 |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma | Czym tak naprawdę jest fantasy? Do nurtu tego zaliczane są tak zdumiewająco różne rzeczy, że czasem się zastanawiam jaki czynnik powoduje, że je ze sobą wiążemy. Jaki właściwie związek jest między książką dziejącą się w aktualnym Nowym Jorku, gdzie pałętają się zaćpane elfy, a wczesnośredniowieczną historią, w której magii właściwie jest jak na lekarstwo, a jej delikatne objawy są raczej na poziomie mistycyzmu niż rzucania zaklęciami po okolicy... Ale jedno i drugie nazywamy fantasy. "Władca cesarzy" należy właśnie do tych drugich.
"Mozaika Sarantyńska" nie została, wbrew temu, czego mógłby się spodziewać polski czytelnik, napisana przez Kaya zaraz po "Tiganie". Przeciwnie wręcz - między "Tiganą" a "Sarantyńską mozaiką" znajdują się dwie książki z tego samego nurtu co "Mozaika" - książki zasadniczo historyczne (jedna z nich - "Lions of Al-Rassan" jest nawet osadzona w tym samym dokładnie świecie co "Mozaika"). Kay kiedyś się tłumaczył, gdy zapytano go, czemu nie pisze książek wprost historycznych, że ze swoją wiedzą nie odważyłby się pisać o postaciach historycznych, nazywając je ich właściwymi imionami. Podejrzewam jednak, że tak naprawdę jego ideą jest pokazanie w jednej książce - na przykładzie określonych postaci - pewnego procesu historycznego. Zwłaszcza przewrotu - końca jakiejś epoki, kryzysu, przemiany zastanego świata.
Człowiek zaciekawiony książką taką, jak "Sarantyńska mozaika", chętnie sięga po pierwowzory - po historię. Tropi ślady Justyniana i Teodory w Petrusie i Alixanie, przymierza Leontesa do Belizariusza (tak, tak - Leontes to ten sam Belizariusz co w cyklu Flinta i Drake'a, zaczynającym się właśnie wchodzącą na polski rynek książką "Podstęp"), a Ashara do Mahometa. Widać wtedy, że Kay lubi pewien zabieg literacki, który nazwałabym kompresją historyczną. Zdarzenia z jego książki historycznie rozgrywają się w ciągu kilku stuleci - on zbiera je w kilka lat, przedstawiając w efekcie przemianę znacznie bardziej dramatyczną i uderzającą, niż w naszej historii nastąpiła. Co oczywiście jego książkom bardzo dobrze robi na dramaturgię.
We "Władcy cesarzy" bardzo wyraźnie widać jedną z zalet Kaya, rzadko spotykaną u pisarzy-mężczyzn - umiejętność tworzenia pełnokrwistych, ciekawych i silnych postaci kobiecych. Większość akcji tego tomu odbywa się w trójkącie Gisel-Styliane-Alixana, a przynajmniej to one są zasadniczymi motorami przemian. Ich mężczyźni raczej na tę działalność reagują, niż ją inicjują. Co nie znaczy zresztą, że są słabi lub bezwolni. Raczej jakby mniej zmotywowani.
W drugim tomie cyklu oprócz świata Sarancjum i Bachiary pojawia się spojrzenie na jeszcze jeden z krajów wczesnego średniowiecza - cesarstwo Sasanidów, erm, przepraszam, Basanidów. W książce pojawia się jeszcze jedna główna postać - młody lekarz, wykształcony i genialny, a jednocześnie czasami mrożąco dostosowany do świata intryg i zdrad. Świata, w którym śmierć sługi, odpowiednio wykorzystana, może być przydatna do uzyskania przysług senatora...
Parę słów na temat tłumaczenia. Jest poprawne, choć może nie natchnione (Kay napisał tę książkę bardzo pięknym językiem, który, niestety, nie "przeniósł się" równie śpiewnie), czyta się gładko, ale w paru miejscach mocno mnie zdziwiło. Głównie w przypadku spolszczania - oraz właśnie nie - imion i nazw. O ile zdecydowanie popieram Dżada i Kasję (oryg. Jad, Kasia), to zupełnie nie rozumiem czemu Batiara stała się Bachiarą. A jeżeli mamy już Skorcjusza, Prokopiusza czy Waleriusza, to czemu Caius, Carullus, Shirin i Hildric? Co jakiś czas wytrącało mnie to z rytmu czytania, ponieważ usiłowałam rozszyfrować, na jakiej zasadzie spolszczanie zostało zrobione - nie udało mi się. Inna rzecz, czy przejmie się tym czytelnik mniej drobiazgowy...
Niezależnie od potknięć, skądinąd drobnych, gorąco polecam.
Guy Gavriel Kay "Władca cesarzy" ("Lord of Emperors") Przekład: Agnieszka Sylwanowicz Wydawca: Zysk i S-ka Cykl: Sarantyńska mozaika ISBN: 83-7150-998-7 Format: 480s. 135×205mm Cena: 35,- Ekstrakt: 90% Data wydania: 27 kwietnia 2004 Kup w Merlinie
|
|