nr 7 (XXXIX)
wrzesień 2004




powrót do indeksunastępna strona

 Pracowity dzień
Dobromiła Górczyńska (ur. 1986) uczy się w LXVII L.O. w Warszawie. Od najmłodszych lat lubiła pisać zapełniając liczne zeszyty mniej lub bardziej naiwnymi dziecięcymi historyjkami, ale "na poważnie" zabrała się za to jakże niewdzięczne zajęcie mniej więcej rok temu. Lubi patrzeć w gwiazdy i wąchać książki.
Ilustracja: Wojciech Gołąbowski
Ilustracja: Wojciech Gołąbowski
Tego dnia miałem dużo do zrobienia. Najpierw sprawdziłem pocztę - znowu same reklamy. Powoli zaczynają mnie denerwować. Szczęśliwie przyszła też kartka od cioci z USA. Miło, że ktoś o mnie pamięta.
Odwiedziłem wydawnictwo, żeby dowiedzieć się, co z moją książką. Okazało się, że lada chwila pojawi się w sprzedaży. Na całe ich szczęście. Przy okazji zajrzałem do księgarni. Przeszukałem nowości, ale nie pojawiło się nic godnego uwagi. W biurze podróży dowiedziałem się, jak stoją ceny w kurortach górskich. Chciałem zabrać Monikę na jakiś weekend w Tatry, póki leży śnieg. Jak zwykle cholernie drogo, ale znalazłem jakieś miłe last minute. Zorientowałem się też w cenach kasków motocyklowych - znalazłem nową ofertę w niezwykle korzystnej cenie. Będę musiał sobie kupić, zanim zabiję się przez ten stary.
W międzyczasie zjadłem coś na szybko - tanią pizzę z mikrofalówki popijaną colą. Codziennie powtarzam sobie, że muszę się lepiej odżywiać, a i tak nic z tego nie wychodzi. Tym bardziej, że jedząc, czytałem jakieś artykuły w "Wyborczej", sam już nawet nie pamiętam o czym. Wpadłem na chwilę do przyjaciół i dowiedziałem się, że u nich wszystko po staremu. W międzyczasie sprawdziłem rozkład jazdy pociągów do Zakopanego. Chciałem zajrzeć do kawiarenki i przy okazji zobaczyć, czy ktoś ze znajomych jeszcze tam wpada, ale przypadkiem natknąłem się na galerię jakiegoś nieznanego artysty. Obrazy miał naprawdę dobre, tak że nawet nie zauważyłem, kiedy minęła godzina. W kawiarence spotkałem paru starych kumpli z tych pięknych czasów, kiedy bywaliśmy tam codziennie, każdy nad swoim piwskiem, prowadząc pokręcone rozmowy. Pojawiło się za to wielu nowych, nieznanych mi ludzi. Cóż, już nie jestem tam stałym bywalcem.
Wieczorem byliśmy tylko my dwoje - ja i Monika. Wiele słów, których się nie zapomina, wiele wzruszeń. Kiedy musiała już iść, spojrzałem na zegarek - pierwsza w nocy. Też już powinienem pójść spać.
To był pracowity dzień. Wsunąłem klawiaturę, wstałem od komputera i podreptałem do łóżka.
powrót do indeksunastępna strona

15
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.