nr 08 (XXX)
październik 2003




powrót do indeksunastępna strona

Marcel Ekril
  Zwodnicza architektura, italo disco i wesele

Toruń, Dwór Artusa (fot. Jan Trznadel - http://wiem.onet.pl/wiem/014e1c.html)
Toruń, Dwór Artusa (fot. Jan Trznadel - http://wiem.onet.pl/wiem/014e1c.html)
Jest w Toruniu, na Starym Mieście, kamienica, w której odbywają się przeróżne imprezy kulturalne, a nosi ona jakże dostojną nazwę: Dwór Artusa. Budynek ma dwa piętra, każde z nich jest dość zgrabnie urządzone. Na parterze mieści się stylowa kawiarnia, na wyższych piętrach zaś znajdują się scena i galeria. Ktoś mógłby pomyśleć: wspaniałe miejsce, też bym chciał mieć takie w swoim mieście. Otóż nie jest ono takie rewelacyjne - architektura Dworu Artusa jest bowiem, proszę państwa, zwodnicza.

Miałem tego dowód, kiedy poszedłem na arcyciekawie zapowiadający się koncert, na którym fortepian połączony z tablą miał uświadomić mi, jaki efekt da fuzja jazzu z muzyką Indii i Dalekiego Wschodu. Koncert odbywał się na samej górze budynku, w tzw. Sali Małej (gdyż jest ona przeznaczona dla imprez kameralnych). Wszedłem więc do kamienicy i nim dotarłem na samą górę, zmuszony byłem minąć kawiarnię na parterze i pierwsze piętro. I cóż usłyszałem? Z kawiarni dobiegały słodkie dźwięki italo disco, rozmowy i śmiechy trochę już podchmielonych ludzi. Minąłem ją więc czym prędzej, nie zainteresowany owymi prozaicznymi rozrywkami, jakie zapewne miały miejsce wewnątrz kafejki i wszedłem na pierwsze piętro, które ma tę zaletę, że z tamtejszych okien widać z góry wszystko, co dzieje się w kawiarni. I cóż ujrzałem? Wesele (można to było wyczuć z atmosfery, jaka emanowała na całą kamienicę). Stałem przez chwilę, przyglądając się temu niecodziennemu wydarzeniu, lecz nie mogłem długo wytrzymać, gdyż obawiałem się, iż muzyka italo disco, w której, szczerze mówiąc, nie gustuję, będzie brzmiała mi w uszach w trakcie koncertu, na który właśnie w mękach podążałem, co znacznie przeszkodziłoby mi w jego odbiorze. Nie zwiedziłem nawet wystawy rysunków satyrycznych, która mieściła się na owym nieszczęsnym, jakby skażonym nie pasującymi tu dźwiękami, pierwszym piętrze, mając nadzieje, że wyżej nie dosięgnie mnie już ta "muzyka". Czym prędzej wszedłem więc na szczyt budynku, dałem bilet uśmiechniętej pani, która stała przed wejściem do sali i usiadłem czekając na wejście muzyków. Przed koncertem potrzebuję zawsze chwili ciszy, żeby przygotować się na nadchodzące intensywne wrażenia; cisza ta jest swego rodzaju preludium, niezbędną częścią koncertu. Miałbym tę upragnioną ciszę, gdyż zostało jeszcze pięć minut do rozpoczęcia koncertu, lecz zgadnijcie co: z kawiarni na parterze dochodziły przecudne dźwięki italo disco. Poczułem się przez moment, jakby mnie prześladowały, jakby miały towarzyszyć mi już do końca życia. I tutaj właśnie widać (a raczej słychać) zwodniczą stronę architektury Dworu Artusa. Beznadziejna akustyka (w skali całego budynku). W kamienicy jest kilka sal, lecz jednocześnie może się odbywać tylko jeden koncert, gdyż inaczej muzycy zagłuszaliby się wzajemnie.

Opiekunowie Dworu są oczywiście tego świadomi, więc tak organizują program koncertów, żeby nikt nikomu nie przeszkadzał. Problem tkwi w kawiarni - ta jest prywatna i ludzie mogą tam robić, co chcą i kiedy chcą. Kiedy tak więc, siedząc na krześle i czekając, aż wyjdą muzycy, zdałem sobie z tego sprawę, ogarnęło mnie lekki przerażenie zmieszane z rozczarowaniem. Po chwili jednak owa sytuacja wydała mi się zabawna: będziemy mieli, pomyślałem, konfrontację sztuki niskiej z wysoką, zobaczymy kto wygra.

Konfrontacja była, ale nie bezpośrednia, ponieważ bardzo miła pani, która zapowiada wszelkie koncerty w Dworze Artusa, zeszła do kawiarni i grzecznie poprosiła weselny tabun (sic!) aby na półtorej godzinki wyłączyli muzykę (śmiałem się w duchu, wyobrażając sobie jak mówi: "Proszę państwa, teraz sobie popijcie, później przyjdzie czas na tańce"). I wyłączyli.

Ciekawe tylko, dlaczego goście weselni tak spokojnie zgodzili się na ciszę: dlatego, że chciało im się pić, czy może byli już tak pijani, że nie mieli siły protestować?

powrót do indeksunastępna strona

54
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.