Improwizacja przelana przez sito łez Agnieszce zatrzymujemy namiętność pomiędzy kośćmi maczamy palce w niedomówieniach. może się jeszcze pokochamy póki nie wstawią mi śrub a ty nie stwierdzisz że coś się luzuje. to nic. to ja postanowiłem przecież rzucać włóczką mówiąc kotku. kotek tylko zamruczał że ktoś się nim bawi. koty bywają takie mądre. i wiedzą nawet że właściciel piernikowego domku zjadł wszystkie pierniki. i okna rozpuszczają się szybciej niż rozpuszcza się słowo w ustach. te okienne drzwiczki mruczały gdzieś z boku. sięgnęłyby tylko wygłodniałych słuchaczy uznających włóczkę za materiał na wiersz. stałem tak z językiem przymarzniętym do emocji głupi czekając aż wzburzy się piana falistej namiętności. przepraszam. Martinowi Puzynowskiemu do-słownie. trzeba zapomnieć że widzi się nie to co się myśli - że myśli się nie o tym o czym informują odkryte na oścież oczy. czułem zapach twoich słów. na tyle mocno by widzieć bulgoczący trunek w porcelanowej szklance zapadłych zmierzchów i poranków. rozmowa nie wchodziła w grę. przynajmniej póki toczyła się gra o miejsca w pierwszym rzędzie. dla dumnych monologów a w monologu nie ma gier chyba że od słów oderwała się rzeczywistość i w rzeczywistości słowa były tylko nudą wyczuwalną - na którą z takim wysiłkiem pracowaliśmy. fakt że czyny spływały dalekosiężnym korytem i faktycznie byliśmy tylko efektem narzuconej rzeczywistości. jednak coś musiał znaczyć uśmiech w tamtych czasach kiedy pętla ściśniętych emocji nie wywołała jeszcze skurczów.
|