 stycznia 1934 roku. W tym mieście spędził okupację i powstanie. Po upadku powstania, jesienią 1944, jak zdecydowana większość mieszkańców, wraz z matką opuścił stolicę. Ojciec Hłaski zmarł we wrześniu 1939 roku (nie jednak, jak można by się domyślać, z powodu ran odniesionych w wojnie obronnej, ale po prostu - wskutek choroby nerek); matka wyszła ponownie za mąż parę lat po wojnie i (po kilkuletniej tułaczce po całej Polsce - przenosiła się m.in. do Chorzowa, Częstochowy, Białegostoku) wraz ze swoim nowym mężem i synem osiadła we Wrocławiu. Marek, po ukończeniu "podstawówki", uczęszczał jakiś czas do szkoły handlowej, później zaś do Liceum Techniczno-Teatralnego w Warszawie - jednak ani jednej, ani drugiej nie ukończył. W wieku lat 16 rozpoczął pracę, najpierw jako pomocnik kierowcy, a później - po "awansie" - jako kierowca. W styczniu 1951 roku ponownie jednak musiał zmienić środowisko, albowiem matka razem z ojczymem Marka postanowiła na stałe wrócić do stolicy. Za plecami Czeszki Swoją karierę literacką rozpoczął Hłasko od pisania krótkich tekstów do "Trybuny Ludu" - po części wcale nie z własnej woli. Został do tego wyznaczony przez szefa swego zakładu, a opisywać miał - jako tzw. korespondent robotniczy - trudy codziennej pracy kierowców i mechaników. I być może właśnie te teksty spowodowały, że Hłasko wziął się za pisanie, w wolnych chwilach, powieści na ten temat. Był to rok 1951, więc przyszły pisarz miał dopiero 17 lat. Powieść została zatytułowana "Sonata marymoncka". Zainteresował się nią przyjaciel domu, pewien literat, który zaniósł rękopis do siedziby Związku Literatów Polskich. Po jakimś czasie otrzymał w odpowiedzi list podpisany przez Bohdana Czeszkę (autora głośnej podówczas powieści o młodych komunistach walczących z niemieckim okupantem "Pokolenie", cztery lata później przeniesionej na ekran przez Andrzeja Wajdę), który sugerował, aby autor dokonał niezbędnych skrótów i przyciął powieść do rozmiarów opowiadania, na co zresztą twórca przystał Tak powstało opowiadanie "Baza Sokołowska", które w druku ukazało się w roku 1954 - na łamach "Almanachu Młodych". Debiut na Zachodzie W kolejnych latach pracował w redakcji tygodnika "Po prostu" (będąc m.in. redakcyjnym kolegą... Jerzego Urbana), gdzie ukazywały się także - poza felietonami i recenzjami filmowymi - jego kolejne opowiadania. Publikował je zresztą również w innych czasopismach; w roku 1956 zostały one zebrane w tomie "Pierwszy krok w chmurach". Za ten właśnie zbiór krótkich utworów prozatorskich został Hłasko (w styczniu 1958 roku) uhonorowany pierwszą powojenną nagrodą literacką Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek. Miesiąc później młody pisarz, otrzymawszy stypendium, wyjechał do Paryża, wywożąc z sobą maszynopisy powieści, które dotychczas z różnych przyczyn nie ukazały się w kraju. I w tym samym roku, nakładem emigracyjnego Instytutu Literackiego, opublikowano - w jednym tomie - dwie powieści Hłaski: "Cmentarze" oraz "Następny do raju" (druga z nich ukazała się wprawdzie wcześniej w Polsce, ale tylko w odcinkach na łamach jednej z gazet, na dodatek pod innym tytułem - "Głupcy wierzą w poranek"). Na emigracji Podczas pobytu w Berlinie Zachodnim dotarło do niego kategoryczne żądanie powrotu do kraju, któremu się jednak nie podporządkował. Kiedy jakiś czas później wyraził chęć powrotu do Polski, granica okazała się być już dlań zamknięta. Hłasko został zmuszony do końca życia pozostać na emigracji. Chociaż w kolejnych latach niejeden raz starał się o polską wizę - władze PRL-u nie bardzo jednak wiedziały, jak rozwiązać ów problem. W efekcie Polski nigdy już nie zobaczył; mieszkał we Francji, Izraelu, Niemczech, Stanach Zjednoczonych; pracował zaś jako robotnik budowlany, był pilotem samolotów. W międzyczasie pisał i publikował: felietony, opowiadania i powieści. Najsłynniejsze z nich to: "Brudne czyny" (1964), "Wszyscy byli odwróceni" (1964), "Drugie zabicie psa" (1965), "Palcie ryż każdego dnia" (opublikowana dopiero po śmierci pisarza w 1985 roku), "Nawrócony w Jaffie" (1966), "Sowa, córka piekarza" (1968), autobiograficzna książka "Piękni, dwudziestoletni" (1965), w końcu zbiór felietonów "Listy z Ameryki". Zmarł w Niemczech, w Wiesbaden 14 czerwca 1969 roku (wskutek przypadkowego przedawkowania środków nasennych i alkoholu - jednakże o samobójstwie, jak podkreśla wielu jego znajomych, mowy być nie może). Po kilkuletnich staraniach, matce udało się wreszcie - w roku 1975 - sprowadzić ciało Marka do Polski. Wtedy też na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie odbył się jego powtórny pogrzeb. Podskórne życie PRL-u Proza Hłaski, jak na siermiężne, twardo trzymane knutem socrealizmu, lata pięćdziesiąte, musiała szokować. Z jednej strony trudno było dostrzec w jego pisarstwie jakieś szczególne nowatorstwo formy. Często konstruowane przezeń zdania, przynajmniej w utworach z pierwszych lat literackiej kariery, mogą razić stylistycznymi nieporadnościami. A jednak było w nich coś fascynującego! Do bólu realistyczna, wykorzystująca wzorce wszechpanujących wówczas literackich "produkcyjniaków", proza ta wprowadzała pewien nowy - wcześniej zupełnie nieznany - element: totalną krytykę stosunków społecznych w państwie komunistycznej ogólnej szczęśliwości. Hłasko opisywał podskórne życie PRL-u - nie interesowały go marsze, manifestacje, przodownicy pracy; pisał o zwykłych ludziach - robotnikach, kierowcach, szeregowych członkach partii, których gnębi jedna myśl, jedno przeświadczenie: że świat, w którym żyją, diametralnie różni się od tego świata, który opisywany bywał w oficjalnych artykułach prasowych, książkach i reportażach tworzonych na zamówienie władzy, bądź pokazywany był w filmowych kronikach. Rok 1956 był rokiem wielkiego przełomu - tyle że jedynie przełomu politycznego. W życiu społecznym zmieniło się tak naprawdę niewiele. Zresztą i tak rok, dwa lata później Gomułka zaczął powoli wycofywać się z obietnic, które dał ludziom popierającym jego powrót do władzy w okresie Października. Twierdzenia o demokratyzacji życia okazały się być tylko i wyłącznie frazesem. Praktyka pokazała, że w państwie komunistycznym - chcąc się utrzymać przy władzy - trzeba zapomnieć o demokracji. Wiele w tych kwestiach musiało dać do myślenia, nie tylko zresztą Hłasce, odgórne zamknięcie redakcji "Po prostu"... Hłasko w swych utworach rzadko sięgał do polityki. Bo nie musiał. Prawdziwe opisywanie codziennego życia, bez zbędnego koloryzowania, wystarczyło, aby pokazać - parafrazując Bertolta Brechta - "strach i nędzę" ludowej Polski. Proza Hłaski była zatem niespotykanym wcześniej ewenementem. Nic więc dziwnego nie ma w tym, że przyjęta została przez czytelników, ale również kolegów po piórze, z entuzjazmem. To, co dodatkowo zwracało nań uwagę - to jej "filmowość". Niemal każde opowiadanie, każda powieść pisarza - to gotowy scenariusz filmowy. Zatem i polskie kino szybko upomniało się o jego dzieła. |
|