Miło zobaczyć, jak wolny rynek podnosi jakość książek. SuperNOWA, pchnięta ostrogą młodszych wydawnictw, ponownie wprowadza na rynek „Oko” Zbigniewa Batki, świetnie napisaną radosną kpinę ze wszystkiego z solidnym przesłaniem.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Absurd, dygresje, przeloty z jednego nieprawdopodobnego miejsca w inne, jeszcze mniej prawdopodobne; postacie rysowane w sposób jawnie groteskowy, wydarzenia kpiące ze wszelkiej logiki – oto „Oko” Zbigniewa Batki. Lekko wchodząca w czytelnika opowieść, która jednak pozostaje w myślach na długo i trawi umysł licznymi pytaniami. Nieustająca feeria dowcipów, podszyta jednak niewesołymi obserwacjami. Nie doszukujmy się tu spójnej fabuły – nie po to „Oko” powstało. Przede wszystkim jest to nieustająca kpina z wszelkich ideologii. To ostra satyra polityczna, której ostrze sięga w głąb lat, naruszając schematy myślowe wykuwane przez wieki i do dziś trwające. Jakichżeż idei tam Batko nie wyśmiał! Nie szczędzi patriotyzmu, opowieści o wsiowych sielankach, miłości do dzikusa, demokracji, ustrojów idealnych… Te i inne wielkie pomysły naszych przodków obrywają od autora kijem absurdu, sugerując czytelnikowi zdrowe przemyślenie mądrości, zdawałoby się niewzruszonych. „Oko” nie patrzy jednak jedynie w przeszłość. Batko żyje wśród nas i w swoim krzywym zwierciadle groteski odbija otaczającą rzeczywistość. Drobne wady rosną w jego książce do rozmiarów gargantuicznych, porażając bezsensownością i jaskrawym pokrewieństwem z naszą codziennością. Poprzez wyolbrzymianie autor umiał wykpić nasze elity, choć i soli narodu porządnie się oberwało. Ważny w „Oku” jest język, jakim powieść napisano. Akcja wije się niczym górski potok przez środowiska i krainy, przed oczami czytelnika pojawiają się coraz to nowe obrazy, a konfiguracja postaci i ich wzajemnych stosunków obraca się w tempie CD-ROMu, jednak wzrok czytelnika nie wyhamowuje nawet na jednym wyrazie. Książka płynie przed oczyma, czyta się prawie sama. W dodatku nieustanne kpiny autora podawane są swobodnie i z wdziękiem, bez napuszenia i podkreślania własnego dowcipu. Doprawdy, trudno się dziwić, że pierwsze wydanie tej powieści było nominowane do nagrody Zajdla. Szkoda, że autor uległ modom i przerwał tok powieści niemądrym fragmentem, w którym stara się jawnie porozumieć z czytelnikiem. Nic to nie wnosi, żadnych istotnych konsekwencji nie powoduje, wybija jedynie czytającego z rytmu i równowagi. Chwali się Zbigniewowi Batce, że to jedyna taka odautorska notka i więcej nas takimi wynalazkami nie raczy. „Oko” kończy się niejednoznacznie. Najpierw autor zdaje się oddawać hołd tezie o wyższości tego co bliskie nad tym, co odległe, nad przewagą uczuć do bliźniego nad ideologiami wszelkiej maści. Jednak byłoby to zbyt mało przewrotne i Batko zawija akcję jeszcze parę razy kończąc w rejonach, w których każdy czytelnik sam musi znaleźć swoją drogę.
Tytuł: Oko Autor: Zbigniew Batko ISBN: 83-0754-030-9 Format: 240s. 125×195mm Cena: 22,50 Data wydania: 5 sierpnia 2004 Ekstrakt: 90% |