 | Top Ten Tomasza Kujawskiego - Między słowami
- Władca Pierścieni: Powrót Króla
- Zakochany bez pamięci
- Człowiek w ogniu
- Świt żywych trupów
- Wzgórze nadziei
- Spider-Man 2
- Niepokonany Seabiscuit
- Zakładnik
- Przed zachodem słońca
|  |
PD: Zbliżamy się do nieuchronnego zahaczenia o kinematografię rodzimą. Będzie bolało? Ja na początku roku widziałem jedynie wcale niezgorszą „Symetrię”, ale niestety parę miesięcy później na dobre zraziły mnie dwie megażenujące komedie, po których polskiemu kinu mówię: „Nigdy w życiu!”. KW: „Nigdy w życiu!” jest po prostu bzdurne, prawdziwa tragedia to „Ławeczka”. Powołałbym komisję sejmową, aby wyjaśniła sprawę, kto odpowiada za zbeszczeszczenie znakomitej sztuki teatralnej tym filmopodobnym wyrobem… Są „Pręgi”, które złym filmem nie są. Są filmem zupełnie przyzwoitym, natomiast nieprzyzwoicie przereklamowanym przez polską krytykę, na wyrost okrzykniętym arcydziełem, z dużą dla siebie szkodą. Ale przede wszystkim jest doskonałe „Wesele”, najlepszy polski film 2004 roku, po pierwsze bardzo dowcipny, po drugie doskonale zrealizowany, o niesłabnącym i nienużącym tempie przez całe dwie godziny – a to rzadkość w polskim kinie ogromna. Natomiast znów wiele recenzji woła o pomstę do nieba? Przerysowany? Pewnie, bo tak zwykle bywa z obrazami satyrycznymi? Nie dorównuje wnikliwości spojrzenia Wyspiańskiego sprzed 100 lat? Na litość, a musi? Nie można się po prostu dobrze bawić, śmiejąc z samych siebie, czyli Polaków? MCh: W polskim kinie nie było źle – było przynajmniej ciekawie. Było kilka filmów przyzwoitych: „Ono” (ciekawa porażka), „Vinci” (znośny Machulski, czyli lepszy niż ostatnio, ale dużo gorszy niż kiedyś), „Trzeci” (niezły polski quasi-thriller zepsuty w ostatnim akcie). Były filmy udane: „Wesele”, „Mój Nikifor”. Był udany off: „Katatonia”, „Dzień, w którym umrę”, „Szaleńcy”, „Krew z nosa”. Widziałem też całą serię bardzo dobrych filmów amatorskich: „Twór”, „Po cud” czy „Pytanie z sali”. Czyli dzieje się sporo. Niestety, nie widać tego w kinach ani w telewizji. Większość trzeba było zaliczać na festiwalach. MŁ: W tym roku – tradycyjnie zresztą – kino polskie mi się wymsknęło. W sumie to tylko na „Vincim” byłem, ale za to bardzo mi się podobał. „Machulowi” co prawda trudno doszlusowywać do swych poprzednich sukcesów (o kultowości „Seksmisji” czy „Vabanku” to już nawet nie wspomnę), ale jednak jego ostatni film dobrze mi się oglądało. I – co najważniejsze – było śmiesznie, a – jak się wszyscy zgodziliśmy – nie było tego wiele w tym roku. BS: Z polskiego kina w przyszłym roku powinienem postarać się o porządne korepetycje. W 2004 obejrzałem wyłącznie „Symetrię” i, poza zdjęciami, muzyką i „skręcaniem bajery”, nie zapamiętałem nic, no, może jeszcze przyszłościowego Szyca. Większą styczność miałem z offem, ale nawet tutaj nie udało się dostrzec wyróżniającej się perełki. KW: Na dobre filmy. A wierzę, że takowym będzie „Finding Neverland”, czyli „Marzyciel” (jestem wielkim wielbicielem książkowego Piotrusia Pana), liczę na „Dom latających sztyletów”, bo kocham „Hero”. Intryguje mnie „Bliżej”. Mam nadzieję, że jakaś komedia mnie zdoła rozśmieszyć, ale tytułów żadnych nie umiem podać (trailer „Meet the Fockers”, kontynuacji udanego filmu sprzed paru lat, nie był zbyt zachęcający). Ale oczywiście, choć wiadomo, że Człowiek we Flaneli dawno roztrwonił swój kapitał zaufania, jednak jestem ciekaw jak Anakin staje się Vaderem… ED: Oczekiwania mam jak zwykle ogromne. Podobnie jak Konrad czekam na „Finding Neverland” i „Bliżej”. Intryguje mnie nowa rola Johansson w „A love song for Bobby Long”. Zastanawiam się, czy Scorsese zaprezentuje nam coś nowego w „The Aviator”. Nie mam wystarczająco silnej woli, aby nie dać się złapać na kuszące obietnice dobrych sequeli: „Gwiezdne wojny” (klasyczna trylogia to dla mnie wyjątkowe przeżycie filmowe, w dzieciństwie dzień bez któregoś epizodu był dniem straconym) i „Harry Potter”. Ciekawi też, co zrobi Peter Jackson z King Kongiem? Przypuszczam, że i tak będzie jak co roku: najbardziej zapadną mi w pamięć filmy mało reklamowane i nieoczekiwane. Aaa… zapomniałabym: jeszcze ekranizacja „Dumy i uprzedzenia”, mojej ulubionej powieści Jane Austen. KS: A ja, nieszczęsna, jak co roku czekam na moment, kiedy filmy, które obejrzałam w tym roku – i spadłam z wrażenia z krzesła – dotrą do Polski i będzie można o nich porozmawiać! :) MCh: Rok temu czekałem aż mi podrośnie córka i znowu będę mógł poświęcić tyle czasu kinu. Tym razem czekam aż mi się urodzi syn (w maju) i znowu będę mógł tyle czasu poświęcić córce. :) PD: A ja się w kwietniu żenię i nie mogę się już doczekać wspólnych seansów, bo samotne wieczory, choćby nie wiem przy jak dobrych filmach, coraz bardziej doskwierają. Z życzeń filmowych mam jeszcze takie, żeby Bartek, który dostąpił zaszczytu bycia na mym weselu kamerzystą, nakręcił i zmontował z niego film co najmniej tak emocjonujący jak „Braveheart”. :) A poza tym chyba na nic specjalnego nie czekam – dzięki opóźnionej polityce naszych drogich dystrybutorów, mam już zaliczone jakieś 40% kinowych premier 2005 – w tym oskarowych faworytów – „Marzyciela”, „Aviatora”, „Za wszelką cenę” etc. Czekam więc tylko lepszych czasów… BS: Ja czekam na wenę twórczą, tak w życiu naukowym jak i prywatnym. Oprócz oglądania dobrych filmów, chciałbym w końcu takowy zrobić. Może wesele Piotrka będzie okazją na stworzenie offowego odpowiednika produkcji Smarzowskiego. Jeśli nie, to w szufladzie spoczywa wiele ciekawych pomysłów. Niestety Gibson coś produkuje, Jolie koczuje w Kambodży, a Washington woli reżyserować, i diabli biorą wymarzoną obsadę. W kinie na pewno nie przegapię „Mechanika” i najnowszego „Batmana”. MŁ: W najbliższym czasie stawiam na sensację: „Zamach na Richarda Nixona” i „The Interpreter”, ale tak naprawdę jestem wyzbyty wszelkich głębszych oczekiwań – może stukając podsumowanie w przyszłym roku nie będę musiał psioczyć. :)  | Super Top Ten Esensji - Władca Pierścieni: Powrót Króla
- Między słowami
- Zakładnik
- Shrek 2
- Powrót
- Człowiek w ogniu
- Pasja
- Zakochany bez pamięci
- Świt żywych trupów
- Hellboy
|  |
|