nr 5 (XXXVII)
czerwiec 2004




powrót do indeksunastępna strona

Piotr Warych
Reklama Nowego Roku

Ilustracja: Piotr Grabiec
Ilustracja: Piotr Grabiec
     - Nie wytrzymam. Po prostu nie wytrzymam - uderzyłem dłonią w kolano. Kate wychyliła głowę z kuchni.
     - Co się dzieje Peter?
     - W kółko przerywają film tą beznadziejną reklamą Nowego Roku!
     - Reklamują Nowy Rok? - Kate stanęła obok fotela zdejmując fartuch.
     - Sama zobacz - powiedziałem.
     - Kupujcie Nowy Rok! - darł się facet z reklamówki. - Kupujcie Nowy Rok!
     Wyszedłem z pokoju i rzuciłem się w ubraniu na łóżko.
     Kate zgasiła telewizor i weszła do sypialni.
     - Nie za wcześnie na spanie? - uśmiechnęła się zalotnie i zaczęła się rozbierać.
     - Peter, mam dla Ciebie prezent, ale musisz wyjść z sypialni i obiecaj, że nie będziesz podglądał.
     Obiecałem i wyszedłem. Wyjąłem z szuflady prezent dla Kate. Miła rzecz ta Wigilia.
     Minęło z dziesięć minut, a za drzwiami panowała cisza. Zapukałem lekko, ale nikt się nie odezwał. Zapukałem mocniej - też nic.
     - Kate? Mogę wejść?!
     Żadnej odpowiedzi.
     Otworzyłem drzwi i wpadłem w zupełną ciemność. Sięgnąłem ręką do kontaktu i minęło trochę czasu, nim zapaliłem światło.
     - Wszystkiego najlepszego - Kate siedziała naga na łóżku, przewiązana czerwoną kokardką.
     - Rozpakuj - powiedziała.
     Usiadłem obok niej i pociągnąłem za jeden koniec kokardki.
     - Jak ci się podoba?
     - Lepszy niż czekoladki - powiedziałem i oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
     Gdy nacieszyliśmy się już sobą, podałem jej małe pudełeczko.
     - Coś dla duszy.
     - Kolczyki! Jakie piękne! Dziękuje Peter - zarzuciła mi ręce na szyję.
     Miła rzecz ta Wigilia.
     Przez całe święta wylegiwaliśmy się w łóżku przynosząc sobie na zmianę śniadanie do łóżka i przerzucając kanały w telewizji.
     - O, znowu reklamują Nowy Rok - Kate zgłośniła. - Może kupimy? - zapytała.
     - Pewnie, że kupimy - zażartowałem. - I każemy mu robić przysiady.
     
     Sylwester spędziliśmy u Arniego.
     - Pamiętasz Peter, co było rok temu pierwszego stycznia? - spytała Kate, kiedy oglądaliśmy fajerwerki i stukaliśmy się szampanem.
     - Jasne, że pamiętam. Chodziłaś z tym palantem. Jak mu tam - Ralfem, czy coś w tym stylu.
     - Przestań - pocałowała mnie w usta.
     Jeszcze do tej pory pamiętam. Siedziałem wtedy w domu i czytałem "Buszującego w zbożu". A on i Kate paradowali przed moim oknem.
     - Jezu, jaka ona jest śliczna - myślałem wtedy. Gdybym to ja miał taką dziewczynę.
     Pół roku nieprzespanych nocy. Pół roku stawania na głowie i pół roku braku apetytu. Ale opłaciło się. W końcu Ralf okazał się zwykłym sukinsynem, a ja byłem pod ręką.
     Ale gdybym miał jeszcze raz przeżywać te pół roku, to niech mnie diabli, ale dziękuję.
     
     - Doskonale pamiętam, co było rok temu - nachyliłem się do Kate. - Pozwalałaś temu palantowi trzymać się za pupę.
     - Jesteś nieznośny - Kate dźgnęła mnie w bok.
     
     Wypiłem tyle, że nie wiem, jak doszedłem do domu. W ogóle mało pamiętam. Leżałem
     w łóżku i źle się czułem i myślałem, czy Kate też leży w łóżku i o mnie myśli.
     Włączyłem radio.
     - Witamy w nowym, 1997 roku tych, którzy już wstali i tych, co jeszcze się nie obudzili.
     - W 1998 ofiaro. Też się widać jeszcze nie obudziłeś - powiedziałem na głos.
     Wstałem i usiadłem przy biurku. Przez okno widać było białą pierzynę, która pokryła dosłownie wszystko.
     - Zupełnie jak rok temu - pomyślałem.
     Wyjąłem książkę na chybi trafił.
     - No proszę - "Buszujący w zbożu". Odruchowo zacząłem czytać, a kiedy oderwałem wzrok od książki, zobaczyłem przechodzącą chodnikiem parę. Chód kobiety wydał mi się dziwnie znajomy, a facet był na tyle bezczelny, że trzymał rękę na jej tyłku.
     - Zaraz! Moment! - zerwałem się z krzesła. - Przecież to Kate z tym palantem.
     Wybiegłem z domu. Ledwo ich dogoniłem.
     - Co ty wyprawiasz, Kate?! - szarpnąłem ją za ramię.
     Spojrzała, jak by pierwszy raz widziała mnie na oczy.
     - Czy my się znamy? - zmarszczyła czoło. A Ralf zdjął rękę z jej tyłka i zapytał, czy wszystko w porządku.
     - Chyba tak - wybełkotałem i stałem tak, aż Kate i Ralf zniknęli za rogiem.
     Stałem i stałem, aż dotarło do mnie, że reklama Nowego Roku nie była świątecznym dowcipem.
     Czeka mnie teraz pól roku nieprzespanych nocy i pół roku stawania na głowie, tylko dlatego, że nie kupiłem Nowego Roku.
     Nie pozostało mi nic innego, jak wrócić do domu i dokończyć "Buszującego w zbożu", a potem przeżywać wszystko jeszcze raz.
     Dobrze, że wiem, jak to się skończy.

powrót do indeksunastępna strona

16
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.