Pasiaki nawiewają
„Więzień: Podkop” Jarosława Żukowskiego bazuje na tym i na owym (pierwsze skojarzenie: Arkas), dając udany efekt polskiego kolorowego komiksu humorystycznego w standardowym formacie albumowym.  |  | ‹Więzień. Podkop› |
Album silnie kojarzy się przede wszystkim z czarno-białym greckim „Dożywotnikiem”. Tam Arkas przedstawia w czarnym humorze perypetie skazanych na dożywocie lub karę śmierci penitentów więzień, głównym bohaterem czyniąc jednego z nich, nazwanego właśnie Dożywotniakiem. Tu, u Jarosława Żukowskiego, nie ma głównego bohatera, zarówno więźniowie, jak i strażnicy pełnią tu równoplanowe role. Zazwyczaj zresztą występując grupowo. Nawet w przypadku graficznego opisu perypetii pojedynczego więźnia, Żukowski nie nadaje mu imienia czy nazwiska, w razie potrzeby posługując się odpowiednim epitetem czy stanowiskiem (przykładowo: Mikrus, Naczelnik, wyjątek: Wielki Bo). Konsekwencją tego jest brak przywiązania czytelnika do bohaterów, a więc i dystans do przedstawianych historii. Połowę albumu zajmują historyjki jednoplanszowe, drugą połowę – właściwy „Podkop”. Akcja wszystkich koncentruje się na życiu codziennym mniej lub bardziej pechowych więźniów, ze szczególnym akcentem położonym na kolejnych próbach ucieczki (także sfingowanych przez strażników). Sporo tu humoru bazującego na pechu, nieporozumieniach, obyczajowości, a także mniej lub bardziej znanych kawałach. Album jest pełen „mądrości” wypisywanych w formie graffiti na ścianach. Tak zwane „mądralki” występują zarówno na okładce (czwartej stronie okładki), jak i na planszach. Znane z murów naszych miast, często niosą w sobie spory ładunek dodatkowego humoru słownego. Czarno-białe historyjki o pechowych więźniach można było wcześniej oglądać w AQQ. Kolorowe – w „Kelwinie i Celsjuszu”. A skoro mowa o kolorystyce: Żukowski zastosował technikę mieszaną. Obok klasycznych jednobarwnych plam, ograniczonych czarnymi kreskami, mamy tu także komputerowo nakładane cieniowanie na „zwykłe” tło oraz czysto komputerowe tło i elementy – bez czarnej kreski. Efekt wywołuje równie mieszane (co technika) uczucia. Wydaje się, że owego połączenia można użyć o wiele lepiej.
Tytuł: Więzień. Podkop Scenariusz: Jarosław Żukowski Rysunki: Jarosław Żukowski ISBN: 83-7254-508-1 Cena: 16,50 Data wydania: czerwiec 2004 Ekstrakt: 70%
Lekarstwo na depresję
“Kim chciałbyś zostać?” pyta stary wróbel swego młodego syna. “Sierotą”, odpowiada tamten bez zawahania. Lubicie taki rodzaj humoru? Nie zabraknie go w “Tato, ja latam”, pierwszym na naszym rynku albumie greckiego komiksiarza Arkasa z cyklu “Niskie loty”.  |  | ‹Tato, ja latam!› |
Ciężkie jest życie ojca samotnie wychowującego nieznośnego dzieciaka. Zwłaszcza, gdy jest się wróblem, od którego żona uciekła z jaskółką, mieszkającym w zanieczyszczonym miejskim środowisku. Mimo głębokich starań stojącego na granicy depresji rodzica, młody wróbel coraz bardziej staje się cynicznym cwaniakiem i sadystą, dręczącym psychicznie swego antenata. Śmietniki, anteny, przewody niskiego i wysokiego napięcia, sygnalizacja świetlna, dachy i gzymsy – każde miejsce jest dobre, by poznawać świat (zwłaszcza jego mroczniejsze strony) i odkrywać przez całkowicie zdołowanym już ojcem nowe prawdy życiowe. Gołębie, jaskółki, kanarki, koty, nietoperze – jakże cenne źródła informacji! Nowe znajomości – nowi wrogowie... Arkas dał się poznać polskim czytelnikom jako autor przepełnionego czarnym humorem “Dożywotniaka”. Do tej pory wydano dwa albumy z tej więziennej serii: “Parszywe towarzystwo” i “Szczur w zupie”. W zapowiedziach jest trzeci album z tej serii, “Doktorze, jest mi ciężko” oraz kontynuacja przygód wróbli, “Wróblem jesteś i wróblem zostaniesz”. Choć autorska kreska jest w obu cyklach podobna, różnice między nimi widać już na pierwszy rzut oka. “Dożywotniak” jest rysowany w formie czarno-białych pasków (album ma format poziomy), “Niskie loty” są klasycznymi planszami, kolorowanymi oszczędnie, ale ładnie – ascetyczne barwy pasują do prezentowanych treści. Nieco inny jest także rodzaj humoru: w cyklu o więźniach odsiadujących najcięższe kary akcja koncentruje się wokół tematów życia i śmierci, wolności i więziennej izolacji, samotności i niechcianego towarzystwa. Tymczasem osią fabuł jednoplanszowych miejskich historyjek jest trudne wychowywanie potomstwa, widzącego i rozumiejącego o wiele więcej, niż by tego sobie życzyli rodzice (tu: jeden załamany ojciec). W obu tych polach czarnego humoru Arkas porusza się bez problemów – żarty nie nużą, oszczędnie zarysowana mimika twarzy (dziobów) zręcznie podkreśla komiczny w swej wymowie, przejaskrawiony pesymizm bohaterów. - Synku, matka cię zostawiła, ale przecież masz mnie! - Nieszczęścia chodzą parami... Jesteś zdołowany przeładowaniem obowiązkami? Coś w życiu poszło nie tak? Znalazłeś się w psychicznym dołku? Sięgnij po “Niskie loty” jak po sprawdzone lekarstwo... Wyciągną cię z najgłębszej depresji!
Tytuł: Tato, ja latam! Tytuł oryginalny: Χαμηλές Πτήσεις: Μπαμπα, πεταω! Rysunki: Arkas Tłumaczenie: Ioannis & Katerina Papadomichelaki Wydawca: WIP Cykl: Niskie loty ISBN: 83-89583-04-6 Format: 64s. Cena: 14,90 Data wydania: sierpień 2004
Tyle śmiechu, ile łez
Po poprzednim, nieco mniej interesującym albumie o przygodach Yoty i mieszkającej wraz z nim tytułowej „video girl”, tom dziewiąty serii znamionuje pewną zmianę na plus. W warstwie fabularnej wreszcie zaczyna się coś dziać, a i relacje w trójkącie Yota-Moemi-Ai stają się znacznie bardziej skomplikowane, co pozwala scenarzyście na zainscenizowanie wielu zarówno dramatycznych, jak i zabawnych sytuacji.  |  | ‹Video Girl Ai #9› |
Pomimo swoistej amplitudy poziomu „Video Girl Ai”, manga Masakazu Katsury wciąż pozostaje jednym z najciekawszych wydawnictw tego typu w naszym kraju. Przede wszystkim dlatego, iż autorowi udaje się doskonale łączyć różne nastroje. Zarówno w przeciwieństwie do „Love Hina”, gdzie najważniejszy jest slapstickowy humor, jak i „Marsa”, którego boleściwa forma czyni z tego komiksu nader poważny melodramat z życia nastolatków. W „VGA” mamy natomiast wszystkiego po trochu i to w dobrze odmierzonych proporcjach. Tyle śmiechu, ile łez. Tym razem bardzo dokładnie przyglądamy się skomplikowanym relacjom łączącym Yotę, mieszkającą z nim Ai oraz nowoodkrytą „starą” miłość Yoty, Moemi, z którą chłopak zaczął się spotykać po wpadce z Nobuko. Ten specyficzny trójkąt – bez żadnych podtekstów czy aluzji – dostarcza nam wiele ciekawych spostrzeżeń na temat stosunków międzyludzkich. Nie da się bowiem sprowadzić „VGA” jedynie do komiksu dla nastoletnich czytelników; w sytuacji podobnej do bohaterów tej mangi może się przecież znaleźć każdy z nas. Co jednak takiego się wydarzyło, iż akcja nagle nabrała rumieńców? Motorem napędowym stała się przemiana, jakiej uległa Ai, odzyskując utracone kilka tomów wcześniej wspomnienia. W tym również wspomnienia tego, co łączyło ją z Yotą. Położenie, w jakiej znalazła się „video girl”, jest zdecydowanie nie do pozazdroszczenia: Ai doskonale zdaje sobie sprawę z tego, co chłopak czuje do Moemi i chociaż stara się, jak może, tłumić w sobie własne uczucia, okazuje się to niezwykle trudne. By nie rzec: niewykonalne. Całej sytuacji nie ułatwia również sam Yota, który – na przemian bądź to swoim gapiostwem, bądź to zaskakującą jak na tak młodego człowieka odpowiedzialnością – wystawia obie dziewczyny, a przede wszystkim Moemi, na ciężką próbę. Inna sprawa, że scenarzysta piętrzy przed nim wiele zaskakujących trudności… W tomie dziewiątym, choć najwięcej ważkich zdarzeń przytrafia się Ai, także Yota i Moemi są pełnoprawnymi głównymi bohaterami. Autor często oddaje im w toku narracji „głos”, abyśmy mogli zaistniałe wydarzenia poznać ze wszystkich trzech punktów widzenia. Co rusz zmienia się optyka. Nie tylko dynamizuje to akcję, ale przede wszystkim pozwala poznać bliżej psychikę bohaterów – ich tok rozumowania, myśli, pragnienia. Nie da się jednak ukryć, że i tak najwięcej sympatii czytelnika zaskarbia sobie „video girl”. Jej wewnętrzna walka o to, aby stać się „człowiekiem z krwi i kości”, wydaje się być z góry skazana na porażkę. Podstawą zwycięstwa jest dlań bowiem uczucie do Yoty, na które pozwolić sobie nie może, nie chcąc zniszczyć tego, co narodziło się między chłopakiem a Moemi. Być może nawet sama Ai nie zdaje sobie jeszcze z tego sprawy, ale postępując w ten sposób jest znacznie bardziej ludzka od… innych ludzi. Autorowi udało się wtłoczyć nieco świeżej krwi do odrobinę skostniałej już i powoli zaczynającej nużyć fabuły komiksu. Należy mieć nadzieję, że siłą rozpędu także następny tom zachowa poziom swego poprzednika. Widoki na to, w każdym razie, są.
Tytuł: Video Girl Ai #9 Tytuł oryginalny: Den'nei shojo Scenariusz: Katsura Masakazu Rysunki: Katsura Masakazu Tłumaczenie: Mateusz Łukasik Cykl: Video Girl Ai ISBN: 83-88-272-96-9 Format: 115x170 Cena: 15,90 Data wydania: maj 2004 Ekstrakt: 60% |