powrót do indeksunastępna strona

nr 1 (XLIII)
styczeń-luty 2005

 Amerykanie nadchodzą!
Na polskich ekranach przeważają filmy amerykańskie. Warto jednak przyjrzeć się dokładnym proporcjom tej przewagi i rozważyć jej przyczyny.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Przed 1990 rokiem do Polski docierało niewiele filmów amerykańskich. Powodem tego była przede wszystkim ówczesna sytuacja polityczna. W latach 70-tych 1/3 filmów na naszych ekranach były to filmy polskie, 1/3 amerykańskie, a 1/3 z pozostałych państw naszego bloku, głównie z ZSRR. Po 1990 roku i zmianie systemu sytuacja ta uległa drastycznej zmianie. Porównanie ilości filmów europejskich na naszych ekranach z ilością produkcji amerykańskich zawsze wychodzi na korzyść filmów z USA. Rocznie wchodzi ich prawie połowa więcej niż filmów europejskich.
Powody tego zjawiska są bardzo prozaiczne. Przede wszystkim sumy wydawane na produkcje i dystrybucję filmów amerykańskich na świecie są nieporównywalnie większe od funduszy przeznaczonych na kinematografie w krajach europejskich. Podstawowym powodem jest zatem z pewnością sfera ekonomiczna. Inną przyczyną zalewu europejskich rynków filmami amerykańskimi jest świetna organizacja zcentralizowanego amerykańskiego przemysłu filmowego, który jest drugim amerykańskim przemysłem pod względem wielkości wpływów z eksportu.
Z drugiej strony nasuwa się pytanie, dlaczego mimo małego zainteresowania szerokiej widowni filmami europejskimi, nadal pojawiają się one w naszych kinach. Odpowiedź jest prosta – ponieważ polscy dystrybutorzy dostają na ich dystrybucję dofinansowanie z Unii Europejskiej! Programy Media Plus czy Eurimages mają zapobiec zalewowi europejskich rynków kinowych kinematografią amerykańską. I jak na razie można stwierdzić, że to działa.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Dzięki staraniom Unifrance – francuskiej organizacji mającej na celu promocję francuskiego kina na świecie – w naszych kinach z roku na rok pojawia się coraz więcej filmów francuskich. Również liczba europejskich filmów i koprodukcji pojawiających się co roku w naszych kinach jest dużo większa niż się powszechnie uważa. Oczywiście polski rynek kinowy, podobnie jak inne rynki europejskie, jest zdominowany przez filmy amerykańskie. Zwykle jest ich jednak niewiele więcej, mniej niż połowa, a nie – jak się powszechnie przyjmuje – przeważająca większość. Nie jest zatem aż tak źle, choć z pewnością mogłoby być dużo lepiej. W latach 1990-2004 na ekrany polskich kin trafiło ponad 1100 filmów amerykańskich. W tym samym czasie na naszych ekranach pojawiło się ponad 800 filmów europejskich, w tym ponad 200 koprodukcji.
Najwięcej europejskich filmów i koprodukcji wprowadziła do polskich kin firma Gutek Film, a po niej Vision, Solopan, Syrena, Best Film i SPI. Firmy te korzystały z pomocy programu Media Plus przy dystrybucji takich filmów jak: „8 kobiet” i „Basen” Françoisa Ozona, „Człowiek bez przeszłości” Akiego Kaurismäkiego, „Historie kuchenne” Benta Hamera, „Pochwała miłości” Jean-Luc Godarda, „Pokój syna” Nanniego Morettiego, „Trio z Belleville” Sylviana Choreta, „Upały” Ulricha Seidla i „Wszystko albo nic” Mike’a Leigh (Gutek Film), „Nieodwracalne” Gaspara Noégo, „Siostry Magdalenki” Petera Mullana i „Good bye, Lenin!” Wolfganga Beckera (SPI), „Eksperyment” Olivera Hirschbiegela (Vision) czy „Time Out” Laurenta Canteta (Best Film). Dystrybucje sprowadzanych przez nich do Polski filmów często wspierał też fundusz Eurimages.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Fundusz ten dofinansował także dystrybucję polskich filmów w innych krajach, m.in. „Podwójnego życie Weroniki” Krzysztofa Kieślowskiego w Szwecji, Islandii i w Norwegii oraz „Krótkiego filmu o zabijaniu” Kieślowskiego w Turcji; „Dotknięcia ręki” Krzysztofa Zanussiego na Węgrzech; trylogii „Trzy kolory: Niebieski, Biały, Czerwony ” Kieślowskiego w Turcji, Bułgarii i na Węgrzech; „Szamanki” Andrzeja Żuławskiego w Turcji i Bułgarii; „Historii miłosnych” Jerzego Stuhra we Włoszech; „Pana Tadeusza” Andrzeja Wajdy w Bułgarii, Czechach i w Szwajcarii; „Wierności” Żuławskiego w Turcji oraz „Pianisty” Romana Polańskiego w Turcji i na Węgrzech.
Unii Europejska dokłada wszelkich starań, by zwiększyć ilość filmów państw członkowskich zarówno na rynku europejskim, jak i amerykańskim. Przyszłość kina europejskiego leży w koprodukcjach z innymi państwami europejskimi, które będą miały ułatwioną dystrybucję w tych krajach, gdyż w każdym z nich widzowie dużo chętniej oglądają rodzime filmy i koprodukcje. Cała nadzieja w tym, że kino europejskie ma swoją stałą widownię, która zawsze będzie mu wierna, nawet jeśli wspólna polityka europejska, mająca na celu konkurowanie z kinem amerykańskim, przestanie spełniać swoje zadanie.
powrót do indeksunastępna strona

89
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.