nr 09 (XXXI)
listopad 2003




powrót do indeksunastępna strona

Autor Eryk Remiezowicz
  Gnicie

        Brian W. Aldiss "Siwobrody"

Zawartość ekstraktu: 80%
'Siwobrody'
'Siwobrody'
Brian Aldiss dawno temu sformułował swoją definicję science-fiction, twierdząc, że jest to literatura pokazująca człowieka w nowych światach i skrajnych warunkach. I w każdej ze swoich powieści Aldiss pozostaje wierny swojej koncepcji. Czy jest to "Non-stop" z ludźmi zamkniętymi w gigantycznym statku, czy "Cieplarnia", gdzie ludzkość cofnięta jest do stanu pierwotnego, czy też opisywany tu "Siwobrody", w którym ludzie zaordynowali sobie Wypadek - cały czas uczymy się, co też człowiek potrafi ze sobą zrobić, kiedy sytuacja się zmieni.

Wszystko wzięło się z upodobania do rzucania atomówkami. Któreś z jądrowych mocarstw zdecydowało, że najbezpieczniej byłoby odpalać je w Kosmosie. Poniewczasie zorientowano się, że eksplozje spowodowały zaburzenia w pasach van Allena, wskutek czego Ziemia została napromieniowana, a razem z nią wszystko co żywe - włącznie z ludźmi. Fala nowotworów, która po tym nastąpiła, nie była jednak najgorszym efektem atomowego strzelania na wiwat. Najgorsza była masowa bezpłodność.

"Siwobrody", choć pokazuje wszystkie najważniejsze etapy Wypadku i życia po nim, chronologii nie trzyma. Tytułowego bohatera Algernona Timberlaina poznajemy wiele lat po niesławnych eksplozjach, kiedy jest - mimo pięćdziesiątki na karku - jednym z najmłodszych ludzi na Ziemi. Spotkamy go jednak również jako dziecko, młodzieńca i dojrzałego mężczyznę, obserwując przy tym reakcję ludzkości na zagrożenie jej bytu.

Aldiss sugeruje, że nie zdalibyśmy tego egzaminu i ludzkość zestarzałaby się na śmierć. "Siwobrody" jest straszny - w miarę lektury to powolne gnicie, ta zabijająca ludzi choroba, to starzenie bez odmłodzenia, beznamiętne i ostateczne, przeraża coraz bardziej. Wszelkie próby, konwulsje i drgawki pięciomiliardowego cielska ludzkości zawodzą, bo tak, jak nie umieliśmy przewidzieć Wypadku, tak nie umiemy stawić czoła jego skutkom i to z tych samych - leżących w nas - przyczyn.

Apokaliptyczna wizja z "Siwobrodego" wciąga również swoim prawdopodobieństwem. Czytając, czuje się przez skórę, że tak - to jeszcze może się zdarzyć i tak - to potoczy się w ten sposób. Brian Aldiss popisał się inteligencją i zdolnością kreowania świata, co więcej, wykreował bardzo ciekawych bohaterów, ale... niestety, tłumacz i redakcja zdołali mu skutecznie przeszkodzić w zaprezentowaniu arcydzieła na polskim rynku.

"Siwobrody" w oryginale jest książką wielką, dzięki stylowi Briana Aldissa. Autor odmalowuje kilka wizji - świata, który już odpoczywa od starzejących się ludzi, świata tuż po Wypadku, jeszcze nieświadomego, ale czującego przez skórę, że coś jest nie tak, świata, który walczy i ma nadzieję - i za każdym razem pisarsko jest to odrobione z klasą i talentem. Natomiast wersja polska została skastrowana. Mnogość błędów tłumaczenia i redakcji rzuca się w oczy nawet mnie, a mam na takie wyczyny dużą odporność. Ale jeżeli czytam na 44 stronie, że "Charley pomógł Siwobrodemu w przykrym zadaniu z całą łaską, na jaką się mógł zdobyć", to włos mi się jeży na głowie.

Dlatego ocena końcowa to jedynie 80%, choć książka zasługuje na 100. Ale ta - najlepsza moim zdaniem - wizja umierającego świata, to jedno z wielkich arcydzieł science fiction i ten absolutny mistrz postakopaliptycznych wizji - zostali poważnie okaleczeni. Mimo tego... nadal należy to przeczytać. Lektura obowiązkowa.



Brian W. Aldiss "Siwobrody" ("Greybeard")
Przekład: Agnieszka Jacewicz
Wydawnictwo Solaris
2003 ISBN 83-88431-39-00
Cena: 29,90 zł
Ekstrakt: 80%
Gatunek: science-fiction
Kup w Merlinie

powrót do indeksunastępna strona

58
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.