nr 7 (XXXIX)
wrzesień 2004




powrót do indeksunastępna strona

Autor
 Wszyscy kochają Lucy
‹50 pierwszych randek›
W hawajskiej scenerii żydowski weterynarz próbuje zdobyć miłość amerykańskiej blondynki. Całkiem miły film, ale byłby lepszy bez niemieckiego humoru.
Zawartość ekstraktu: 60%
‹50 pierwszych randek›
‹50 pierwszych randek›
Jakoś dziwnie namnożyło się nam latoś filmów, w których problemy z miłością splatają się z problemami z pamięcią. Z ekranów jeszcze nie zszedł “Efekt motyla” (tam, co prawda, pamięć odgrywa nader szczególną rolę), w zapowiedziach jest “Zakochany bez pamięci”, a między jednym a drugim można wpaść do kina na “50 pierwszych randek”.
Film jest sympatyczną komedią romantyczną, lekką, choć porusza niewesoły w istocie problem utraty pamięci. Oto notoryczny podrywacz Henry (Adam Sandler) zakochuje się – i to zakochuje naprawdę, bardzo ładnie jest tam w jednej krótkiej scenie pokazane, jak z chwili na chwilę przestaje mu zależeć na przelotnych romansach z turystkami – w Lucy Whitmore (Drew Barrymore), dziewczynie, która po wypadku samochodowym cierpi na zanik tak zwanej pamięci krótkotrwałej. Efekt jest taki, że czas jakby się dla niej zatrzymał: codziennie na nowo przeżywa dzień sprzed wypadku – a że były to akurat urodziny jej ojca, codziennie przyrządza mu tort ananasowy i codziennie z tym samym zapałem ogląda “Szósty zmysł”, który podarowała mu w prezencie. Życie ojca i brata jest całkowicie podporządkowane chronieniu Lucy przed informacją, że zamiast maja jest już październik. Pomaga im w tym niezmiennie piękna hawajska pogoda (zaraz... czy tam nie mają przypadkiem pory deszczowej? - a, mniejsza z tym), przyjaciele i stos gazet z dnia przed wypadkiem. Początkowo dziwiłam się, dlaczego trzymają dziewczynę pod kloszem, zamiast starać pomóc jej w zapamiętywaniu wydarzeń np. przez przyczepianie karteczek, jednak pewna scena wyjaśniła mi, dlaczego tak jest dla niej lepiej.
Henry codziennie wynajduje nowe, coraz bardziej zwariowane sposoby, by zwrócić na siebie uwagę Lucy, a kiedy wreszcie zyska przychylność jej rodziny – także sposoby pomocne w przypominaniu jej, kim jest i co się stało. Z rozrywkowego chłoptasia zaliczającego kolejne panienki niezauważalnie przeistacza się w osobę czułą, opiekuńczą i odpowiedzialną do tego stopnia, że gotów jest dla Lucy zrezygnować ze swojego największego życiowego marzenia.
“50 pierwszych randek” dobrze się ogląda. Bohaterowie – zarówno pierwszo- jak i drugoplanowi – są bardzo sympatyczni: uroczy jest Sean Astin w roli misiowatego brata Lucy, niespełnionego Mistera Hawajów, przemiła jest również hawajska właścicielka restauracji z groźnym synem i zabawny macho Ula – przyjaciel Henry’ego. Jest wiele momentów wzruszających i kilka naprawdę śmiesznych, szczególnie sceny z morsami, które przybijają piątkę lub posyłają całusa płetwiastą łapą. Szkoda tylko, że twórcy filmu nie mogli się powstrzymać przed wetknięciem w akcję kilku niesmacznych dowcipów fizjologicznych: wymiotujący mors lub szczegóły dotyczące ubocznych skutków zażywania sterydów anabolicznych to zdecydowanie nie to, co chciałabym oglądać w komedii romantycznej. Dość wątpliwy efekt wywołuje również ewidentnie obliczona na humorystyczny przerywnik postać pomocnicy/pomocnika Henry’ego – germańskiej istoty o niesprecyzowanej płci i silnym popędzie seksualnym. Jednak mimo tych kilku wad “50 pierwszych randek” zdecydowanie nadaje się do polecenia każdemu na przyjemny, letni wieczór.



Tytuł: 50 pierwszych randek
Tytuł oryginalny: 50 First Dates
Reżyseria: Peter Segal
Zdjęcia: Jack N. Green
Scenariusz: George Wing
Obsada: Sean Astin, Dan Aykroyd, Drew Barrymore, Adam Sandler, Rob Schneider
Muzyka: Teddy Castellucci
Dystrybutor: UIP
Data premiery: 30 lipca 2004
Czas projekcji: 99 min.
WWW: Strona
Gatunek: komedia
Ekstrakt: 60%
powrót do indeksunastępna strona

80
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.