 |
 |
Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Sebastian Chosiński Cyborg z przeszłością
Ze wszystkich wydanych ostatnio „militarystycznych” mang najciekawiej zapowiadał się album otwierający serię o bojowym cyborgu o dźwięcznym imieniu Alita.. Pierwsze strony komiksu utwierdzają w przekonaniu, że mamy do czynienia z komiksem o wiele bardziej interesującym niż produkcje typu „Kombinezon bojowy GUNDAM WING” czy też bijący rekordy głupoty „EXAXXION – bóg wojny”. Rzeczywiście - historia wymyślona i narysowana przez Yukito Kishirę przewyższa je niemal pod każdym względem. Niestety; zawodzi nieco pokładane w niej nadzieje.
„Battle Angel Alita” to komiks science fiction z pogranicza cyberpunku, choć z rzeczywistością wirtualną - przynajmniej na początku - nie mamy do czynienia. W pierwszym rozdziale poznajemy niepozornego Daisuke Ido. Prowadzi on zakład naprawczy, w którym doprowadza do stanu używalności popsute roboty, cyborgi i androidy. Sporo czasu spędza też na wysypisku śmieci, gdzie wyszukuje części zamienne. Podczas jednej z takich wypraw znajduje szczątki robota sprzed 200-300 lat – Ality właśnie. Stwierdziwszy, że cybernetyczny mózg maszyny wciąż funkcjonuje, zabiera go ze sobą. Niemal natychmiast zaczyna darzyć Alitę którą udaje mu się przebudzić, ojcowskim uczuciem. Pragnie przywrócić ją do normalnego życia. Aby to uczynić, musi zdobyć dla niej nowe ciało.
Tak zaczyna się opowieść i przez blisko sto kolejnych stron rozwija się bardzo obiecująco. Do momentu, gdy przychodzi Alicie stoczyć bój z potworem Makaku… Tu akcja staje w miejscu, a czytelnik musi „radować” oczy ekwilibrystycznymi popisami obu walczących stron. Makaku przypomina stwora odzianego w jeden z „gundamów”, co narzuca skojarzenia z tamtą serią i raczej nie wpływa pozytywnie na ocenę „Ality”.
Miejmy nadzieję, że następne zeszyty przyniosą odrobinę oddechu i – poza obowiązkowymi scenami walk bohaterki z kolejnymi „czarnymi charakterami” – autor komiksu będzie stopniowo odsłaniał przeszłość Ality. Zapewne właśnie te części opowieści będą najbardziej interesujące.
„Battle Angel ALITA: Zardzewiały anioł” ("Gunnm: Rusty angel")
Scenariusz i rysunki: Yukito Kishiro
Tłumaczenie: Rafał Rzepka
Japonica Polonica Fantastica 2003
Cena: 17,00 zł
ISBN 83-89505-32-0
Ekstrakt: 50%
 |
 |
Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Krzysztof Bartnik Franky Krova atakuje!
Detektywistyczny duet Górsky & Butch powraca, by odnaleźć wreszcie upragniony sens komiksu. Przynajmniej w założeniach. Tym razem to nie oni padli główną ofiarą scenariusza Tobiasza Piątkowskiego oraz Roberta Adlera. Fabuła komiksu obraca się wokół niejakiego Franky’ego Krovy oraz dotychczasowego sidekicka tytułowych bohaterów - Jerry'ego. Zgrana para detektywów skupia się wyłącznie na prowadzeniu narracji, schodząc - świadomie lub nie - na dalszy plan.
Autorzy komiksu po raz kolejny stanęli na wysokości zadania. Rysy charakterystyczne serii -wszechobecny humor i popkulturowy pastisz - nie ominęły "Prawie 48 stron", czyniąc z albumu rozluźniającą lekturę. Liczba gagów i przekomicznych sytuacji rozbroi nawet największych sztywników. Na kolejnych stronach znajdziemy więc świetne parodie typisz_disco_band Y.M.C.A, kosmicznych sag, westernów, filmu „Matrix”, dzieł Szekspira, Daredevila, i wielu innych. Obrywa się także łódzkiemu pogotowiu („Skórka w drodze!”) i Wolverine’owi. Przełożony Górsky’ego i Butcha - komisarz Kordon - narzeka, że nie przyjął analogicznej posady w „Batmanie”; trafia w końcu przed oblicze wielkiej rady komiksowej, gdyż zespół detektywów podejmuje... (uwaga!) działania z sensem! Na szczęście cała afera kończy się dobrze, czyli bez sensu, a Górsky i Butch udają, że nic się nie wydarzyło. Bo niby czemu mają wyjść na debili?
Niektórzy czytelnicy mogą odnieść wrażenie, że seria popada w marazm. Kolejne części cyklu są co prawda pełne nowych, przezabawnych gagów, ale zniknął gdzieś element świeżości i zaskoczenia... Po lekturze „Prawie 48 stron” owo wrażenie zniknie równie szybko, jak się pojawiło. Nawet po kilkukrotnym przeczytaniu komiksu, możemy wychwycić wcześniej niezauważone smaczki, czy po raz kolejny pośmiać się z tych samych żartów. Adler i Piątkowski nie zwalniają tempa, dzięki czemu kolejne zeszyty powstają w stosunkowo niedługim czasie i prezentują równy poziom.
„Prawie 48 stron” nie nudzi. Co więcej, czas przeznaczony na przeczytanie albumu nie idzie na marne: po lekturze trudno nie mieć dobrego humoru. To komiks dla wszystkich, niezależnie od wieku, płci, zaangażowania w ostatnich wyborach politycznych czy samozaparcia. Każdy znajdzie tu coś dla siebie i nie pożałuje wydanych pieniędzy.
Uwaga! Istnieje wysokie ryzyko narażenia się na dziwne spojrzenia podczas czytania komiksu w autobusie oraz możliowość wystąpienia olbrzymiej chęci podzielenia się niektórymi gagami z innymi. Używać na własną odpowiedzialność!.
A jaki los czeka parę Górsky - Butch? Z reklamy umieszczonej na okładce „Prawie 48 stron” można wnioskować, iż powrócą w nowym wcieleniu w komiksie pt. „Maciek. Komix: Rewelacja”. Wypisz wymaluj kolejna parodia Matrixa, co - zważywszy na wykorzystanie motywów z filmu w każdym albumie serii - może okazać się strzałem w dziesiątkę. Czekamy na więcej...
"Prawie 48 stron: Franky Krova"
Scenariusz: Tobiasz Piątkowski, Robert Adler
Rysunki: Robert Adler
Mandragora 2003
ISBN 83-89036-62-2
Cena: 9,90
Zawartość ekstraktu: 70%
Kup w Merlinie
 |
 |
Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Krzysztof Bartnik Zabawna i romantyczna
Firma J.P. Fantastica uczyniła świetny krok decydując się na wydanie mangi „Chobits” w Polsce. W końcu - to jedno z głośniejszych dzieł grupy CLAMP ostatnich lat. Seria reklamowana jest jako romantyczna komedia science-fiction, jednak właściwie jest tam więcej SF niż romansu czy komedii. W „Chobits” dominuje wątek komputerów – tworzonych na podobieństwo ludzi, zazwyczaj pięknych dziewczyn.. Dlaczego „pecety” - a raczej persocony, używając terminologii albumu - - mają ludzką postać? To pytanie nurtuje głównego bohatera o imieniu Hideki, który w niecodziennych okolicznościach stał się właścicielem jednego z nich - Chii.
Na stronach albumu obserwujemy rozwój relacjipomiędzy Chii i Hidekim, a także pogłębiający się związek pomiędzy jego nauczycielką, Takako, a jego najlepszym kumplem – Shinbo. Ta para zaszyła się gdzieś w górach, aby poważnie zastanowić się nad wspólną przyszłością, zaś Chii uczy się reguł, jakie rządzą otaczającym ją światem. Z kolei zakup i lektura kolejnych części historii pt. „Bezludne miasto” - czyli komiks w komiksie - dają temat do przemyśleń nie tylko bohaterom opowieści, ale także czytelnikom. Ciekawość wzbudza pojawienie się w metropolii tropicieli Chii, jak również tajemnicze zdjęcie przysłane do Minoru z konta mailowego, którego nie sposób namierzyć...
Autorki z grupy CLAMP pokazują w „Chobits” na czym naprawdę polega siła mangowej ekspresji. Obok postaci rysowanych z zachowaniem wszelkich zasad gatunku, bardzo często dostajemy także obrazy zdeformowane, uproszczone, mające podkreślić zabawne gagi - jak w przypadku wizyty Chii w sekcji pism dla „prawdziwych mężczyzn” czy wszelkich głupich zachowań Hidekiego. Nie raz i nie dwa uśmiechniemy się z tego powodu. Po chwili jednak uśmiech znika z ust, zaś kolejne kadry skłaniają do głębszej refleksji. Uzyskany efekt sprawia, iż nie sposób narzekać na jakiekolwiek znużenie lekturą.
„Chobits” to manga dla wszystkich, którzy lubią opowiastki z pogranicza romansu i komedii, którzy chcieliby jednak dostać coś więcej, gdy sięgają po kolejny tom.
"Chobits"
Scenariusz: CLAMP
Rysunki: CLAMP
Wydawca: J.P.Fantastica
Zawartość ekstraktu: 60%