Nie pomogło ubranie Halle Berry w skórzany kostium i danie jej do ręki pejcza. „Catwoman”, ze sztampowym scenariuszem i nieudolną realizacją, jawi się jako bezczelny skok na kasę. Na szczęście nieudany.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Historia Kobiety – Kota (Kocicy?) jest jednym z odprysków batmanowskiej serii, w której pojawiała się ona jako postać wysoce niejednoznaczna, po części jako arcyłotr, przeciwnik Batmana, po części jako jego sprzymierzeniec (sprzymierzeńczyni?). Sięgnął po tę postać wcześniej Tim Burton w filmie „Powrót Batmana” („Batman Returns”, 1992), powierzając jej rolę Michelle Pfeiffer, będącej wówczas u szczytu swej kariery. Stworzyła ona wraz z Michaelem Keatonem chyba najciekawszą batmanowską parę, bijąc na głowę Kim Basinger, Nicole Kidman, nie mówiąc już o Alicii Silverstone (która była parą raczej dla Robina, niż Batmana). Kończąc ten historyczny wstęp warto jeszcze wspomnieć o komediowej ekranizacji przygód Człowieka-Nietoperza z 1966 r. (reż. Leslie H. Martinson), gdzie Kocica (grana przez Lee Meriwether – Miss Ameryki A.D. 1955) była komunistyczną agentką i nazywała się naprawdę Towarzyszka Kitanya Irenya Tantanya Karenska Alisoff (pseudonim „Kitka”)... Wyjaśnienie, dlaczego po raz trzeci Catwoman powraca na ekran filmowy, jest proste. Przy obecnym zalewie ekranizacji komiksów, z których większość przynosi niemałe zyski, producenci wertują kolejne zeszyty, poszukując niewykorzystanych jeszcze postaci. A historia o Kobiecie – Kocie ma z dwóch powodów szanse na odniesienie sukcesu. Po pierwsze – to, co jest właściwe dla większości historii o superbohaterach – wewnętrzne rozdarcie postaci, będącej z jednej strony spokojną, cichą dziewczyną, a z drugiej strony drapieżną kocicą, daje możliwość wprowadzenia do komiksowej historii odrobiny psychologicznej głębi. Po drugie – z samego założenia Catwoman musi być istotą seksowną, a komiks odziewa ją jednocześnie w niedwuznacznie kojarzące się skórzane wdzianko. Zatrudnienie do tej roli odpowiedniej aktorki może zwabić do kina przynajmniej rzesze nastolatków. Wyłożono więc na film bez wahania 85 milionów dolarów, szkoda tylko, że nie zatrudniono scenarzysty ani reżysera. „Kobieta – Kot”, bowiem, w reżyserii speca od efektów specjalnych Pitofa, jawi się jako bezczelny skok na kasę. Mamy dobry temat (choć wyeliminowaliśmy zeń Batmana, cały film oddając Kocicy), mamy w ekipie piękną i seksowną laureatkę Oscara Halle Berry, na dodatek z doświadczeniem w komiksowych filmach („X-men”), zatrudnijmy speca od warstwy wizualnej Pitofa („Vidocq”) i pieniądze same spłyną do kasy. Niekoniecznie. Widzowie na Zachodzie nie dali się nabrać. Film okazał się bowiem bardzo zły. Po pierwsze - scenariusz. Podczas gdy komiksowe historie ostatnio w kinie zaczynają wykazywać coraz większą złożoność („X-men”, „Hulk”, „Spider-Man 2”), John D. Brancato, Michael Ferris i John Rogers przygotowali najbardziej naiwną i sztampową historię. Patience Phillips jest cichą pracownicą firmy kosmetycznej, przypadkowo odkrywa śmiercionośne działania uboczne jednego z produktów swej firmy i spisek zawiązany przez jej przełożonych George i Laurel Hedare (w małej roli powraca Sharon Stone), przez co zostaje zabita. Wskrzeszona przez magicznego kota, powraca na świat w dwóch wcieleniach – już nie tak spokojnej, ale nadal zwyczajnej Patience oraz drapieżnej i niezwykle wygimnastykowanej Kocicy. Co potem? Oczywiście – zemsta, czyli dużo skoków, pościgów, bijatyk, a mało sensu i całkowity brak jakichkolwiek zaskoczeń. Widzieliśmy to już dziesiątki razy, a w tym przypadku raczej nie ma powodów, aby oglądać ponownie, bo film od strony realizacyjnej wydaje się być równie nieudolny. Fatalna reżyseria Pitofa powoduje, że film jest straszliwie rwany i męczący w oglądaniu, bez płynności, ciągłości, sensownego następstwa ujęć i scen. Montaż z cięciami średnio co pół sekundy niestety nie tylko w scenach akcji przyprawia o torsje, monotonna muzyka dla odmiany usypia i nie ratują filmu nawet efekty specjalne (swoją drogą, skąd to wciąż pokutujące przekonanie, że kasa na efekty specjalne może w filmie wynagrodzić wszystkie braki?). Halle Berry kolejną swą rolą stara się chyba udowodnić, że Oscar był jej przyznany tylko ze względów rasowych. Jako tako broni się jeszcze jako Patience, ale więcej drapieżności ma 10-letni kot spędzający większość dnia na parapecie nad kaloryferem. O innych rolach, wliczając w to Sharon Stone, zapomina się 3 minuty po zakończeniu filmu. Oczywiście, skórzany kostium z pejczem odsłania częściowo wdzięki ciemnoskórej piękności, ale już w większej okazałości mogliśmy je przecież widzieć w „Kodzie dostępu” i „Monster’s Ball”. Nawiązując do recenzji „Shreka 2” autorstwa Michała R. Wiśniewskiego, zauważę, że Halle Berry nie jest godna Michelle Pfeiffer czyścić kuwety.
Tytuł: Kobieta-Kot Tytuł oryginalny: Catwoman Reżyseria: Pitof Zdjęcia: Thierry Arbogast Scenariusz: John Rogers, John D. Brancato, Michael Ferris, Mike Ferris Obsada: Halle Berry, Sharon Stone, Benjamin Bratt, Lambert Wilson Muzyka: Klaus Badelt Data premiery: 3 września 2004 Czas projekcji: 97 min. Gatunek: akcja Ekstrakt: 30% |