Zdaje się, że kwietniowy „Trach”, o którym pisałem w NTU#3 podgrzał zinową koniunkturę w Polsce. Skutkiem tego, w mojej skrzynce pocztowej wylądowały cztery nowe numery „Ziniola”.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Oczywiście szczegółowe opisywanie ich nie ma najmniejszego sensu. Pojadę więc po całości próbująć wskazać przyczyny, dla których „Zinola” nie wypada nie mieć. Po pierwsze primo, komiksy Macieja Pałki. Jak już pisałem, człowiek ten zaczyna dokazywać coraz śmielej. Przykładem qultowy już „Mocz w zupie” do scenara Lucka i Dennisa z „Z #8,32”. W „Z #11, 35” dostajemy jego nowy komiks „Ze skrajności w skrajność” do scenariusza Irka Mazurka. Ogólnie rzecz jest o uprzedzeniach rasowych w świecie przyszłości. Czarno-biały, lekko makkiwerowski rysunek Macieja doskonale pasuje do tego klimatu. Myślę, że odnalazł by się doskonale w klimatach sajberpanka. Niestety Maciej potrafi także srodze zawieść. Nienajgorzej jest wprawdzie w „Transformacji całkowitej i sukcesem zakończonej” (scen. Daniel Gizicki) w „Z #13,37”, ale już „Kuporyt” jest totalnie puszczony. Prawdopodobnie w założeniach miał być to paszkwil, ale efekt jest raczej bełkotliwy (sory chłopie, nic nie skumałem).  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Na starsze rzeczy Macieja z „Z #12,36” i „Z #14,38” spuśćmy zasłonę milczenia. Aha, nie przegapcie okładeczki z „Z #14, 38”. Jak widać, Maciej potrafi! Po drugie primo, odkrycie „Tracha” czyli miniziny z cyklu „Niunia” autorstwa „Najmilszego Człowieka Świata” czyli Piotra Szerniawskiego. Jak widać na załączonym obrazku Niunia jest miłą dziewczynką, która przy całej swojej niunowatości potrafi nieźle dokazywać. Po trzecie primo, nie wypada nie wspomnieć o „Kfiatuszkach” – komiksie Dennisa Wojdy i Tomka Leśniaka, publikowanym na łamach „Filipinki”. Zapytacie skąd taki komiks na łamach „Ziniola”? Cóż, domyślam się, że odcinki prezentowane w „Ziniolu” były zbyt hardkorowe jak na pismo dla nastoletnich dziewcząt, hehe...  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Po czwarte primo, „Jezioro śmierci” Rafała Trejnisa. Jest to jeden z nielicznych komiksów ekologicznych w Polsce, traktujący o możliwych skutkach zanieczyszczenia środowiska naturalnego przez człowieka. Autor nawiązuje do najlepszych tradycji komiksu przygodowego znanego chociażby z „Relaxu”. Kończąc już to ględzenie o ostatnich numerach „Ziniola”, czuję się w obowiązku wspomnieć o weteranach tego pisma. Dla wytrawnych tropicieli twórczości Mateusza Skutnika, kilka odcinków cyklu „Blaki” (chyba). W „Z #12,36” inny niż zwykle Turek w prostej, ale niezwykle sugestywnej w opowieści o eskalacji przemocy. A na koniec tego numeru Lucek w „Pociągu”, czyli smutny finał nieszczęśliwej miłości. Ciekawa zabawa formą.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Zmieniając na chwilę temat, kilka słów na temat wyprawy na mangowy konwent Asucon 9, który odbywał się w dniach 25-26 września 2004 w Katowicach. Ogólna refleksja jest taka, że w porównaniu do festiwali komiksowych, konwenty mangowe są o wiele bardziej kolektywne. Po miejscówce kręcą się grupki nastolatek poprzebierane w ciuchy mangowych lolitek (to się nazywa kosplej; jak powiedział PeWuC, jak nie masz kilku macek i łusek na grzbiecie, w ogóle nie masz co startować), kolesie łoją w „Tekkena” i inne naparzanki, a mieszane towarzystwo próbuje swoich sił w karaoke. Żeby nie było, że temat Asuconu jest zupełnie od zinowo-andergrandowej czapy, liczna reprezentacja Esensji uczestniczyła w panelu zinowym, gdzie dowiedzieliśmy się, że ziny mangowe są inne niż komiksowe (więcej tam tekstów niż komiksów), jest ich dużo, ale nie wiadomo ile, bo są trudno dostępne.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Przy okazji dowiedzieliśmy się również, że jeden z naszych redakcyjnych kolegów jest papieżem polskiej mangi. Gratulujemy! Poza niezwykle cenną wiedzą, namacalną zdobyczą Asuconu jest piąty numer zina mangowego „MA-88”, który ponoć w niektórych kręgach uznawany jest za qultowy. Z całą jednak pewnością jest dość specyficzny. Po pierwsze wyróżnia się rocznym – jak można wywnioskować ze wstęniaka - cyklem wydawniczym (co jest nieprawdą – przyp. michio), po drugie mętnym wstępniakiem, po trzecie umiarkowaną ilością fanowskich komiksów oraz po czwarte – i najlepsze – sporą ilością nieźle napisanej publicystyki. Grzechem byłoby nie wspomnieć o authentic 100% original andergrandowej mandze from Japan. Hardkor. Polecam.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Na koniec (teraz już naprawdę koniec) refleksja na temat renesansu polskich zinów. Otóż stało się tak, że ostatnio o zinach zrobiło się głośno. Prawdopodobnie upadek polskich wydawnictw komiksowych jest już bliski, ponieważ polscy fani szukają tego „prawdziwego”, „jedynego”, „oryginalnego”, „wyjątkowego”, i tak dalej, komiksu nie w polskich albumach, nie u amerykańskich bohaterów w rajtuzach, nie w autorskim komiksie frankofońskim, ale właśnie w zinach. Znaczy dla niektórych ziny stały się trendi. Szkoda. Szczególnie, że jeszcze parę miesięcy temu na zina mało kto chciał splunąć, a o przejrzeniu nie było mowy. I tym niemiłym akcentem kończę. W tym numerze nie piszemy o tym, że w naszej skrzynce pocztowej nie znalazło się żadne nowe „KGB”, bo widocznie Król Polskiego Podziemia cierpi (co całkiem zrozumiałe) na chroniczny brak czasu. A szkoda.
Tytuł: Ziniol Redaktor: Dominik "Lucek" Szcześniak Numer: 14,38 sierpień 2004 Cena: 5,-
Tytuł: MA-88 Redaktor: V2 Wydawca: V2 Numer: 5 |