powrót do indeksunastępna strona

nr 4 (XLVI)
maj 2005

Halo, chciałbym nawiązać dialog: Napoleon Dynamite
‹Napoleon Dynamite›
Co dwa tygodnie Dobry i Sztybor prowadzą dialog. Zazwyczaj rozmowa tyczy filmów. Różnych filmów. Z Europy i Azji. Z ogromnych wytwórni hollywoodzkich i malutkich siedlisk niezależności. Z początków kinematografii i aktualnych repertuarów. Z rąk uznanych reżyserów i raczkujących artystów. Z białymi uczniakami gwałcącymi szarlotki i czarnymi buntownikami grającymi w kosza. Z Rutgerem Hauerem i bez niego. W dzisiejszym odcinku: „Napoleon Dynamite”. Piotr Dobry ocenił film na 90%, a Bartosz Sztybor zupełnie odwrotnie: na 90%.
Zawartość ekstraktu: 90%
‹Napoleon Dynamite›
‹Napoleon Dynamite›
Bartosz Sztybor: Wybrałem „Napoleona Dynamite”, ponieważ, po pierwsze – kino niezależne zza Atlantyku ostatnio zaczyna ostro wchodzić na salony i grzechem byłoby przepuścić jednego z głośniejszych przedstawicieli; po drugie – obaj uwielbiamy produkcje o żałosnych nieudacznikach, którzy we wszystkim (oprócz tego, że o nas filmu nie robią) są od nas gorsi; po trzecie – znam Twoją słabość do czerwonowłosych aktorów… Film za nami. Czy uważasz, że ten rudy rydz był smakowity?
Piotr Dobry: Kurka, to był najlepszy niezależny rydz, jakiego jadłem w życiu. Podobał mi się ten pokręcony humor, szczypta melancholii, aktorzy, scenariusz, lata w jakich rozgrywała się akcja (Alphaville!), wszystko.
BS: Tak, film jest wręcz genialny – ale zastanawiam się, gdzie go postawić. Bliżej dokumentu czy fantastyki? Myślisz, że tacy ludzi w ogóle istnieją? Mam na myśli bohaterów „Napoleona”.
PD: Jasne, że istnieją. Wyalienowani przez lekkie opóźnienie, wyśmiewani – nie spotkałeś nigdy nikogo takiego?
BS: Muszę Ci powiedzieć, że spotkałem wielu „świrów”, ale nawet zsumowanie ich wszystkich wariactw i stworzenie z nich człowieka, nie dałoby efektu, jakim jest Napoelon. Jeden z moich znajomych chował sałatki do kieszeni, aby móc je spożywać przez cały dzień, podobnie jak Napoleon robił z chrupkami. Ale to to pojedyncze „odchylenie”. Nie wierzę w taką kumulację natręctwa, idiotyzmu i lenistwa.
PD: Lenistwa? Dlaczego lenistwa? Przecież Napoleon chciał pracować, nawet pracował przez jakiś czas na kurzej fermie. Myślisz, że z takim wyglądem i sposobem bycia ktoś by go zatrudnił np. w banku? Nie no, wiadomo, że postacie, a Napoleon głównie, są przerysowane, ale hiperbolizacja zwiększa tylko efekt komiczny, a o to przecież tu przede wszystkim chodzi.
BS: No wiem, i chwała Hessowi za przerysowanie i hiperbolizację. Może nie lenistwa, ale takiego olewczego stosunku do wszystkiego – taki mentalny anarchista.
PD: Ale on nie olewał przecież wszystkiego. Kochał babcię, zakochał się i zależało mu na dziewczynie, chciał się pozbyć wujka – wykazywał inicjatywę.
BS: Pewnie mi teraz powiesz, że miłości nie olewał. Ja to rozumiem inaczej. Szczerze mu to zwisało. Weźmie to, co przyniesie czas. Ja bym powiedział, że zależało mu tylko na koledze Pedro. To w końcu dla niego poświęcił się najbardziej.
PD: Na miłości tez mu zależało, ale był chorobliwie nieśmiały przecież.
BS: Eee tam nieśmiały. Przecież podszedł do panny powiedział, że nie powinna pić 1%-owego mleka, bo nie jest gruba. Kto by tak zrobił? Ja bym wysłał do niej liścik, że ma fajny warkocz.
PD: Był też do bólu szczery – a jego szczerość była w pewnym sensie obroną. Jak i agresja niekiedy.
BS: To prawda, swoją szczerością potrafił dać się we znaki szczególnie wujkowi.
PD: Wujek był zabójczą postacią.
BS: Genialny człowiek. Z głową do interesów i szybkiego podrywu.
PD: Nie można było go nie lubić, a nawet, w pewnym sensie, mu nie współczuć. Niby dokuczał Napoleonowi, ale te jego niespełnione marzenia – były tu mistrzowskie sceny – zabójczo śmieszne, a jednocześnie trochę wzruszające.
BS: Ach, ta jego fascynacja futbolem amerykańskim i ciągła pamięć o dawnych sukcesach. Nie mogę zapomnieć jak rzucał piłką i starał się to nagrać na kamerę. Momentami przypominał mi starego dobrego Bundy?ego. Z jego gestem mówiącym: „jestem genialnym futbolistą, bo w czasie szkoły miałem tyle i tyle przyłożeń”.
PD: Dla mnie ten film to taki „Elling” dla młodzieży. Widać, że reżyser jest całym sercem po stronie swych nieprzystosowanych bohaterów i bardzo subtelnie się z nich naśmiewa, nie ma tu mowy o jakiejkolwiek obrazie niepełnosprawnych.
BS: Nikt nie przykopał w wózek inwalidzki, ani nie podciął staruszki o kulach.
PD: Z czym byś porównał humor tego filmu?
BS: Dowolne skojarzenie, czy inny film?
PD: Film.
BS: Troszkę surrealizmu rodem z ZAZu. Zbliżone postaci do tych Andersona (Wesa) – ich odrealnienie i hiperbolizacja. I trochę Pythonów w miejscach, gdzie jest tak głupio, że aż śmiesznie. A Twoje porównanie?
PD: Te same typy co Twoje, ale Pythonów tu nie widziałem. U ZAZów też bywa tak głupio, że aż śmiesznie. Ale jakby oceniać film w kategorii tzw. młodzieżowej komedii, nie przypominam sobie podobnego dzieła.
BS: To fakt, a niektórzy mówią, że niczego oryginalnego nie da się zrobić. O, właśnie.
PD: Co?
BS: Odnośnie humoru i postaci, to są one podobne w moim ulubionym serialu – „Drew Carey Show”. Nawet znany z telewizora Oswald, czyli Diedrich Bader, w „Napoleonie” wciela się w nauczyciela sztuk walki, Rexa.
PD: Ale to może bardziej chodzi Ci o same postaci? Widziałem w życiu jeden odcinek „Drew Careya” i z tego co pamiętam, dowcip był zgoła odmienny.
BS: Właśnie postać (wraz z prezentowanym przez nią humorem) Oswalda idealnie wpasowałaby się do świata Napoleona Dynamite. Reszta, masz rację, z humorem nie za bardzo odpowiada.
PD: Dla nas obu to komedia 2004 – wypadałoby sobie odpowiedzieć na pytanie – dlaczego? Jest bardzo zabawna, oryginalna, prócz głupich mówi też ładne rzeczy – ale co sprawia, że ten film wypada tak wyjątkowo nie tylko na tle innych komedii, ale całego amerykańskiego kina niezależnego? Potrafiłbyś wskazać podstawowy czynnik?
BS: Po pierwsze prostota. O ważnych rzeczach mówi bez patosu i łez w oczach. Tylko tak jak w życiu – bez ogródek. Po drugie zwierciadłowość.
PD: No dobra, ale prostota jest w wielu filmach. Przez zwierciadłowość rozumiesz możliwość przejrzenia się w bohaterach jak w krzywym zwierciadle?
BS: Właśnie. Ujrzenie własnych cech, które na co dzień upychamy w najdalsze zakątki naszej osobowości. Jeśli taki Napoleon albo jego brat Kip mogą coś osiągnąć, to ja nie dam rady zrobić takiej prostej rzeczy? O to chodzi.
PD: Ale to też nie pierwszy film, w którego postaciach można zobaczyć samych siebie.
BS: To mam zacząć rzucać truizmami? Że genialni aktorzy. Genialne dialogi. Dla mnie główny czynnik sukcesu Napoleona to Jamiroquai. I fakt, że Napoleona nie zagrał Daniel Olbrychski, który też może poszczycić się rudą czupryną.
PD: Bardzo śmieszne, ale nie usatysfakcjonowałeś mnie. Ale może faktycznie nie warto szukać dziury w całym. Próbowałem znaleźć jakiś czynnik decydujący o wyjątkowości filmu, ale pewnie przepis jest ten sam, co przy każdym znakomitym filmie – świetni aktorzy, scenariusz i „zgrywalność” wszystkiego.
BS: A dlaczego umierałeś ze śmiechu po „Władcy marionetek"? Bo to było zaskakujące i nieobliczalne. I to jest siła Dynamite?a.
PD: No i przez przypadek znalazłeś słowo, o które mi chodziło – nieobliczalność. Nie wiemy, czego się spodziewać w każdej kolejnej scenie – i faktycznie dostajemy coś niespodziewanie śmiesznego czy wzruszającego. Ale tu już czołówka zwiastuje niesamowity film. Dla mnie to była najlepsza czołówka, jaką kiedykolwiek widziałem. Na pewno najbardziej pomysłowa.
BS: Trudno mi teraz przywołać sobie wszystkie inne. Ale jedna z lepszych jakie widziałem. Pomysł świetny.
PD: Niewiele jest takich przypadków – początkowe napisy i już wiadomo, że warto było wybrać ten film.
BS: I ponownie ogłaszam swój apel o przywrócenie Oscara za czołówkę.
PD: Nie ponownie, tylko możesz ogłosić pierwszy raz…
BS: No dobrze. Więc ogłaszam.
PD: …bo na razie ogłosiłeś mi prywatnie w rozmowie, teraz możesz oficjalnie.
BS: Proszę o przywrócenie Oscara za czołówkę. Oficjalnie proszę.
PD: O przywrócenie? To był kiedyś?
BS: Z tego, co kojarzę, to był i miał się dobrze. Ale głowy nie dam sobie uciąć. Najwyżej ucho, jak van Gogh.
PD: A jak Ci się podobała przemiana Kipa w czarnucha? To była dla mnie lepsza transformacja niż Charlize w „Monsterze”.
BS: Śmiałem się do rozpuku, kiedy w czarnym stroju, z bandaną i cały w bling blingach mówił: „peace out”. Charlize się nie umywa. Nawet Frank Oz zamieniony w Yodę może sobie iść.



Tytuł: Napoleon Dynamite
Reżyseria: Jared Hess
Zdjęcia: Munn Powell
Scenariusz: Jared Hess, Jerusha Hess
Obsada: Jon Heder, Jon Gries, Aaron Ruell, Efren Ramirez, Diedrich Bader, Tina Majorino, Sandy Martin, Haylie Duff, Shondrella Avery, Trevor Snarr
Muzyka: John Swihart
Rok produkcji: 2004
Kraj produkcji: USA
Czas projekcji: 82 min.
WWW: Strona
Gatunek: komedia
Ekstrakt: 90%
powrót do indeksunastępna strona

72
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.