nr 7 (XXXIX)
wrzesień 2004




powrót do indeksunastępna strona

Autor
 Artur alternatywny
‹Król Artur›
To wspaniały film o przyjaźni, wierności, obowiązku i odwadze. Przez przypadek bohaterowie noszą takie same imiona, jak postaci z pewnej znanej zachodnioeuropejskiej legendy. Ale w oglądaniu to nie przeszkadza.
Zawartość ekstraktu: 100%
‹Król Artur›
‹Król Artur›
Patrząc na tytuły najnowszych hollywoodzkich przebojów: “Troja”, “Król Artur”, można by powiedzieć, że obrodziły nam ostatnio adaptacje klasycznych opowieści, gdyby nie to, że “Król Artur” w żaden sposób adaptacją nie jest. Nie można go nawet nazwać filmem “luźno inspirowanym”, jakim bez wątpienia była “Troja”, gdyż oprócz kilku nazw własnych i ogólnej lokalizacji nie ma on zupełnie nic wspólnego z legendą arturiańską.
Przede wszystkim nie ma tam magii i mistycyzmu. “Król Artur” upozowany jest na film historyczny: w czołówce pokazuje się napis, że oto jakoby oglądamy rekonstrukcję prawdziwych wydarzeń, które stały się podstawą legendy. Doprawdy trudno sobie jednak wyobrazić, w jaki sposób wymyślona przez scenarzystę historia miałaby przerodzić się w opowieści o Rycerzach Okrągłego Stołu takich, jakimi je znamy. Nie jest to bowiem “odbrązowiona baśń”, jak np. wczesne wiedźmińskie opowiadania Andrzeja Sapkowskiego, lecz zupełnie inna opowieść. Opowieść bardzo piękna, podniosła, wzruszająca, dająca nadzieję. Ale równie dobrze mogłaby się rozgrywać w Cymmerii, Nilfgaardzie albo Śródziemiu.
Już przy oglądaniu “Gladiatora” i “Ostatniego samuraja” odniosłam wrażenie – spotęgowane następnie przy “Troi” i “Królu Arturze” – że filmom tym wyszłoby na dobre, gdyby akcja nie działa się w określonym miejscu i epoce historycznej, lecz w jakiejś wymyślonej krainie, luźno inspirowanej Japonią, starożytnym Rzymem czy Grecją. Wówczas nikt nie miałby pretensji, że gladiusem nie wykonuje się cięć, cesarz jest za mało wyniosły, a posągi w pałacu o tysiąc lat późniejsze. Oczywiście, wszyscy są już chyba przyzwyczajeni do kreatywnego traktowania realiów historycznych przez amerykańskich scenarzystów (znana anegdotka o tym, że w ekranizacji “Quo vadis” to chrześcijanie będą pożerać lwy, aby był happy end) i zdają sobie sprawę, że filmy kostiumowe należy oglądać jak bajkę, ale posiadanie wiedzy z różnych dziedzin czasem przeszkadza w percepcji – jednego będzie irytować niewłaściwy kształt wieżyczki czołgu z II wojny światowej, drugiego – wczesnorzymska kawaleria w strzemionach, a kogoś jeszcze – architektura lub wygląd zbroi. Wszystkich natomiast – no, chyba, że mają bardzo dużo testosteronu – irytować będzie heroina uganiająca się po śniegu w powiewnej, półprzezroczystej sukience.
Jeżeli jednak pominiemy powiewne sukienki i plecione z rzemieni zbroje bikini, filmowi “Król Artur” trudno jest coś zarzucić. Opowiada historię o człowieku, który – nie będąc już młodzieńcem – nagle orientuje się, że strzegąc przez całe lata granic Rzymu przed “dzikusami” (w istocie – prawowitymi właścicielami swojej ziemi) nie bronił bynajmniej ostoi wpojonych mu w dzieciństwie wzniosłych ideałów, lecz państwa, które popiera tortury i wyzysk. Trochę zaskakujące jest to, że zdaje sobie z tego sprawę tak późno – może to jednak z powodu wychowywania przez szlachetnego człowieka i późniejszego życia na peryferyjnej placówce. Nagle Artur musi podjąć decyzję stanięcia ramię w ramię z dawnymi wrogami, również dlatego, by wspólnie bronić się przed jeszcze większym zagrożeniem. W filmie co chwila mowa jest o wolności, lecz Artur i Piktowie muszą raczej walczyć o fizyczne przetrwanie – taktyką Sasów jest bowiem mordowanie wszystkich na swojej drodze.
Bardzo pięknie ukazane są w filmie moralne rozterki i wybory dowódcy: konieczność wyruszenia w śmiertelnie groźną misję w przeddzień “wyjścia do cywila”, decyzja opieki nad bezbronnymi wieśniakami, których eskortowanie może skończyć się klęską całego oddziału. Zadziwiająco – jak na amerykański film – wielostronnie przedstawione są sprawy religijne: widzimy zarozumiałych dostojników kościelnych i fanatycznych mnichów, gotowych znęcać się nad poganami “dla ich dobra”, ale również modlitwę i szczerą wiarę Artura, gotowego ofiarować własne życie w obronie przyjaciół. Marginalnie ale interesująco poruszony jest również problem żołnierzy, którzy przez piętnaście lat spędzonych w oddalonej o tysiące mil od rodzinnych stron strażnicy liczą każdy dzień do pory powrotu, by, gdy ona nadejdzie, nagle orientują się, że wrośli w obcą ziemię, a być może nie bardzo mają do czego wracać, skoro zabrano ich z domów – czy też raczej jurt – w dzieciństwie.
Piękne i nastrojowe są w “Królu Arturze” zdjęcia; aktorzy też spisali się świetnie, choć nie mają zbyt wielkiego pola do popisu. Najbardziej przekonujące – i interesujące jednocześnie – są postaci drugoplanowe: szczególnie Bors, który ukazany jest jednocześnie jako prymitywny zabijaka i zadziwiająco czuły ojciec licznej rodziny.
Trudno było mi oprzeć się przed porównywaniem “Króla Artura” z innym filmem z królem w tytule, który choć wszedł na ekrany ponad pół roku temu, nadal budzi dość żywe emocje. W ekranizacji Petera Jacksona zabrakło tego ducha, powiewu jakiejś niedostępnej nam na co dzień podniosłości; na poczynania bohaterów patrzyłam bez większych emocji – i chyba nie tylko dlatego, że dokładnie wiedziałam, kto zginie, a kto przeżyje. “Król Artur” oprócz dobrych scen batalistycznych zawiera coś, co sprawia, że szczerze kibicujemy bohaterom – nawet jeśli są tak zniszczeni wojną, że chwilami bardzo cienka granica dzieli ich od zostania bandą zwykłych morderców. Może jest to charyzma tytułowego bohatera, a może coś jeszcze – coś, co uchwycił Sławomir Idziak w zamglonych, zaśnieżonych krajobrazach Brytanii – odblask dawnej chwały. Wielkość. Legenda.



Tytuł: Król Artur
Tytuł oryginalny: King Arthur
Reżyseria: Antoine Fuqua
Zdjęcia: Sławomir Idziak
Scenariusz: David Franzoni, John Lee Hancock
Obsada: Ioan Gruffudd, Stellan Skarsgård, Keira Knightley, Clive Owen, Hugh Dancy, Stephen Dillane, Ray Winstone, Til Schweiger
Muzyka: Hans Zimmer
Dystrybutor: Forum Film
Data premiery: 23 lipca 2004
WWW: Strona
Gatunek: historyczny, przygodowy
Ekstrakt: 100%
powrót do indeksunastępna strona

76
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.