nr 07 (XXIX)
wrzesień 2003




powrót do indeksunastępna strona

Joanna Obuchowicz
  Nad u życie i inne

        Autorka pisze:
Mam 25 lat. Jestem absolwentką wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Gdańskiego z wykształceniem psychologicznym. Dotychczas pracowałam jako copywriter w agencjach reklamowych, nauczyciel tańca, felietonistka serwisu internetowego "stopklatka" (poświęconego tematyce filmowej) oraz jako "wolny strzelec" w branży filmowej (rodzaj pracy uzależniony był od aktualnego zapotrzebowania na rynku). Moją pasją jest taniec współczesny, prowadzę własną grupę taneczną, przygotowałam jak dotąd cztery samodzielne prace choreograficzne estetycznie najbliższe założeniom i wymaganiom teatru tańca. Pasjonuje mnie również reżyseria filmowa. Planuję w najbliższym czasie podjąć dalszą naukę w tym kierunku.

Wiersze powstały w ciągu ostatnich kilku miesięcy pod wpływem zaangażowania w "życie" serwisu internetowego poezja_polska. Poezja stała się dla mnie w tym czasie jedną z najbardziej skutecznych form wyrażania siebie.
płytki wiersz o zrozumieniu
     
     rozumiem
     
     stosunkowo najbardziej.
     odwrotnie jak się da.
     na tyle płytko żeby
     utonąć i zostać znalezioną.
     
     
seans prywatny
     
     No, no, no
     mnie się tutaj nie wychylaj, bo
     utrę ci ucha, skrzydełko naderwę

     
     Tak zwraca się do mnie moje sumienie gdy
     Natchnienia do życia szukam wyciągając
     po raz wtóry rękę z wetkniętym (miedzy
     serdeczny a drugi przeuroczy) banknotem
     nie dwudziestozłotowym jak zwykle, tylko
     marną dychą.
     Pani odbiera,
     nie pytając o nic podaje. jak zwykle. a sumienie
     funduje mi projekcję z wszystkich nieudanych
     prób przebycia znajomych 200 metrów chodnika...
     
     znikam stąd.
     jest jedno zdanie, które naprawdę mnie wkurza:
     
     No, no, no
     mnie się tutaj nie wychylaj, bo
     utrę ci ucha, skrzydełko naderwę

     
     
przeciwko
     
     znowu cała spuchnięta
     od wspominania ciebie
     nie czuję żalu, powiedzmy -
     rozumiem udrękę
     fabrykowania dowodów
     przeciwko wspólnocie
     
     
wyczyść dokumenty - enter
     
     sczytałam /czytając resztki/ spokojne postanowienie.
     gdybym czekając sczezła, dam znak.
     czuję ból w kolanach, niewysłowioną przyjemność
     daje mi patrzenie bez strachu, do przodu.
     
     
dwa kroki do przodu, trzy w tył
     
     stało się, się nie odstanie. nie.
     że się boimy, szukamy innych korytarzy,
     żeby się nimi przedostać do drzwi wyjściowych zasłaniając
     prawą ręką profile prawe.
     oboje słabsi jesteśmy w lewostronnym widzeniu.
     stukotem palców blat trącających nie-wspólnego już stołu
     rozpędzamy ciszę.
     ty: tak jak zawsze, ja: po raz pierwszy w życiu.
     
     pozostały spotkania w aranżacji na przypadkowość,
     przypadkowość w aranżacji na spokój,
     spokój w aranżacji na wesołość.
     
     
nad u życie
     
     i znowu znajduję siebie śpiącą
     snem co z odpoczynkiem nic wspólnego nie ma.
     zawodnik z typowymi objawami przedawkowania
     dopingu co zapobiec miał dramatycznym
     skutkom ubocznym podania blokady
     stawu, jedynego odpowiedzialnego w pełni za
     rosnącą liczbę utonięć w ostatnich miesiącach.
     
     śnią mi się ciepłe światła
     punktowych reflektorów, klekot zderzających się
     dłoni, w rzeczywistości - reakcja na świdrujące oko
     (obserwującej widownię) kamery marki sony
     śni się trening w pisaniu nazwiska
     od tyłu, by wyglądało bardziej medialnie.
     
     wygląda żałośnie.
     
     chcę się obudzić, nauczyć się
     choćby faktury vat wypełniać poprawnie.
     
     
odkrywanie czosnku na potrzeby wyrobu tortów i lodów waniliowych
     
     zwijając mały skrawek kartonu w rulon
     cieszę się. bez obróbki skrawaniem dotrzemy do
     wniosku o doskonałej konstrukcji. to lubię.
     sztucznie sztukę kręcenia zarzucam na
     chwilę /krętactwa nie znoszę/ dwie chwile
     poświęcę jedynie sztuce zaniechania.
     wciąż nie przestaje zaskakiwać woda spadająca z nieba.
     
     
staję się słowem które mówię do ciebie /choć głównie topnieję/
     
     choć /chodź/ ci mówię, ciebie nie mam
     i tylko słyszę wirowanie
     wolnych rodników w policzkach.
     się rumienię.
     
powrót do indeksunastępna strona

16
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.