 |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma | Mam oto w rękach „Tysiąc wierszy o sadzeniu grochu”. Z tym, że – jak w popularnym dowcipie – nie tysiąc, a ledwie kilkadziesiąt, nie wierszy, a felietonów – i nie o sadzeniu grochu, a... Ano, właśnie.
„Frajerzy” są kolejnym, po "Viagra maci" zbiorem felietonów Rafała A. Ziemkiewicza, wydanych przez lubelską Fabrykę Słów. Podobnie, jak w pozycji wyżej wzmiankowanej, zbiór jest chaotyczny, ułożony niechronologicznie, bez dat i informacji o okolicznościach spisania. Również i w tym tomie niektóre teksty zadziwią czytelnika, zmuszając do zadumy połączonej ze zgadywaniem owego zaprzeszłego roku, w którym były napisane...
Jak „Viagra mać” koncentrowała się na polityce i sprawach społeczno-obyczajowych, tak „Frajerzy” opisują środowisko pisarzy, czytelników, wydawców i krytyków szeroko rozumianej fantastyki. Nade wszystko jest tu jednak mowa o kontaktach z przedstawicielami tak zwanego „głównego nurtu”, o „salonach literackich” i budżetowych dotacjach dla tych, których nikt nie chce czytać. Bez przesady można tu powiedzieć o manii Autora: na oko jedna trzecia zamieszczonych felietonów traktuje właśnie o tym, tymi samymi słowami opisując wciąż te same zjawisko – lekceważenie literatury popularnej (jako teoretycznie gorszej), odcinanie się od czytelnika, zamknięcie się w ciasnym gronie „znawców” i żerowanie na pieniądzach państwowych (czyli de facto podatnika)..
W porządku, rozumiem, że sytuacja może kogoś irytować. Jeśli się z nią spotyka często, rozdrażnienie może przejść w stany poważniejsze .Rozumiem, że odreagowaniem jest pisanie; w końcu sam też tak czasem reaguję. Rozumiem wreszcie, że objętość książki przekłada się na jej cenę, a ta wpływa na zysk zarówno wydawcy, jak i samego Autora.
Lecz mimo to uważam, że zamieszczenie w jednym zbiorze bodaj kilkunastu felietonów na dokładnie ten sam temat jest przesadą. A nawet pewną nieuczciwością w stosunku do czytelnika. I choć felieton tytułowy, „Frajerzy”, stanowi o grupach młodzieży niedocenianej, często niepięknej, zamykającej się w książkach czy – obecnie – komputerach, a następnie, po latach, tworzącej ludzi wytyczających ludzkości nowe szlaki, czytając n-ty raz to samo, poczułem się bohaterem tytułowym w najpospolitszym słowa tego znaczeniu. Frajerem, który wydał 25 złotych, by wysłuchać kolejnych n „wariacji na temat” któregoś z kompozytorów, który nie potrafi skomponować innej melodii przewodniej.
Oczywiście – choćby prawem statystyki – pośród wszystkich zamieszczonych felietonów są i takie, których lektura była prawdziwą przyjemnością. Szczególna ich koncentracja przypada na ostatnie dwa rozdziały książki: tu autor zamieścił nie tyle felietony, co pełne artykuły na temat, który z racji polonistycznego wykształcenia i własnej twórczości zna najlepiej: przedstawia w nich dość skrótową historię polskiej i zagranicznej fantastyki, wywodząc jej kształt na podstawie świata, w którym przyszło żyć jej autorom. Także kończący „Frajerów” wywiad z Lechem Jęczmykiem sporo wnosi w obraz tej historii.
Ogół tekstów jednak nie zachwyca. Lektura nie jest łatwa – podobnie, jak to było podczas czytania „Viagra maci”, nastrój i wymowa całości nie są zbyt optymistyczne, nie należy zatem „łykać” tomiszcza na jedno posiedzenie. Ani nawet na dwa czy trzy.
Rafał Ziemkiewicz "Frajerzy" Fabryka Słów 2003 ISBN 83-89011-30-1 Cena 25 zł Gatunek: non-fiction Ekstrakt: 50% Kup w Merlinie
|
|