 |
 |
'Dekalog: Rękopis' |
Sebastian Chosiński Mieszanka iście wybuchowa!
Druga na polskim rynku - po niezbyt interesującym "Mandrylu" - seria komiksowa autorstwa Franka Girouda ma szansę stać się jednym z najważniejszych wydarzeń roku 2003! "Dekalog" (a przynajmniej otwierający go tom) jest bowiem doskonale opowiedzianym i wyśmienicie narysowanym thrillerem psychologicznym z wieloma odniesieniami do historii religii - zarówno chrześcijańskiej, jak i muzułmańskiej. Co tworzy mieszankę iście wybuchową!
Cała seria - co sugeruje już jej tytuł - zaplanowana została na dziesięć albumów. Biorąc pod uwagę, że we Francji zaczęła się ona ukazywać przed dwoma laty, na jej finał przyjdzie nam poczekać jeszcze kilka lat. Czekanie to nie będzie chyba jednak aż tak uciążliwe, ponieważ każdy z tomów zawierać będzie osobną, chociaż zapewne powiązaną ze sobą dramaturgicznie, historię nawiązującą do Dziesięciu Przykazań. I tu spieszę z wyjaśnieniem: nie chodzi wcale o przykazania, które Bóg Ojciec przekazał naszemu przodkowi Mojżeszowi na górze Synaj! O jakie więc? Na razie niechaj pozostanie to tajemnicą...
Bohaterem "pierwszego przykazania" - które w wersji zaproponowanej przez scenarzystę brzmi: "Nie będziesz zabijał" - jest mieszkający w Glasgow Simon Broemecke. Trzydziestokilkuletni Francuz z pochodzenia, pracuje jako redaktor w wydawnictwie książkowym. Przed laty marzył o karierze pisarza, ale zabrakło mu talentu, który nie tylko pozwoliłby mu wybić się ponad przeciętność, ale w ogóle dokończyć chociażby jedną z rozpoczętych przez siebie powieści. Nie wiedzie mu się również w życiu osobistym. Wiecznie niezadowolonego z siebie, nie potrafiącego podjąć ważnych dla swej przyszłości decyzji, opuściła ukochana, której on jednak - mimo upływu czasu - nie potrafi wyrzucić z pamięci. Wiedzie więc nędzne życie, tworząc wokół siebie jedynie iluzję szczęścia zawodowego i osobistego. Wszystko ulega jednak diametralnej zmianie w chwili, gdy w jego biurze pojawia się pewna ekscentryczna, nieco zwariowana staruszka i pyta, co postanowił uczynić z francuskim rękopisem, który mu przed kilkoma miesiącami przysłała. Kilkanaście minut po opuszczeniu szkockiej siedziby wydawnictwa kobieta ginie pod kołami samochodu. To wydarzenie "zmusza" Simona do sięgnięcia po ów zapomniany rękopis - rękopis, który odmieni całe jego życie.
Fabuła wydaje się nieskomplikowana, ale to jedynie pozór. Giroud stworzył bowiem wielopłaszczyznową historię; wyprowadził kilka wątków, które - choć nie w sposób bezpośredni - w finale wiążą się ze sobą, potęgując u czytelnika efekt zaskoczenia. Dość powiedzieć, że w tle rozgrywa się najprawdziwszy dramat rodem z policyjnego dreszczowca: w Glasgow szaleje bowiem nieuchwytny psychopatyczny morderca kobiet, pozostawiający jako jedyny ślad dziecięce lalki... "Dekalog I" to z jednej strony to klasyczna, niemal bułhakowska opowieść o przymierzu pisarza z diabłem; z drugiej - psychologiczne studium popadania w szaleństwo; z jeszcze innej - religijny traktat, który ma szansę stać się (bo przecież nie wiemy jeszcze, czy rzeczywiście się stanie) próbą nawiązania dialogu, poszukiwania przymierza pomiędzy dwiema od dawien dawna zwaśnionymi religiami.
Scenariusz nie ma słabych stron. Bez dwóch zdań: to kawał naprawdę dobrej, ambitnej sensacyjnej literatury! Nastrój niesamowitości i grozy podkreślają również rysunki Josepha Béhé. I chociaż już na pierwszy rzut oka widać, iż wzorował się on - niekiedy wręcz niewolniczo - na Enkim Bilalu, trudno czynić z tego poważniejszy zarzut. "Sen potwora" to przecież arcydzieło i nie sposób dziwić się, że wielu mniej znanych rysowników postanowiło pójść w wyznaczonym przezeń kierunku. Inna sprawa, iż historia ta narysowana w klasyczny sposób straciłaby wiele ze swej siły oddziaływania. A tak mamy do czynienia z jednym z najlepszych komiksów ostatnich miesięcy. Oby tylko kolejne tomy utrzymały ów naprawdę bardzo wysoki poziom.
"Dekalog: Rękopis"
Scenariusz: Frank Giroud
Rysunki: Joseph Béhé
Przekład: Wojciech Birek
Motopol - Twój Komiks 2003
Cena: 18,90 zł
Liczba stron: 56
ISBN 83-7320-650-7
Ekstrakt: 90%
 |
 |
'Public Relations: Podwójna gra' |
Sebastian Chosiński Kłopoty to nie moja specjalność
Wydawnictwo "Motopol" z uporem godnym lepszej sprawy stara się w dalszym ciągu penetrować francuski rynek komiksowy. Przyglądając się jednak dokładniej kolejnym propozycjom tej firmy, można odnieść wrażenie, że albo komiks francuski przeżywa ostatnimi laty bardzo poważny kryzys artystyczny, albo "Motopolowi" przypada w udziale udostępnianie polskim czytelnikom jedynie rzeczy drugo- i trzeciorzędnych. Poza pierwszym tomem "Dekalogu" nie zdarzyło się bowiem w ostatnich miesiącach wydawnictwu z Tarnowskich Gór opublikować albumu, który wykraczałby ponad i tak dość nisko wyznaczoną średnią. Drugi tom "Public Relations" przekonania tego nie zmienia.
To komiks bardzo, ale to bardzo klasyczny! I owe odniesienia do tradycji w moich ustach należy traktować tym razem raczej jako zarzut aniżeli pochwałę. Sposób kadrowania, aż do bólu statyczne kadry, w końcu realistyczna kreska (która dobre wrażenie robi jedynie wtedy, gdy autor rysuje piersiaste kobiety, a tych akurat na kartach komiksu nie brakuje) - wszystko to przywodziło mi na myśl niektóre z zeszytów o "Kapitanie Żbiku". Tyle że tamte komiksy pochodziły głównie z lat siedemdziesiątych, tymczasem "Public Relations" powstał zaledwie przed... trzema laty.
Historia jest z gatunku sensacyjnych, chociaż tak naprawdę sensacji w niej tyle, co finezji i wirtuozerii w niemieckiej muzyce techno. Parę głównych bohaterów tworzą: rzeczniczka prasowa - czy też, jak wolą autorzy komiksu, specjalistka od public relations - Christelle (niestety, nie dowiadujemy się nawet, w jakiej firmie owa blondpiękność pracuje) oraz zaprzyjaźniony z nią zabójczo przystojny, długowłosy dziennikarz, a wkrótce także osobisty bodyguard i namiętny kochanek, Henri Alziari. Dwójka ta już w pierwszym tomie zdołała przechytrzyć pewnego gangstera, ale - jak się okazało - nie był to koniec ich przerażających przygód. Gdy się bowiem naciska na odcisk wyjątkowo groźnym przestępcom, należy liczyć się z ewentualnością zemsty z ich strony. W "Podwójnej grze" zemsta ta przypomina jednak nieco nieudolną zabawę w ciuciubabkę, ponieważ to właśnie zawodowi bandyci okazują się być największymi nieudacznikami.
W komiksie co chwilę ktoś próbuje kogoś zabić i zawodzi (oj, przepraszam, zdarza się jeden wyjątek, ale można chyba uznać, że jedynie potwierdza on przytoczoną powyżej regułę). Cały ten kołowrotek zaczyna się od napadu na dom właściciela firmy, w której pracuje Christelle. Ofiarami mieli być gospodarz, pan Crevin, oraz jego piękna rzeczniczka prasowa. Crevin, postrzelony, ląduje ostatecznie w szpitalu. Christelle z całego zamieszania wychodzi bez szwanku, co automatycznie pozwala jej, wespół z przyjacielem-dziennikarzem, podjąć próbę wyjaśnienia przyczyn owego napadu. Ślady wiodą do nie mniej pięknej i nie mniej cycatej młodziutkiej żony pana Crevina, Denise (by jednak obie panie z uwagi na swoje "parametry" nie myliły nam się, Denise - dla odróżnienia - jest brunetką). Niedorzecznościami, jakie przy okazji pisania scenariusza wyprodukował autor "Podwójnej gry", można by obdzielić kilka amerykańskich seriali typu "VIP" lub innych równie ekscytujących pozycji filmowych. Tu nic nie ma sensu! Wymienianie owych bzdur, chociażby w formie pytań do scenarzysty, mija się jednak z celem, albowiem prędzej czy później niechybnie zdradzić bym musiał puentę całej historii. Inna sprawa, że tchnie ona taką świeżością, jaką zapewne tchnąłby oddech Smoka Wawelskiego po zjedzeniu stada naszpikowanych siarką baranów.
"Kłopoty stale towarzyszą Christelle..." - informuje notka umieszczona na obwolucie albumu; notka, która ma zachęcić potencjalnych czytelników do kupna tego komiksu. Jeśli chcecie ich część ściągnąć na swoją głowę - sięgnijcie po ten zeszyt!
"Public Relations: Podwójna gra"
Scenariusz i rysunki: Raymond Maric, Thomas Frisano
Przekład: Magdalena Cholewa
Motopol - Twój Komiks 2003
Cena: 18,90 zł
Liczba stron: 48
ISBN 83-7320-476-8
Ekstrakt: 40%
 |
 |
'Frank Lincoln: Commander Anderson' |
Sebastian Chosiński Arktyczna melancholia
Marc Bourgne - scenarzysta i rysownik "Franka Lincolna" - historyk z wykształcenia, ma "bzika" na punkcie Alaski. Nie dość, że właśnie ów najbardziej wysunięty na północ stan USA obrał sobie za temat pracy magisterskiej (obronionej na słynnym uniwersytecie Sorbona), to na dodatek uczynił go tłem wydarzeń aż dwóch stworzonych przez siebie serii komiksowych: nieznanej jeszcze w naszym kraju "Być wolnym" oraz właśnie "Franka Lincolna". Inna sprawa, że owa geograficzna egzotyka nijak nie przekłada się na zwiększenie atrakcyjności albumu.
Tytułowa postać to eksglina, który po tajemniczym zniknięciu przed pięcioma laty swojej żony Susan, postanowił rozstać się z policją w Anchorage (to największe miasto na Alasce) i zacząć pracować na własny rachunek. Został prywatnym detektywem, który pomiędzy rozwiązywaniem kolejnych "zapierających dech w piersiach" spraw kryminalnych stara się dociec, co tak naprawdę przydarzyło się jego małżonce - notabene byłej agentce FBI (choć, jak nieraz można usłyszeć w filmach szpiegowskich, z tej służby tak naprawdę nigdy się nie odchodzi). Śledztwo jest jednak wyjątkowo trudne, gdyż Lincoln posiada tylko jeden ślad. Prowadzi on do niezwykle bogatego biznesmena i "domniemanego bossa mafii" na Alasce, Roberto Moreno. Traf chce, że kolejna sprawa, którą Frank musi rozwikłać - a która przedstawiona została właśnie w drugim tomie serii - ma po części związek właśnie z tym człowiekiem. Co to za sprawa? Na jednej z dalekomorskich platform wiertniczych należących do firmy "Golden Oil", której jednym z głównych akcjonariuszy jest pan Moreno, popełnione zostaje morderstwo. Ofiarą pada "szpieg" ekologicznej organizacji Greenwar, którego zadaniem było zapobiec planowanemu sabotażowi na platformie. Żeby było śmieszniej, sabotaż ten miał zostać przeprowadzony na zlecenie szefostwa koncernu. W ten sposób uzyskałoby ono od rządu zgodę na zatopienie, przynoszącej firmie coraz mniejsze zyski, platformy w morzu, zamiast konieczności jej kosztownego - ale z punktu widzenia ochrony środowiska naturalnego znacznie bardziej korzystnego - demontażu. Firma ubezpieczeniowa, która w przypadku awarii platformy musiałaby wypłacić "Golden Oil" kolosalne odszkodowanie, stara się oczywiście "wyperswadować" Robertowi Moreno taki scenariusz wydarzeń, a pomóc jej w "przekonaniu" biznesmena-gangstera ma... Frank Lincoln!
Frank, choć trochę fajtłapowaty, na dodatek często sięgający po alkohol, radzi sobie z wyjaśnieniem zagadki nadzwyczaj łatwo. Trzeba jednak przyznać, że do końcowego sukcesu prowadzą go wcale nie zdolności detektywistyczne, ale pewna lekarka-nimfomanka, starająca się po pięciu latach seksualnej abstynencji przypomnieć Lincolnowi, po co natura obdarzyła go genitaliami. Brzmi żenująco? Nie moja to wina... Dotarłszy do ostatniej strony albumu, nie mogłem pozbyć się natrętnej myśli, że klimat Alaski zdecydowanie panu Bourgne nie służy. W trakcie tworzenia drugiego tomu tej serii musiała go chyba dopaść owa słynna "arktyczna melancholia", co to podobno potrafi nawet rozum odebrać, popychając najbardziej zdrowego na umyśle człowieka na skraj szaleństwa. Historyjka, którą wymyślił autor, jest daleko na bakier z logiką, ale i to można by mu wybaczyć, gdyby przynajmniej ciekawie ją opowiedział. Jedyne, na co warto zwrócić uwagę, to bardzo realistyczne scenki kopulacji detektywa z panią doktor. (Może więc pożytek byłby większy, gdyby pan Bourgne zabrał się np. za adaptację "Kamasutry" - jak widać, pewne doświadczenie w tej tematyce już ma). Można się też jednak pocieszać: gorzej już być nie może, więc trzeci tom siłą rzeczy musi być lepszy.
"Frank Lincoln: Commander Anderson"
Scenariusz i rysunki: Marc Bourgne
Przekład: Mariola Regulska
Motopol - Twój Komiks 2003
Cena: 18,90 zł
Liczba stron: 48
ISBN 83-7320-451-2
Ekstrakt: 40%
 |
 |
'Jessica Blandy: Pamiętaj o Enola Gay...' |
Sebastian Chosiński Duchy przeszłości
Po cieszących się ostatnimi czasy zasłużoną popularnością nowszych seriach komiksowych autorstwa Jeana Dufaux - mam tu na myśli głównie "Skargę Utraconych Ziem", "Drapieżców" i "Murenę" - wydawnictwo "Motopol" postanowiło sięgnąć po nieco starszą, zapoczątkowaną już ponad piętnaście lat temu, "Jessikę Blandy". Z dwudziestu jeden wydanych dotychczas we Francji albumów poznaliśmy, jak do tej pory, dwa pierwsze: "Pamiętaj o Enola Gay..." oraz "Dom doktora Zacka". Jest to w zasadzie jedna opowieść; z uwagi na swą rozpiętość podzielona jednak została na dwa tomy.
Nieco mylący, zwłaszcza dla czytelników interesujących się dziejami II wojny światowej - przede wszystkim zaś konfliktu amerykańsko-japońskiego - będzie tytuł pierwszego zeszytu. Spieszę więc od razu z wyjaśnieniami: nie chodzi tu wcale o pewien bardzo istotny epizod wojny na Dalekim Wschodzie, z którym komiks nie ma żadnego związku! "Enola Gay" to przecież nazwa samolotu, z pokładu którego 6 sierpnia 1945 roku zrzucono na Hiroszimę pierwszą bombę atomową. To jednak również - jak wymyślił sobie scenarzysta - kryptonim tajnej operacji wojsk amerykańskich w Wietnamie. Operacji, która - mimo że pojawia się jedynie we wspomnieniach uczestniczących w niej komandosów - posłużyła mu jako pretekst do skonstruowania momentami bardzo intrygującej, w innych znów miejscach nieco irytującej, ale niezmiennie ciekawej sensacyjnej historii. Niekiedy przywodzi ona na myśl "Tożsamość Bourne'a", chociaż ostatecznie wyobraźnia pchnęła Dufaux w zupełnie innym kierunku niż jego kolegę po fachu, Jeana van Hamme'a, którego "Bourne" skłonił do napisania pierwszych tomów "XIII".
"Pamiętaj o Enola Gay..." zaczyna się jak melodramat, opowiadając o romansie młodej i pięknej pisarki, tytułowej Jessiki Blandy, z dużo od niej starszym, ale ujmującym swą powierzchownością, Scottem Mitchellem. Piszę "melodramat", albowiem Scott - szalenie zakochany w Jessice, zresztą ze wzajemnością - ma żonę i dwójkę dzieci. Szybko się jednak przekonujemy, że nie będzie to komiks o porywach serca mężczyzny w średnim wieku, ponieważ już na dziesiątej stronie pada on trupem. Notabene chwilę wcześniej znajduje w swoim mieszkaniu zwłoki małżonki i synów... Zgodnie z recepturą Alfreda Hitchcocka, mamy więc na początku małe trzęsienie ziemi! W dalszym ciągu z napięciem bywa już różnie, ale generalnie poniżej przyzwoitego poziomu dwa pierwsze tomy "Jessiki..." nie schodzą. Dufaux stara się jak może mylić tropy, abyśmy zbyt wcześnie nie poznali rozwiązania zagadki i udaje mu się to mniej więcej do połowy drugiego tomu (co i tak uznać należy za dobry rezultat).
 |
 |
'Jessica Blandy: Dom doktora Zacka' |
Pomimo iż jest to komiks sensacyjny - muszę dodać, że trup ściele się bardzo gęsto - scenarzysta zadbał o przedstawienie tła obyczajowego, co zdecydowanie podnosi walory opowieści. Inna sprawa, że nieco spowalnia bieg akcji, ale przy tym także ją urzeczywistnia i uwiarygodnia. Poznajemy więc dzięki temu niezwykle interesujący półświatek amerykańskiego nadmorskiego miasteczka, w którym znakomicie czują się zarówno stróże prawa ("najbardziej skorumpowany, występny gliniarz" Robby, którego jednak nie sposób nie polubić, czy też po przyjacielsku starający się pomóc Jessice wyjaśnić sprawę zabójstwa Scotta prywatny detektyw Gus Bomby), jak i zwykli przestępcy (banda Lee), niekiedy działający jedynie na zlecenie zaplątanych w podejrzane interesy miejscowych bogaczy (m.in. siostra śp. Scotta, Penelopa Mitchell, która zrobi wszystko - dosłownie: wszystko! - aby jej nazwisko nie zostało zamieszane w żaden skandal). Na ich tle jedynie Jessika wydaje się być postacią bez skazy, choć przecież nie można zapominać o tym, że romansowała z żonatym mężczyzną...
Historia opowiedziana jest na poważnie, ale nie brak w niej także elementów humorystycznych: vidé rozmowa Jessiki ze swoim wydawcą na temat podwyżki, opis związku jej przyjaciółki Kim z "niedzielnym sutenerem" Surfiem, czy też próba zamordowania Bomby'ego... rozpalonym do czerwoności żelazkiem.
Jak więc widać, miejscami Dufaux mruga do nas porozumiewawczo jednym okiem, co jednak w niczym nie przeszkadza podczas lektury. Graficznie natomiast komiks wpisuje się we francuską tradycję rysunku na wskroś realistycznego. I nic w tym dziwnego, bo przecież - ukazując się na rynku nieprzerwanie od roku 1987 - poniekąd sam tę tradycję współtworzy. I chociaż brak jest w obu albumach scen czy kadrów, które na dłużej pozostałyby w pamięci, to mimo wszystko uznać trzeba, że rysownik solidnie wykonał swoją pracę. Kilka wymyślonych przez Dufaux i narysowanych przez Renauda postaci (tłusty, obleśny Robby i demoniczna, złowroga Penelopa Mitchell) robi wrażenie. Niestety, najmniej ze wszystkich udała mu się chyba postać tytułowa. Zupełnie nie potrafię sobie wytłumaczyć, skąd wzięło się u Francuzów zamiłowanie do rysowania nieco głupawych platynowych blondynek (Jessica mogłaby być siostrą bliźniaczką Ellen Oliver z "Błękitnej jaszczurki"). Pocieszam się jednak tym, że może w którymś z następnych dziewiętnastu tomów pani Blandy wpadnie na pomysł, aby przefarbować sobie włosy...
"Jessica Blandy"
Tom 1: "Pamiętaj o Enola Gay..."
Tom 2: "Dom doktora Zacka"
Scenariusz: Jean Dufaux
Rysunki: Renaud
Przekład: Mariola Regulska
Motopol - Twój Komiks 2002-2003
Cena: 18,90 zł
Liczba stron: 48
ISBN 83-7320-070-3 (#1), 83-7320-071-1 (#2)
Ekstrakt: 60%
 |
 |
'Joe Bar Team' #2 |
Daniel Gizicki Zmiana warty na 400 m
Drugi tom przygód szalonych motocyklistów jest równie udany jak pierwszy. Podczas lektury komiksu "Joe Bar Team" #2 możemy obserwować motocyklowe potyczki na różnych dystansach i na różnych sprzętach. A po wyścigach możemy zazwyczaj spotkać zawodników w barze Joego lub podczas naprawy ich motorów...
W tym albumie do głosu dochodzi młode pokolenie bohaterów wyścigów motocyklowych: Kuba "Przeciąg", Piotr "Węszyciel" i Pawcio "Spid". Są oni głodni prędkości i chwały. "Starsi" dorobili się już wspaniałych motorów i wielkiego doświadczenia. Gdy w końcu "młodziakom" uda się zdobyć, może nie wymarzone, ale w miarę szybkie maszyny, Paryż zadrży w posadach. Na jego ulicach ścigać się już będzie siedmiu wariatów...
Podstawową zaletą tego komiksu jest uniwersalny humor. Przy jego lekturze mogą się świetnie bawić również ludzie nie pasjonujący się motoryzacją. Obserwowanie pojedynków "na śmierć i życie", samodzielnych prób naprawy motorów czy dyskusji, kto jak powinien wejść w zakręt dostarcza dużej ilości śmiechu.
Rysunek bardzo dobrze pasuje do historii. Deteindre doskonale przedstawia charakterystyczną mimikę twarzy bohaterów oraz (co w tym przypadku równie ważne) motory przy pełnej prędkości. Mimo że styl rysownika z pozoru nie wyróżnia się niczym z klasyki frankofońskiego komiksu humorystycznego, to jednak drzemią w nim olbrzymie pokłady dynamizmu.
"Joe Bar Team" #2 polecam nie tylko posiadaczom motocykli, ale wszystkim miłośnikom dobrego humoru. Przestrzegam jednak przed naśladowaniem poczynań bohaterów.
"Joe Bar Team" #2
Scenariusz i rysunki: Stephane Deteindre
Kolory: Pierze-Yves Fourrier
Przekład: Wojciech Topolski
Motopol - Twój Komiks 2002-2003
ISDN 83-7320-351-6
Cena: 16, 90 zł
Ekstrakt: 70%
Zobacz planszę ilustracyjną