nr 08 (XXX)
październik 2003




powrót do indeksunastępna strona

Esensja
  Krótko o…

        „Largo Winch: P.O.K.”, „Rork: Koziorożec” , „Konwój”, „Gaston” #3

Zawartość ekstraktu: 80%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Artur Długosz     Pułapki bogactwa

W trzecim albumie z cyklu „Largo Winch” czytelnicy znajdą dokładnie to, czego należało się spodziewać. Nie oznacza to bynajmniej, że wymyślona przez Van Hamma następna porcja przygód miliardera w dżinsach rozczarowuje. Wręcz przeciwnie, scenarzysta zarzuca na Largo kolejne sieci, tak splątane, że komiks jest niezwykle wypakowany akcją. Realistyczne rysunki połączone z klasycznym, ale profesjonalnym podejściem scenarzysty dopełniają opowieść, gwarantując rozrywkę na świetnym poziomie.

Po wydarzeniach opisanych w poprzedniej części, „Koncern W”, Largo staje przed kolejnymi problemami. Jednym z nich to wybranie nowego szefa WinchAir, skrzydła koncernu W zajmującego się przemysłem lotniczym. Znacznie poważniejszy problem rysuje się jednak już na horyzoncie. Z dobrze poinformowanych źródeł docierają pogłoski o tym, że holding Fenico, którym kieruje Gus Fenimore, zwany też „Monkey Balls”, odkupuje po kryjomu wszystkie dostępne akcje koncernu. Rada Nadzorcza nie do końca rozumie cel takiego działania, ale czytelnik dzięki prologowi do tej części zna już ów cel albo przynajmniej może się domyślać znacznie więcej. Jakby nie dość było zawodowych problemów, Largo wpada w oko uroczej blondynce podczas przyjęcia u swojego przyjaciela w Ambasadzie Arabskiej, a znając podatność Largo na kobiece wdzięki od razu wiadomo, że zwiastuje to kolejne kłopoty. Jednak to jeszcze nie wszystko, bowiem wkrótce na scenę wkraczają ekolodzy w swoim najbardziej skrajnym wydaniu, zwani ekomaniakami, a pewna starsza pani łakoma na bogactwo Largo zastawia wyrafinowaną i pułapkę. I tak dalej. Wszystko się komplikuje…

„P.O.K.” to jeszcze jeden dowód na to, że tematyka całej serii „Largo Winch” daje scenarzyście możliwości wykorzystania swojego doświadczenia z poprzedniego zawodu (Van Hamme jest ekonomistą z wykształcenia). Sprawia to, że w efekcie otrzymujemy interesującą pozycję z dziedziny, która w komiksach bywa rzadko eksploatowana. Wtóruje temu wszystkiemu przemyślany, dobrze przełożony na komiksowy język rysunek Francq’iego. Jednym słowem lektura nieobowiązkowa, ale jeśli ktoś szuka nie wyrafinowanej, ale sprawnie przedstawionej i wciągającej historii powinien czym prędzej sięgnąć po tę serię.



„Largo Winch #3: P.O.K.”
Rysunki: Philippe Francq
Scenariusz: Jean Van Hamme
Przekład: Magdalena Cholewa
Twój Komiks 2002
ISBN 83-7320-502-0
Cena: 18,90 zł
Ekstrakt: 80%
Zobacz planszę ilustracyjną




Zawartość ekstraktu: 100%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma

Daniel Gizicki     Poczytaj o moich przygodach

Po długim oczekiwaniu do sklepów trafiła piąta część przygód Rorka zatytułowana „Koziorożec”. Tym razem, na szczęście, wydawnictwo Motopol zadbało o staranną edycje albumu. Samą historię poprzedzają cało panelowe, czarno-białe rysunki Andreasa, obrazujące ogromne możliwości graficzne twórcy. Oprócz tego czcionka w dymkach jest identyczna z oryginalną, kolory mają właściwe nasycenie, brakuje chyba tylko twardej okładki.

Seria „Rork” posiada olbrzymi potencjał. Dzieje się tak za sprawą głównego bohatera, który już sam w sobie jest wielką zagadką. Bo kim właściwie jest Rork? Człowiekiem. Ale czy na pewno? Z tym problemem boryka się chyba każdy śledzący losy białowłosego mędrca. Jednak nie tylko Rork jest postacią wyjątkową. Liczne grono innych bohaterów, stwarza wiele możliwości do ciekawych rozwiązań akcji. W tym tomie nacisk położony jest przede wszystkim na kontrastujące ze sobą dwie jednostki, o niebywałych zdolnościach i wielkiej sile charakteru. Mowa tu oczywiście o Rorku i tytułowym Koziorożcu, nader oryginalnym astrologu. Jest on żądny sławy, troszkę przewrażliwiony na swoim punkcie, bez cienia zażenowania rozprowadza wątpliwej wartości książki o swoich wspaniałych czynach.

Oprócz nich pojawia się jeszcze jedna bardzo tajemnicza postać – Manga, osobnik biegle władający mieczem i chyba najbardziej brutalna figura w całej serii. Szczegółowa obserwacja poszczególnych kadrów pozwala, może chociaż odrobinę, rozjaśnić mrok otaczający tego bohatera.

Głównym motywem prowadzącym Rorka do Koziorożca jest chęć pomocy zawieszonej między światami Sy-Rze, córce Deliah Darkthorne. Ale próby astrologa kończą się fiaskiem. Jedynym człowiekiem mogącym pomóc Sy-Rze jest największy wróg Koziorożca – Mordor Gott. By się do niego dostać nasi bohaterowie będą musieli pokonać wiele przeciwności losu…

Co ciekawe fabuła tego komiksu toczy się na kilku płaszczyznach. Pierwsza obrazuje główny wątek, czyli drogę Rorka i jego sprzymierzeńców do Gotta. Druga to fragmenty książki o przygodach Koziorożca i jego starciu z Gottem. Trzecia – fascynujące fakty, jakie w pewnej książce odkrywa pomocnik astrologa – Astor. Czwarta to tajemnicze knowania Gotta z jego ukrytymi przełożonymi. Piąta – plany Kłamców z Vree. Gdy dorzucimy jeszcze rozpoczynające i zamykające album dialogi sów, otrzymujemy wielką mieszankę jednocześnie rozgrywającej i uzupełniającej się akcji. Ale wszystkie zdarzenia mają swój sens, który autor powoli ukazuje czytelnikowi.

Album ten odkrywa wiele tajemnic. Mówi pośrednio o tym kim jest Rork, wyjaśnia tajemnice przejść, ale pokazuje również, jak pełni przywar okazują się być ludzie. Koziorożec pożąda chwały i wiedzy, Manga wyjątkowości, klub milionerów jest zaś bandą zadufanych w sobie ignorantów. Jedyną postacią bez skazy wydaje się być Rork. Ale w jego kwestii wciąż nie można dawać jednoznacznych odpowiedzi…

Warstwa graficzna tego komiksu jest bardzo przemyślana. Już choćby sam układ plansz z sowami, narzuca wyraźny plan tego komiksu. Ma on swój początek i koniec, bo pierwsza plansza z sowami to wyraźne rozpoczęcie komiksu, zaś ostatnia, również z sowami, to doskonałe zamknięcie. Ta klamra spina album, ale jest też bezpośrednim punktem wyjścia do tomu szóstego i połączeniem z tomem czwartym. Konstrukcja poszczególnych plansz również obrazuje jak wielką dyscyplinę zachował autor. Brak tu chaosu, wszystko zostało zapięte na ostatni guzik.

Trudno nie zwrócić uwagi na oryginalny styl Andreasa, który odważnie szafuje perspektywami, doskonale pokazuje architekturę, dynamiczne sceny walki czy mimikę bohaterów. Bo narracja rysunkiem pełni w tym komiksie bardzo ważną rolę. Często to właśnie kadry z twarzami, czy gestami postaci, wyjaśniają prawdziwy sens danej sceny.

Piąty tom „Rorka” to pozycja warta polecenia każdemu, szukającemu niebanalnych rozwiązań, zarówno fabularnych jak i graficznych. Nie ma tu chaosu, przestojów, dłużyzn – wszystko jest bowiem przemyślane i konsekwentnie przeprowadzone. Andreas pozostawia sobie wiele wyjść do następnego tomu opowieści, która na pewno nadal będzie zaskakiwać. Pozostaję więc jedynie z niecierpliwością czekać na szósty album pt. „Zejście” i liczyć że tym razem wydawnictwo Motopol nie każe czekać zbyt długo!



„Rork: Koziorożec”
Scenariusz i rysunki: Andreas Martens
Twój Komiks 2003
ISBN 83-7320-704-X
Cena: 18,90 zł
Ekstrakt: 100%




Zawartość ekstraktu: 30%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Sebastian Chosiński     Prostytutka na wojnie

Motopol, który wyspecjalizował się w dostarczaniu polskim czytelnikom komiksów francuskich, wciąż nie jest w stanie utrzymać przyzwoitego poziomu. Poza dopiero co rozpoczętym „Dekalogiem” czy „Rorkiem” trudno byłoby znaleźć w ofercie wydawnictwa z Tarnowskich Gór pozycję naprawdę wartościową. I nie zmieni tego również „Konwój” – druga po wydanym przed rokiem albumie „Kamikadze” historia z czasów II wojny światowej autorstwa Dimitriego (prywatnie zaś pana Guy Mouminouxa). Opis tego komiksu, zamieszczony na tylnej stronie okładki jest krótki, przytoczę go więc w całości: „Pod egidą U.S. Navy, 57 załadowanych po brzegi statków towarowych, otoczonych przez 9 eskortowców, przemierza wielki ocean w kierunku Związku Radzieckiego. Tonem charakterystycznym dla kroniki wojennej, Dimitri dzieli się z nami swoją własną wizją mało znanego wydarzenia z II Wojny Światowej”. Cóż, ktoś albo próbuje nas zrobić w balona, albo tworzy własną, alternatywną wersję historii najnowszej. Alianckie konwoje przybywające do Murmańska nie są bowiem wcale żadnym „mało znanym wydarzeniem”, skoro jeszcze przed zakończeniem działań wojennych poświęcono im przynajmniej jeden film fabularny, by o propagandowych dokumentach nie wspomnieć… Ale co tam, wydawca ma w końcu prawo reklamować, recenzent zaś – narzekać i ganić!

Przyznam szczerze: starałem się, jak mogłem, aby dostrzec w „Konwoju” jakieś plusy! I za każdym razem udawało mi się to dopiero po dość długich staraniach, na dodatek owo oczekiwanie musiało zostać poprzedzone… zmiękczaniem serca i umysłu. W kategorii „komiks wojenny” ocena dzieła Dimitriego musiałaby wypaść bardzo blado, chociaż fanatykom militariów może spodobać się część kadrów, na których widnieją głównie morskie statki i bombardujące je niemieckie myśliwce. I to wszystko! Fabuła jest prościutka, rzekłbym nawet: pretekstowa. Przytoczony przeze mnie wcześniej cytat oddaje wszystko, co dzieje się na kartach tego albumu. No, może prawie wszystko. Autor musiał zdawać sobie sprawę z miałkości scenariusza, dlatego też starał się za wszelką cenę uatrakcyjnić akcję. Tą dodatkową atrakcją okazała się więc być… kobieta – była prostytutka Lotta, która po wielu latach ciężkiej pracy postanowiła nagle zakosztować szczęścia u boku raczej mało przystojnego duńskiego marynarza Alttrupa. Pech chciał, że marynarz ów otrzymał rozkaz zamusztrowania się na statek, który miał wyruszyć w konwoju do Murmańska. Nie chcąc rozdzielać się z kochankiem, wymusiła na nim zgodę na wspólną podróż – oczywiście w tajemnicy przed kapitanem (nie wiadomo dlaczego zwanym w komiksie „komendantem”). Z doświadczenia jednak wiemy, że takie tajemnice zazwyczaj szybko wychodzą na jaw i tak staje się również tym razem. Cóż to zmienia? W zasadzie nic, poza tym, że od tej pory Lotta będzie „obsługiwać” nie jednego, ale dwóch panów. Historia – ta prawdziwa, nie zaś poznawana z kart „Konwoju” – potoczyła się na szczęście starym torem.

Komiks ten jest najnormalniej w świecie nudny. W warstwie literackiej nie dzieje się nic, co usprawiedliwiałoby jego powstanie. Z trudem udało mi się dobrnąć do ostatniej planszy, co – nie ukrywam – zdarza mi się niezwykle rzadko. Czytając „Konwój”, ani przez moment nie było mi dane poczuć dreszczyka emocji; ani przez moment nie wzbudziłem w sobie zainteresowania dalszymi losami bohaterów; co więcej: rozstałem się z nimi bez najmniejszego żalu. Często, oglądając amerykańskie filmy wojenne, np. „Pearl Harbor”, irytujemy się wszechobecnymi w nich uproszczeniami. Podczas lektury „Konwoju” stopień irytacji sięga jednak zenitu. (Jeśli zdołacie dotrzeć do epizodu, który rozgrywa się już u celu podróży, czyli w Murmańsku, zrozumiecie doskonale, co mam na myśli…) Dimitri nie zaskakuje również w roli rysownika, choć tu – uczciwie przyznać trzeba – spisuje się już znacznie lepiej. Umiejętnie oddaje zwłaszcza złowrogi podbiegunowy klimat Morza Barentsa, odmalowując morskie krajobrazy na wzór francuskich impresjonistów; w innych miejscach dla odmiany zachowuje daleko posunięty realizm (odnosi się to głównie do postaci). To jednak stanowczo zbyt mało, aby za całość dzieła wystawić satysfakcjonującą obie strony – i autora, i czytelnika – ocenę.



„Konwój” („Le Convoi”)
Scenariusz i rysunki: Dimitri
Przekład: Joanna Dylus
Twój Komiks 2003
Cena: 18,90 zł
Liczba stron: 48
ISBN 83-7320-331-1
Ekstrakt: 30%
Zobacz planszę ilustracyjną




Zawartość ekstraktu: 80%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Wojciech Gołąbowski     Lenistwo matką wynalazków

Oryginalnie czwarty, choć w Polsce wydany jako trzeci, album przygód Gastona przenosi nas ponownie w zwariowany zakątek pewnej redakcji… Zakątek, w którym gapowaty, wiecznie ospały, ale niezwykle pomysłowy Gaston Lagaffe (tłumaczony czasem jako Gafiarz) jest podwładnym energicznego, lecz pechowego redaktora Fantasio. Oj, nie mają oni przy sobie lekkiego życia… Poza nieustannymi problemami z kontraktem z panem Masmaekerem – kontraktem, którego za żadne skarby nie sposób podpisać – Fantasio musi gasić pożary (wywołane przez Gastona), leczyć się z licznych przypadłości (spowodowanych przez Gastona), odpowiadać za liczne szkody (wywołane… sami wiecie), wprost czerwienić się ze złości (zgadnijcie: na kogo?)… Ale i Gaston czasem obrywa: zwłaszcza, gdy podpadnie szefowi wydawnictwa, albo gdy zacznie szukać dodatkowej pracy czy testować swe wynalazki.

Półplanszowe historyjki zazwyczaj stanowią zamkniętą całość. Czasami jednak pomysł jest wart rozszerzenia na kilka pasków. Tak jest w przypadku szlachetnego zamysłu opłacenia wakacji dzieciom ze sprzedanych butelek (zalegających całe biuro). Tak jest, choć na mniejszą skalę, z wabikiem na zwierzęta (bo nie tylko ptaki) oraz z papugą cioci, wiernie naśladującą każdy usłyszany dźwięk.

Narysowane kilkoma kreskami twarze bohaterów zawsze dobrze oddają ich nastrój, podkreślając i uwydatniając zawarty w kadrach humor. Tło akcji jest tu mniej ważne – ściany biura często są monokolorowe, pozbawione jakichkolwiek szczegółów. A czasami ani koloru, ani zarysów nie mają – bohaterowie są namalowani w „próżni”. Humor jest celny i przenaszalny na polskie warunki, przez co łatwo zrozumiały dla każdego. Jego dawka jest warta swej ceny.

Cytat albumu: „Słuchaj! Jak kończysz pracę, mógłbyś sobie zadać trochę trudu i obudzić mnie nim wyjdziesz, EGOISTO!!!”



„Gaston” #3
Scenariusz: André Franquin
Rysunki: Jidéhem
Przekład: Magdalena Cholewa
Motopol – Twój komiks 2002
ISBN 83-7320-402-4
Cena: 16,90 zł
Gatunek: humor
Ekstrakt: 80%
Zobacz planszę ilustracyjną

powrót do indeksunastępna strona

50
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.