Dlaczego zwyczajny, domowy komputer posiada seryjny numer o powalającym stopniu skomplikowania, np: CQ124765900-03312-DiP/22/4, zapisany w miejscu, które wymaga przesuwania mebli, aby go odczytać? Co niszczarka do śmieci w kuchennym zlewie może zrobić z kartonem po soku? Jak to się dzieje, że co roku ponad 400 000 Amerykanów cierpi na urazy spowodowane przez łóżka, materace i poduszki…? Bill Bryson w książce „Zapiski z wielkiego kraju” nie odpowiada na te pytania. Ale je zadaje. Zadaje i rzuca w próżnię zostawiając czytelnika w stanie chronicznego zdumienia tą przedziwnie absurdalną rzeczywistością, jaką stanowią Stany Zjednoczone Ameryki Północnej.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Autor tego przezabawnego i przebłyskotliwego zbioru felietonów urodził się i wychował w Ameryce, następnie przez ponad dwie dekady mieszkał w Anglii, po czym wraz z żoną i dziećmi powrócił do ojczystego kraju. Czasoprzestrzenny dystans, jakiego nabrał przez ten okres, pozwala mu na obserwowanie swoich rodaków i ich zwyczajów z zupełnie innej perspektywy. Wnikliwemu przypatrywaniu się towarzyszy niemal nieustannie zdumienie i rozbawienie, często przeplatane gorzkimi refleksjami, bo te śmieszne zwyczaje albo kosmiczne prawa potrafią wywołać całą gamę reakcji: od szczerego śmiechu, poprzez zdumione podniesienie brwi, pobłażliwe pokiwanie głową, niepokojące zawieszenie wzroku, uderzenie w stół ze złością, aż do autentycznego przerażenia (co mi akurat zdarzyło się przy felietonie o amerykańskich „zabawach z bronią”, wcześniejszym o kilka lat od filmu Moore’a). Bryson z pasją oddaje się pochłanianiu roczników statystycznych i tym podobnych zestawień; z równie wielką pasją przytacza wyłuskane stamtąd dane, okraszając je stosownym, najczęściej nieco zgryźliwym i bardzo trafnym komentarzem. I tak na przykład z książki „Księga ryzyka. Fascynujące dane o grożących Ci codziennie niebezpieczeństwach” autor dowiedział się (po czym podzielił tą wiedzą z czytelnikami jego felietonów), że gdyby podjął pracę na farmie byłby trzy razy bardziej narażony na utratę kończyny, a dwa razy bardziej na śmiertelne zatrucie, niż gdyby spokojnie siedział w domu. A także, że jego „szanse zostania zamordowanym w ciągu najbliższego roku są jak jeden do 11 000, śmierci przez zadławienie – jak jeden do 150 000, bycia zabitym przez awarie tamy jak jeden do 10 milionów, a ugodzonym w głowę ze skutkiem śmiertelnym przez coś spadającego z nieba jak jeden do 250 milionów”…. W ten sposób poznajemy całe multum amerykańskich ciekawostek, jak choćby taką niewinną, że „w roku 1995 hakerzy komputerowi włamali się do strzeżonych systemów Pentagonu 161 000 razy. To daje nam osiemnaście nielegalnych wejść co godzina, przez okrągłą dobę. Jedno co 3,2 minuty”. Takie dane właściwie tłumaczą się same. Oczywiście oprócz spraw o doniosłej wadze państwowej, Bryson porusza również te mniej istotne dla Ameryki jako takiej, bardziej natomiast istotne dla naprawdę przyjemnego czytania jego wynurzeń. Znajdziemy tu bardzo dużo wątków z życia samego autora, dotyczących jego rodziny, serwowanych w humorystycznym sosie, które dają nam – czytelnikom – obraz pogodnego, niezaradnego faceta, z rysem dziecięcej ciekawości i przekory, potrafiącego śmiać się z siebie samego z równym zacięciem, co z każdego innego lekko „ogłupiałego” Amerykanina. Książka prezentuje siedemdziesiąt osiem felietonów, powstałych w latach 1996-1998 i publikowanych w jednym z amerykańskich magazynów. Oczywiście są wśród nich lepsze i gorsze, bardziej i mniej zabawne, bardziej i mniej przystępne dla polskiego czytelnika (czasami odnoszą się do przejawów kultury zupełnie u nas nieznanej i operują mało zrozumiałym humorem), jednak z czystym sumieniem mogę zbiór ten szczerze zarekomendować każdemu, kto gustuje choć odrobinę w przyglądaniu się otaczającej nas rzeczywistości.
Tytuł: Zapiski z wielkiego kraju Tytuł oryginalny: Notes from a Big County Autor: Bill Bryson Przekład: Dagmara Chojnacka ISBN: 83-7150-668-6 Format: 356s. 125×183mm Cena: 29,90 Data wydania: 20 lutego 2004 Ekstrakt: 90% |