- Ray! - Noymin udawała oburzoną, choć jej oczy błyszczały od tłumionego śmiechu, widząc, jak Ray coraz bardziej się plącze. - O takich rzeczach nie wolno zapominać! Kiedyś cię zabiją i zobaczysz! - Będę martwy i nic nie zobaczę - burknął, czerwieniąc się jeszcze bardziej. - Nie bądź taki mądry - uśmiechnęła się. - Trudno się dziś z tobą rozmawia, mamo - poskarżył się Ray. - Niewygodne tematy? - roześmiała się. - Och! Kochanie! A ty twierdzisz, że ten twój Mag ma trudny charakter. - Mamo... - jęknął Ray. - Dobrze, już dobrze. Skończyłam. Lepiej już wstańmy, bo szykuje się awantura. Nadchodzi twój Say z grupą bardzo wściekłych Magów. - Wcale im się nie dziwię - prychnął Ray. - Spali i ominęła ich cała zabawa. Gdy Magowie minęli ostatnie krzewy i weszli na polanę, Noymin i Ray czekali na nich koło ogniska. Na widok Noymin Magowie z Rissarell skłonili się z szacunkiem. Widać było, że są wzburzeni tak jak pozostali, lecz panują nad sobą - w przeciwieństwie do Fra, który aż kipiał ze złości. Mężczyzna na widok Raya i Czarodziejki zawrzał. - To twoja wina, smarkaczu! - wrzasnął na Raya. Chłopak przestraszony cofnął się o krok. Na twarzach pozostałych dostrzegł podobną niechęć. Jedynie Say wyglądał, jakby zaraz miał rozszarpać Fra na strzępy. Zanim ktokolwiek zdążył zareagować, Fra skumulował swą moc i uderzył w Raya. Nie był to doskonały atak, gdyż Fra bez Zwierciadła nie potrafił w pełni zapanować nad mocą. Lecz jego siła zastąpiła precyzję. Przestraszony Ray bez zastanowienia odbił atak. Fra upadł na ziemię, a Ray ukląkł, nie mogąc utrzymać się na drżących nogach. Say natychmiast znalazł się przy nim. - Nic ci nie jest? Nie sądziłem, że ten przeklęty... - Trochę mi słabo - Ray z całkowitą premedytacją udawał wstrząśniętego. Zadowolony poczuł, jak Say bierze go w ramiona i przytula. - Dobra robota, Ray - Noymin uśmiechnęła się do syna i bez trudu przejrzawszy jego gierki, dodała - Skoro źle się czujesz, to zostań tu ze swoim Magiem, a ja tymczasem uspokoję tych narwańców. - To ty odbiłeś atak Fra? - Say patrzył na Raya ze zdumieniem. - Myślałem, że obroniła cię Noymin. Ray uśmiechnął się. - To taka sztuczka - wzruszył ramionami. - Zrobiłem to, co zawsze, tyle że zamiast ujarzmić energię, odbiłem ją Magowi. Dlatego Fra znokautował sam siebie. - Świetny pomysł - Say uśmiechnął się. - Sam to wymyśliłeś? - Nie - Ray potrząsnął głową - Mama mnie nauczyła. Jest zła na mnie, że nie skorzystałem z tego, gdy Tinlay nas zaatakowała. Say zachichotał. - Straszny z ciebie dzieciak, jak na te 19 lat - potargał włosy Raya. - Nie jestem dzieckiem! - No, ja myślę - potwierdził Say. - Jeszcze pozostaje tylko kwestia odczepienia się od spódnicy mamy i wszystko będzie dobrze. - Say spojrzał na Noymin uspokajającą Magów. Z pewnością potrafiła podporządkować sobie każdego. Miała posłuch - nawet wśród bandy rozdrażnionych Magów. Ray zmrużył oczy, patrząc na Saya. - Wcale nie jestem! - oburzył się. - Jesteś, jesteś - Say machnął lekceważąco ręką. - Nie jestem! - chłopak wstał gwałtownie. Odechciało mu się przytulania. - Nie nazywaj mnie maminsynkiem! Tym razem Say wyglądał na zdziwionego. - Ale... ja cię wcale tak nie nazwałem. - Ale tak myślałeś! - No, już dobrze. Dajmy spokój tym przekomarzaniom... - Prze... - Say pociągnął go za rękę, zmuszając do pochylenia i pocałował. - Kocham cię, Ray - wyszeptał. - Czuję tak ogromną ulgę, że nic ci nie jest i wszystko się dla nas dobrze skończyło, że z radości mógłbym skakać aż pod chmury. Ray objął mężczyznę za szyję. - Też się tak czuję. Nie chcę... nie potrzebuję teraz niczego poza tobą. Chciałbym już wrócić do domu... - Dobrze, Ray. Jeszcze tylko pomożemy Magom i twojej matce i wracamy - Say odsunął chłopaka na odległość ramion. - Idziemy do nich? - Tak - Ray skinął głową. Idąc tuż za Sayem starał się nie patrzeć na Fra ani na pozostałych Magów. - ...tak jak było? - usłyszeli końcówkę pytania Mira. - Nie. Nigdy - Noymin potrząsnęła głową. - W tej chwili oni są martwi. Mogą zacząć wszystko od nowa lub umrzeć, tak jak umarły ich umysły. - I każdy z nas ma podjąć samodzielną decyzję? - Nikt tego za was nie zrobi - Noymin wzruszyła ramionami. - Ja... ja chcę, by Cil był znów ze mną... - Lon od chwili przyjścia na polanę i ujrzenia Zwierciadeł trzymał swego partnera w ramionach. - To nieważne, że nie będzie pamiętał ani mnie, ani naszego wspólnego życia. Wierzę, że nam się uda - spojrzał na Noymin z łzami w oczach. - Nie chcę żyć bez niego... - Dobrze - Noymin skinęła głową. Podeszła do Lona i położyła ręce na czole i piersi Cila. Powietrze zawirowało, jakby od strony Czarodziejki zawiał wiatr. - Gotowe - rzekła po chwili. Odsunęła ręce i krytycznie przyjrzała się Cilowi. - Będzie dobrze. - Ale on się nie rusza... Nie otwiera oczu... - Śpi. Nie obudzi się jeszcze przez wiele godzin - Noymin uśmiechnęła się łagodnie. - Teraz już wszystko będzie dobrze - powtórzyła. - Dziękuję... - Lon mocniej przytulił Cila. - Wiem, że nie musiałaś nam pomagać... dziękuję. - Nie ma o czym mówić. Nie robię tego dla was. - Wstała, prostując się dumnie. - Sądzę, że gdyby Raya nie było z wami, nie zostałabym tu ani chwili dłużej, niż to konieczne. Tylko to, że nie widziałam syna od dawna sprawiło, że zostałam. Nie wy. Mir, Kei i Fra zaskoczeni patrzyli to na Noymin, to na Raya. - Ray jest... twoim dzieckiem? - Mir szerzej otworzył oczy. - To niemożliwe... - Ale to prawda - Lon podniósł wzrok i z powagą popatrzył na Magów z Kryształowych Gór. - My w Rissarell utrzymujemy bardzo dobre kontakty z Czarodziejkami. Przecież temu ma służyć Rada Magów. - Ale... z Czarodziejkami? - Fra potrząsnął głową z dezaprobatą. Noymin zmarszczyła brwi i zbliżyła się do Fra. - Widzę, że ty nadal nic nie rozumiesz. Zaatakowałeś mego syna - niewidzialna siła rzuciła Fra na ziemię - a teraz jesteś nieuprzejmy... - wokół Maga pojawił się krąg złotego ognia. Mężczyzna wrzasnął, gdy płomienie zaczęły ogarniać mu nogawki spodni. - Mamo! - Ray stanął miedzy Fra a Noymin. - Przestań, proszę. Noymin przez moment wyglądała, jakby nie miała najmniejszego zamiaru rezygnować. - Dobrze - zgodziła się po chwili. Ogień znikł, jakby go nigdy nie było. Kobieta odwróciła się i groźnie popatrzyła na pozostałych Magów. - A wy się szybciej decydujcie, bo nie mam zamiaru być dłużej miła i cierpliwa. Wracam do Sotteriss. - Wybacz nam - Mir wystąpił naprzód. - Chcemy, byś pomogła naszym Zwierciadłom tak, jak potrafisz. Noymin skinęła głową, z powagą patrząc na Mira. - A więc nie ma na co dłużej czekać. Niecały kwadrans później Czarodziejka odsunęła się kilka kroków od Zwierciadeł. - Zrobiłam wszystko, co mogłam - rzekła. - Reszta należy do was. Wracam do Sotteriss. Ray? - obejrzała się, szukając syna. Dostrzegła go po drugiej stronie ogniska. Chłopak siedział przed Sayem opierając się plecami o jego klatkę piersiową. Rozmawiali cicho, niezbyt zwracając uwagę na otaczający ich świat. - Ray - na wołanie Noymin chłopak uniósł wzrok. Czarodziejka podeszła bliżej i przykucnęła naprzeciwko syna. - Wracam do Sotteriss. - Dobrze - Ray uśmiechnął się. - Zobaczymy się za miesiąc, prawda? - Tak, kochanie. Przyjadę do Rissarell. Ray objął ją ramionami. - Kocham cię, mamo - wyszeptał. - Dziękuję ci za wszystko. Noymin uśmiechnęła się ciepło i wyszeptała kilka słów przeznaczonych tylko dla Raya. Chłopak odwzajemnił uśmiech. - To prawda - skinął głową i krótko zerknął na Saya. - Do zobaczenia wkrótce. Noymin wstała. Zdziwiona zobaczyła stojącego za nią Fra. - Mógłbym... cię o coś prosić? - Fra wpatrywał się w czubki swych butów. - O co chodzi? Fra zaczerpnął głęboko powietrza. Widać było, iż nie jest zbyt chętny do tego, co musi powiedzieć, a jednocześnie za bardzo mu na tym zależy, by się wycofać. - Chciałem cię prosić... byś pomogła mi odnaleźć ciało Liya... To... moje Zwierciadło... A Sha - ruchem głowy wskazał Maga pomagającego pozostałym usadowić się w siodłach - on na pewno też chciałby odnaleźć ciało Visa. Chce pracą zagłuszyć ból, ale... na pewno cierpi tak samo jak ja... Noymin przytaknęła. Po raz pierwszy życzliwiej patrzyła na Fra. - Zawołaj Sha na tamten kraniec obozu. Odnajdę wasze Zwierciadła. Nie oglądając się, Czarodziejka ruszyła w stronę miejsca, które wyznaczyła. Ray przyglądał się jak Fra i Sha spokojnie do niej podchodzą. Chwilę później Noymin zniknęła, a w miejscu, w którym stała, pojawiły się dwa zakrwawione ciała. Magowie bez emocji starannie okryli Zwierciadła i przenieśli na swe konie. - Wszyscy są gotowi - Say pocałował Raya w kark. - My też już ruszajmy. Czas do domu. - Tak... - Ray wstał i z pomocą Saya wskoczył na konia. Pożegnanie było krótkie i raczej chłodne. Mir, Kei i Fra wracali do Kryształowych Gór, a pozostali jechali do Rissarell. Wszyscy zdawali sobie sprawę, że w obu zamkach wkrótce odbędą się pogrzeby, a życie pozostałych członków grupy nigdy już nie będzie takie samo. - Ray, pomóż mi. Chcę ich odesłać jak najbliżej Kryształowych Gór. Dasz radę? Chłopak uśmiechnął się, słysząc troskę w głosie Saya. - Zaczynaj - skinął głową. Say objął mocniej Zwierciadło. Gdy skończył, obrzucił wzrokiem Magów z Rissarell. - A teraz pora na nas - rzekł, podtrzymując bezwładne ciało Raya. - Jesteś gotów? - Tak. - No to w drogę. Gdy Ray po chwili otworzył oczy, dostrzegł oddalone zaledwie o kilkaset metrów mury Rissarell. Obejrzał się na Saya. Mężczyzna wyglądał na zmęczonego, lecz zadowolonego. - Say? - Słucham? - popędził konia, podtrzymując chłopaka. - Na długo mam dość jakichkolwiek wypraw... - W takim razie zostaniemy w Rissarell przez jakiś czas. - Całe życie? - Ray uniósł głowę, by popatrzeć Sayowi w oczy. - Może być - zgodził się. - Sądzę, że znajdziemy sobie jakieś zajęcie. - Też tak myślę - Ray uśmiechnął się i mocniej wtulił w ramiona swego Maga.
|
|