nr 08 (XXX)
październik 2003




powrót do indeksunastępna strona

Krzysztof Grzelak
  Kochanek postmodernistyczny

        Krzysztof Grzelak urodził się w mieście Łodzi 23 lutego 1978 roku. W roku 1998 w Galerii Rondo wydał dwa arkusze poetyckie „Wszystkie białe myszki świata” i „Różowy październik”. Debiutancki tomik zatytułowany „Porucznik Borewicz odnajduje sens” opublikował w 2001 roku w łódzkim wydawnictwie Biblioteka. Jest laureatem licznych nagród w konkursach lokalnych i ogólnopolskich.

     * * *

     jeżeli twardy reset kłótni
     zmienił cokolwiek w waszym postrzeganiu
     przemijającego czasu

     w postrzeganiu nieoczekiwanej ucieczki
     młodości w pocisku sekund
     to tyle:
     dzień nie służy rozumieniu nocy
     noc jest wyjątkiem z „Myśli” Seneki

     kłótnia zużyła was
     choć chusteczki higieniczne sumień
     są nadal suche

     wasz wczesny świat dobiega kresu
     końskimi zalotami igły
     umieszczonej pod nieważkim ramieniem
     adapteru


     Wyznanie wiary; sprawozdanie

     wyprawa z Magdą
     zakończyła się
     nawróceniem

     Duch Święty opadł deszczem
     i młodość idąca na lep
     podszeptów propagandy kolorowych pisemek
     została unieważniona
     jednym śmiałym gestem spożywczego anioła
     który chlusnął na moją głowę
     wrzącym mlekiem kipiącym spod kościelnego stropu

     kolejny anioł
     był inżynierem dźwięku

     długo kołował bezradnie
     przyciskając do siebie partyturę znaczeń
     by po chwili wartko przeciągnąć ciężkim smyczkiem

     aż usłyszałem strzaskane nuty
     porozchylane na boki
     ku ścianom

     później już tylko delikatne szarpnięcie
     i wszystko ruszyło do tyłu:
     milczenie
     niepewność
     oraz majętny szatan w Volkswagenie
     wyrafinowany jak cukier na kartki

     płonąłem sam z białą pięciolinią spokoju
     była ta samotność gregoriańskim chorałem

     przy końcu rąbnąłem radością
     w drzwi Magdy Fabisiak
     i w drzwi wielu innych

     a moja przeszłość stała tak pusta
     że nawet nie było co wynieść


     Avalon (Benny Goodman)

     Markowi Czuku

     po piętnastym odtworzeniu
     na języku
     zaczyna nabrzmiewać metaliczny smak stroika

     człowiek odradza się wiatraczkiem dźwięków

     na ziemskich mapach Avalon
     to górnicze miasteczko w Kanadzie

     ziemskie piękno
     trywialna forma nieistnienia


     Święta Teodoryka migocze płciami

     wszyscy są równi wobec Boga i podatków

     a święta Teodoryka była
     kobietą mężczyzną kobietą

     lux torpeda czasu przewiozła ciekawą historię o niej
     opowieść badaną przez miłośników
     obdarzonych dziurką w geograficznym środku serca

     historię tę można przeczytać w „Złotej legendzie”

     zaklinam się na yin i yang jej płci
     usta niedzieli nie kryją już niespodzianek
     a wiosna jarzy się na swoich końcówkach
     i pulsuje ciepłem –

     mówisz:
     „miłość to prośba
     nie pochwa”

     dodajesz:
     „miłość to człowiek
     nie członek”


     Święty Jan Chrzciciel schowany wśród słów

     gdzie fotele dla nas w tamtych lożach antyku?

     gdy żył
     jeszcze nie czyniono ze śmierci sitcomu

     Odwieczny Dokonany utajnił
     tych kilka dekad jego życia

     nie było mu pisane
     zostać bohaterem roku
     tym bardziej epoki

     nie rozpoznany Eliasz na diecie

     można rzec stracił głowę
     za sprawą biblijnej Isadory Duncan

     aż zachmurzyło się śpiewem
                 na świetlistych półpiętrach
     od tego precyzyjnego cięcia
     jakim popisał się Herodowy kat
     wypełniając półmisek zwieńczeniem proroctwa


     Pijąc wodę mineralną wspominam Świętego Franciszka z Asyżu

     Święty Franciszku
     miękka pacynko
     lżejsza od grzechu
     uszyta z flaneli i misteriów
     pierwszy sekretarzu dobroci i litości
     zrodziły Cię zwierzęce Asyże

     Święty Franciszku ty rozumiałeś
     Makbetów rwanych z gałęzi ludzkiego zaciekawienia

     prezydent rozpacz ci bratem
     premier ból przyjacielem

     twoje zielone życie
     było podjazdową wycieczką
     na półwyspy jaskrawej dziś
     sympatii wobec dusz
     roślinnego masła i zwierzęcego tłuszczu

     skąpany prysznicami włoskich komedii
     obrazkami stoisz na straży biurek
     starych panien co kłótliwsze bywają od teściowych diabła

     ambasadorze ciepła z nadświatów
     sterujesz rozgardiaszem marzeń

     lubię mknąć ku tobie
     myślą rozdartą na dwa kościoły
     ten biały co od radości
     i ten czarny co od wahania

     leżę medalikiem

     gazowe kolce mineralnej wody
     przypominają mi o tobie
     i twoich łagodnych oczach tańczących
     w napowietrznych baletach
     rzuconych na mgły codzienności
     przez punktowe reflektory modlitw

     bądź pochwalony ogórkiem kiszonym
     bądź pochwalony cielęcą giczą


     Kochanek postmodernistyczny

        „…Lecz czy pojąłem, że jestem szalony,
        Bo milion ludzi schamiał tu przez handel;
        To nie dziewczyna…”
          Ezra Pound „N.Y.”
          przełożył Leszek Engelking


     jestem synem z niesprawnego łoża
     istnieję tutaj tylko przejazdem

     niczym wagony pomniejszej klasy
     łączymy się z drugimi w rozhuśtany skład
     jedziemy w drżące pogniecione geometrie
     rozchełstanego letniego nieba

     byłem juz piętnastoletnią książką
     w tekście której podstępna śliczna zecerka
     zamieniła moje dziewictwo na dziwactwo

     wzdłuż poręczy dojrzałości zjężdżam ku antykwarycznej ulicy
     gdzie tańcząc w szpagatach przechadzają się
     upudrowane blond-przekłady z języka amerykańskiego

     wilkiem stepującym jestem
     na parkiecie Twoich pościeli
     dekownikiem bez dowodu

     kochanek ponowoczesny
     nie potrafi już oddzielić siebie
     od przehandlowanych Hansów Klossów
     swojego dzieciństwa


     Pies Pluto prowokuje tłum; w świecie dziecka dominują tkaniny

     wspominałem
     i czas zakleszczył się
     między beżowym płaszczem matki
     a amatorskim chórem demonstrantów
     w tanim polskim dżinsie

     to prawda
     nie pamiętam wiele
     moje cechy płciowe
     były jeszcze zdecydowanie drugorzędne
     i dopiero w kalekiej przyszłości czekały mnie
     płomienne sprzeczki bawełnianych kochanków

     zima ponownie zaskoczyła drogowców
     a na sklepowej wystawie stał pluszowy Pies Pluto
     wspólne dzieło amerykańskiego filmowca
     i bałuckiego krawca

     megafonowe słowa dostojnie przesuwały się
     ponad głowami moją i matki
     niczym sterowce z wibrujących zgłosek

     właśnie wtedy słońce oświetliło sklepową wystawę
     i Pluto niczym Mefisto dla początkujących
     skusił mnie swą niedosiężną podróbką luksusu

     w tej samej chwili tłum ruszył
     a kordon milicji upomniał się
     o włóczkę z matczynej jesionki
powrót do indeksunastępna strona

13
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.