"Lewa wolna" (1965) Powieść ta zajmuje w twórczości Mackiewicza miejsce wyjątkowe. Jej akcja rozgrywa się w latach 1918-21 i dotyczy bezpośrednio wojny polsko-bolszewickiej. Prawdopodobnie zawiera wiele wątków autobiograficznych, ponieważ ramy powieści to okres młodości autora, jego służby wojskowej. Na pewno na autobiografii Mackiewicza - kawalerzysty osnuty został wątek głównego bohatera powieści, Kamila Krotowskiego. Nie on jednak jest tutaj najważniejszy, miał autor głębszy i szerszy zamysł; opowiada dzieje ludzi, którzy wyrośli z tej samej kultury, którzy - nierzadko - byli sąsiadami, przyjaciółmi, lub nawet łączyły ich więzy krwi, a których burzliwe wydarzenia (rewolucja bolszewicka, odrodzenie niepodległej Polski i państw bałtyckich) rzuciły w wir odrębnych, a także wrogich, działań i decyzji. Powieściowy Kamil to polski patriota, ułan. Jego dawny sąsiad, Jan Wintowt, staje się bolszewikiem i robi karierę w CZEKA, zaś jego brat Piotr walczy przeciw "czerwonym" w oddziale Bułak-Bałachowicza i ginie wraz ze swoim dowódcą. Bolszewizm, według Mackiewicza, jest odpowiedzialny za totalną destrukcję człowieczeństwa i wszystkich wartości, za niszczenie naturalnej wspólnoty rodzinnej, kulturowej i geograficznej, które niegdyś obejmowały ziemie dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego. Równolegle z wątkami personalnymi jest powieść Mackiewicza także szczegółową kroniką wydarzeń wojny polsko-bolszewickiej - opisuje to, co wydarzyło się wówczas, nie tylko w losach pojedynczych ludzi, ale i w historii Polski i całej Europy. Jest "Lewa wolna" zarazem wielką polemiką z poglądami wschodnimi piłsudczyków i samego Marszałka. "Mackiewicz kwestionuje sens polskiej polityki wschodniej Piłsudskiego - napisał Andrzej Stanisław Kowalczyk - twierdząc, że opierała się ona na błędnych przesłankach. Polska (...) umożliwiając zwycięstwo bolszewikom - przygotowała swoją przyszłą klęskę i utratę niepodległości. Wydaje się, iż Mackiewicz nie ma wątpliwości co do tego, że cena, jaką Polska (i świat) zapłaciła za dwudziestoletnie posiadanie kilku kresowych województw jest za wysoka. Należało raczej kosztem ustępstw terytorialnych dojść do porozumienia z białą Rosją i pomóc jej zniszczyć bolszewizm. Na taką jednak dalekowzroczność żaden z polityków polskich zdobyć się nie potrafił". I to jest właśnie przesłanie ideowe powieści. Błędny był zatem stosunek Polski do powstającego państwa bolszewickiego, określony na tradycji walki z carską Rosją, tradycji mitologizowanej przez polskich socjalistów z Piłsudskim na czele (która zresztą znajdowała odzwierciedlenie także w polskiej literaturze patriotycznej). Byli oni raczej po stronie bolszewików, w których widzieli jedynie przeciwnika walczącego ze wspólnym wrogiem: z carską Rosją. Piłsudski mówi w powieści do swoich starych towarzyszy z PPS-u: "Nie walczymy z rewolucją, lecz walczymy z Rosją. Sowiecką czy białą. Sowiecka jest mniejszym złem, bo mniej dla nas groźna niż biała". Rezultatem takiego myślenia była odmowa Piłsudskiego zsynchronizowania walki z bolszewikami z działaniami wojsk Denikina, a potem Wrangla. Mackiewicz szczegółowo relacjonuje przebieg rozmów między wysłannikami Lenina (w 1919 roku był nim m.in. Julian Marchlewski) a Naczelnikiem Państwa. W ich wyniku powstrzymana została polska ofensywa, co dwukrotnie umożliwiło bolszewikom przerzucenie swych wojsk z zachodu (z frontu polskiego) na południowy i rozgromienie kontrrewolucji "białych" generałów. Podobnie nie zostało, jak twierdzi Mackiewicz, wykorzystane zwycięstwo pod Warszawą. Zamiast ciągnąć na Wschód, pospiesznie podpisano bowiem - korzystny dla "czerwonych" - traktat ryski (12 października 1921 roku), gdy w tym samym czasie z południa Rosji atakował Wrangel. Wina jednak nie leżała tylko po stronie polskiej. Winny był nacjonalizm wszystkich narodów Europy Wschodniej. To dzięki niemu bolszewicy nie natrafili na wspólny front oporu poszczególnych państw. Żadne z nich nie dostrzegło wówczas wystarczająco jasno zagrożenia bolszewickiego. Nawet Polska, która - jak sądził Piłsudski - walczyła z Rosją. Tymczasem tak naprawdę walczyła ona z imperium nowego typu: ideologicznym i totalitarnym, którego celem była nie tylko okupacja terytorium innego państwa, ale zniszczenie całej ludzkiej cywilizacji, przerobienie każdego człowieka na bolszewika. Było to więc nie zagrożenie jednego państwa i jednego narodu, lecz całej ludzkości. I tylko cała ludzkość - zjednoczona w walce - mogła sile tej sprostać. Tak się nie stało. W rezultacie z wydarzeń lat 1919-21 państwa i narody Europy wschodniej wyszły jeszcze bardziej skłócone, niż miało to miejsce poprzednio, gdy wspólnie znajdowały się w jarzmie carskim. Historycznym tematem "Lewej wolnej" są zatem początki układu politycznego, który po dwudziestu latach przyniósł całkowitą zagładę tej części Europy. Nie opowiada się Mackiewicz w tej powieści za racjami Polaków, Litwinów, Ukraińców, czy carskich generałów. Autor przedstawia po prostu ich wspólną tragedię i własną rozpacz z powodu straty historycznej szansy na rekonstrukcję Rzeczypospolitej Wielu Narodów. Polska jest tu o tyle winna, iż to właśnie na niej spoczywał obowiązek ochrony kulturowej tożsamości tego obszaru przed bolszewikami. Ale i ona, zaślepiona krótkowzrocznym nacjonalizmem - nie sprostała temu zadaniu. Powieść, jak to zwykle u Mackiewicza bywa, łamała wiele narodowych stereotypów, była jednocześnie - przez wiele lat - jedyną książką poświęconą tak gruntownie wojnie 1920 roku. Tak bardzo - zarazem - obiektywną. Nie ma w niej bowiem nadrzędnej tezy patriotycznej. Wojna jest po prostu wojną, ludzie wychodzą z niej okaleczeni. W przeciwieństwie jednak do powieści pacyfistycznych, Mackiewicz wyraźnie mówi o sensie walki zbrojnej w imię racji nadrzędnych, ogólnoludzkich. "Lewa wolna" doczekała się kilkudziesięciu recenzji, w większości pozytywnych; tak pisali o niej Marian Hemar i Michał K. Pawlikowski, Lew Sapieha, Adam Pragier i Józef Łobodowski, a nawet dawni piłsudczycy: Karol Wędziagolski i Józef Karasiewicz. Przeciwko powieści wystąpiło natomiast Stowarzyszenie Polskich Kombatantów, wśród których byli i historycy, i uczestnicy wojny 1919-20 roku. Ich wypowiedzi zostały zebrane w broszurze pt. "W obronie prawdy historycznej. Głosy i opinie o książce Lewa wolna" (1966). Zarzucano w niej autorowi, że zniesławił honor polskiego żołnierza, że złośliwie pomniejszył zasługi marszałka Piłsudskiego, że w ocenie wojny polsko-bolszewickiej przyjął punkt widzenia białych Rosjan. Tak się mogło wydawać, gdyż "rosyjscy bohaterowie powieści cieszą się sympatią autora. Lepiej rozumieją fenomen bolszewizmu i skalę zagrożenia. Nie tylko dlatego, że są bliżej, lecz dlatego, że są głębsi, zdolni do bardziej uniwersalnego ujmowania swojej sytuacji. Polaków do walki z bolszewikami skłaniają pobudki patriotyczne, utożsamiają nowego wroga z dawną Rosją; jest to dla nich czerwony carat, następca i kontynuator białego". To wystarczyło, aby oskarżyć pisarza o rosyjskie z ducha i antypolskie spojrzenie na świętą dla Polaków wojnę bolszewicką, a stosunek autora do Polski określić mianem "nienawiści". Zupełnie inaczej widział to Jerzy Malewski, pisząc: "W koncepcji Mackiewicza tkwi niezwykła wiara w polskość i w jej siłę sprawczą. Wiara tak silna, że aż idealizująca realne możliwości". Do jakże odmiennych wniosków można dojść, wychodząc z tych samych - na pozór - przesłanek... Wit Tarnawski uznał "Lewą wolną" za książkę życia Mackiewicza. Chwalił przede wszystkim znakomite sceny batalistyczne (wyrażając przekonanie, że "tego nie potrafił nawet Sienkiewicz"), krytykował jednak - jego zdaniem - nadmierny obiektywizm, który poraził tutaj werwę pisarską autora, i mentorstwo, którego nie ustrzegł się Mackiewicz, podobnie jak jego wielki protoplasta - Lew Tołstoj - w "Wojnie i pokoju". Przyznawał także, iż niepotrzebna była teza o cichym porozumieniu Piłsudskiego z Leninem. Ta nadbudówka polityczna jest bowiem całkowicie wyobcowana z ciała powieści. Z tym trudno się zgodzić. Jest to jedna z zasadniczych tez powieści. Zasadnicza przy rekonstrukcji zdarzeń i próbie odpowiedzi na - tradycyjne u Mackiewicza - pytanie: dlaczego tak się stało? Dlaczego do tego doszło? W poglądach Tarnawskiego (1980) odbijają się więc jeszcze echa ataków na pisarza, którego właśnie za "Lewą wolną" - po raz kolejny - odsądzono od czci i wiary. "Nie trzeba głośno mówić" (1969) W przedmowie do tej powieści Józef Mackiewicz napisał: "Powieść niniejsza, jest chronologicznie dalszym ciągiem Drogi donikąd. To znaczy, przedłużeniem jej w czasie, ale tylko częściowo w tym samym terenie. Niektóre osoby z tamtej powieści grają w tej główną rolę; o innych nieraz się wspomina. - Akcja powieści toczy się na tle zdarzeń historycznych; ściślej pewnych fragmentów minionej wojny, i jest z nimi związana. Przedstawienie tych w powieści nie ma na celu narzucania czytelnikowi jakiejkolwiek tezy, bądź podejmowania polemiki politycznej. Jest wyłącznie próbą opisania tego, co było". Jednym z głównych bohaterów powieści jest Henryk, przyjaciel Pawła i Tadeusza Zakrzewskiego, znanych już z "Drogi donikąd". Jego też Mackiewicz obdarzył szczegółami własnej biografii, nowy bohater on przejął funkcję Pawła. Inna postać z "Drogi donikąd", Konrad, "polityczny realista", wykładający konieczność pogodzenia się z sowiecką okupacją, tutaj jest jedną z ważniejszych osobistości podziemia AK-owskiego, jego nieomalże czołowym ideologiem. Sama akcja rozpada się na szereg rozbudowanych wątków, skupionych wokół kilku głównych postaci: m.in. Henryka, Leona i Rosjanina, Antona Panisienko. Każda z tych osób pełni podobną funkcję konstrukcyjną. Jej zadaniem jest odsłonięcie przed czytelnikiem pewnego obszaru problemów, które przyniósł konflikt radziecko-niemiecki: Henryk wędruje po Kresach, Leon dojeżdża do Warszawy, a Anton (występujący przeciw bolszewikom) dociera aż do Berlina. Obok tych postaci fikcyjnych, występują w powieści również postaci autentyczne, jak np. Zygmunt Andruszkiewicz czy Sergiusz Piasecki, a więc osoby związane Komendą Okręgu Wileńskiego AK, BIP-em i Egzekutywą. Powieść podzielona jest na cztery części; każda z nich obejmuje jeden rok wojny radziecko-niemieckiej, zatem - lata 1941-44. Jak pisze Jerzy Malewski, "Nie trzeba głośno mówić" - "jest niewątpliwie powieścią HISTORYCZNĄ, bo opowiada o wydarzeniach historycznych, w równym stopniu jest powieścią POLITYCZNĄ, bo jednym z jej najważniejszych tematów jest polityka podczas II wojny światowej i polityka w ogóle, przede wszystkim jednak jest to powieść FILOZOFICZNA lub mówiąc precyzyjniej jest to POWIEŚĆ IDEI. Bohaterami jej bowiem są nie tylko postacie i wydarzenia (...), bohaterami jej są przede wszystkim idee". I tak wszystkie osoby oddają się nieustannie zażartym dyskusjom światopoglądowym, filozoficznym, politycznym czy etycznym. Przedmiotem tych rozmów, pytań, dociekań, twierdzeń i wątpliwości są dla Mackiewicza dzieje Europy Wschodniej od czasów rewolucji bolszewickiej. Jest powieść ta zarazem jedynym w polskiej literaturze tak ambitnie pomyślanym studium okupacji sowiecko-niemieckiej na terenach wschodniej Europy. Mówi ona wieloma głosami i dzięki temu przedstawia różne racje, dla wielu czytelników mogące być szokiem, gdyż oficjalna historiografia (a w ślad za nią literatura) przyzwyczaiły nas w tym przypadku do jednomyślności. Akcja powieści rozpoczyna się dokładnie w dniu ataku III Rzeszy na ZSRR, a więc 21 czerwca 1941 roku, bezpośrednio w momencie, w którym urywa się akcja "Drogi donikąd". Już na początku powieści rejestruje autor dwa zasadnicze historyczne paradoksy. Pierwszy to ten, że atak niemiecki dla mieszkańców wszystkich republik radzieckich nie oznaczał - przynajmniej w początkowym okresie - nowej niewoli, lecz wręcz przeciwnie: uwolnienie od okupacji sowieckiej. Drugim paradoksem jest to, iż ten potężny system sowiecki, oparty na terrorze nie znanym wcześniej w historii ludzkości, rozpadł się w tych republikach zaledwie w parę godzin. W dalszym ciągu powieści Mackiewicz rygorystycznie przestrzega chronologii wydarzeń. Pisze o masowym poddawaniu się żołnierzy Armii Czerwonej (w większości narodowości nierosyjskiej) wojskom niemieckim, którzy w każdej chwili gotowi są stanąć po stronie Hitlera, by walczyć z bolszewikiem. Ludność tych ziem, naturalnie nastawiona antykomunistycznie (wynika to z jej własnych doświadczeń), zostaje jednak zmuszona odgórnie do uznania ZSRR za sojusznika w walce z Hitlerem. Z Hitlerem, który w mniemaniu wielu jest "wyzwolicielem", walczyć mają u boku Sowietów, którzy uważani są za "okupantów". W ten sposób narasta konflikt między widzeniem sytuacji z bliska (na Wileńszczyźnie) a poleceniami nadchodzącymi z Londynu via Warszawa. Powstaje więc przepaść między rzeczywistością, czyli antykomunistycznym nastawieniem ludności Kresów, a polityką, czyli decyzjami podejmowanymi przez zaangażowane w wojnę z Hitlerem rządy państw zachodnich. "Ten właśnie gwałt polityki na rzeczywistości jest nadrzędnym motywem utworu Mackiewicza. - Źródłem tego gwałtu była oczywiście angielska racja stanu wynikająca z konfliktu brytyjsko-niemieckiego". Sytuacja państwa polskiego była tutaj podwójnie skomplikowana. Z jednej bowiem strony Polska okupowana była przez III Rzeszę (dla Generalnej Gubernii np. to Niemcy byli jedynym okupantem, jedynym wrogiem). Zupełnie inaczej wyglądało to na Kresach (na Wileńszczyźnie). Antyniemiecki sojusz angielsko-radziecki, przywitany został przez władze Państwa Podziemnego (rezydującego w GG) z radością, jako odpowiadający polskiej racji stanu. Jednakże - zdaniem Mackiewicza - to, co wydawało się z punktu widzenia Warszawy polską racją stanu, było - z punktu widzenia Wilna - śmiertelnym tej racji zagrożeniem. Rodzi się więc kolejny konflikt: między polityką prowadzoną na Kresach przez Komendę Główną AK i jej ośrodki propagandowe a koncepcjami politycznymi Polaków myślących inaczej, nie poddających się ślepo rozkazom z Londynu, znających głębiej zaistniałą sytuację i rzeczywistość. Propaganda Armii Krajowej narzucała zaś jednomyślność, podział na białe i czarne. Dlatego też podzielała ona - od 1941 roku - pogląd, iż postawa antykomunistyczna jednoznaczna jest z postawą prohitlerowską, albowiem czołowym antykomunistą jest Hitler. Nie dostrzegano (po prostu nie chciano tego dostrzec), iż antykomunizm narodów Europy Wschodniej narodził się nie z hitleryzmu, ale z doświadczenia systemu bolszewickiego - i z tego względu był starszy aniżeli hitleryzm. Antykomunizm nie jest zatem, jak głosi Mackiewicz, pochodną hitleryzmu (czego chciała propaganda AK), ale - reakcją na komunistyczny totalitaryzm. Nie bez powodu więc jeden z bohaterów powieści - wypowiadając pogląd autora - mówił: "Od roku 1917 nikt jeszcze na świecie nie robił takiej propagandy na rzecz bolszewików jak Hitler". Inna osoba dodawała: "Metody niemieckie kładą w praktyce i emocjonalnie każdy argument antysowiecki. (...) Niemcy w całej Europie odbierają antykomunizmowi wiatr z żagli przez to, że wszelki antykomunizm integrują do hitleryzmu. To największa zbrodnia Adolfa Hitlera". Kolejnym ważnym wątkiem powieści jest stosunek Komendy Głównej AK do ZSRR, czyli - mówiąc dosadniej - teza Mackiewicza o (mniej lub bardziej świadomej) prosowieckiej działalności władz Państwa Podziemnego, która doprowadziła do całkowitego ideologicznego i psychicznego rozbrojenia społeczeństwa polskiego wobec bolszewików i - w konsekwencji - do kolejnej utraty niepodległości. Jakie były tego przyczyny? Powieść Mackiewicza proponuje kilka odpowiedzi: "Po pierwsze, lewicowe sympatie znacznej części przedwojennej inteligencji, które osłabiły krytycyzm wobec ZSRR. Po drugie, nieznajomość problematyki Kresów Wschodnich. Po trzecie, bezkrytyczna wiara w aliantów, a zwłaszcza w Anglię, zakładająca, że tym sojusznikom Polski rzeczywiście zależy na wskrzeszeniu państwowości polskiej (...). Po czwarte, infiltracja prokomunistyczna i komunistyczna w szeregach Armii Krajowej. A na koniec (...) przekonanie, że komunizm nie jest takim strasznym diabłem, jakim go malują. A w każdym razie jest mniejszym złem niż hitleryzm". Taka polityka doprowadziła do końca Europy Wschodniej. Alianci i pozostający z nimi w sojuszu Związek Radziecki świadomie wykreślili z mapy Europy państwa bałtyckie i Kresy Wschodnie II Rzeczypospolitej, pozostawiając rozdmuchane nacjonalizmy i rozpaloną na wiele lat nienawiść, tłamszone przez system sowiecki. Jest to zatem powieść o klęsce - klęsce Polski i klęsce wolnej Europy Wschodniej, klęsce świata, który Mackiewicz kochał. Pisarz dokonuje analizy tej klęski - odpowiada, dlaczego do niej doszło. Ma odwagę zakwestionować podstawowe aksjomaty polityki KG AK wobec ZSRR; wypomina wprost, iż jej działania, choć prowadzone z najlepszą wolą i bezgranicznym poświęceniem, ostatecznie jednak przyczyniły się do katastrofy całego kraju. Angielska polityka wobec Sowietów (której rząd polski w Londynie musiał się podporządkować) była zarazem polityką antypolską, a sojusz angielsko-sowiecki umacniany był właściwie kosztem Polski. Mackiewicz w powieści tej wyłamał się z zamkniętej polskocentrycznej perspektywy, dostrzegł interesy Ukraińców, Białorusinów, Litwinów, Estończyków i Łotyszy, którzy również - podobnie jak Polacy - marzyli o uzyskaniu (bądź odzyskaniu niedawno utraconej) niepodległości. I mieli takie samo do niej prawo. W rezultacie - stali się naszymi współbraćmi w nieszczęściu. Nieszczęściu, dopowiada Mackiewicz, za które sami w dużym stopniu odpowiadamy. Powieści tej wystawiono najwyższe oceny, ale również rozpętała ona najbardziej nienawistną nagonkę na pisarza, w której dawano mu do zrozumienia, że powinien milczeć albo... wisieć. Nie zauważono wielkiej rozpaczy Mackiewicza, która pchnęła go do jej napisania. Książka ta "jest niezwykle okrutna i pesymistyczna - pisał Piotr Kuncewicz. - (...) Nie wiem, czy nazwać ją szyderstwem i lamentacją, ale coś tak wstrząsającego rzadko się zdarza. Podli i okrutni są wszyscy, a nadziei nie ma i nie będzie". Zdaniem Miłosza zaś "Droga donikąd i Nie trzeba głośno mówić tworzą epos końca. Jest to koniec Wielkiego Księstwa Litewskiego, czy też jego resztek, tak jak dotrwały do 1939 roku, koniec też Wilna jako miasta o ludności polskiej i żydowskiej". I te dwie powieści, pierwsza i ostatnia w dorobku Mackiewicza - prozaika, klamrą spinają całą jego twórczość, bo przecież w zasadzie jej temat - poza "Karierowiczem" - jest jeden: walka z komunizmem bolszewickim. Epoka hańby i obłędu "Nazwano go człowiekiem skrajności, w którego duszy artysta i bojownik współistnieli w niewygodnej symbiozie" - napisała o Mackiewiczu Nina Taylor. Był pisarzem, który chciał walczyć i był bojownikiem, który chciał pisać. Negatywnym bohaterem jego pracy i publicystyki był, oprócz komunizmu, także nacjonalizm. Nie chciał się Mackiewicz pogodzić ze światem, w którym właśnie te dwie ideologie zatriumfowały. Dlatego też "przy każdej okazji wyraża swoją dezaprobatę dla naszego stulecia, które pod każdym względem nie może się równać z dostatnim i liberalnym wiekiem XIX. Nasza epoka to czas hańby i obłędu". Jest zatem Mackiewicz konsekwentnym liberałem i antykomunistą, krytykuje przy tym cywilizację zachodnią za jej politykę, mentalność i konformizm, za wyższość, z jaką traktuje ona wschód Europy. Bierze w obronę ludy wschodnie. Dzięki temu "Rosjanie często widzą u Mackiewicza więcej niż Polacy, więcej rozumieją. (...) Jest niewątpliwie Mackiewicz pisarzem pojednania, którego dzieło pomoże obu narodom zrozumieć, jak bardzo są sobie nawzajem potrzebne". Gdyby tak się naprawdę stało, ziściłoby się jedno z największych marzeń pisarza. Trafnie ujął jego postawę Marek Nowakowski, twierdząc, iż nie mieścił się Mackiewicz w powszechnie obowiązujących schematach polskości, "sprawy widział w innym wymiarze. Wilno nie było dla niego wcale bezspornie polskie. Tak samo litewskie. Białorusini byli dla niego takim samym narodem jak Polacy. A Rosja carska w zderzeniu z rzeczywistością sowiecką, przypominała mu chwilami raj utracony". Dużą jego zasługą było to, iż nigdy nie łączył narodowości z ideologią, to pozwalało mu pisać z życzliwością o Żydach, Litwinach, Ukraińcach, Kozakach, Rosjanach. Mimo tej życzliwości "jego książki spowija ciężki mrok, brak jakiejkolwiek nadziei, jutrzenki. (...) Jego bohaterowie są więc udręczeni, zaszczuci i ostatecznie potępieni. Ma to takie natężenie, że powieść polityczna przeradza się ostatecznie w złowrogi moralitet". Potwierdza to w swoim szkicu o Mackiewiczu Anna Bojarska: "Jego wizja świata nie jest wizją polityka, lecz moralisty: dlatego właśnie bijąca od niej groza jest aż tak wielka". Cała twórczość autora "Kontry" to wyjście poza sprawy czysto polskie, to patetyczna opowieść o losach narodów Europy Wschodniej. Jednocześnie odrzuca Bojarska tezę o tendencyjności pisarstwa Mackiewicza: "polityczna tendencja - pisze - wprowadziłaby jakieś światło, ukazałaby wyjście z labiryntu. U Mackiewicza wyjścia nie ma". Jego epika zawiera także jednak jeden element pozytywny: otóż pisał on po to, "żeby uchronić drogę rzesz ludzkich przez piekło od zapomnienia. I nie tylko od zapomnienia: także od wiedzy obojętnej". Był kandydatem do Nagrody Nobla. Czy zasłużył na nią? Wielu krytyków literackich nie miało co do tego żadnych wątpliwości. Niestety, i tutaj zaważyła polityka. PS. O twórczości literackiej Józefa Mackiewicza pisali m.in. Jerzy Malewski (właściwie Włodzimierz Bolecki) w biograficznej książce "Ptasznik z Wilna. O Józefie Mackiewiczu" (Kraków 1991); Wacław Lewandowski we wstępie do pierwszego książkowego wydania "Wileńskiej powieści kryminalnej" (Londyn 1995) w seseju zatytułowanym "O Wileńskiej powieści kryminalnej i kilku sprawach wileńskich"; Jan Zieliński w "Leksykonie Polskiej Literatury Emigracyjnej" (Lublin 1989); Wit Tarnawski w książce "Od Gombrowicza do Mackiewicza. Szkice i portrety literackie" (Londyn 1980). Sporo słów twórczości męża poświęca Barbara Toporska w "Bibliografii Józefa Mackiewicza" dołączonej do zbioru jego opowiadań, artykułów i felietonów pt. "Droga Pani..." (Londyn 1984). Wiele ciekawych sądów wyrażono również w zbiorowej pracy "Nad twórczością Józefa Mackiewicza" (Warszawa 1990). Ciekawe artykuły dotyczące tego tematu ukazywały się także w prasie, a ich autorami byli m.in. Piotr Kuncewicz, Anna Bojarska i Marek Nowakowski. |
|