Joanna Obuchowicz |
Nad u życie i inne |
Autorka pisze: Mam 25 lat. Jestem absolwentką wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Gdańskiego z wykształceniem psychologicznym. Dotychczas pracowałam jako copywriter w agencjach reklamowych, nauczyciel tańca, felietonistka serwisu internetowego "stopklatka" (poświęconego tematyce filmowej) oraz jako "wolny strzelec" w branży filmowej (rodzaj pracy uzależniony był od aktualnego zapotrzebowania na rynku). Moją pasją jest taniec współczesny, prowadzę własną grupę taneczną, przygotowałam jak dotąd cztery samodzielne prace choreograficzne estetycznie najbliższe założeniom i wymaganiom teatru tańca. Pasjonuje mnie również reżyseria filmowa. Planuję w najbliższym czasie podjąć dalszą naukę w tym kierunku.
Wiersze powstały w ciągu ostatnich kilku miesięcy pod wpływem zaangażowania w "życie" serwisu internetowego poezja_polska. Poezja stała się dla mnie w tym czasie jedną z najbardziej skutecznych form wyrażania siebie. |
 |
płytki wiersz o zrozumieniu rozumiem stosunkowo najbardziej. odwrotnie jak się da. na tyle płytko żeby utonąć i zostać znalezioną. seans prywatny No, no, no mnie się tutaj nie wychylaj, bo utrę ci ucha, skrzydełko naderwę Tak zwraca się do mnie moje sumienie gdy Natchnienia do życia szukam wyciągając po raz wtóry rękę z wetkniętym (miedzy serdeczny a drugi przeuroczy) banknotem nie dwudziestozłotowym jak zwykle, tylko marną dychą. Pani odbiera, nie pytając o nic podaje. jak zwykle. a sumienie funduje mi projekcję z wszystkich nieudanych prób przebycia znajomych 200 metrów chodnika... znikam stąd. jest jedno zdanie, które naprawdę mnie wkurza: No, no, no mnie się tutaj nie wychylaj, bo utrę ci ucha, skrzydełko naderwę przeciwko znowu cała spuchnięta od wspominania ciebie nie czuję żalu, powiedzmy - rozumiem udrękę fabrykowania dowodów przeciwko wspólnocie wyczyść dokumenty - enter sczytałam /czytając resztki/ spokojne postanowienie. gdybym czekając sczezła, dam znak. czuję ból w kolanach, niewysłowioną przyjemność daje mi patrzenie bez strachu, do przodu. dwa kroki do przodu, trzy w tył stało się, się nie odstanie. nie. że się boimy, szukamy innych korytarzy, żeby się nimi przedostać do drzwi wyjściowych zasłaniając prawą ręką profile prawe. oboje słabsi jesteśmy w lewostronnym widzeniu. stukotem palców blat trącających nie-wspólnego już stołu rozpędzamy ciszę. ty: tak jak zawsze, ja: po raz pierwszy w życiu. pozostały spotkania w aranżacji na przypadkowość, przypadkowość w aranżacji na spokój, spokój w aranżacji na wesołość. nad u życie i znowu znajduję siebie śpiącą snem co z odpoczynkiem nic wspólnego nie ma. zawodnik z typowymi objawami przedawkowania dopingu co zapobiec miał dramatycznym skutkom ubocznym podania blokady stawu, jedynego odpowiedzialnego w pełni za rosnącą liczbę utonięć w ostatnich miesiącach. śnią mi się ciepłe światła punktowych reflektorów, klekot zderzających się dłoni, w rzeczywistości - reakcja na świdrujące oko (obserwującej widownię) kamery marki sony śni się trening w pisaniu nazwiska od tyłu, by wyglądało bardziej medialnie. wygląda żałośnie. chcę się obudzić, nauczyć się choćby faktury vat wypełniać poprawnie. odkrywanie czosnku na potrzeby wyrobu tortów i lodów waniliowych zwijając mały skrawek kartonu w rulon cieszę się. bez obróbki skrawaniem dotrzemy do wniosku o doskonałej konstrukcji. to lubię. sztucznie sztukę kręcenia zarzucam na chwilę /krętactwa nie znoszę/ dwie chwile poświęcę jedynie sztuce zaniechania. wciąż nie przestaje zaskakiwać woda spadająca z nieba. staję się słowem które mówię do ciebie /choć głównie topnieję/ choć /chodź/ ci mówię, ciebie nie mam i tylko słyszę wirowanie wolnych rodników w policzkach. się rumienię. |
|
 |
|