Mangowe wydawnictwo Kasen oderwało się od swych korzeni, wydając „Maskotki” - pierwszy album z serii „Przygody Mortadello i Filemona” hiszpańskiego twórcy Francisco Ibaneza. Czy ta humorystyczna seria przypominająca w stylu „Gastona” podbije nasz rynek? Ma spore szanse…  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Humorystyczna seria przygód dwóch agentów C.I.A.U. (oryginalnie: T.I.A.: Técnicos de Investigación Aeroterráquea) jest znana pod różnymi nazwami: „Futt et Fil” (w Szwajcarii), „Clever & Smart” (w Niemczech), „Flip & Flop” (w Danii), „Alli & Talli” (w Finlandii), „Paling en Ko” (w Holandii), „Dörtgöz & Dazlak” (w Turcji) czy wreszcie oryginalnym „Mortadelo y Filemón”, brazylijskim „Mortadelo e Salaminho” i portugalskim „Salamão e Mortadela” (że nie zacytuję nazwy greckiej…). Już po tej wyliczance widać, że komiks od początku swojego istnienia (datowanego na 1958 rok) podbił spory kawał świata. Na oficjalnej stronie komiksu mowa jest o 150 milionach sprzedanych egzemplarzy 150 komiksów. Zatem – uwaga: zaczęła się inwazja na Polskę! Pozapinany po sam nos Mortadello i jego szef Filemon są agentami C.I.A.U., parodii C.I.A., choć trudno się o tym przekonać z pierwszego na polskim rynku albumu. Nie znajdziecie tu bowiem tajnych akcji ani sekretnych gier wywiadowczych. Akcja niemal w całości rozgrywa się bowiem w… biurach C.I.A.U., na pobliskie ulice wychodząc (lub wylatując przez okno) jedynie z rzadka i na chwilę. O pokrewieństwie ze słynną agencją wywiadu może tu świadczyć jedynie perfekcyjna umiejętność zmieniania przez głównych bohaterów wyglądu. W jednej chwili, w sytuacji zagrożenia, potrafią się upodobnić do pająka, kraba, krokodyla, strusia, ośmiornicy, papieru toaletowego (!) czy – bodaj ulubionego – nietoperza wampira. A zagrożenie najczęściej przybiera pulchne kształty zdenerwowanej koleżanki z pracy, czy doprowadzonego do ostateczności szefa. Album „Maskotki!” - w przeciwieństwie choćby do podobnych mu „Gastonów” - jest kompozycją całościową, a nie zbiorem luźnych pasków. Mówiąc językiem literackim, jest powieścią, a nie antologią. Choć biorąc pod uwagę objętość, może należałoby tu powiedzieć: jest opowiadaniem, a nie zbiorem anegdot… Fabuła albumu jest prosta: pracowników biura C.I.A.U. prześladuje zaiste niesamowity pech. Ratunkiem ma być żywa maskotka. Kolejne próby z coraz to nowymi zwierzętami nie przynoszą jednak oczekiwanych efektów. Wręcz przeciwnie – stają się przyczyną narastającej fali wypadków, grożących śmiercią, kalectwem oraz – co gorsza – zwolnieniem z pracy. Z technicznej strony, album nie wyróżnia się specjalnie spośród jemu podobnych. Prosta, łagodna kreska, przerysowane karykaturalnie postacie, nieskomplikowana kolorystyka i uproszczone tło plus brak formalnych eksperymentów w kadrowaniu to bodaj standard komiksu humorystycznego. Nietypowa czcionka jest czytelna, choć wydaje się, że miejscami rozmieszczenie tekstu w dymkach jest niedopracowane – przesunięte zbyt ku górze miast zwyczajowego centrowania. Do minusów zaliczyć też można nieprzetłumaczenie pojawiających się w kadrze napisów hiszpańskich. Album wart polecenia miłośnikom humoru biurowego – nieco tu Gastona, nieco Dilberta, sporo absurdu własnego chowu. Akcja nie przystaje ani na chwilę, między jedną a drugą wpadką trudno znaleźć czas na nabranie oddechu. Jeśli takimi okażą się też i następne albumy serii…
Tytuł: Maskotki! Scenariusz: Francisco Ibanez Rysunki: Francisco Ibanez Cykl: Mortadello i Filemon Cena: 15,90 Data wydania: styczeń 2005 Ekstrakt: 70% |