nr 5 (XXXVII)
czerwiec 2004




powrót do indeksunastępna strona

Esensja
Krótko o…
Krzysztof (Prosiak) Owedyk ‹Klucz›; Scott Adams ‹Nie wdepnij w kierownika›; Bartosz Minkiewicz, Tomasz Minkiewicz ‹Zebry z Bronxu

Zawartość ekstraktu: 90%
‹Klucz›
‹Klucz›
Marcin Herman   Coraz lepiej

Po lekturze albumu „Klucz” można śmiało stwierdzić, że seria „Cierń w Koronie” Krzysztofa „Prosiaka” Owedyka stanie się jednym z najlepszych realistycznych cykli komiksowych w Polsce. O ile nie najlepszym w ogóle.

Pierwszy tom serii „Cierń w koronie” zatytułowany „Objawienia i omamy” pozostawiał pewien niedosyt. Historia zaczęła się jak w kiepskim horrorze. Później dostaliśmy trochę postmodernistycznej papki w postaci polskiego oddziału amerykańskich Ghostbusters (znanych z filmu Ivana Reitmana z 1984 roku), a na dokładkę nieco metafizycznego ględzenia o Bogu, wierze, ludzkiej psychice, itp. Klimat sesji role playing game czuło się aż nadto wyraźnie. Mimo to komiks czytało się gładko i z zainteresowaniem, głównie za sprawą dobrej narracji komiksowej w wykonaniu Owedyka.

„Klucz” to album, w którym Owedyk rozwija skrzydła. W komiksie pełno jest zwrotów akcji, a na każdej stronie wyczuwa się powiew wielkiej tajemnicy. Autor powoli odsłania elementy zagadki, na której rozwiązanie przyjdzie zapewne jeszcze długo czekać. Nie daje czytelnikowi chwili wytchnienia. Zgodnie z regułą Hitchcocka najpierw jest trzęsienie ziemi, a później napięcie rośnie.

Bohaterowie komiksu kontunuując poszukiwania swojej koleżanki z biura przyjeżdżają do Francji. Nawiedzające ich wizje, pojawiające się czasami znaki oraz splot różnych wydarzeń wskazuje na to, że sprawa porwania jest o wiele bardziej skomplikowana niż pierwotnie myśleli, a jej rozwiązania należy szukać w pierwszych wiekach chrześcijaństwa.

Owedyk równie sprawnie opowiada, co posługuje się językiem komiksu. Dzięki temu nie przeszkadzają drobne niedostatki w realistycznym rysunku autora. Niestety twarze bohaterów pozostawiają czasami wiele do życzenia. Za to dobrze rysuje tła, znakomicie pojazdy i budynki.

To, czym najbardziej imponuje Owedyk w „Kluczu” to ogromne oczytanie w tematyce związanej z historią chrześcijaństwa i w tematyce ezoterycznej. Po prostu czuje się, że za faktami przedstawianymi czytelnikowi stoi konkretna, a nie powierzchowna wiedza. Dzięki temu niewielkie niedostatki rysunku w pełni wynagradza fabuła. „Klucz” czyta się bardzo lekko, a historia nieustannie trzyma w napięciu.



Tytuł: Klucz
Scenariusz: Krzysztof (Prosiak) Owedyk
Rysunki: Krzysztof (Prosiak) Owedyk
Wydawca: Kultura Gniewu
Cykl: Cierń w koronie
Format: B5
Cena: 12,-
Data wydania: marzec 2004
Ekstrakt: 90%




Zawartość ekstraktu: 80%
‹Nie wdepnij w kierownika›
‹Nie wdepnij w kierownika›
Wojciech Gołąbowski   Nie pomyl z książkami

Po kilku mniej lub średnio udanych publikacjach książkowych Scotta Adamsa, wydawnictwo Amber zdecydowało się opublikować „Nie wdepnij w kierownika”. Nowy Dilbert może zwieść zarówno fanów słowa pisanego, jak i miłośników obrazków. Bowiem choć wydany jako kolejna książka, tym razem jest stuprocentowym komiksem.

Jedynym tekstem zwartym w „Nie wdepnij w kierownika” jest wstęp autora, Scotta Adamsa – i równie dobrze można go przeczytać, jak i ominąć. Ważna jest bowiem reszta księgi… A ową resztą są tradycyjne paski, podane bez słowa komentarza. Czysta esencja.

Czy jest na sali ktoś, kto nie wie, kto zacz Dilbert? Nie widzę… Ale i tak przypomnę. Dilbert jest inżynierem około trzydziestki, pracującym w biurowej zagródce dużej firmy high-tech, zlokalizowanej gdzieś w północnej Kalifornii. Wraz z leniwym kolegą po fachu, Wallym, koleżanką Alice, nowym w firmie Asoku i wieloma innymi osobami cierpliwie znoszą kolejne zwariowane pomysły swego rogatowłosego kierownika – który najczęściej nie wie nic na temat, na który aktualnie się wypowiada. Ponadto, w firmie lub domu (plus okolicy domu) Dilberta można spotkać cynicznego Dogberta, diabolicznego Kotberta, Szczurberta – idealnego w roli konsultanta oraz masę innych ciekawych postaci (jak choćby dysponującego niezwykle bogatą wiedzą Śmieciarza). Na aktualizowanej codziennie stronie www.dilbert.com można na bieżąco śledzić nowe przygody całej tej gromadki.

W książce „Nie wdepnij w kierownika” czarno-białe paski są ułożone chronologicznie, datowane są od 12 stycznia 1998 do 18 października tego samego roku. Tradycyjny książkowy format pozwolił na umieszczenie na jednej stronie trzech pasków z dni roboczych (i sobót) lub jednego paska niedzielnego. Skąd to rozdzielenie? Paski z dni „roboczych” są zazwyczaj rozpisane na trzy kadry i nawet w oryginale są czarno-białe. Paski niedzielne, publikowane w poniedziałkowej „Gazecie Wyborczej” (dodatek: Praca), są ośmiokadrowe, pierwotnie rozmieszczone w dwóch rzędach i kolorowe. W „Nie wdepnij w kierownika” zostały skonwertowane do odcieni szarości i zorientowane pionowo: w cztery rzędy po dwa kadry w każdym.

Przyglądając się dokładniej poszczególnym stronom, można ponarzekać na niewykorzystane przestrzenie, na białe plamy pomiędzy historyjkami. Trzy paski poziome są rozstrzelone na całą stronę, pozostaje między nimi kilka centymetrów luzu. Z kolei paski pionowe mają luz po obu stronach. Faktem jest więc marnotrawstwo papieru, przy dobrych chęciach zachowania pełnej chronologii.

Wydaje się więc, że lepszym wyjściem z sytuacji byłoby osobne publikowanie pasków z dni roboczych i weekendowych. Zasada nieciągnięcia wątku z dni roboczych w weekendy (dobre pytanie: rzeczywiście jest taka, czy tylko przypadkiem się tak nie zdarza?) przynosi w takim przypadku wymierne korzyści. A i czytelników można wtedy skusić na zakup w dwóch tomów…



Tytuł: Nie wdepnij w kierownika
Scenariusz: Scott Adams
Rysunki: Scott Adams
Wydawca: Amber
Cykl: Dilbert
ISBN: 83-241-1522-6
Format: 165x235
Cena: 19,80
Data wydania: marzec 2004
Kup w Merlinie (18,50)
Ekstrakt: 80%




Zawartość ekstraktu: 100%
‹Zebry z Bronxu›
‹Zebry z Bronxu›
Michał R. Wiśniewski   Jedna z pięciu najśmieszniejszych rzeczy na świecie (jakoby)

Kolejny zeszyt przygód Wilqa, „Zebry z Bronxu”, przynosi nowości, jak i materiały archiwalne. Malkontenci narzekają na te drugie, ale kto im kazał kupować „Produkt”? Otóż ja nie kupowałem i słuszność ma była, skoro mogę teraz Wilqa czytać i nie stękać. Ba ba ba, barany.

Zestawienie materiałów powstałych na przestrzeni trzech lat zachęca do porównań. Czy Wilq rozpięty na kołkach czasoprzestrzeni daje radę? Wilq zawsze daje radę - widać pewną ewolucję komiksu, choć najwięcej do powiedzenia w tym przypadku miała forma. Zeszytowe wydania pozwoliły autorom na wprowadzenie wielowątkowych opowieści, które są bardziej wyrafinowane niż te dwu, trzy stronicowe, które były nastawione raczej na sprzedanie jednego dowcipu.

Minkiewiczowie nie przepuszczą niczemu. Wykpiwają (raczej już przebrzmiałą) modę na wschodnie filozofie, kult tężyzny fizycznej, młodzieżowe subkultury, studentów, marketoidalne slogany i schematyczne komiksy o herosach. W królestwo banału wkracza nietuinkowy Wilq i robi tam swoisty porządek - owego zabiegu udaje się autorom dokonać balansując na granicy modnej dziś przeszarżowanej intertekstualności, aczkolwiek unikając większości pułapek postmodernizmu. To raczej krzyk blokowiska niż wystudiowana poza doktorów czy profesorów.

W tytułowych i premierowych „Zebrach z Bronxu” bohaterowie stają w oko w oko z przymusem społecznym. Rozerwani między młodzieńczą chęcią buntu a przywiązaniem do opresyjnej tradycji miotają się w piekiełku własnej niedojrzałości. Ten odcinek to znakomitym, realistyczny niemalże obraz grupy rówieśniczej. Zgrana na pozór paczka okazuje się li tylko zbiorem egoistów i bojących się obnażenia swoich prawdziwych uczuć przerośniętych dzieciaków. Mikołaj za wszelką cenę chce zdobyć akceptację kolegów, nawet za cenę zaprzeczenia własnemu jestestwu. Jakiż kontrast jest między sceną, w której wraz resztą gangu dokucza Wilqowi, a lirycznym obrazkiem „znalezienia przyjaciela” lub „rodzinnego posiłku”. Alcman jest podłym cynikiem – taki image zyskał w pierwszym odcinku i od tej pory nic się nie zmieniło.

Entombed, mimo swej pozy przejawia ludzkie uczucia, choć chęć pomocy koledze kończy się tam gdzie zaczyna jego lenistwo. W dodatku za chwilę okazuje się, że ów odruch podyktowany został egoistyczną pobudką. Nie dziwi zatem fakt, że Wilq jest nieustannie agresywny - na szczęście swoje frustracje wyładowuje na przedstawicielach chuligaństwa i szalonych naukowcach. W świecie, w którym, cytując Wilqa, „to się nazywa koleżeństwo i zaufanie, pięknie”, człowiek musi być samowystarczalną, opancerzoną wyspą. Doskonale rozumie to Doktor Wyspa. Tak oto w konwencji wulgarnego i prymitywnego komiksu Minkiewiczom udało się zawrzeć ważną prawdę o życiu. Miejmy nadzieję, że utrzymają wysoki poziom. Tylnia okładka niesie zapowiedź „Wielkiego Dzieła”.

Na dokładkę jak zwykle „Ciemna strona słońca”. Fajne, ale w kontekście całości jak zwykle nie po chuju.



Tytuł: Zebry z Bronxu
Scenariusz: Bartosz Minkiewicz, Tomasz Minkiewicz
Rysunki: Bartosz Minkiewicz, Tomasz Minkiewicz
Wydawca: BM Vision
Cykl: Wilq Superbohater
ISBN: 83-918443-5-8
Format: 210x297
Cena: 8,68
Data wydania: maj 2004
WWW: Polska strona
Kup w Merlinie (8,68)
Ekstrakt: 100%

powrót do indeksunastępna strona

77
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.