W poprzednim numerze "Francuskiego łącznika" wspomniałem o wystawie poświęconej -nieznanym raczej w Polsce komiksom z serii "Kot" ("le Chat") Philippe'a Gelucka. Jak podają agencje, jest to największy zaszczyt, jakiego dostąpił dotąd twórca obrazkowy. Geluck został przy tej okazji udekorowany medalem! Na otwarcie wystawy (27 października) w paryskiej Szkole Sztuk Pięknych przybyły takie szychy, jak: minister kultury, mer Paryża, słynne osobistości świata filmu i mediów oraz biznesmeni - na przykłąd dyrektor Renault. I oczywiście komiksiarze: François Schuiten, Moëbius w towarzystwie Jeana Giraud, Benoît Sokal, Fred. Wystawa kosztowała milion euro i robi wrażenie: 27-metrowej długości ołówek, przez który się wchodzi; 8-metrowy kałamarz i cała ściana telewizorów prezentujących 300 sposobów na narysowanie kota. Wśród nich pomysł zupełnie zakręcony: sfilmowany z powietrza oddział wojska, defilujący tak, by stworzyć figurę bohatera komiksowego! Minister obrony Belgii zgodził się na ten happening, z nadzieją, że będzie to dobry sposób promowania Belgii. Nie wiadomo, czy po 27 października
Brak ilustracji w tej wersji pisma
wzrosło zainteresowanie służbą w siłach zbrojnych Jego Królewskiej Mości, ale tylko pierwszego dnia wystawę odwiedziło ponad 2000 osób. Tego już komiksowe agencje nie napisały, ale wciąż zastanawiam się, dlaczego właśnie Geluck i jego Kot... Nawet wielki Hergé nie dostąpił nigdy podobnego zaszczytu.
Skoro o Hergém mowa, to jego komiksy o Tintinie trafiły do oficjalnego programu nauczania na wydziale nauk społecznych uniwersytetu w Gironie w Hiszpanii. Studenci będą mogli zapisać się na dwa wykłady: "Tintin, anatomia bohatera uniwersalnego" (100 za 20 godzin zajęć) i "75 pierwszych lat Tintina" (40 za 30 godzin zajęć). Liczba studentów ograniczona, ale inicjatywie wypada tylko przyklasnąć. Jak to jednak zwykle w świecie Tintina bywa, dobrym nowinom towarzyszą złe: francuska edycja musicalu "Tintin i Świątynia Słońca" ("Tintin et le Temple du Soleil") prawdopodobnie nie dojdzie do skutku. Mimo że oryginalny, belgijski spektakl przyciągnął ponad ćwierć miliona widzów, jego realizacja we Francji natrafia na najróżniejsze problemy - w tym finansowe i logistyczne. Scenografia jest iście monumentalna: żaden teatr w Paryżu nie był w stanie pomieścić sceny o powierzchni 1000 m2, na której dekoracje zmieniają się co 2 minuty, zaś wodospad potrzebny pod koniec spektaklu
Brak ilustracji w tej wersji pisma
wymaga głębokiej na 30 metrów fosy. Do trudności finansowych i organizacyjnych dochodzą sprzeczki między realizatorami. Sprzedaż biletów na dwukrotnie już przekładaną premierę trwa (aktualna oficjalna data: 8 grudnia), ale los projektu wisi na włosku... Fani za całe zamieszanie obwiniają oczywiście stowarzyszenie Moulinsart, które nie po raz pierwszy jest oskarżane o nieumiejętne zarządzanie spadkiem po Hergém. Ostatnio stowarzyszenie postanowiło przeorganizować stronę internetową www.tintin.com, rozszerzając proponowaną tam ofertę, ale w zamian za... wprowadzenie opłat. Moulinsart ogłosił niedawno dość restrykcyjny zbiór zasad, którym podporządkować muszą się wszyscy, którzy publikują materiały na temat Tintina - w Internecie i nie tylko (patrz "Francuski łącznik" #1). Najnowsze posunięcia wzmagają więc konflikt między fanami komiksów Hergégo a firmą zarządzającą schedą po twórcy. I jak tu dziwić się fanom, że wypominają Moulinsartowi chciwość...
O Hergém i Tintinie na tych łamach wspominam często, dużo rzadziej natomiast o Edgarze Jacobsie i jego "Blake'u
Brak ilustracji w tej wersji pisma
i Mortimerze" - serii, którą od niedawna można poczytać po polsku , a której popularność w Kraju Tysiąca Serów jest ogromna. Rok 2004 to stulecie narodzin twórcy i francuskojęzyczni fani komiksów zacierają z tej okazji ręce . Ostatnio nakładem wydawnictwa Seuil-Archimbaud ukazała się długo wyczekiwana biografia Jacobsa, napisana przez Benoît Mouchart'a i François Riviere'a. Autorzy "Przekleństwa Edgara P. Jacobsa" ("la Damnation d'Edgar P. Jacobs"), w oparciu o wiele niepublikowanych wcześniej źródeł przedstawiają twórcę "Blake'a i Mortimera" w nowym świetle; rozjaśniają między innymi kwestie jego niełatwej współpracy z ojcem Tintina. Ta biografia to jednak nie wszystko. Jubileusz uczczony zostanie bowiem również wystawą w Muzeum Człowieka (Musée de l'Homme), która otwarcie nastąpi już 13 listopada -, i filmową adaptacją
Brak ilustracji w tej wersji pisma
"Żółtego znaku" ("la Marque jaune") pod kierownictwem Jamesa Hutha i Charlesa Gassota. Rocznica ma też swoją czysto komiksową oprawę: właśnie ukazał się kolejny tom przygód kapitana Blake'a i profesora Mortimera, zatytułowany "Sarkofagi szóstego kontynentu" ("les Sarcophages du 6eme continent"). Nakład - bagatela! - 600 tys. egzemplarzy. Akcja komiksu toczy się w roku 1958, podczas Wystawy Światowej w Brukseli; Mortimer jest szefem pawilonu przemysłu brytyjskiego. Część fabuły opowiada o złych snach profesora, przenoszących go (i czytelników) w czasy młodości - tym sposobem fani mają okazję dowiedzieć się wiele o przeszłości bohaterów. W albumie nie zabrakło też oczywiście dynamicznej akcji: Wystawą zainteresowała się grupa terrorystów. Co ciekawe, okładka albumu o mały włos nie została ocenzurowana. Widnieje na niej konstrukcja architektoniczna o formie cząsteczki żelaza, zbudowana z okazji Wystawy Światowej i znana skądinąd z banknotu 20-frankowego. Właściciele praw do tego wizerunku zaprotestowali; nie tyle przeciwsamemu użyciu motywu na okładce, co przeciw kontekstowi: rysunek przedstawia konstrukcję uszkodzoną w wyniku zamachu. Obawiano się, że podsunie to nieciekawe pomysły prawdziwym terrorystom. Konflikt został zażegnany, rysunek został lekko zmodyfikowany. Jeśli chodzi o zawartość albumu - czytelnicy przyjęli scenariusz Yves'a Sente'a i rysunki André Juillard'a (bliskie oryginalnemu stylowi Jacobsa) z mieszanymi uczuciami: opowieści zarzuca się płaskość, zaś stronie graficznej - niedopracowanie. Kontynuacje popularnych komiksowych serii zwykle przynoszą kontrowersje i rozbieżność opinii.
Kontrowersje rodzą się nie tylko w zaciszu pracowni, ale i w światłach jupiterów. Régis Loisel szykuje się do przewodniczenia 31-emu festiwalowi komiksu w Angouleme - a obsada imprezy będzie znakomita: m.in. Dave Mc Kean, Chris Claremont, Joost Swarte, Chris Ware, Scott McCloud; teatr zaś wystawi sztukę na podstawie komiksu "The Building" Willa Eisnera. Tymczasem w Stolicy Komiksu zebrali się krytycy i dziennikarze. To niezapowiedziane "konklawe" zostało zwołane przez dyrektora Festiwalu, Jean-Marca Thévenet i jego doradcę artystycznego, Benoît Mouchart'a. Dyskusję rozpoczęto od krótkiej historii komiksowych imprez (pierwsza odbyła się w 1955 roku w
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brazylii!), ale rozmawiano przede wszystkim o walce o uznanie, jaką w świecie sztuki toczą od lat obrazkowe historie. Benoît Peeters ostrzegał: "jeśli 90% jakiegokolwiek przemysłu kulturalnego jest bezwartościowe, trzeba bardzo uważać". Fabrice Piault z "Livres hebdo" (tygodnika o książkach) podkreślał rangę Festiwalu w świecie kultury i wysokie nakłady komiksów. Ronan Lancelot (były rednacz "Fluide Glacial") mówił, że "uznanie przyjdzie, kiedy komiks trafi na uniwersytety", na co Claude Moliterni odparł: "już tam był". Z kolei André-Marc Deloque-Fourcaud, dyrektor Narodowego Centrum Komiksu i Obrazu (CNBDI) w Angouleme narzekał na znikome sumy przeznaczane przez państwo na dotacje dla przemysłu komiksowego - raptem 30 milionów euro rocznie, w porównaniu z 3 miliardami na kinematografię... Wracając do kontrowersji: komiksowi fachowcy dyskutowali o możliwości zaprzestania przyznawania na Festiwalu innych nagród poza Alph-Artami i nagrodą publiczności. Dlaczego? Ceremonia rozdania ciągnie się niemiłosiernie, a nagrody czysto festiwalowe giną w natłoku nagród pobocznych. Dyskusja jest jeszcze otwarta, ale decyzja zapadnie już niedługo. Jeśli propozycja dyrektora Festiwalu zostanie przyjęta, to Nagroda Krytyków, Goscinnego, ekumeniczna, bibliotekarzy i kilka innych będą musiały poszukać sobie innego miejsca zamieszkania.
Rzeczywistość nie potwierdza obaw dziennikarzy i badaczy o status komiksu w krajach francuskojęzycznych. Do przykładów wymienionych wyżej dorzucić można jeszcze jeden: czytelnicy dzienników "la Libre Belgique" i "la Derniere heure" dostają co piątek kupon pozwalający wykupić za jedyne 4,5 album zawierający po cztery oryginalne tomy przygód jednych z 20 legendarnych komiksowych bohaterów - m.in. XIII, Corto Maltese'a, Spidermana, Batmana, Smerfów, Quicka i Flupkego, Alphy, Lanfeusta z Troy, Blake'a i Mortimera oraz bohaterów "Armady" (na marginesie: tutaj można przeczytać wywiad z Jean-Davidem Morvanem na BDnews.net). Podobne inicjatywy podjęły włoska "la Repubblica", hiszpański "El Mundo" i portugalski "le Correio da Manha". Kiedy "Gazeta Wyborcza"?