powrót do indeksunastępna strona

nr 9 (XLI)
listopad 2004

 Krótko o…
Miecz u boku to nie wszystko

Komiks Hiroakiego Samury to ładnie narysowana szmira. Wszyscy machają mieczami, tyle że bez większego sensu i wdzięku...
Zawartość ekstraktu: 50%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
O „Mieczu nieśmiertelnego” wiele można powiedzieć, zarówno rzeczy dobrych jak i złych. Z jednej strony niektóre momenty w grafice potrafią zachwycić, z drugiej zaś strony warstwa fabularna to splot pomyłek i nieporozumień.
Sama historia zaczyna się w miarę ciekawie. Niejaki Manji zostaje ukarany za swoje wcześniejsze grzechy. W jego ciele żyją sobie wesołe robaki, które leczą jego rany i nie zezwalają na śmierć gospodarza. Ale Manji ma już tego dość, więc wymyśla sobie pokutę, a wtedy pewna wiedźma wyciągnie z niego robaki i wreszcie będzie mógł umrzeć. A jaka jest ta pokuta? Zabić tysiąc złych osób...
Manji rusza by pokutę wypełnić. I tu zaczyna się dramat, bo jak mogłoby się wydawać na początku, nie jest on bynajmniej zdeterminowanym, pełnym odrazy do samego siebie osobnikiem, ale jedynie głupiutkim cwaniakiem z bronią. No i właśnie broń. Nasz bohater włada iluś tam rodzajami broni, ale autor komiksu już nie raczył pokazać jak to właściwie robi. Poza tym można mieć duże zastrzeżenia do umiejętności walki Manjiego. Bo w sumie w każdym pojedynku najpierw srodze obrywa, by potem plując krwią eliminować zaskoczonych wrogów.
Same historie tchną nudą. Tu jakaś banda opryszków na kogoś napada, tu mamy rozgrywki pomiędzy szkołami walki, tu pojawia się jeden degenerat, tu następny... Wszystko strasznie przewidywalne i naprawdę nieliczne fragmenty mogą zaciekawić. Manji oczywiście zawsze wygrywa, ale w sumie co z tego? Żeby bardziej zepsuć klimat opowieści dochodzą tu dialogi bohaterów prosto z komediowych romansideł dla młodzieży, czy po prostu głupkowate teksty Manjiego.
Grafika jest ogólnie dobra, ale mieszanie stron wykonanych samym ołówkiem z tymi w tuszu powoduje, że komiks jest momentami bardzo nieczytelny. Najbardziej kuleją sceny walk - tam już w ogóle nie wiadomo co się dzieje. Ktoś czymś macha, ktoś podskakuje, tylko że nie widać kiedy i w którą stronę. Do tego autor tak sprytnie konstruuje dymki i ich rozmieszczenie w kadrach, że czasami trudno dociec, kto wypowiada daną kwestię.
Okładka jest marna, a upiększa ją fragment dość amatorsko zaklejony czarnym prostokątem. Czyżby zaklejono nazwę wydawcy oryginału?
„Miecz nieśmiertelnego” nie jest złym komiksem, ale nie jest też komiksem dobrym. Można o nim powiedzieć „średni przeciętniak”. Dla mniej wytrwałych na pewno będzie nużący.



Tytuł: Miecz nieśmiertelnego #1
Tytuł oryginalny: Blade of the Immortal
Scenariusz: Hiroaki Samura
Rysunki: Hiroaki Samura
Wydawca: Egmont
Cykl: Miecz nieśmiertelnego
ISBN: 83-237-9133-3
Format: 115x180
Cena: 18,-
Data wydania: lipiec 2004
Ekstrakt: 50%



Kłopoty z samochodami

Tematem drugiego tomu serii „Kaczogród” są wszelkiej maści pojazdy, stworzone przez Carla Barksa – chyba najbardziej znanego i cenionego twórcę komiksów Disneya.
Zawartość ekstraktu: 70%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Mimo iż historyjki wybrane do tego numeru „Kaczogrodu” mają różnych bohaterów i opowiadają różne zdarzenia z życia Donalda, jego siostrzeńców i wujka Sknerusa, redaktorom tomu nie udało się uniknąć pewnej monotonii. No bo ile można czytać o perypetiach związanych z samochodami? Pewnie dużo, ale w przypadku Kaczogrodu zwykle nie o to chodzi. To uniwersum jest na tyle pojemne, że można w nim opowiedzieć każdą historię.
Jak zwykle w przygodach Donalda i spółki nie brakuje humoru. I ponownie brawa należą się tłumaczowi, który znakomicie „zlokalizował” komiks, dzięki temu dowcipy nawiązują także do naszej, polskiej rzeczywistości.
Tomik uzupełnia obszerny artykuł na temat pojazdów występujących w historyjkach tworzonych przez Barksa. Niestety autorowi nie udało się miejscami uciec o dosyć monotonnego wyliczania, czy prostego opisywania tego, co zobaczyliśmy na planszach komiksów. Artykuł ratują elementy historyczne, pokazujące w jaki sposób ewolucja motoryzacji wpłynęła na komiksy Barksa.



Tytuł: Kaczogród: Carl Barks
Scenariusz: Carl Barks
Rysunki: Carl Barks
Wydawca: Egmont
Cykl: Kaczogród
ISBN: 83-237-9698-X
Format: 130x200
Cena: 27,-
Data wydania: wrzesień 2004
Ekstrakt: 70%



Nieśmietelnie zabawne

Seria „Kaczogród” jest jak dobre wydanie DVD. W znakomitym opakowaniu dostajemy właściwy produkt oraz wiele cennych dodatków opisujących twórczość autora. Tym razem jest nim Victor Arriagada Rios czyli Vicar.
Zawartość ekstraktu: 80%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Historyjki wybrane do tego tomu są bardzo zróżnicowane. Mamy tutaj autoironiczną opowieść o twórcy komiksów, jedną ze słynnych wypraw Sknerusa, czy modelowy wręcz przykład (a nawet kilka) pakowania się w kłopoty przez Donalda. Jak zwykle nieśmiertelnie zabawne, a czasami pouczające.
Jeśli chodzi o dodatki, w porównaniu do artykułu o samochodach w twórczości Carla Barksa w poprzednim tomie „Kaczogrodu”, materiał związany z komiksami Vicara prezentują się znacznie lepiej. Podobnie jak w przypadku Romano Scarpy, mamy tutaj do czynienia ze szczegółowym wskazaniem charakterystycznych elementów wniesionych przez Vicara do komiksów Disneya.
W tym numerze „Kaczogrodu” po raz pierwszy też pojawiają się przy poszczególnych historyjkach nazwiska scenarzystów. Biorąc pod uwagę, że komiksy Disneya są z reguły anonimowe, zrobiono to wyłącznie po to, by podkreślić obecność jedynego polskiego scenarzysty. Szczególnie, że ta sama osoba jest redaktorem polskiego wydania. Pozostawmy to bez komentarza.
A wspominałem już, że tłumacz odwalił dobrą robotę?



Tytuł: Kaczogród: Victor Arriagada Rios
Scenariusz: różni autorzy
Rysunki: Victor Arriagada Rios
Wydawca: Egmont
Cykl: Kaczogród
Cena: 27,-
Data wydania: wrzesień 2004
Ekstrakt: 80%



Ślad po latach

Czy zmarła żona ma prawo być zazdrosna o klientki swego żyjącego męża, policjanta? Dana Anderson jest. Mimo że podejrzewa go o dokonany na niej mord. W „Halloween Blues: Piszę do ciebie z Gettysburga” będzie zazdrosna o kobietę zbiegłą z zakładu psychiatrycznego. Czy bezpodstawnie?
Zawartość ekstraktu: 70%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Inspektor policji Forester Hill wraca do akcji. Choć po tajemniczym morderstwie, dokonanym przez nieznanego sprawcę (być może samego policjanta, który nic nie pamięta) na żonie głównego bohatera, znanej aktorce, jego życie zmieniło się diametralnie… Hill stara się prowadzić normalne życie, choć nic już nie jest jak przedtem.
Przede wszystkim zmieniła się jego żona, choć brzmi to jak ponury żart. Ale żartem nie jest – jest podstawą całej serii komiksowej. Bo oto zmarła małżonka nadal żyje w ich domu, na dodatek uwielbia dyskutować z mężem – najczęściej jeszcze drażniąc go przy tej okazji. Sytuacja jest dla niej dość trudna: ona także nie wie, kto ją zabił. Dlatego też to skłania swe podejrzenia ku mężowi, to znów uznaje go za niewinnego, nadal darząc głębokim uczuciem. Jest przy tym mocno zazdrosna o inne kobiety, przewijające się – z racji wykonywanego zawodu – przez życie (i mieszkanie!) policjanta.
Forester nie pozostaje jej dłużny. P początkowym szoku i nerwowych reakcjach, widocznych w pierwszym albumie serii, odzyskuje dobry humor i zadziorne usposobienie, coraz częściej odwdzięczając się w słownych potyczkach pięknym za nadobne. Czarny humor, obecny w dialogach z duchem, jest coraz lepszej próby.
Początek albumu „Piszę do ciebie z Gettysburga” może zmylić czytelnika zwyczajowo omijającego wstępy, zamieszczone w tym przypadku nad stopką redakcyjną. Bo oto mamy trzy plansze stanowiące zawiązanie głównej, kryminalnej akcji – i to jest w porządku. Ale po dziesięciu latach od tamtych wydarzeń, w Providence budzi się młoda piękna kobieta (uwieczniona na okładce albumu), która najwyraźniej nie poznaje własnego pokoju, sprzętów, rodziców… a jednocześnie nie jest tym faktem zdziwiona. Nie zjadłszy śniadania, pospiesznie wyjeżdża, udając się do domu Forestera Hilla, który natychmiast ją rozpoznaje i rozbiera… Co jest grane? Ano, to dzień Halloween, a w nim wiele jest możliwe – co konkretnie, napisano właśnie we wstępie.
Oczywiście, kobietą odwiedzającą Forestera jest jego zmarła tragicznie żona. A raczej jej dusza w ciele innej kobiety. Tyle, że stoi to w jawnej sprzeczności ze słowami zjawy z „Przepowiedni”: „Chcę, żebyś gorzko pożałował tego, czego już nigdy nie będziesz mógł skosztować! Ja zresztą również!”… Czyżby duch żony nauczył się czegoś z biegiem czasu? Czy może raczej czymś trzeba było zapchać scenariusz albumu – gdy okazało się, że właściwa fabuła (która z tym erotycznym epizodem nie ma nic wspólnego) jest zbyt krótka?
Dygresyjna erotyczna historyjka swoją drogą, a kobiety w życiu Forestera swoją. W „Przepowiedniach” bohater miał do czynienia z atrakcyjną krótkowłosą brunetką, w „Piszę do ciebie z Gettysburga” z nieco starszą długowłosą platynową blondynką. I tym razem nie dochodzi między nimi do zbliżenia… czego zazdrosna martwa żona będzie dociekać do końca.
Podobieństw między albumami jest zresztą więcej. W niniejszym znów mamy do czynienia z wyjazdem z rodzimego miasta na wieś, gdzie miejscowy szeryf nie przejawia zapału do swej pracy… a zwłaszcza mieszania się do niej przybysza z miasta. Znów wszyscy są niebezpodstawnie podejrzani… Ale więcej nie zdradzę.
Skąd tytuł albumu? „Piszę do ciebie z Gettysburga” to początek jednego z listów, a przez to także określenie pewnej grupy listów, napisanych do żony przez generała Roberta E. Lee, przywódcę wojsk konfederackich w czasie amerykańskiej Wojny Secesyjnej, w 1863 roku. Na pewno miał je przy sobie pewien mężczyzna, który jadąc do żony (co jest ukazane na pierwszych planszach albumu) zniknął bez śladu…
Kryminał z warstwą metafizyczną plus czarny humor. Piękne kobiety. Ładna, klasyczna kolorystyka. Więcej erotyki. Seria „Halloween Blues” robi się coraz ciekawsza.



Tytuł: Piszę do ciebie z Gettysburga
Scenariusz: Mythic
Rysunki: Zbigniew Kasprzak
Wydawca: Egmont
Cykl: Halloween Blues
Data wydania: październik 2004
Ekstrakt: 70%



Rybą w pysk

Doganiamy Zachód – przynajmniej w kwestii równoczesności wydawania kolejnych albumów najlepszych serii komiksowych. „Bezksiężycowa noc” jest już 16 albumem cyklu przygód królika-samuraja Usagiego i grupki jego przyjaciół, wydanym oryginalnie na początku 2003 roku. Już wkrótce dojdziemy do smutnego momentu, w którym będziemy musieli nieco dłużej czekać na każdą kolejną część…
Zawartość ekstraktu: 90%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Ale póki co, cieszmy się tym, co mamy. „Bezksiężycowa noc” przynosi świeży zestaw historyjek, osadzonych w średniowiecznej, feudalnej Japonii. Dwie części opowieści „Pojedynek” są popisem pary przyjaciół Usagi – Gen. To zarazem historyjka o tym, do czego może doprowadzić zwykłe „uspokajanie” ulicznej bijatyki (w sensie obrony słabszego). Nie zawsze bowiem słabszy okazuje się być samotnym, opuszczonym biedakiem, wymagającym naszej pomocy… Dla uważnych ciekawostka: nawet tak uważnemu samurajowi jak Usagi zdarza się czasem wdepnąć w …ciernia leżącego na drodze.
Następująca po „Pojedynku” „Ucieczka” jest równoległym chronologicznie rzutem oka na niewesołą sytuację Chizu, kashira klanu Neko Ninja. Sportretowany w postaci węża pan Hebi ma wobec niej poważne zarzuty – co na ogół zwykło prowadzić do śmierci oskarżanego. Ale Chizu już nie raz udowodniła, że jest nieprzeciętna – nawet jak na wysokie standardy klanu Neko Ninja.
Sama „Bezksiężycowa noc” (w dwóch częściach) jest z kolei związana z kolejną dobrą znajomą – złodziejką i sztukmistrzynią Kitsune. Ta znów wplątała się w poważne tarapaty, tym razem rozgrywając niebezpieczną grę z bezwzględnym szefem miejscowego gangu. Oczywiście, nie poprosi o pomoc Usagiego, i, oczywiście, pomoc taką otrzyma… Okładka 50 zeszytu, stanowiącego pierwszą część „Bezksiężycowej nocy”, przedstawia martwego, obficie krwawiącego Usagiego. Marketingowa przesada… Usagi istotnie mocno w tej historyjce obrywa, ale raczej nie od miecza – po dalsze szczegóły odsyłam do albumu, zdradzając jedynie, że wygląd samuraja po tej scenie ulega znacznej zmianie.
Po krótkim pożegnaniu, królik udaje się na umówione spotkanie w świątyni Kitanoji (gdzie odbędzie się pojedynek jego nauczyciela Katsuichi z największym rywalem, Nakamura Koji – o czym traktuje księga 17), a Gen ze złodziejką ruszają na zachód. „Opowieść Kitsune” dzieje się bodaj przy pierwszym ich postoju, gdy po próbie okradzenia ich przez młodą dziewczynkę, Kitsune snuje wspomnienia ze swej niebezpiecznej młodości. Dowiadujemy się, jak i czego się uczyła, gdzie i kiedy cyzelowała swój fach – i dlaczego od tamtych czasów pracuje sama.
W międzyczasie Stan Sakai obdarowuje nas kolejnymi perełkami. „Trzy opowieści”, pozornie zawieszone w bezczasie, są żywymi portretami Usagiego, utrwalonymi w ludziach, których spotkał na swej drodze. Narrator jak reporter telewizyjny zbiera informacje o króliku, wypytując o niego w przydrożnej gospodzie. Wypowiedzą się trzy osoby, przedstawiając trzy piękne, niezwiązane ze sobą (poza postacią Usagiego) historyjki. Yojimbo strzegący niosącego pieniądze posłańca, walczący owocami morza sprzedawca na targu i (nie)zwykły przechodzień – kolejne wcielenia ronina, z których bez wątpienia najbardziej niesamowite jest to środkowe. Wystarczy spojrzeć na okładkę oryginalnego 49 zeszytu: ryby kontra miecze…
Właśnie ta okładka stała się po części powodem, dla którego wstęp do niniejszego albumu napisał Scott Shaw (!), kolega po fachu (sam o sobie pisze, że między innymi jest: pisarzem, komiksiarzem, producentem, reżyserem, twórcą postaci komiksowych, zabawek, ilustratorem i nauczycielem). Prowadzi także stronę poświęconą najdziwniejszym komiksom, jakie kiedykolwiek zostały wydane… w tym komiksom z okładkami typu „rybą w pysk”. Zresztą, będąc także bliskim znajomym Stana Sakai, stał się jednym z bohaterów tejże historyjki… oddany jako drab z jeżykiem, ubrany w kimono z hawajskimi wzorami.
Czytając „Bezksiężycową noc”, dobrze jest znać poprzednie tomy. Między innymi początek „Pojedynku” czy akcja „Ucieczki” mogą być niezrozumiałe dla czytelników dopiero zaczynających swą znajomość z królikiem-samurajem. Niemniej album polecam z czystym sumieniem, czekając niecierpliwie na polską edycję kolejnego tomu, „Duel at Kitanoji”.



Tytuł: Bezksiężycowa noc
Scenariusz: Stan Sakai
Rysunki: Stan Sakai
Wydawca: Egmont
Cykl: Usagi Yojimbo
Data wydania: październik 2004
Ekstrakt: 90%
powrót do indeksunastępna strona

102
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.