 | Brak ilustracji w tej wersji pisma | - Uspokój się, Ryjku - Włóczykij siedział nad strumieniem. Spokojnym wzrokiem obserwował tańczący w potoku spławik. - Zacznij od początku, tylko mów wolniej i wyraźniej - dokończył. - Słyszałem, że z morzem dzieje się coś dziwnego - rozgorączkowany Ryjek starał się mówić spokojnie. - Muminek mi to powiedział, a on dowiedział się od Migotka. Chciałem sam to zobaczyć, ale tata Muminka nie pozwala mi wejść na strych latarni, odkąd utknąłem w nowym oknie i tata Muminka musiał je zniszczyć, żeby mnie wydostać. - Ryjku, znam tę historię, przejdź do sedna... - łagodnie wtrącił Włóczykij. - No tak, ale właśnie dlatego stwierdziłem, że najlepszy widok na morze będę miał z Groty. Pobiegłem tam co sił w nogach. Gdy wlazłem do jaskini zauważyłem... Bukę - wyksztusił z siebie Ryjek. - Bukę? Niemożliwe... przecież mamy lato - Włóczykij nie był skłonny uwierzyć Ryjkowi, któremu często wydawało się, że jest świadkiem nieprawdopodobnych sytuacji. - Ale ja naprawdę ją widziałem! I... Włóczykiju... Buka nie żyła! - wyszeptał Ryjek i strachliwie obejrzał się za siebie w obawie, że Buka obserwuje go gdzieś z ukrycia. - Ryjku, musiałeś coś poplątać. Buka nie może umrzeć. Buka jest... jak pora roku, czy jak morze. Po prostu jest i będzie - uspokajał Włóczykij. - Kiedy ja widziałem! Nie kłamię, przysięgam Ci Włóczykiju! - namolnie przekonywał Ryjek. - Dobrze, chodźmy do Taty Muminka, ja i tak miałem z nim dziś porozmawiać... Chodźmy, on ci wytłumaczy - Włóczykij zwinął wędkę i ruszył nie czekając na Ryjka. Ten, zaskoczony, wpatrywał się jeszcze chwilkę za oddalającą się postacią, po czym znów obejrzał się z trwogą w oczach i puścił biegiem za kompanem. - Tato Muminka! Jesteś w domu?! - Włóczykij krzyknął ponownie. Poczekał jeszcze chwilę i otworzył drzwi. Na parterze latarni był pusto. Włóczykij wszedł i jeszcze raz zawołał: - Hop hop! Jest tu Kto?! - Cisza, niemal namacalna, zdawała się otulać przedmioty, których kształty traciły swą ostrość i linię. Włóczykij przetarł oczy i skierował się na piętro. Ryjek wsunął głowę za framugę, niuchnął parę razy nosem i wszedł za Włóczykijem. Na piętrze również nie było żywej duszy, więc skierowali swe kroki na strych. Ryjek zawahał się przez chwilę, pamiętając zakaz Taty Muminka, ale zaraz pognał za Włóczykijem. Klapa wejściowa na strych zaskrzypiała, gdy obaj przyjaciele wchodzili na poddasze. Na środku, w wiklinowym fotelu, otoczony stertą rupieci siedział Tata Muminka. - Dzień dobry Tato Muminka. Pukaliśmy, ale nikt nie otwierał. Chciałem sprawdzić czy wszystko w porządku - wytłumaczył się Włóczykij. - To nie był mój pomysł z wejściem na strych! - szybko dodał Ryjek. - Tato Muminka? - Włóczykij zbliżył się do seniora. Ten zaś tępo wpatrywał się w podłogę. - Tato Muminka czy coś się stało? Gdzie są wszyscy? Gdzie Mama Muminka? - Mama... - wychrypiał Tata Muminka - Mama Muminka śpi.... Ułożyłem ją na altanie...Tak ładnie śpi. - Przecież krzyczeliśmy, to znaczy Włóczykij wołał. Ja nie, ja byłem grzeczny. Ale Mama Muminka powinna się zbudzić - powiedział Ryjek. Zapadnia uniosła się i na strych wdrapał się przerażony Muminek. - Tato! Mama leży na altanie i nie rusza się! Coś się jej stało! Musimy tam iść szybko! - wołał wpadając w histerię. - Nigdzie nie ma Małej Mi! I Migotka też nie ma! - krzyczał coraz bardziej łamiącym się głosem. - Mamusia śpi synku... już nikt się nie zbudzi... - odpowiedział beznamiętnie Tata Muminka. - Tato Muminka... Proszę wyjaśnić nam... co się stało? - zapytał Włóczykij bojaźliwie. Tata Muminka wskazał na lunetę skierowaną w morze. Włóczykij podszedł powoli i spojrzał przez wizjer. ... Stałe jak pory roku, jak morze. Jak skały. Jak ja i Ty. Po prostu jest i będzie. Zawsze nadejdzie nowy dzień, nowy poranek. Myśli, zdarzenia i życie. Przecież musi być coś, co trwa...... Włóczykij zamknął oczy. Odwrócił się. - Czy to... koniec? - wyszeptał Włóczykij odchodząc od lunety. Tata Muminka przytaknął powolnym ruchem głowy. - Włóczykiju... - zapytał z rozszerzonymi ze strachu oczyma Ryjek - Co z nami będzie?
|