Chwytasz ten tekst, Czytelniku... Powstrzymaj się nieco, zastanów! Ciekawy jesteś wyłącznie światów powieściowych Jacka Dukaja? Zacznij od nich, a kto wie, czy nie wrócisz do początku. Jeśliś ciekaw jednak indywidualnej interpretacji tych światów, brnij przez tekst od pierwszych zdań. Podjęcie "gry w klasy" zależy od Ciebie. Najniżej podpisany zaleca sposób drugi, "objawieniowy"... I pomiń "Perfekcyjną niedoskonałość", jeśli nie chcesz popsuć sobie przyjemności późniejszej jej lektury...
Odczytywanie światów Jacka Dukaja
"Przekleństwa nagłych analogii ciąg dalszy: rozmawiamy o temacie A, A przywodzi mi na myśl B, zaczynam o tym mówić; mówię, a zanim skończę zdanie, B kojarzy mi się z C, C z D, D z E, i one wszystkie między sobą, i tak rośnie barokowa konstrukcja, abstrakcja wyjaśniająca świat z porażającą łatwością; więc próbuję ją w miarę wzrostu opowiedzieć, przerywam sam sobie, jąkam się i gonię za słowami; i podczas gdy moje usta zaczynają drugie zdanie, mój umysł jest już przy X, Y i Z; pierwotny temat przestaje mnie interesować i w końcu milknę, zawstydzony, po raz kolejny nie zrozumiany. Najdalej potrafił nadążyć za moimi skojarzeniami[...]"
Słowa te, wyjęte z "Extensy", w sposób zamierzony przez autora bądź nie, oddają najwierniej jego indywidualne myślenia i umiejętność kojarzenia faktów z wielu dyscyplin wiedzy na różnych poziomach poznawczych. Znajduje wśród nich na tyle głębokie analogie, że one same zasadą indukcji i dedukcji zawiązują mu ową wyjaśniającą "abstrakcyjną barokową konstrukcję", na której buduje światy swoich utworów. Spoglądając wstecz na ewolucję jego twórczości nie sposób oprzeć się wrażeniu, iż o ile fragmenty tej konstrukcji zaledwie rysowały się w pierwszych utworach, to już pełny "barok" konstrukcji roztoczył się w utworach obszerniejszych: "Aguerre w świcie"[i], "Czarne oceany"[ii], "Extensa"[iii], "Córka łupieżcy"[iv] i "Perfekcyjna niedoskonałość"[v].
Warto wgłębić się w tę prozę, przeanalizować ją i odkryć źródła "abstrakcji", bowiem być może kolejnych utworów, jakie przyjdzie w przyszłości czytać, nie sposób będzie do końca pojąć. A o początkach takiego niezrozumienia zaczyna już świadczyć albo wybiórczy odbiór ich treści i przesłań, albo towarzyszący odbiorowi dreszczyk emocji kwitowany najczęściej słowami: "nowy Dukaj!", albo nieliczne powierzchowne czy wręcz wymijające recenzje krytyków, którzy nie potrafią należycie ująć jego twórczości. Toteż celem niniejszej pracy jest próba – co prawda indywidualna – przybliżenia i wyjaśnienia powodów uroku tkwiącego w percepcji zjawiska zwanego "Dukajem".
Cóż tak naprawdę wciąga czytelników w światy literackie Jacka, zwłaszcza wybrańców rozumiejących i wielbiących "twardą" sf? Mnogość dostrojonych w logiczną całość pomysłów, zaskakująca ciekawą beletrystycznie realizacją? Mroczny nastrój wykreowanych światów, nadzwyczajność wizji, zapadające w pamięć plastyczne sceny kreślone słowem? Godne powieści sensacyjnych wartkie akcje z mnożeniem intryg i zwrotów sytuacyjnych, którymi autor posługuje się sprawnie i z właściwym sobie rozmachem? Niezwykłość wykreowanych postaci czy magiczność gadżetów, którymi się posługują? A może narracja, zmuszająca czytelnika od pierwszych zdań do wysiłku intelektualnego przy lekturze, do nieustannej koncentracji uwagi na tekście, do interaktywnej gry z pomysłami i wyobraźnią autora, do rekonstruowania światów z fabuły? Czy w końcu powiew świeżości konceptualnych na tle skostniałych wtórności i schematów trapiących sf ?
Oczywiście, wszystko to razem. Brawurowe akcje, mariaż koncepcji z nauk ścisłych i przyrodniczych, filozofia, wątki metafizyczne i religijne, warstwy wywodów naukowych, przesłania intelektualne... Ale tak naprawdę tym, co najmocniej wybija się z jego prozy, co w niej tkwi i co jest jej nicią przewodnią, to wywodzący się z archetypowej gnozy gnostycyzm. Gnostycyzm, dziś już prawie nie uświadamiane dążenie poznawcze człowieka ukierunkowane na zgłębianie tajemnic świata i rozwijanie sposobów podporządkowy-wania sobie natury. Gnostycyzm, który zakorzenił się nie tylko w wiarach, w magii, mistyce, mitach, ale obecny jest także i w nauce, gdzie znany jest pod nazwą techgnozy[vi]. Gnostycyzm, który nie przypadkiem wydał pierwsze "religijne" teksty autora "Katedry", a który – należy mniemać że przez autora nie do końca świadomie – na stałe został wpleciony w jego utwory. Aby tę tezę wykazać, oczywistym jest, by gnozę i gnostycyzm przynajmniej skrótowo omówić i wskazać ich związki z magią i z nauką, tak aby podczas omawiania światów Jacka Dukaja zbieżności między myślą gnostycką a przewodnim wątkiem twórczości JD same się czytającemu "objawiły".
I. GNOZA, GNOSTYCYZM, MAGIA, NAUKA...
Działalność poznawcza człowieka, ów "pęd do wiedzy", który pozwalał poznawać świat i podporządkowywać go sobie, nosiła najpierw formę gnozy, następnie formę magii, w końcu racjonalną formę nauki. Poznanie (i myślenie) objawione, potem magiczne, następnie naukowe, nie następowały jednak kolejno po sobie, ale wyrastały ze wspólnego rdzenia i współistniały obok siebie jako alternatywne, autonomiczne formy dociekania prawdy. Myślimy werbalnie (słownie), symbolicznie (obrazowo), naukowo (modelowo i analitycznie). Dziś obok wiedzy racjonalnej funkcjonuje wciąż wiedza nieracjonalna, wykraczająca poza doświadczenie, obok obiektywnego doświadczenia naukowego – doświadczenie religijne, obok naukowego wyjaśniania świata – mit.
Gnoza[vii] (od gr. gnosis: poznanie) to najpierwotniejsze, wrodzone człowiekowi – kto wie czy nie bliskie zaiskrzeniu samoświadomości – doświadczenie poznawcze. Gnoza jest błyskiem wiedzy, olśnieniem, "oglądem całości rzeczy"; objawia się w sposób proroczy, nadnaturalny, we śnie, w urojeniu, w ekstazie. Gnostyk podczas poznania objawionego doznaje niejako wizji rzeczy odległych w przestrzeni i w czasie, a posiadłszy moc daną mu wraz z wiedzą objawioną czuje się magiem. Jeśli gnostyk doznał objawienia od bóstwa i obcował z bóstwem – miano go za mistyka, któremu podarowana została wiedza boska, a z kolei zostawał prorokiem, gdy w ślad objawienia kładł podwaliny religii. Podług wierzeń gnostyków, świat materialny jest strzeżonym przez Demiurga światem fałszywym, cieniem świata duchowego, a rzeczywistość materialną ludzie przeżywają w nieświadomości, w stanie podobnym do snu, gdyż Demiurg utrzymuje ich w niewiedzy. To wierzenie utwierdzało człowieka w przekonaniu, że jest on uwięzioną w ciele istotą z niebios, strąconą na świat ziemski i pozostawioną własnemu losowi, i od tego czasu wpatruje się w niebo z tęsknoty za utraconą boskością...
Gnostycyzm[viii] z kolei jest postawą poznawczą opartą na praktykowaniu gnozy. Postawa gnostyczna jest przekonaniem (upraszczam), że aby odkryć prawdziwą naturę świata musi człowiek pójść ścieżką poznania, a poznawszy wiedzę (jej rodzaj nie jest sprecyzowany) o prawdziwej naturze rzeczywistości, wydostanie się z cielesności i już jako istota duchowa wkroczy do świata boskiego, z którego się wywodzi. Przekonanie takie przekazuje przypisywany Hermesowi Trismegistosowi[ix] traktat Corpus Hermeticum. Ukazując ludzi jako gwiezdne istoty w cielesnym przebraniu Corpus daje przepis, jak kumulowaniem wiedzy oraz doskonaleniem ciała i umysłu mogą zmienić ich niższą, glinną doczesność w mistyczny błysk wiedzy – w światło gnozy rozbudzające boski rdzeń jaźni. Dzięki zdobyciu wiedzy spełnić się miało gnostyckie marzenie o dorównaniu bogom i wstąpieniu w transcendentne zaświaty, do prawdziwej, doskonałej krainy "ponad platońskimi cienie". Podług kanonu hermetystów kosmos posiadał duszę świata (anima mundi) oraz oplatał mikrokosmos (człowieka) siecią oddziaływań: cokolwiek działo się w makrokosmosie, wpływało na mikrokosmos. Zakorzenia tym samym w człowieku kolejne utajone przeświadczenie (aczkolwiek fałszywe), że obok sił nadnaturalnych istnieje na świecie doczesnym ład naturalny, na który to ład można wpływać poprzez zabiegi i moc dane człowiekowi w olśnieniu i na ścieżce poznania.
Hermes, pół‑bóg pół‑człowiek, wysłannik bogów i mag zarazem, rządził światem za pomocą technik symbolicznych zapisujących umysł: alfabetu, pisma i obrazu. Pochodzący od boga zapis (utrwalony i przenośny symbol przenoszący informację), oderwany od umysłu ekstrakt myśli, nabiera dzięki temu charakteru mistycznego. Jest przedmiotem kontemplacji (odczytywania). Wszak do dziś mamy "nabożny" stosunek do słowa pisanego, czcimy święte księgi, miejsca, symbole... Słowo i obraz jako symbol tai w sobie nadprzyrodzoną moc, jest swoistym zaklęciem. A moc skryta w symbolu, którą to mocą zmieniać można ład natury, to nic innego jak istota myślenia magicznego. Wyłania się więc magia jako umiejętność wpływania na świat zaklętymi w formuły i symbole mocami nadnaturalnymi. Wystarczy wszak nazwać rzecz (poznać jej "imię") i tak poznaną "zakląć" w utrwalony symbol, by pozbawić rzecz mocy, by później – wyrzekłszy symboliczną formułkę, uczyniwszy opisany w księgach gest, dokonawszy rytuału – obrócić zaklętą moc nadprzyrodzoną przeciw światu... Ponieważ mógł człowiek władać siłami nadprzyrodzonymi, uważał się za maga posiadającego oręż przeciw obojętności bezdusznego świata, obojętności, którą dotkliwiej uwypukli późniejszy egzystencjonalizm, poprzedzony słowami Pascala o "przerażającej samotności człowieka utopionego w nieskończonym ogromie przestrzeni, których nie zna i które go nie znają".
Z czasem symbole poczynają żyć własnym życiem, przeradzać się w formuły... matematyczne. Obok magii nastaje nauka. Założenia nauki są te same co magii: obserwować ład naturalny, odkrywać obiektywnie kody liczbowe praw przyrody, "zaklinać" je w "magiczne" formuły matematyczne (równania), po czym moce tychże formuł – technomagię (inżynierię i technikę) – zaprząc do zmieniania mechanizmu świata jego własną bronią – prawami natury. Z magicznej ars alchimica wyrosła wszak chemia, z astrologii – astronomia, z geometrii – matematyka. Gromadzenie wszelkiej wiedzy o prawach przyrody, zapisywanie jej słowami, symbolami i równaniami (przekształcanie w informację), przetwarzanie i przekazywanie informacji w oderwaniu od physis świata – oto dzisiejsza ścieżka poznania. Poszukiwanie "raju utraconego" to sięganie w otchłanie wszechświata, w głębiny materii, odgadywanie kodów świata, kodu życia... A ponieważ już dziś nauka sprowadza procesy leżące u podstaw świata do gromadzenia, przepływu i przetwarzania informacji – przeto rozwijając nauki brnąć będzie ludzkość ścieżką wiedzy i zmieniać Naturę technologiami. Dzisiejsi naukowcy, uczeni – współcześni głodni wiedzy "gnostycy" – podświadomie (memy?) karmią się zakorzenionymi w wyobraźni duchowej człowieka dawnymi gnostyckimi i magicznymi wyobrażeniami czy natręctwami, które w obliczu postępu naukowego i przemian technologicznych "jedynie" nieustannie mutują. To źródło techgnozy – mistycznych nurtów w naukach, technologiach, kulturach. Aby w gnostyckich marzeniach dorównać bogom, aby poznać oblicze ukrytego przed nami prawdziwego transcendentnego "zaświata" i wkroczyć do niebiańskiej "ponad platońskimi cienie" prawdziwej krainy, będziemy jak magowie doskonalić autoewolucyjnie swą glinną formę i umysły dopóty, dopóki podług zasady sir Arthura C. Clarka osiągniemy nieodróżnialne od magii, ekstremalnie zaawansowane technologie, az nas – posługującej się nimi cywilizacji ludzkiej – nie odróżni się od bogów[x].
I taka współczesna namiastka technomagii, acz jeszcze niedoskonała, jest już w zasięgu. To technika informatyczna, poprzedzona elektromagnetycznymi mediami (radiem najpierw, potem telewizją). Przebiegające w komputerach i sieciach procesy obliczeniowe na elementarnych porcjach informacji, bitach, to sprowadzona do "magicznych" symbolów i "kodów" wykonawczych logika i matematyka – czysta informacja, podstawa świata. Komputery lub ich systemy sieciowe obliczają i obrazują twierdzenia i równania matematyczne, teorie i modele fizyczne, sekwencjonują geny i modelują molekuły biologiczne, dynamikę nierównowagową i chaos, modele gwiazd, galaktyk, teorie kosmologiczne, a bliżej – projektują leki, sztuczne cząsteczki, nowe materiały, produkty. Zaawansowany program może udowadniać twierdzenia, udawać rozmówcę, modelować złożoność obliczeniową, tworzyć sztuczne życie, ba, świat. Ileż jest gier komputerowych tak sugestywnych, iż zatraca się granicę realności i fikcji... W informatyce widzimy szanse na udoskonalenie ciał i wzmocnienie umysłów. Jeśli cyfrowe zmysły wzbogacą sensorium człowiecze, a biochipy, krzemowe obwody scalone z wrośniętymi w nie strukturami białkowymi, usprawnią mózg, wtenczas zamiast tradycyjnymi sposobami będziemy "wszczepkami" podłączać się do komputera, wchodzić zmysłami i umysłem w świat cyfrowy, chłonąć wiedzę wprost do głowy. Kiedy wirtualia zastępują rzeczywistość, wtenczas nasuwa się gnostyckie przeświadczenie, że oto wkroczyliśmy do "prawdziwej" rzeczywistości, którą symuluje jakiś komputer[xi] wyższego rzędu, więc stawiamy znak równości między real life a virtual life. A jeśli prawdziwą naturą rzeczywistości jest cyberprzestrzeń, to może i Wszechświat jest obliczany przez Wyższego Programistę w jakimś "ponadświatowym" urządzeniu obliczeniowym, superabstrakcyjnej maszynie Turinga[xii]?
Człowieka wszak uznać można za taką jak wyżej maszynę, która programem "embriogenezy" na kodzie DNA oblicza go od zarodka aż po śmierć. Druga zasada termodynamiki mówi, że uporządkowanie dowolnego układu zamkniętego musi zmierzać do stanu bardziej prawdopodobnego aniżeli stan zorganizowany – do nieładu, co zawiera się w zbanalizowanym stwierdzeniu, że umieranie to wzrost entropii układu zamkniętego. Bo czymże jest życie? Według E. Schrödingera (współtwórcy mechaniki kwantowej), życie to "ujemny przepływ entropii" – negentropia. Żywe organizmy (systemy otwarte), aby zachować swą strukturę i funkcje, muszą się na środowisko otworzyć: nieustanną produkcją ujemnej entropii kompensować naturalne dążenie swej struktury do rozpadu, a funkcji do stanu nieuporządkowania. Innymi słowy systemy ożywione równoważą negentropią wzrost entropii, żywią się ujemną informacją. A negentropia z dokładnością co do znaku jest przecież informacją. Każdy organizm, zorganizowana informacja, jest jakby żywym komputerem na organicznym hardware’ze (szacuje się, że organizm człowieka to pojemność rzędu 1015 bitów i takaż sama moc obliczeniowa na sekundę). Ujemny przepływ entropii i jej przetwarzanie zapewnia organizmowi minimalizację entropii własnej, czyli strukturalno–funkcjonalną homeostazę w stanie dalekim od równowagi termodynamicznej. Organizm "oszukuje" drugą zasadę termodynamiki dopóty, dopóki przepływ starczo osłabnie, układ "zamknie się" i podda wzrostowi entropii, czyli podąży do stanu równowagi.
Zamrożenie w momencie śmierci powinno zatrzymać system ożywiony w stanie extropii (obok, poza entropią), utrwalić jego strukturę, zachować stan pamięci i umysłu. Kiedy moc obliczeniowa komputerów na to pozwoli, po odmrożeniu można będzie organizm zeskanować, "obliczyć" ab ovo molekuła po molekule, odtworzyć umysł bit po bicie, i wskrzesić w nowym wcieleniu. Można w ten sposób kopiować ciała, wpisywać w ich mózgi zarchiwizowane świadomości, a więc tworzyć na przekór entropii kolejne wcielenia (klony) organizmu. Oto nieśmiertelność! Ale po co odtwarzać człowieka, po co krzyżować go z komputerem, skoro cyfrowa osobowość może być symulowana w postaci informacyjnej, czyli może istnieć w świecie cyfrowym obok emergentnego (powstałego spontanicznie wskutek wzrostu wydajności obliczeniowej komputerów) zjawiska, jakim będzie Osobliwość[xiii], sztuczna inteligencja mająca się objawić światowej sieci gdzieś około 2030 roku? Oto gnostyczne porzucenie ciała! Osiągniemy z owym artilektem (i zapewne z Osobliwościami obcych cywilizacji z kosmosu) wyższy poziom bytu, punkt Omega, infosferę, której w F. Tipler nadał wymiar informacyjny i rozciągnął na skale kosmologiczne[xiv] wzorując się na wizji noosfery Teilharda de Chardin: "ogólnoziemskiego organizmu, w którym […] ponowny rozbłysk ewolucji, która sama stała się świadomą siebie, zdaje się zapowiadać przeniesienie tworzywa wszechświata w wyższy stan planetarnej superrefleksji […]"[xv]. Wszystko będzie się samoobliczać w przestrzeni informacyjnej: ludzie, umysły, rzeczy, materia, Wszechświat, oby tylko nadążała pojemność i moc obliczeniowa przyszłych przetwarzaczy informacji. Oto gnostyckie wizje "naukowej religii" extropian[xvi]. Tuż przed końcem Wszechświata, po przekodowaniu go na informację, w punkcie Omega, ludzkość ma osiągnąć boskość i nastąpi powszechne zmartwychwstanie... A może już jako wskrzeszeńcy z poprzedzającej Wszechświat "fabryki rzeczywistości" zmierzamy do świata kolejnego, do wyższej od naszej rzeczywistości, której jesteśmy zaledwie cieniem, a którą zwiastują nam w umysłach... duchy zmarłych?
Takie i im podobne mistyczne przekonania zawładnęły dziś nauką. Wychodzić będzie ludzkość naprzeciw utraconej metafizyczności samodoskonaląc ciało i ducha za pomocą "technomagicznych" technologii przyszłości, by dorównywać bogom. Sięgnie po technologie genomowe i proteomowe, które zaprzęgnie do przebudowy ciała, a uwolniwszy się od ograniczeń fizjologicznych i fenotypowych opanuje oceany, inne planety, przestrzeń, a kto wie czy nie stworzy nowych gatunków ludzkości. Sięgnie po nanotechnologię[xvii], dzięki której nanoroboty wytwarzać będą w przyszłości dowolne dobra materialne, a wcześniej – naprawiać i powielać białkowe struktury molekularne. Mają nanoroboty budować – jak to wynika z zasad samoorganizujących się automatów komórkowych[xviii] J. von Neumanna – pokolenia samowystarczalnych, coraz doskonalszych, nanomonterów, które ewolucyjnie zaprogramowane "zmontują" nowe życie, nie istniejące w naturze , żywiące się przepływem informacji "negentropiany", zacierając granicę między żywym a nieożywionym. Ewoluującymi automatami komórkowymi wyjaśniano już nawet genezę Wszechświata[xix]. Zbuduje ludzkość wydajniejsze komputery "na dowolnych strukturach logicznych": komputery kwantowe na splątanych qubitach, z kwantowymi algorytmami i oprogramowaniem, które przyspieszą obliczenia zajmujące dzisiejszym komputerom klasycznym wieczność i usprawnią przetwarzanie informacji dzięki teleportowaniu stanów kwantowych. Wyhoduje programami ewolucyjnymi procesory na białkach, na genach, na kodzie genetycznym zawartym w DNA, na węglu, na RNA lub na sztucznych molekułach; pozwoli programom hodować się samym "w rozbłysku ewolucji". Zbuduje komputery przetwarzające chaos, algebry, topologie, symetrie... Te drogi technologiczne zbiegać się poczną na skalach niższych aniżeli skale molekularne – na strukturach pamięci atomowych, orbitalach elektronowych, jądrach atomów, nukleonach..., aż oprą się o samą strukturę czasoprzestrzeni, o próg Plancka[xx], opisywany li tylko... zasadą holograficzną, o której w innym miejscu. Ludzkość przepisze się na informację, ba, przetworzy na informację Wszechświat aż po najniższą jego skalę – po samą czasoprzestrzeń. Powinniśmy móc zmieniać nawet prawa fizyki... matematyką. Czyż to nie magia?
Tak w zarysie ma wyglądać cywilizacyjna przyszłość człowieka we Wszechświecie, który – podług ostatnich obserwacji – przyspiesza swą ekspansję. Astrofizyka i kosmologia nie pozostawia złudzeń: Słońce miało początek i z czasem zużyje zasoby energetyczne. Miał początek Wszechświat i będzie miał koniec, mimo że wiecznie się będzie rozszerzał. Z czasem, gdy zdominuje go ciemna energia, kosmos rozedmie się, a galaktyki poczną znikać za horyzontem zdarzeń. Jak długo będzie istnieć gatunek ludzki w układzie słonecznym? Jakie są szanse przeżycia osamotnionej ludzkości w Galaktyce? A w pustoszejącym Uniwersum? Czy ze stygnącego i umierającego Wszechświata można uciec w kumulowaną miliardoleciami informację? Takie jak wyżej wizje snutych wariantów losów przyszłej ludzkości we Wszechświecie, ocierające się o spekulacje rodem z science fiction, były, są i będą codziennością dla naukowców takich jak F. Dyson (ten od sfery[xxi] otaczającej Ziemię ze Słońcem i energetycznych przejawów życia), J.D. Barrow i F. Tipler (ci od zasady antropicznej[xxii], a ten drugi wraz z V. Vinge’em od kosmologicznego punktu Omega i Boga), L.M. Krauss i P. Davies (ci od różnych rozważań o przyszłości cywilizacji) [xxiii].
II. UTWORY
Owe spektrum – od gnozy poprzez obecne w religiach, magii i mitach jądro gnostycyzmu tudzież immanentne wątki technostyczne w technologiach obecnych i przyszłych – jest "barokową konstrukcją" światów JD. To jest ta jego "wyjaśniająca abstrakcja", po której JD z erudycją krąży jak po atraktorze i na której buduje światy swoich utworów. Abstrakcję tę przekłada językiem literackim na dzieła sf, mieszając w stosownych proporcjach i eksponując tkwiące w niej archetypy. Każdy jego utwór to zaskakujące inteligentną realizacją fabularne fantazje części tych wizji, poszerzone o odautorskie rozmyślania filozoficzne. Jeśli jeszcze postacie osadzi (uwięzi) w tych światach i prawem akcji nakaże im działać (poznawać), to postacie te na ścieżce swej wiedzy przeglądają "na oczy", poznają "prawdę", wyzwalają się z materialnej egzystencji[xxiv] i "idą w bogów". Brzmi to jak echo klasycznego gnostyka sf, Ph. K. Dicka, gdzie obsesyjne odkrywanie prawdziwego oblicza świata narkotykami i objawieniami zastąpione zostaje gnostyczno‑mistycznymi nurtami w naukach. Może to właśnie zastrzeżenia do nielogiczności czystej fantasy[xxv] doprowadziły JD okrężną drogą do wprowadzenia w teksty science fiction właściwej światom fantasy magii w wydaniu naukowym, zwłaszcza magii informatycznej. Dlatego w utworach Jacka jest miejsce i na naukę, i na technomagię, i na religię, i na duchy czy inne byty "świadome same siebie", bowiem wynikają one samoistnie z "wiedzy ezoterycznej" parającego się nią autora. Stąd wysoka jakość jego twórczość sf.
Aby gnostyczną myśl przewodnią światów powieściowych JD wykazać, trzeba je omówić, a uczynić to w kilku zdaniach jest niełatwo, albowiem światy te są nader złożone, wielowymiarowe, wieloznaczne, bogatsze od zarysowanych jedynie nurtów gnostyckich w naukach...
Ad rem.
Czarne oceany
Osnuwająca Ziemię myślnia, psychomemetyczny eter, w którym pływają memy i psychomemy (ludzkie myśli) jest przedmiotem inżynierii memetycznej stosowanej do celów marketingowych i militarnych. Podlegając podobnie jak memy doborowi naturalnemu, psychomemy w wyniku rywalizacji o przetrwanie przechodzą w formy bardziej złożone – (neuro)monady. Pod wpływem memów i psychomemów kosmicznych psychozoów, monady przeobrażają się w osiągające samoświadomość szczepy dewiacyjne neuromonad, które atakują wszelkie "umózgowione" formy żywe na Ziemi i wpływają na zachowania i stany umysłów ludzkich. A to zmieniają mentalność osób, a to nakładają ludzkie psychiki na siebie bądź je podmieniają, a to zniżają ludzi do poziomu egzystencji roślinnej czy zwierzęcej. Po Ziemi przetaczają się niezwykłe wydarzenia. Od indywidualnych zabójstw i szaleństw po samobójstwa i szaleństwa zbiorowe; mnożą się sekty, religie, kulty, prorocy, wzmocnieniu ulegają zjawiska paranormalne, pojawiają się nawiedzone duchami miejsca, gdzie można ujrzeć własną przyszłość, etc.
Establishment to dobierani genetycznie osobnicy; zachowują się podług protokołów nowej Etykiety, ustanowionych prawem i nadzorowanych elektronicznie norm zachowań międzyludzkich, a zamieszkują wysokie poziomy drapaczy Nowego Yorku. Używają gadżetów informatycznych w rodzaju chipów gotówkowych, implantowanych wzmacniaczy intelektu, wzmacniaczy sprawności zmysłowej; ludzie w bezpośrednim kontakcie ze światem informacji wyglądają na nieobecnych duchem, zaślepionych.
Na takim to tle społecznym i w obliczu swoistej inwazji z kosmosu działa (obok innych) program rządowy, którego celem jest wykorzystanie telepatii do celów komercyjnych. Pracują i rywalizują wszelkiej maści naukowcy, od kosmologów i fizyków po memetyków i kognitywistów (ci drudzy od teorii poznania), a każda dyscyplina nauki przystawia swoje teorie do myślni i wynajduje jej zastosowania. Produkowane są i testowane na dobranych telepatach odporne na szczepy monad szczepionki o żargonowych nazwach... Projekt obrasta mnóstwem odkryć i praktycznych zastosowań, że aż staje się przedmiotem intryg, rywalizacji i prywatnych działań.
Kierujący projektem N. Hunt zwołuje konferencję podsumowującą dotychczasowe prace i przyszłe strategie badań. W burzy mózgów krzyżują się liczne teorie i koncepcje w rodzaju myślnia‑komputer albo układ entropowy, tudzież filozofie przykładające do monad i myślni modele kosmologiczne i zasadę antropiczną. Prezentowane są wzmacniacze telepatii, przewidywacze najbliższej przyszłości, nanomatyczne szczepionki antymonadalne w postaci nowych wszczepek i związków biochemicznych. Z wojskowych zastosowań prezentowany jest preprogramowalny neuroimplant, który oblekłszy korę mózgową nanomatyczną warstwą tworzy interfejs z mózgiem i pozwala umysłowi wytwarzać monady obronne. Hunt, idąc śladem odmian neuroimplantów, trafia do miejsca śmierci polityka; podejrzany o współudział wychodzi jednak z sytuacji obronną ręką, by niebawem zdobyć od prywatnej firmy nowe antidotum przeciwko monadom.
Działanie neuromonad poczyna wymykać się spod kontroli... Wybuchają wojny monadalne. Aby zachować światową równowagę, odporne na myślnię świadome komputery parkietów giełdowych i komputery militarne usiłują przejąć władzę, lecz wzmacniają jedynie chaos. Hunt, w obronie przed monadami, decyduje się dokonać "przesiadki": modyfikuje sobie nanomatycznym neuroimplantem mózg. Odtąd wspomagać jego zmysły i siły będzie wyspecjalizowany zestaw programów implantu, a pośredniczyć w dostarczaniu informacji z wirtualnej rzeczywistości będzie Lucyfer, czarci interfejs sztucznej inteligencji nanomatu. Hunt, w trakcie dokonującej się w nim przemiany, kontynuuje kierowanie Zespołem, śledzi Wojny i jednocześnie idzie tropem produktów konkurencyjnych programów. Po otrzymaniu tajemniczej przesyłki i nieudanej próbie złamania u hakera kodu dostępu Modlitwy, wikła się przypadkowo w udaremnienie zamachu na wybrankę swego życia, Marinę Vassone.
Odcięty od swoich, w obawie przed konsekwencjami za pogwałcenie Etykiety i współudział w śmierci zamachowca, Hunt w obstawie cienia‑ochroniarza decyduje się na wspólną ucieczkę z Vassone. Prawda stopniowo wychodzi na jaw: Marina jest szpiegiem prywatnej firmy i dlatego chciano pozbawić ją życia, zna odpowiedzi na nurtujące Hunta pytania, wie o Modlitwie... Atak na klinikę, w której Vassone w celu uniknięcia pogoni zamierzała zmienić tożsamość, doprowadza z kolei Marinę do podejrzenia, że szpiegiem jest Hunt. Zainfekowani podczas ataku postanawiają uzyskać w wolnej politycznie podmiejskiej enklawie azyl. Kontaktują się z mieszkańcami enklawy, otrzymują pomoc: rozproszonymi grupami, pomiędzy "zezwierznicowanymi" tłumami i opętanymi indywiduami, przemykają się nocami przez pełne posterunków Necropolis do celu. Jednak skuteczniejszy atak ścigających agentów rządowych omal pozbawia ich życia i dopiero mylący pościg cień‑ochroniarz daje Huntowi szansę ucieczki z Mariną. Utraciwszy dłoń, osaczony w kanałach, z zaawansowanym już w niekontrolowanym rozkładzie wskutek autokuracji nanokomórkowej ciałem Mariny i jej wirtualnym odwzorowaniem, Hunt postanawia za wszelką cenę ratować kobietę od śmierci. Dozbraja się: wstrzykuje w neuroimplant chemiczny wzmacniacz telepatii – futuroskop, i antycypując na kilka minut przyszłość wyprzedza ataki agentów. Wszczepkami przejmuje kontrolę nad ich obezwładnionymi ciałami i za pomocą tak podporządkowanych mu zombi opanowuje zniewolonych monadami ludzi. Odwróciwszy w ten sposób uwagę ścigających od siebie, bierze siłą klinikę publiczną, gdzie utrwala osobowość i świadomość niepodobnej już do człowieka Mariny w rzeczywistości wirtualnej oraz protezuje informatycznie swą dłoń i wirtualizuje samego siebie, a w końcu, przełamawszy kod, sięga po moc Modlitwy, programu memetycznego pozwalającego wpływać na monady i ukierunkowywać zachowania ludzkich tłumów.
Tak uzbrojony, sypiąc z palców "informatyczne uroki" i rzucając "informatyczne zaklęcia", zwiera szeregi żywo‑nieżywej armii marionetek i niczym wielogłowa biblijna Bestia prze przez Necropolis, odpierając w ogniu walk monady i śląc na Grobowce zastępy legionów do walki przeciw agentom rządu. Pozostawiwszy za sobą mgły czerni i dymy zgliszcz, przemyka z Mariną skrycie do enklawy. Po drodze doświadcza mentalnego kontaktu ze źródłem psychomemów myślni – oceanem bezświadomego konstruktu zmysłowego oraz zdaje sobie sprawę z życia w dwóch ontologicznych rzeczywistościach jednocześnie: realnej i wirtualnej. Przed wolnym miastem – jako zbawiciel świata – zaraża ludzkość, by ta, odporniejsza na telepatię i obce psychomemy, sama podjęła w przyszłości decyzję zjednoczenia z myślnią na drodze do świadomości kosmicznej. Odegnawszy następnie osiadłą nad enklawą monadę wkracza – wirtualny – do ziemi obiecanej, a realny – wpada w ręce oczekujących na Modlitwę konkurentów z projektu woskowego.
W real life’ie wrak człowieka, bez wybranki losu, za to w rzeczywistości wirtualnej król Necropolis – Hunt‑Belzebub ze służącym mu interfejsem‑Księciem – pływa na statku widmie po oceanie czerni i przyjmuje "ludzi" ze swego zaświata. Robi piekielne interesy: komercyjna ochrona przed monadami, komputery psychomemetyczne, drenaż myślni z wiedzy, którą kiedykolwiek jakakolwiek rasa rozumna kosmosu wymyśliła. I spisuje krwią pamiętnik...
-----------------
Nadmiar akcji, intryg i nieoczekiwanych zwrotów sytuacji w powieści przytłacza wydźwięk zgrabnie powiązanych pomysłów snutych wokół memetyki. Memy, jak wiadomo, to jednostki kulturowego i umysłowego naśladownictwa; są dziedziczone, replikują się (powielają), podlegają selekcji; ewoluują "biologicznie" niezależnie od genów. Wszystko, czego się uczymy, uczymy się naśladując: języka, stylu życia, zachowania, idei, schematów kultury masowej, pojęć naukowych. Memom w grupie łatwiej się powielać, toteż powstają kompleksy memów: mempleksy, np. religii, mitów, doktryn politycznych, teorii. Ponoć komputery zostały wymyślone nie przez ludzi, lecz przez memy, by dzięki komputerom mogły przetrwać... Miejscem, w którym memy (przekazywane przez kulturowe wpływy i środki masowego przekazu) się replikują, są nasze umysły i myśli. Toteż jeśli zaczną owe myśli‑psychomemy swobodnie "pływać" w myślni (telepatia), podlegać ewolucji i manipulacjom marketingowym oraz memom potencjalnych obcych z kosmosu, a ponadto i poddawać się modelowaniom naukowym – koncepcja myślni, przenikającej Ziemię i kosmos psychosfery wszechświata, i związana z nią mnogość pomysłów dozwolonych w takim światostwórstwie, narzuca się sama. Dziś wystarczyłoby sięgnąć po Susan Blackmore[xxvi], by na podstawie "maszyny memowej" skonstruować świat podobny do świata "Czarnych oceanów", co ich autor dokonał z wyprzedzeniem i z powodzeniem.
To nic, że memy, psychomemy i myślnia to byty parafizyczne, a memetyka jest wysoce spekulatywna, nadinterpretacyjna – ale w syntetycznym ujęciu autora "Czarnych oceanów" jakże taka "psychiczna teoria wszystkiego" wiarygodnie, logicznie, że aż estetycznie została ustanowiona! Memami i psychomemami wyjaśnić można i kontrowersyjne pole morfogenetyczne (rezonans kształtotwórczy), i tzw. kolaps funkcji falowej, i holizm, i mnożenie się sekt, wiar, przejawy religijności, telepatię, zjawiska pozazmysłowe, etc. Efekty wiarygodności uzyskane zostały poprzez przyłożenie do myślni koncepcji z różnych dyscyplin nauki: kosmologii, zasady antropicznej, ewolucjonizmu... Myślnia to i maszyna Turinga na psychomemach, i układ silnie entropiczny, powstrzymywany przed śmiercią interakcjami z systemami nerwowymi kosmicznych bytów. Nieistotny w tym przypadku jest brak weryzmu koncepcji myślni, ale wybijający się porządek logiczny ogarniający i objaśniający wszelkie przejawy sfery duchowej ludzkości (i psychik obcych), podobny do "estetycznych" literackich koncepcji z sf, np. toczonych przez cywilizacje w "Nowej kosmogonii" S. Lema gier astroinżynieryjnych, troficznej piramidy nadistot A. Wiśniewskiego-Snerga czy zagnieżdżonych światów M. Huberatha, jak i do spójnych systemów filozoficznych, tudzież do tzw. "pięknych" matematycznie teorii fizycznych, np. strun czy kwarków.
Obecne w powieści jest i to, co najbardziej cieszy krytyków: odniesienia do innych dzieł literackich, zwłaszcza lemowej sf: inwazja monad to jak list z gwiazd z "Głosu Pana", projekt rządowy – analog Projektu Manhattan, Kubuś Puchatek – wyższa od Golema XIV generacja komputerów, źródło myślni – ocean Solaris. Nieobce są motywy kinowe epoki massmediów: "Master of Puppets", "Ucieczka z Nowego Yorku", etc. Monady jawnie nawiązują do leibnitzowskich substancji duchowych. W metamorfozie N. Hunta można na przykład dopatrzyć się zbeletryzowanej wersji paradoksu kota Schrödingera, roztrząsanego w interpretacjach kolapsu funkcji falowej układu: Hunt stopniowo przekraczając granicę real life’u i virtual life’u staje się żywo‑martwy, a do jednego z tych "stanów życia" skolapsuje się "wolną wolą", dokładnie tak jak pomiar wielkości kwantowej "wybiera" dopiero określoną wartość tej wielkości z wielu możliwych (podobnie jest i z odbiorem dzieła literackiego przez czytelnika – dany utwór każdy inaczej odbiera i inaczej odczytuje przesłanie w nim zawarte).
Powieść zawiera jawne elementy cyberpunku: zaawansowane techniki informatyczne, dostępne establishmentowi w enklawach luksusu, a ludzkości w suburbiach i slumsach ich resztki albo zgoła nic. Wszczepki, przechodzenie ze świata rzeczywistego do świata wirtualnego, czy traktowanie samej rzeczywistości jako rzeczywistości wirtualnej, nie jest także novum: to motywy z cyberprzestrzeni inicjującego cyberpunkowy nurt sf "Neuromancera" W. Gibsona i z filmowego "Martixa" L. i A. Wachowskich. Ucieczka przez Necropolis przypomina sugestywną, interaktywną grę komputerową. Technika informatyczna jest tu technomagią; pozwala poszerzać doznania, a nawet żyć w dwóch formach bytowych pospołu: fizycznej i cyfrowej.
Środki ekspresji i wyrazu nadające nastrój wizji zawartej w "Oceanach..." – sceneria miasta nieżywych, monady, zwierznice, tłumy nawiedzonych – przywołują na myśl i obrazy piekła Hieronima Boscha, i malarstwo Zdzisława Beksińskiego (Beksiński! Beksiński). Zbieżność wizji JD ze sztuką tego ostatniego widać wyraźnie w animowanej komputerowo "Katedrze T. Bagińskiego; zbieżności te można i dostrzec w scenerii np. podziemia krasnoludów filmowej "Drużyny Pierścienia". Takimi przywołaniami trafia do ducha i doświadczeń "znających się na rzeczy" czytelników. Zwłaszcza że okrasi je dekonotacyjnymi, nie mającymi związku ze swą istotną funkcją czy działaniem nazwami rzeczy, i to pisanymi z dużej litery, albo żargonem czy akronimami (a takie zabiegi nawet banały zamieniają w niezwykłość!)...
Czy widoczne są w "Czarnych oceanach" atrybuty postawy gnostycznej i techgnozy? Myślnia to teilhardowska noosfera, ów punkt Omega ludzkości, a poszerzona o psychomemy obcych – kosmosfera rozumów Uniwersum. Hunt, idąc śladem konkurencyjnych projektów wykorzystania myślni kroczy ścieżką poznania ku wiedzy. Udoskonala swe ciało i zmysły technikami cyfrowymi, softwarem, nano‑neuroimplantem, a tak zmieniony przeistacza się w maga rzucającego informatyczne zaklęcia. Doświadcza gnostyckiego, nierozumowego objawienia – olśnienia źródłem myślni. Gdy uwalnia się z materialnej egzystencji, dokonuje wyboru ontologicznej wersji swego istnienia – z formy glinnej przechodzi w formę transcendentalną (wirtualną), ku czemu zmierzają w swych wizjach extropianie, a co jest i wątkiem przewodnim gnostycyzmu.
Aguerre w świcie
Ludzkość zamieszkuje planety Galaktyki, nanotechnologia i informatyka ziszcza wszelkie technologiczne potrzeby. Aguerre City, żywokrystna stolica Zakonu xenotyków na Aguerre, rośnie po ocienionej stronie i zarastając planetę podąża ku linii terminatora. Między Aguerre a osłaniającym ją przed materią i światłem gwiazdy dysonowskim pierścieniem, rozciągają się Ogrody Orbitalne, "sztuczny" świat wraz z fauną i florą wyhodowany z zaprogramowanych na alternatywnym do DNA kodzie biologicznym – kutrypie (QTRP). Kasta OHX (Ordo Homo Xenogenesis) prowadzi na Aguerre eksperymenty z glejem, gromadząc go w wielkich ilościach w peryferyjnych Bagnach oraz wynajmuje organizacji ICEO (Interstellar Commercial Enterprises Organization) xenotyków do poszukiwania planet glejonośnych w Drodze Mlecznej.
Xenotycy, nadludzie o "memetycznie" urobionym statusie społecznym, poddali komórki swych DNA-owych ciał nieodwracalnej syzygii (połączeniu) z powszechnymi w Galaktyce jak plankton w morzu prokariotycznymi transkomórkami glejowymi. Glej ma własność zeroczasowego (niezależnego od odległości) komunikowania rezonacyjnego na poziomie kwantowym oraz mocno zaburza czasoprzestrzeń. Zależnie od stopnia zaawansowania technologii syzygijnej i szczepów prokariotów glejowych, kolejne generacje xenotyków różnią się między sobą zarówno wyglądem zewnętrznym (fenotypem), jak i mocą otaczającej ich stampy, grawitacyjnej aury, która zakrzywia czasoprzestrzeń i pochłania światło jak czarna dziura czy też dodaje czasoprzestrzeni wyższych wymiarów. Taki grawitacyjny "odcisk ciała" xenotyków przejawia się stopniem albeda ich czarnej skóry (np. fiolet) oraz zaburzaniem myśli i zachowań znajdujących się w pobliżu osób. .
Oprócz umiejętności Rzeźbienia, czyli odkształcania swą mocą oktomorficzną czasoprzestrzeni, glej wnosi w darze xenotykom także odmienne myślenie. Impulsy nerwowe w ich mózgach biegną nie tylko po synapsach, ale i po resztkach (residuach) transkomórkowców. Wskutek tego OHX są nie tylko glejomyślni, ale i glejintuicyjni: kierują się przeczuciami i pozaobliczalnymi rozumowaniami, czego zewnętrznym objawem jest wrażenie roztargnienia czy wręcz nieobecność duchem. Aby "się uświadamiać", muszą sprzężeniem zwrotnym wspierać myślenie systemami tajemnymi o losowo tasowanych (permutowanych) elementach, takich jak na przykład trigramy z Księgi Przemian (I Cing)[xxvii], rzucanie kośćmi zwierzęcymi, wróżenie z fusów, krwi, etc. Xenotycy układają wróżby z tarota i w letargu poddają podświadomość kontemplacji odczytywanych znaczeń. Każdy xenotyk ma nanomatyczną wszczepkę i programowalnego nadzorcę (Stróża), który utrzymuje homeostazę psychofizjologiczną: wytłumia uczucia, emocje i ubezsennia. OHX są jednak śmiertelni; ich zgon to Śmierć: miejsce sperwertowanej (podziurawionej zależnie od stampy czasami, wymiarami, krzywiznami) czasoprzestrzeni.
Na rzeczywistość glinną cywilizacji ludzkiej (od C-Lay, ang. glina) nałożony jest system łączności zeroczasowej VR: Iluzjon. To sieć wirtualnych i rzeczywistych poziomów połączeń międzywszczepkowych, zhierarchizowana na wzór drzew katalogowych systemów plików. Wystarczy mieć wszczepkę i uprawnienia do wejścia na wyższe poziomy, by w czasie rzeczywistym skakać umysłem z poziomu glinnego w połączenia wirtualne i doznawać zmysłowo "rzeczywistości" danego poziomu, a nawet zwielokrotniać się na wielu poziomach jednocześnie, co przypomina eksterioryzację oderwanego od ciała umysłu...
Spokój Aguerre City, zarządzanego przez Primusa OHX, Fredericka Aguerre, zakłóca zabójstwo angielskiego lorda, Amiela. Poprzez Iluzjon zaufany xenotyk rusza w pościg za zabójcą; ten jednakże po schwytaniu w wyrzeźbioną czasoprzestrzeń spala się w ogniu samobójczego nano. Frederick rozpoczyna śledztwo a zarazem zabiega o serce Carli, wdowy po lordzie, swej dawnej miłości. Dochodzi do wniosku, iż zleceniodawca zabójstwa lorda podszywał się pod innego xenotyka i pod szyldem wirtualnej spółki podróżował po Drodze Mlecznej. Rejestry w archiwach Zakonu nie odnotowują lotów, a celu zleceń nie chce wyjawić współpracownica lorda, toteż Frederick poradziwszy się wróżby, wyrusza w glinnej postaci Ogrodem na "wyrzeźbionym siodle czasoprzestrzennym" – fali FTL (faster than light, szybszej niż światło) – na poszukiwania. Wspomagany tarotem, meandruje po układach gwiezdnych wzdłuż Punktu Ferza (wektora reprezentującego galaktyczne interesy ludzkości), licząc iż znajdzie odwiedzane miejsca, a równolegle, iluzyjny, kieruje śledztwem i pełni obowiązki publiczne w City.
W układzie gwiezdnym Głupca procedury poszukiwawcze gleju naprowadzają Fredericka na szczątki rozkładanego analitycznym nano ftl-owego komputera glejokrystnego (z gleju i żywokrystu). Pojąwszy, że szereg takich rozrzuconych po Galaktyce komputerów wykonywało rozproszone obliczenia, Primus zamierza włamać się przez wszczepkę do umysłu lorda, by poznać lokalizacje węzłów komputera i cel obliczeń. Jednocześnie nakazuje Inkwizycji, wewnętrznej policji Zakonu, przeprowadzić śledztwo w sprawie tajnego projektu i rozłamu w szeregach xenotyków. Działania Fredericka wywołują wrzenie w szeregach "odszczepieńców". W drodze powrotnej omal nie ginie "z rąk" zamachowca-schizmatyka, by niebawem zostać zaproszonym na iluzyjne spotkanie z ich nieformalnym przywódcą, podczas którego to spotkania Schizmatyk odkrywa Primusowi powody rozłamu w Zakonie. Dość służbie ludzkości, xenotycy stworzeni są do wyższych celów... Zyskawszy na czasie schizmatycy ciągną z Galaktyki trzema Ogrodami na glinnego Fredericka. Odsiecz jest zbyt odległa, toteż Primus dostosowuje swój Ogród do walki i przez Iluzjon dobiera programy obronne dla swojej wszczepki. W wyprzedzającym ataku pokonuje najbliższego schizmatyka: blokuje go w Ogrodzie, a jego pamięć, finezyjnie zhackowaną i skopiowaną, lokuje w Zamku Ordo i...
Poznaje schizmatyczny Projekt REVUM, który miał zbadać powód Silentium Universi (milczenia cywilizacji wszechświata). Pomimo zweryfikowania Drake’owego równania, poszukiwania innych cywilizacji wciąż nie przynosiło xenotykom rezultatów, podobnie jak nie dawał ich dawny programu SETI. Zamiast obcych znajdowano jedynie glej na różnych etapach ewolucji. Konwergencjonaliści utrzymywali, że cywilizacje przechodzą drogę xenotyków i kończą jako komórki glejonośne, a spiraliści – że na spirali rozwoju po erze xenotycznej cywilizacje osiągają granice praw fizyki kosmosu i znikają poza nim. Schizmatycy natomiast domniemywali, że brak cywilizacji spowodowany jest etapami ich rozwoju: wejściem w erę xenotyków, potem glejotyków – istot rozwijanych embrionalnie z gleju, które tworzą postglejotyków, ci z kolei generacje następne... W ślad za rozwojem postępuje wzrost rozdzielczości Rzeźbienia czasoprzestrzeni aż po próg Plancka, po osiągnięciu którego ostatnie generacje postglejotyckie znikają w otwieranych tam szczelinach. REVUM, zainicjowany w Bagnach, miał przeliczyć wstecz masy i pędy Galaktyki po to, by "zaciąwszy się" na planckowskich szparach dowieść "odrzeźbienia" się cywilizacji poza kosmos.
Opatentowanie glejokrystu oznacza ftl‑owe złamanie wszystkich kodów kryptograficznych wszczepek, programów i Iluzjonu; grozi przejęciem przez schizmatyków władzy, ICEO już zawiera kontrakty z założonym przez nich Societas Rosa. Primus, w nawale obowiązków zewnętrznych i wewnątrz Zakonu, czuje się zagrożony, chce się ugadzać, zapobiec narastającemu kryzysowi. Wiedziony intuicją krąży po łączach iluzyjnych. Na Błękicie wspiera pogrążoną w depresji Carlę. Przyjmuje zaproszenie Schizmatyka do rozmów w C-Layu, co oznacza dalszą Rzeźbę przez Galaktykę. Odwiedza Instytut lorda: morze wszelakich odmian gleju, skumulowane w Bagnach, wpływa swą kwantową funkcją falową na Błękit i kosmos. Poznaje bliżej kutrypiczne glejożycie, które miało wydać pierwszą generację postglejotyków, a które może xenotyków zniszczyć. Glejomyślność rezonuje w umyśle Aguerre nieświadomym ciągiem skojarzeń i postanowień. Spotkanie z pierwszym syzygentem, chirurgicznym wrakiem człowieka o anielskiej stampie, znającego skutki glejomyślności, glejwróżb i metody niszczenia glejem mózgów xenotyków, utwierdza Fredericka w domysłach, iż nieustanna glejintuicja – podczas której chodzącej wróżbie‑wyroczni świat wydaje się być kabałą – jest piętą achillesową xenotyków.
Tymczasem glinny Frederick w odbudowanym po uprzednim starciu Ogrodzie rusza wedle wróżb tarota po Galaktyce na spotkanie twarzą w twarz ze Schizmatykiem. Konsultuje się z militarystami. Chroniony zmyślnie zaprojektowaną przez nich "zbroją" – hermeneticum, i glejintuicją, jest przygotowany na wszelkie sposoby walki. Hermeneticum to odporna na xenotyczną rozdzielczość oktomorfowania czasoprzestrzenna rzeźba: atak z zewnątrz potrzebuje godziny, by dotrzeć do ciała, a uruchamiana skojarzeniem mentalnym reakcja z wnętrza, wspomagana oprogramowaniem, to rząd sekundy... Schizmatyk, już nadxenotyk pod pełną glejintuicją, bez zabezpieczeń wszczepki, świadomy "stanu obronnego" Primusa, rozpoczyna właśnie otwieranie szczeliny poza kosmos i proponuje gościowi wspólne poprowadzenie Zakonu w erę postglejotyków. Jedynie wróżba może zmienić postanowienie Schizmatyka, toteż Frederick inicjuje pojedynek na karty. Świat kontra odwrócone Męstwo... Przepowiedni staje się zadość: w zmaganiach "czarnoksiężników" zwycięża Frederick. Później, świadomy już swojej sukcesji po schizmatyku, zasysa pobojowisko z residuów (resztek) postampowych pokonanego.
Rozkodowane pliki z ostatnich chwil życia lorda ujawniają, że zamierzał on ujawnić rozłam, ponieważ podważał tezy schizmatyków i niecelowość ich działań. To z niższych kosmosów odrzeźbili się w nasz wszechświat postglejotycy; glej to właśnie Oni, to Ich postglejowcami są xenotycy. Wszechświat natomiast może być gałęzią drzewa wszechświatów odrzeźbioną od pierwotnego wszechświata na wskutek toczonych tam wojen, bowiem zeroczasowość rozciąga się na wszystkie wszechświaty... I Frederick Aguerre, żywy cmentarz generacji postglejotyków z niższych kosmosów, wkracza w świt zainicjowanej przez schizmatyków wojny o wyższą formę bytu. City zaś, na skutek przyspieszenia obrotów planety zaburzeniami grawitacyjnymi Śmierci, wyrasta w słońce, w jutrzenkę nowej ery...
---------------
Wizja świata w "Aguerre w świcie" to prawdziwie gnostycka perła w twórczości JD, obrosła motywami nie tylko techgnostycznymi, ale i wątkami samej gnozy, jak i religijnymi. To misterna, w scenerii astrofizycznej i aurze niezwykłości, technologiczno‑kartomantyczna literacka realizacja pomysłów na styku spekulacji na temat przyszłości ludzkości w kosmosie i obcych cywilizacji, z przetworzonymi na język literacki modelami fizycznymi i pozaobliczalnością algorytmiczną.
Tarot to matematyczna Wyrocznia. Wróżba z tarota jest Przepowiednią, której "pytają się o radę" pozaobliczalnie intuujący xenotycy; bez tarota nie byliby w stanie uświadamiać myśli. Podobnie jest z maszyną Turinga: nie jest w stanie zaprzestać rozwiązywania nieobliczalnego algorytmicznie zadania[xxviii], dopóki nie zapyta się Wyroczni, matematycznej "wróżby", która podpowie jej "stop" lub "nie". Kabała rozwiązuje xenotycznej intuicji problem stopu. Glejotycką równowagę umysłową w starciu z problemami pozaobliczalnymi można też ujmować alternatywnie jako matematyczną grę o sumie zerowej z tzw. strategią zrandomizowaną (losową)[xxix]. Dlaczego Frederick miał pewność, że błądząc losowo od gwiazdy do gwiazdy z tarotową przepowiednią natrafi wcześniej czy później na nieznane miejsca wypraw schizmatyków: węzłów rozproszonego komputera? Odpowiedzią jest model teoretycznofizyczny takiego ruchu – swobodne błądzenie przypadkowe "pijanej mrówki" wspomagającej się monetą[xxx]: po trafieniu w dowolny węzeł sieci rewers lub awers monety "wróży" jej węzeł najbliższy, który ma osiągnąć. Wspomagana taką przepowiednią mrówka statystycznie, czyli średnio, zawsze trafi do celu w sieci, więc dotarł "skacząc po gwiazdach" do celu sam Frederick.
Widać wyraźnie symbolikę tarota[xxxi], która jest pochodną symboliki gnostyckiej. Wskazuje na to kontekst, w jakim ujmowane są nazwy kart. Wieża Aguerre to karta Wieży Boga, symbol despotyzmu władcy, Siódemka Mieczy przed wyruszeniem w Galaktykę – karta symbolizująca samotną walkę bez wyników. Gwiazda z glejokrystnym komputerem to pierwsza karta tarota: Głupiec, symbolizująca początek przygody – trop projektu REVUM. Aguerre i lady Amiel to karta Kochankowie, Stróż – karta Demon oznaczająca uzależnienie od Iluzjonu, groźne Śmierci xenotyków – karta Śmierć symbolizująca przejście z jednego etapu życia w drugi. Przewija się Papieżyca, Pięć Mieczy, Wisielec, Rydwan... Aguerre i schizmatyk to magowie, a karta Mag oznacza twórczość, witalność, odkrywczość. Pojedynek na karty – Karta Świat a odwrócona karta Męstwo – to wskazanie przez Wyrocznię z jednej strony zwycięzcy, z drugiej wskazanie porażki z kimś silniejszym, potężniejszym. Jeśli się z tarota wróżyło – to nie sposób nie dostrzec, iż "Aguerre..." jest literacko ułożoną kabałą. Bez tarota utwór nie miałby tak mistycznego, a w konsekwencji gnostyckiego, wydźwięku.
Frederick przypomina opisane w średniowiecznoarabskiej literaturze archetypowe wyobrażenie Hermesa; podobnie jak Hermes wykorzystuje do swoich celów naukę, sztuczki techniczne i magię (informatyczno‑informacyjną i kartomantyczną), podobnie jak on wybudował utopijne Miasto, z którego Wieży (Zamek Ordo) kontroluje świat technikami symbolicznymi (Iluzjonem i wyrocznią). Niczym technomag na falach FTL przebywa iluzyjnie na wielu poziomach połączeń wirtualnych VR jednocześnie, zachowując swą podstawową egzystencję – glinną (C-Layer).
Xenotycy to istoty wybrane, na wskroś boskie; glejomyślnie i glejintuicyjnie przeczuwają istnienie innego, doskonałego świata, i podejmując wezwanie wstępują na ścieżkę do innych wszechświatów. Schizma zdaje się być wzorowana na rozłamie dawnego rzymskiego kościoła chrześcijańskiego na ezoteryczne chrześcijaństwo św. Jana Ewangelisty z czasów wypraw krzyżowych do Palestyny. Kasta OHX, od której odrywają się schizmatycy, przypomina ówczesne rycerstwo zakonne, od którego odłączył się głoszący idee gnostyckie Zakon Templariuszy (Różokrzyżowców). Wskazuje na to nazwa Societas Rosa schizmatyków. W interpretacji "różokrzyżowej" Frederick jest po prostu Inkwizytorem niszczącym własną policją zakonną, Inkwizycją, odłamowców...
[i] J. Dukaj: "Aguerre w świcie", w "Wizje alternatywne 3", Solaris 2001 [ii] J. Dukaj: "Czarne oceany:, SuperNOWA 2001 [iii] J. Dukaj: "Extensa", Wydawnictwo Literackie 2002 [iv] J. Dukaj: "Córka łupieżcy", w: "Wizje alternatywne 4" Solaris 2002 [v] J. Dukaj: "Perfekcyjna niedoskonałość", t. I; udostępniony grzecznościowo przed drukiem za zgodą autora za pośrednictwem Esensji. [vi] Pełne światło na rolę gnozy w związkach z magią, nauką i techniką wyśmienicie i szeroko prezentuje Erik Davis[vi] w: "TechnGnoza.. Mit, magia + mistycyzm w wieku informacji", Rebis, Poznań 2002 [vii] Gnosis – inaczej – to wewnętrzne, nierozumowe doświadczenie umysłowe, olśnienie polegające na poznaniu całości istoty jakiejś rzeczy, zjawiska, procesu. Dziś takie olśnienie najbliższej określa słowo gestalt. Doświadczenie gnozy wydało światu wielu proroków i objawiło wiele religii. [viii] Tu należy się nader istotna dygresja. Podług znawców tematu, gnoza a gnostycyzm, nie są tożsame. Gnozę w odróżnieniu od gnostycyzmu prościej zrozumieć i rozróżnić, jeśli gnozę (wiedzę objawioną dawaną "wiedzącemu" – gnostykowi – w wewnętrznym, nierozumowym olśnieniu) potraktujemy jako poznanie introwertyczne, skierowane od wewnątrz siebie (stąd napis nad portykiem świątyni Apolla w Delfach: gnothi seauton, poznaj siebie samego), natomiast gnostycyzm jako poznanie ukierunkowane na zewnątrz siebie (ekstrawertyczne). [ix] Hermes jest postacią fikcyjną i wieloznaczną. To boski wysłannik, mag, który wiąże sobą archetypowe nici wiedzy, magii, sztuczek i techniki. Ze swego zamku rządził światem technikami symbolicznymi i obrazami magicznym. Zmieniał naturę magią, siłami nadprzyrodzonymi, władał światłem, wcielał się w różne postacie, przemieszczał natychmiastowo z miejsca na miejsce, przebywał w wielu miejscach jednocześnie, etc. [x] Wg. cytatu wziętego z: "Ostatnie prawo M. Shermera", Świat nauki 3/2002 [xi] Koronnym przykładem jest wykładnia filmu "Matrix" [xii] Maszyna Turinga to abstrakcyjny (czyli myślowy) model uogólnionego komputera Alana Turinga. Składa się z głowicy, która rozwiązuje postawiony jej problem (zadanie) i nieskończonej taśmy podzielonej na jednakowe kawałki (komórki), z których każda zawiera instrukcję rozwiązania problemu. Głowica przesuwa się po komórkach taśmy (skanuje je), odczytuje instrukcje, zapamiętuje i stosując się do zapamiętanych instrukcji i niektórych warunków działania (np. polecenie: stop), rozwiązuje postawiony jej problem krok po kroku. Skończonymi maszynami Turinga są dzisiejsze komputery. Oczywiście są też abstrakcyjne "kwantowe" maszyny Turinga. Bliższy opis maszyny Turinga: R. Penrose: "Nowy umysł cesarza", PWN 1995; R. Penrose: "Cienie umysłu", Zysk i S‑ka 2000 [xiii] "Extropy on line" na http://www.extropy.com. Synteza tych poglądów dostępna jest np. w "Requiem dla ludzkości", J. Cyran; Nowa Fantastyka 9,10/1999 i 8/2000 [xiv] O noosferze w kosmologicznym wydaniu, o boskim statusie ludzkości w punkcie Omega, o fizyce nieśmiertelności: najlepiej sięgnąć do opracowania J. Cyrana: "Czekając na punkt Omega", Nowa Fantastyka 8,12/2001 i 5/2002 [xv] Pierre Teilhard de Chardin, "Moja wizja świata", cz.1 Fizyka: "Fenomen człowieka", w "Moja wizja świata", Pisma, t.3; IW PAX 1987 [xvi] J. Cyran: "Ekstropianie, albo niecierpliwość umysłu", Nowa Fantastyka 10.12/2002 [xvii] E. Regis: "Nanotechnologia, czyli świat cząsteczka po cząsteczce", Prószyński i S-ka 2001, Świat nauki 11/2001 – poświęcony przyszłości nanorobotów, nanomaszyn i nanotechnologii. [xviii] Automaty komórkowe twórcy teorii gier, Johna von Neumanna, to abstrakcyjny, wieloprocesorowy – czyli równolegle przetwarzający informację – odpowiednik jednoprocesorowej maszyny Turinga. Automaty na podstawie planu własnej budowy i dostępnego materiału budują pokolenia samych siebie. To zasada działania nanomaszyn, przyszłych "tworków" nanotechnologii. Wyobrażane są (trudno je jeszcze zbudować) jako elementarne komórki wypełniające dowolną przestrzeń (prostą, płaszczyznę, trój‑ i wyżej wymiarowe przestrzenie). W automacie komórkowym komórka jest automatem. Wszystkie komórki w danej przestrzeni zmieniają swój stan jednocześnie, zgodnie z regułami sterującymi, jakie zostały w nich zaprogramowane lub same wyewoluują darwinowsko, w drodze mutacji i selekcji. Automaty von Neumanna mogą rozwiązywać skończone problemy logiczne, mogą budować kopie samych siebie, czyli mogą się rozmnażać, mogą zbudować każdy inny automat, a w końcu mogą wyewoluować do wyżej złożonych automatów i wydać "sztuczne" organizmy, analogicznie jak zasady ewolucji – organizmy żywe. Przykładem automatów komórkowych jest słynna "Gra w życie" Convaya. [xix] E. Fredkin: "A New Cosmogony" i "Finite Nature" w Proceedings of the XXVIIth Rencontre de Moriond (1992), T. Ostoma, M. Trushyk: "Cellular automata theory and physics. A New Paradigm For The Unification of Physics" physics/990713 na: xxx.lanl.gov; patrz też M. Oramus: "Wszechświat jako komputer", NF 6/1990 [xx] Skala Plancka to granica ciągłości czasoprzestrzeni; jej "kwanty" to długość 10-35 m, czas 10-44 sekundy i energia równoważna masie 10-8 kilograma. [xxi] Sfera Dysona to pomysł Freemana Dysona, który obserwowany brak sygnałów od cywilizacji we Wszechświecie wyjaśniał budowaniem przez cywilizacje z materiału planetarnego sfery otaczającej gwiazdę. Sfera taka pochłaniałaby całą energię macierzystego słońca, a jej wewnętrzna powierzchnia byłaby przestrzenią życiową cywilizacji. Cywilizacja otoczona sferą byłaby nieobserwowalna, jej istnienie oznaczałoby "wsobne" zainteresowanie cywilizacji samej sobą. Sfery Dysona wyjaśniały milczenie wszechświata i brak sygnałów obcych w kosmosie. [xxii] John D. Barrow, Frank J. Tipler : "The Anthropic Cosmological Principle"; Paul C. W. Davies: "Zasada antropiczna", Postępy Fizyki 37 (1986). Zasada antropiczna ujmowana jest lapidarnymi słowami, iż Wszechświat z subtelnie dostrojonymi fizycznymi stałymi fizycznymi został stworzony wyłącznie po to, by mogło w nim pojawić się życie i rozum. [xxiii] Freeman J. Dyson : "Time without Time: Physics and Biology in an Open Universe", Reviews of Modern Physics, vol. 51, VII 1979; polski przekład: "Czas bez czasu. Fizyka i biologia w otwartym Wszechświecie", Postępy Fizyki 34, 1983; Paul C. W. Davies: "Ostatnie trzy mintuy"; CIS 1995; Lawrence M. Krauss, Glenn D. Starkman; "Life, the Universe, and Nothing: Life and Death in Everexpanding Universe" w http://xxx.lanl.gov/abs/astro-ph/9902189; Lawrence M. Krauss, Glenn D. Starkman: "Dalsze losy życia we Wszechświecie", Świat nauki 02/2000; [xxiv] Schemat ten jest powszechny w każdym właściwie dziele literackim, w sf szczególnie. [xxv] J. Dukaj: "Filozofia fantasy", NF 8,9/1987 [xxvi] Susan Blackmore: "Maszyna memowa", Rebis 2002 [xxvii] "I cing, Księga przemian" w "Fikcje i fakty" KAW 1984 lub S. Reifler: "I cing, Księga przemian", Zysk i S‑ ka 1996 [xxviii] Nie tylko xenotycy. R. Penrose wykazał, opierając się na twierdzeniu o niezupełności Gödla, że nie ma odpowiednika maszyny równoważnej maszynie Turinga, nawet wyposażonej w mechanizm losowy, który mógłby dokładnie zasymulować działanie umysłu człowieka. Zarówno umysł człowieka, jak i xenotyka, są równoważne pozaobliczeniowo, zatem i człowiek powinien wspomagać się wyroczniami, m.in. i tarotem, co czynił od dawna i czyni do dziś wspomagając się myśleniem magicznym. Wynika to poniekąd stąd, że w przyrodzie oprócz procesów obliczeniowych, które da się symulować w komputerze, istnieje wiele procesów nieobliczeniowych, na symulowanie których potrzeba albo czasu dłuższego aniżeli wiek Wszechświata, albo komputerów innych jakościowo, np. kwantowych z algorytmami kwantowymi. A i tak istnieją procesy, których nijak się nie da zasymulować (właśnie umysłowe). [xxix] R. D. Luce, H. Raiffa: "Gry i decyzje", PWN Warszawa 1958 [xxx] Np. D. Staufer, H.E. Stanley: "Fraktale w fizyce teoretycznej" w "Od Newtona do Mandelbrota", WNT 1996 [xxxi] Symbolika tarota – w np. J.W. Suliga: "Tarot. Karty, które wróżą"; Wydawnictwo Łódź 1990.
|
|