 |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma | Czytając "Życie Pi" Yanna Martela mamy tak naprawdę do czynienia z dwiema książkami, dość wyraźnie od siebie oddzielonymi. I choć autor w prologu cały czas przypomina, że to jedno wielkie Dzieło, to, niestety, zdolności go zawiodły i część pierwsza nie spaja się z drugą. Na początku poznajemy chłopca o dziwacznym imieniu Piscine (który dziecięciem będąc skrócił je sobie do Pi) i jego problemy z Bogiem. Bohater nasz jest synem właściciela nieźle prosperującego zoo i żyje spokojnie w małym hinduskim miasteczku. A właściwie żył spokojnie, dopóki jego miłość do Boga nie nakazała mu zostać jednocześnie chrześcijaninem, muzułmaninem i hinduistą.
Tu nadeszło pewne rozczarowanie. Wytłumaczenie, dlaczego Pi został chrześcijaninem, jest piękne - proste i poruszające. Pozostałe religie zostały potraktowane po macoszemu, a szkoda. Mimo tego drobiazgu pierwszą część powieści czyta się bardzo przyjemnie, czasem z zastanowieniem, czasem ze śmiechem. Potem powieść zmienia kurs - nadchodzi wyczekiwany od momentu wzięcia książki do ręki dalszy ciąg (okładka i blurby jasno tłumaczą, co się wydarzy).
Rodzina Pi emigruje do Kanady. Statek, którym płynęli, ma nieszczęście zatonąć, a Pi zostaje na pokładzie z niewielką menażerią, w której główne skrzypce gra zdrowy tygrys. Od tej pory "Życie Pi" zamienia się w poradnik morskiego surwiwalu i tresury kotowatych, niemający nic wspólnego z filozoficzno-religijną częścią pierwszą. Och, na siłę dałoby się jakieś spojenie zamontować, literacka krytyka zna nie takie wygibasy, ale wyjąwszy jedną scenę, mamy do czynienia z czymś w rodzaju opisu podróży Thora Heyerdahla, tyle że z bardziej emocjonującą załogą.
Potem końcówka - i pewien niedosyt. Jeżeli autor chciał w powieści coś powiedzieć, ukrył to bardzo starannie. "Życie Pi" czyta się przyjemnie, czasem z radością, czasem ze wzruszeniem, ale wielka przepaść dzieli część poświęconą wierze w Boga i tę drugą, o pływaniu po morzu. Obie są same w sobie świetne, ale nie chcą złożyć się w jedno.
Czy zatem książkę odradzać, czy polecać? Ot, zagwozdka. Na pewno nie dołączę do twórców aktów strzelistych popełnianych na łamach ani nie wyleję fontanny "ochów" i "achów", ale nie chciałbym do książki zniechęcać, bo pełna jest obrazów i rozmów, które pozostają na długo. Mogło być arcydzieło - szkoda, że brakło kompozycyjnego szlifu.
Yann Martel "Życie Pi" ("Life of Pi") Przekład: Zbigniew Batko Znak 2003 ISBN 83-240-0326-6 Cena: 29 zł Ekstrakt: 70% Gatunek: mainstream Kup w Merlinie
|
|