nr 09 (XXXI)
listopad 2003




powrót do indeksunastępna strona

Eryk Algo
  Nowy gracz

        ciąg dalszy z poprzedniej strony

     - W czym? - przerwała mu.
     - Robal to nowy zdalnik do prac podziemnych. Nazwa katalogowa to Lombric IX, ale operatorzy od razu przechrzcili go na Robala, bo wygląda jak dżdżownica. Lombric IX zastąpił przestarzałe modele typu Snout. No więc, jeśli przykładowo siedzisz w Robalu i drążysz korytarz, i ten korytarz się w pewnym momencie zawali, to poczujesz na skórze każdy kamień. Po prostu układ analizujący zdalnika prześle informacje o punkcie uderzeń do twojego terminala, a ten odwzoruje je na tobie. A wierz mi, że robi to wyjątkowo skrupulatnie.
     - Piękne dzięki - wymamrotała pod nosem operator %/#ma.
     - To samo dzieje się z często łamanymi kończynami w zdalniku księżycowym LM-6.
     - LM? - zapytała Natalia. - To skrót od Lunar Module. Prawda? Czy to ten, o którym tyle ostatnio się mówi? Będę na nim pracować?
     - Nie - poprawił ją 2r&. - Słyszałaś pewnie o LM-12. Ostatnio faktycznie o nim dość głośno. To przez te skamieliny ze śladami życia na Marsie. Ale LM-12 to coś zupełnie innego niż szóstka. To robot autonomiczny. Autonomiki tym się różnią od zdalników, że podejmują decyzje same. Jak roboty domowe. Mają w sobie doxera. LM-6 to typowy zdalnik - tylko mechanika i interfejs. Bez operatora jest martwy.
     - Rozumiem.
     - Kalibrację masz już za sobą. Jest taka ważna właśnie ze względu na reakcję zwrotną. Na przykład jak Lem-6 złamie nogę, to terminal będzie chciał przenieść ten ruch na ciebie. Gdyby nie kalibracja, to mógłby ci coś złamać, a tak zawsze zatrzyma się na punkcie maksymalnego wychyłu.
     - Coraz lepiej - mruknęła siedząca właśnie we wnętrzu terminala Natalia. Później dla pewności zerknęła w dół i poruszyła stopami. W wirtualnym świecie nosiła biały błyszczący kombinezon.
     - Zanim poznasz Feliksa - odezwał się operator 2r&. - trochę teorii.
     - Feliksa?
     - Tak. Fire Bird - Phoenix to wolframowo-teflonowa konstrukcja przeznaczona do pracy w wysokich temperaturach. Operatorzy przekręcili Feniksa na Feliksa i tak już zostało. Zawsze zaczynam od niego szkolenie, bo ma w miarę prosty interfejs. - Westchnął jak nauczyciel, który po raz kolejny przerabia tę samą lekcję. - Z doświadczenia wiem, że na początku operator ma najwięcej trudności z nowymi rodzajami chodzenia. Zdalniki mają różną liczbę kończyn, w zależności od modelu. Czasami są to koła, czasami wiele par odnóży jak u stonogi, a zdarza się, że model w ogóle nie ma czegoś takiego, jak narząd ruchu. Dla przykładu: podwodny Shark-11 porusza się jak ryba - przez skręty tułowia. To jest prościzna, ale Lem, to znaczy LM-6, ma kółka i sześć nóg plus manipulatory. W Feliksie używa się najczęściej czterech odnóży krocznych i pary przełączanych rąk.
     - Przełączane ręce?
     - A zresztą - żachnął się 2r&. - Nie będę ci tak szczegółowo tłumaczył. I tak wszystko wyjdzie w praniu. OK. Show time. Podejdź do konsoli podstawowej. To jest ten okrągły stolik ze sterownikami.
     Natalia ruszyła przed siebie. Choć zawieszony na systemie siłowników i wielokrążków terminal VR dziarsko przebierał nogami, to hałas dziesiątków tysięcy ruchomych mechanizmów był dobrze słyszalny tylko na zewnątrz. Wpasowana w ciasny kombinezon jak nienarodzone dziecko w łono matki, operator %/#ma położyła w absolutnej ciszy wirtualną dłoń na wirtualnym stole. Później, obracając konsolę, ustawiła przed sobą fragment z napisem Fire Bird - Phoenix. Automat miał cztery kończyny do chodzenia i parę odnóży za głową.
     - OK, Turandot. Jestem.
     - Wiem. Widzę cię. Naciśnij klawisz z napisem "Inwentarz".
     Gdy palec dziewczyny odskoczył od czerwonego przycisku, nad konsolą zawisła kula. Bryła była podzielona na niewielkie komórki jak piłka do gry w nogę. Wewnątrz znajdowały się obrazki, a w poprzek nich biegły napisy, które, sądząc z formy, musiałby być imionami konkretnych egzemplarzy.
     - To, co widzisz w przegródkach, to transmisje z kamer czołowych rzeczywistych maszyn. W sumie mamy czterdzieści sześć Feliksów. Z reguły stoją przy szybach wiertniczych i hutach. Tradycyjnie - imię niebieskie oznacza gotowość zdalnika, czerwone, że ktoś go w tej chwili używa. Wyszukaj Niedojdę.
     - Niedojdę?
     - Tak nazywamy ten egzemplarz - zaśmiał się 2r&. Spięcie po nieautoryzowanym dostępie należało już do przeszłości. - Wszyscy od niego zaczynają. Jest oczywiście niemiłosiernie poobijany i rozklekotany.
     Operator %/#ma objęła kulę dłonią i obracała, aż zobaczyła przed sobą niebieski napis "Niedojda".
     - Teraz uważaj - kontynuował 2r&. - Zdalnik stoi w sali treningowej. Po wczytaniu interfejsu sterującego zostaniesz podłączona do układu motorycznego Niedojdy. Oznacza to, że ruchy twego ciała będą przenoszone na ruchome części maszyny, ale i odwrotnie - reakcje środowiska będą przez terminal uderzać w ciebie. Dotyczy to również wysokiej temperatury. Im bliżej trzech tysięcy stopni, który to punkt nieodwracalnie niszczy urządzenia typu Fire Bird, tym bardziej gorąco będzie u ciebie. Gotowa do sprzęgu?
     - Tak - Natalia przełknęła nerwowo ślinę.
     - Wsuń palec w komórkę z napisem "Niedojda" i zachowaj spokój. Terminal płynnie zsynchronizuje twoje położenie z pozycją odległego systemu. Jazda!
     Przejście było gwałtowne jak cięcie w filmie akcji - konsola w kształcie grzyba i wiszącą nad nią kula znikły, a ich miejsce zajął obiekt podobny do głowy wielkiej pszczoły. Działo się tak głównie za sprawą wielkich owadzich oczu i dwóch czułków ponad nimi. Nieco z tyłu wypatrzyła srebrny korpus zdalnika. Cielsko spoczywało na podpórce podobnej do suchego doku. Cztery kończyny zwisały nisko, ale nie dotykały podłoża. Nagle w lewym rogu ekranu zaczął pulsować napis "Synchro" i orientacja Natalii zaczęła się zmieniać na poziomą - ręce i nogi opadły na dół, a na brzuchu poczuła trzy wrzynające się w kostium wybrzuszenia.
     - Co się dzieje, Turandot? Czuję się jak mój kot, Dinah, na kaloryferach.
     - Mówiłem ci, synchronizacja. Terminal automatycznie dostosowuje układ twego ciała do pozycji maszyny. Nic się nie bój. Na razie jesteś w futerale.
     - Gdzie?
     - W futerale. To znaczy jesteś częściowa unieruchomiona, bo zdalnik spoczywa na stelażu. To dlatego, że nie masz jeszcze wprawy i nie ustałabyś o własnych siłach. Jeśli czujesz wpijające się w ciało trzy wręgi, to znaczy, że układ reakcji zwrotnej działa prawidłowo. Czy tak jest?
     - Tak.
     - To dobrze. Przed sobą masz lustro. Pomachaj trochę nogami i oswój się z nowym ciałem. Tak dla wprawy.
     Natalia ostrożnie uniosła ramię. Srebrzysty owad w odbiciu dokładnie powtórzył ten ruch.
     - Czuję, jakbym miała rękę z żelaza, Turandot. Musi ważyć chyba ze sto kilo.
     - Coś koło tego. To, że ciężko ci się poruszać, to tylko interfejs. Tempo ruchu odpowiada rzeczywistym możliwościom określonego modelu. Za chwilę opuszczę stelaż. Wtedy poczujesz, jakbyś była czworonogiem. Stój pewnie na wszystkich łapach i zachowuj się jak najbardziej naturalnie, a nie stracisz równowagi. Rozumiesz?
     - Uhm.
     - No to jedziemy.
     Obramowanie zaczęło opadać. Najpierw poczuła nacisk na prawą dłoń, a później na lewą stopę i po sekundzie stała już o własnych siłach. Ucisk na brzuchu znikł, a niepotrzebny stelaż odjechał do tyłu.
     - Teraz musisz działać bardzo ostrożnie - przestrzegł ją 2r&. - Najgorszy jest pierwszy krok. Przesuń ciężar ciała na lewo i delikatnie unieś prawą rękę. Później przestaw ją kawałek w przód i to samo zrób z lewą nogą. Dalej lewa dłoń i na koniec prawa stopa. Jakbyś raczkowała. Cały czas balansuj ciałem, żeby utrzymać równowagę.
     Natalia zgięła w łokciu prawą rękę i w tym samym momencie dostrzegła, jak zdalnik unosi przednią łapę. Przesunęła ją kawałek i opuściła. Tylnia lewa noga była mniej widoczna, ale translokacja znów zakończyła się sukcesem. Problem zaczął się przy lewym ramieniu - podniosła je zbyt szybko, zbyt wysoko i na dodatek zapomniała o przeniesieniu masy ciała. Przez chwilę kolebała się, próbując utrzymać równowagę, ale w końcu przeważyło ją i przewróciła się z hukiem.
     - Spadam - krzyknęła. Uwięzione w kokonie ciało przekręciło się, a ręce zaplątały się z nogami w jakiś nieziemski supeł. - Auć - wrzasnęła, czując w następnej chwili silne uderzenie w lewy bark i bolesny skręt prawej kostki.
     - Ha, ha, ha - zarechotał 2r&. - Widzisz. To dlatego Niedojda jest Niedojdą. Wszyscy się na początku wykładają.
     - Z czego się śmiejesz, Turandot! - Poskręcana, obolała i niezdolna do ruchu Natalia oglądała świat z perspektywy zdechłego konia. - Lepiej mnie z tego wyciągnij.
     - Nie mogę - śmiał się.
     - To co mam tu zrobić? Zakwitnąć?
     - Żarty, Modivhaszma. Żarty, ale naprawdę nic nie mogę zrobić. Cały czas masz na fonii swojego doxera. Powiedz mu, żeby cię postawił. On to na pewno zrozumie, zamieni na język zdalników typu Fire Bird - Phoenix i Niedojda automatycznie się podniesie.
     - Boyork - krzyknęła dziewczyna. - Postaw mnie.
     - Wykonuję.
     Rozjazd nastąpił natychmiast. Choć dziewczyna w dalszym ciągu leżała, zdalnik płynnie wykonał skomplikowaną sekwencję i stanął na czterech łapach jak nowonarodzone ciele. Później zamigotał napis "Synchro" i terminal, kręcąc Natalią, wprawnie dopasował ją do nowego położenia.
     - Widzę, że już stoisz - odezwał się 2r&. po chwili. - Trochę teraz pospaceruj. Jak wywiniesz orła, to wiesz, co robić. Za dwie godziny zgłoszę się po ciebie i popracujemy chwilkę z prawdziwym ogniem. Nie zmarnuj tego czasu. Być może już na pierwszej sesji osiągniesz Zespolenie. To wcale nie takie trudne.
     - Co to jest Zespolenie?
     - No, zatracasz wrażenie, że sterujesz zdalnikiem. Po prostu jesteś nim. Ćwicz, Modivhaszma, to może ci się uda. Per aspera ad astra - zakończył ze śmiechem i rozłączył się.
     Początki były trudne, ale po kolejnych czterech wywrotkach czuła się już na tyle pewnie, żeby podejść do lustra i dokładnie się przejrzeć. Oczy zdalnika były olbrzymie i składały się z setek drobnych elementów, a na całym ciele dostrzegła mnóstwo czarnych włosków. Przypominały szypułki i wystawały na jakiś milimetr ponad srebrne ciało. Rosły gęsto nawet na głowie. Ostrożnie podniosła przednią nogę, dotknęła jednego z nich i natychmiast poczuła lekki ucisk na lewym policzku.
     - Sprytne - mruknęła i zerknęła w lewo. Kawałek dalej spoczywał na stelażu identyczny zdalnik. Na połyskującym w świetle neonów tułowiu odcinał się czerwony napis "Maestro". Zaciekawiona ruszyła w jego stronę, a potem obeszła go w kółko i na koniec tryknęła głową.
     - Cześć, przystojniaku - zaśmiała się.
     Najbardziej rzucały się w oczy cztery potężne nogi. Łeb był stosunkowo niewielki i łączył się z tułowiem za pomocą elastycznego przegubu. Tuż za nim znajdowała się para wykręconych do tyłu krótkich odnóży zakończonych manipulatorami w kształcie ludzkich dłoni.
     - Przełączane ręce - mruknęła. - Pewnie też mam takie. Tylko ciekawe, jak ich używać, skoro wszystkie łapy mam zajęte chodzeniem?
     Jeszcze trochę oglądała Maestra, a potem zaczęła chodzić, od czasu do czasu dotykając ścian. Zespolenie przyszło po godzinie. Stało się to, gdy raczkowanie zeszło poniżej progu świadomości - nie zastanawiała się już nad każdym krokiem, ale bardziej nad tym, w którą stronę chce się udać. Jakby była Niedojdą. Pół godziny później nauczyła się biegać lekkim truchcikiem.
     - I co, jesteś Niedojdą? - Głos 2r&.a pojawił się nie wiadomo skąd.
     - A żebyś wiedział.
     - To dobrze. Teraz podejdź do lustra. Nauczymy cię chodzić na dwóch nogach.
     - To niemożliwe, Turandot. Niedojda nie utrzyma równowagi.
     - Nie powiedziałem, że to Niedojda będzie chodzić na dwóch nogach. Ty będziesz to robić. A jeśli chodzi o równowagę, to będzie ją za ciebie utrzymywał sam zdalnik.
     - Nic z tego nie rozumiem.
     - No więc uważaj. Jeśli używasz do poruszania się wszystkich czterech kończyn, to właściwie nie możesz robić nic więcej. Aby temu zapobiec, kolejny interfejs, tłumaczy ruchy twoich nóg na cztery kończyny kroczne Feliksa. Dzięki temu ręce możesz zsynchronizować z parą manipulatorów.
     - Jak to możliwe?
     - No cóż, to oprogramowanie. Dużo bardziej złożone, ale tylko oprogramowanie. Interfejs daje tylko przybliżone rozwiązania i dlatego tego chodu najlepiej używać na równych nawierzchniach. Zresztą za chwilę sama odczujesz to na własnej skórze. Powiedz, żeby doxer załadował ci interfejs dwunożny.
     - Boyork - powtórzyła dziewczyna jak echo. - Załaduj mi interfejs dwunożny.
     Gdy tylko to powiedziała, pojawił się czerwony napis "Synchro" i poczuła, że zaczyna powracać do pozycji pionowej. Ręce uciekły gdzieś za głowę, a zaraz po tym jak stanęła na nogach, odniosła wrażenie, że znajduje się na równoważni - całe ciało nieustannie wykonywało serię drobnych ruchów korekcyjnych. Poruszyła ręką i w lustrze pojawiła przegubowa kończyna. Wyrastała gdzieś zza owadziego łba. Zamachała nią, po czym zrobiła niewielki krok do przodu. Sprzężone teraz ze sobą cztery nogi zdalnika wykonały określoną sekwencję precyzyjnych ruchów i przybliżyła się do lustra. Krok w tył był łatwiejszy, kolejny jeszcze łatwiejszy i już po chwili dość pewnie poruszała się po rozległym hangarze.
     - Wiesz, Turandot - krzyknęła. - Powiem ci, że używanie tylko nóg jest dużo łatwiejsze, niż chodzenie na czterech łapach.
     - Tak ci się tylko wydaje, bo działa zmysł sztucznej równowagi i automatyczny system prowadzenia. Jak trafisz na jakiś wybój, to rymniesz na glebę szybciej, niż zdążysz pomyśleć. Tak jak mówiłem i zapamiętaj to: równo - dwie nogi, nierówno - cztery. Ta zasada zaoszczędzi ci wielu siniaków. Za moment pierwsza misja. Popracujesz w trochę bardziej rzeczywistych warunkach. Odwróć się w prawo i idź przed siebie. Po jakiś dwustu metrach zobaczysz po lewej ciasny korytarz. Skręć w niego. Na końcu będą drzwi. Otwórz je i przejdź do pomieszczenia ogniowego. Jak tam trafisz, zgłoszę się.
     Choć Natalia używała wyłącznie nóg, to Niedojda, raźno przebierając czterema kończynami, ruszyła w stronę północnego rogu hangaru. Gdy po lewej zamajaczyła czarna plama, dziewczyna zrobiła nagły zwrot i zniknęła w ciasnym tunelu. Niezgrabny owad raz po raz ocierał się ze zgrzytem o kamienne ściany, a ona odczuwała to jak przesuwanie papierem ściernym po naskórku i po kilkudziesięciu metrach marszu miała dość. Do tego zaczęło robić się coraz goręcej i ciemniej. Na szczęście w oddali dostrzegła zarys wejścia. To dodało jej sił i po kilkunastu sekundach zatrzymała się przed rozsuwanymi drzwiami. Biło od nich ciepło. Zbliżyła się i dotknęła ich lewym czułkiem. Natychmiast poczuła falę gorąca w okolicach czoła. Zrobiła dwa kroki w tył i zadarła do góry głowę.
     - Boyork, otwieraj!
     - Wykonuję.
     Jasność była oślepiająca. Płomienie o różnym natężeniu i kolorze buchały ze wszystkich stron. Mimo lęku, weszła do środka. Gdy tylko drzwi się zasunęły, usłyszała głośną eksplozję. Jakieś sto metrów przed nią uformowała się kula ognia, która błyskawicznie się powiększając, pokrywała wszystko wokół cienką warstwą żółto-czerwonych płomieni. Zaraz po tym poczuła nadmierną ciepłotę i smród palonej gumy.
     - Czy mnie słyszysz, Turandot? - krzyknęła w panice. - Palę się. Wszystko OK?
     - Tak. Znajdujesz się w treningowej sali ogniowej. Uruchomiłem ją wcześniej, żeby się nagrzała. Spalają się tu różne rodzaje gazów i mieszanek bojowych. Temperatura waha się od kilkuset stopni do wartości przekraczających punkt krytyczny Feliksa. Tu będziesz się oswajać z ogniem. Ten wybuch to zwykły napalm.
     - Napalm? - zapytała Natalia.
     - Tak. To przyklejająca się do wszystkiego benzyna w postaci żelu. To zaledwie osiemset stopni. Nic się nie bój, dla Feliksa to jak środek zimy.
     - W porządku. Od razu mi lepiej, jak powiedziałeś - zaśmiała się kpiąco. - Uwielbiam ciepło. Ostatecznie to tylko osiemset stopni.
     - Zanim dotrzesz do bardziej gorących obszarów, musisz poznać ostatnią tajemnicę terminala VR. Mówię o niskopoziomowym zabezpieczeniu. W normalnych warunkach po odłączeniu od zdalnika znów trafiasz do rzeczywistości wirtualnej. Tam za pomocą komendy głosowej albo menu rozłączasz się z terminalem i wracasz do reala. Czasami jednak chcesz wyjść natychmiast. Wtedy musisz chwycić w prawą dłoń lewą i obrócić ją o trzysta sześćdziesiąt stopni. Gdy usłyszysz chrupnięcie, pociągnij do siebie. Obojętnie co będziesz widziała przed oczami, to zadziała. Terminal otworzy się i natychmiast znajdziesz się w realu. To coś jak restart w prymitywnych komputerach. Rozumiesz?
     - Tak.
     - No, to zaraz zrobimy pierwszą próbę. Na wszelki wypadek pamiętaj, że jak wejdziesz do reala w taki sposób, to zostawiasz maszynę na pastwę losu. Sam Fire Bird kosztuje parę milionów euro, a są droższe. Zdalnik jest bez ciebie martwy. Normalnie przed wyjściem musisz go zaparkować, czasami umyć, czasami zaprowadzić do naprawy. Tak jak z samochodem. Wyjście awaryjne to ostateczność. Jak katapulta z myśliwca. Rozumiesz?
     - Tak.
     - Dobrze. Co kilka metrów są tu ustawione ogniotrwałe lustra. Obejrzyj się. Widziałaś kiedyś na sobie parędziesiąt kilo płonącej galarety?
     Natalia ruszyła do przodu. Po lewej stronie coś mignęło. Zatrzymała się i zerknęła w tę stronę. Widok zapierał dech w piersiach. Żółte języki ognia okrywały jej srebrzysty tułów ciasno jak puchowa kołdra. Uniosła rękę i pomachała. Postać w lustrze odpowiedziała ruchem płonącego odnóża. Zbliżyła je do twarzy. Poczuła gorąco na policzku i dziwny zapach w nozdrzach.
     - Bogini ognia! - krzyknęła w zachwycie.
     - Nie. To tylko stary dobry Feliks - poprawił ją ze śmiechem 2r&. - Albo, ujmując rzecz wprost, ogniotrwały zdalnik firmy Fire Bird. Przyznaj sama, że za pierwszym razem robi wrażenie.
     - Niesamowite wrażenie, Turandot. Wprost niesamowite.
     - Dobrze. Teraz podejdź do tych palników.
     - To, co wygląda jak myjnia samochodowa?
     - Tak. To właściwie jest myjnia. Tyle, że ogniowa. Wodorotlenowy płomień rozgrzewa Feliksa do około dwóch i pół tysiąca stopni i usuwa wszystkie zanieczyszczenia. Napalm też. Ustaw tam Niedojdę. Gdy włączę dmuchawy poczekaj, aż będzie ci naprawdę gorąco. Wtedy wypróbuj zabezpieczenie. No wiesz, z tą ręką. W realu nie zdejmuj kombinezonu. Zaczekaj tylko z pięć minut i wracaj. Do tego czasu Feliks ostygnie. Jak się pojawisz, zademonstruję ci test na płeć zdalnika.
     - Płeć zdalnika? - zdziwiła się.
     - Wszystkiego się dowiesz za pięć minut - zapewnił tajemniczo. - OK?
     - OK.
     - No to teraz do kąpieli, Modivhaszma.
     Natalia zaczęła przebierać nogami i Niedojda ruszyła w stronę palników. Gdy znalazła się wewnątrz, dziewczyna przełączyła napęd na czworonożny i ustawiła kończyny dokładnie w wyrysowanych na podłodze punktach. Później znów przeszła na interfejs dwunożny i chwytając za lewą dłoń przygotowała się do awaryjnego opuszczenia cyberprzestrzeni.
     - OK, Turandot. Odpalaj.
     Ostatnie słowa zagłuszył syk płomieni. Wychodzące z przypłaszczonych dysz strugi były czerwone na początku, błękitne w środku i zupełnie niewidoczne na końcach. Zaczęło się robić gorąco, ale nie od razu.
     - I jak tam, OK?
     - E tam - machnęła odnóżem Niedojda. - W mojej saunie jest cieplej.
     - Tak? To poczekaj. Doprowadzę więcej tlenu.
     Czerwone zabarwienie zniknęło. Został tylko bladziutki błękit przy początku dysz i temperatura zaczęła wzrastać w przyspieszonym tempie.
     - Auć - krzyknęła dziewczyna i przekręciła odnóże o trzysta sześćdziesiąt stopni. Po chrupnięciu szarpnęła. Obraz błękitnych promieni zniknął, a ona po raz kolejny odniosła wrażenie, że tkwi w pękającym jaju. Gdy dziura na plecach terminala zrobiła się odpowiednio duża, wygramoliła się na zewnątrz. Przez chwilę stała na szeroko rozstawionych nogach i rozglądała się po Samotni. Później wypięła interfejs smaku, zrobiła krok w stronę kompletu wypoczynkowego i zatoczyła się, jakby obowiązujące na Ziemi warunki czasoprzestrzenne były jej zupełnie obce. Jakbym miała w czubie, pomyślała, ale normalność powróciła dość szybko. Pół minuty później już siedziała na obrotowym krześle z nogami na konsoli. W zielonym kostiumie, ze zwisającą z ust rurką i rozpuszczonymi blond włosami wyglądała jak przybysz z innej planety.
     - Boyork - powiedziała - wrzuć mi na flata obraz komory ogniowej ze szkolenia i wczytaj interfejs podglądu.
     - Wykonuję.
     Na ekranie pojawił się widok pogrążonego w płomieniach hangaru, a ona podniosła z konsoli elastyczną płytkę pada. Z płaskiej powierzchni wyrosło kilka przełączników i wypustka w kształcie półkuli. Położyła na niej dłoń i przesuwając nią, zmuszała zdalną kamerę do zmiany położenia. Obraz na flacie zatoczył koło, ale nigdzie nie dostrzegła Niedojdy. Wtedy przełączyła się na kolejną kamerę.
     Płomienie wygasły i wolframowo-teflonowy zdalnik wyraźnie stygł w strumieniach chłodzących go gazów. Gdy powstały z różnicy temperatur obłok przerzedził się, tuż za Niedojdą dostrzegła znajomy kształt. Czerwone litery "Maestro" wyglądały zupełnie inaczej w oku zewnętrznej kamery. Zdalnik pomachał jej jedną z przełączanych rąk.
     - Wchodź do środka, Modivhaszma - odezwał się 2r&. - Jestem tuż za tobą.
     - Widzę. Zaraz tam będę - odparła i zdejmując nogi z konsoli, ruszyła w stronę terminala.
     Gdy sprzęgła się ze zdalnikiem, poczuła podwyższoną temperaturę, ale nie na tyle wysoką, żeby sprawiało to ból. Pojawiający się napis "Synchro" poprzedził znane już akrobacje i po chwili znów była Niedojdą. Odwróciła głowę. Maestro zauważył ten ruch, zbliżył się i bez słowa, używając jedynie kończyn przednich, wspiął się na nią jak przymierzający się do kopulacji byk. Zanim zdążyła się zorientować, co się dzieje, poczuła gorący ucisk w okolicach tyłka i dwie macki oplatające jej brzuch. Wtedy usiadła. Stało się to zupełnie instynktownie, jakby zrobił to za nią ktoś inny. Maestro osunął się w dół, a ona odwróciła głowę i nabrała powietrza w płuca z zamiarem wszczęcia awantury. Zanim zdążyła jednak wyrzucić słówko protestu, dobiegł ją gardłowy, niepohamowany śmiech 2r&.a.
     - Jesteś kobietą, prawda?
     - Tak, ale...
     - Wiedziałem - śmiał się. - Test na płeć zdalnika zawsze odkrywa prawdę.
     - Co?
     - Jak zdalnikiem kieruje facet i wyczuje, że ktoś podłącza mu się do tyłka, natychmiast odwraca się i przechodzi do ataku, ale wszystkie dziewczyny, zawsze i nieodmiennie siadają na zadach. Jak krowy na pastwisku.
     Ukryta przed okiem ciekawskich w terminalu VR Natalia nadęła się jak ryba-balonik w stanie krańcowego podenerwowania.
     - Zabawne jak jasna cholera, operatorze Turandot - powiedziała tylko.
     

powrót do indeksunastępna strona

27
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.