 |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma | Witaj w Amirandzie - krainie rozciągającej się od Śnieżnych Wierchów do Morza Nordlandzkiego; od równin Axaru ku gwarnym miastom Rurytanii, z malowniczymi porohami Kamienicy i jurajskimi skałkami Regentowa, przechodzącymi w rdzawe wulkaniczne pasmo Ognioszczytów. Witaj tu, gdzie prawie wszystko jest możliwe; gdzie historia alternatywnej Ziemi numer 2 (Z-2) potoczyła się nieco inną ścieżką, ale ludzie i ich sprawy ciągle są podobni do nas... często aż za bardzo i równie często „na opak”. Witaj w „Antybaśniach z 1001 dnia” Marcina Wolskiego.
Amirandą, królestwem bez króla (o tym, co stało się z królem, opowiada pierwsze antybaśniowe opowiadanie pt. „Czwarte życzenie”), od dawien dawna rządzą Regenci, mający różne kłopoty z wydarzeniami biegnącymi podobnie (lub dokładnie na odwrót) do baśni, bajek i porzekadeł znanych na naszej Z-1. Czasem regenci znikają - sami („Niewidzialny Regent”) lub z całym krajem („Bezpieczny kraj”). Możemy więc poczytać o przygodach z Bezsenną Królewną, czterdziestoma rozbójnikami, Kapciuszkiem, Szklanym Dołkiem, a nawet wniknąć w klanową wojnę rodów Monów i Capów, kończącą się utajoną miłością ich ostatnich potomków.
Wraz z biegiem alternatywnego czasu, zaczynamy przyzwyczajać się, że możliwe są przejścia między Z-1, Z-2 i innymi światami alternatywnymi. Napotykając więc na opowiadania, które na tej możliwości wręcz bazują (np. „Zadanie ponad siły”), czytelnik nie czuje się zawiedziony umowną zmianą gatunku – z socjologicznego fantasy na niemal czyste science fiction. Po prostu dobrze się bawi.
Zbiór „Antybaśnie z 1001 dnia” zawiera wszystkie teksty umieszczone w „Antybaśniach”, które ukazały się w 1991 roku nakładem Wydawnictwa Radia i Telewizji. Jeśli macie już najnowsze wydanie i w antykwariacie lub w sieci traficie na starsze „Antybaśnie”, nie marnujcie pieniędzy. Natomiast warto zastanowić się – jak to było w moim przypadku – nad zakupem nowszego wydania, mając stare. Dlaczego? Ponieważ antybaśnie jako takie (a jest ich o kilka więcej, niż w wydaniu z 1991) stanowią tylko dwie trzecie książki...
Czytelnik „Antybaśni” z 1991 roku miał sytuację dość prostą i klarowną. W prologu i ostatnim opowiadaniu narrator tłumaczy, jak wymyślił i spisał historyjki dziejące się w krainie zwanej Amirandą i jak stopniowo poddawał się dziwnemu uczuciu, że świat ten jednak gdzieś istnieje... W „Antybaśniach...” z 2004 roku sytuacja nieco się komplikuje. Narrator opisuje bohatera, Marka, który - wplątując się w dziwną historię – znajduje zgrupowane w dwóch teczkach rękopisy swego ojca (możemy go utożsamić z narratorem „Antybaśni” z 1991 roku). Po wyczerpaniu klasycznych antybaśniowych opowieści (pierwsza teczka) powracamy do naszego bohatera, by... z drugą teczką rękopisów zaraz wrócić do Amirandy, wraz z przemyconym z innego świata Wielkim Detektywem, Arthurem Darlingtonem.
Przedstawianie opowieści dziejących się w wyimaginowanym świecie jako czytanie czyichś rękopisów może wydawać się – i słusznie – chwytem miałkim, godnym jedynie początkujących pisarzy. Marcin Wolski początkującym pisarzem bynajmniej nie jest – i udowadnia to także tym, że w „Antybaśniach z 1001 dnia” owo ‘czytanie rękopisów’ rozwija do rozmiarów prawie samodzielnej opowieści fantastyczno-sensacyjnej. Zapowiadana na ostatniej stronie kontynuacja rozpoczętych wątków ma nosić tytuł „Włóczędzy czasoprzestrzeni”. Czekam z niecierpliwością...
Marcin Wolski „Antybaśnie z 1001 dnia” SuperNowa 2004 ISBN 83-7054-162-3 Cena: 26,90 zł Ekstrakt: 90% Kup w Merlinie
|
|